Ukryty Bóg - problemy egzystencjalne

Pytania na każdy temat. nie ma pytań głupich, czy niedyskretnych. Takie mogą być co najwyżej odpowiedzi.
greg321
Przyjaciel forum
Posty: 1
Rejestracja: 03-04-19, 22:14

Ukryty Bóg - problemy egzystencjalne

Post autor: greg321 » 05-04-19, 23:27

cześć Hiobie

Powiedz proszę jak myślisz dlaczego Bóg nie objawi się ludziom w pełni od razu tylko się ukrywa, wymaga wiary a jak ludzie próbują z nim nawiązać relację bo mają problemy lub po prostu Go potrzebują to jest głuchy i nie odpowiada powodując ich dalsze wątpliwości, pytania o faktyczne zamiary aż do rezygnacji i obojętności

Mam juz wiele lat ale z przykrością musze stwierdzić ze nie znam Boga. Znam wiele rzeczy o Bogu, przynajmniej słyszałem i czytałem to co różni ludzie o nim twierdzą ale nie znam Boga i to nie dlatego że nie próbowałem go poznać. Można sobie zawsze zadać pytanie czy napewno zrobiłem wszystko co mogę. Nie twierdze że nie popełniłem błędów ale napewno nie można mi zarzucić ze się nie starałem, że było mi to obojętne. Teraz jednak po tylu latach bycia ignorowanym nie wiem czy mam jakąś nadzieje lub wole kontynuowania

Jestem zdolny do wdzięczności i szacunku względem Boga, oddania Mu chwały ale nie do miłości bo ona wymaga bycia obok, bezpośredniego spotkania potwierdzającego wiarę którym On obdarza niestety tylko niektórych. Nie można prawdziwie pokochać osoby którą się tylko zna z opisów innych ludzi lub książek ale której się nigdy nie spotkało osobiście. Śmierć na krzyżu jest wielkim poświęceniem ale prawdziwe relacje miłości tworzy się długo i każdego dnia a na pewno nie milcząc i ukrywając się jak Bóg. Nie ukrywam że mam problem z tym. Nie jestem idealny ale uważam że wykonałem krok w kierunku Boga wiele razy mimo to nie zauważyłem różnicy.

Nie mam zmysłu duchowego który by umożliwił mi widzenie rzeczy niewidzialnych. Nawet po spowiedzi, bierzmowaniu mając teoretycznie Ducha Świętego i Boga w sercu nic nadzwyczajnego nie czułem. Tak jakby to wszytko to był pic na wode. Egzystencjalna pustka. Mogę się zmusić do wiary ze strachu przed potępieniem ale to nie będzie szczere, ani prawdziwa miłość W sercu będzie nadal pustka i brak siły do kontynuowania tej bezsensownej przygody

Chciałbym znać Boga i mieć niezachwianą wiarę która nie bazuje na rzeczach subiektywnych (fajna muzyka, miłe towarzystwo w kościele, fajny ksiądz, radosna atmosfera) ale na obiektywnych bo tylko na nich można się oprzeć w chwilach próby. Wtedy to rzeczy drugorzędne znikają a zostają te naprawdę istotne i tylko one pomagają przetrwać. Chciałbym znać Boga by mieć co powiedzieć ludziom którzy będą pytać mnie o Niego, by mieć świadectwo do podzielenia się z innymi. Jak narazie żadna z tych rzeczy jest niemożliwa. Prawdopodobnie resztki mojej wiary ustaną w sytuacji próby a świadectwa działania Boga w moim życiu też nie mam bo Bóg zdaje sie mnie ignorowac.

Greg321

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Ukryty Bóg - problemy egzystencjalne

Post autor: hiob » 13-01-20, 01:24

Witaj. Przede wszystkim chciałbym cię przeprosić, że nie odpowiedziałem wcześniej na Twoje pytanie. Nasze forum całkiem zamarło i ja sam nieczęsto tu zaglądam - jestem bardziej aktywny na YT i nawet na FaceBooku i po prostu nie zauważyłem Twojego pytania. Piszesz:
greg321 pisze:
05-04-19, 23:27
Powiedz proszę jak myślisz dlaczego Bóg nie objawi się ludziom w pełni od razu tylko się ukrywa, wymaga wiary a jak ludzie próbują z nim nawiązać relację bo mają problemy lub po prostu Go potrzebują to jest głuchy i nie odpowiada powodując ich dalsze wątpliwości, pytania o faktyczne zamiary aż do rezygnacji i obojętności

