zuziapaw pisze:Pamiętam lata osiemdziesiąte.Tłumy w kościołach.Ludzie wtedy chodzili do kościołów nie tylko po to,by błagać Boga w swoich sprawach,czy o sprawiedliwość,o obalenie komuny,ale też szli czerpać siłę do walki,do przetrwania,do oporu.Ludzie w tamtych czasach nie tylko byli zmęczeni,ale i zastraszeni.
Pamiętam słowa śpiewanej w kościołach piosenki:"Ojczyzno ma,tyle razy we krwi skąpana,ach jak wielka dziś Twoja rana"itd
i jak ostatnia zwrotka pieśni "Boże coś Polskę" była zawsze śpiewana:Ojczyznę wolną racz na zwrócić Panie" i palce na znak zwycięstwa uniesione w górę.
Pamiętam Msze za Ojczyznę i pamiętam jak ludzie płakali(ja też,same łzy spływały po policzkach,a głos gdzieś zanikał w gardle).
To były takie czasy,kiedy część ludzi szła po wytyczne i po wiedzę na zebrania partyjne,czy plenarne,a druga część szła właśnie do kościołów.Tam szukali i znajdowali!!! pocieszenie,autorytety i prawdę.
Teraz mamy spokój i wolną Polskę.Kościoły opustoszały.
I kiedy ogarniam pamięcią tamte czasy,to żadną miarą nie mogę się doszukać niczego złego w tym,jeśli i teraz choć czasy inne,jakiś ksiądz "popolitykuje".
A ja widzę i nawet nie muszę specjalnie wyjaśniać dlaczego. Sama dałaś na to odpowiedź, pisząc "Kościoły opustoszały". Kościół nie jest po to, by politykować, a gdy głównie się tym zajmuje, to konsekwencje tego jakie są każdy widzi. Teraz nie ma już potrzeby iść do kościoła, by usłyszeć prawdę o politycznej rzeczywistości, a ponieważ kościół zaniedbał głoszenie Ewangelii, mamy puste kościoły. I wolną Polskę, która jest gorsza pod względem moralnym od zniewolonej Polski komunistycznej. A zatem jeszcze raz się okazało, że jak stawiamy sobie złe cele, to nawet. gdy je osiągamy, trafiamy w ślepy zaułek.
I nie oznacza to wcale, że nie powinniśmy walczyć o wolną Polskę. Wolność jest obiektywnie wspaniałą rzeczą i jest niezbędna czy to dla każdej indywidualnej osoby, czy też dla każdego narodu. Ale sama wolność nie jest największym dobrem. Lepiej być zniewolonym człowiekiem, czy narodem, ale mającym wolną, czystą duszę, duszę w stanie łaski uświęcającej, niż być wolnym fizycznie, ale zniewolonym przez kudłatego. Pismo Święte, Nowy Testament, pokazuje nam ojczyznę Jezusa, która jest okupowanym krajem. Święty Paweł pisze swe listy z celi więziennej. I co? I nic. Nie jest ważne skąd pisze, ale co nam chce przekazać. Nie buntuje się, wręcz przeciwnie: Z pokorą przyjmuje swój krzyż.
My tymczasem, jako naród, uzyskaliśmy wolność, opuściliśmy naszą celę w więzieniu zwanym Imperium Sowieckie i wpadliśmy w znacznie gorsze sidła. I wcale nie mówię tu o UE. Unia nie jest ani w części tak zła, jak był zły ZSRR. Ja mówię o grzechu. O tym, jak mało wie na temat nauczania Kościoła przeciętny obywatel Polski. Jaką tragedią i wręcz wstydem są statystyki, podające, że ponad 3/4 Polaków nie widzi nic złego w zapłodnieniu in vitro w kontekście małżeńskiego związku. Że pewnie co najmniej tyle samo sprzeciwia się nauczaniu Kościoła w sprawach antykoncepcji. Że Polska szybko dogoniła kraje o najniższym przyroście naturalnym i staje się jednym z narodów, któremu grozi fizyczne unicestwienie w ciągu kilku zaledwie pokoleń. I nie zrobi nam tego zewnętrzny wróg, ale zrobią nam to matki-Polki, które przestały po prostu rodzić dzieci. Może o tym trzeba by zrobić prawdziwe patriotyczne rekolekcje?
Ks.J.Popiełuszko żył akurat w tamtych okropnych czasach i dlatego właśnie,że był gorącym patriotą został zamordowany.
Nie był zresztą jedynym księdzem-patriotą.Sama uczestniczyłam z grupką osób w takich spotkaniach patriotycznych w czasie stanu wojennego,którym przewodniczył ksiądz.
