Strona 1 z 1

Krzyż

: 28-11-09, 10:44
autor: hiob
"Dawno, dawno temu... -To jest bajka? -Nie, historia." Tak się zaczynał skecz Laskowika i Smolenia o Mieszku, co to pojechał do Czech i spotkał miłość swego życia, Dąbrówkę. "Córka górnika i kelnerki z baru "Skoda" -wtrąca Smoleń. "No, tego nie wiedziałem" - stwierdza Laskowik. "Bo to raz piszą, a raz nie" -odpowiada Smoleń. :-D Nie wiem, czy takie teksty są dziś zrozumiałe dla młodego pokolenia. Mam nadzieję, że nie. Tamta rzeczywistość była tak surrealistyczna, że to w normalnym kraju powinno być zupełnie niezrozumiałe i w związku z tym wcale nie śmieszne. Ale coś mi się wydaje, że Unia nam szykuje powtórkę z rozrywki.

Byłem kiedyś na wakacjach w Odessie. Nie pamiętam dokładnie roku, musiały to być chyba czasy końca podstawówki, początki liceum, czyli jakiś rok 1972 - pełnia władzy towarzysza Leonida B. A u nas - "młody Gierek", czas relatywnych swobód, kupna licencji na "malucha" ("duży fiat" był spadkiem po Gomułce, późne lata sześćdziesiąte) i Kościół w tym okresie także cieszył się relatywną swobodą. Na ścianach co prawda nie było krzyży, bo wisiał tam Gierek między jakimiś dwoma łotrami, a religia była tylko w kościołach i salkach katechetycznych, ale nikt nie zabraniał noszenia krzyżyka na łańcuszku na szyi. Ja zawsze, jak pamiętam, miałem jakiś srebrny krzyżyk na szyi. Nie ukrywałem go nigdy i choć nosiłem go pod ubraniem, to skróciłem łańcuszek tak, żeby choć trochę go było widać. A na plaży człowiek łazi w ogóle bez ubrania, więc mój krzyżyk był całkiem widoczny. Zaskoczyło mnie, że dosłownie co druga osoba pytała, czy się nie boję chodzić z takim krzyżykiem i czy u nas, w Polsce, tak wolno. Nie mogli się nadziwić, że to jest legalne, a ja nie mogłem się nadziwić, że można zabraniać noszenia krzyżyka.

Kilka lat później byłem ponownie na wakacjach w Związku Radzieckim, na Ukrainie, w Gruzji i Armenii i ciągle miałem swój krzyżyk. Z tej podróży zachowała się jakaś fotka:

Obrazek


Minęło sporo lat i na jakiejś pielgrzymce kupiłem sobie piękny i dość spory krucyfiks z wbudowanym medalem świętego Benedykta. Na pielgrzymim szlaku miałem go na szyi, ale po powrocie powędrował on do szuflady, bo o ile w pielgrzymkowej atmosferze był jak najbardziej na miejscu, to wydawało mi się, że po powrocie do rzeczywistości trzeba go odłożyć na bok. Jednak gdy zmarł Jan Paweł Wielki i nowy papież przyjął imię Benedykta, przypomniałem sobie o swoim krucyfiksie.Czytając w Internecie o medalu św. Benedykta i co oznaczają te wszystkie tajemnicze litery, na jednej ze stron znalazłem uwagę, że medal ten należy nosić na zewnątrz ubrania. Nie wiem co prawda dlaczego i jakie to ma znaczenie, ale postanowiłem tak właśnie zrobić. Kupiłem sobie porządny łańcuszek (albo raczej łańcuch, bo prawdę mówiąc kupiłem go nie u Jubilera, ale w sklepie z narzędziami ogrodniczymi i materiałami budowlanymi), przyczepiłem mój krzyżyk i zacząłem go zawsze ze sobą nosić.

