Moja pielgrzymka z Papieżem do Krakowa 2002

Pielgrzymka do Ziemi Świętej 2009. Scott and Kimberly Hahn, Steve Ray, Mike Aquilina. Inne ciekawe wyjazdy i pielgrzymki, moje i wszystkich gości tego forum.
Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Moja pielgrzymka z Papieżem do Krakowa 2002

Post autor: hiob » 28-10-07, 11:35

<FONT SIZE ="+3">Pielgrzymka do Krakowa 2002</FONT> <FONT COLOR=maroon>
W związku z przyjazdem Jana Pawła II do Krakowa także i ja chciałem przyjechać,żeby wraz z nim pielgrzymować, a także wyprosić za wstawiennictwem Najświętrzej Maryi Panny i Św. Maksymiliana Kolbe radio katolickie po angielsku w Stanach Zjednoczonych.Była to moja prywatna intencja. Chciałbym się podzielić z Wami moimi wrażeniami z tej pielgrzymki.
Wyleciałem z Nowego Jorku samolotem Lotu 13-go sierpnia. Akurat na ten dzień udało mi się zdobyć bilet. To, że 13 dzień każdego miesiąca jest dniem Maryi jest oczywiście zwykłym przypadkiem. Jednym z kilkunastu, jakie mi się przydarzyły podczas tego pielgrzymowania. Nawiasem mówiąc właśnie dlatego, że Maryja pragnęła modlitw o nawrócenie Rosji, staram się pomagać w miarę możliwości misjonarzom pracującym w państwach byłego Związku Radzieckiego. Wspominam o tym tylko dlatego, że właśnie w związku z tym trafił mi się kolejny przypadek. Ale po kolei...
Wylądowałem na Okęciu 14-go sierpnia, pierwszym ekspresem pojechałem do Krakowa i po przyjeździe zapytałem mamy, czy nie wie, gdzie jeszcze jest msza, bo akurat "przypadkiem" było święto Maksymiliana Kolbe. Mama powiedziała mi, że w kościele Franciszkanów za godzinę będzie comiesięczna msza w intencji misjonarzy i tych, co wspomagają misje i spotkanie z misjonarzem. Poszliśmy więc, msza była koncelebrowana przez trzech księży, było piękne kazanie o Św. Maksymilianie i o tym, jak on doceniał potrzebę misji i widział, jaką rolę w ewangelizacji mogą odgrywać środki społecznego przekazu. Po mszy mieliśmy spotkanie z księdzem, który właśnie wrócił z kontynentu amerykańskiego, z Boliwii i Meksyku. Potem ojciec Piotr poprosił mnie, żebym i ja powiedział parę słów o tym radiu katolickim, a raczej o jego braku. Tzn. radio jest, bardzo dobre, założone przez Matkę Angelikę, możecie go posłuchać na www.ewtn.com , ale kto słucha radia przez internet? Albo krótkie fale? A są to praktycznie jedyne możliwości, poza kilkoma słabymi stacjami w zakresie fal średnich. Tymczasem fundamentaliści, baptyści i tzw. "Bible Christians" mają praktycznie wszędzie mocne stacje na UKF-ie, można ich słyszeć w każdym zakątku Stanów Zjednoczonych. Dla tych, którzy nie rozumieją, co za różnica, przecież to tez chrześcijanie, chciałem tylko wyjaśnić, że w ekstremalnej formie uważają oni, że Kościół Katolicki jest sektą wiodącą do potępienia, papież jest antychrystem i Apokalipsa św. Jana mówiąc o nierządnicy mówi o Kościele Katolickim. W związku z tym o papieżu i Kościele mówią tylko wtedy, jak znajdą cos skandalizującego. Także członkowie ich kościołów składają się w dużym stopniu z byłych katolików, często nieznających dobrze swojej wiary. Dlatego tak mi leży na sercu to ogólnoamerykańskie radio. Teraz jest nowa możliwość, powstało radio satelitarne, ponad 100 kanałów,muzyka,sport,pogoda,i oczywiście Bible Christians, tylko nas znowu nie ma. Stąd ta moja prywatna intencja. Wierzę, że św. Maksymilian może nam to wymodlić. EWTN będzie rozmawiać z ludźmi od "satelity" pod koniec września, może się zgodzą, ale i Was proszę o modlitwy w tej intencji. Po spotkaniu poszedłem szybko spać, bo następnego dnia było święto Wniebowstąpienia i chciałem pojechać do Kalwarii Zebrzydowskiej.
