Wstyd (chyba) się przyznać, ale nie czytałem do tej pory książki Karola Olgierda Borchardta "Znaczy kapitan". Dopiero teraz ktoś mi podarował tę wspaniałą powieść, albo raczej zbiór opowieści i to na dodatek jako audio book. Mogę sobie zatem słuchać jej jadąc.
Jedyne niebezpieczeństwo takiego słuchania książki, to wzruszające momenty, powodujące, że łzy mi zalewają oczy i nie widzę drogi. Ja bowiem jestem takim dziwnym facetem, że płaczę zupełnie nie po męsku. To nie znaczy wcale, że faceci nigdy nie płaczą. Moja żona, pielęgniarka z wieloletnim doświadczeniem zapewnia, że faceci płaczą częściej i bardziej żałośnie niż dzieci. Płaczą na widok igły, na widok krwi i nawet na widok gumowej rękawiczki, zwłaszcza posmarowanej wazeliną. Ale mnie nie wzrusza widok najdłuższej igły, ani najgroźniejszych kleszczy dentystycznych. Mnie wzruszają ckliwe historie.
Czasem słucham sobie reportaży Polskiego Radia, czasem Ani z Zielonego Wzgórza i innych klasyków literatury światowej i zawsze ryczę jak baba. Albo raczej jak dorastająca panienka. Do łez także wzrusza mnie czasem przyjęty Pan Jezus w swej Eucharystycznej postaci, ale to już zupełnie inne zagadnienie. Cóż. Taki jestem i nic na to nie poradzę. I nie zamieniłbym tych łez na łzy ze strachu przed gumową rękawiczką urologa. Całkiem mi z moimi łzami dobrze.
Znaczy kapitan to może nie jest książka podobna do Ani z Zielonego Wzgórza. Jest całkiem męska. O marynarzach, o ciężkiej służbie na morzu, w odrodzonej po rozbiorach Polsce. Jest tam wiele humoru, czasem trochę rubasznego, ale nigdy nawet nie zbliżającego się do złego smaku. Książka niewinna, jak niewinne były lata dwudzieste.
Zdumiewające jest, jak bardzo się świat zmienił przez te parę lat. Przecież to takie niedawne czasy. Pokolenie moich dziadków. Ale świat był wtedy zupełnie inny. Nie tylko pod względem technologicznym, ale także pod względem etosu pracy, podchodzenia ludzi do swych obowiązków, rozumienia czym jest Ojczyzna. Nie wspomnę już o geografii, o ciągle występujących tam nazwach polskich miast, takich jak Wilno, czy Lwów.
I mówiąc o geografii… a może o demografii? Zacytuję pewien fragment tej powieści, który mnie, może z racji tego, że od niemal trzydziestu lat mieszkam za granicą, a może dlatego, że byłem w tym roku w Ziemi Świętej, szczególnie zauroczył:
"Kiedyś w Hajfie ładowaliśmy pomarańcze. Liczymy hiw za hiwem drugą dobę, aż do obłędu. Takie rzeczy też niekiedy ludzi łączą. W tym wypadku oficera pokładowego ze strony statku i tallymana (człowieka do liczenia) od strony załadowcy.
Chwila przerwy, czekamy na dalszą porcję pomarańczy ze słynnych pardessów Rothschilda. Współtowarzysz niedoli liczenia, młody dwudziestokilkuletni chłopak, mówi najczystszą, literacką polszczyzną. Z entuzjazmem opowiada o Rothschildzie zawdzięczającym swe nazwisko czerwonej tarczy wywieszonej przy frankfurckiej Judengasse przez jednego z przodków, którego syn dołączył z kolei do nazwiska jeszcze tytuł barona Anglii. Założyciel obecnych pardessów, chcąc przyjść z pomocą najbiedniejszym rodakom, zakupił im najpierw w Ameryce Południowej tak zwaną Mezopotamię (Międzyrzecze) Południowoamerykańską i osiedlał tam na roli biedaków, dając im sprzęt rolniczy i domostwa. Wszystko to, stworzone bez podłoża biblijno-sentymentalnego, prowadziło jedynie do sprzedaży narzędzi i ucieczki za rzekę, do miasta i handlu.
- Dopiero teraz pardessy i winnice założone w Palestynie, wraz z uzyskaniem widoków na wskrzeszenie Judei, zapoczątkowały masową emigrację z całego świata do Ziemi Obiecanej. A jak jest obecnie, sam pan widzi – zakończył swój wywód młody tallyman.
Po chwili dodał:
- A wie pan, co jest dla mnie najmilszą rozrywką w tej nudnej, beznadziejnej i jałowej pracy tallymana?
Wyciągnął z kieszeni kurtki małą, w piękną skórę oprawioną książeczkę:
- Właściwie to nie potrzebuję jej czytać, bo ją umiem całą na pamięć. Lubię natomiast patrzeć na te słowa oczami. Odnoszę zawsze wtedy takie wrażenie, jak gdy bym je czytał po raz pierwszy…
Otworzył jednak książeczkę i przeczytał: "…I przenoś moją duszę utęsknioną, do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych…"
- Ja jestem stamtąd – dodał."
Cała książka jest dostępna jako ebook, na przykład TUTAJ. To zbiór luźnych opowiadań, nie bardzo związanych ze sobą, więc można co wieczór przeczytać sobie jeden krótki rozdział. Serdecznie polecam, choć wiem, że z pewnością większość z was już to czytała. Ale jak było to w dzieciństwie, warto powrócić i przypomnieć sobie. Jak jeszcze nie skończyłem swojej lektury, ale już z całym przekonaniem mogę ją polecić każdemu, kto szuka czegoś przyjemnego, wesołego i czasem wzruszającego do przeczytania przed snem.
Znaczy kapitan
- hiob
- Administrator
- Posty: 11192
- Rejestracja: 24-10-07, 22:28
- Lokalizacja: Północna Karolina, USA
- Kontakt:
Znaczy kapitan
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)
-
- Przyjaciel forum
- Posty: 964
- Rejestracja: 14-10-08, 10:17
- Lokalizacja: qq
Re: Znaczy kapitan
Bardzo dobra ksiazka . Czytalem ja na spolke z ojcem dwadziescia pare lat temu pomiedzy tworczoscia Pertka i Meissnera.