Droga Jerzego.

Moderator: Marek MRB

1Jerzyk
Przyjaciel forum
Posty: 11
Rejestracja: 04-01-12, 16:57
Lokalizacja: Polska

Droga Jerzego.

Post autor: 1Jerzyk » 05-01-12, 06:34

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Swoje istnienie tutaj na forum zacznę od swojej historii – świadectwa które dotyczy mojego życia. Rodzice dali mi na imię o znaczeniu/niach "Należący do Boga, rolnik pogromca smoka". Od niedawna zaglądam tutaj i w inne miejsca o tematyce teologicznej. Ale od początku.
Od wczesnych lat podstawówki miałem styczność z ciężką muzyką metalową tak z polskimi zespołami propagującymi treści satanistyczne jak i zagranicznymi. Ciągnęło się to latami przez szkołę średnią aż po studia. W szkole średniej poznałem ludzi, którzy w pewnym sensie wtajemniczali mnie (nie wiem czy to dobre określenie) w kolejne stopnie metalu. Coś w rodzaju podsuwania kolejnych zespołów coraz bardziej bluźnierczych wobec chrześcijaństwa i Boga, których "normalny" człowiek nie może słuchać ze względu na wręcz odpychające dźwięki. Długie włosy (do pasa), czarne skóry, koncerty, imprezy, alkohol.... Oczywiście znajomi tacy się liczyli inni ludzie byli tematem do szyderstw. Razem z tym przyszło zainteresowanie okultyzmem, wampiryzmem i innymi podobnymi tematami które można było już znaleźć w sieci wtedy jeszcze raczkującej w Polsce. Na szczęście bez głębszych studiów. Bogu dziękuję że nie brałem udziału w żadnych czarnych mszach, chociaż koncerty na które jeździłem niewiele się różniły pod względem słów które tam padały i wykonywanych gestów.

Wychowywany byłem w katolickiej rodzinie, niedzielne Msze Święte itp. Im bardziej brnąłem w tą muzykę tym bardziej oddalałem się od Boga. Wręcz był okres kiedy przebywanie w kościele wzbudzało we mnie dziwną nienawiść do krzyża. Nie mówiąc już o tzw. "przesypianiu" mszy czyli przez godzinę myśleniu o czymkolwiek innym byle wyjść z kościoła. Był czas że otwarcie mówiłem że nie wierzę w Boga i utożsamiałem siebie z satanizmem, przecież to było jak wolność. Samopoczucie wówczas było tragiczne, ciągłe depresje poprawiające nastrój duże ilości alkoholu na kolejnych imrezach/koncertach. Tak w ogóle to myślałem że to jest w porządku, przecież to jest piękne być ciągle "zdołowanym". Tak naprawdę można myśleć!!!

W szkole nauczycielka na jednej z lekcji opowiadała jakaś historię o dziewczynie która sprzedała diabłu dusze za jakieś umiejętności. Mi się chciało z tego śmiać, ale pomyślałem że że też tak mógłbym akurat zbliżała się studniówka to za jakaś dziewczynę. Taka totalnie idotyczna myśl!!!. Jedna dziewczyna ze mną zerwała bo jak zaproponowała mi wspólny różaniec w kościele to ją przykro potraktowałem. Głowa nasiąkała trucizną coraz bardziej. Pewnej nocy miałem sen że podpisuję pakt z diabłem. Ot taki kolejny sen który szybko zapomniałem wracając do swoich codziennych zajęć często zagłuszanych mocną muzyką. Przed studniówką kolega poznał mnie z dziewczyną z którą miałem spędzić ten bal. Nie była z moich "klimatów" więc traktowałem ją instrumentalnie. Z czasem zostaliśmy parą lecz nigdy nie podzielała moich pasji (chwała jej za to). Za to ja traktowałem ją bardzo instrumentalnie (bardzo delikatne wyrażenie). Nie chce pisać co podpowiadała mi chora głowa. Raz zapytałem jej kim jest dla niej Bóg, odpowiedziała ze "Tatusiem którego nigdy nie miała". Tate oczywiście ma ale relacje rodzinne były różne z powodów alkoholowych przede wszystkim. Te słowa pamiętam do dzisiaj. Szkoła średnia minęła zaczęły się studia. . Ale na jednej z imprez gdzie lała się wóda, stałem na balkonie paliłem zdołowany jak zwykle papierosa. I naszły mnie takie myśli wyraźnie zmęczony. Taki moment dość specyficzny, myślenie nad paleniem papierosów, po co to palić, mam prace, dom dziewczynę która mnie kocha. I nagle jakbym się zderzył ze ścianą, nagle przyszła taka przeszywająca myśl "sprzedałeś dusze diabłu". Po tym wieczorze przez kilka dni chodziłem jakby "do tyłu." Wszyscy pytali co się dzieje jednak mówiłem że wszystko w porządku. Z czasem wszystko wróciło do "normy", dalsze imprezy, koncerty itd. Itp. Mijały kolejne lata niewiele różniące się od poprzednich.