Już o tym pisałem, że w tamtych czasach nie było innej możliwości głoszenia prawdy. A zatem taka działalność była w pewien sposób usprawiedliwiona. Dzisuaj jednak mamy całkowicie inną sytuację. Poza tym wydaje mi się, że jest nieuczciwością porównywać to, co mówił ksiądz Jerzy Popiełuszko z tym, co nam lansuje ksiądz Natanek.
Znam osobę,która twierdzi,że nie chodzi do kościoła dlatego,bo "czarni" politykują.Nonsens!
To nie jest nonsens, ale realne niebezpieczeństwo. Abstrahując już od samej logiki argumentu tej osoby trzeba uznać, że podobnie myślą wręcz miliony ludzi. Dlatego jest bardzo ważne, by Kościół nie kojarzył się z politykowaniem. Nie jest to bowiem Jego misja. Jego misją jest ewangelizacja, a jeżeli przez politykowanie zamyka sobie drogę dotarcia do osób o innych poglądach, to znaczy, że nie wypełnia swej misji. Pan Jezus dał młodemu Kościołowi bardzo konkretne polecenie: "Idźcie i nauczajcie wszystkie narody". Nauczajcie tego, co On nam przekazał. Wszystkie narody, nie dyskryminując żadnego i nie wywyższając jednego ponad inne. Chrześcijaństwo jest nauką międzynarodową i trzeba bardzo uważać, by jej nie wykorzystywać w nacjonalistyczny sposób.
W Polsce jest tak dużo księży,że nie ma konieczności skazywania się na słuchanie tego jednego.
Nie ma znaczenia ilu ich jest. Problem bowiem nie jest zależny od tego, ile ksiądz ma w swej parafii owieczek. Tym bardziej, że ksiądz Natanek nie ogranicza się do jednej parafii, ale jeździ po całej Polsce i używa także Internetu. Dlatego jest ważne, by pokazać niebezpieczeństwa związane z tym, co on robi.
zuziapaw pisze:
Wczoraj w TV przypomnieli Jego wypowiedź z któregoś pobytu w Polsce,o jakże patriotycznym wydźwięku:"Polacy kochają swoją Ojczyznę.Kochają aż do krwi"(cyt.z pamięci")
No właśnie. A pamięć zawodna. Szukam tego cytatu w necie, by zobaczyć jego kontekst i jakoś nie mogę znaleźć...
Uważam, że nie powinno się dyskryminować księży.Są takimi obywatelami naszej Ojczyzny jak my i tak samo jak my,a może jeszcze bardziej są uwrażliwieni na niesprawiedliwość,na kłamstwa z pełną premedytacją,czyli na świadome nabijanie w butelkę obywateli,na jawne okradanie nazywane bezkarną malwersacją i na wiele innych obrzydliwości,które dotykają nas szarutkich, bezsilnych.
Dał im(księżom)Pan Bóg rozum,to go używają i dobrze,że przekładają,powiem lepiej - zderzają naukę Jezusa z naszym tu obecnym życiem.
Oczywiście, że się ich nie powinno dyskryminować. Jak mają potrzebę głoszenia swych poglądów politycznych, niech piszą książki, blogi, artykuły do gazet, ale niech nie wykorzystują autorytetu Kościoła do ich głoszenia. Jest to bowiem nadużycie. Kościół nie bez przyczyny zabrania księżom brania udziału w aktywnym życiu politycznym. Ksiądz nie może być posłem, czy prezydentem. W ogóle, generalnie rzecz biorąc, nie wolno mu nawet być szeregowym członkiem żadnej partii politycznej. Regulują to przepisy Kodeksu Prawa Kanonicznego:
Kan. 287 -
§ 2. [Duchowni] Nie mogą brać czynnego udziału w partiach politycznych ani w kierowaniu związkami zawodowymi, chyba że - zdaniem kompetentnej władzy kościelnej - będzie wymagała tego obrona praw Kościoła lub rozwój dobra wspólnego.
Nasi politycy to też w większości katolicy i może właśnie oni potrzebują opinii o swojej pracy nie po świecku,a po chrześcijańsku....
I naprawdę myślisz, że ich przekona polityczna działalność Radia Maryja, czy też "rekolekcje" księdza Natanka? Ja będę się upierał, że jednak jedyna droga to nauczenie tych nominalnych katolików czego rzeczywiście naucza Kościół. I dlaczego tego naucza. Ale i ta wiedza bez samego nawrócenia nic nie da, bo ją po prostu odrzucą. A zatem trzeba ich także przekonać, że nie można uważać się za katolika, za chrześcijanina, jeżeli się nie pokocha całym sercem Kościoła i wszystkiego, czego Kościół naucza.
Reasumując(uwaga:idę na kompromis) faktycznie byłoby najlepiej,gdyby nam wystarczała sama ewangelizacja.Ewangelizacja i nic więcej.Wnioski z nauki Jezusa powinniśmy wyciągać i wdrażać w życie sami.
