My mieliśmy 15-letni dach, gdy pewnego dnia zawitał do nas sympatyczny pan i zapytał, czy nie mamy uszkodzeń dachu po gradzie. Ja mu odpowiedziałem, że chyba nie, bo nic nie przecieka, ale ja mam lęk wysokości i po dachach nie łażę, więc tak naprawdę nie wiem. On natomiast lęku nie odczuwał, więc wlazł nam na dach, pooglądał i powiedział, że mamy dach do wymiany. I że on nam to zrobi, a rachunek otrzyma firma ubezpieczeniowa. I tak się stało.
To znaczy on się umówił z przedstawicielem firmy ubezpieczeniowej, który chyba też miał lęk wysokości, bo tylko dał "panu od dachów" swój aparat fotograficzny, a ten popstrykał coś tam na górze i na tej podstawie ubezpieczenie zatwierdziło nam wymianę dachu. Nowe gonty mają 30 lat gwarancji, na piśmie, i jeśli cokolwiek się w tym czasie stanie, nawet na skutek gradobicia, dach zostanie wymieniony na nowy.
Prawdę mówiąc w tamtym czasie, a było to parę lat temu, chyba większość domów w Charlotte, a na naszej uliczce chyba wszystkie, zmieniły dachy na te "30-letnie".
Zobaczymy co będzie, jak dach będzie miał 29 lat... ale ja będę miał wtedy jakieś 85, więc jak będzie przeciekać, a oni się z gwarancji nie wywiążą, przykryję się folią i jakoś wytrzymam te ostatnie chwile mego życia.