Drażliwy temat - szkoła

Tutaj są wszystkie tematy, które nigdzie nie pasują. Jednak ciągle proszę nie zaczynać wątków w żaden sposób nie związanych z generalnymi założeniami tego forum.
Mondfa

Drażliwy temat - szkoła

Post autor: Mondfa » 31-01-16, 22:28

Chciałabym Was wszystkich - tych uczących się jeszcze, mających dzieci uczęszczających do szkół czy przedszkoli i tych, którzy do szkoły kiedyś chodzili ;) jak ją oceniają - jakie mają wspomnienia - te dobre i te złe?
Jak wspominacie wychowawców?
Czy zapamiętaliście szczególnie jakiegoś nauczyciela? I jeśli tak to dlaczego?
Czy obecny system edukacji jest według Was dobrze skonstruowany?
Jak dużo pamiętacie ze szkoły?
Czy pomogła Wam w dorosłym życiu?
Czy pomaga Wam przełamywać jakieś trudności w nawiązywaniu kontaktów, czy może przeciwnie?
Chodzi mi o luźną dyskusję :)

Piszę pracę na temat funkcjonowania polskiej szkoły i każda swobodna refleksja jest dla mnie na wagę złota :) Będę Wam bardzo wdzięczna za te informacje i może uda się jakoś ciekawie porozmawiać, czy powspominać.

:dowidzenia:

¼+½+5¾+3²+√16= ?

Żartuję :D nie, trzeba rozwiązywać zadania :)


Można tu korepetycji z matmy udzielać :D jak ktoś potrzebuje to ja chętnie pomogę :mrgreen:

Awatar użytkownika
Syriusz
Przyjaciel forum
Posty: 14
Rejestracja: 04-02-15, 15:13
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Syriusz » 01-02-16, 01:44

Ja uważam, że w szkole było nam dane poznać dużo ciekawych osób, co zapewne pozytywnie wpłynęło na nasze życie.

Czy wiedza, którą wpajano mi na lekcjach jakoś szczególnie pomaga w życiu? Hmm...Biorąc pod uwagę ile tego było codziennie przez 5 dni w tygodniu, po kilka godzin, to raczej wątpię abym pamiętał chociaż połowę tego wszystkiego. Więc raczej najważniejsze czego się nauczyliśmy, to pisanie, czytanie, poprawne mówienie i liczenie. Reszta raczej mało się przyda.

Wychowawczynie z podstawówki i gimnazjum były w porządku, myślę, że starały się wywiązywać ze swoich obowiązków jak najlepiej - było dużo wycieczek i tak dalej. Nie można tego samego powiedzieć o wychowawcy ze średniej szkoły, który... w skrócie - był leniem, nic mu się nie chciało.

Nauczycieli tak naprawdę pamiętam wszystkich, bo z każdym działo się coś ciekawego bądź godnego uwagi, chociaż przytoczę dwa - najciekawsze? - przypadki.
Pierwszy to ksiądz z gimnazjum, dopiero zaczął pracę po seminarium i zupełnie sobie nie radził z rozdarciuchami. Czasami było mi go szkoda, więc wtedy słuchałem jako jeden z niewielu :lol:
Druga ciekawa sprawa, to młoda nauczycielka od angielskiego, która od tak sobie pewnego razu powiedziała mi, że "gdybyś był kilka lat starszy, to bym cię zaprosiła na kawę". Według mnie zabawna sytuacja.

Na koniec temat aktualnego systemu, który według mnie, nie spełnia swojej roli należycie.
Po pierwsze, to forma testów i sprawdzianów zupełnie zabija wyobraźnię i kreatywność, a wymaga nauki "pod klucz".
Drugą sprawą jest fakt, że mamy teraz pełno magistrów i osób dobrze wykształconych które i tak nie znajdują pracy w swoich "dobrych zawodach". Należałoby przywrócić do życia zawodówki/technika tak jak w dawnej formie.



Oj, miała być luźna dyskusja, a ja odpowiedziałem na konkretnie zadane pytania. No cóż, nic straconego.
Cały czas możemy dyskutować! :)

Władysław
Przyjaciel forum
Posty: 208
Rejestracja: 04-04-14, 14:21
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Władysław » 01-02-16, 12:27

¼+½+5¾+3²+√16=¾+5¾+9+4=6½+9+4=19½
Dobrze pani profesor? ;-)

Jestem z rocznika 1986 więc czasy szkolne już trochę dawno były, ale najbardziej w pamięć mi zapadła "szkoła życia" jaką miałem w gimnazjum a w największym stopniu w liceum.

