Zakaz antykoncepcji, potępienie aborcji...

Teksty jakie zamieściłem w tym roku na swoich blogach: www.polonus.alleluja.pl, www.polon.us, www.hiob.us i www.jaskiernia.com
Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Zakaz antykoncepcji, potępienie aborcji...

Post autor: hiob » 02-08-10, 01:26

Po mojej notce napisanej z okazji rocznicy ogłoszenia encykliki Papieża Pawła VI "Humanae Vitae" czytelnicy napisali kilka komentarzy, na które chciałbym teraz odpowiedzieć. W Salonie24 "Niepozorny" napisał:
"Dość trudno mówić o jakiejś konkretnej istocie ludzkiej w pierwszych dniach – np. dlatego, że zarodek może się dzielić na dwoje (i jeśli tak pozostanie – powstaną bliźnięta), a następnie znowu łączyć w jedno. Nie wydaje mi się, żeby to się dało jakoś sensownie rozwiązać z punktu widzenia etyki katolickiej."
Następnie cytuje on fragment pewnego opracowania krążącego w sieci, tłumaczącego jak to wygląda z medycznego, naukowego punktu widzenia. Nie jestem lekarzem, nie jestem biologiem i trudno mi ocenić, czy jest to prawda. Jednak niezależnie od tego czy tak jest, czy nie, nie ma to w praktyce żadnego znaczenia. Oto moja odpowiedź, także zamieszczona na blogu w Salonie24:

Niepozorny, Piszesz:
"Dość trudno mówić o jakiejś konkretnej istocie ludzkiej w pierwszych dniach – np. dlatego, że zarodek może się dzielić na dwoje (i jeśli tak pozostanie – powstaną bliźnięta), a następnie znowu łączyć w jedno. Nie wydaje mi się, żeby to się dało jakoś sensownie rozwiązać z punktu widzenia etyki katolickiej."
-Mylisz się, nie tylko nie trudno, ale jest to bardzo proste. Przede wszystkim to właśnie nauka nam mówi, że jak jakiś żywy organizm na DNA jakiegoś gatunku, to jest osobnikiem należącym do tego gatunku. Proste, prawda?

Po drugie prawo cywilne wszystkich krajów, broniące ginących gatunków zwierząt, karze tak samo za zniszczenie jajka chronionych ptaków, czy żółwi, jak za zabicie dorosłego osobnika. Dlaczego? Chyba jasne…

Po trzecie, gdyby ktoś zabił zygotę, którą byłeś Ty, to Ty byś się nigdy nie narodził. Bardzo konkretny Ty. Bo Ty byłeś bardzo konkretną zygotą.

Po czwarte nie są istotne te wszystkie dywagacje z "uczonego" tekstu, który tu mi wkleiłeś. Dlaczego? Dlatego, że zawsze nami musi kierować zasada, że gdy nie wiemy, to nam nie wolno.

Gdy jestem na polowaniu i obok w krzakach się coś rusza, a ja nie jestem pewien, czy to dzik, czy mój przyjaciel, to NIE WOLNO mi strzelić tylko dlatego, że mam ochotę i nie mam pewności.

Gdy jadę swoją ciężarówką i na drodze leży coś czarnego, w kształcie podobnym do człowieka, ale przykryte tak, że nie jestem pewien, to NIE WOLNO mi tego przejechać tylko dlatego, że nie jestem pewien.

Zakład Pascala odnosi się do wiary, ale można go również odnieść do naszego tematu. Bo i tu mamy tylko dwie możliwości:

1. Wydaje nam się, że zygota jest człowiekiem, albo

2 Wydaje nam się, że zygota nie jest człowiekiem.

…i możemy ją zabić, albo nie.

Gdy jej nie zabijamy, to niezależnie od naszych poglądów nie robimy nic niemoralnego. Gdy ją zabijamy, myśląc, że jest człowiekiem, popełniamy morderstwo. Ale co się dzieje, gdy ją zabijamy, myśląc, że nie jest człowiekiem?

