Patriotyzm, emigracja i Królestwo Boże

Teksty jakie zamieściłem w tym roku na swoich blogach: www.polonus.alleluja.pl, www.polon.us, www.hiob.us i www.jaskiernia.com
Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11193
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Patriotyzm, emigracja i Królestwo Boże

Post autor: hiob » 07-11-04, 01:00

Mój przyjaciel "Myśl" po raz kolejny wpisał mi się do księgi gości. Początkowo chciałem napisać, że stały czytelnik "Myśl", lecz okazuje się, że on nie czyta tu niczego. Wchodzi tylko, żeby naśmiecić trochę w księdze gości. Fakt, że nie wie, co napisałem, nie przeszkadza mu w krytykowaniu moich felietonów. Przeczytał w końcu tytuł… Nic też dziwnego, że jego krytyka sprowadza się do obrzucenia mnie epitetami. Trudno wymagać, żeby cokolwiek innego zrobił. Skrytykować merytorycznie jakiś tekst można tylko wtedy, gdy się go przeczytało. Inaczej pozostaje tylko próba obrażenia kogoś. Na szczęście ja nie jestem taki delikatny i tak łatwo się nie obrażam. Zwłaszcza, jak ta próba jest podjęta przez kogoś takiego jak "Myśl". Zranić mnie mogą tylko osoby, które darzę szacunkiem, które kocham i podziwiam. Osoby nie potrafiące logicznie myśleć wzbudzają we mnie najwyzej politowanie.

Zawsze czekam na wpisy do księgi gości i na listy od osób, które się nie zgadzają z moimi poglądami. To dla nich jest ta stronka. Chciałbym, żeby większość czytelników to były osoby o poglądach odmiennych od moich. Ale mam nadzieję, że będą to osoby myślące. Używające logicznych argumentów. Z takimi osobami mogę dyskutować. Być może je przekonam. Być może one przekonają mnie. Lub też rozejdziemy się zgadzając się tylko w tym, że nie możemy się zgodzić. Ale z "Myślą" jest problem bardziej złożony. On zużył całe swoje możliwości intelektualne na wykombinowanie swego pseudonimu. Mającego, być może, zasugerować, że jest jakimś błyskotliwym myślicielem, filozofem, czy intelektualistą. I na tym się skończyło. Tak się tym wymyślaniem pseudonimu zmęczył rozumek "Myśli", że popadł w coś rodzaju letargu. Nie jest już w stanie pracować. A ponieważ "Myśl" odczuwa nieodpartą potrzebę wpisywania się do księgi gości, robi mi w niej wpisy bezmyślne.

Myśl pisze: <i> "Alleluja!!!! Wygraliśmy!!!! Bogu niech będą dzięki!!!!" - żałosne, nie przeczytałem tego co napisałeś pod tym pianiem z zachwytu i nie mam takiego zamiaru.</i> Jeżeli nie czytał, to dlaczego uważa to za żałosne? Czy żałosne jest to, że dziękuję Bogu? Nawet, jak nie czyta on tu wszystkiego, to po samych tytułach i nagłówkach powinien się zorientować, że jestem człowiekiem wierzącym. Nie powinno go więc dziwić takie moje zachowanie. Wprost przeciwnie, gdybym zapomniał Bogu podziękować, można by to uznać za żałosną okoliczność. Dalej "Myśl" przechodzi do epitetów. Pisze on: <i> Jesteś moim zdaniem tylko zamerykanizowanym polaczkiem zachłystującym się amerykańskim patriotyzmem.</i> To zdanie chyba mogę zostawić bez komentarza, "Myśl" się sam tu wystarczająco skompromitował. Choć z drugiej strony nie ma się co dziwić, że mylnie ocenia on treść mojego poprzedniego felietonu, skoro go nie przeczytał.

