Kierowca zawodowy...?

Opisy i zdjęcia amerykańskich trucków i fotoreportaż z mojej podróży dookoła Stanów Zjednoczonych. Zapraszam, miejsca sporo. :-D
MRC
Przyjaciel forum
Posty: 396
Rejestracja: 10-02-14, 20:57
Lokalizacja: Śląsk&okolica

Kierowca zawodowy...?

Post autor: MRC » 11-10-15, 08:00

Witajcie.
Poniższy tekst będzie opisywał w obiektywny sposób (w moim wydaniu z nutką pesymizmu) byt kierowcy.

Kierowca - czy to jest zawód?
O tym czy to będzie dla Was zawód życiowy dowiecie się po pierwszych miesiącach pracy, zanim jednak się zawiedziecie to rozpatrzmy tą kwestie jako stanowisko pracy. Kim jest kierowca? Kierowcą może zostać każdy kto jest w odpowiednim wieku, nie ma przeciwwskazań zdrowotnych, posiada prawo jazdy kategorii B, zrobi kurs na kategorię C (ewentualnie D dla tych co wolą wozić ludzi niż towary), zda egzamin państwowy w WORD, pójdzie na kurs na przewóz rzeczy/osób, zda egzamin, wyrobi kartę kierowcy + ewentualnie zrobi kolejny kurs na naczepy/przyczepy czyli E, zda egzamin. Następnie można rozszerzyć swoje uprawnienia m.in. o HDSy, cysterny, ADRy robiąc odpowiednie kursy i zdając egzaminy.

Na powyższym przykładzie widać że nie jest to coś równoznacznego z odbyciem studiów czy zdobyciem zawodu np. murarza gdzie nauka trwa kilka lat. Tutaj wszystko (począwszy od kursu na C, a skończywszy na zdaniu egzaminu na E oraz wyrobieniu uprawnień na przewozy towarów, ADRy, cysterny etc) można zrobić w czasie krótszym niż pół roku. Czy jest to zatem zawód? Na to sami sobie już musicie odpowiedzieć. Dla mnie osoba z kategoriami C,D,E to człowiek posiadający większe uprawnienia do kierowania pojazdami względem tych osób co mają samą kategorię B. Porównał bym to do zrobienia kursu na tzw. wózki widłowe, gdzie sam kurs nie daje nam zawodu tylko niezbędną kwalifikację potrzebną do pracy na wielkopowierzchniowym magazynie.

Jeśli już posiądziecie uprawnienia do kierowania danymi typami pojazdów, uzyskacie odpowiednie wpisy do prawa jazdy i ew. wyrobicie sobie dodatkowe "plastiki" z wpisem ADR i Tank to nie pozostanie Wam nic innego jak zdobycie pojazdu/zestawu umożliwiającego realizowanie się za kółkiem. W tym momencie widać że np. murarz z atrybutami takimi jak: wiadro, kielnia etc ma łatwiej bo nawet jak go na jednej czy drugiej budowie nie zatrudnią to kupi sobie niezbędny sprzęt za swoje pieniądze i może zacząć pracować na własny rozrachunek.

Podsumowanie.
Tak jak kiedyś pokolenie Waszych ojców oczarował serial Daleko od szosy, tak samo dziś na Was działa live realizowany m.in. przez Hioba. To co prezentuje TV to tzw. propaganda, natomiast to co widzicie na internetowym live/yt to efekt długoletniej kariery youtubowych bohaterów i dorobienia się przez nich kółka u renomowanego pracodawcy albo zakupienia ciągnika siodłowego i jazdy u siebie samego. Mając na uwadze to wszystko o czym napisałem powyżej rekomendował bym Wam byście jednak zdobyli w życiu sensowny zawód (czasem lepszy bywa fach fryzjera, czy rzeźnika niż marketingowca lub osoby od resocjalizacji) zanim wyrobicie sobie te kilka uprawnień, które mogą (ale nie muszą) stać się dla Was pracą na całe życie (w najlepszym wypadku do czasu uzyskania emerytury, dla innych renty, a jeszcze dla innych po życia kres czy to za kółkiem czy na parkingu).

ABC pracy kierowcy.

