Artek pisze: No cóż, każdy zostanie przy swoim zdaniu. Ja uważam, że robi więcej dobrego niż złego.
Na pewno robi wiele dobrego i nie w tym sensie była ta uwaga. Nie oceniałem całej działalności RM, ale ich polityczny aspekt. Uważam, że wtrącanie się do polityki i to w takiej formie jak oni robią przynosi więcej złego niż dobrego.
Promowanie konkretnych polityków, przedstawianie ich poglądów na, powiedzmy, problem pomocy górnikom, to moim zdaniem rzecz, która nie powinna mieć miejsca w katolickim radiu. Dlaczego? Bo jest to nieuczciwe. Nie da się pomóc górnikom, gdy się nie zabierze równocześnie pielęgniarkom, lekarzom, nauczycielom, czy pracownikom przejść granicznych. Budżet państwa jest ograniczony i promowanie pewnej grupy społeczeństwa, bo ta akurat najgłośniej protestuje, jest wręcz niemoralne. Takie problemy należy rozwiązywać inaczej-promując rozwój gospodarczy, likwidację szarej sfery, wzrost dochodów, itd. A utrzymywanie z budżetu państwa niegospodarności, dopłacanie do technologii, które są zamierzchłą przeszłością, to z ekonomicznego punktu widzenia nonsens. Oczywiście inne osoby mogą mieć inne poglądy w tej sprawie, ale dlaczego katolickie radio jest wciągane takie dyskusje?
Drugi przykład. Słucham w RM "Rozmów niedokończonych". Gościem jest profesor Jacyna-Onyszkiewicz i bardzo ciekawie opowiada o Wszechwiedzy. Dzwoni słuchacz i komentuje w stylu, że to wszystko przez Żydów itd. Bardzo nie na miejscu i bezsensowne antysemickie wstawki. Pyta także o coś związanego z tematem audycji. Ksiądz Piotr prowadzący audycję wysłuchuje słuchacza do końca, delikatnie wspominając, że nie powinno się robić takich uwag, a profesor odpowiada na jego pytanie. Więc jaki problem? Mój problem jest taki, że jak słuchacz ma negatywną opinię na temat, powiedzmy, ojca dyrektora, to natychmiast jego rozmowa zostaje przerwana (i, uważam, słusznie). Jak dzwoni ateista, ktoś, kto ma zarzuty pod adresem Kościoła, także zostaje odcięty. Ale jak dzwoni antysemita, to jakoś nikomu to specjalnie nie przeszkadza. Ale antysemityzm jest grzechem, może być także grzechem ciężkim, jest potępiony przez Sobór Watykański II i wielokrotnie przez Jana Pawła Wielkiego i zasługuje co najmniej na taką reakcję, jak krytyka ojca dyrektora. A prawdę mówiąc zasługuje na znacznie ostrzejszą reakcję. Jednak nie widzę tego w RM.
Na pewno robi więcej niż np. redakcja katolicka w TVP, która porusza się tylko w obrębie Wiary i różnych aspektów życia doczesnego z tym związanych, ale robi to w tak żałosnej formie, że mnie starego dziada odstręcza, a co dopiero młodzież. Nie można krzewić Słowa Bożego w sposób byle jaki i nudny (odwrotny skutek od zamierzonego). Brak tam miłości po prostu. Zimne, bezduszne i oschłe audycje.
Cóż, to jest kwestia gustu. Nie widziałem niemal żadnych programów TVP, więc nie mogę nic powiedzieć. Jedyne, co widziałem, to "Ziarno", nawet z występującym tam jakimś biskupem i te programy bardzo mi się podobały. Nawet moim nastoletnim dzieciom. Parę razy słyszałem audycje katolickiej rozgłośni PR, w "jedynce" w niedzielę rano. Te także uważam za interesujące i nie mogę powiedzieć, by były robione bez miłości. A to, że poruszają się one tylko w obrębie wiary, a nie zajmują się polityką, to dla mnie jest właśnie zaletą, nie wadą.
Na poczatku lat 90 tych, jechałem samochodem, przełączałem kanały w radiu i trafiłem na modlitwę różańcową. Zaciekawiło mnie, rasowego grzesznika;), co oni tam mamroczą. […]
RM przyczyniło się w jakimś stopniu (nieważne w jakim) do przemiany mojej grzesznej duszy. I za to jestem wdzięczny ojcu Rydzykowi, jako twórcy tej stacji.
Dziękuję za to świadectwo, ale jak sam piszesz, to różaniec (i Duch Święty, dodam od siebie
) spowodował, że zaczęła się przemieniać Twoja dusza. Nie programy polityczne.
Ostatnio ktoś mi o mało "oczu nie wydrapał":-) jak powiedziałem, że legendarny już Maybach ojca Rydzyka to medialna bajka.
