Eliasz, Piotr i Paweł, czyli Wiara, Nadzieja i Miłość.

Teksty jakie zamieściłem w tym roku na swoich blogach: www.polonus.alleluja.pl, www.polon.us, www.hiob.us i www.jaskiernia.com
Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11193
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Eliasz, Piotr i Paweł, czyli Wiara, Nadzieja i Miłość.

Post autor: hiob » 07-08-11, 20:51

Właśnie wróciłem z polskiego kościoła w Lowell, Ma i choć planowałem dziś pisać o regule Wspólnoty Marto, to czytania usłyszane podczas Mszy sprowokowały mnie do tego, by i na ich temat napisać kilka słów. Przyczyną był fragment z Listu do Rzymian, najbardziej zdumiewające słowa, jakie wypowiedział jakikolwiek człowiek w całym Piśmie Świętym.

<span style="font-size:180%;"><span style="font-weight: bold;">Eliasz

Zacznijmy jednak od czytania ze Starego Testamentu i od Ewangelii. W Pierwszej Księdze Królewskiej czytamy:

<span style="font-weight:bold;"><span style="font-style: italic; color: rgb(255, 0, 0);">Gdy Eliasz przybył do Bożej góry Horeb, wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił: Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana! A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. (1 Krl 19,9a.11-13)

Bóg zazwyczaj przychodzi do nas "w szmerze łagodnego powiewu". Ale by taki cichutki szmer usłyszeć musimy się wyciszyć. Musimy się skupić. Musimy wyłączyć telewizor, radio, laptopa, zgasić światło i po prostu się wsłuchać w Jego głos. Musimy odwiedzić Go w Kaplicy Eucharystycznej, uklęknąć przez Tabernakulum i pozwolić mu szeptać.

Eliasz był "wojującym prorokiem", a do tego miał poczucie humoru. Lubił pokazać w teatralny sposób chwalę Boga i Jego Moc. Pamiętacie zapewne konfrontację z prorokami Baala, gdy 450 z nich wołało swego boga, by przyjął składaną mu ofiarę, a Baal milczał jak grób. Eliasz wołał:

<span style="color: rgb(255, 0, 0); font-weight: bold; font-style: italic;">Kiedy zaś nastało południe, Eliasz szydził z nich, mówiąc: Wołajcie głośniej, bo to bóg! Więc może zamyślony albo jest zajęty, albo udaje się w drogę. Może on śpi, więc niech się obudzi! (1 Krl 18,27)

A potem, czekając, by prawdziwy Bóg zesłał sam ogień i spalił ofiarę na ołtarzu...

<span style="font-weight: bold; font-style: italic; color: rgb(255, 0, 0);"> Potem ułożył drwa i porąbawszy młodego cielca, położył go na tych drwach i rozkazał: Napełnijcie cztery dzbany wodą i wylejcie do rowu oraz na drwa! I tak zrobili. Potem polecił: Wykonajcie to drugi raz! Oni zaś to wykonali. I znów nakazał: Wykonajcie trzeci raz! Oni zaś wykonali to po raz trzeci, aż woda oblała ołtarz dokoła i napełniła też rów. Następnie w porze składania ofiary z pokarmów prorok Eliasz wystąpił i rzekł: O Panie, Boże Abrahama, Izaaka oraz Izraela! Niech dziś będzie wiadomo, że Ty jesteś Bogiem w Izraelu, a ja Twój sługa na Twój rozkaz to wszystko uczyniłem. Wysłuchaj mnie, o Panie! Wysłuchaj, aby ten lud zrozumiał, że Ty, o Panie, jesteś Bogiem i Ty nawróciłeś ich serce. A wówczas spadł ogień od Pana <z nieba=""> i strawił żertwę i drwa oraz kamienie i muł, jako też pochłonął wodę z rowu. Cały lud to ujrzał i upadł na twarz, a potem rzekł: Naprawdę Jahwe jest Bogiem! Naprawdę Pan jest Bogiem! Eliasz zaś im rozkazał: Chwytajcie proroków Baala! Niech nikt z nich nie ujdzie! Zaraz więc ich schwytali. Eliasz zaś sprowadził ich do potoku Kiszon i tam ich wytracił.</z> (1 Krl 18,33-40)

Niesamowita wiara Eliasza. I nie zawiódł się na niej prorok. Ale być może dlatego Bóg kilka wersetów dalej ukazuje się mu w cichym powiewie wiatru, by go stonować, uspokoić. Bo nasza religia nie jest religią walki, ale religią miłości.