Kierowcą na przekór nazwie nie jest osoba do której obowiązków należy wyłącznie kierowanie pojazdem. Kierowca to też osoba odpowiedzialna za zabezpieczenie ładunku, który nierzadko musi sobie najpierw sam załadować, a później go rozładować. Podczas prowadzenia pojazdu najważniejsza jest koncentracja na drodze i zachowaniu innych uczestników ruchu oraz na ... tachografie. Tutaj nieumiejętność liczenia i zlekceważenia czasów przeznaczonych na odpoczynek może nas drogo kosztować. Ze względu na powyższe dochodzi nam kolejna cecha kierowcy; bloger z matematyką w tle. Dlaczego bloger? - ponieważ świadomy kierowca prowadzi notatnik (kalendarz formatu A/B5) i wszystko notuje. Począwszy od tego o której godzinie zaczął się jego pierwszy dzień jazdy a skończywszy na tym o której zakończył dany dzień z wpisem ilości wykręconych godzin za kółkiem. Na podstawie tych danych można zaplanować zarówno o której jest nasz dzienny deadline w jeździe jak również kiedy skończy się 6 cykl i trzeba zjechać na odpoczynek tygodniowy. Dodatkową umiejętnością jaką powinien cechować się kierowca (zwłaszcza ten w transporcie międzynarodowym) jest przynajmniej podstawowa znajomość języka obcego (niemieckiego/angielskiego) umożliwiająca zrozumienie m.in. tego co mówi magazynier wyznaczający miejsca załadunku, czy dająca możliwość zadzwonienia do firmy i porozumienia się z drugą osobą w kwestii tego czy np. przyjęcia/wydania towaru są możliwe poza godzinami widniejącymi na dokumencie transportowym (np. CMR z zaznaczoną tam awizacją na konkretną godzinę). Oprócz tego kierowca powinien mieć w sobie jeszcze coś z detektywa i działać w imię zasady że lepiej zapobiegać niż... potem dochodzić swojego u policji, ubezpieczyli etc. ale o tym będzie w dalszej części (przy literce B jak bezpieczeństwo). Kierowca jeżdżący w międzynarodówce powinien też być dobrym logistykiem w kwestiach tankowania pojazdu (niekiedy pracodawca narzuca nań dzienne limity tankowania na karcie w wysokości np.max 150 litrów), zadbania o artykuły spożywcze (to nie samochód osobowy że podjedzie się w każdej chwili na parking marketu w celu dokonania zakupów) czy organizacji garderoby (w jednym podkoszulku i z jedną parą skarpetek Europy nie przejedziemy). Kim jeszcze może/musi być kierowca? - na pewno mechanikiem albo przynajmniej osobą mającą jako takie rozeznanie w tej materii by np. przy niskim stanie oleju nie zatrzeć danego podzespołu, a np. po zejściu powietrza z opony w porę zatrzymać pojazd nie doprowadzając do degradacji ogumienia etc.

Zatytułowałem tą część ABC pracy kierowcy, to niech przynajmniej padnie ta środkowa litera B tak by tytuł był adekwatny do treści.

