Michnik i chrześcijanie. What Would Jesus Do?

Teksty jakie zamieściłem w tym roku na swoich blogach: www.polonus.alleluja.pl, www.polon.us, www.hiob.us i www.jaskiernia.com
Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11193
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Michnik i chrześcijanie. What Would Jesus Do?

Post autor: hiob » 25-04-10, 05:31

Z pewną obawą zabieram się do pisania tego tekstu. Wynika ona z kilku co najmniej powodów. Przede wszystkim obawiam się, że tekst poniższy nie będzie przez niektórych zrozumiały. Nie dlatego, że mam zamiar pisać w sposób niejasny, zakamuflowany i zawiły. Myślę, że ja się wyrażam raczej przejrzyście i prosto. Jednak niektóre osoby nie widzą tego, co jest w tekście, ale widzą tylko to, co chcą w nim zobaczyć.

Druga moja obawa wynika z faktu, że noszę się z zamiarem napisania tych rozmyślań od dziesięciu dni. A mnie nie wychodzą "przemyślane teksty". Mnie najlepiej wychodzi, gdy piszę pod wpływem impulsu. Gdy mam czas na przemyślenia, wszystko zaczyna się rozmywać, tracić ostrze. Zaczyna być mdłe.

Jednak nie mogłem napisać tego dziesięć dni temu. Nie mogłem, bo "po pierwsze nie mamy armat", czyli fizycznie było to niemożliwe. Każdego dnia pracuję, od świtu do zmroku, a napisanie tego, co chcę napisać wymaga kilku co najmniej godzin spokoju. Poza tym, choć sprawa ta dotyczy pośrednio tragicznych wydarzeń, jakich byliśmy niedawno świadkami, nie chciałem robić więcej szumu w okresie żałoby narodowej. To, co chcę napisać, jest tak samo ważne i prawdziwe dzisiaj, jak było tydzień temu. A tydzień temu były sprawy stokrotnie ważniejsze od moich przemyśleń.

Trzecia moja obawa wynika z faktu, że to, co chcę powiedzieć, nie zmieści się w jednym akapicie. Nie potrafię tego napisać w trzech zdaniach. A długich tekstów nikt nie chce czytać. Jednak to nie będzie dla mnie przeszkodą. Ja muszę być uczciwy w stosunku do siebie, a jeszcze bardziej w stosunku do Boga. A to, czy ktoś inny to przeczyta, czy zostawi, bo tekst wyda się mu zbyt rozwlekły, to jest już tylko jego, czyli Twoja, czytelniku, sprawa. Ja co najwyżej mogę ten tekst rozbić na części.

Tyle tytułem wstępu, a teraz wyjaśnię o co chodzi. Otóż po katastrofie rządowego samolotu i tragicznej śmierci pana prezydenta Kaczyńskiego, <a href="http://www.fronda.pl/news/czytaj/michni ... ka">Fronda zamieściła tekst</a>, w którym można przeczytać:

Michnik: Muszę zrobić rachunek sumienia po śmierci Leszka

- To, co się stało jest czymś tragicznym i dramatycznym, czymś, nad czym wszyscy powinniśmy się zastanowić &#8211; mówi redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" i dodaje, że sam ma zamiar przemyśleć wszystko, co napisał o zmarłym Prezydencie.

- Chciałbym, aby mój głos był wiarygodny &#8211; zaznacza na wstępie naczelny "Gazety Wyborczej". W wypowiedzi wideo, zamieszczonej na portalu "Gazety", przyznaje, że będzie musiał przemyśleć podejście jakie prezentował przez lata w stosunku do Lecha Kaczyńskiego.

- Prezydent Lech Kaczyński był zawsze ostro krytykowany, również przeze mnie. I będę musiał sam sobie zrobić rachunek sumienia czy w moich krytykach nie bywałem niesprawiedliwy czy brutalny &#8211; mówi. &#8211; Sprawdzę wszystko, co napisałem na temat Leszka Kaczyńskiego &#8211; deklaruje.