15 sierpnia. Wstaliśmy chyba koło czwartej rano, żeby zdążyć na mszę do kościoła Zaśnięcia NMP. Byłem z mamą na porannej mszy, potem wraz z "kompaniami" pomaszerowaliśmy do klasztoru, gdzie o 10:30 była "główna" msza, po której było połączenie z Castel Gandolfo i usłyszeliśmy słowa Jana Pawła II: "...jak Pan Bóg pozwoli- już wkrótce dołączę do kalwaryjskich pątników...".Pan Bóg pozwolił.... Nawiasem mówiąc pogoda była okropna. Przepiękne suknie druhen Maryi były ubłocone po pas, a podczas rozdania Komunii Św. oberwała się chmura. Albo krętacz się wściekał, albo nasz Ojciec w niebie chciał nas dobrze ochrzcić przed wizytą papieską. Nawet baliśmy się, że nie zobaczymy Ojca Św. z powodu parasoli, ale na kwadrans przed transmisją deszcz przestał padać. Kto nie był nigdy podczas takich uroczystości tego gorąco zachęcam, niesamowite wrażenie, zwłaszcza, że tak wiele jest ludzi młodych. Po mszy wróciliśmy do Krakowa. Wcześniej jeszcze spotkały mnie dwie miłe rzeczy, poznałem Otisanę, wielu z Was ją zna z Opoki. Jest ona jedyną osobą z naszej rodziny czatowej, która miała wątpliwe szczęście zobaczyć mnie osobiście. Drugą rzeczą była wspaniała wiadomość, że otrzymałem w prezencie zaproszenie do Łagiewnik do wnętrza Bazyliki. I prawdę mówiąc nie wiem, jak się to stało. Boże Miłosierdzie w działaniu. Miałem też zaproszenia do obydwu sektorów na zewnątrz Bazyliki. Ciekawy byłem, kogo Pan postawi na mojej drodze, żeby je przekazać....
16. sierpnia. Zaproszenie na lotnisko oczywiście też miałem, więc pojechałem dość wcześnie. W autobusie spotkałem młodą zakonnicę, Urszulankę, która przyjechała specjalnie z Ukrainy zobaczyć Ojca Św. Zapytałem, czy będzie w Łagiewnikach, ale odrzekła, że nie, bo nie ma zaproszenia. Gdy jej zaproponowałem, że jej dam jedno, bardzo się ucieszyła, ale powiedziała, że da je siostrze przełożonej. Tak więc problem mi się rozwiązał, oba zbyteczne zaproszenia znalazły dobrych odbiorców. Później, już w środku znowu spotkałem tę siostrę, jak szukała czegoś. Zapytałem, czy mogę pomóc, a ona odpowiedziała mi, że szuka sektora 6 P. Ja na to, że tu nie ma sektorów, kto pierwszy, ten lepszy, ale ona pokazała mi swoje zaproszenie i rzeczywiście... Miała sektor...ale nie 6 P tylko VIP. Miała wejściówkę dla VIP-ów, na ławeczkę. Powiedziałem jej, że jest Bardzo Ważną Osobą i musi przejść do przodu, na miejsca siedzące. Szkoda, że nie widzieliście jej miny:))). Tak, ostatni będą pierwszymi.... Jak sama ceremonia powitalna wyglądała nie będę opisywał, myślę, że widzieliście to albo osobiście, albo w telewizji. Ojca Św. widziałem dobrze przez lornetkę w oknie samolotu i jak wychodził, na ziemi już głownie widziałem plecy dzielnych redaktorów TVP, ale czasami udało mi się dojrzeć Ojca Św. między nimi. Dziwna rzecz, ale pan prezydent cały czas był widoczny...Hmmm...Ten zawsze się umie ustawić... . Wieczorem jak wracałem od sióstr Urszulanek, gdzie zawiozłem zaproszenia "załapałem" się na jazdę w kolumnie samochodów z papamobilem. Papieski samochód i te wiozące dziennikarzy parkowały prawdopodobnie co noc na Mogilskiej, w siedzibie policji i właśnie przejeżdżali koło poczty głównej, najpierw radiowóz na sygnale, potem papamobil i 2 auta dziennikarzy, znowu radiowóz i ja za nimi tatowym cinquecento, skręciliśmy w Kopernika, do Ronda Mogilskiego i oni pojechali dalej, a ja wjechałem w Osiedle Oficerskie, gdzie mieszkają moi rodzice.