Tu także mamy dwie możliwości. Albo się mylimy, a wtedy jesteśmy winni nieumyślnego spowodowania śmierci człowieka, albo wydawało nam się dobrze. Wtedy i tylko wtedy mielibyśmy prawo do zniszczenia zygoty, ale MUSIELIBYŚMY MIEĆ PEWNOŚĆ. Tymczasem NIKT nie ma takiej pewności.

Dlatego nawet w takiej sytuacji zabicie zygoty jest tak samo niemoralne jak strzelenie do ruszających się zarośli, czy przejechanie leżącej sylwetki na szosie. Nie ma takiej sytuacji, gdy zabicie zygoty ludzkiej jest moralnie usprawiedliwione.

Oczywiście nie był to koniec dyskusji, Niepozorny, cytując fragmenty mojej repliki odpisał:
"Hiob: Przede wszystkim po pierwsze to właśnie nauka nam mówi, że jak jakiś żywy organizm na DNA jakiegoś gatunku, to jest osobnikiem należącym do tego gatunku. Proste, prawda?"

-Właśnie nie w tym przypadku. Zauważ, że całe "uczone dywagacje" mają swoją pożywkę w trudnościach zastosowania tego podziału tutaj. Bo identyczne DNA ma każda z tych komórek – ale nie ma dobrego sposobu, by ustalić czy należą one do jednego, dwóch czy więcej osobników. Inaczej: nie wiadomo, czy dana komórka stanie się zalążkiem innego bliźniaka, czy własnych organów.
-Super, zgadzam się. Nie wiadomo. Wiadomo jednak dwie rzeczy: Wiemy, że stanie się dorosłym człowiekiem i wiemy, że się rozwija i ma ludzkie DNA. Wiemy też, że gdy ją zabijemy, to zabiliśmy życie człowieka. Jedyne, czego nie wiemy, to to, czy zabijając, zabijemy jednego człowieka, czy (w przypadku wczesnego stadium rozwoju bliźniaków) dwie osoby. Zatem co nam niby daje prawo zabijać? I co tu ma do rzeczy fakt, że bliźniaki mają identyczne DNA? Nie chodzi o to, jakie ono jest, ale czy jest to DNA należące do gatunku Homo Sapiens.

Niepozorny:
"Hiob: Po drugie prawo cywilne wszystkich krajów, broniące ginących gatunków zwierząt, karze tak samo za zniszczenie jajka chronionych ptaków, czy żółwi, jak za zabicie dorosłego osobnika. Dlaczego? Chyba jasne?"

-Obowiązujące prawo nie ma nic do rzeczy – w przeciwnym wypadku prawem amerykańskim można by uzasadniać, że aborcja powinna być dopuszczalna. Zresztą – nie wiem co to ma wspólnego z dyskusją. Jajek tych ptaków chroni się, bo ich zniszczenie przybliża wyginięcie gatunku prawie tak jak zabicie dorosłego. I tyle. Nie widzę analogii.
-W pewnym sensie racja, prawo cywilne nie może determinować pojęcia "moralność". Jednak tu chodzi o coś innego. Tu chodzi o uznanie faktu, potwierdzanego przez naukę, że zniszczenie jajka powoduje taki sam skutek, jak zabicie dorosłego osobnika. Prawo to potwierdza prosty fakt, że jak zniszczymy jajka ginącego gatunku zwierząt, spowodujemy wyginięcie tego gatunku. Zatem niszcząc jajka, zabijamy rozwijające się życie osobnika tego gatunku. Jest więc zupełnie nielogiczne upieranie się, że nienarodzony człowiek nie jest człowiekiem. Nie ma to żadnych podstaw, poza ideologicznymi. I jest to ideologia bardziej chora, niż nazizm i komunizm razem wzięte.

Niepozorny:
"Hiob: Po trzecie, gdyby ktoś zabił zygotę, którą byłeś Ty, to Ty byś się nigdy nie narodził. Bardzo konkretny Ty. Bo Ty byłeś bardzo konkretną zygotą."