Mam juz wiele lat ale z przykrością musze stwierdzić ze nie znam Boga. Znam wiele rzeczy o Bogu, przynajmniej słyszałem i czytałem to co różni ludzie o nim twierdzą ale nie znam Boga i to nie dlatego że nie próbowałem go poznać. Można sobie zawsze zadać pytanie czy napewno zrobiłem wszystko co mogę. Nie twierdze że nie popełniłem błędów ale napewno nie można mi zarzucić ze się nie starałem, że było mi to obojętne. Teraz jednak po tylu latach bycia ignorowanym nie wiem czy mam jakąś nadzieje lub wole kontynuowania
Nie do końca rozumiem czego się spodziewasz? Że Bóg objawi Ci się tak, jak się objawia mistykom? Ale mistycy to wyjątek, kropla w morzu ludzkich istnień i cena, jaką zwykle płacą oni za ten przywilej jest niezwykle wysoka.
greg321 pisze:
05-04-19, 23:27
Jestem zdolny do wdzięczności i szacunku względem Boga, oddania Mu chwały ale nie do miłości bo ona wymaga bycia obok, bezpośredniego spotkania potwierdzającego wiarę którym On obdarza niestety tylko niektórych. Nie można prawdziwie pokochać osoby którą się tylko zna z opisów innych ludzi lub książek ale której się nigdy nie spotkało osobiście. Śmierć na krzyżu jest wielkim poświęceniem ale prawdziwe relacje miłości tworzy się długo i każdego dnia a na pewno nie milcząc i ukrywając się jak Bóg. Nie ukrywam że mam problem z tym. Nie jestem idealny ale uważam że wykonałem krok w kierunku Boga wiele razy mimo to nie zauważyłem różnicy.

Nie mam zmysłu duchowego który by umożliwił mi widzenie rzeczy niewidzialnych. Nawet po spowiedzi, bierzmowaniu mając teoretycznie Ducha Świętego i Boga w sercu nic nadzwyczajnego nie czułem. Tak jakby to wszytko to był pic na wode. Egzystencjalna pustka. Mogę się zmusić do wiary ze strachu przed potępieniem ale to nie będzie szczere, ani prawdziwa miłość W sercu będzie nadal pustka i brak siły do kontynuowania tej bezsensownej przygody

Chciałbym znać Boga i mieć niezachwianą wiarę która nie bazuje na rzeczach subiektywnych (fajna muzyka, miłe towarzystwo w kościele, fajny ksiądz, radosna atmosfera) ale na obiektywnych bo tylko na nich można się oprzeć w chwilach próby. Wtedy to rzeczy drugorzędne znikają a zostają te naprawdę istotne i tylko one pomagają przetrwać. Chciałbym znać Boga by mieć co powiedzieć ludziom którzy będą pytać mnie o Niego, by mieć świadectwo do podzielenia się z innymi. Jak narazie żadna z tych rzeczy jest niemożliwa. Prawdopodobnie resztki mojej wiary ustaną w sytuacji próby a świadectwa działania Boga w moim życiu też nie mam bo Bóg zdaje sie mnie ignorowac.
Wiara nie może bazować na żadnych rzeczach - ani subiektywnych, ani obiektywnych. Wiara to kwestia decyzji, którą musisz podjąć. Gdyby Ci się Bóg objawił, to o jakiej wierze byśmy mieli mówić? Gdy ja coś zobaczę, to nie "wierzę", że to istnieje, ale "wiem". Odnoszę wrażenie, że Ty także chciałbyś "wiedzieć", a nie "wierzyć". Napisałeś, że nie jesteś zdolny do miłości bo ona wymaga bycia obok, bezpośredniego spotkania. Cóż, i na to jest odpowiedź w Piśmie Świętym:

"Jeśliby ktoś mówił: Miłuję Boga, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi" (1 J 4,20)

Zatem to w ludziach możemy zobaczyć Boga i kochając ich, kochamy Jego. Matka Teresa z Kalkuty, która przez 40 lat nie doświadczała żadnej obecności Boga na poziomie uczuć, w każdym z umierających nędzarzy, którym pomagała, widziała Jezusa. Nie wiem zatem czego Ty się spodziewasz? Czego oczekujesz? Decyzja należy do Ciebie, nie do Boga. On czeka na Ciebie, ale to Ty musisz się Mu "objawić", nie On Tobie. Na tym polega wiara.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

ODPOWIEDZ