Oczywiście, masz rację i ja sam pisałem w obronie Ojca Rydzyka. Napisałem w felietonie, który zaczyna ten wątek, cytuję:
"Nie chciałbym być zaszeregowany do ludzi pokroju wydawcy "NIE", czy do "twórców" Faktów i Mitów, a raczej fałszerstw i mitów, bo faktów w tym brukowcu ze świecą nie znajdziesz. Jak te szmaty przedstawiają rzeczywistość, pokażę na przykładzie. Kolega podsunął mi kiedyś artykuł w "FiM" wyliczający ile ojciec Rydzyk zarabia na sprzedaży swego programu w USA. Kalkulacja wyglądała mniej-więcej tak (cytuję z zawodnej pamięci, więc liczby nie będą dokładne, chodzi mi o sam sposób przekręcania faktów dla oczernienia kogoś) : W USA jest 15 milionów Polaków, średnio w Polsce 20 % ludzi słucha RM, więc w USA daje to 3 miliony słuchaczy, po $5 miesięcznie, więc ojciec Rydzyk pakuje sobie do kieszeni 15 milionów dolarów miesięcznie.
Gdzie tu błąd takiego wyliczenia? Otóż wszędzie. Na każdym kroku. Po pierwsze nie ma nas tu ani 15 milionów, ani 9. Osób mówiących biegle po polsku będzie może z milion. Po drugie, to, że jakiś procent polskiego społeczeństwa słucha RM, które ma za darmo w swoim radiu, dostępne w każdej chwili, to nie znaczy, że taki sam procent Polaków za oceanem tak robi. Tu trzeba założyć system satelitarnej telewizji, słuchać radia przy pomocy odbiornika telewizyjnego, jest to niepraktyczny i mało przydatny sposób. Poza tym w Chicago i myślę, że w Nowym Jorku, gdzie mieszka znakomita większość Polaków, RM jest słyszalne w niektórych godzinach za darmo, przez polskie stacje radiowe. Więc tam nie ma potrzeby płacić za transmisję.
Myślę, że możemy śmiało te 3 miliony słuchaczy zamienić na parę tysięcy. I, rzecz jasna, nawet jak prenumerata RM kosztuje $5 miesięcznie, to lwią część tego zabiera firma umożliwiająca transmisję, oni przecież nie za darmo udostępniają łącza satelitarne i obsługę.
Moim zdaniem jak całe to transmitowanie RM wychodzi na zero, to już ojciec Rydzyk powinien być zadowolony. Jak zarabia na tym jakieś grosze, to jeszcze lepiej. Ja mam nadzieję, że ta rozgłośnia zawsze będzie w dobrej formie, jeżeli chodzi czy to o finanse, czy o doktrynalną czystość programową, zgodność z literą i duchem nauczania naszego Kościoła. Ale to tym właśnie aspektem się zajmowałem, tym, czego RM uczy i o czym mówi, a nie, za co i za ile."
Dlatego uważam, że trzeba po prostu oddzielić te rzeczy od siebie. Nie chodzi o totalne potępianie RM i ojca Rydzyka i daleki jestem od tego. Wiem, że robią oni wiele dobrego i podkreślam to od samego początku. Moja krytyka dotyczy małego wycinka ich działalności. Moim zdaniem bardzo niewiele trzeba zmienić w RM, żeby stało się niemal doskonałą rozgłośnią. Ale dopóki tego nie zmienią, to będą "skazani" na moją krytykę.
Nie widzę nic złego w tym, że poruszają ważne polityczne tematy, które w mediach publicznych i komercyjnych (postubeckich), są przemilczane. Ba, często muszą prostować i dementować "fakty" produkowane przez te (mówię to z pełna świadomością
-ok, jestem głupi moher) inspirowane przez szatana media. To jest sedno problemu i dlatego zwrot "szatańskie media" jest tak publicznie wyśmiewany. Sami często mówią tak o sobie- niby w konwencji żartu.
Mnie chodzi raczej o to jak to robią. Oczywiste, że nie da się pominąć całkowicie polityki. Ale też nie powinno się promować konkretnych osób, partii, rozwiązań, które potem okazują się błędne. Trzeba uczyć pryncypiów, a nie prowadzić kampanii przedwyborczych.
Jasne, że pojawiają się tematy, która nazbyt brną w politykę, ale to nie jest powód, żeby twierdzić, że robią dla Wiary katolickiej więcej złego niż dobrego[…]Takie oskarżenie automatycznie wpisuje się w nurt przeciwników Kościoła- wzmacnia walkę szatana, a nie osłabia.
Ja nie twierdzę, że oni dla wiary robią więcej złego, niż dobrego. Ja twierdzę raczej, że oni dla polityki robią dużo złego. Ponieważ niemal oskarżasz mnie tu o wzmacnianie szatana i wstawiasz mnie w szereg przeciwników Kościoła, pozwól, że jeszcze raz spróbuję wyjaśnić moje stanowisko. Otóż uważam, że osoby mające poglądy zbieżne z poglądami prowadzących audycje polityczne RM i tak nie muszą być pouczane jak i na kogo glosować. Natomiast osoby o innych poglądach i tak raczej nie będą przekonane w taki sposób, w jaki RM propaguje pewne opcje polityczne. Te osoby w większości po prostu w ogóle wyłączą RM i zaczną słuchać innych rozgłośni. I jedyny skutek, jaki jest osiągnięty, to utrata słuchaczy, którzy wiele by skorzystali, słuchając audycji ewangelizujących, apologetycznych itp.