-No właśnie wklejony fragment tę pewność podważa. Nie ma czegoś takiego jak "bardzo konkretna zygota" – wszystko tam jest rozmyte, komórki mogą się dzielić, znów łączyć, nie wiadomo ile osób koniec końców powstanie.
-Wcale nie. Nic tam nie jest rozmyte. To, że komórki te, w początkowym stadium rozwoju są zaledwie połączone jakimś śluzem i otoczone cienką błoną, nie zmienia faktu, że to byłem ja we wczesnym okresie rozwoju. Nic nie zmieni fakty, że gdyby je ktoś zniszczył, zabił, to ja bym się nie urodził. Bardzo konkretny "JA". A to, że potencjalnie mógłbym mieć brata bliźniaka, nie ma tu absolutnie żadnego znaczenia. Ja nie dyskutuję o abstrakcyjnych teoriach, ale o bardzo konkretnym problemie mordowania bardzo konkretnych niewinnych dzieci.

Niepozorny:
Akurat argument z tzw. "prawa łowieckiego" jest dość mocny, ale to od niego należałoby wyjść. Tyle że ten argument też dość łatwo skrytykować – po pierwsze koszty dla matki są większe niż dla myśliwego, któremu ucieknie zwierzyna. Po drugie, ta zasada nie jest zawsze stosowana również przez obrońców życia poczętego – np. dorosła świnia wykazuje duży większy *aktualny* stopień rozwoju niż płód (choć oczywiście potencjalny – mniejszy), co nie przeszkadza nam jej zabić na mięso,. Proszę, żebyś się tym porównaniem nie zniesmaczał – po prostu dlaczego mamy być ostrożni ze względu na potencjalny pułap rozwoju, a nie na poziom aktualny? W takim wyborze tkwi jakieś ryzyko, które jednak podejmujesz.
-Nie bardzo rozumiem co tu jest tak łatwo skrytykować. O jakich "większych kosztach dla matki, niż dla myśliwego, któremu ucieknie zwierzyna" mówisz? Jak w ogóle można tu mówić o kosztach? Zaczniemy przeliczać dzieci na Mercedesy? Bo podobno tyle kosztuje dziecko. Teza zresztą zupełnie bezsensowna, jak to wykazał ktoś na blogu "wielodzietni.org", a zacytowała Bogna Białecka na Frondzie. Po drugie nie rozumiem, co ma wartość świni do rzeczy? Ja nie mówię o materialnej wartości człowieka. Wartość życia ludzkiego wynika z czegoś zupełnie innego. Każdy człowiek, niezależnie, czy jest to noblista, prezydent, artysta, naukowiec, sportowiec, starzec, kaleka, nienarodzone dziecko, czy w ogóle ktokolwiek jest tak samo wartościowy w oczach Boga.

"Dlaczego mamy być ostrożni ze względu na potencjalny pułap rozwoju, a nie na poziom aktualny? W takim wyborze tkwi jakieś ryzyko, które jednak podejmujesz." Całkiem nie rozumiem Twojego toku rozumowania. Jakie ryzyko? Że człowieka nie można przerobić na golonkę? Byłem parę tygodni temu w niemieckim obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Oglądałem między innymi stosy włosów, które "miały wartość" dla Niemców. Można było z nich robić materace. Taka jest tylko wartość człowieka dla Ciebie? Zatem, rozumiem, starcy także powinni być "utylizowani", bo są bezwartościowi? Nic, tylko nas obciążają, wymagają leczenia, biorą renty, a nie pracują?

Człowiek to nie jest świnia, choć niektórzy ludzie są bestiami.

Niepozorny pisze dalej, odpowiadając komuś innemu w naszej dyskusji:
No właśnie KK musi wynaleźć jakiś świecki język komunikacji, bo w przeciwnym wypadku jego głos nie będzie brany pod uwagę. Dawniej była to filozofia tomistyczna, później fenomenologia czy personalizm (stąd np. popularność Tischnera, niestety osamotnionego). Nie wiem jak odbierane jest to co piszę, ale ja w dużej mierze "czuję" nauczanie kościelne, tylko staram się wymusić zajęcie jasnego i dobrze uargumentowanego stanowiska. Choć oczywiście czasem podnoszę obiektywne moim zdaniem trudności, bo intuicji Kościoła z oczywistych powodów nie uważam za nieomylne. W sprawach bioetyki trzeba zachować daleko idącą ostrożność. Przesuwanie lub usuwanie granicy jest zawsze niebezpieczne. Z drugiej strony, taki arbitralny podział jak ten funkcjonujący w religiach też jest krzywdzący dla dużej grupy istot – np. zwierząt pozbawionych w zasadzie wszelkich praw.
Świecki język komunikacji? A co to jest? Kościół mówi bardzo prostym i bardzo zrozumiałym językiem. Katechizm KK, a zwłaszcza Kompendium Katechizmu są napisane językiem zrozumiałym dla dziesięcioletniego dziecka. Kierowca ciężarówki z ledwo zdaną maturą jest w stanie zrozumieć wszystkie dokumenty kościelne.

