Strona 1 z 1

Mówili to wystawiając Go na próbę.

: 11-03-13, 22:04
autor: hiob
W najbliższą niedzielę usłyszymy Ewangelię o Jezusie i kobiecie, przyłapanej na cudzołóstwie. I jak niemal w każdym wersecie Biblii, opowieść ta ma kilka wymiarów.

Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz? Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień. I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił? A ona odrzekła: Nikt, Panie! Rzekł do niej Jezus: I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz.
(J 8, 3-11)

Można zauważyć, że złapano i przyprowadzono do Jezusa tylko kobietę, a przecież prawo mojżeszowe karało za cudzołóstwo śmiercią i kobietę i mężczyznę. Można spekulować na temat tego, co nasz Pan napisał na piasku. Można opowiedzieć o tym jak mało miłości było w sercach faryzeuszy, którym w ogóle nie chodziło o tę kobietę - dla nich najwyższym dobrem było przestrzeganie prawa, które wręcz stawało się dla nich bożkiem.

Ja jednak chciałbym przede wszystkim napisać dziś o zasadzce, jaką starali się na Jezusa zastawić faryzeusze. Bo przecież im nie chodziło ani o kobietę, ani nawet o prawo - tu sami często godzili się na kompromisy, gdyż podlegali prawu rzymskiemu. Widać to wyraźnie na przykład w ich petycji do Piłata, gdy po pojmaniu Pana Jezusa powiedzieli mu:

Piłat więc rzekł do nich: Weźcie Go wy i osądźcie według swojego prawa. Odpowiedzieli mu Żydzi: Nam nie wolno nikogo zabić. [...] My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym. (J 18, 31; J 19, 7b)

Oczywiście nie zawsze prawa rzymskiego przestrzegali, ukamienowali na przykład diakona Szczepana, mimo, że prawo rzymskie zabraniało im karania śmiercią.

Myślę, że trzeba by tu rozróżnić formę samosądu, spontanicznego ukarania kogoś przyłapanego na przestępstwie, a próbą skazania kogoś w procesie sądowym. Święty Szczepan został ukarany w sposób przypominający lincz. Podobnie wcześniej tłum chciał ukarać Jezusa:

Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się. (Łk 4, 29-30)

Natomiast Pan Jezus został skazany w normalnym procesie sądowym i dlatego musiał być oddany pod sąd Piłata.

Wróćmy jednak do epizodu opisanego przez świętego Jana.

Pułapka faryzeuszy polegała na tym, że według ich planu, niezależnie od tego co wybrałby Pan Jezus, zostałby przez nich oskarżony i skompromitowany. Gdyby odpowiedział: Ukamienujcie! - donieśliby o tym rzymskim władzom i oskarżyli Go o łamanie prawa. Gdyby nakazał ułaskawienie kobiety, zostałby oskarżony o hipokryzję i nawoływanie do nieprzestrzegania Prawa Mojżeszowego, a zatem byłby skompromitowany jako rabbi, nauczyciel i przewodnik ludu.

Faryzeusze nie docenili jednak Pana Jezusa, który nie tylko nie dał się złapać w tę pułapkę, ale obrócił ją przeciwko tym, którzy ją zastawili. Na czym zatem polegała genialność Jego odpowiedzi?

Faryzeusze uważali się za bezgrzesznych. Byli o tym przekonani. Święty Paweł w Liście do Filipian tak o sobie pisał:

Obrzezany w ósmym dniu, z rodu Izraela, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków, w stosunku do Prawa - faryzeusz, co do gorliwości - prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości legalnej - stałem się bez zarzutu. (Flp 3, 5-6)

Tak myśleli oni wszyscy. "Co do sprawiedliwości legalnej - stałem się bez zarzutu".

Wielokrotnie spotkałem się z interpretacją mówiącą, że Pan Jezus wypisywał na piasku grzechy faryzeuszy i dlatego zaczęli szybko odchodzić. Ja jednak myślę, że to jest bezsensowna interpretacja, bo po pierwsze gdyby tak było, św. Jan by nam o tym napisał, a po drugie Pan Jezus nie raz wprost im powiedział na czym ich błędy polegają. Tylko oni wcale się z Nim nie zgadzali.

We wspaniałej książce Karola Olgierda Borchardta "Znaczy Kapitan" o kapitanie Mamercie Stankiewiczu jest opowiadanie o tym, w jaki sposób Żydzi płynący do Ziemi Obiecanej na statku "Polonia" przez niego dowodzonym "przestrzegali" prawa. Pozwólcie, że zacytuję ten fragment:

"Zgodnie z Talmudem nikomu nie wolno podczas szabasu przebywać poza granicami
domostwa. Ale co zrobić, jeśli statek jest w drodze i nadchodzi szabas? Nie wolno przecież
łamać przepisów Talmudu.
Na szczęście płynął kiedyś na "Polonii" mądry rabbi i on to znalazł sposób na
rozwiązanie tego trudnego problemu: wystarczy jeśli gmina zakupi statek, a wszyscy podczas
szabasu będą w domu.
Interes ten ubił z pierwszym oficerem koszer statkowy, kucharz kuchni koszernej dla
tych, którzy bali się strefnić. Pierwszy oficer kilkanaście razy "sprzedał" już "Polonię",
biorąc za każdym razem dziesięć groszy od rabina i przedstawicieli gminy.
Tego popołudnia delegacja "kupująca" statek pomyliła kabiny. Zamiast do kabiny
należącej do pierwszego oficera-z bakburty, zapukała do kabiny kapitana - ze sterburty.
Delegacja puka do drzwi. Tałmud mówi, że pukać trzeba zawsze, bo Pan Bóg, chociaż
wiedział, gdzie Adam jest w raju, to jednak zapytał: Adamie, gdzie jesteś?
Przez cienkie drewniane ścianki kabin słychać doskonale rozmowę:
- Proszę pana, proszę pana!
- Znaczy, co takiego?
- My przyszliśmy kupić "Polonię".
- Znaczy, jak to kupić "Polonię"?
- Proszę pana, my zawsze kupujemy "Polonię".
- Znaczy, ja nie rozumiem. Jak to panowie ZAWSZE kupują "Polonię"? Znaczy, coś
można tylko raz kupić.
- Proszę pana, pan tego nie rozumie? Za każdym razem jedzie ktoś inny, to za każdym
razem musi kto inny ją kupować. To myśmy przyszli jak zawsze ją kupić. Dla tych innych.
- Znaczy, ja już nic nie rozumiem. Znaczy, dlaczego panowie muszą kupować
"Polonię"?
- Czy pan chce dzisiaj więcej pieniędzy? Nam powiedzieli, że pan zawsze ją nam
sprzedaje za dziesięć groszy. Teraz pan chce więcej?
- Znaczy, jakie dziesięć groszy? Znaczy, co panowie mówią? Znaczy, dlaczego
panowie muszą kupować "Polonię"?
- Proszę pana, my nie możemy podczas szabasu być w drodze. Jak my kupimy
"Polonię", to my będziemy wszyscy w domu. Dlaczego pan dzisiaj nie chce nam jej
sprzedać?
- Znaczy, panowie oszukujecie swego Pana Boga wszyscy chcecie, żebym ja go z
wami oszukiwał? Jak panowie śmią mnie namawiać do oszukiwania Pana Boga?
- Uj, jak pan dużo o sobie myśli. Pan Bóg nie ma nic lepszego do roboty, tylko
pilnować, co pan robi. Ja jeszcze takiego zarozumiałego człowieka nie widziałem!
- Znaczy, proszę stąd wyjść! Znaczy, natychmiast! Jeżeli panowie chcą oszukiwać
swego Pana Boga, to, znaczy, nie ze mną. Znaczy, panowie zrozumieli? Znaczy, jeszcze raz
proszę natychmiast wyjść!"


- Cóż, jak widać niewiele się zmieniło. Formalnie naruszenia prawa nie było. Ale przecież nie o to chodzi Bogu. To nie człowiek jest dla prawa, to prawo ma służyć ludziom.

Wróćmy do naszej Ewangelii. Pan Jezus nie mógł wymusić na faryzeuszach przyznania się do jakiejkolwiek winy, bo oni do żadnej winy się nie poczuwali. Wiedzieli jednak, że Jezus się z nimi nie zgadza. Co zatem mogli zrobić na Jego odpowiedź?

Co myśleli wtedy faryzeusze? Mogło to wyglądać tak:

"Kto jest bez grzechu? Jak to, każdy z nas. Ja z pewnością jestem bez zarzutu. Zatem skoro On powiedział, że mogę ją ukamienować, to doniosę o tym władzom rzymskim... Ale przecież On nie uważa, bym był bez grzechu, więc wybroni się łatwo, mówiąc, że nie zezwalał mi na ukamienowanie. W takim razie skompromituję go w oczach Żydów... nie, też nie, bo przecież powiedział, że jak jestem bez grzechu mam rzucić kamień, postąpić jak nakazuje Prawo... Oj, tak źle i tak niedobrze... Chyba trzeba po cichutku się wycofać..."

Przez swoją odpowiedź i zachowanie faryzeuszy Pan Jezus de facto wymusił na nich potwierdzenie tego, że są grzesznikami. Nie odważyli się bowiem kamienować cudzołożnicy i cichcem pouciekali spod tej zasadzki, którą sami zastawili.

I na koniec warto zauważyć pewną analogię między tą sceną, a przypowieścią o synu marnotrawnym. I tam i tu jest ktoś, kto kocha i wybacza, i tam i tu jest ktoś, kto grzeszy, ale się nawraca, a także i tam i tu jest ktoś, kto nie ma w sobie miłości, choć przestrzega prawa. Ktoś, kto postępuje zgodnie z przepisami, wypełnia obowiązki, ale nienawidzi tych, którzy złamawszy te przepisy pragną się poprawić.

Tak jak i przed tygodniem i w najbliższą niedzielę Boże uczy nas tego, że najważniejsza jest Miłość i że człowiek ważniejszy jest od prawa. I że zanim kogoś potępimy, powinniśmy się przyjrzeć sami sobie, bo nawet, gdy to prawo przestrzegamy w sposób doskonały, a nie ma w nas miłości, i to miłości do każdego, do największych grzeszników, to nie postępujemy tak, jak nam nakazał nasz Pan. To nie rozumiemy, czym jest prawdziwe chrześcijaństwo.