O zmarłym prezydencie mówi "to był wielki polski patriota i wszystko, co robił &#8211; niezależnie jak to inni oceniali, niezależnie jak ja to oceniałem &#8211; robił to dla dobra Polski, tak jak on je pojmował". &#8211; To był człowiek rozumny, prawy, uczciwy, bardzo życzliwy ludziom &#8211; dodaje.

Naczelny "Wyborczej" nie ukrywa, że z powodu tego, że byli "po dwóch stronach politycznej barykady", z sentymentem wspomina czasy wspólnej działalności w opozycji demokratycznej w PRL. &#8211; Znałem go w pewnym okresie swojego życia bardzo blisko &#8211; mówi Michnik.

Przypomina 30-letnią znajomość z Lechem Kaczyńskim i opowiada o tym, jak przed 1989 rokiem spotykali się czasami w Sopocie na spacerach. &#8211; Z tego okresu wspominam Leszka najczulej i najlepiej &#8211; mówi. Dziś &#8211; jak mówi &#8211; "boli go serce", że nigdy więcej nie pójdą razem na spacer i nie porozmawiają "o tym, co lepszego można zrobić dla Polski".


Pełna wypowiedź Michnika jest podlinkowana w cytacie powyżej, a tu wybrane fragmenty tej wypowiedzi, jakie udało mi się znaleźć na youtube:

<object width="480" height="270">
<param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/j47r3YHD2UU&hl=en_US&fs=1&" />
<param name="allowFullScreen" value="true" />
<param name="allowscriptaccess" value="always" /><embed width="480" height="270" src="http://www.youtube.com/v/j47r3YHD2UU&hl=en_US&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true"></embed>
</object>

Zostawiając na razie samą wypowiedź Michnika, chciałbym się ustosunkować do niektórych komentarzy, jakie zamieścili internauci pod tą informacją. Zakładam, że większość z nich uważa się za chrześcijan, za katolików. Być może się mylę. Ale jeżeli są to chrześcijanie, to ich komentarze są wręcz przerażające:
"Pan Michnik właśnie stracił dobrą okazję by siedzieć cicho."



"Życzę Adamowi M., żeby takie "refleksje" naszły go w stosunku do innych prawych ludzi, których systematycznie niszczy, a którzy, na szczęście, ciągle żyją. Ma czas! Czekamy."



"Jakże mnie denerwuje ta obłuda. Nagle ci, którzy tych ludzi opluwali (i to nawet parę dni temu) teraz to ich najlepsi przyjaciele."



"Spieprzaj dziadu!"



"Tym razem chce grać na naszych uczuciach. Czy damy się na to nabrać?"



"Tak panie Michnik: nie po pana przyszli nad ranem."



"I po co zamieszczać takie informacje? Są tacy, z którymi się nie rozmawia i którym nie podaje się ręki."



"TO NIE RACHUNEK SUMIENIA.

TO ZIMNA KALKULACJA"
Może wystarczy. Każdy może sam sobie przeczytać wszystkie komentarze. Oczywiście te powyżej są wybrane przeze mnie, czasem niekompletne, bez kontekstu. Dlatego nie piszę kto był ich autorem, bo nie to jest tu istotne. Dla mnie istotne jest coś zupełnie innego.

Nie znam pana Michnika. Nie czytam Wyborczej, ani żadnej polskiej gazety. Czasem, sporadycznie, jakiś tekst w elektronicznych wydaniach, więc zdaję sobie sprawę z poglądów i profilu poszczególnych gazet, ale nie jest tego tyle, bym mógł się wypowiadać autorytatywnie tak, czy inaczej. Jednak wiem jedno: Także za pana Michnika Jezus umarł na Krzyżu.

Michnik nie jest naszym wrogiem. Michnik jest ofiarą. Jest pacjentem, wymagającym leczenia. Jest synem marnotrawnym, który jeszcze nie wie, że musi wrócić do domu. Problem polega na tym, że on naprawdę nie ma jeszcze motywacji. A my, zamiast mu pomóc tę motywację odnaleźć, robimy wszystko, by się od domu trzymał jak najdalej.