Co to znaczy "czuję nauczanie kościelne, tylko staram się wymusić zajęcie jasnego i dobrze uargumentowanego stanowiska"? Ja odnoszę wrażenie, że Niepozorny czuje jedynie swoje poglądy, które nie całkiem się pokrywają z jasnym stanowiskiem Kościoła, a wymuszenie miałoby polegać na zmianie stanowiska Kościoła. Tymczasem Kościół nie może czegoś takiego zrobić, bo nie ma takiej mocy. Nauka o godności ludzkiego życia nie jest wymyślona przez Kościół. Pochodzi ona z Bożego Objawienia.

To, że Niepozorny "intuicji Kościoła z oczywistych powodów nie uważa za nieomylne" także nie ma żadnego znaczenia. To znaczy nie ma dla obiektywnej rzeczywistości, choć z pewnością ma to znaczenie dla Niepozornego. Kościół naucza nieomylnie w dziedzinie wiary i moralności i wynika to jednoznacznie z obietnicy Jezusa danej Kościołowi. Każdy może to odrzucić, bo każdy ma wolną wolę. Jednak musimy pamiętać, że na końcu wszystko się sprowadzi do tego, że albo my powiemy Bogu: "Bądź wola Twoja", albo On nam powie to samo.

To jest ciągle ten sam grzech, grzech Adama i Ewy:

Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło. (Rdz 3, 4-5)

I my, jak to widać na przykładzie Niepozornego, jak głupi, wierzymy obietnicy szatana, sami decydując co jest dobrem, a co złem i ciesząc się, że nie umieramy, nie widzimy, że jesteśmy chodzącymi trupami. Zombie.

I jeszcze jedno. Co prawa zwierząt mają do rzeczy w tym kontekście? Jestem ostatnim, który by pragnął złego traktowania zwierząt, ale ochrona ludzkiego życia, a sprawa praw zwierząt to są zupełnie odmienne sprawy. Bóg zakazał mordowania niewinnych osób i nakazał zabijanie zwierząt. Człowiek ma prawo zabijać zwierzęta i je spożywać. Izraelici mieli wręcz nakaz zabijania zwierząt. Natomiast żaden człowiek nie ma prawa zabijania życia niewinnego człowieka.

Avenarius napisał:
"Humanae Vitae" zawiera w sprawie antykoncepcji stanowisko, które moim zdaniem trzeszczy pod naciskiem zdrowego rozsądku. Zresztą, jest pewien charakterystyczny objaw poczucia niedostatku argumentacji – mnożenie argumentów wydumanych, na zasadzie "…a poza tym…" "Antykoncepcja jest złem, bo niszczy naturalną więź między seksem a prokreacją, A POZA TYM zakazuje jej Biblia" (Nie zakazuje w żadnym miejscu. Przeciw antykoncepcji nie mają nic Ci, którzy poza tym są biblijnymi fundamentalistami)
Owszem, zakazuje i to wyraźnie. Prawdę mówiąc to stwierdzenie Avenariusa sprowokowało mnie, bym napisał kolejną notkę z cyklu "A gdzie TO jest w Biblii?" Zatem zapraszam, "Antykoncepcja" Tam są cytaty, a najważniejszy z nich, najdobitniej zabraniający stosowania antykoncepcji zacytuję i tutaj:

