BURNING MAN 2014. CARAVANSARY.
BURNING MAN 2014. CARAVANSARY.
Witajcie
Postanowiłem (za podpowiedzią naszego gospodarza Hioba), że założę temat i opiszę naszą tj. moja i mojej sympatii Anety wyprawę po Ameryce. Wszystko zaczęło się około 3 lat temu kiedy mój kolega napomknął mi o festiwalu Burning Man który odbywa się raz w roku w samym centrum pustyni w Nevadzie... poczytałem o tym i stwierdziłem, że chcę tam być !
Jednak było niesamowicie dużo przeszkód. Po pierwsze wiza. Wtedy jeszcze nie miałem, Aneta również. Ja zrobiłem rok wcześniej niż Aneta ale jakoś zabrakło mi odwagi aby tam się wybrać. Potem były problemy z finansami. Aż w końcu nadszedł ten rok Mimo, że konsekwentnie zbieram środki na realizacje całkiem innych marzeń stwierdziłem że raz się żyje i składam papiery na bilety na festiwal....Było to około pół roku przed data festiwalu.
Musiałem specjalnie maila zakładać bo nie ma możliwości z polskiego maila się zalogować w ich serwisie. Ale to i tak był początek. Potem wysyłanie papierów na specjalny typ biletów i oczekiwanie dosłownie miesiącami na odpowiedź i dopytywanie się o nie non stop. W końcu po prawie 6 miesiącach okazało się że dostaliśmy bilety. Była z tym masa nerwów bo bilety zapisały się w innej skrzynce niż odebrane i przeoczyłem je ogólnie...Ale kiedy do mnie dotarło, że jednak się udało... Gorączkowo zacząłem szukać jak można zaplanować nasza wyprawę. Bilety lotnicze w sezonie do tanich nie należą więc postanowiliśmy lecieć z przesiadkami. Warszawa-Amsterdam-Nowy Jork-Las Vegas-Reno-Black Rock City-Reno-San Francisco-Nowy Jork-Paryż-Warszawa......taki był plan
Ale tylko był :)A wyszło Warszawa-Amsterdam(20h wolnego i noc w lotniskowym hotelu)-Nowy Jork( z przeszkodami bo nie bardzo nas chcieli wpuścić do USA mimo, że mieliśmy bilety za grube pieniądze na resztę trasy)-Las Vegas(na szczęście bez przygód)-Salt Lake City-Reno-Black Rock City(10 dni na pustyni !!!)- Reno(brak hotelu)-Portola(2 przepiękne dni przy przepięknej pogodzie i ze wspaniałymi ludźmi)-San Francisco(odebrał nas kolega i pomógł ze wszystkim)-Dimond-Oakland(gdzie udało się odwiedzić Jack London Square:) )-San Francisco-Nowy Jork-Paryż(gdzie uciekł nam samolot do Polski)-Warszawa Tyle przygód że nie da się opisać...Po powrocie z Black Rock City czyli tak jakby miasta które powstaje na potrzeby festiwalu okazało się, że nie ma miejsc w hotelach nigdzie w Reno. Zostawiliśmy więc wynajętego dzięki Hiobowi 14 stopowego Forda F350 na parkingu i ciemna nocą pojechaliśmy z nasza koleżanką poznaną na festiwalu do Kalifornii Portola...malutka mieścina w Kalifornii na 2000 mieszkańców jest przepiękna. Tych 2 dni w Portola nigdy nie zapomnę. Przepiękne góry, widokowa linia kolejowa którą jednak nie udało nam się przejechać z braku czasu...jeziora i ogólnie przepiękna okolica, spokój....
Chciałbym zaznaczyć jeden fakt. Burning Man powstał kilkanaście lat temu. Powstał ponieważ jeden załamany człowiek pojechał na pustynię i stworzył kukłę człowieka i ją spalił....Miało to symbolizować pozbycie się wspomnień z przeszłości...Z tego wydarzenia powstał cały festiwal i dla mnie osobiście była to taka bariera do przełamania. Jestem osobą która nie słyszy bo straciłem słuch kiedyś w trakcie operacji w szpitalu. Ale mimo wszystko postanowiłem realizować marzenia i tylko dzięki wytrwałości i ciężkiej pracy udało mi się BYĆ na Burning Manie
A teraz trochę fotek :
Wakacyjna skarbonka dała radę Wszystkie 5 i większość 2 złotówek ląduje w niej
Na bilety wystarczyło Koszulka mojej ulubionej ekipy NBA tez się zaplątała
A tak było pięknie ponad chmurami
Potem szczęśliwe lądowanie i spotkanie z przyjaciółmi na Williamsburgu w Nowym Jorku- akurat pięknie słońce zachodziło...