17. sierpnia. Znowu pobudka o czwartej . Pojechałem do Łagiewnik taksówką, bo nie byłem pewny, czy komunikacja miejska mnie dowiezie na czas. Pod Bazyliką byłem przed piątą i wszedłem do środka jako jeden z pierwszych. Niesamowite wrażenie. Pierwszy raz byłem na mszy papieskiej. Ojca Św. widziałem tylko w Rzymie w 2000 roku na placu Św. Piotra, ale z daleka . A teraz byłem świadkiem historii, nie więcej niż 20 m od Ojca Św., w tej cudownej Bazylice. Nie da się tego opisać, to trzeba przeżyć. Nie wiem ,czym sobie zasłużyłem na taki zaszczyt, przed przyjazdem do Polski nie byłem pewien, czy będę mógł uczestniczyć w jakichkolwiek uroczystościach poza mszą na Błoniach. A raczej powinienem powiedzieć, że wiem, że nie zasłużyłem i że było wiele osób godniejszych tego zaszczytu. Ale Bóg w swoim miłosierdziu tak pokierował moimi losami, że mogłem być naocznym świadkiem tej wspaniałej uroczystości. Trochę żałuję, że nie miałem ze sobą aparatu fotograficznego. Celowo jednak nie wziąłem go do Polski, bo nie chciałem być "reporterem", ale pielgrzymem. Chciałem przeżywać całym sercem tę pielgrzymkę, a nie koncentrować się na upamiętnianiu scen, widoków i osób. Aparat fotograficzny przeszkadza w rozmodleniu i pewnie dobrze, że go nie miałem, ale pamięć ludzka jest zawodna i dlatego trochę żal, że nie mam takiej pamiątki z tego cudownego spotkania z Ojcem świętym. <br><br>
W nocy z 17. na 18. sierpnia modliłem się z wieloma innymi pielgrzymami w kościele Św. Trójcy, czyli Dominikanów, pomodliłem się przy grobie Św. Jacka w dniu jego święta, o północy byłem w bazylice świętych Piotra i Pawła ,gdzie całonocne czuwanie miał ruch Światło-Życie, i była msza św., potem udałem się w stronę Błoń, gdyż znowu dzięki życzliwości często nieznanych mi osób i Bożemu Miłosierdziu miąłem doskonałą wejściówkę, w sektorze C1, na ławeczkach. Parę minut po piątej już byłem na miejscu i wraz z rosnącym tłumem oczekiwałem Ojca Św. Sama msza była znowu niezwykłym przeżyciem. Byłem zaraz za sektorem VIP-ów, bardzo blisko, a przez lornetkę mogłem dostrzec każdą zmarszczkę na twarzy Ojca Św. Koło mnie "przypadkiem " usiadł zakonnik, Paulin z Jasnej Góry, kierowca generała zakonu Paulinów. Oczywiście zaraz go poprosiłem o modlitwy w intencji tego amerykańskiego radia. Albo najlepiej o mszę. Nie bardzo jak miał się ode mnie odpędzić, nie było drogi ucieczki. Po paru godzinach w końcu przekonałem go, że nie jestem wariatem i że pomysł jest wartościowy ,zapytał tylko, kiedy planuję pobyt na Jasnej Górze i czy bardziej odpowiada mi 7 rano, czy 15:30. Tak się przyzwyczaiłem do wstawania, że wybrałem siódmą.
19. sierpnia, poniedziałek. Dzisiaj Kalwaria. Tak mnie rozpuściły moje zaproszenia z poprzednich dni, że niemalże byłem rozczarowany, że tym razem jestem w sektorze na zewnątrz. Ale cieszę się ,że mogłem być tam i zobaczyć, jak się odbiera uczestnictwo w takiej formie, jak Ojca Św. widać tylko na ekranie .Ale także takie współuczestniczenie z Nim jest niesamowitym, wspaniałym przeżyciem. Po mszy odśpiewaliśmy przepiękną pieśń: <font color=purple><br><br>Matko przed Twoim obrazem, <br> Może już ostatnim razem, <br>Może już Cię nie zobaczę, <br>Pozwól , niech się dziś wypłaczę.<br><br> Matko, ja się stąd nie ruszę, <br>Ciężki ból ściska mą duszę; <br>Jakże się z myślą pogodzić,<br> Od swej Matki już odchodzić.