Ja się nie zajmuję tutaj, na tej stronie, polityką. Ani patriotyzmem polskim, ani amerykańskim. Nie mam czasu na pisanie o gospodarce, o polityce zagranicznej, o emeryturach, służbie zdrowia, szkolnictwie i innych rzeczach związanych z naszym codziennym życiem. Moim celem jest wyjaśnianie naszej wiary, tłumaczenie, czym jest Kościół i czym jest Królestwo Boże. Robię to na pewno w sposób niedoskonały i na pewno popełniam błędy. Ale robię to szczerze i Bóg widzi moje intencje i moje serce. Pismo Święte, które uważam za natchnione Słowo Boże mówi: Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest.(1P3,15). Także Stary Testament wyraźnie nakazuje nam ewangelizowanie braci: Jeśli powiem bezbożnemu: Z pewnością umrzesz, a ty go nie upomnisz, aby go odwieść od jego bezbożnej drogi i ocalić mu życie, to bezbożny ów umrze z powodu swego grzechu, natomiast Ja ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew.(Ez 3,18) <font color=Maroon> Jak sami widzicie i prorok Ezechiel i apostoł Piotr nawołują nas do obrony naszej wiary. Bóg przez proroka Ezechiela wręcz ostrzega nas, że to na nas będzie spoczywała odpowiedzialność za potępienie bezbożnego, jeżeli go na czas nie upomnimy. Ewangelizowanie nie jest więc dobrowolną opcją, ale nakazem o niezwykłym ciężarze. Nasz papież nieustannie, od lat, nawołuje do "nowej ewangelizacji". Sam Jezus przed odejściem do domu Ojca nakazuje: Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. (Mt 28,18-19); I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. (Mk 16,15-16).

Cała moja pisanina o wyborach jest pisaniną o Bogu. Nie o polityce. Nawołując do głosowania na Busha i dziękując Bogu za jego wybór miałem na myśli tylko zgodność działalności tego polityka z nauczaniem Kościoła w kluczowych sprawach. Nie brałem w ogóle pod uwagę rzeczy, którymi moralna nauka Kościoła się nie zajmuje. Nie brałem też pod uwagę rzeczy, które co prawda są w kręgu zainteresowań Kościoła, ale nie są tak jednoznaczne, jak aborcja, czy eutanazja. Nie każda wojna jest niemoralna. Nie każdy wyrok śmierci jest złem. Ale każde przerwanie życia niewinnego człowieka jest takie. Wiem, że podczas wojny giną niewinni ludzie i wiem, że zdarzają się błędne osądy. Wiem też, że czasami wykonuje się egzekucje na niewinnych osobach, skazanych w wyniku pomyłek sądowych. I każda niewinna śmierć jest tragedią. Ale nie można porównać tych rzeczy. Niewinne osoby ginące na wojnie są tragicznym skutkiem ubocznym czegoś, co być może jest dużo gorszym złem. Saddam Husajn jest psychicznie chorym psychopatą, odpowiedzialnym za śmierć setek tysięcy przeciwników politycznych. Jego metody najlepiej ilustruje taki fakt: Aresztowanych dysydentów, przed zamordowaniem, zmuszano do obserwowania, jak żołdacy Husajna gwałcili i mordowali ich żony i córki. Przykładów takich metod są dziesiątki. Cała rodzina dyktatora i jego najbliżsi współpracownicy to były nieludzkie potwory. Z mojego punktu widzenia jest niemożliwe do ocenienia, czy wojna, którą prowadzi Bush w Iraku jest moralna, czy nie. Nie wiem, czy w jej wyniku zginie więcej niewinnych ludzi, niż zginęłoby ich, gdyby wojny tej nie było. O tych sprawach muszą decydować politycy, dysponujący faktami, które są tylko im znane. Ale wiem bez cienia wątpliwości, że w młynach aborcyjnych co dzień ginie 4 tysiące niewinnych dzieci. To w każdym tygodniu więcej ofiar, niż podczas całej wojny irackiej.

Tu nie ma wątpliwości. Tu nie ma ofiar- żołnierzy. Tu ofiarami są najbardziej niewinni, małe dzieci. Nie mające swego głosu, mogące tylko wydawać niemy krzyk. Zawsze mnie przerażał argument zwolenników legalności aborcji, mówiący, że aborcja powinna być legalna, aby była bezpieczna. BEZPIECZNA???!!! Jak można mówić o "bezpiecznym" zabiegu, jeżeli celem tego zabiegu jest zamordowanie dziecka? Dla tego dziecka na pewno nie będzie on bezpieczny. Widziałem niedawno nalepkę na zderzak, mówiącą: "Aborcja nie spowoduje, że twa ciąża zniknie. Spowoduje, że zostaniesz matką martwego dziecka". Dobrze, żeby to sobie wszystkie zwolenniczki aborcji uświadomiły. Zwolennicy też.