Bóg nas kocha do szaleństwa. Bóg zrobi wszystko, wykorzysta każdy pretekst, by nas do siebie przywołać. W moim życiu była to choroba córeczki. W życiu mojego przyjaciela był to wypadek, który, w konsekwencji, po latach ciężkiej choroby, spowodował jego śmierć. On jednak nazwał ten samochód, który go potrącił "błogosławionym, bo był narzędziem w rękach Pana". Czasem są to tak drastyczne środki, bo inne po prostu nie skutkują.

Ojciec Corapi, najbardziej znany współczesny kaznodzieja amerykański, często powtarza, w moim swobodnym tłumaczeniu: "Bóg czasem musi nas rąbnąć kijem baseballowym między oczy, tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę". Dla Michnika ta katastrofa, ta śmierć dawnego przyjaciela była, być może, takim wstrząsem.

Może to była jego jedyna szansa na rzeczywiste nawrócenie? Kto wie? Może to naprawdę wstrząsnęło Michnikiem do głębi duszy? Nie wiem. Ja nie potrafię czytać w ludzkich sercach. Wiem jednak to, że prawdziwy chrześcijanin nie może, nie wolno mu, zachowywać się tak, jak starszy brat z przypowieści o synu marnotrawnym.

Abstrahując od tego, czy słowa Michnika były szczere, czy nie, my musimy je brać za dobrą monetę. Musimy na tę iskierkę żalu chuchać i dmuchać, by się rozpaliła w ogień miłości. Wylewanie na nią wiadra pomyj na pewno nie pomoże. Musimy dać innym szansę, jeżeli chcemy, by Bóg dal szansę nam. Bo my przecież wcale lepsi nie jesteśmy.

Jaki bowiem skutek te komentarze przyniosły? Co zmieniły? To, że niektórzy ludzie ze środowiska "Frondy", (że tak powiem w uproszczeniu), nienawidzą GW i jej naczelnego, wiem od dawna. Wiedzą to także inni. Co zatem im dało w tym momencie powtórzenie tego, co jest od dawna wiadome? Ulżyło im? Mają frajdę? Satysfakcję? Dokopali Michnikowi? Zdemaskowali go?

A jeżeli Lech Kaczyński jest w Niebie i jeżeli nas widzi, jeżeli za nami tam oręduje, to co? Jak on to ocenia? Cieszą go te komentarze, czy raczej boli go, że nie pomagamy jego dawnemu przyjacielowi? Co on by zrobił na naszym miejscu? Zwłaszcza, gdy on już z pewnością wie, co by zrobił Jezus?

Nikt z tych, co już odeszli do Pana nie życzy źle nikomu z tych, którzy zostali. Tego jestem pewien. Lech Kaczyński, jeżeli w ogóle myśli o Michniku, myśli na pewno o tym, jak mu pomóc i jak umożliwić jego zbawienie. Więc jeżeli jest nam bliska pamięć pana Prezydenta, to wspomóżmy go w tym dziele, albo przynajmniej nie przeszkadzajmy.

Ale, może ktoś powiedzieć, to jest oczywiste, że Michnik nie był szczery. Że to, co powiedział, to było "pod publiczkę", czego najlepszym dowodem jest sama GW. Nic się nie zmieniła, już miesza i pluje, już oczernia brata zmarłego Prezydenta, już spekuluje.

Dla mnie to nie jest żaden argument. Ja się nie zajmuję polityką. Ja jestem apologetą, nie politologiem i przeglądu prasy także nie prowadzę. Ale wiem jedno: Od dziesiątek lat się spowiadam, zwykle raz w miesiącu i od dziesiątek lat powtarzam te same grzechy. Jasne, że nie wszystkie. Jasne, że Bóg dał mi łaskę pokonania wielu słabości. Ale też są ciągle takie sprawy, które są ode mnie mocniejsze. Pokusy, którym ciągle ulegam.

Nie znaczy to wcale, że gdy się z tych upadków spowiadam, nie mam szczerego postanowienia poprawy. Ja naprawdę nie chcę więcej powtarzać tych grzechów. I Bóg za każdym razem mi je wybacza i za każdym razem mi wierzy, choć prawdopodobieństwo sukcesu z mojej strony jest bardzo bliskie zera. Nie otwiera się niebo nad konfesjonałem i Bóg nie krzyczy, kiwając sprawiedliwym palcem: "Wynoś się stąd! Zawiodłeś moje zaufanie tyle razy, nie masz prawa próbować ponowny raz! Jesteś nieszczery i chcesz mnie oszukać!"