Mój rocznik był rocznikiem eksperymentalnym. Na nas testowano poroniony pomysł gimnazjów i potem wszelkich kolejnych zmian.

Byłem grzecznym i praworządnym chłopcem słuchającym rodziców i nauczycieli. Unikałem przemocy i innych niebezpiecznych sytuacji. W podstawówce było miło i bez większych problemów. Sytuacja zmieniła się później... na gorsze.

Porównuje czas spędzony w gimnazjum i liceum do odsiadki w więzieniu. Na zajęciach nie było problemu, ale przerwy, czas przed lekcjami i bezpośrednio po nich uczył jednego - walcz albo zdychaj. Dla mnie to był szok.

Ze spokojnej podstawówki przeszedłem do gimnazjum - normalnego i przeciętnego - a tam palenie papierosów, marihuany, chlanie wódy do zaliczenia zgonu, czy uprawianie seksu było czymś "normalnym". Mało tego, te wszystkie rzeczy stanowiły o pozycji człowieka w szkolnym społeczeństwie. Oprócz tego były przestępstwa, wymuszenia, kradzieże, pobicia, chodzenie z nożem do szkoły, przychodzenie do szkoły pod wpływem narkotyków albo alkoholu. Wielu osobom które znałem z podstawówki odbiło i zaczęli się zachowywać w sposób dla mnie nie zrozumiały.

Ja po prostu wolałem być poza "towarzystwem" i stawiać co najwyżej bierny opór wobec agresorów. Zwłaszcza, że często nie miałem szans w konfrontacji z naćpanym "wodzem" i jego trzema kolegami. Bo w mniejszych grupach bali się zaczynać. Trzy lata gimnazjum było ciężkie, ale było niczym przy liceum.

Liceum miało być normalne, bo takie było wcześniej. Niestety mój rocznik spowodował wzrost patologii w szkole o 1000%. Z podwarszawskich miejscowości przyjechała młodzież jeszcze gorsza niż ta z którą miałem kontakt w gimnazjum. Wtedy doszły jeszcze normalne przestępstwa, przesadne zainteresowaniem kulturą więzienną, no i podstawa czyli sterydy i inne specyfiki na porost mięśni. W społeczności szkolnej szybko nastał prosty podział:
- ofiara
- neutral
- elita (agresorzy)
Agresja czasem była kierowana przeciw nauczycielom. To w liceum nauczyłem się otwarcie stawiać i nie bać się konfrontacji nawet z kimś z wielkimi mięśniami. Codziennie musiałem walczyć by pozostać "neutralem". Moje środowisko szkolne było środowiskiem "dresów" i "pseudokibiców". Przeżycie tam trzech lat pozwoliło mi poznać to środowisko i zachowania jego przedstawicieli.

Liceum skończyłem jako inny człowiek. Dużo bardziej odważny i ostrożny. Bardziej nastawiony na obronę słabszych, co szybko zacząłem realizować w szkole policealnej.

Co do moich "kolegów" z gimnazjum i liceum to z tego co wiem:
- 2-3 zaćpało się
- 2 siedziało w poprawczaku
- 3-4 miało wyroki (zawiasy lub krótka odsiadka)
- jeden z największych "koksów" z liceum w ciągu dwóch lata stał się strachliwym chudzielcem prowadzącym sklepik rodziców. Widocznie kasa na sterydy się skończyła.
- kilka osób regularnie paliło marihuanę i teraz mają ser zamiast mózgu.
Łowca trolli internetowych, biczownik gimbo-ateistów, pogromca głupoty w internecie.

Mondfa

Post autor: Mondfa » 01-02-16, 13:27

Bardzo Wam dziękuję za te cenne informacje! Syriusz w pełni się z Tobą zgadzam co do systemu testów i nauki do nich. Wyobrażam sobie tego młodego księdza :) całe szczęście, że była choć jedna osoba, która słuchała, bo być może dzięki temu się nie poddał :)

Władysławie, ja jestem z rocznika 83, który z kolei był przejściowym i eksperymentalnym rocznikiem co do matury - mieliśmy jeszcze wybór - nowa/stara. Ja wybrałam starą, bo wtedy już coś mi "śmierdziało" brzydko się wyrażając. Bardzo Ci dziękuję za te uwagi co do sytuacji w gimnazjum. Ja z kolei teraz obserwuje, że młodzież przechodząc do gimnazjum czuje się już "dorosła". Kiedyś to były czasy liceum - końcowe klasy... Dziś już 1 klasa gimnazjum jest w pełni "dorosła", a przynajmniej tak im się wydaje... Ciekawe skąd się bierze ten fenomen, ale sytuacja mnie przeraża, bo miałam okazję ostatnio spędzić trochę czasu w szkole i jak obserwowałam co się tam dzieje, to nijak nie mogłam tego porównać do najgorszych sytuacji z czasów mojej szkoły... A tam takie patologiczne sytuacje na porządku dziennym były. Nauczyciele nie reagowali.

Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję, to na prawdę bardzo cenne dla mnie informacje!

Brawo za wynik :)

MRC
Przyjaciel forum
Posty: 396
Rejestracja: 10-02-14, 20:57
Lokalizacja: Śląsk&okolica

Re: Drażliwy temat - szkoła

Post autor: MRC » 01-02-16, 19:13

Mondfa pisze: ... ciach
Jak wspominacie wychowawców?
Różnie, generalnie dobrze ich pamiętam
Czy zapamiętaliście szczególnie jakiegoś nauczyciela? I jeśli tak to dlaczego?
zapamiętałem kilku nauczycieli ale najbardziej nie tych którzy mnie gnębili w podstawówce (8 letni program) a tych z LO
Czy obecny system edukacji jest według Was dobrze skonstruowany?
źle
Jak dużo pamiętacie ze szkoły?
zależy o czym mówimy; jakieś fragmenty recytatorskie wryły się w głowę to samo piosenki z muzyki i jakieś zasady matematyczne (typu działania z nawiasami etc) Z innych przedmiotów chemia poszła z dymem a fizyka dostała takiego pędu że nawet jej nie widać, z historii prowadzonej na zasadzie wykuwania też niewiele się ostało poza 1410 1939 i 1918
Czy pomogła Wam w dorosłym życiu?
największe dydaktyczne odniesienie w dorosłym życiu stanowią dla mnie na chwilę obecną studia, gdzie nauczyciel nie ma tak jak w podstawówce czy LO mixu ludzi, tylko "ukierunkowanych" odbiorców względem których może zagadać górnolotnym językiem
Czy pomaga Wam przełamywać jakieś trudności w nawiązywaniu kontaktów, czy może przeciwnie?
z czasów LO po dzień dzisiejszy mam bdb kontakt z jednym z nauczycieli do którego od czasu do czasu wpadam do domu, wypijemy piwko, nasze rodziny się znają, składamy sobie życzenia etc
Chodzi mi o luźną dyskusję :)



¼+½+5¾+3²+√16= 6+9+4+0,5=19,5

Żartuję :D nie, trzeba rozwiązywać zadania :)
:mrgreen:

Mondfa

Post autor: Mondfa » 01-02-16, 20:04

Marcin jaki tryb i rodzaj studiów masz na myśli? Ja studiuję niestacjonarnie i jakoś nie dostrzegam tam ukierunkowanych osób :) one owszem, są ukierunkowane, ale na uzyskanie dyplomu i "czego on ode mnie chce" i "pan da 3 za pochodzenie" :)

Bardzo Ci dziękuję  za te wspomnienia. Masz :pig: w prezencie :) To często się potwierdza, że właśnie fizyka, chemia i biologia najszybciej chyba uciekają z głowy, ale to chyba dlatego, że te przedmioty są w szkole na tzw. "zakucie" ZZZ- zakuj, zdaj, zapomnij...

Zachęcam pozostałe osoby do podzielenia się :)

MRC
Przyjaciel forum
Posty: 396
Rejestracja: 10-02-14, 20:57
Lokalizacja: Śląsk&okolica

Post autor: MRC » 01-02-16, 21:12

Mondfa pisze:Marcin jaki tryb i rodzaj studiów masz na myśli? Ja studiuję niestacjonarnie i jakoś nie dostrzegam tam ukierunkowanych osób :) one owszem, są ukierunkowane, ale na uzyskanie dyplomu i "czego on ode mnie chce" i "pan da 3 za pochodzenie" :)

politechnika studia dzienne

Bardzo Ci dziękuję  za te wspomnienia. Masz :pig: w prezencie :) To często się potwierdza, że właśnie fizyka, chemia i biologia najszybciej chyba uciekają z głowy, ale to chyba dlatego, że te przedmioty są w szkole na tzw. "zakucie" ZZZ- zakuj, zdaj, zapomnij...

