Moje spotkania z ...

Tutaj są wszystkie tematy, które nigdzie nie pasują. Jednak ciągle proszę nie zaczynać wątków w żaden sposób nie związanych z generalnymi założeniami tego forum.
Awatar użytkownika
TruckerKam
Przyjaciel forum
Posty: 12
Rejestracja: 06-04-15, 18:52
Lokalizacja: WROCŁAW

Moje spotkania z ...

Post autor: TruckerKam » 13-04-15, 00:40

Jako ministrant a później lektor z dwudziestotrzyletnim stażem, nie odczuwałem żadnego strachu będąc w swoim kościele np. o godź 1.30 Bardzo często wykonywałem tam różne prace które czasami przeciągały się do późnej nocy. Wcześniej nie miałem takich przeżyć które tu opisuje. Właśnie po tym doświadczeniu, nastąpiła jakby seria takich bliskich spotkań.
Pierwsze dni listopada roku 19.... . Miałem siedemnaście lat.
Pamiętam dzień,a właściwie wieczór tego dnia. Był to piątek między drugim ,a czwartym listopada.Pamiętam te dni ponieważ był to początek listopada,a po drugie dlatego, że w piątki jeździłem rowerem na przystanek MPK. Około dziewiętnastej wracała moja mama z pracy i przeważnie w piątki miała jakieś torby z zakupami. Ponieważ tym razem nie przyjechała tym autobusem,postanowiłem pojechać do domu,i za ok dwadzieścia minut przyjechać ponownie.
Tego wieczoru była idealna pogoda.Pomimo wieczoru było bardzo czyste powietrze,było wręcz idealnie.
Przystanek autobusowy usytuowany był około pięćdziesięciu metrów, od drogi w którą musiałem skręcić w prawo aby dojechać do domu.
Dojechałem do tego skrzyżowania i na chwilę przystanąłem aby dopiąć kurtkę.W chwili gdy miałem ruszyć dalej,zobaczyłem po swojej prawej strony dwie białe postacie.W tamtych latach były tam same ogrody i nieużytki.
Postacie szły bardzo szybko,z lekka zdziwiłem się w jaki sposób idą takim równym krokiem,było tam dużo chwastów.
Bardzo mnie te postacie zaciekawiły,o tej porze przez ogrody i nieużytki idą jakieś dzieci. W pewnej chwili pomyślałem : Czekajcie cwaniaczki,zaraz i tak przejdziecie koło mnie. Przed nimi był ogromy rów melioracyjny.Korony tego rowu oddalone są od siebie tak lekko licząc,dobre cztery metry.Głębokość liczona od koron wałów do lustra wody, jest tam dobre trzy metry.
Gdy postacie doszły do tego rowu,...... spokojnie tym samym tempem ,bez żadnych ugięć przeszły nad tym rowem.Nie było we mnie ani grama strachu,byłem tym widokiem zafascynowany.Między tym rowem a jezdnią jest mała łączka która jest poniżej jezdni o około plus minus,80 cm.
Tu sytuacja się powtórzyła,postacie bez wchodzenia na skarpę jezdni, posuwistym krokiem weszły na jezdnię.
Między nami nie było większej odległości jak jakieś dwadzieścia metrów,dlatego bardzo dobrze wszystko widziałem. Teraz mogę powiedzieć,że to co widziałem, było wspaniałym i pięknym widokiem.Powtórzę raz jeszcze,byłem zafascynowany tym widokiem. Dopiero teraz gdy te postacie były przede mną ,mogłem wszystko dokładnie zobaczyć. Ubrane były w białe długie do ziemi powłóczyste szaty z kapturami,podobne do tych,jakie mają ministranci w kościołach.I tu jeszcze jedna ważna informacja.Kaptury były założone na głowy,ale w miejscu twarzy nie było niczego,była noc.Zero, żadnej twarzy pustka.Tak jak wszędzie był wieczór,tak w miejscu twarzy tych postaci był wieczór ,ciemność. Widziałem bardzo dokładnie jak stawiały kroki,ale to nie były typowe kroki jakie stawimy idąc.Były to posuwiste kroki,widziałem wyraźnie ruchy nóg w tył i w przód, tak jak się normalnie chodzi.Postacie niby szły,ale w rzeczywistości sunęły nad ziemią i jezdnią.
