The Passion of the Christ

Teksty jakie zamieściłem w tym roku na swoich blogach: www.polonus.alleluja.pl, www.polon.us, www.hiob.us i www.jaskiernia.com
Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

The Passion of the Christ

Post autor: hiob » 28-02-04, 01:00

Pasja jest niezwykłym filmem. Niezwykłym pod wieloma względami. Jest to pierwszy chyba film pokazujący tylko mękę Jezusa, a nie całą Jego działalność. Pierwszy chyba film, który "firmował" tak znany aktor jak Mel Gibson. Niezwykłym także dlatego, że tak bardzo katolickim.

W USA katolicy są mniejszością. Jest nas tutaj około 60 milionów. Tylu, co protestantów należących do "historycznych" kościołów: Luterańskiego, Prezbiteriańskiego, Episkopalnego, itd. Ale najliczniejsza grupa chrześcijan w Stanach, liczącą około 80 milionów członków to "Evangelical Christian", fundamentaliści. Kościoły te nie mają praktycznie liturgii, ich nabożeństwo polega głównie na rozważaniach Biblijnych, symboliczna komunia jest oferowana może raz na kwartał a imię Maryi, Matki Jezusa jest może wspomniane raz na rok, w okolicy Bożego Narodzenia. Nie ma w tych kościołach kalendarza liturgicznego, okresów postu, czy adwentu, jedyne dni obchodzone tam to Boże Narodzenie i Wielkanoc.

Oczywiście i te historyczne denominacje nogą być "Evangelical", nie ma tu żadnej reguły. Łączy je w zasadzie tylko doktryna "Sola Fide" i "Sola Scriptura". Łączy je jeszcze jedna rzecz. Można im wiele zarzucić, ale generalnie nie można im zarzucić "oziębłości". Te właśnie kościoły szybko odkryły zalety filmu Gibsona i jego potencjalną przydatność w dziele ewangelizacji. To oni się głównie mobilizują do wykorzystania tego filmu do nawrócenia neopogańskiego społeczeństwa amerykańskiego. Dlatego mnie zaskoczyło, ze film ten jest taki "katolicki".

Nie wiem, dlaczego nie zauważyli oni tego. Może sama postać Jezusa, Jego męka przesłoniła im inne szczegóły, obrazy i symbole tego filmu. Ale ja się cieszę, że Gibson tak ten film zrobił.

Maryja towarzyszy Jezusowi na każdym kroku. Jest współobecna z Nim i z Nim współcierpi. Bardzo mi się podoba, jak została ona sportretowana w tym filmie. Jak tylko ukazany jest szatan, współtowarzyszący np. Jezusowi na drodze na Golgotę, od razu pokazana jest Matka Jezusa z drugiej strony. Trudno będzie komukolwiek, kto ten film zobaczy, mówić lekceważąco o Maryi, czy pominąć jej rolę w tych wydarzeniach. Nawet, gdy nie przyznają racji nauce Kościoła w teologicznym aspekcie, jej roli jako "Niewiasty" z protoewangelii z Księgi Rodzaju, to trudno nie zauważyć czysto ludzkiego wymiaru tej tragedii, jej cierpienia wynikającego z tego, że jest świadkiem tak wielkiego i niesprawiedliwego cierpienia swojego Syna.

Inny bardzo katolicki aspekt, to wątek Eucharystyczny. Nie tylko jest wyraźnie pokazane, że męka Jezusa jest ofiarą paschalną, ale nawet w scenie sądu przed Najwyższym Kapłanem jeden z zarzutów przeciw Jezusowi brzmi: "Powiedział, ze jak nie będziemy jeść Jego Ciała i pić Jego Krwi, nie będziemy mieć życia wiecznego". O ile pamiętam, Ewangelie nie podają takiego zarzutu w opisie sądu, ale mnie się podobało, ze Gibsonowi udało się "przemycić" naukę z szóstego rozdziału Ewangelii Świętego Jana do tego filmu.

Moim zdaniem główną zaletą tego filmu nie są jednak aspekty teologiczne, czy historyczne, ale to, jak dobry jest to film. Jak profesjonalnie zrobiony, jak dobrze zagrany, jak bardzo łapie za serce. Jest to jeden z filmów, po których nie chce się wychodzić z kina. Chciałoby się posiedzieć w ciszy i pomedytować. Nie mówiąc o tym, ze wszyscy mają trochę nogi jak z waty.

Film nie jest "wyciskaczem łez" w tym sensie, że nie jest ckliwo-sentymentalny. Łzy niejednemu się potoczą po policzkach, bo to, co Jezus przeżył pokazane jest w sposób bardzo brutalny. Jego śmierć była brutalna, Jego Męka potworna i film to pokazuje. Ale film ten przemawia inaczej, trafia do samej głębi naszego serca. Pokazuje nam, jaka jest cena za nasze grzechy.

Myślę, ze właśnie dlatego Bóg taki wybrał sposób aby nas odkupić, żeby nam to pokazać. Być może jako Bóg, mógłby wybrać dowolny inny sposób zbawienia ludzi. Mógłby nas w ogóle nie zbawić. Ale nie byłby On wtedy Miłością. Ale nasz Bóg jest uczciwy. I kocha nas do szaleństwa. I jest święty, po trzykroć święty. I dlatego właśnie musiał w tak potworny sposób zapłacić za nasze grzechy. Żebyśmy wiedzieli, jak straszną rzeczą jest grzech. Jak wielka jest świętość Boga. I jak On nas ukochał i co musiał zrobić, abyśmy my, grzeszni, mogli się złączyć na wieki z tym po trzykroć świętym Bogiem. Jesteśmy Jego podwójnie, bo nie tylko nas stworzył, ale później odkupił nas za potwornie wysoką cenę.

Dzięki filmowi Gibsona nie tylko możemy to wiedzieć, ale także zobaczyć. Każdy, koniecznie każdy powinien ten film zobaczyć. I pomedytować nad nim. Ja wiem, ze już nigdy tak samo nie będę odmawiał bolesnych tajemnic różańca, czy modlił się odprawiając Drogę Krzyżową. Od kilku już lat używałem książeczki do odprawiania Drogi Krzyżowej z fragmentami tekstów Anny Katarzyny Emmerich, z których także Gibson korzystal przy pisaniu scenariusza tego filmu. Ale co innego przeczytać, a co innego zobaczyć. Polecam ten film każdemu. Nie jest on łatwy w odbiorze, niektóre sceny są bardzo okrutne. Dla starszych osób i dzieci może to być szokujące. Ale nastolatki powinny ten film zobaczyć, ja byłem z 12 letnim synem i 14 letnią córką. Myślę, ze babcia przeżyła najtrudniejsze momenty, oglądając ten film. Ale taka była męka Jezusa, jej widok powinien nami wstrząsnąć do głębi. I myślę, ze udało się Gibbonowi nam to przekazać najlepiej, jak tylko można.


Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

ODPOWIEDZ