Święty Piotr zapytał kiedyś naszego Pana:


"Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?" (Mt 18,21)

Oczywiście Piotr, jak to on, chciał się pochwalić jaki to on jest miłosierny. Gotowy do wielokrotnego wybaczania. Kiedyś czytałem w komentarzach do tego wersetu, że tak właśnie uczyli radykalni rabinowie: Że nawet siedmiokrotnie trzeba wybaczać i dopiero, gdy ktoś ósmy raz przekroczy jakieś prawo, kończy się miłosierdzie i zaczyna sprawiedliwość. Piotr chciał pokazać, że jest ekstremistą miłosierdzia. Ale okazało się, że i tak celował zbyt nisko:

Jezus mu odrzekł: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. (Mt 18, 22)

To "siedemdziesiąt siedem razy", czy też raczej, jak to poprawniej należałoby przetłumaczyć, "siedemdziesiąt razy po siedem razy", to znaczy nic innego, niż "zawsze". Za każdym razem. Ile razy nas ktoś prosi o wybaczenie, ile razy okazuje skruchę, powinniśmy wybaczać. Bez względu na wszystko.

Ja nie mogę innej miary przykładać do siebie, a innej do Michnika. Nie mogę, bo Biblia uczy wyraźnie, że:

Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień. (Mt 6, 14-15)

Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie. (Łk 6:37-38)

I znowu, tytułem wyjaśnienia, ja wcale nie twierdzę, że chrześcijanie nie powinni oceniać czynów innych ludzi. Powyższy fragment z Ewangelii Łukasza jest bowiem często, podobno także przez GW, cytowany, by zamknąć usta krytykom różnych niemoralnych zachowań. Jednak tutaj jest coś innego. Coś wręcz przeciwnego. Komentarze pod tekstem we Frondzie nie krytykują zachowania Michnika, ale jego intencje.

Zachowanie Michnika nie jest naganne. Jest wspaniałe, cudowne. Każdy to musi przyznać. Każdy, kto choć pobieżnie zna Ewangelie. Cytowani przeze mnie krytycy potępiają jedynie jego intencje, jak gdyby widzieli jego serce. A to właśnie jest przez naukę Pana Jezusa wyraźnie i jasno zabronione. I z tym mam naprawdę poważny problem.

Bo to oczywiście nie chodzi o Michnika. To chodzi o to, że ludzie uważający się za chrześcijan nie mają pojęcia o tym, czym chrześcijaństwo jest. Nie odczuwają potrzeby walki o każdego człowieka tak, jak Jezus walczy o każdego z nas. On bowiem, Jezus, nie kocha mnie bardziej, niż naczelnego GW. Jezus wręcz nie potrafi "bardziej", czy "mniej" kochać. On kocha każdego nieograniczoną, boską miłością. I rozliczy nas z tego, co zrobiliśmy, albo czego nie zrobiliśmy, by wyrwać złemu każdego z tych, których On ukochał jeszcze przed stworzeniem świata. Tymczasem my, chrześcijanie, wyznawcy Chrystusa, zachowujemy się często tak, jakbyśmy byli na etacie u kudłatego.
Ostatnio zmieniony 26-04-10, 00:40 przez hiob, łącznie zmieniany 3 razy.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Zbyszek Michał
Przyjaciel forum
Posty: 964
Rejestracja: 14-10-08, 10:17
Lokalizacja: qq

Re: Michnik i chrześcijanie. What Would Jesus Do?

Post autor: Zbyszek Michał » 26-04-10, 00:05

Gdzie w wystąpieniu p. Michnika jest rachunek sumienia?
Jezu ufam Tobie!

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11193
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Michnik i chrześcijanie. What Would Jesus Do?