z biologi jakieś fotosyntezy tylko pamiętam, cała reszta poszła w zapomnienie. Z innych przedmiotów jeszcze WOS był OK, PO tak średnio na jeża, informatyka też kiepsko ale to z racji przydzielania prowadzenia przedmiotu osobie która już czegoś innego nauczała; w tym przypadku chemii (nauczycielka faworyzowała uczniów dobrych z wiązań atomowych etc w przedmiocie związanym z komputerami)

Wszystko zależy od tego jaki pomysł na sprzedanie zarówno siebie jaki i swojej wiedzy ma nauczyciel. Jak będzie denny i będzie wspomagał się wyłącznie czymś na zasadzie puścić filmik etc to będzie nijaki. Najbardziej w głowach zapadają wyraziste postacie umiejące odpowiednio wykorzystać tembr głosu zagestykulować daną wypowiedź etc. Np. z jednego z wykładów na politechnice zapadły mi w pamięci takie słowa: "rozumiecie to co wam powiedziałem, czy tylko potakujecie tak tymi głowami jak te postacie z szopki po wrzuceniu do nich pieniążka?"
Ostatnio zmieniony 01-02-16, 21:13 przez MRC, łącznie zmieniany 1 raz.

Mondfa

Post autor: Mondfa » 01-02-16, 22:47

Tu poruszyłeś MRC kolejne ważne zagadnienie - faworyzowanie uczniów. I w związku z tym moje kolejne pytanie - czy zdarzył się Wam kiedykolwiek nauczyciel, wykładowca, pani przedszkolanka, która traktowałaby wszystkich jednakowo? Bez przypinania etykietek, łat (np. skoro się ciągle spóźniasz to jesteś leń, leser, niczego się nie ma co po tobie spodziewać, kiepski z ciebie uczeń), albo skoro się wiercisz, przeszkadzasz i zakłócasz spokój na lekcji to jesteś nic nie warty lub w drugą stronę np. osoby potocznie zwane kujonami, zawsze miały lepiej. Nawet jeśli czasami zawiniły w jakimś konflikcie, czy sporze, to i tak brano ich stronę.

Kolejne pytanie, które mi się nasuwa: Czy uważacie, że bycie nauczycielem to wykonywanie zawodu, jak każdego innego, czy bardziej misja?
Ilu nauczycieli mieliście takich z prawdziwego zdarzenia?

Awatar użytkownika
Syriusz
Przyjaciel forum
Posty: 14
Rejestracja: 04-02-15, 15:13
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Syriusz » 03-02-16, 00:09

Mondfa pisze:Tu poruszyłeś MRC kolejne ważne zagadnienie - faworyzowanie uczniów. I w związku z tym moje kolejne pytanie - czy zdarzył się Wam kiedykolwiek nauczyciel, wykładowca, pani przedszkolanka, która traktowałaby wszystkich jednakowo? Bez przypinania etykietek, łat (np. skoro się ciągle spóźniasz to jesteś leń, leser, niczego się nie ma co po tobie spodziewać, kiepski z ciebie uczeń), albo skoro się wiercisz, przeszkadzasz i zakłócasz spokój na lekcji to jesteś nic nie warty lub w drugą stronę np. osoby potocznie zwane kujonami, zawsze miały lepiej. Nawet jeśli czasami zawiniły w jakimś konflikcie, czy sporze, to i tak brano ich stronę.

Kolejne pytanie, które mi się nasuwa: Czy uważacie, że bycie nauczycielem to wykonywanie zawodu, jak każdego innego, czy bardziej misja?
Ilu nauczycieli mieliście takich z prawdziwego zdarzenia?
Śmiało mogę stwierdzić, że w podstawówce 1-3 nauczycielka faworyzowała dziewczynki, później 4-6 jak doszli inni nauczyciele, trochę się to rozgraniczyło. Np. nauczyciel od wf-u, matematyki (obaj faceci), bardziej "faworyzowali" chłopców.
W gimnazjum to raczej zanikło, ale pojawiły się właśnie wspomniane łatki - aaa, ten to spóźnialski, ten unika sprawdzianów, zaś ten do szkoły nie chodzi, i tak dalej.. W średniej szkole natomiast spotkałem się z taką osobą (panią od polskiego), która nie widziała możliwości aby wystawić ocenę 4 lub wyżej komuś innemu niż swoim 2 ulubieńcom. Przypisywanie "łatek" także było :)

