(Świadectwo oryginalnie zamieszczone na blogu autora na Frondzie. hiob)
Wyrastałem na północy Polski w małym mieście. Moja rodzina była katolicka, ale rozpadła się po 11 latach małżeństwa rodziców . Byłem ochrzczony, przystąpiłem do pierwszej komunii i bierzmowania, lecz im dalej w sakramenty, tym mniej świadomości, czym one są. W domu nie było modlitwy i to może zadecydowało o kształcie mojego życia duchowego. Był za to alkohol.
Potem było już tylko gorzej, coraz gorsze wyniki w szkole pomimo zdolności, alkohol, papierosy, w liceum próby z narkotykami. Ale to nie wystarczało, czułem jakieś niedopełnienie, szukałem przyjaźni, coś o tym mówiłem, tłumaczyłem kolegom, byłem jak człowiek w ciemnościach. Skąd mogłem wiedzieć,,że Bóg dopomina się o mnie, o moje coraz gorsze życie.
Liceum skończyłem pod warunkiem, że nie będę zdawał matury, to wtedy mnie przepuszczą z paru zawalonych przedmiotów. W międzyczasie podjąłem prace fizyczną w składzie materiałów budowlanych, dźwigałem cement,wapno, pustaki, by każdą dniówkę przeznaczyć na siedzenie w barze lub po prostu na alkohol.
Unikałem służby wojskowej, ale ociężałość umysłowa, którą symulowałem, została przy ponownej komisji lekarskiej odrzucona i poszedłem do wojska. W wojsku piłem i przez to miałem dużo kłopotów. Gdy byłem na swoistym dnie, Bóg się o mnie upomniał tak, że to dostrzegłem i zrozumiałem. Gdy już było skrajnie źle, pomyślałem: "Jeśli Bóg istnieje, to może mi pomoże". Klęknąłem w nocy na skrzypiącym wojskowym łóżku i pomodliłem się jak umiałem, a pamiętałem Ojcze Nasz i Pozdrowienie Anielskie czyli Zdrowaś Mario. Po czym zasnąłem .
W miesiąc po tym wracałem z jednej z ostatnich przepustek, miałem przesiadkę na dworcu w Tczewie. Siedziałem na ławce i zastanawiałem się jaki to ma sens: piję, ćpam, kradnę, cudzołożę, przeklinam. Czułem potężną pustkę intelektualną , emocjonalną i duchową. W tym momencie poczułem, że ktoś dotyka mnie w ramię i jakby stał za mną. Tam nikogo nie mogło być, była tam ściana z reklamami, rozkładami jazdy. Na wysokości moich oczu znalazł się plakat z napisem JEZUS CIĘ KOCHA. Ten napis dotknął mnie do żywego, nagle poczułem radość z tego, że jestem kochany, że mogę kochać Boga i ludzi. Potężne emocje i sens. Potem walczyłem jeszcze ze sobą, upadałem, powstawałem, ale widziałem już kierunek: Osobę Jezusa Chrystusa i Jego miłość. To trwa już trzynaście lat.
W momencie większego upadku, który miałem i mogłem zwątpić po tym, co narozrabiałem, On przyszedł podczas adoracji i modlitwy uwielbienia bardzo realnie i osobowo znów jako Miłość. Modliłem się i czułem Jego obecność wręcz fizycznie bijącą z Jego postaci miłość.
Żywy Jezus to nie tylko chwile nawrócenia czy adoracji – to obecnie całe moje życie.
"Jemu zawdzięczam moje ocalenie": od pięciu lat utrzymuję abstynencję, po piętnastu latach od skończenia liceum zdałem maturę, od około dwóch lat jestem mężem,służę jako lektor w parafii, jestem zaangażowany w życie wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym, przez rok uczestniczyłem w życiu Szkoły Kontemplacji i Ewangelizacji "Dzieci Światłości". Ewangelizuję i jestem ewangelizowany…
JEZUS CIĘ KOCHA
Krzysztof
Świadectwo Krzysztofa
Moderator: Marek MRB
- hiob
- Administrator
- Posty: 11193
- Rejestracja: 24-10-07, 22:28
- Lokalizacja: Północna Karolina, USA
- Kontakt:
Świadectwo Krzysztofa
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)