Post autor: hiob » 26-04-10, 00:58

Zbyszek Michał pisze:Gdzie w wystąpieniu p. Michnika jest rachunek sumienia?
"Technically speaking" to na razie jest zapowiedź tego rachunku sumienia, ale to i tak bardzo wiele. ;-) Dużo ciepłych słów i przyznanie, że być może były jakieś niesprawiedliwe i brutalne oceny dawnego przyjaciela. Ale masz rację, samego rachunku sumienia i ewentualnych przeprosin to tam jeszcze nie ma.

Jednak sam ton wypowiedzi jest wart uznania. Nie podchodźmy do niej jak wytrenowani prawnicy, czepiając się formalnych uchybień. To naprawdę jest pozytywna wypowiedź i wspomóżmy Michnika modlitwą, by nie była zaledwie chwilową słabością, której on sam za chwilę będzie się wstydził.

A na Frondzie wywiązała się burzliwa dyskusja na temat tego tekstu, i jak nietrudno się domyśleć, raczej niewiele osób zgadza się ze mną.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Alex
Przyjaciel forum
Posty: 1424
Rejestracja: 24-10-07, 22:24
Lokalizacja: Gdynia

Re: Michnik i chrześcijanie. What Would Jesus Do?

Post autor: Alex » 26-04-10, 09:30

Tak, dyskusja jest burzliwa. Zresztą można się było tego spodziewać. Nie będę tu niczego nowego pisać tylko wkleję moje dwa wpisy z Frondy:

"@Hiob: "...obawiam się, że tekst poniższy nie będzie przez niektórych zrozumiały."

Okazuje się, że obawa była uzasadniona. Myli nam się ocena z osądem.
Co innego ocena działalności Michnika, co innego osąd intencji, którymi kierował się publikując tę wypowiedź.
Nie twierdzę, że powinniśmy nagle stać się bezkrytycznymi czytelnikami Wyborczej.
Ale na pewno naszym chrześcijańskim obowiązkiem jest dać człowiekowi szansę. Jeśli my na starcie zanegujemy szczerość jego intencji to możemy się spodziewać, że konsekwencje wypowiadanych przez nas słów "i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" będą przerażające - dla nas...
Zgadzam się, że za słowami powinny pójść czyny. Albo przynajmniej słowa - drukowane.
Mam nadzieję, że będzie nam dane przeczytać tekst Michnika, w którym rozwinie temat swojego rachunku sumienia z krytyki pana prezydenta.
Przy okazji zastanawia mnie jaki jest realny wpływ Michnika na kształt Wyborczej od czasu jego choroby. Szczególnie w kontekście sobotniego artykułu o "incydencie gruzińskim". "

i

"- Im więcej czytam komentarzy na Frondzie, również pod tym wpisem, tym wyraźniej rozumiem intencję Hioba: tak, to nie jest wpis o Michniku, tylko o nas.

- O naszej postawie w konkretnej sytuacji. Nie przed wypowiedzią Michnika i nie dwa tygodnie po tym zdarzeniu. Chodzi o naszą reakcję na wyznanie grzesznika. To jest swego rodzaju test naszej chrześcijańskie dyspozycji, wolności od utartych opinii, politycznych schematów. Wolności, która pozwoli nam na otwarcie się na drugiego człowieka w chwili, w której on tego potrzebuje. Nie wcześniej, nie później - bo "później" może być już za późno.

- Tym razem chodzi o Michnika, następnym razem może to będzie ktoś nam bliski. Ktoś, do kogo aby wyciągnąć rękę, trzeba będzie odrzucić pielęgnowane przez lata uprzedzenia.
To trudne, wręcz wydaje się niemożliwe. Właśnie tego doświadczamy.

- Ale to nie jest problem Michnika, czy innego "winowajcy". To jest ciągle nasz problem. Tu nie tylko Michnik zdaje egzamin, to jest również wyzwanie dla nas. I wcale nie jest tak, że zaprzepaszczenie przez Michnika swojej szansy automatycznie oznacza naszą wygraną, bo z ""czystym sumieniem" możemy powiedzieć: "a nie mówiłem".