Nauczycielem trzeba być z powołania, jak w każdym zawodzie. Bo osoby, które zostały jakimś sposobem nauczycielem z przymusu, stają się bardzo szybko "wredne" wobec swoich uczniów.
Zresztą... czy w jakimkolwiek zawodzie można być miłym i szczęśliwym, jeśli nie wykonuje się go z powołania?
To nawet wiem z własnego doświadczenia, gdyż każdy mi się dziwi "dlaczego wymyśliłeś sobie być kierowcą? to taki zły zawód" BLE BLE BLE. Ja mógłbym o to samo spytać choćby lekarza, prawnika, NAUCZYCIELA, każdego!
Ostatnio zmieniony 03-02-16, 00:10 przez Syriusz, łącznie zmieniany 1 raz.

Władysław
Przyjaciel forum
Posty: 208
Rejestracja: 04-04-14, 14:21
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Władysław » 03-02-16, 09:09

Ciekawe skąd się bierze ten fenomen, ale sytuacja mnie przeraża, bo miałam okazję ostatnio spędzić trochę czasu w szkole i jak obserwowałam co się tam dzieje, to nijak nie mogłam tego porównać do najgorszych sytuacji z czasów mojej szkoły... A tam takie patologiczne sytuacje na porządku dziennym były. Nauczyciele nie reagowali.
Mondfa, cóż, sprawa jest dość prosta. Chodzi o to, że gimnazjum to "nowe środowisko" w którym wszystkie dzieciaki mają "czystą kartę" i mogą tworzyć swój wizerunek od zera.

Tą teorię potwierdza fakt różnicy w zachowaniu dzieciaków z miast i ze wsi. Na wsiach istnieje zazwyczaj jedno duże gimnazjum do którego idą prawie wszyscy z okolicznych szkół. W takim środowisku nie ma szans na "czystą kartę", bo tam jest za wiele znajomych osób. Natomiast w miastach, zwłaszcza tych większych, następuje ogromne wymieszanie uczniów i jest mała szansa na to, że więcej niż kilka osób z podstawówki spotka się w tym samym gimnazjum.

Gimnazjaliści z miast mają kilka miesięcy na stworzenie swojego wizerunku. Tym wizerunkiem kreują swoją pozycję w nowej grupie. Na siłę robią wszystko to co jest uznawane za "dorosłe" dodatkowo jeszcze to nasilając i przejaskrawiając. Najgorsze jest jednak to, że za źródło wiedzy służy internet i fora z przechwałkami innych gimnazjalistów. No i jeden "cwaniak" nakręca drugiego kłamiąc i wyolbrzymiając własne "dokonania".

A dokonaniami są np. ilości wypitego alkoholu, próbowanie narkotyków, związki z innymi osobami itd. Nawet zdarzają się sytuacje w bardziej "tolerancyjnych" środowiskach gimnazjalnych, że... dzieciaki tworzą związki homoseksualne na pokaz :shock: Celem tego jest wzbudzenie sensacji i zainteresowania własnymi osobami.


A nauczyciele nie zawsze mogą reagować. 13 latek jest na tyle silny, żeby zagrozić nauczycielowi. A tym bardziej jeżeli nauczycielem jest szczupła i niska kobieta o delikatnej budowie ciała. A takich nauczycielek jest wiele.

I jeszcze jedna sprawa. Czemu w "starym systemie" tego nie było?
Bo w czasie tego najgorszego wieku dojrzewania nie następowała zmiana środowiska. W 7 i 8 klasie wszyscy się w klasie znali od 7-8 lat. Nikt nie mógł tworzyć "nowego wizerunku". A nawet jak ktoś próbował to mógł być szybko "zgaszony", bo inne osoby pamiętały kto np. płakał za mamą, zwymiotował na stołówce, narobił w gacie ze strachu przed szczepionką, bał się panicznie pana od matematyki itd. :mrgreen:
Łowca trolli internetowych, biczownik gimbo-ateistów, pogromca głupoty w internecie.