"Myśl" pisze dalej:<i> "&#8230; bo jak mniemam kiedyś musiałeś być patriotą swojej Ojczyzny, którą niestety sprzedałeś za kilka zielonych srebrników" </i> Nie wiem, co on ma tutaj na myśli. Chyba fakt, że wyjechałem z Polski. Ale zdanie to, choć krótkie, pełne jest nielogiczności. Przede wszystkim od kiedy to fakt samego przebywania w Polsce jest aktem patriotyzmu? Na jakiej podstawie "Myśl" uważa, że kiedyś musiałem być patriotą? Czy każdy, kto mieszka w Polsce nim jest? Historia pełna jest przykładów zdrajców i kolaborantów, którzy nigdy Polski nie opuścili. Nawet najnowsza historia i nasza codzienna rzeczywistość. Wystarczy popatrzeć na polskich polityków. Sami patrioci. Bezinteresownie pracujący dla ojczyzny. Dla niej wszystko, dla siebie nic. A afery wymyślają złośliwi dziennikarze.

Po drugie: Od kiedy to sam fakt wyjazdu z Polski jest jednoznaczny ze zdradą? O ile pamiętam ze szkoły, to niemalże trudno znaleźć patriotę, który by nie umarł na obczyźnie, lub przynajmniej nie przebywał tam przez jakiś czas. Czy to będą politycy, czy poeci, czy naukowcy&#8230;przykładów nie brakuje. Szczególnie w czasach rozbiorów i w rzeczywistości po II Wojnie Światowej. Ktoś, kto tego nie wie, nie dostrzega, nie zna w ogóle polskiej historii. Mówienie, że każdy, kto wyjechał, został zdrajcą i sprzedawczykiem, jest policzkiem dla wielu najwspanialszych synów naszej Ojczyzny.

Jest jeszcze inny aspekt emigracji. Do jakiego kraju się emigruje. Oczywiście uważam, że każdy ma prawo osiedlić się tam, gdzie ma ochotę. Gwarantują to międzynarodowe organizacje, uczy tak Kościół. Przez całe wieki taka była rzeczywistość na świecie, że każdy osiedlał się tam, gdzie miał ochotę. Wystarczy przeczytać "Trylogię" Sienkiewicza, albo "Krzyżaków", zobaczyć losy rycerzy, szlachciców i mieszczan, podróżujących po całym świecie. Zamknięte granice, paszporty, szlabany i zasieki na granicach to dość nowy wynalazek. Ale ja chciałem napisać o samych Stanach Zjednoczonych, o wyjątkowym charakterze tego kraju. Jedynie Kanada i Australia są mu podobne.

Po moim wyjeździe z Polski, o czym piszę szerzej w tekście "Moja droga", otrzymałem azyl polityczny w Austrii i USA. Austria jest tak blisko mojego ukochanego Krakowa, mógłbym odwiedzać Polskę i rodzinę co tydzień. Jednak nie przyjąłem austriackiej gościny właśnie dlatego, że kłóciło się to z moim poczuciem patriotyzmu. Ja nie oceniam tu nikogo i prawdopodobnie gdybym nie miał prawa pobytu w USA zostałbym w Austrii, ale fakt, że mogłem zamieszkać w USA uczynił mnie szczególnie szczęśliwym. Dlatego, że Stany Zjednoczone są krajem imigrantów. Każdy Amerykanin, poza Indianami, jest imigrantem, lub potomkiem imigrantów. To powoduje, że wszyscy tu jesteśmy sobie równi. Kraje germańskie mają skłonności do traktowania "innych" z góry. Potomek Niemca, który wyjechał, powiedzmy, przed dwustu laty do Argentyny, powracający do ojczyzny, jest lepiej traktowany, niż Turek, który się urodził w Niemczech i ma tam obywatelstwo i prawo stałego pobytu. Bo nie ma on "krwi niemieckiej". Ale te spostrzeżenia nie mają nic wspólnego z patriotyzmem. Fakt, że się osiedliłem w USA i że naród amerykański składa się właśnie z takich ludzi jak ja, pomógł mi tylko w asymilacji i w pokochaniu tego pięknego kraju. Patriotą można być i w Niemczech i w USA i w Polsce. To przekonania, wierzenia, to, co się robi dla Ojczyzny i to, jakie się ma serce świadczy o patriotyzmie, a nie miejsce zamieszkania.