- My nie będziemy zdawać sprawy z tego, co zrobił Michnik, my będziemy się tłumaczyć z tego co my zrobiliśmy gdy spotkaliśmy na swej drodze grzesznika. I tyle. Tylko tyle. I aż tyle. Polityka nie ma tu nic do rzeczy. Ewentualnie czyni nasz egzamin trudniejszym."
Dominus meus et Deus meus!

Zbyszek Michał
Przyjaciel forum
Posty: 964
Rejestracja: 14-10-08, 10:17
Lokalizacja: qq

Re: Michnik i chrześcijanie. What Would Jesus Do?

Post autor: Zbyszek Michał » 26-04-10, 09:33

Chciałbym w to wierzyć. Szkoda by było zmarnować choćby najmniejszą szansę. Po ogromie świństw robionych przez p. Michnika, Tuska itd. może być im trudno przyznać się do tego. Korzyści byłyby ogromne, niewyobrażalne na skalę światową. Byłoby to zanegowanie "ducha czasu" w polityce, zwrot ku wartościom. Z drugiej strony - poza pięknymi słowami rozkręca się coraz wyraźniej propaganda kompletnie zaprzeczająca słowom p. Michnika. Tworzone są "fakty" mające świadczyć że to Pan Prezydent doprowadził do katastrofy, umniejszana są zasługi Głowy Państwa (zmarłej) i jednocześnie załatwiane są wszystkie sprawy, które dzięki (!) śmierci opozycyjnego prezydenta są możliwe do szybkiego przepchnięcia.

Dodatkowo zwolennicy PiSu, Kaczyńskich zobaczyli że nie są pośmiewiskiem świata i poczuli się że jest ich dużo. Oni mają dość. Co im powiedzieć? Czekaj? Jest szansa? Może się poprawi? To ich obraża!!!! Oni widzą co się dzieje!!! Raczej do p. Michnika trzeba wystosować apel:

jest szansa na zmianę naszej polityki, polskiego życia. Jest szansa na powrót człowieczeństwa bez wykształciuchów ani moherowych beretów. Śmierć 96 osób, a nade wszystko śmierć Głowy Państwa daje nam szanse. Ci ludzie oddali swe życie dla nas, ale nie wykorzystamy tego, Pan tego nie wykorzysta jeśli za wzruszeniem i bólem nie przyjdzie opamiętanie. A pierwszym krokiem do niego jest przyznanie się do zła, które Pan wyrządził. Bez nazwania i to publicznego grzechów wobec Zmarłego Pan będzie ich zabijał co dzień, a przede wszystkim nas i nasze dzieci.
Panie Adamie jest Pan osobą przez wielu szanowaną, od pańskiej decyzji i odwagi zależy w dużej mierze to co się z nami stanie.
Ostatnio zmieniony 26-04-10, 09:36 przez Zbyszek Michał, łącznie zmieniany 1 raz.
Jezu ufam Tobie!

Zbyszek Michał
Przyjaciel forum
Posty: 964
Rejestracja: 14-10-08, 10:17
Lokalizacja: qq

Re: Michnik i chrześcijanie. What Would Jesus Do?

Post autor: Zbyszek Michał » 26-04-10, 10:06

W sumie to o czym tu piszemy może być fundamentalne dla mnie, więc pozwolę sobie jeszcze coś dodać. Kiedyś w radiu słyszałem cytat czy wypowiedź człowieka, na temat wolności. Mówił on, że prawdziwie wolny czuł się, gdy prowadzono go do komory gazowej w obozie koncentracyjnym. Był wolny, bo w tym momencie potrafił wybaczyć swym oprawcom. W ostatniej chwili wyselekcjonowano jednak go do życia i stąd ta relacja. Ale jeszcze trudniejszy moment przeżywała Matka Boska widząc jak zabijają jej Syna. Mi się to nie mieści w głowie, stać i patrzeć na śmierć swego dzieciątka, nie móc nic zrobić. Nienawiść jest tak oczywista, w końcu tę drogę wybierają co kilka miesięcy Czeczenki wysadzające się w Moskwie. Jak wybaczyć zabójcy własnego dziecka?! JAK!!!!???? Jak wybaczać tym którzy udając ból, z radością kładą wieniec na grobie drogiego mi zmarłego?! Osoby którą szanowałem i kochałem? Jak nie pozwolić by został zapomniany, a to dla czego żył i umarł trwało, bez sięgania do nienawiści? Nie wiem, nie potrafię ...
Jezu ufam Tobie!

draywer
Przyjaciel forum
Posty: 44
Rejestracja: 30-10-09, 10:25
Lokalizacja: Małopolska

Re: Michnik i chrześcijanie. What Would Jesus Do?