Spotkany po drodze Harley Davidson:
I niestety te dni zleciały za szybko i musieliśmy się pakować i lecieć do Las Vegas
Vegas jak to Vegas....szał i blask Tu akurat chwila cienia pod palmami
A to my wieczorem spacerujemy po Las Vegas
W końcu przyszła pora pożegnać Las Vegas i ruszyć do Reno przez Salt Lake City
Aż w końcu z przygodami dotarliśmy w samo serce pustyni do Black Rock City !
Nasz obóz nazywał się Da Dirty Hands- był to obóz osób niesłyszących. Wszyscy porozumiewali się na migi. A ja znam trochę polskiego migowego który jednak jest inny niż ASL amerykański migowy. Ale dla chcącego nic trudnego. Dogadywaliśmy się fantastycznie. Wieczorem niesamowite ilości ognia, świateł i laserów wyglądały wręcz kosmicznie...
To część naszego obozu i nasi przyjaciele. Ciężko było razem zebrać się do kupy czasami bo ciągle działy się ciekawe rzeczy w rożnych częściach głównego obozowiska
Nawet siłownia znalazła się dla spragnionych sportu
Musieliśmy jednak z pewnych przyczyn wyjechać nieco wcześniej z obozu. W związku z tym, że nie było miejsc hotelowych porzuciliśmy nasze auto na parkingu i ruszyliśmy nocą do Portola
Przepiękne miejsce Niby małe miasteczko ale było muzeum kolei (których tak na marginesie jestem fanem)
Potem powrót do Reno celem zdania auta i odespania się i wycieczka busem do San Francisco
A widoczki mieliśmy cudowne
Niestety siedziałem w środkowym rzędzie autobusu i obok spała jakaś dziewczyna. Nie chciałem wpadać na nią z aparatem wiec zdjęć zbyt wiele nie ma...San Francisco przywitało nas chłodem. I to dużym. Ale widoki i tak były niezapomniane
Nasz przyjaciel pokazał nam wiele fantastycznych miejsc. Ach te niesamowite uliczki w San Francisco...
Zwiedziliśmy spory kawałek San Francisco, Oakland
i nawet zajechaliśmy specjalnie do największej szkoły niesłyszących w Kalifornii
Odwiedziliśmy stadion Oakland Athletics i Oakland Raiders...aż w końcu przyszła pora na słynny most
W międzyczasie odwiedziliśmy jeszcze słynna fabrykę czekolady
Wprawdzie nie mam takiego oka ani szczęścia jak Hiob ale jakieś klasyki też mi się trafiły Jakiś stary ford
i jakiś stary Mercedes
i Chevrolet
załapał się też jakiś biały Harley
...
Aż w końcu nadszedł moment kiedy bylo trzeba sie pakować i wracać do domu
Podróż była fantastyczna. Warta wszystkiego. Poznaliśmy prze-fantastycznych ludzi.Nie da się opisać Teraz pozostaje ciężko pracować i zbierać na kolejne wyprawy
Z pozdrowieniami dla naszego gospodarza Hioba i jego Rodziny oraz użytkowników forum
Maciek & Aneta
Postanowiłem (za podpowiedzią naszego gospodarza Hioba), że założę temat i opiszę naszą tj. moja i mojej sympatii Anety wyprawę po Ameryce. Wszystko zaczęło się około 3 lat temu kiedy mój kolega napomknął mi o festiwalu Burning Man który odbywa się raz w roku w samym centrum pustyni w Nevadzie... poczytałem o tym i stwierdziłem, że chcę tam być !
Jednak było niesamowicie dużo przeszkód. Po pierwsze wiza. Wtedy jeszcze nie miałem, Aneta również. Ja zrobiłem rok wcześniej niż Aneta ale jakoś zabrakło mi odwagi aby tam się wybrać. Potem były problemy z finansami. Aż w końcu nadszedł ten rok Mimo, że konsekwentnie zbieram środki na realizacje całkiem innych marzeń stwierdziłem że raz się żyje i składam papiery na bilety na festiwal....Było to około pół roku przed data festiwalu.