B jak bezpieczeństwo.
Bezpieczeństwo to bardzo ogólne pojęcie. Poniższa wypowiedź będzie zawierała w sobie coś z pogranicza bezpieczeństwa drogowego, personalnego jak również kilka słów o zdrowiu. W dzisiejszych czasach kierowca dysponuje relatywnie bezpiecznym środkiem transportu który poddawany jest szeregowi przeróżnych testów zderzeniowych. To tyle z teorii. Kiedy jednak najczęściej dochodzi do wypadków z udziałem kierowców ciężarówek? Wtedy gdy przymknie im się oko. Mikro drzemka i pojazd wpada na naczepę jadącą przed nim, wypada z drogi przelatuje przez nasyp, zatrzymuje się na zabudowaniach czy na drzewie. W przypadku takiej konfrontacji kierowca ma nikłe szanse na wyjście cało z opresji. To co jest atutem ciężarówki w kontakcie blach z samochodem osobowym czyli masa i pozycja kierowcy w pojeździe w powyższych przypadkach działa wręcz na niekorzyść.
Jakie jeszcze niebezpieczeństwa czyhają na kierowcę?
Kalectwo będące np. następstwem załadunku. Podczas swoich wojaży spotkałem kierowcę który stracił palec wskazujący u prawej dłoni. Jak do tego doszło? Podczas załadunku towaru na naczepę magazynier poprosił go o to by zakładał haki po czym wjeżdżał widlakiem i unosił wszystko do góry. Przy kolejnych pakunkach kierowcy utkną palec między hakiem a rzeczami z załadunku, magazynier nie zauważywszy tego co się stało dojechał widłami powodując zmiażdżenie palca. Kierowca pojechał do szpitala gdzie mu usztywniono pokiereszowaną część ciała, po czym po przedstawieniu swojego położenia spedytorowi dowiedział się niczym z kabaretu u Smolenia (skecz o kołach) że ma jeszcze 9 sprawnych palców i że z tym jednym zabandażowanym w szynie może jechać. Dojazd kierowcy do Polski trwał 4 czy 5 dni kiedy to martwica zrobiła już swoje. Jedyne to co po części uratowało finanse tego kierowcy to to że podczas rozładunków i załadunków wciskał tzw. młoteczki na tacho i dzięki temu miał czarno na białym że wypadek zdarzył się podczas jego pracy a nie np. z głupiej ciekawości gdzie podczas odpoczynku poszedł oglądać co robią magazynierzy. Na kanwie powyższego rekomendował bym Wam by zawsze dbać o swoje zdrowie, które mamy tylko jedno. Jeśli gdzieś jest napisane że mają być buty robocze o wzmocnionych noskach to takie zakładajcie to samo w przypadku kamizelek, rękawic, okularów ochronnych i kasków (takie wyposażenie z zakresu BHP każdy kierowca powinien dostać od pracodawcy w chwili rozpoczęcia pracy). Dodatkowo też pamiętajcie o wciśnięciu rzeczonych młotków na tacho podczas osobistego angażowania się w załadunek czy też rozładunek pojazdu.
Kolejnym niebezpieczeństwem jakie czai się na kierowców są kradzieże.
Kierowca nieustannie jest narażony na zabór mienia czy to swojego czy przewożonego w przestrzeni ładunkowej. W kradzieżach paliw, ładunków, włamań do kabin ciężarówek specjalizują się zarówno zorganizowane gangi jak i teoretycznie przez nikogo niepodejrzewani "koledzy" zza kółka (najczęściej z 2 krajów europejskich ale przez wzgląd na tzw. poprawność nie wymienię ich). Najgorszym rodzajem zaboru mienia jest wpuszczanie gazu usypiającego przez złodziei do kabiny pojazdu poprzez otwory wentylacyjne. By zapobiec siłowemu otwarciu drzwi (rozwierceniu/ pokonaniu łamakiem zamka) można zakupić specjalną blokadę albo spiąć drzwi pasem transportowym ale na wpuszczony gaz i jego wpływ na nasze zdrowie nie mamy wpływu (no chyba że śpimy w masce gazowej). Bandyci specjalizujący się w tym procederze to nie anestezjolodzy i pewnie nie jednego już doprowadzili do stanu "zamknąć powieki i zasnąć na wieki".
Kolejnym niebezpieczeństwem jakie czyha na kierowcę jest kontakt z innymi ludźmi w tym również z kierowcami. Nie ma chyba nic gorszego niż kręcenie 45 godzinnej pauzy tygodniowej w towarzystwie niestroniących od używek (w tym też tych dostępnych legalnie wyłącznie m.in. w Holandii) kierowców. W najlepszym wypadku byle kłótnia jaka wybuchnie wśród takiej "elity" skończy się obiciem sobie mich, w nieco gorszym przypadku pójdzie nóż w ruch i serwis wulkanizacyjny i ekipa od klejenia plandek będzie miała co do roboty, ekstremalnie przypadki mogą kogoś kosztować zdrowie albo i życie. Specyficznych doznań może też dostarczyć konfrontacja z osobami poszukującymi darmowego środka transportu. Głównymi przedstawicielami tego nurtu są nielegalni imigranci, którzy podczas samego dostania się do przestrzeni ładunkowej już powodują szkody np. w konstrukcji pojazdu (pocięte plandeki, etc) oraz przewożonym ładunku (czasem wyrzucają część np. puste palety by zrobić miejsce dla siebie, lub w bezczelny sposób podjadają artykuły spożywcze przewożone na pace). Samodzielne próby wyrzucenia takich ludzi mogą zakończyć się widokiem ostrza noża skierowanego w nasza stronę. Z drugiej strony w chwili zatrzymania kierowcy przez stróżów porządku z taką obsadą na pokładzie nie pozostaje mu nic innego jak wyciągnąć rączki przed siebie w celu przyozdobienia ich dwoma bransoletkami połączonymi ze sobą gustownym łańcuszkiem.
Ostatnim z wymienionych prze zemnie niebezpieczeństw na które narażeni są kierowcy będzie kontakt z przyrodą. Kierowca nieustannie jest poddawany skokom temperatur od upałów sięgających wewnątrz kabiny grubo powyżej 40 stopni Celsiusza do skrajnie niskich temperatur. Na nasłonecznienie kabiny podczas odstawania 45 godzinnego odpoczynku tygodniowego nie mamy większego wpływu (ciężarówki nie można sobie od tak obracać w kierunku przeciwnym do świecącego na nas słońca) więc nie pozostaje nam nic innego jak korzystać ze słoneczka tylko z umiarem co to by się oparzeń nie dorobić. Jeśli już tak sobie stoimy na parkingu to pewnie nieopodal nas niebawem pojawią się owady latające z tymi żądlącymi włącznie. Zawczasu (o ile nigdy w dotychczasowym życiu nie użądliła Was pszczoła, osa etc) zróbcie sobie testy alergiczne co to by się nie okazało że takie ukąszenie czy też i użądlenie skończy się dla Was zgonem przy braku medykamentu w strzykawce. Kierowca ma jeszcze styczność z różnego rodzaju pyłami (nie tylko z drzew ale i tymi duszącymi szkodliwymi dla dróg oddechowych), spalinami niebezpiecznymi zwłaszcza podczas snu, gdy np. ogrzewanie postojowe okazuje się być niesprawne, albo gdy podtruwają go inni kierowcy którzy w nocy podjechali chłodniami w których agregaty pozbawione katalizatorów wywalają wprost w naszą stronę (np. przy wiejącym wietrze) kłęby czarnej sadzy. Kierowcę mogą jeszcze poparzyć: różnego rodzaju chemikalia które przewozi, rośliny w czasie gdy udał się na łono natury za tzw. potrzebą. W każdej chwili może go też pogryźć jakieś zwierze, a trafiając pod zły adres z towarem (np odkrywając przez przypadek miejsce zwane podziemiem przestępczym) może się okazać że to był jego ostatni kurs w życiu.