I jeszcze jedno. Bóg nie ukazał się Eliaszowi w ciszy. Okazał się w szemraniu wiatru. Nie chodzi o to, by nasza religia stawała się krzykiem, walką, wciskaniem jej na siłę, przemocą, przez zastraszenie i pod groźbą. ale też nie chodzi o to, by milczeć. Trzeba z miłością, łagodnością, cierpliwie tłumaczyć, ewangelizować, dawać przykład czynem i słowem.

Źle jest zastraszać i narzucać innym swe przekonania, ale gorzej jeszcze jest te przekonania zachowywać tylko dla siebie. W Ziemi Świętej płynie rzeka Jordan i wpływa do dwóch zbiorników wodnych: Jeziora Genezaret i Morza Martwego. Jedyna różnica między nimi to to, że z Genezaret woda wypływa dalej, a z Morza Martwego nie wypływa nic. I Jezioro Genezaret jest pełne życia, a Morze Martwe jest... martwe.

I mówiąc o jeziorze, wsiądźmy na moment do łodzi Piotra:

<span style="font-size:180%;"><span style="font-weight: bold;">Piotr

<span style="color: rgb(255, 0, 0); font-weight: bold; font-style: italic;">Gdy tłum został nasycony, zaraz Jezus przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze.
Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się! Na to odezwał się Piotr:
Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!
A On rzekł: Przyjdź!
Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: Panie, ratuj mnie!
Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: Czemu zwątpiłeś, małej wiary? Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: Prawdziwie jesteś Synem Bożym. (Mt 14,22-33)

Jezus mówi Piotrowi, że jego wiara jest słaba. Często przyjmujemy to stwierdzenie za dobrą monetę, nie zastanawiając się nad nim wiele. Czasem się dziwimy, że tak małą, słabą wiarę miał Piotr. Gdybyśmy my tam byli, to ho! ho! Pokazalibyśmy jak jest NASZA WIARA! Ale czy na pewno?

W łodzi było dwunastu przerażonych apostołów. Myśleli, że zobaczyli ducha. Burza na jeziorze wielkim jak morze, nie widać brzegów, łódź jak łupinka i jakaś zjawa idzie po falach. I tylko jeden z nich uwierzył, że to rzeczywiście Pan. Uwierzył nie intelektualnie, ale praktycznie. Odważył się przełożyć nogi za burtę i zrobić krok w nieznane. Zaczął iść po tych wzburzonych falach. Mała wiara? Boże, kiedy ja będę miał taką małą wiarę?

Piotr odwrócił wzrok od Pana, spojrzał na przewalające się bałwany, na wichurę i na moment zwątpił. Na moment stracił wiarę. Na moment, bo zaraz zaczął wzywać boskiej pomocy. Stracił wiarę, ale pozostała mu nadzieja i nie zawiodła go. Jezus podał mu pomocną dłoń.

Pan skarcił Piotra, że jego wiara jest słaba, bo gdyby była naprawdę mocna, nie wątpiłby nigdy. A my? My wątpimy cały czas. Na ile jesteśmy w stanie zaufać Bogu? Na przykład w dzisiejszej politycznej sytuacji? W sprawie kolejnego rozłamu w Kościele? Czy wierzymy, że Bóg może więcej, niż my, niż jakaś partia polityczna, jakiś inny człowiek? Ile czasu poświęcamy na modlitwę, ile ofiarujemy postów i wyrzeczeń w tej sprawie?

Ja wiem, że wszystko jest ważne. "Módlmy się tak, jakby wszystko zależało od Boga i róbmy tak, jakby wszystko zależało od nas". Ale gdyby można było zrobić tylko jedno, modlitwa nie tylko byłaby ważniejsza, ale byłaby też skuteczniejsza. Bóg może wszystko zrobić sam, gdy zechce, my sami nie zrobimy nic.