Musiałem specjalnie maila zakładać bo nie ma możliwości z polskiego maila się zalogować w ich serwisie. Ale to i tak był początek. Potem wysyłanie papierów na specjalny typ biletów i oczekiwanie dosłownie miesiącami na odpowiedź i dopytywanie się o nie non stop. W końcu po prawie 6 miesiącach okazało się że dostaliśmy bilety. Była z tym masa nerwów bo bilety zapisały się w innej skrzynce niż odebrane i przeoczyłem je ogólnie...Ale kiedy do mnie dotarło, że jednak się udało... Gorączkowo zacząłem szukać jak można zaplanować nasza wyprawę. Bilety lotnicze w sezonie do tanich nie należą więc postanowiliśmy lecieć z przesiadkami. Warszawa-Amsterdam-Nowy Jork-Las Vegas-Reno-Black Rock City-Reno-San Francisco-Nowy Jork-Paryż-Warszawa......taki był plan
Ale tylko był :)A wyszło Warszawa-Amsterdam(20h wolnego i noc w lotniskowym hotelu)-Nowy Jork( z przeszkodami bo nie bardzo nas chcieli wpuścić do USA mimo, że mieliśmy bilety za grube pieniądze na resztę trasy)-Las Vegas(na szczęście bez przygód)-Salt Lake City-Reno-Black Rock City(10 dni na pustyni !!!)- Reno(brak hotelu)-Portola(2 przepiękne dni przy przepięknej pogodzie i ze wspaniałymi ludźmi)-San Francisco(odebrał nas kolega i pomógł ze wszystkim)-Dimond-Oakland(gdzie udało się odwiedzić Jack London Square:) )-San Francisco-Nowy Jork-Paryż(gdzie uciekł nam samolot do Polski)-Warszawa Tyle przygód że nie da się opisać...Po powrocie z Black Rock City czyli tak jakby miasta które powstaje na potrzeby festiwalu okazało się, że nie ma miejsc w hotelach nigdzie w Reno. Zostawiliśmy więc wynajętego dzięki Hiobowi 14 stopowego Forda F350 na parkingu i ciemna nocą pojechaliśmy z nasza koleżanką poznaną na festiwalu do Kalifornii Portola...malutka mieścina w Kalifornii na 2000 mieszkańców jest przepiękna. Tych 2 dni w Portola nigdy nie zapomnę. Przepiękne góry, widokowa linia kolejowa którą jednak nie udało nam się przejechać z braku czasu...jeziora i ogólnie przepiękna okolica, spokój....
Chciałbym zaznaczyć jeden fakt. Burning Man powstał kilkanaście lat temu. Powstał ponieważ jeden załamany człowiek pojechał na pustynię i stworzył kukłę człowieka i ją spalił....Miało to symbolizować pozbycie się wspomnień z przeszłości...Z tego wydarzenia powstał cały festiwal i dla mnie osobiście była to taka bariera do przełamania. Jestem osobą która nie słyszy bo straciłem słuch kiedyś w trakcie operacji w szpitalu. Ale mimo wszystko postanowiłem realizować marzenia i tylko dzięki wytrwałości i ciężkiej pracy udało mi się BYĆ na Burning Manie
A teraz trochę fotek :
Wakacyjna skarbonka dała radę Wszystkie 5 i większość 2 złotówek ląduje w niej
Na bilety wystarczyło Koszulka mojej ulubionej ekipy NBA tez się zaplątała
A tak było pięknie ponad chmurami
Potem szczęśliwe lądowanie i spotkanie z przyjaciółmi na Williamsburgu w Nowym Jorku- akurat pięknie słońce zachodziło...
Spotkany po drodze Harley Davidson:
I niestety te dni zleciały za szybko i musieliśmy się pakować i lecieć do Las Vegas
Vegas jak to Vegas....szał i blask Tu akurat chwila cienia pod palmami
A to my wieczorem spacerujemy po Las Vegas
W końcu przyszła pora pożegnać Las Vegas i ruszyć do Reno przez Salt Lake City
Aż w końcu z przygodami dotarliśmy w samo serce pustyni do Black Rock City !
Nasz obóz nazywał się Da Dirty Hands- był to obóz osób niesłyszących. Wszyscy porozumiewali się na migi. A ja znam trochę polskiego migowego który jednak jest inny niż ASL amerykański migowy. Ale dla chcącego nic trudnego. Dogadywaliśmy się fantastycznie. Wieczorem niesamowite ilości ognia, świateł i laserów wyglądały wręcz kosmicznie...