H jak higiena.
Częste mycie skraca życie. Niestety ta wypowiadana z uśmieszkiem na twarzy sentencja pamiętająca odległe czasy francuskich arystokratów nanoszących na swoje brudne i przepocone ciała wody toaletowe ma idealne przełożenie względem wielu kierowców zwłaszcza tych w transporcie międzynarodowym. Co zatem powoduje że kierowca obiera taki styl bycia i niczym kot unika kontaktu z wodą? Na to wszystko największy wpływ ma infrastruktura parkingowa. Chcieć nie zawsze znaczy móc, a poza tym człowiek planuje a coś mu w życiu krzyżuje te zamysły. Sporo ogólników tu wrzuciłem to teraz po woli wyjaśnię o co w tym wszystkim chodzi. Jak wszyscy wiemy by się umyć niezbędne jest mydło/żel pod prysznic, woda - ciepła woda i miejsce zwane prysznicem/łaźnią. Jadąc samochodem osobowym jesteśmy niezależni, niemalże pozbawieni ograniczeń tonażowych/wysokościowych, nikt nie wywiera na nas presji czasu (czytaj tachograf) i nawet przy ograniczonej ilości pryszniców w danej lokalizacji możemy przy odrobinie samozaparcia wziąć odświeżającą kąpiel. Zamieńmy się zatem miejscami i zza kółka osobówki wskoczmy do kabiny ciężarówki. To co zdeterminowany brudny i przepocony kierowca autka miejskiego mógł by załatwić na basenie, siłowni czy w jeszcze kilku innych lokalizacjach kierowca ciężarówki może zrobić na dobrze zaopatrzonej stacji paliw czy na wielkich komercyjnych parkingach zwanych czasem portami. No właśnie komercyjnych = płatnych, a wielu niemal w samym sercu ma wyrytą maksymę żeby zbierajać grosik do grosika...Skąpstwo będące częścią natury kierowcy to zła cecha ale jak się oszczędza i oszczędza zaciskając pasa to można kiedyś w życiu czegoś się dorobić (nie tylko chorób skórnych od brudu, wrzodów od jedzenia zimnych potraw, hemoroidów etc ale też np. domu, przyzwoitego auta etc). Jeśli nawet nie jesteście przedstawicielami nurtu centusiów i nie jest Wam szkoda tych 6 czy 10 € za dobowy postój na "wypasionym parkingu" + 3-5 € na prysznic to pozostaje jeszcze kwestia dotarcia do takich wciąż jeszcze niezbyt licznych na tranzytowej mapie miejsc. W tym momencie idealnie sprawdza się powiedzenie o tym że człowiek planuje... a roboty drogowe, wypadek, czy szczyt komunikacyjny to komplikuje. Nie mogąc dojechać do wcześniej upatrzonego parkingu z luksusami (jak w domu) pozostaje stanąć na placu wyposażonym w kosz i w najlepszym wypadku w WC. W takim przypadku czynności higieniczne kierowcy ograniczą się do umycia rąk, no chyba że mamy pełnię lata i na dworze słonko mocno grzeje. Wówczas to kierowcy ciężarówek (i busów) wystawiają całą masę butelek 5l po wodzie mineralnej i bukłaków 15l (z kranikiem) na działanie promieni słonecznych. W tak podgrzanej wodzie można się już w miarę przyjemnie wykąpać. Na marginesie wspomnę też że przy odrobinie szczęścia kierowcy może trafić się prysznic przy dużych magazynach z bogatym zapleczem socjalnym dla pracowników.
Kolejną kwestią związaną z higieną jest załatwianie potrzeb fizjologicznych. W przypadku parkingów ze stacją paliw taka przyjemność kosztuje zazwyczaj w granicach 50-70 centów więc większość kierowców woli obrać za cel okoliczne zarośla. Takie same praktyki mają miejsce gdy jest bezpłatna toaleta. Tutaj niestety daje o sobie znać przyzwyczajenie i złe nawyki. Takie postępowanie kierowców powoduje to że na parkingu w czasie upałów oraz w okresie gdy od dłuższego czasu nie występowały opady deszczu niemiłosiernie śmierdzi.
W tym miejscu dam Wam dobrą radę. Gdy sytuacja w trasie zmusi Was do tzw. nawilżenia koła to nie róbcie tego nigdy względem tylnej osi wyposażonej w bliźniaki, ponieważ wewnętrzna część felgi jest niczym bęben w pralce i będzie się to wszystko razem z Wami kręciło niekiedy przez setki kilometrów.