Muszę przyznać, że początkowo ani na moment nie zapominałem o tym, że go mam na sobie. Miało to i dobre i złe strony. Ale te "złe" też były dobre. Po prostu zmuszał mnie ten krzyż do innego zachowania się. Teraz miałem wypisane na czole (tzn. na piersiach), że jestem chrześcijaninem. Ten krzyż nie mógł być uznany za biżuterię - to była manifestacja mojej wiary, a zatem musiałem zachowywać się tak, jak chrześcijanin zachowywać się powinien. Ile razy ktoś mi nadepnął na odcisk i miałem ochotę mu to jasno uświadomić, krzyż ten przypominał mi, że muszę się kontrolować i z miłością podchodzić do wszystkich. Zwłaszcza tych, którzy mnie najbardziej irytują.

No i "sprawa Miami". Ja dość często jeżdżę w tamte regiony. Ameryka jest pruderyjna. Tu nie ma tak, jak było w Wiedniu, gdzie gdy przywieźli do kiosku blisko Dunaju popołudniową prasę, w kolejce obok siebie stali faceci w garniturach i krawatach, wracający z pracy i dziewczyny w toplessie, które przyszły z plaży. W USA jest to nie-do-po-my-śle-nia. Jedyną plażą, gdzie można spotkać toplessy jest South Miami Beach. A ja? Cóż... Jestem tak zwanym "normalnym facetem", a do tego moja wiara nie zawsze była taka mocna i taka świadoma, jak teraz. A zatem, gdy utknęliśmy w Miami bez ładunku, to lecieliśmy z innymi kierowcami na plażę. Ponieważ właśnie akurat ta jest najbliższa lotniska, to jasne, że tam kierowały się nasze kroki. Ale gdy zacząłem nosić mój krucyfiks, uświadomił mi on, że jest coś nie tak. Nie mogłem iść na tę plażę z takim krucyfiksem. Po prostu nie mogłem. Nie mogłem go także zdjąć i schować, bo była by to okropna hipokryzja z mojej strony. Ten krzyż coś dla mnie znaczył, nie był i nie jest zaledwie ozdobą, czy jakimś amuletem. Zatem jedyne co mi pozostało, to pożegnać się, i to zaocznie, z South Miami Beach. Nie byłem tam od tego czasu ani razu.

I jeszcze baptyści i inni ewangeliczni chrześcijanie. Oni nie uznają krucyfiksów. Najczęściej używanym przez nich symbolem chrześcijaństwa, poza stylizowaną rybą, są trzy nagie krzyże.

Obrazek

Zaczepiają mnie więc od czasu do czasu, pytając: "Nie wiesz, że pan Jezus zmartwychwstał? Czemu wy, katolicy, trzymacie Go ciągle na krzyżu?" Cóż - nie byłbym sobą i nie byłbym apologetą, gdybym nie wiedział jak im na to odpowiedzieć. Pytam więc zawsze: "A jak jest Boże Narodzenie i w waszym kościele macie żłóbek, to czemu macie w żłóbku Pana Jezusa? Nie wiecie, że On już nie jest nowonarodzonym Dzieciątkiem?" Ale to nie zawsze działa, bo niektórzy fundamentaliści nawet Bożego Narodzenia nie obchodzą, uważając to święto za pogański zwyczaj. Dla nich mam zawsze inną odpowiedź: "1 Kor 1,22-23; 1 Kor 2,2 i Gal 3,1" Zawsze mam niesamowitą satysfakcję widząc ich miny, bo zazwyczaj pierwszy raz spotykają katolika, który z pamięci im cytuje numery wersetów i to takie, których oni nie kojarzą.

Oni znają zwykle kilka wersetów na pamięć, ale ich znajomość Biblii jest, wbrew pozorom, zazwyczaj dość powierzchowna. Nam czasem się wydaje, że oni mają potężną biblijną wiedzę, ale tak nie jest. Skupiają się na kilku wersetach, a reszta Biblii jest dla nich niemalże nieznanym terytorium.To my, dzięki reformie liturgii zapoczątkowanej na Drugim Soborze Watykańskim znamy Biblię lepiej od nich. Nie każdy potrafi zapamiętać odpowiedni rozdział i werset, ale każdy, kto uważnie słucha niedzielnych czytań, zna Biblię doskonale. A gdy ktoś uczęszcza na codzienne nabożeństwa, to w trzy lata pozna dość dokładnie całą Biblię. Tymczasem w zborach protestanckich bardzo często pastor naucza ciągle o tych samych fragmentach Słowa Bożego, inne całkowicie pomijając. Ksiądz katolicki nie ma takiej możliwości. Powinien mówić kazanie na temat aktualnych czytań, czy mu się one podobały, czy nie.