To część naszego obozu i nasi przyjaciele. Ciężko było razem zebrać się do kupy czasami bo ciągle działy się ciekawe rzeczy w rożnych częściach głównego obozowiska
Nawet siłownia znalazła się dla spragnionych sportu
Musieliśmy jednak z pewnych przyczyn wyjechać nieco wcześniej z obozu. W związku z tym, że nie było miejsc hotelowych porzuciliśmy nasze auto na parkingu i ruszyliśmy nocą do Portola
Przepiękne miejsce Niby małe miasteczko ale było muzeum kolei (których tak na marginesie jestem fanem)
Potem powrót do Reno celem zdania auta i odespania się i wycieczka busem do San Francisco
A widoczki mieliśmy cudowne
Niestety siedziałem w środkowym rzędzie autobusu i obok spała jakaś dziewczyna. Nie chciałem wpadać na nią z aparatem wiec zdjęć zbyt wiele nie ma...San Francisco przywitało nas chłodem. I to dużym. Ale widoki i tak były niezapomniane
Nasz przyjaciel pokazał nam wiele fantastycznych miejsc. Ach te niesamowite uliczki w San Francisco...
Zwiedziliśmy spory kawałek San Francisco, Oakland
i nawet zajechaliśmy specjalnie do największej szkoły niesłyszących w Kalifornii
Odwiedziliśmy stadion Oakland Athletics i Oakland Raiders...aż w końcu przyszła pora na słynny most
W międzyczasie odwiedziliśmy jeszcze słynna fabrykę czekolady
Wprawdzie nie mam takiego oka ani szczęścia jak Hiob ale jakieś klasyki też mi się trafiły Jakiś stary ford
i jakiś stary Mercedes
i Chevrolet
załapał się też jakiś biały Harley
...
Aż w końcu nadszedł moment kiedy bylo trzeba sie pakować i wracać do domu
Podróż była fantastyczna. Warta wszystkiego. Poznaliśmy prze-fantastycznych ludzi.Nie da się opisać Teraz pozostaje ciężko pracować i zbierać na kolejne wyprawy
Z pozdrowieniami dla naszego gospodarza Hioba i jego Rodziny oraz użytkowników forum
Maciek & Aneta
Ostatnio zmieniony 26-12-14, 16:35 przez herz, łącznie zmieniany 1 raz.
- hiob
- Administrator
- Posty: 11193
- Rejestracja: 24-10-07, 22:28
- Lokalizacja: Północna Karolina, USA
- Kontakt:
herz, dzięki za tę wspaniałą relację. Cieszę się, że się wszystko jakoś udało. Życie zawsze trochę koryguje nasze plany, ale widzę, że spotkało Was parę miłych niespodzianek, rekompensujących te drobne niepowodzenia.
Mam nadzieję, że to nie jest Twoje ostatnie spotkanie z Ameryką i pamiętaj, że zawsze jesteś mile widzianym gościem w naszym domu. Obiecuję, że już nie będziemy "latać" pojazdami, które powinny trzymać się twardo ziemi. :mrgreen:
Mam nadzieję, że to nie jest Twoje ostatnie spotkanie z Ameryką i pamiętaj, że zawsze jesteś mile widzianym gościem w naszym domu. Obiecuję, że już nie będziemy "latać" pojazdami, które powinny trzymać się twardo ziemi. :mrgreen:
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)
-
- Przyjaciel forum
- Posty: 1189
- Rejestracja: 09-03-10, 19:43
- Lokalizacja: Polska
Mibars, są. Tylko są tak jakoś osadzone, że bardzo długo trwa zanim się wyświetlą.
Ostatnio zmieniony 17-10-14, 08:14 przez skrzydlaty, łącznie zmieniany 1 raz.
- hiob
- Administrator
- Posty: 11193
- Rejestracja: 24-10-07, 22:28
- Lokalizacja: Północna Karolina, USA
- Kontakt:
Najlepiej, gdy się wkleja miniaturki. Ale teraz chyba już trzeba to zostawić jak jest. Program forum zresztą sam zmniejsza zdjęcia.herz pisze:Nie mógłby ktoś tego uporządkować? bo ja nie wiem jak to zrobić
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)