Strona 1 z 1

Święty Sokrates i kalendarz liturgiczny

: 03-05-06, 02:00
autor: hiob
Oto niedawny wpis do księgi gości na mojej stronie:



"Witam i pozdrawiam, zastanawialem sie ostatnio nad konsekwencja lub nie konsekwencja obchodzenia wielkiego tygodnia nie w 14-16 Nisan, ale dwa czy wiecej dni pozniej jak to jest praktykowane w katolicyzmie, czy prawoslawiu. Czy ktos zdola to wyjasnic dlaczego 25 grudnia dzien kiedy Jezus sie nie urodzil, co roku obchodzi sie w ten dzien niezaleznie od dnia tygodnia w jaki wypada, a smierc Chrystusa zawsze w piatek co roku, a nie 14 Nisan kazdego roku w inny dzien tygodnia." Właśnie. Jak to jest z tymi świętami? Czemu obchodzimy je w takie, a nie inne dni? Wielu braci chrześcijan nienależących do Kościoła Katolickiego, ani do innych "historycznych" kościołów, jak kościoły ortodoksyjne, czy nawet anglikański, kalwiński, czy ewangelicko-augsburski. Te mają rok liturgiczny bardzo zbliżony do naszego. Jednak wiele sekt powstałych w ostatnich paru wiekach, te "Tylko Biblia" zbory, sekty i denominacje, odrzucają nawet dzień 25. grudnia jako Święto Bożego Narodzenia. Biblia przecież nigdzie nie podaje tej daty. Wiemy za to, że było w tym dniu pogańskie święto. Czemu więc katolicy czczą urodziny Jezusa w tym dniu? Czy nie jest to dowód na to, że Kościół Katolicki to pogańska sekta? Cóż. Zacznijmy więc może od początku. Przede wszystkim sami Żydzi nie byli pewni, kiedy obchodzić Święto Paschy. Przynajmniej w czasach Jezusa. Było wiele sekt w Judaizmie: Esseńczycy, zeloci, faryzeusze, saduceusze. Jedni liczyli kolejne dni od zachodu słońca, inni od wschodu. Jedni zreformowali swój kalendarz, aby się zgadzali z kalendarzem Rzymian, inni trzymali się tradycyjnego kalendarza swych ojców. Kiedy więc tak naprawdę wypada 14. Nisan? Ja sam, pisząc przed laty mój pierwszy tekst, ten o "Czwartym kielichu" napisałem: "Chciałbym się jeszcze podzielić z wami ciekawa teoria na temat tego, kiedy odbyła się Ostatnia Wieczerza. Porównanie Ewangelii Janowej z synoptycznymi nasuwa pewne trudności, gdyż synoptycy wyraźnie mówią, że Ostatnia Wieczerza była Paschą, a Jan podaje, że Jezusa ukrzyżowano o tej godzinie, o której kapłani w Świątyni zaczynali zabijać jagnięta.

Jedno z tłumaczeń, z jakim się spotkałem, to to, że niektórzy liczyli dni od zachodu słońca, do zachodu, a inni od wschodu do wschodu. Tak wiec Jezus mógł po zachodzie słońca w Czwartek zacząć Paschę, gdyż był to już piątek wg ich sposobu liczenia czasu. Natomiast faryzeusze licząc czas od wschodu słońca dopiero w piątek po południu spożywali paschę. Jest to w miarę logiczne i wyjaśnia teoretyczną możliwość, w jaki sposób Jezus mógł odbyć swoją paschalną wieczerzę i równocześnie być Barankiem. Jedyna trudność tego tłumaczenia to wyjaśnienie, w jaki sposób odbyły się te wszystkie sądy nad Jezusem. Był on przesłuchiwany przez co najmniej 5 rożnych sądów, z czego dwa przed dygnitarzami rzymskimi, Piłatem i Herodem, dla których Jezus nie był na pewno nikim tak ważnym, aby rzucać wszystko i lecieć Go przesłuchiwać. Inne tłumaczenie, z jakim się spotkałem pochodzi od jakiejś francuskiej badaczki, profesora paryskiej Sorbony, nazwiska niestety nie pamiętam, a raczej nie wiem ,jak to napisać, bo tę historię znam tylko ze słyszenia, brzmi to jak Annie Jobert, czy też Jovert, ale mogę się mylić. Otóż twierdzi ona , że w tamtych czasach obowiązywały 2 kalendarze, trochę tak , jak teraz w Kościele Katolickim i Ortodoksyjnym. Faryzeusze i Saduceusze przyjęli kalendarz Rzymian, a Esseńczycy trzymali się tradycyjnego kalendarza Żydowskiego. I wg tego kalendarza Pascha wypadała we wtorek, tak wiec od pojmania Jezusa do Jego śmierci minęłoby prawie 3 dni, a wiec wystarczająco długo, aby te wszystkie sady mogły się odbyć. No cóż, to akurat nie ma większego znaczenia i pewnie dopiero w Niebie dowiemy się, jak było naprawdę. Ale ja myślę, że to ciekawa teoria i że was może zainteresuje."