Wydaje mi się, że gdyby priorytetem była praca od podstaw, nauka Ewangelii, biblijne egzegezy, przedstawianie encyklik papieskich, audycje na temat moralnego nauczania Kościoła, prowadzone w sposób atrakcyjny, ciekawy, przez fachowców, to wtedy wciągałyby znacznie szerszą grupę słuchaczy, niż "moherowe berety", a skutki były by także polityczne. Ale tak trzeba zmieniać ludzi- przez serce, nie przez nachalną propagandę. Przypomnę cytat z książki Messoriego pod tytułem "Śledztwo w sprawie Opus Dei. Są tam cytowane słowa błogosławionego Josemarii Escrivy, założyciela Opus Dei, które dedykowałem kiedyś RM:
"Prałat Escriva mówił I podkreślał, że w swojej istocie "Opus Dei nie jest związane z żadną osobą, grupą, systemem rządów, z żadną ideologią". W instrukcji dla kierownictwa Założyciel przestrzega członków Dzieła, aby nie mówili o polityce i umieli udowodnić, że w Opus Dei "jest miejsce dla wszystkich poglądów szanujących prawa Kościoła". Dodaje również, że "Najlepszą gwarancją unikania przez kierownictwo kwestii dyskusyjnych jest świadomość, iż członkowie Dzieła są wolni, w związku z tym, jeżeli kierownictwo próbowałoby narzucić im jakiś konkretny pogląd w sprawach doczesnych, natychmiast słusznie zbuntowaliby się, a mnie przypadłby smutny obowiązek pochwalenia tych, którzy odmówili posłuszeństwa i odwołania ze świętym oburzeniem kierownictwa, które nadużyło swoich kompetencji"“ […]
"Jeżeli Opus Dei zajęłoby się polityką, nawet na jedną sekundę, ja, w chwili popełnienia tego błędu, odszedłbym. Dlatego nie należy przywiązywać żadnej wagi do pogłosek o naszym zaangażowaniu się w sprawy polityczne, gospodarcze lub jakiekolwiek doczesne.[…]Członkowie Opus Dei, mężczyźni i kobiety, mają jako obywatele pełną swobodę wyboru, szanowaną przez wszystkich, której logiczną konsekwencją jest również osobista odpowiedzialność. Nie jest możliwe, aby Opus Dei poświęciło się zadaniom niezwiązanym bezpośrednio z życiem duchowym i apostolstwem, to znaczy takim, które wiąże się w jakiś sposób z polityką państw. Opus Dei, zaangażowane w politykę, to zjawa, która nigdy nie istniała i nie będzie mogła nigdy zaistnieć. Gdyby zaszła jednak taka niemożliwa ewentualność, Opus Dei rozwiązałoby się natychmiast"
Wydaje mi się, że są to słowa, którymi każda katolicka organizacja powinna się kierować. Dlaczego? Przeczytaj Ewangelie. Jezus trzy lata nauczał w kraju będącym pod okupacją reżimu bardzo wrogo nastawionego do religii Żydów. Reżimu zabraniającego im praktyk i propagującego wierzenia, zwyczaje, morale całkowicie sprzeczne z tym, czego nauczał judaizm.
Pokaż mi jeden przykład z całego Nowego Testamentu gdzie Jezus, lub apostołowie zajmują się polityką. Nie ma takiego. Ale to oni, apostołowie, zmienili cały świat. Zajęło im to więcej czasu, niż czteroletni okres między wyborami, zajęło im to parę stuleci. Ale zmienili świat skutecznie, bo zmienili serca ludzi. Radio Maryja w swych politycznych programach widzi tylko następne wybory i gdy nawet czasem osiągnie sukces, jak niewątpliwie było to faktem dwa lata temu, gdy wybrano braci Kaczyńskich, to sam widzisz, jak słaby i krótkotrwały był to triumf. I w sumie przyniósł skutek raczej negatywny, bo pomógł wywindować ideologię związaną z ludźmi PO na wyżyny jakich nie osiągnęli by bez tego okresu rządów koalicji PiS i spółka. A masywna porażka PiSu w ostatnich wyborach świadczy tylko o tym, jak płytkie moralne podstawy politycznych wyborów ma spora część społeczeństwa. I dopóki tego się nie zmieni, nawoływanie do głosowania na taką, czy inną partię nie przyniesie żadnych trwałych owoców.
PS Możesz Hiob dokleić mój post do innego wątku. Nie mam nic na przeciw
Tak też zrobiłem. Pozdrawiam.