Et sumus

Teksty jakie zamieściłem w tym roku na swoich blogach: www.polonus.alleluja.pl, www.polon.us, www.hiob.us i www.jaskiernia.com
Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Et sumus

Post autor: hiob » 04-01-04, 01:00

Wczoraj w kościele czytany byl pierwszy list Świętego Jana, trzeci rozdział. Fragment pierwszego wersetu to mój ulubiony fragment Biblii. Wiem, że mówiłem to samo o innych wersetach też, ale ten jest inny niż reszta, jest specjalny. W łacińskim tłumaczeniu, oficjalnym tekście Biblii uzywanej w Kościele powszechnym, te słowa brzmią: "Et sumus". W mojej angielskiej Biblii: "And so we are". A w tysiąclatce: "I rzeczywiście nimi jesteśmy."


Kim więc rzeczywiście jesteśmy? Oto bezpośredni kontekst tych słów: "Popatrzcie, jaką milością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy."

Czy to nie piękne słowa? Rzeczywiście nimi jesteśmy.

Jedna z zasadniczych róznic między teologią Kościoła Katolickiego, a nauką kosciolow zreformowanych, to nauka o tym, kim jest Bóg. Nie, jaka jest Jego natura, tu się większość kościołów zgadza z nami, ale kim jest Bóg w stosunku do nas, w kontekście sądu po śmierci i naszego zbawienia.

Luter powiedział kiedyś, że my pozostajemy kupą gnoju, ale jesteśmy pokryci czystością i bezgrzesznością Jezusa i Bóg-Ojciec, ten surowy sędzia w Niebie, wobec Którego świętości zawsze pozostajemy jak ten gnój, nie widzi naszego brudu... widzi tylko czystoś swojego Syna. Dla mnie jest to okropna teologia, ucząca, że będziemy całą wieczność przebywać zjednoczeni z Bogiem jako hipokryci, udający świętych, wykorzystujący Jezusa, aby się ukryć przed Bogiem. Taka teologia może satysfakcjonowała Lutra, który miał swoje problemy, nie o tym dziś piszę, ale nie satysfakcjonuje mnie. Głównie dlatego, że jest nieprawdziwa.

Kościół nas uczy, za Świętym Janem, a zwłaszcza za Jezusem, że Bóg przede wszystkim jest Ojcem. A ojciec, mimo, że często więcej wymaga od sędziego, to także więcej wybacza. I nie spocznie, aż odmieni swoje dzieci. Bo Ojcu nie chodzi o sprawiedliwe ukaranie, ani o jakąś fikcję prawną, ale o serca. Żebyśmy w niebie, mimo tego, że tylko Jego łasce to zawdzięczamy, że się tam dostaliśmy, byli odmienieni, czyści, święci. Żebyśmy byli prawdziwymi Jego dziećmi.

Tutaj także jasno widać, dlaczego większość protestantów nie wierzy w istnienie czyśca. Bo gdy idziemy do nieba brudni, grzeszni, tylko uznani prawnie za oczyszczonych, to czyściec nie ma sensu. Ale jak nasz dobry Ojciec jest skuteczny w odmienianiu naszych serc, to czyściec jest koniecznym etapem do osiągnięcia wiecznego szczęścia w Jego obecnośći. Bo Biblia jest jak najbardziej w tym przypadku klarowna: Ap 21,27: "A nic nieczystego do niego nie wejdzie ani ten, co popełnia ohydę i kłamstwo, lecz tylko zapisani w księdze życia Baranka."






Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

ODPOWIEDZ