Popatrzmy na przykład Węgier. Tam zaczęli od modlitwy, od krucjaty różańcowej. Potem przyszło też działanie polityczne, które wynikło z tej wielkiej łaski, jaką bracia Węgrzy otrzymali. Członkowie narodu, który wydal kilku wspaniałych świętych, z pewnością orędujących za nimi w Niebie, ale narodu, który kilkanaście lat temu każdy z nas nazwałby totalnie zlaicyzowanym. I co? Jaka dla nas nauczka? Żadna, bo my wiemy lepiej. My sobie to zrobimy inaczej. My nie będziemy tracić czasu na modlitwy, bo wybory za parę miesięcy.

Cóż, życzę powodzenia.

I to tyle o wierze i nadziei. Następny fragment będzie już raczej o miłości. Ale o prawdziwej, żywej wierze napisałem kiedyś inny felieton, który chciałbym jeszcze tu przypomnieć: <a href="http://www.fronda.pl/blogowisko/wpis/na ... e">KLIK</a>
A jeżeli ktoś jest ciekawy jak wyglądała taka łódź na której apostołowie płynęli, zapraszam do zobaczenia tego <a href="http://www.youtube.com/watch?v=xaiZZAHbwN0">WIDEO</a>. I pamiętajmy: Ta łódź Piotra płynąca pod wiatr, po burzliwych falach, to Kościół. Pan Jezus nigdy nas nie zostawi i nawet, gdy wszyscy tę wiarę i nadzieję potracimy, On przyjdzie i uciszy burzę.

<span style="font-size:180%;"><span style="font-weight: bold;">Paweł

W Liście do Rzymian święty Paweł pisze zdumiewające słowa, których większość z nas w ogóle nie dostrzega:

<span style="color: rgb(255, 0, 0); font-weight: bold; font-style: italic;">Prawdę mówię w Chrystusie, nie kłamię, potwierdza mi to moje sumienie w Duchu Świętym, że w sercu swoim odczuwam wielki smutek i nieprzerwany ból. Wolałbym bowiem sam być pod klątwą [odłączony] od Chrystusa dla [zbawienia] braci moich, którzy według ciała są moimi rodakami. Są to Izraelici, do których należą przybrane synostwo i chwała, przymierza i nadanie Prawa, pełnienie służby Bożej i obietnice. Do nich należą praojcowie, z nich również jest Chrystus według ciała, który jest ponad wszystkim, Bóg błogosławiony na wieki. Amen. (Rz 9,1-5)<span style="color: rgb(255, 0, 0); font-weight: bold; font-style: italic;">

"Wolałbym bowiem sam być pod klątwą [odłączony] od Chrystusa dla [zbawienia] braci moich, którzy według ciała są moimi rodakami." Nieraz pytałem tych, którzy wszelkie nadzieje dla Polski pokładają w zwycięstwie PiSu, czy partii Marka Jurka w najbliższych wyborach: Gdzie i kiedy Pan Jezus mówi cokolwiek o politycznej sytuacji swej ziemskiej ojczyzny? Gdzie i kiedy naucza, że należy popierać taką, czy inną polityczną frakcję? A przecież sytuacja Palestyny w czasach Jezusa była po stokroć gorsza nić jest dziś sytuacja Polski.

Czy Pan Jezus nie był patriotą? Czy nie czuł się Żydem? Czy nie kochał swej ziemskiej ojczyzny? Oczywiście, że był Żydem całym swym sercem i najbardziej ze wszystkich kochał swych braci "według ciała". Sam nie raz o tym mówi:

<span style="font-weight: bold; font-style: italic; color: rgb(255, 0, 0);">Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swe pisklęta zbiera pod skrzydła, a nie chcieliście. (Mt 23, 36)

<span style="color: rgb(255, 0, 0); font-weight: bold; font-style: italic;"> Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! (Łk 23,28)

<span style="color: rgb(255, 0, 0); font-weight: bold; font-style: italic;">Lecz On odpowiedział: Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela. A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: Panie, dopomóż mi! On jednak odparł: Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom. (Mt 15, 24-26)

Przykłady można mnożyć, ale nie o to chodzi. chodzi o to raczej, że Pan Jezus, prawdziwy Pomazaniec - Mesjasz, Syn Dawida, prawdziwy Król Żydowski wiedział, że to, co jest Jego braciom potrzebne to nie silne państwo, ale silna wiara. Nie odnowa polityczna, ale moralna, bo ich i Jego prawdziwe Królestwo nie pochodzi z tego świata. A gdy będą mieli tę wiarę, to nie ma już wtedy większego znaczenia polityczna sytuacja kraju.