Post autor: draywer » 26-04-10, 11:03

Zbyszek Michał to się musi przerodzić w obojętność a dopiero potem w Miłość. Nie da się siać na martwej ziemi. Trzeba ja najpierw zaorać uprawić przygotować a dopiero siać podlewać i zbierać żniwo. Myślę że wielu z nas jest jak ta martwa ziemia! Potrzebujemy czasu!
Ostatnio zmieniony 26-04-10, 11:05 przez draywer, łącznie zmieniany 1 raz.
Stracić nadzieję to jak stracić życie!

Alex
Przyjaciel forum
Posty: 1424
Rejestracja: 24-10-07, 22:24
Lokalizacja: Gdynia

Re: Michnik i chrześcijanie. What Would Jesus Do?

Post autor: Alex » 26-04-10, 11:07

Zbyszek Michał pisze:Jak wybaczać tym którzy udając ból, z radością kładą wieniec na grobie drogiego mi zmarłego?! Osoby którą szanowałem i kochałem? Jak nie pozwolić by został zapomniany, a to dla czego żył i umarł trwało, bez sięgania do nienawiści? Nie wiem, nie potrafię ...
Myślę, że w takich sytuacjach trudno o mądrą odpowiedź.
Ale kiedy czytałam Twoje słowa nasunęły mi się takie refleksje:

- uczucia są moralnie neutralne, ani dobre ani złe. Nie mamy na nie większego wpływu. Doświadczamy ich i już.
Problem tkwi w tym, co zrobimy z tymi uczuciami.
Aby unaocznić to, co chcę powiedzieć przytoczę znaną pewnie wszystkim opowiastkę:

Pewien indiański chłopiec zapytał kiedyś dziadka:
- Co sądzisz o sytuacji na świecie?
Dziadek odpowiedział:
- Czuję się tak, jakby w moim sercu toczyły walkę dwa wilki. Jeden jest pełen złości i nienawiści. Drugiego przepełnia miłość, przebaczenie i pokój
.
- Który zwycięży? - chciał wiedzieć chłopiec.
- Ten, którego karmię - odrzekł na to dziadek.


Pytanie, co zrobić, by nie dać się wciągnąć w karmienie nienawiści. Chyba nie pozostaje nic innego, jak oddać swoje uczucia Bogu. Tylko jak? Jak zdobyć się na wysiłek, by oddać Bogu to, co wydaje nam się takie słuszne i prawdziwe. Boimy się, co nam wtedy zostanie, czy mamy w ogóle prawo nie czuć niechęci, odrazy, nienawiści? Jak pozbyć się tego, co wydaje nam się jedyną, racjonalną, prawidłową, patriotyczną (?) reakcją na zaistniałą sytuację?

Trudne to wszystko. Potrzeba zawierzenia, zaufania, modlitwy i... czasu.
Trzeba dać sobie czas - na przemyślenie, uporządkowanie uczuć, ochłonięcie, okrzepnięcie.
W tym miejscu proponuję wysłuchanie reportażu pod tytułem "Winna niewinna". Wydaje mi się, że jest "na temat". Zrobił kiedyś na mnie ogromne wrażenie. I właściwie ciągle pod tym wrażeniem pozostaję.

Pozdrawiam serdecznie.
Dominus meus et Deus meus!

Zbyszek Michał
Przyjaciel forum
Posty: 964
Rejestracja: 14-10-08, 10:17
Lokalizacja: qq

Re: Michnik i chrześcijanie. What Would Jesus Do?

Post autor: Zbyszek Michał » 26-04-10, 11:08

A w praktyce co to znaczy? Zacisnąć zęby, nic nie mówić? Znosić kłamstwa i pomówienia? A co z wyborami? CO jeśli w drugiej turze będzie wybór miedzy Komorowskim a jakimś komunistą? Nie iść - grzech. Oddać nieważny głos?
Jezu ufam Tobie!