MRC
Przyjaciel forum
Posty: 396
Rejestracja: 10-02-14, 20:57
Lokalizacja: Śląsk&okolica

Post autor: MRC » 03-02-16, 10:00

Władysław pisze:
I jeszcze jedna sprawa. Czemu w "starym systemie" tego nie było?
Bo w czasie tego najgorszego wieku dojrzewania nie następowała zmiana środowiska. W 7 i 8 klasie wszyscy się w klasie znali od 7-8 lat. Nikt nie mógł tworzyć "nowego wizerunku". A nawet jak ktoś próbował to mógł być szybko "zgaszony", bo inne osoby pamiętały kto np. płakał za mamą, zwymiotował na stołówce, narobił w gacie ze strachu przed szczepionką, bał się panicznie pana od matematyki itd. :mrgreen:
Władziu, Ty chłopie to dobrze kombinujesz widać że główka pracuje etc 8-)
Sam w gimnazjum nie byłem ale kilka cennych informacji mi tym wpisem sprzedałeś w kontekście posłania dzieci za jakiś czas do takowej placówki (miejmy nadzieję że rozwiążą te gimnazja do tego czasu)

MRC
Przyjaciel forum
Posty: 396
Rejestracja: 10-02-14, 20:57
Lokalizacja: Śląsk&okolica

Post autor: MRC » 03-02-16, 10:12

Co do faworyzowania uczniów etc to nie jedno to ma imię. Najbardziej to widać w wieku szkolnym gdy człowiek ledwie co spod opieki rodziców się wyrwał i te emocje jednak biorą górę. W takim wieku dzieciak jest bardzo wrażliwy i podatny na każdy podniesiony głos, uwagę czy też nawet pochwałę skierowaną do kolegi. Jak powyżej wspomniałem byłem w systemie 0-8 kl. podstawówka a potem liceum. W podstawówce faworyzowali nauczyciele uczniów tak od 3 czy 4 klasy jak wychodziła klasa spod opieki jednego nauczyciela i rozchodziła się na różnych lekcjach po kilku pedagogach. W LO dochodził nazwijmy to wprost aspekt sexualny w związku z tym że kadra nauczycielska była ledwo co po magisterce vs młodzież 16-18 lat. Młodym buzował testosteron a pewne osoby z kadry nauczycielskiej zdaje się dalekie były od ograniczania się do wykładania jedynie tego co program MEN zakładał...

Awatar użytkownika
LordEccles
Przyjaciel forum
Posty: 24
Rejestracja: 28-03-12, 00:45
Lokalizacja: Warszawa

Re: Drażliwy temat - szkoła

Post autor: LordEccles » 16-02-16, 06:56

Kłania się rocznik 1982 ;)


Jak wspominacie wychowawców?

Panią z podstawówki bardzo dobrze. Mimo wad była dla nas taką typową dobrą nauczycielką. Generalnie bardzo dobrze wspominam okres szkoły podstawowej. Głównie ze względu na bardzo fajnych kolegów i koleżanki z klasy.
Szkołę średnią już gorzej - fatalna wychowawczyni. Co do samej klasy, to było po prostu OK. Bez rewelacji.


Czy zapamiętaliście szczególnie jakiegoś nauczyciela? I jeśli tak to dlaczego?
Panią od fizyki, która traktowała nas okropnie, a każda lekcja z nią była stresem. Oraz przemiłą panią od matematyki, która jednak potrafiła wzbudzić w nas blady strach gdy otwierała dziennik i mówiła: "a za chwilkę na moje pytania pięknie odpowie... (i po chwili padało imię biedaka, które go zaczynała dręczyć)" ;)

Czy obecny system edukacji jest według Was dobrze skonstruowany?

Fatalnie - gimnazja do likwidacji.

Jak dużo pamiętacie ze szkoły?

Bardzo dużo. Z podstawówki potrafię opowiedzieć setki historii, które pamiętam ze szczegółami.

Czy pomogła Wam w dorosłym życiu?

Niestety raczej nie. Moja praca zawodowa nie jest związana z niczym czego nauczyłem się w szkole.

Czy pomaga Wam przełamywać jakieś trudności w nawiązywaniu kontaktów, czy może przeciwnie?

Przeciwnie. W szkole (głównie w średniej) nauczono mnie żeby się nie wychylać i nie wybijać ponad przeciętność.

Ogólnie oceniam lata szkoły podstawowej na duży plus. Masa kolegów, z którymi kontakt utrzymywałem przez długie lata. Pierwsze wagary, granie w piłkę na szkolnym boisku, pierwsze wspólne wypady rowerowe z kolegami.

Szkoła średnia raczej na minus. Niby było fajnie ale nauczyciele byli w większości fatalni. Robili z nami konieczne minimum.
Ostatnio zmieniony 16-02-16, 06:59 przez LordEccles, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