Ale co z tymi wersetami, które są moją odpowiedzią na ich zarzuty? Oto one:

Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan. (1 Kor 1, 22-23)
Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. (1 Kor 2,2)

O, nierozumni Galaci! Któż was urzekł, was, przed których oczami nakreślono obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego? (Gal 3,1)

Zwłaszcza ten ostatni cytat lubię. Słówko przetłumaczone jako "nierozumni" to anoetoi, czyli po prostu "głupi". Galaci byli głupi, bo wiedząc, że Jezus oddał za nich życie na krzyżu, ciągle uważali, że to wypełnienie mojżeszowego prawa, łącznie z jego nakazami takimi jak obrzezanie da im zbawienie. Ale zbawienie przyszło przez śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, nie przez sam krzyż, który jest tylko narzędziem. Symbol krzyża bez Jezusa jest więc czymś bez znaczenia. To tylko w relacji do Jezusa Krzyż staje się czymś godnym czci. O ile bardziej w takim razie należy czcić Jezusa, który na tym Krzyżu oddaje za nas życie.

Na tej fotce ja, w Krakowie, cztery, czy pięć lat temu. Mój krucyfiks pięknie błyszczy, prawie nowy był jeszcze wtedy:

Obrazek

A dziś? Cóż, już nie wygląda tak, jak dawniej. Stracił blask. Niemal nigdy go nie zdejmuję, śpię w nim i pracuję, naprawiam auto i rozładowuję towar. Poprzycierany, porysowany, ale stał się częścią mnie. Nie wyobrażam sobie, bym mógł bez niego się gdziekolwiek pokazać i gdy podczas tegorocznej pielgrzymki do Ziemi Świętej, w szabat, odwiedziliśmy Ścianę Płaczu i nasz przewodnik poprosił mnie, bym przez szacunek dla gospodarzy wsunął go pod koszulę, czułem się co najmniej dziwnie.

Miałem napisać dwa zdania przed snem, zainspirowany tym, że wyrok w sprawie krzyży we włoskiej szkole wzbudza ciągle wiele kontrowersji i znowu mi nie wyszło. Chyba nic nie potrafię napisać w dwóch zdaniach. Ale chciałem dać to świadectwo, bo nastały takie czasy, że nie zdziwiłbym się wcale, gdybym okazał się przestępcą, nosząc ten symbol mojej wiary. Zdumiewające. Ale niezależnie od tego, co wymyślą w Brukseli, czy w Waszyngtonie, ja swojego krzyża nie zdejmę.

Zresztą ja jestem optymistą. Ani nie jestem wrogiem UE, ani nie uważam, że Polska traci niepodległość, ani, że ideologia unijna to jakieś czyste zło. Dla mnie zawsze pozostanie punktem odniesienia przeszłość. I to wcale nie ta z epoki Breżniewa i dziwiących się mieszkańców Odessy, ale czasy Pana Jezusa. Przy Cesarstwie Rzymskim Unia to przedszkole. Niegroźny cień tego, co było. A jednak ta mała sekta żydowska, wzorem swego Nauczyciela, zaczęła uzdrawiać i ożywiać wszystko, czego jej członkowie się dotknęli. Nawracali żołnierzy, którzy ich rzucali lwom. Nawracali największych sceptyków. Nawracali jednym: Niesamowitą wiarą. Oni coś wiedzieli i choćby ich to miało kosztować życie, od tej wiary nie odstąpili. I w konsekwencji nawrócili Rzym i nawrócili cały świat.