P jak pracodawca.
Najważniejszym elementem w tej całej układance jest trafienie do dobrego pracodawcy. Porządna firma transportowa da kierowcy nie tylko odpowiednie wynagrodzenie ale również relatywnie nowy sprzęt do jazdy, wyposaży w telefon (tak tak jest jeszcze całkiem sporo pracodawców którzy nakazują kierowcy korzystanie z własnego telefonu co w przypadku roamingu wiąże się z kilkuset złotowymi wydatkami w skali miesiąca) oraz zapewni odpowiednie szkolenia i będzie służyła odpowiednim wsparciem logistycznym. OK idealny przykład pracodawcy porównywalny ze składowanym w Sevres wzorcem kilograma macie już przedstawiony. Teraz coś o realiach. Kierowca dla większości firm jest tym samym co ciężarówka którą prowadzi czyli najzwyklejszym narzędziem pracy. Gdyby się dało to kierowca powinien kręcić kierownicą 24h/dobę i niekiedy tak się niestety dzieje. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ żądny pieniądza pracodawca wyposaża kierowcę w magiczny kamień (magnes), pendrive, czy też drugą kartę. Posiadając takie czasooszukiwacze kierowca może jeździć niekiedy nawet po 20 godzin na dobę. Może ale czy musi? W tym miejscu trzeba sobie zadać pytanie czy Was stać na zapłacenie ok. 10000 zł za takie praktyki? Dlaczego 10000 zł bo jest niemal pewnym że to co przyjdzie zapłacić pracodawcy i zarządcy w ramach kolejnych konsekwencji po zatrzymaniu kierowcy na takich praktykach (który już na miejscu dostał swoją pokutną transzę) zostanie mu odliczone od pensji na zasadzie głupi byłeś że się dałeś złapać. Należy pamiętać że polskie ITD pomimo braku stosowania w kontrolach drogowych skanerów diagnostycznych (w ten sposób ujawnia się w pewnych europejskich krajach błąd ABSu będący następstwem jazdy na pendrive czy magnesie) potrafi ukazać takie praktyki m.in. na podstawie sygnału wysyłanego przez ViaTolla + obrazu z kamer sąsiadujących na maszcie z odbiornikami sygnału z tego urządzenia. Dlatego też zanim podejmiecie jakiekolwiek próby oszukiwania sytemu czy to sami czy z polecenia szefa to przeanalizujcie sobie to ile może Was to finalnie kosztować i o nie same sprawy finansowe mi tu chodzi. W Polsce taryfikator jest taki a nie inny ale na zachodzie za takie praktyki w połączeniu np. ze spowodowaniem wypadku kara będzie x razy większa i może skończyć się na więzieniu, odebraniu uprawnień, zakazie wjazdu na terytorium danego państwa etc.