<br><br>Lecz muszę iść za mym losem, <br>Pożegnać Cię rzewnym głosem, <br> Wzniesionym przed Twym obliczem, <br>Matko, czy mnie puścisz z niczem? <br><br>Czyż mi nie dasz, o com prosił? <br>Chcesz, bym smutek stąd wynosił? <br>Matko, czyż mam w swej potrzebie <br>Bez pomocy iść od Ciebie? <br><br> Błogosław mnie, Matko droga, <br> W Imię Ojca, Syna, Boga! <br> Niechaj idę w świat daleki <br> Zawsze z Tobą, na wiek wieki.<br><br> Czyż nie piękne słowa? I jakby napisane specjalnie dla Ojca Św., albo dla mnie. <br><br>Po mszy chciałem szybko wrócić do Krakowa, ale nie było to takie proste, szosa była zamknięta i musiałem jechać objazdem ,nawiasem mówiąc przez Sułkowice i Rudnik, miejscowości rodzinne moich teściów. W Krakowie zamieniłem cinquecento na jelcza i pojechałem na lotnisko . Tam już byłem późno, więc jak papież przyleciał widziałem tylko plecy tych, co siedzieli innym na barana i las chorągiewek, mimo, że stałem na stołeczku. Dopiero jak Ojciec Święty był przy wejściu do samolotu i odwrócił się jeszcze, żeby nas pobłogosławić ,zobaczyłem Go po raz ostatni. Samolot kilkakrotnie przeleciał nad nami, zanim w końcu oddalił się na dobre, ale mnie nie chciało się iść. Długo jeszcze stałem tam, przyglądając się radosnym zabawom, śpiewom i tańcom krakowskiego Neokatechumenatu. W końcu i ich poproszono o opuszczenie terenu i poszedłem do autobusu i wróciłem do domu. Jan Paweł II wrócił do Watykanu, ale ja miałem jeszcze parę dni...
20.sierpnia,wtorek. Dziś zaplanowałem odwiedzić miejsce męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana. Ale żeby tradycji stało się zadość wstałem znowu przed świtem, zawiozłem tatę na działkę i pojechałem odwiedzić brata stryjecznego, który jest proboszczem w parafii Malec, niedaleko Oświęcimia. Tam spędziłem wspaniały dzień, zaczynając od porannej mszy, potem głownie przegadałem z katechetą pół dnia,(pozdrawiam Cię, Andrzeju) .On i jego urocza żona są wspaniałymi ludźmi i niejeden ośrodek wielkomiejski mógłby pozazdrościć Malcowi takich nauczycieli. Stamtąd pojechałem do obozu Auschwitz i pomodliłem się w drzwiach celi, gdzie św. Maksymilian był głodzony przez 2 tygodnie, zanim nie dobili go kaci zastrzykiem z trucizną. W drodze powrotnej w Wadowicach kupiłem te wspaniałe kremówki papieskie, oczywiście po dokładnym wybadaniu, gdzie są te najlepsze, bo "podróbek" nie brakuje! Wieczorem odwiedziłem jeszcze jedną wspaniałą osobę, podziękować za te wspaniałe zaproszenia, dzięki którym mogłem tak blisko być Ojca Świętego.
21.sierpnia,aby tradycji stało się zadość wstałem przed świtem i pojechaliśmy z rodzicami do Częstochowy. Musiałem przecież odwiedzić moją Królową i Mamę. I musieliśmy zdążyć na siódmą na mszę w intencji radia satelitarnego. Po powrocie do Krakowa poszedłem jeszcze do Dominikanów i na Wawel, do Katedry, pomodlić się przy relikwiach św. Stanisława i św. Jadwigi. Wieczorem jeszcze ostatnie pożegnania z rodziną a...
22.sierpnia wyjazd. Zacząłem oczywiście od mszy, bo po pierwsze zawsze jak mogę to idę, a poza tym akurat było święto NMP Królowej, no i czekał mnie lot, a ja tak do końca nie jestem przekonany, że samoloty potrafią latać. Potem Intercity do Warszawy i na koniec znalazłem wspaniałe miejsce na lotnisku gdzie można oczekiwać na samolot. Kaplica lotniskowa. Cichutko, w skupieniu , przed Tabernakulum, dziękowałem Panu za te wspaniałe chwile. Chciałoby się powtórzyć za papieżem: Żal odjeżdżać... . <br><br><font color=purple>Ja Cię żegnam, Matko droga,<br>Niech odejdzie wszelka trwoga. <br> Niechaj wracam do swej chatki<br>Jak od ukochanej Matki.<br><br> Dziękuję Ci, Panie, i Tobie, Matko.</FONT>
Piotr "Hiob", Charlotte,NC 28. sierpnia 2002.