Wtedy Juda rzekł do Onana: Idź do żony twego brata i dopełnij z nią obowiązku szwagra, a tak sprawisz, że twój brat będzie miał potomstwo. Onan wiedząc, że potomstwo nie będzie jego, ilekroć zbliżał się do żony swego brata, unikał zapłodnienia, aby nie dać potomstwa swemu bratu. Złe było w oczach Pana to, co on czynił, i dlatego także zesłał na niego śmierć. (Rdz 38, 8-10)

Avenarius:
"Antykoncepcja jest złem, bo niszczy naturalną więź między seksem a prokreacją, A POZA TYM promuje kulturę nieodpowiedzialnego konsumpcjonizmu w seksie" (zależność jest odwrotna – konsumpcjoniści stosują antykoncepcję, a nie ona ich stwarza)
Oczywiście, że zależności są w obie strony, jednak nie zapominajmy, że encyklika powstała w czasach, gdy takie podejście, taka postawa "nieodpowiedzialnego konsumpcjonizmu w seksie" w praktyce nie istniała. To właśnie pigułka spowodowała "rewolucję seksualną" na świecie. To dostępność taniego i relatywnie skutecznego środka antykoncepcyjnego spowodowała zmianę całej naszej cywilizacji, naszych zachowań, naszych praktyk, wierzeń i przekonań.

Avenarius:
Te powszechnie pojawiające się "dodatki" mają moim zdaniem dopchnąć argumentację do 100%, bo ich pozbawiona wydaje się być samym autorom jakaś krzywa, choć tego przed sobą nie przyznają.
Nie mogę odpowiadać za innych, ale mogę zapytać: Gdzie ja "dopycham argumentację do 100%" jakimiś "dodatkami"? Wydaje mi się, że moja argumentacja jest bardzo konkretna i logiczna.

Avenarius:
Początkowa niechęć Kościołów do antykoncepcji wiązała się z tym, że usuwała ona zasadniczy straszak przed rozpustą – niechcianą ciążę. Nie można już było straszyć dziewczyny wizją "brzucha", który przyniesie jej publiczny wstyd.
Argument bez sensu, wynikający z całkowitego niezrozumienia nauki Kościoła i w ogóle Jego misji. Prawa moralne nie są po to, by nam zepsuć zabawę, ale by nas uchronić przed cierpieniem. Każdy, kto uciekając w rozwiązłe życie poszukiwał szczęścia wie, o czym mówię. Nikt i nigdy tam szczęścia nie znalazł. Chyba, że ktoś za szczęście uważa chwilowe zapomnienie. Ale to da mu także alkohol, czy narkotyki.

Avenarius:

Czy w przypadkowym seksie nie ma innych, ważniejszych zagrożeń niż tylko ciąża? To charakterystyczne, że wielu walczących przeciw antykoncepcji stwarza wrażenie, jakby im brakowało "czegoś do postraszenia" ludzi. Dlatego mnożą nieprawdopodobne informacje: a to o tej antykoncepcyjnej nerwicy, a to nonsensy o dziurach w kondomach itp.

Nie wiem, co robi "wielu walczących przeciw antykoncepcji", ale wiem, że Kościół od samego początku, od zawsze, także w encyklice Humanae Vitae uczy, że jest wiele ważniejszych zagrożeń. Powiedział bym nawet, że ciąża akurat nie jest tu żadnym zagrożeniem. Może to jest "straszak", ale nie z punktu widzenia nauki Kościoła. Problem zaczyna się dopiero wtedy, gdy ktoś chce tę ciążę usunąć, zabić dziecko.