Żeby do końca odpowiedzieć na pytanie mojego czytelnika trzeba by dodać, że Wielkanoc wypada w niedzielę, która następuje po pierwszej pełni księżyca po równonocy wiosennej. Jeżeli natomiast pełnia księżyca przypada w niedzielę, to Wielkanoc wypada w następną niedzielę. Tak jest od Pierwszego Soboru Powszechnego w Nicei, od roku 325. A dlaczego zawsze w niedzielę? To proste. Ponieważ Jezus zmartwychwstał właśnie w niedzielę:

Po upływie szabatu, o świcie pierwszego dnia tygodnia przyszła Maria Magdalena i druga Maria obejrzeć grób. A oto powstało wielkie trzęsienie ziemi. Albowiem anioł Pański zstąpił z nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim. Postać jego jaśniała jak błyskawica, a szaty jego były białe jak śnieg. Ze strachu przed nim zadrżeli strażnicy i stali się jakby umarli. Anioł zaś przemówił do niewiast: Wy się nie bójcie! Gdyż wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział. Chodźcie, zobaczcie miejsce, gdzie leżał. (Mt 28,1-6)

Każda niedziela jest więc "Wielkanocą", dniem Zmartwychwstania Pańskiego. Do tego stopnia, że nawet mamy przykład tego w nazwie pierwszego dnia tygodnia w języku rosyjskim. Wszystkie inne dni brzmią podobnie do nazw w naszym języku, ale niedziela to "woskriesjenie", czyli "zmartwychwstanie". Ciekawe tym bardziej, że przywódcy tego raju na ziemi nie mieli żadnych oporów przy zmianach nazw miast i świąt, tworząc "Stalinogrody" i "Leningrady", dziadka Mroza i muzea ateizmu, zmieniając nawet kierunek biegu rzek, a "woskriesjenie" pozostało i w końcu zwyciężyło.

To by rozwiązywało problem Wielkanocy, ale co z tym 25. grudnia? I tu odpowiedź nie jest wcale taka prosta. Przede wszystkim całkiem możliwe, że Pan Jezus rzeczywiście urodził się tego dnia. Nie mamy co prawda na to żadnych bezpośrednich dowodów, ale nie ma to żadnego praktycznego znaczenia. Co prawda parę dni temu słyszałem w radiu, że w jednym z dzieł Ojców Kościoła z pierwszych wieków jest wzmianka o dokumencie mówiącym o dniu 25. grudnia, ale nie jestem jednak w stanie tego zweryfikować. Sam dokument natomiast, jeżeli nawet istniał, dawno zaginął.

Dlaczego więc 25 grudzień? I czy było to rzeczywiście święto pogańskie? Trudno tu w paru zdaniach napisać, jak ta tradycja powstawała. To trwało cale wieki i do tego inaczej w różnych regionach świata. Nie zapominajmy, że Internet ma 20 lat, nie 2 tysiące. Dawniej przepływ informacji był znacznie wolniejszy. Rozwój doktryn, tradycje lokalne, powstawały różnie w różnych miejscach. Ojcowie Kościoła i papieże nie raz wypowiadali się za takim, czy innym terminem świętowania narodzin Jezusa. Jest takie znane kazanie Św. Jana Chryzostoma porównujące Jezusa do słońca. Pisze on w del Solst. Et Æquin." (II, p. 118, ed. 1588):

"Nasz Pan także narodził się w miesiącu grudniu, …ósmego dnia przed styczniem. …Ale oni nazywają ten dzień “Urodzinami Niepokonanego" Kto jednak jest naprawdę Niepokonany, jak nie nasz Pan? Albo jeżeli mówią, że są to narodziny Słońca, On jest Słońcem Sprawiedliwości."

Zawsze był ten delikatny balans między popadnięciem w herezję uznania za jedno Jezusa i słońca, a przyznaniem, że Jezus jest prawdziwą Światłością i słońce jest tylko Jego symbolem. Nie wydaje mi się jednak, żeby ktokolwiek pozostający wierny Kościołowi miał z tym rozróżnieniem jakiekolwiek problemy. To tylko heretycy mieli inne spojrzenie na te sprawy. Kościół tak wtedy, jak teraz, wie dokładnie komu oddaje cześć w tym dniu.

