Strona 1 z 1

Kto z was jest bez grzechu...

: 30-03-04, 02:00
autor: hiob
Dziś chciałem się podzielić z Wami pewnymi przemyśleniami o Ewangelii z ostatniej niedzieli. Jak pamiętacie, faryzeusze przyprowadzili Jezusowi kobietę przyłapaną na cudzołóstwie. Przypomnę może ten fragment w całości:
“Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz? Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień. I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił? A ona odrzekła: Nikt, Panie! Rzekł do niej Jezus: I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz."

Większość komentarzy z którymi się spotkałem spekuluje, że faryzeusze grzeszyli podobnie, że byli, być może, sami "klientami" tej biednej kobiety i nawet, że Jezus "nachyliwszy się pisał palcem po ziemi" pisał ich grzechy, uświadamiając im, że zna ich serca. Podkreślają też, że tylko kobietę złapano, a "do tanga trzeba dwojga" i jakiś mężczyzna, być może jeden z nich, musiał być też w tą sytuację zaangażowany. Żeby podkreślić taką interpretację tej historii, ksiądz w kościele Św. Krzyża w Maspeth, NY, gdzie byłem ostatniej niedzieli na mszy, w kazaniu opowiedział nawet bajeczkę, którą tu w skrócie zacytuję:

W pewnym królestwie wydano nakaz, że każda kradzież, nawet najmniejsza, będzie karana śmiercią. Pewien zdesperowany i głodny ojciec rodziny ukradł bochenek starego chleba aby nakarmić płaczące dzieci i po złapaniu go oczekiwał na wyrok. Powiedział on jednak, że ma zaczarowane nasionko, które, gdy zasadzone przez specjalną osobę, wzejdzie jako olbrzymie drzewo dające takie wspaniałe owoce, że już nigdy w całym królestwie nie będzie głodu. Wezwany przed oblicze króla zdradził sekret: Nasionko musi być zasadzone przez kogoś, kto nigdy w życiu nie skradł nawet grosika. Król poprosił najpierw swego premiera, potem innych dygnitarzy i ministrów… ale w całym królestwie nie znalazł się nikt, kto mógłby zasadzić to drzewo. Nawet król. Ojca uniewinniono, prawo zmieniono, a bajka miała ilustrować, że i faryzeusze są pełni grzechów, gotowi innych oskarżać, a zatajających swoje przewinienia.

Jedyny problem jaki ja mam z taką interpretacją, to fakt, że faryzeusze nigdy publicznie i głośno nie uznali, że są grzesznikami. Głównie dlatego, że się za grzeszników nie uważali. To, że Jezus pisał ich grzechy jest tylko spekulacją i nie sądzę, żeby mogło to być prawdą. Nie wydaje mi się, że Jezus mógłby "wykorzystać" fakt, że, jako Bóg, zna nasze serca. Nie mógł On publicznie wyjawić grzechów każdego człowieka. Prawidłowa interpretacja tej historii wygląda chyba inaczej.

Pułapka jaką faryzeusze zastawili na Jezusa wyglądała tak: Jeżeli Jezus powie: "Ukamienujcie ją", to złamie zakaz Rzymian i da podstawy do tego, żeby go oskarżyć przed Piłatem. Pamiętamy wszyscy, że faryzeusze szukali cały czas pretekstu, aby móc to uczynić. Gdyby zaś Jezus kazał ją uwolnić, okazałoby się, że sam jest hipokrytą, nie wypełnia prawa Mojżesza, co innego mówi, a ze strachu przed Rzymianami co innego praktykuje.

Odpowiedź Jezusa odwróciła tę całą sytuację o 180 stopni i spowodowała, że to Faryzeusze znaleźli się w potrzasku. Gdy powiedział: "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień" pozornie wydał pozwolenie na ukamienowanie. Pierwsza reakcja faryzeuszy była "mamy go, kobietę ukamienujemy, a jego podamy do Piłata"… ale po momencie zastanowienia się musieli dojść do wniosku, że nic z tego nie będzie. Co prawda oni myślą, że nie mają grzechu, sam Szaweł przyznał w jednym ze swych listów, że wg. prawa był bez zarzutu: Flp 3:5-6
5. obrzezany w ósmym dniu, z rodu Izraela, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków, w stosunku do Prawa - faryzeusz,
6. co do gorliwości - prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości legalnej - stałem się bez zarzutu.
,

czy też ukazuje nam to przypowieść o faryzeuszu i celniku:

Łk 18:11-12
11. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik.
12. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam.

ale wiedzieli też, że nie mogą tego pozornego zezwolenia Jezusa na ukamienowanie wykorzystać w oskarżeniu go. Nie mogli, bo on sam, wielokrotnie i publicznie oskarżał ich o grzeszność. Uważał ich za "groby pobielane". Gdyby więc ukamienowali kobietę, sami mogliby zostać oskarżeni o złamanie przepisów i musieliby ponieść tego konsekwencje. Gdyby zaś wydali wyrok uniewinniający, hipokryzja byłaby ich własna. Gdy to zrozumieli, jedyne co im pozostało, to szybko i cicho oddalić się. Geniusz Jezusa polega na tym, że zmusił ich do tego, że de facto przyznali się, że są grzesznikami. Nigdy by Jezus nie wymógł na nich tego, żeby im te słowa przeszły przez gardło, ale odwracając pułapkę, którą zastawili oni na Niego, zmusił ich, żeby swym czynem, ucieczką od oskarżonej kobiety, faktem, że nie nikt z nich nie rzucił pierwszego kamienia, przyznali się, że nie są bez grzechu.

Na koniec jeszcze dwie ciekawostki. Najpierw fakt z życia lekarzy-Żydów, praktykujących swą religię w Nowym Jorku. Ponieważ prawo nakazuje odpoczynek w Szabat, a zawód zmusza ich do pracy z chorymi, to, gdy muszą wyjechać na wysokie piętro szpitala, naciskają wszystkie guziki windy. Winda, gdy staje na każdym piętrze, nie narusza "drogi szabatowej", czyli jadąc po jednym piętrze, a nie kilka naraz, można pracować nie grzesząc. Jest to autentyczny przykład, opowiedział mi go dobry przyjaciel, lekarz, który odbywał staż w Mount Sinai Hospital w Nowym Jorku i spotykał się z tą praktyką każdej soboty. Ten zwyczaj pokazuje nam doskonale, jak niektórzy Żydzi rozumieją Prawo. Ale nasz Bóg przede wszystkim jest Ojcem, nie sędzią. Jezus powiedział: Mt 9:13: Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników .

Może i ja, będąc kierowcą i także zmuszony do pracy w niedzielę, powinienem się zatrzymywać co kilometr? Nie wiem… Ale Kościół na szczęście uczy nas innego zrozumienia Boga. Nie da się Go "oszukać" stosując jakieś kruczki prawne. Ale da się go przeprosić za wszystkie nasze niedoskonałości i ten miłosierny Ojciec wybaczy nam wszystko, gdy Go o to poprosimy.


I jeszcze żart, który uczy nas pewnej teologicznej prawdy.

Faryzeusze przyprowadzili do Jezusa kobietę którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz? Odpowiedział On: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień.. Nagle koło niego przelatuje kamień i uderza nierządnicę. Nasz Pan odwraca się i mówi: "Matko, jak mogłaś?"

Pozdrawiam, :)