Czasem zarzuca się emigrantom, że korzystając z darmowej opieki państwa wykorzystali ją i cynicznie uciekli nie zapłaciwszy za wszystkie te dobra, jakie otrzymali. Ale i ten argument jest bez sensu. Faktem jest, że i ja i moja żona przez 24 lata mieszkaliśmy w Polsce i garściami łapaliśmy to, co nam władza ludowa w swej łaskawości użyczała. Chodziłem do przedszkola, skończyłem podstawówkę i nawet udało mi się zdać maturę. Zrobiłem też prawo jazdy, ale za to już musiałem zapłacić, więc chyba to mi darujecie&#8230; Zwłaszcza, że nie tylko je odpracowałem w Polsce, ale tu musiałem i tak inne robić. Ale ja mam takie pytanie: Skąd ta władza ludowa miała na to, że mi fundnęła to przedszkole? I te szkółki? Odpowiem wam: Z ciężkiej pracy moich rodziców. Oboje oni harowali całe swoje życie, po 6 dni w tygodniu, za zapłatę z trudem wystarczającą na związanie końca z końcem. Zawsze było problemem kupno ubrań, mebli, wyjazd na wczasy, a o samochodzie nawet nie marzyliśmy przez lata. Pierwszego "maluszka" na przedpłaty tata odebrał dopiero jak ja miałem 19 lat. A przecież rodzice są wykształceni i mądrzy. Mają tylko jeden feler: Nie zapisali się nigdy do partii, co powodowało, że awansować mogli tylko do pewnego niezbyt wysokiego poziomu. A swą pracą za pół darmo z nawiązką zapłacili za nasze, moje i siostry, wykształcenie.

Moje sumienie jest więc czyste. Zresztą, nie wstydząc się tego, że jestem Polakiem i pomagając Polsce i rodakom jak tylko mogę, uważam jednak, że moją prawdziwą Ojczyzną jest Królestwo Boże. Nawet na PL-ce na moim samochodzie jest napis: "Jestem obywatelem Królestwa Niebieskiego". I o tym królestwie piszę na tej stronce, tego Królestwa przede wszystkim jestem patriotą. To właśnie to Królestwo determinuje na kogo głosuję i kogo popieram. Ale to nie jest sprzeczne z patriotyzmem skierowanym do ojczyzny. Kościół wyraźnie uczy, że miłość do ojczyzny wynika z czwartego przykazania (cytuję Katechizm Kościoła Katolickiego): <i><font color=green> "2199 Czwarte przykazanie...Obejmuje wreszcie obowiązki&#8230; obywateli względem ojczyzny&#8230;" . </i>Przykazanie to pokazuje nam też, że żyjemy we wspólnotach, w społeczeństwach:<i><font color=green> "2212 Czwarte przykazanie naświetla także inne związki w społeczeństwie. W naszych braciach i siostrach widzimy dzieci naszych rodziców; w naszych kuzynach &#8211; potomków naszych przodków; w naszych współobywatelach synów naszej ojczyzny; w ochrzczonych &#8211; dzieci naszej matki, Kościoła; w każdej osobie ludzkiej &#8211; syna lub córkę Tego, który chce być nazywany "naszym Ojcem". Dlatego więc nasze związki z bliźnim mają charakter osobowy. Bliźni jest nie tylko "jednostką" zbiorowości ludzkiej, ale jest "kimś", kto z racji swojego wiadomego pochodzenia zasługuje na szczególną uwagę i szacunek." </i> Ale Kościół też uczy, że:<font color=green><i> "2241 Narody bogate są obowiązane przyjmować, o ile to możliwe, obcokrajowców poszukujących bezpieczeństwa i środków do życia, których nie mogą znaleźć w kraju rodzinnym.". </i> Zamieszkiwanie w Stanach Zjednoczonych, bycie katolikiem i Polakiem nie jest sprzeczne ze sobą. Nie sądzę, żebym mógł więcej zrobić dla Ojczyzny mieszkając w niej. Nie wydaje mi się, żeby był jej niezbędny jeszcze jeden kierowca, o ile się orientuję, wystarczająco dużo ich już teraz nie może znaleźć pracy. A do "Myśli" mam tylko taką prośbę, żeby następnym razem, zanim mnie skrytykuje, przeczytał to, co napisałem.


Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

ODPOWIEDZ