W Dziejach Apostolskich czytamy taki fragment:

Mężowie ateńscy - przemówił Paweł stanąwszy w środku Areopagu - widzę, że jesteście pod każdym względem bardzo religijni. Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: "Nieznanemu Bogu". Ja wam głoszę to, co czcicie, nie znając. (Dz 17, 22-23)

Zabawne, bo znamy jedną osobę z historii, czczącą "nieznanego Boga". Był to Sokrates. Wiemy też, że Sokrates był rzeźbiarzem, albo raczej kamieniarzem. Nie potrafił tworzyć rzeźb, ale robił ołtarze i napisy. Być może więc ten ołtarz z napisem, jaki zobaczył Św. Paweł był dziełem Sokratesa? Profesor Juliusz Romański tak mówi:

"Czy Sokrates, który w dialogach Platona wygląda na monoteistę z przekonań i który głosi, że lepiej jest doznawać krzywdy, niż ją wyrządzać, a na dodatek jeszcze ponosi śmierć na równi za swoją naukę i swoje postępowanie, jest jeszcze poganinem, czy już stał się świętym, a jeśli się nie stał, to czego mu brakuje do prawdziwej mądrości i prawdziwej doskonałości, czyli świętości? W pismach starożytnych myślicieli chrześcijańskich spotykamy szereg tego rodzaju pytań - i bardzo różne odpowiedzi."

Dante co prawda umieszcza Sokratesa w "przedsionku piekła", ale ja się wcale nie zdziwię, jeżeli zobaczę go wśród zbawionych w Niebie. W końcu tylko tam, albo w piekle możemy w ostateczności się znaleźć. Nie ma trzeciego miejsca. Jeżeli więc Sokrates nie został potępiony, to jedyne miejsce, gdzie może się znajdować, to Niebo.

Nie ma więc nic złego w "ochrzczeniu" pogańskich świąt. Czym bowiem są pogańskie święta? Czczeniem czegoś, czego się nie zna. Tak, jak Sokrates nie znając pełni Objawienia swym rozumem poszukiwał Boga, i zapewne do Niego doszedł, tak poganie często w stworzeniu czcili Stworzyciela. Ale my, chrześcijanie, wiemy, że Bóg nie jest częścią stworzenia, jest Stwórcą.

Stworzenie jednak nie jest czymś złym. To On, Bóg je stworzył, a wiemy, "że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre." (Rdz 1,31). Jeżeli ludzie zauważyli, że od 25 grudnia zaczyna przybywać dnia, słońce świeci coraz dłużej, i mimo, że jeszcze długie miesiące zimy przed nimi, to światła jest coraz więcej, to nic dziwnego, że czcili ten dzień. I co za piękna symboliczna data dla Prawdziwej Światłości, Jezusa, na celebrację Jego urodzin.

W Polsce kończy się właśnie długi weekend. Dwa święta. Robotnicze, pierwszomajowe, i narodowe, uchwalenia konstytucji znanej dzisiaj jako Konstytucja Trzeciego Maja. Ale także święta kościelne. Św. Józefa, robotnika i Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski. Pierwsze święto ustanowił papież Pius XII w roku 1955, drugie papież Pius XI w roku 1923. Oba są "ochrzczonymi świętami pogańskimi". I bardzo dobrze. Dużo lepiej jest świętować dni związane z rodzicami Jezusa, niż z "pogańskimi", czy cywilnymi wydarzeniami. Los robotników można poprawić prędzej przez modlitwę do Św. Józefa i oddanie Mu ich losów, niż przez marsze pierwszomajowe. Polska na pewno więcej zawdzięcza swej Królowej, Maryi, niż konstytucji, która była w swych założeniach może i dobrym lekarstwem na ówczesną sytuację, jednak nawet nie dano jej szansy na udowodnienie tego.

Wykazywanie więc, że katolicyzm to pogańska religia, bo świętuje takie dni, jak 25. grudnia, czy niedzielę, "dzień słońca" zamiast szabatu jest w najlepszym razie ignorancję, jeżeli nie żałosną próbą udowodnienia czegoś, co istnieje tylko w głowach wrogów Kościoła.

Oczywiście, że będziemy się zwracać w stronę Boga i Kościoła w dniach siewu i żniw, w dniach urodzin i śmierci świętych, w dniach naszych świąt wewnątrzrodzinnych. To nie jest żadne pogaństwo, skoro to prawdziwemu Bogu dziękujemy za dary od Niego otrzymane i Jego prosimy o łaski i błogosławieństwo. A ci, którzy widzą to inaczej, niech sobie uzmysłowią, że nie są aniołami. Mają także ciało. Ciało, które jest "bardzo dobre". Nie uciekajmy więc od świata materialnego i nie bójmy się podpatrywać natury, wielbiąc w niej odbicie Boga. Tak nas uczył św. Franciszek i nie ma w tym nic złego. A ja, jak widzę rozgwieżdżone niebo w bezksiężycową i bezchmurną noc, na pustyni w Arizonie, to nie potrzebuję już innych dowodów na to, że Bóg istnieje. Pewnie to "pogański" dowód na Jego istnienie, ale mi to wcale nie przeszkadza.