Ponieważ jednak(teraz chcę coś utargować)wielu z nas jest ślepych,głuchych,bezmyślnych,nieroztropnych,więc potrzebujemy wyraźnych wskazówek,prowadzenia za rączkę.Wyraźnego co jest dobre,a co złe.
No widzę, że tu chcesz dogodzić każdemu, :mrgreen: ale chyba sama wiedziałaś od początku, że ja na taki kompromis nie pójdę.
Dlaczego? Dlatego, że wiem, że sama ewangelizacja wystarcza, pod warunkiem wszakże, że jest skuteczna. I nauka Jezusa bardzo jednoznacznie nam mówi, co jest dobre, a co złe. Natomiast prowadzenie za rączkę poprzez pola minowe polityki nigdy nam nie dadzą takiej odpowiedzi, bo tutaj co jest dobre dla jednego nie jest za dobre dla drugiej osoby. W przeciwieństwie bowiem do nauki Jezusa, gdzie mamy do czynienia z prawdziwą, obiektywną Prawdą, w polityce często są albo same półprawdy, albo prawdy subiektywne, zależne od punktu widzenia polityka, czy wyborcy.
Zbyszek Michał pisze:
Po drugie - Kubo twierdząc że trzeba rozdzielić politykę i Kościół zaprzeczasz Biblii - zobacz Księgę Ozeasza i czym się zajmował ten prorok (polecam też CD ks. Chrostowskiego poświęcone tej księdze).
Nie wiem, czego naucza ksiądz Chrostowski, ale Księga Ozeasza należy do moich ulubionych i podawanie jej jako przykładu patriotyzmu podobnego do tego, czego naucza ksiądz Natanek jest po prostu nieporozumieniem. Tam w ogóle nie ma niczego w tym stylu. Jest za to wiele o potrzebie dochowania wierności Bogu Jahwe.
Prorok Ozeasz musiał ożenić się z prostytutką by zilustrować swym rodakom, jaki jest Bóg. On, prorok był jak Bóg, wierny zawsze swej żonie, przyjmujący ją ponownie nawet, gdy ona ponownie grzeszyła, a Izrael jest jak ona, odwracający się ciągle od Boga, jak ona od swego męża. I jeszcze jedna, istotna uwaga. Słowa "Izrael" i "Juda" nie są tam synonimami. Bóg wybaczył Judzie (od którego imienia przyjęła się nazwa "Żydzi", ale to jest tylko jedno pokolenie spośród dwunastu. Izrael to 10 pokoleń, które po okresie rządów Dawida i Salomona odłączyły się od Judy i małego plemienia Benjamina i utworzyły oddzielne państwo. W czasach Jezusa pozostałości po nich to tak znienawidzeni przez Żydów Samarytanie.
Dla mnie dużo bardziej "patriotycznym" przykładem proroka jest Jonasz. Bóg go posyła do Niniwy, stolicy Asyrii, odwiecznego wroga Izraela. Co zatem robi ten izraelski patriota? Robi w tył zwrot i udaje się dokładnie w przeciwnym kierunku. Jaki bowiem miałby interes w tym, by nawracać Niniwę, skoro jako prorok zapewne wiedział, że Bóg ją wkrótce wykorzysta do ukarania Izraela? A jednak, może nie do końca dobrowolnie, poddał się woli Pana, bo wiedział, że to, co nam nakazuje Bóg jest ważniejsze od najgorętszego nawet patriotyzmu. Wiedział także, że za grzechy należy się kara i na nic się nie zdadzą polityczne rozwiązania, czy unicestwiania wrogów ojczyzny, gdy nie nastąpi nawrócenie ludzi. A gdy to nawrócenie nie nastąpi, to czasem jedynym wyjściem jest unicestwienie takiego narodu.
Biblia jest pełna przykładów narodów, które wyginęły na rozkaz Boga. Narodów, które były tak zdeprawowane, że jedyną możliwością było ich unicestwienie. Czasem bowiem zło tylko w taki sposób można zlikwidować. Dlatego prawdziwy patriotyzm musi polegać na ewangelizacji. To nie UE jest naszym wrogiem, ale kudłaty. Nasze grzechy są zagrożeniem, nie politycy. I nie powinniśmy prowadzić rekolekcji patriotycznych, ale powinniśmy robić rekolekcje ewangelizujące. Zwłaszcza, gdy jesteśmy patriotami. Bo nam przede wszystkim jest potrzebne boże błogosławieństwo, a nie polityka. A Bóg nam będzie błogosławił, jak będziemy robić to, co On nam nakazuje. Nie wystarczy mówić "Panie, Panie", gdy zapominamy o wypełnianiu woli Ojca.