Święty Paweł był bardzo dumny zarówno ze swego pochodzenia, jak i z faktu, że jest Rzymianinem. Parafrazując można by powiedzieć, że to był "prawdziwy Polak i Europejczyk". I jakoś mu to w niczym nie przeszkadzało. Nie znaczy to wcale, że pochwalał bezkrytycznie Rzym. Wręcz przeciwnie, nie szczędził nikomu słów krytyki, jeżeli na nie zasługiwali. Do tego stopnia, że zapłacił za to najwyższą cenę. Mimo to nigdy nie nawoływał do buntu przeciw władzy, o której mówił, że "<span style="font-weight: bold;">nie na próżno nosi miecz. Jest bowiem narzędziem Boga do wymierzenia sprawiedliwej kary temu, który czyni źle."

Paweł nie czynił nic złego, a jednak ten miecz władzy obciął mu głowę. To jednak, w oczach Pawła, nie było wielką tragedią. Bóg z każdego zła wyciągnie dobro, a krew męczenników stała się zasiewem, nawiozła pole, z którego wyrósł potężny i wspaniały Kościół. Paweł żyjąc jeszcze mial poważny dylemat, tak mało rozumiany przez dzisiejszych ludzi:

<span style="font-weight: bold; font-style: italic; color: rgb(255, 0, 0);">Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele - to dla mnie owocna praca, co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć. Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele - to bardziej dla was konieczne. (Flp 1, 21-24)

Lubię te słowa świętego Pawła. Pokazują one, że nie jestem nienormalny. Ja też się nie mogę doczekać. I nie ma to nic wspólnego z samobójczymi myślami. Jak Bóg chce, bym żył sto lat - wytrzymam. Jest powód dla którego Bóg dał mi duszę, przed stworzeniem świata On wiedział, że będzie kiedyś taki Piotruś, co od małego zakocha się w samochodach i spędzi życie na nawijaniu kilometrów szos na koła swej ciężarówki. I dobry Bóg wymyślił dla mnie plan.

I nie chodzi o to, że ja mam tu jakiś specjalny plan od Boga. Nie, nie uważam się za żadnego wybrańca Boga. Nie w specjalnym sensie tego słowa. Jestem dokładnie takim samym wybrańcem jak Ty, drogi czytelniku. Każdy z nas bowiem jest kimś specjalnym w oczach Boga, niezależnie od tego, czy jesteśmy zwykłymi robotnikami, domowymi gospodyniami, uczniami, osobami świeckimi, księżmi, prezydentami państw, przywódcami partii politycznych, czy w ogóle kimkolwiek.

Rozumiem słowa św. Pawła z Listu do Filipian, ale nie rozumiem tych z Listu do Rzymian. Albo mówiąc precyzyjniej rozumiem, ale szczerze mówiąc już pod tymi bym się nie podpisał. Przypomnę. Święty Paweł Mówi:

<span style="color: rgb(255, 0, 0); font-weight: bold; font-style: italic;">Wolałbym bowiem sam być pod klątwą [odłączony] od Chrystusa dla [zbawienia] braci moich, którzy według ciała są moimi rodakami.

Zdumiewające. Święty Paweł, człowiek, ktory był mistykiem, który oglądał Pana Jezusa twarzą w twarz, który miał wizję Nieba, który powiedział nam, że "<span style="font-weight: bold;">ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" - jest gotów poświęcić to wszystko dla dobra swych braci. Dla zbawienia swych rodaków.

Co innego oddać swe życia za brata. Teoretycznie - dlaczego nie. Przecież nasza wiara nam mówi, że nasza dusza jest nieśmiertelna. Czytając na przykład Listy św. Ignacego z Antiochii widzimy, z jak wielką radością szedł on na śmierć. Podobne świadectwo daje nam wielu świętych, zarówno w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, jak i w czasach współczesnych. Przykładem choćby święty Maksymilian Maria Kolbe, czy Edith Stein - Święta Teresa Benedykta od Krzyża. Ta ostatnia z radością ofiarowała swe życie za swych braci i siostry "krwi", za Żydów.