Avenarius:
Przyznaję, że stworzenie NAPRAWDĘ pozytywnej wizji dobra, które się chroni zachowując normy w życiu seksualnym jest diablo trudne, bo jest to właśnie dziedzina, w której spontaniczność jest warunkiem sine qua non radości. Jak ocalić ową spontaniczność dbając jednocześnie o uczynienie seksu czymś ludzkim – to zadanie nie byle jakie. Zakazy dawać łatwiej.
Z pewnością nie jest to łatwe, ale też jest to coś o czym zarówno Kościół, jak i indywidualni apologeci i teolodzy wielokrotnie pisali. Wystarczy wspomnieć środowy cykl katechez Jana Pawła Wielkiego znany dziś jako "Teologia Ciała", wystarczy wspomnieć to, co robi pani Wanda Półtawska, wystarczy przypomnieć doskonałych apologetów amerykańskich, Jasona i Crystalinę Evert, którzy przemawiają do setek tysięcy nastolatków w katolickich, chrześcijańskich i publicznych szkołach w USA i na całym świecie. Jest to naprawdę unikalna para apologetów. Crystalina była "normalną dziewczyną" w liceum, sypiając z wieloma chłopakami, Jason zachował dziewictwo dla swej przyszłej żony. Ich przykładowe wykłady, czy konferencje można znaleźć na tej stronie: KLIK Nagrali oni także parę cykli audycji dla amerykańskiego katolickiego radia EWTN i chętnie pomogę je odnaleźć w archiwum, gdyby ktoś był zainteresowany.

Nie jest zatem prawdą, że Kościół tylko zakazuje i niczego nie tłumaczy. Jest akurat dokładnie odwrotnie, wystarczy tylko poszukać.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Awatar użytkownika
Nafteta
Przyjaciel forum
Posty: 1078
Rejestracja: 27-07-10, 13:24
Lokalizacja: Lublin

Re: Zakaz antykoncepcji, potępienie aborcji...

Post autor: Nafteta » 02-08-10, 13:31

Bolesne jest to, że każdy przekręca i interpretuje naukę kościoła pod kątem ośmieszenia katolicyzmu, a niewielu chce wniknąć w jej istotę.

Jeżeli jesteś rozwiązła, może zajdziesz w ciążę, ale tej ciąży nie musisz donosić, to usiłuje się przedstawiać jako normę. Pominę tu aspekt dramatycznego nieporządku, jaki na długo powstaje w ciele kobiety po aborcji, i traumę na psychice, jaką odciska zamordowanie dziecka, nie jestem ani ginekologiem, ani psychiatrą, żeby to naświetlać na publicznym forum, w każdym razie skutki aborcji dla poddających się temu zabiegowi kobiet są dramatyczne.
A przecież kobieta chce być tylko kochana, szanowana, dopieszczana, chce mieć pewność, że jej mężczyzna wróci do niej do domu, a ona poda mu kolację, tylko taka kobieta jest spełniona. Jeżeli kobieta nie ma motywacji, żeby swojemu mężczyźnie codziennie smacznie gotować, to jej życie jest przegrane. Rozwiązłość i aborcja są przeszkodą na drodze do szczęścia kobiety, bo nie zapewnią jej więzi z drugim człowiekiem, tylko znieczulą i ogłupią.

Awatar użytkownika
Nafteta
Przyjaciel forum
Posty: 1078
Rejestracja: 27-07-10, 13:24
Lokalizacja: Lublin

Re: Zakaz antykoncepcji, potępienie aborcji...

Post autor: Nafteta » 02-08-10, 14:37

ps. w powyższym poście pominęłam tzw. życie konsekrowane, ale temat jest o aborcji.

Awatar użytkownika
MAVERICK27
Przyjaciel forum
Posty: 291
Rejestracja: 22-06-09, 21:24
Lokalizacja: PL/IE

Re: Zakaz antykoncepcji, potępienie aborcji...

Post autor: MAVERICK27 » 02-08-10, 17:23

Witaj Nafteta. Mam pytanko bo nie do końca zrozumiałem: Czy ten fragment:

"...A przecież kobieta chce być tylko kochana, szanowana, dopieszczana, chce mieć pewność, że jej mężczyzna wróci do niej do domu, a ona poda mu kolację, tylko taka kobieta jest spełniona. Jeżeli kobieta nie ma motywacji, żeby swojemu mężczyźnie codziennie smacznie gotować, to jej życie jest przegrane..."

mam rozumieć dosłownie tak jak jest napisany czy chodzi Ci bardziej o rodzaj pewnej przenośni?
Ostatnio zmieniony 02-08-10, 17:24 przez MAVERICK27, łącznie zmieniany 1 raz.
Może jednak kiedyś wyruszę w trasę...:-(

Wojciech_Domini
Przyjaciel forum
Posty: 317
Rejestracja: 27-12-08, 13:04
Lokalizacja: Kraków

Re: Zakaz antykoncepcji, potępienie aborcji...