A my? Letni w swojej wierze trzęsiemy się ze strachu przed jakimiś sądami, które są i tak bezsilne, bo nawet nas nie mogą skazać na pożarcie przez lwy, trzęsiemy się przed jakimiś politykami, którzy chcą, by Unia mogła decydować w Brukseli, co będzie prawem w poszczególnych państwach, a ja się tym wcale nie przejmuję. Dlaczego? Bo to się i tak przeciwko nim odwróci, tak, jak zamach na władzę prezydencką obróci się przeciw Tuskowi. Jak Tusk będzie prezydentem (tfu, tfu, odpukać), sam sobie będzie pluł w brodę, że sobie zrobił koło pióra.Tak samo europosłowie. Też sobie będą pluli w brody. Bo gdy już nawrócimy Europejczyków, zaczynając od nas samych, gdy wybierzemy nawróconych europosłów, gdy oni wyznaczą nawróconych sędziów, to szybciutko zdelegalizujemy wszystkie te brednie, jakie teraz w swej radosnej twórczości wymyślają ci, których właśnie będziemy nawracać. W Krzyżu jest potężna moc, więc - nie lękajmy się. Zwycięstwo będzie nasze. ;-)

Obrazek

Re: Krzyż

: 28-11-09, 23:42
autor: brunatny
Po werdykcie wydanym przez sąd w Strasburgu w swoim busie zawiesiłem krzyż trójcy św. pomimo iż mam tam obrazki Pana Jezusa , św. Krzysztofa i Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus . Taka mała manifestacja sprzeciwu odnośnie wydanego wroku

Re: Krzyż

: 29-11-09, 01:03
autor: Saileh
Po przeczytaniu tego artykułu, postanowiłem jednak nosić krzyż na wierzchu, choć do tej pory często nosiłem go pod ubraniem. Dziękuję Hiobie.

PS. Czy ktoś ma jakąś genialną koncepcję, jak krzyż może być na wierzchu, kiedy jestem w garniturze? Bo zdaje się, że te sytuacje będą wyjątkami :-)

Re: Krzyż

: 29-11-09, 12:05
autor: Alex
Dzisiaj na koniec Mszy Św. śpiewano w naszym kościele "Nie zdejmę krzyża z mojej ściany".
Tekst, choć zawsze aktualny, w ostatnim czasie nabrał mocy:

Nie zdejmę Krzyża z mojej ściany
Za żadne skarby świata,
Bo na nim Jezus ukochany
Grzeszników z niebem brata.
Nie zdejmę Krzyża z mego serca,
Choćby mi umrzeć trzeba,
Choćby mi groził kat, morderca,
Bo Krzyż to klucz do nieba.

Nie zdejmę Krzyża z mojej duszy,
Nie wyrwę go z sumienia,
Bo Krzyż szatana wniwecz kruszy,
Bo Krzyż to znak zbawienia.
A gdy zobaczę w poniewierce
Jezusa Krzyż i ranę,
Która otwiera Jego Serce,
W obronie Krzyża stanę.


http://www.youtube.com/watch?v=obsyuKMr ... re=related

.

Re: Krzyż

: 04-12-09, 06:29
autor: hiob
Saileh pisze:
PS. Czy ktoś ma jakąś genialną koncepcję, jak krzyż może być na wierzchu, kiedy jestem w garniturze? Bo zdaje się, że te sytuacje będą wyjątkami :-)
Ja uważam, że najlepiej krzyż pasuje właśnie do krawata. Zaraz poszukam jakiś fotek...


Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Re: Krzyż

: 18-12-09, 23:55
autor: kamilliverpool
Dopiero dzisiaj miałem okazję przeczytać ten artykuł, i bardzo mi się spodobał. Sam nie noszę już krzyżyka od kilku lat. Jakoś tak się zeszło... Po prostu pewnego dnia ktoś przez przypadek zerwał mój łańcuszek i od tamtej pory prezent komunijny leży gdzieś wśród biżuterii mamy. Dopiero zdałem sobie sprawę, że to już tyle lat ,,z pustą szyją". Może czas pomyśleć o prezencie na święta i wybrać się do jubilera? Niestety jestem ,,dość ruchliwy" i przy najbliższej okazji łańcuszek prawdopodobnie znowu się zerwie. W każdym razie pomyślę o tym...