Święty Paweł jednak w swej miłości do braci posuwa się dalej. Trudno mi to oceniać "teologicznie". Brak mi wiedzy, a serce się buntuje. Ale przecież św. Paweł sam wyraźnie zaznacza we wstępie do tych słów: "<span style="font-weight: bold;">Prawdę mówię w Chrystusie, nie kłamię". Być może należy te słowa odczytywać jako hiperbolę, przenośnię, jak słowa Jezusa o ucięciu sobie ręki i wyłupaniu oka. Ale kontekst chyba na to nie wskazuje. Mam wrażenie, że św. Paweł byłby rzeczywiście gotów pójść na wieczne zatracenie, jeżeli to uratowałoby tylko jego rodaków.

To jest prawdziwa miłość. To jest zdumiewająca miłość do swych braci. A my? A my wszyscy, którzy uważamy się za polskich patriotów? Ile my jesteśmy w stanie dla nich i dla naszej Ojczyzny zrobić? Czy kolejna "zadyma", demonstracja, złośliwy komentarz w Internecie, oplucie kogoś, zmieszanie z błotem to jedyne na co nas stać? Czy naprawdę myślimy, że głosując na "jedyną słuszną partię" rozwiążemy jakikolwiek problem? I skąd wziąć tę jedyną słuszną partię, skoro i tu nie ma wcale żadnej jedności wśród naszych rodaków? Nawet tych, którzy uważają się za dobrych katolików?

Pod moją ostatnią notką na Frondzie, o ojcu Corapi i księdzu Natanku, wywiązała się dość ciekawa dyskusja. Zapytałem zwolenników księdza Natanka o coś:
<p style="font-style: italic;"><p style="font-style: italic;">"Zgadzam się z księdzem Natankiem, że modlitwą i postem można pokonać złego. Najlepiej modlitwą różańcową i postem o chlebie i wodzie. Zgadzam się, że nam jest potrzebna krucjata różańcowa, jak na Węgrzech. Ale pytam zwolenników Natanka: Ilu z Was na to tak na serio odpowiedziało? Ilu z Was pości o chlebie i wodzie? Ilu z Was codziennie odmawia różaniec za Ojczyznę, za kapłanów, za Kościół? <em> <span style="color: rgb(255, 0, 0);">Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy! Ten odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę. Później jednak opamiętał się i poszedł. <strong style="color: rgb(255, 0, 0);">Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca?<span style="color: rgb(255, 0, 0);"> Mówią Mu: <strong style="color: rgb(255, 0, 0);">Ten drugi<span style="color: rgb(255, 0, 0);">. Wtedy Jezus rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć.</em> (Mt 21:28-32)"Możemy czekać, aż nas ktoś "porwie" do krucjaty różańcowej, możemy to zrobić sami. Moją propozycją jest nasza Wspólnota Marto. Zaledwie trzy tuziny osób się do nas przyłączyło, a marzyłyby się miliony... Oczywiście wiem, że wielu modli się za rodaków i za naszą Ojczyznę i żadnej wspólnoty do tego nie potrzebują, albo należą do innych wspólnot i zgromadzeń. Każdy idzie do Nieba swoją drogą i trudno innym cokolwiek narzucać. Ale przecież wiemy wszyscy, że nie do tych osób kieruję moje słowa.

Bo choć w żaden sposób nie jestem tego w stanie sprawdzić, to przecież w głębi serca wiem, że dla wielu zaangażowanych i gorących katolików post, ofiary, wyrzeczenia i w jakimś stopniu nawet modlitwy to bzdura i strata czau. Wiem, że wielu z nich naprawdę uważa, że poprzez publicystykę, poprzez wyrażanie swych uczuć w komentarzach na blogach, poprzez manifestacje i namowy polityczne cokolwiek zmienią. Wiem, że uważają to za najważniejsze w dzisiejszych czasach. I wiem także, że całkowicie się mylą.