GPS+google maps. Połączenie tych dwóch rzeczy w nieodpowiednich rękach przysparza kierowcy stresu i ... mandatów. Dlaczego w nieodpowiednich rękach? Tak jak już na początku tego podrozdziału napisałem wzorowi pracodawcy się zdarzają ale zazwyczaj gdzieś daleko od nas. Realiami z jakimi spotyka się świeżak w tej branży jest firma rodzinna funkcjonująca na zasadzie: szef kiedyś tam prowadził jakiś biznes ale podpatrzył kogoś tam i teraz ma firmę transportową, spedytor to szwagier, brat albo kolega szefa. Nie miał chłop roboty to go przygarnęli na to stanowisko bo w mniemaniu szefa do przeglądania ofert na giełdzie matura, studia etc nie są mu potrzebne. Takie połączenie daje finalnie wybuchową mieszankę. Towarzystwo niemające styczności z truckerką w połączeniu z brakiem rozeznania w czasach pracy kierowcy może zakończyć karierę żółtodzioba szybciej niż ta się zaczęła. Jeśli umiesz liczyć to licz wyłącznie na siebie. To powinno być mottem przewodnim kierowcy zwłaszcza takiego, który się znalazł w takiej firmie. Dlaczego na początku wspomniałem o GPS i mapach internetowych od google? - ponieważ takie zestawienie daje wszechwiedzę spedycji. Wpisując w internetowy plener dróg miejsce rozpoczęcia (na podstawie pozycji GPS którą mają na bieżąco na ekranie monitora) i punkt podjęcia/dostarczenia towaru program wytycza im optymalną drogę... z tym że jest to trasa dla samochodów osobowych (nie uwzględniająca tonażu, wysokości, szerokości, długości etc) o czym oni nie wiedzą. Swoją pseudo wiedzą podzielą się z kierowcą w czasie rozliczenia (gdy odejmą mu od wypłaty wynagrodzenie za ileś setek km nadrobionych w ich mniemaniu przez niego) albo gdy odbije się 50 czy 80 km od ich "wzorca" to może wtedy zadzwonią z pretensjami. Możliwość podglądania pozycji pojazdu powoduje też czasem pressing na zasadzie stoisz już tam od 45 minut więc ruszaj bo nie mamy więcej czas. Spedytora wcale nie interesuje to że na tacho te 45 minut to w rzeczywistości 15 minut na młotkach, 10 min to jazda, a właściwa pauza trwa w rzeczywistości od 20 minut. Z racji tego że większość transportu opiera się na giełdzie ofert to w lichszych firmach, gdzie ludzie zza biurka nie władają językami obcymi wyłapuje się tzw. popłuczyny. Taka oferta wychwycona na zagranicznej giełdzie przez władającą obcymi językami osobę trafia na rynek krajowy, tutaj podkupi ją kolejna spedycja by po chwili sprzedać ją jeszcze komuś innemu. W taki sposób kierowca staje się Marsjaninem na magazynie po ówczesnym gonieniu do celu. Dlaczego tak się dzieje? To wszystko bierze się z dezinformacji i ucinania sobie czasów przez kolejnych oferentów. Z początkowego czasu przyjazdu widniejącego w pierwowzorze zlecenia transportowego względem tego co otrzymał kierowca potrafią odjąć 3-4 godziny i tak np. z rozładunku o 12 godzinie robi się 7-8 rano. Dodatkowo po przyjeździe na miejsce kierowca nie wie na jakiego przedsiębiorce ma się powołać bo okazuje się że jego spedycja nigdzie nie funkcjonuje a to co miało być odkupione od firmy X okazuje się być pierwotnym zleceniem wystawionym na firmie Y. W związku z takimi poszukiwaniami przez magazynierów tego dla kogo miał być towar kierowca traci czas za który nikt mu potem nie zapłaci.
Jeszcze jedną rzeczą o której może Wam nie wspomnieć niedouczony spedytor będą dni z zakazem jazdy pojazdów ciężarowych (święta, dni je poprzedzające, wakacyjne weekendy etc)