Alex
Przyjaciel forum
Posty: 1424
Rejestracja: 24-10-07, 22:24
Lokalizacja: Gdynia

Re: Michnik i chrześcijanie. What Would Jesus Do?

Post autor: Alex » 26-04-10, 11:35

A co z wyborami?
No właśnie. Mam ten sam problem. Ale już właściwie postanowiłam. Będę głosować nie na mniejsze zło ale na tego kandydata, który jest mi najbliższy. Choćby sondaże przewidywały niewielkie poparcie. Myślę, że tzw."zmarnowany głos" to jeszcze jedna "półprawda", w którą dajemy się wkręcać. W ten sposób, rezygnując z oddania głosu wg naszego najlepszego wyboru, z "definicji" zaprzepaszczamy szansę na zwycięstwo. Może jeszcze nie w tych wyborach, może w następnych...

A w drugiej turze? Nie wiem, wszystko zależy od tego kto zostanie na placu boju.
Dominus meus et Deus meus!

Awatar użytkownika
KubaCh
Administrator
Posty: 1325
Rejestracja: 21-10-08, 09:10
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Michnik i chrześcijanie. What Would Jesus Do?

Post autor: KubaCh » 26-04-10, 14:08

A ja tam tym razem wyjątkowo nie mam problemu na kogo głosować w pierwszej i w drugiej turze.

Z tym, że mam wrażenie, że zaczynamy dyskusję polityczną na z założenia niepolitycznym forum - więc proponuję zakończyć dyskusję i nie zastanawiać się jakie to świństwa robił p. Michnik i p. Tusk (swoją drogą - jak to się stało, że p. Tusk też się pojawił w dyskusji?). Bo się zaraz pokłócimy i nic dobrego z tego nie wyniknie.

:-/

Zbyszek Michał
Przyjaciel forum
Posty: 964
Rejestracja: 14-10-08, 10:17
Lokalizacja: qq

Re: Michnik i chrześcijanie. What Would Jesus Do?

Post autor: Zbyszek Michał » 26-04-10, 15:02

Będzie to dla mnie duża próba. Nie wiem czy ją przejdę...
Obawiam się, że nie będę w stanie tolerować pouczania...
Ostatnio zmieniony 26-04-10, 15:20 przez Zbyszek Michał, łącznie zmieniany 1 raz.
Jezu ufam Tobie!

Alex
Przyjaciel forum
Posty: 1424
Rejestracja: 24-10-07, 22:24
Lokalizacja: Gdynia

Re: Michnik i chrześcijanie. What Would Jesus Do?

Post autor: Alex » 26-04-10, 17:11

KubaCh pisze:Z tym, że mam wrażenie, że zaczynamy dyskusję polityczną na z założenia niepolitycznym forum - więc proponuję zakończyć dyskusję
Kubo, myślę, że jakoś damy radę bez kłótni.
Zadany temat implikuje dalsze rozważania, pytania, rozterki. W ostatnim czasie jeszcze dobitniej niż zwykle doświadczamy jak bardzo polityka związana jest z moralnością. Stąd konkretne pytania, a wybory są jednym z podstawowych pytań na najbliższą przyszłość.

Na pewno nie będziemy tu organizować kampanii na rzecz konkretnych kandydatów ale nie widzę przeszkód, by mówić o zasadach, o tym czym chrześcijanin, katolik powinien się kierować wrzucając kartkę do urny.

Temat jest tym ważniejszy, że na forum mamy wielu obywateli, którzy głosować będą po raz pierwszy albo takich, którzy może pierwszy raz czują, że wybory są sprawą poważną, że od nich samych, od ich głosu coś może zależeć.

Powinni wiedzieć, że i na forum mogą zadać ewentualne pytania w tak podstawowej kwestii.
Ostatnio zmieniony 01-01-70, 01:00 przez Alex, łącznie zmieniany 2 razy.
Dominus meus et Deus meus!

ODPOWIEDZ