I nie chodzi mi tu wcale, by w komentarzach ktokolwiek cokolwiek deklarował. Chodzi mi o to, by każdy z nas po prostu i cichutko coś zaczął. Może jeden różaniec dziennie za Ojczyznę. Może post w piątek o chlebie i wodzie za Kościół. Może ofiarowanie filiżanki kawy jutrzejszego ranka. Może ofiarowanie Bogu naszej kolejnej migreny. Małe rzeczy ofiarowane Bogu z wielką miłością potrafią zmienić świat. Natomiast nienawiść do kogokolwiek, nie wykluczając ludzi o odmiennych od naszych poglądach politycznych, nie wykluczając masonów, członków Platformy, a nawet nie wykluczając, o zgrozo! Michnika - służy tylko kudłatemu.

<a href="http://www.hiob.us">www.hiob.us</a>
<a href="http://www.jaskiernia.org">www.jaskiernia.org</a>
<a href="http://www.WspolnotaMarto.com">www.WspolnotaMarto.com </a>
Ostatnio zmieniony 07-08-11, 21:02 przez hiob, łącznie zmieniany 1 raz.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

stefmaz
Przyjaciel forum
Posty: 4
Rejestracja: 05-04-11, 00:48
Lokalizacja: Koziegłowy k/Poznania

Eliasz, Piotr i Paweł, czyli Wiara, Nadzieja i Miłość.

Post autor: stefmaz » 07-08-11, 23:02

To musiał być ogromny ból i głęboki smutek, który przenikał serce i życie apostoła Pawła. To było zapewne bardzo trudne patrzeć codziennie, jak wielu jego rodaków dalej było zamkniętych na Jezusa i Jego Ewangelię.

Czy podobny ból przenika moje serce, kiedy widzę jak wielu moich braci czy sióstr żyje daleko od Jezusa, w życiu nie kieruje się wskazaniami Jego Ewangelii, często żyje tak jakby Boga nie było? A może jest to mi obojętne? A może mnie to cieszy, raduje (!), bo wówczas mogę uważać się za lepszego od nich? Czy ból czasami nie przenika sera moich bliskich z powodu mojego, pogańskiego życia, dalekiego od Jezusa i Jego Ewangelii?

Paweł gotów był do największych poświęceń, aby tylko jego rodacy mogli być z Jezusem, cieszyć się Jego darem zbawienia.

Czy ja przynajmniej modlę się za tych, którzy żyją jak poganie? Czy w ich intencji od czasu do czasu ofiarowuję dobrowolne cierpienia, umartwienia? A może ograniczam się tylko do wyrazów współczucia, ubolewania, żalu? Nic nie robię?

Paweł Apostoł wymienia wielkie dary jakie otrzymali od Boga Izraelici a wśród nich przymierze, Prawo, pełnienie Bożej służby. A do tego sam Chrystus według ciała pochodził z Narodu Izraela. Pomimo tych tak licznych darów wielu Izraelitów nie rozpoznało i nie przyjęło daru największego i najważniejszego Jezusa Chrystusa.

Ja również od Pana Boga otrzymałem i otrzymuję niezliczone dary jak Sakramenty święte, słowo Boże i inne, których nawet nie dostrzegam w codziennym zabieganiu. Czy jestem ich świadom? Czy za nie dziękuję Panu Bogu? Czy z tych darów owocnie korzystam? Czy wszystkie te dary pomagają mi w umacnianiu mojej więzi, jedynej i niepowtarzalnej, z Jezusem Chrystusem, moim Panem i Zbawicielem?

Nieraz w chwilach modlitwy, zamyśleniu po niej zdaję sobie sprawę, że przecież to co czynię i mówię w różnych sytuacjach: w domu, pracy, podczas różnych rozmów jest często z Bożego przyzwolenia. To Duch Boży w wielu sytuacjach mi podpowiada i mnie prowadzi. A jakże często moje racjonalne spojrzenie na życie z Bożego punktu widzenia jest wyśmiewane.

Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. Nie bać się swojej wiary, nie bać się być chrześcijaninem, nie bać się być sobą, żyć w prawdzie, a nie medialnej iluzji oraz zadawać sobie pytanie czy Pan Bóg na moim miejscu też by tak postąpił, czy moje chrześcijańskie życie jest zgodne z Jego wolą, to są wyzwania na obecne czasy dla każdego i każdej z nas niezależnie od wieku czy statusu społecznego.
stefmaz

ODPOWIEDZ