Ostatnio zmieniony 22-08-14, 17:20 przez hiob, łącznie zmieniany 4 razy.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Moja pielgrzymka z Papieżem do Krakowa 2002

Post autor: hiob » 05-01-09, 21:11

PS. Radio satelitarne zostało "wymodlone". Zapewne mój głos był jednym z wielu, bo wiele osób modliło się w tej intencji, ale ja i tak myślę, że to nam "załatwił" święty Maksymilian. W każdym razie faktem jest, że już od dawna w moim samochodzie i w mojej ciężarówce mogę słuchać 24 godziny na dobe doskonałego radia EWTN matki Angeliki, nadawanego przez satelitarne radio Sirius. A skoro radio satelitarne, to działa wszędzie, na preriach, pustyniach, w górach, w miejscach, gdzie nie dociera "normalne radio". Jedynie w tunelach tracę sygnał, ale z tym można się pogodzić. To tylko chwile. :mrgreen:
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Moja pielgrzymka z Papieżem do Krakowa 2002

Post autor: hiob » 22-08-14, 16:00

Powyższy tekst jest dla mnie bardzo ważny, także z takiego powodu, że stał się on niejako przyczyną mojego zaistnienia w Necie. Gdy wróciłem z Krakowa ktoś mnie poprosił, bym mu podesłał opis swojej pielgrzymki, a on mi zrobi moją własną stronkę. Tak się to właśnie zaczęło. Ten tekst i Czwarty Kielich, plus jakieś fotki, to były pierwsze rzeczy mojego autorstwa, które ukazały się w Necie.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

ODPOWIEDZ