Podsumowując powyższe.
Z początkowego ABC wyszło nam finalne BHP niemniej jednak istotne w tej branży jak znajomość alfabetu. Tak jak znajomość alfabetu jest niezbędna dla dorosłego człowieka tak samo niezbędna jest dla kierowcy wiedza na temat rozporządzeń zawartych w ustawie o czasie pracy kierowcy. Bez przysporzenia i zrozumienia tej materii za namowami nieodpowiedzialnych pracodawców wpędzicie się w niezłe tarapaty...

Jeśli po przeczytaniu powyższej lektury Wasz zapał do podjęcia pracy jako kierowca w transporcie międzynarodowym na zestawie nie został ostudzony to nim zainwestujecie swój czas i pieniądze w zdobywanie odpowiednich uprawnień spróbujcie pojeździć przez pewien okres czasu na tzw. busie czyli dostawczaku z plandeką. Taka praca powinna dać Wam spory kapitał doświadczenia (oczywiście poza zakazami które dotyczą "większych" trudem parkowania zestawów na przepełnionych niemieckich parkingach, pracą z tachografem) i ukazać Wam po większej części to co czeka tych którzy wiążą swoją przyszłość wyłącznie z transportem.

WebTom
Przyjaciel forum
Posty: 34
Rejestracja: 14-02-12, 07:44
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: WebTom » 18-01-17, 23:12

Czy dobry wybrałem temat? Nie wiem, ale myślę, że tutaj pasuje.

Czas leci, technika idzie do przodu auta się zmieniają. Ostatnio masowo straszy się ludzi autonomicznymi pojazdami, także ciężarowymi. Jak myślicie, czy zawód kierowcy niebawem wyginie? Ile lat potrwa taka rewolucja? Czy warto wiązać z tą pracą jakieś plany?

Swoją drogą ta automatyzacja zaczyna być przerażająca. Coraz więcej zajęć wykonują za nas komputery. Bilet do autobusu kupuję w maszynie, po czym idę do sklepu z kasą bezobsługową, a niedługo wsiądę do samochodu, który sam mnie zawiezie, gdzie tylko będę chciał. Czy to jest dobry kierunek?

Abstrahując od tego wszyskiego chciałbym poznać wasze zdanie. Czy wsiedlibyście do autonomicznego samochodu, w którym nie ma już kierownicy, a jedynym waszym zadaniem byłoby podanie miejsca docelowego? Zaufalibyście w takim stopniu maszynie? Ja mam spore wątpliwości, aczkolwiek mogę być nieobiektywny, bo po prostu uwielbiam jeździć i nie chcę, żeby ktoś (coś) mi odbierał taką przyjemność. :D

ODPOWIEDZ