Post autor: Wojciech_Domini » 02-08-10, 17:45

Maverick27 dla mnie tekst jest stosunkowo prostu. To wcale nie jest tak że Kobieta pragnie być wyłącznie kurą domową(jak mogłeś to zrozumieć). Po prostu pragnie kochać i być kochana. Pragnie wyrazić swoją miłość zarówno poprzez bliskość ze swym mężem, dbanie o rodzinę, o jej fundusz wraz z mężem ale też poprzez taki prozaiczny gest jak danie jeść swojemu ukochanemu który często cały dzień robił dla Niej i dla ich Dzieci.

Męzczyzna jak i Kobieta muszą wciąż siebie kochać na codzien. Małżeństwo jest właśnie czymś czym Ci biedacy którzy atakują czystość przedmałżeńską nie są w stanie zrozumieć. Bo Małżeństwo polega na tym iż:

"Biorę Cię za żone z Twoją obecną śliczną urodą ale także z tym że za rok może ona przeminąć. Biorę Cię Żone z tym że teraz jesteś najmilszą osobą na świecie ale też z tym że za rok możesz zrzędzić. Biorę Cię za Żone ponieważ Cie kocham i nie opuszczę Cie aż do śmierci"....

Jest to wierność na życie i śmierć. "Co Bóg złączył czlowiek niechaj nie rozdziela" jak mówi Pismo. Sam się dziwię różnym tym pomysłom że należy siebie sprawdzić przed ślubem itp... A nie zdają sobie ludzie że to już namiastka zwyczajnej prostytucji. No bo Ileż można partnerów/rek sprawdzić? Dwóch? Trzech? Dziesięciu? Co z tego że nie na jedną noc a np. od 5-10 miesiecy? Jaka to jest róznica między tym a prostytucją? Żadna. Małżonkowie jeśli się kochaja Miłością która napisałem powyżej z pewnością zaakceptują siebie takimi jakimi są i wiecie co? Wciąż się będą sobie podobać jestem tego pewien.

Nie raz słyszałem powody do antykoncepcji ale z racjonalnego powodu. Ona w żaden sposób nie "uratuje" ludzie przed ciążą czy przed HIV. To jest lateks i on redukuje co najwyżej o 90 % nigdy o 100? Czyli wciąż "ryzyko" zachodzi. Mam tylko nadzieję że obecne trendy z zachodu przeminą i nasza Polska otrzeźwieje jak to zrobił Pas Biblijny w Stanach po hipisowskich latach 60.

Awatar użytkownika
Nafteta
Przyjaciel forum
Posty: 1078
Rejestracja: 27-07-10, 13:24
Lokalizacja: Lublin

Re: Zakaz antykoncepcji, potępienie aborcji...

Post autor: Nafteta » 02-08-10, 18:42

Maverick27, Wojciech Domini wyjaśnił, co miałam na myśli pisząc swój post o wyższości miłości małżeńskiej. Moim zdaniem, zostaliśmy stworzeni jako Mężczyzna i Kobieta, by nawzajem się uzupełniać, a takie uzupełnienie się możemy osiągnąć tylko przez miłość wzajemną usankcjonowaną małżeństwem.
Trwając w nieczystości tylko się nawzajem kalamy, brudzimy, krzywdzimy i dotyczy to obu płci, a także ewentualnego potomstwa, nie ma tak, że dzieci ze związków, w których zamiast pewności że się do siebie przynależy, jest niepewność, czy druga osoba nas nie porzuci mają tyle, ile ich rówieśnicy zrodzeni w tradycyjnym małżeństwie.
Antykoncepcja, aborcja tylko odsuwają nas od drugiego człowieka, stajemy się wtedy przedmiotem zaspokojenia i tracimy szansę na to, że będziemy w stanie kogokolwiek pokochać, a trudno oczekiwać, że będziemy kochani, jeżeli tylko czerpiemy, a nie dajemy nic w zamian, (bo tak kocha nas tylko Bóg).

ODPOWIEDZ