Nie wiem dlaczego,ale w tych postaciach widziałem dwóch chłopców w wieku tak gdzieś powiedzmy dwunastu lat.Takiej mniej więcej były wysokości.Być może skojarzyłem te postacie że są to chłopcy po ich charakterystycznym sposobie chodzenia.Dziewczynki z reguły mają zupełnie inny chód.Istotne jeszcze jest to,że kaptury tych chłopców,tych postaci, były leciutko skierowane do dołu,natomiast całe sylwetki były wyprostowane niczym struny.Postacie idąc,cały czas patrzyły przed siebie,nie zwracały uwagi co się dzieje z prawej i lewej ich strony,jak w hipnozie.Gdy były na jezdni,bardzo dokładnie wszystko widziałem,ich kroki, i to, że właśnie szły jak zaprogramowane roboty.
Najciekawsze jest to,że ja bardzo chciałem dojechać w to miejsce gdzie miały przechodzić jezdnię.Niestety nie byłem w stanie ruszyć się z miejsca,i później uświadomiłem sobie to,że być może ktoś lub coś, celowo zatrzymało mnie w tym miejscu abym poprawił sobie kurtkę. Nie miałem w sobie strachu,przeciwnie, bardzo chciałem podjechać do tych postaci,ale było tak jak opisałem wyżej.
Gdy przeszły na druga stronę jezdni,mogłem się ruszyć z miejsca,i natychmiast podjechałem w miejsce w którym przeszły jezdnię. Dzieliło nas ok dwudziestu metrów.Zanim dojechałem w to miejsce,postacie były oddalone od jezdni,jakieś sto metrów.Jadąc rowerem nie całe dwadzieścia metrów,jest się w tym miejscu po pięciu sekundach,lub szybciej.postacie bardzo przyspieszyły.Patrząc za nimi widziałem jak bardzo szybko się oddalały,po chwili rozmyły się w oddali,i już ich nie widziałem.
Jak już pisałem ,dla mnie było to coś wspaniałego,nieprawdopodobne doświadczenie.Bardzo chętnie przeżyłbym to po raz drugi.
Teraz napiszę dlaczego kojarzyłem z chłopcami te postacie i dlaczego szły z tego kierunku,i dlaczego akurat poszły tam gdzie ich widziałem.
200m.od tego rowu nad którym przeszły postacie, w czasie wojny został zbombardowany dom.To jest tylko moja wersja,ale dom autentycznie był zbombardowany. Podejrzewam że w czasie nalotu w tym domu była niemiecka rodzina,właśnie z takimi chłopcami których dusze widziałem. Być może te dzieci zostały same i nie wiedziały co zrobić gdy rozpoczął się nalot,lub rodzina nie zdołała się ewakuować i wszyscy zginęli.Jako dzieciaki chodziliśmy po tym gruzowisku.Była tam sterta gruzu,nie dało się nic odkopać,dom był doszczętnie rozwalony,nie było kawałka całego muru.
Stąd jest ta moja wersja,dlaczego te dzieci przechodziły w tym miejscu.A dokąd szły ? Szły w kierunku cmentarza który od opisywanego miejsca jest oddalony o około jednego kilometra,i po tej stronie po której szły te dusze. A dlaczego szły na cmentarz ? Pewnie dla tego,że tam byli pochowani ich rodzice lub rodzeństwo.A że było to tuż po wszystkich świętych,i dniu zadusznym,szły dusze spotkać się z duszami swoich krewnych.

Jest to jedno z moich doświadczeń kontaktów z istotami pozaziemskimi.Innego wytłumaczenia nie da się tu zastosować. Jak już wyżej wspominałem,bardzo chętnie przeżyłbym to po raz drugi.

P.S.
Kiedyś gdy na osiedlu mieszkali jeszcze ci najstarsi mieszkańcy,czasami wspominali o tamtym domu.Najprawdopodobniej w czasie bombardowania w tym domu zostali dwaj chłopcy, reszta rodziny była gdzieś po za domem.Takie były przekazy tych najstarszych mieszkańców,a jak było, to tylko sam Pan Bóg wie.
Ostatnio zmieniony 13-04-15, 00:43 przez TruckerKam, łącznie zmieniany 1 raz.
Na miły Bóg.
Życie nie tylko po to jest, by brać.
Życie nie po to, by bezczynnie trwać.
I aby żyć, siebie samego trzeba dać.

ODPOWIEDZ