Po około siedmiu latach "bycia" razem wzięliśmy ślub cywilny, następnie kościelny to był mój pierwszy krok w stronę powrotu do Boga. Mimo że do dobrego męża byłem daleki. Żona była zawsze przy mnie gdy byłem chory w szpitalu itd. Gdy zdarzyło się na odwrót ja jechałem na koncert zostawiając ją samą w szpitalu. Po jednej z imprez gdyby nie ona mogłoby mnie już nie być na tym świecie, leżąc na wznak na łóżku nieprzytomny z powodu przedawkowania wódy zacząłem wymiotować, gdyby się nie przebudziła i nie zrzuciła mnie z łóżka zachłyśnięcie gotowe. Było jeszcze kilka takich sytuacji z których ocaliła mi zdrowie. Tak to trwało aż zacząłem czytać Pismo Święte, na początku od Apokalipsy Św. Jana (zainteresowanie końcem świata), po dwukrotne przeczytanie całego Nowego Testamentu. To było jak miód na moją duszę. Nie wiecie ile radości i pozytywnego przekazu czerpałem ze słów Pana. To był początek pewnej zmiany jaka zaczynała się w moim życiu. Ciężko to wytłumaczyć mimo że niby wcześniej chadzałem na lekcje religii i do kościoła to tak na prawdę wiara była mi zupełnie obca. Czytanie Ewangelii otworzyło mnie na chrześcijaństwo. W momencie coraz większego zbliżania się do Boga, zaczęły się dziać rzeczy niepokojące. Nieprzespane noce, z powodu panicznego lęku, coś jakby próbowało we mnie wejść. Ciężko to wytłumaczyć taki silny nie fizyczny nacisk, ogólne przerażenie, jakby coś siadało na klatkę piersiową. Mimo że byłem w sypialni tylko z żoną czułem jeszcze czyjąś obecność. Koszmary. Strach żeby się poruszyć w łóżku. Często długa modlitwa aż do uśnięcia pomagała. Bywało ze po 3 noce nie spałem, nad razem zasypiałem. Trwało to jakiś czas nie pamiętam dokładnie. Jak chodziłem do kościoła atakowały mnie bluźniercze myśli. Ogólnie coraz częstsze stany depresyjne.

Zacząłem myśleć o egzorcyście. W internecie znalazłem książki ks. Gabriele Amorth'a "wyznania egzorcysty", "nowe wyznania egzorcysty". Po lekturze i wskazówkach że spowiedź święta jest największym egzorcyzmem postanowiłem się jakoś przygotować. To był czas w jakim byłem zupełnie rozbity, rozdarty wewnętrznie nie wiedziałem co jak, gdzie. Zbliżały się Święta Wielkanocne, wpadła mi "nagła" myśl żeby iść do spowiedzi w Wielki Piątek i w miarę możliwości wyspowiadać się z życia. Dzień przed i noc była ciężka, leżałem na łóżku jakby przygnieciony toną żelastwa bez chęci do rozmowy, niczego. Żona cały czas mnie wspierała, widziała że mam wielkiego doła. W Piątkowy poranek nie pojechałem do pracy tylko do klasztoru. Wyspowiadałem się. Spowiednik dał mi rozgrzeszenie z całego życia polecając mnie Miłosierdziu Bożemu i Maryji. Płakałem w ławce i wracając do domu. Z myślą tego kim byłem, a Chrystus przyjął mnie z powrotem. Obaw przed spowiedzią miałem na pęczki spodziewałem się najróżniejszych rzeczy.
W chwili obecnej ciężko mi pojąć co się stało. Wewnętrznie czuję coś wspaniałego, idąc do kościoła czuję się w nim bardzo dobrze, spokojnie jak w domu. Czuję wewnętrzną obecność Bożą. Ciągle czytam nowe książki z tematyki teologicznej, czując taki głód wiary, dalszego poszukiwania i poznawania. Jakbym miał to uczucie do czegoś porównać to coś w rodzaju sytuacji gdy znajduję się coś cennego, jest taka chwila radości wewnętrznej, z taką różnicą że ta moja obecna trwa. Mam nadzieję i modlę się o więcej. Sypiamy spokojnie. Myśli różne chodzą po głowie ale to co było to już przeszłość i mam nadzieję że na zawsze. Chwała Bogu!!

Moje środowisko dziwnie reaguje na tą zmianę nawet jak przyznałem że czytam Pismo usłyszałem "myślałem że jesteś normalny". Reakcje różne ale nie o tym. W żonie mam mocne wsparcie. Gasi ludzi którzy próbują w jakiś sposób zakpić z mojej zmiany, stojąc po mojej stronie. Sama przyznaje że trochę za moją zmianą nie nadąża ale będzie starać się dorównać. Poznałem co tak naprawdę znaczy miłość, prawdziwa, czysta. Ile radości sprawia proste przytulanie o które wcześniej żona musiała żebrać. W chwili obecnej alkohol istnieje dla mnie w ilościach minimalnych (lampka wina, góra dwa piwa na cały wieczór) ale do tego też nie doszedłem od razu tylko dostałem wewnętrznego "kopa". Zrozumiałem ile wycierpiała się żona patrząc na moje pijaństwo u mnie i u siebie w domu. Teraz niezmierną radość sprawia mi przebywanie w rodzinnym gronie, uprawa roślin i wiele innych rzeczy o których nigdy nie myślałem. Usilnie od dłuższego czasu staramy się powiększyć rodzinę, na razie bez owoców. Prosimy o modlitwę.

Nie wiem czy opisana tutaj moja droga do nawrócenia ma sens. Streszczenie kilkunastu lat, krócej się nie dało bo sytuacji z których wstydzę się i żałuję do dzisiaj było wiele. Napisałem to i nie chce tego czytać szczególnie początkowej części. To coś podobnego jak się wyrzuca nieczystości których nie chce się później oglądać.

Szczęść Boże!
Żyj tak aby brać udział w kreowaniu rzeczy dobrych, pozostanie (najczęściej wygodne) na poziomie rzeczy kreowanych przez kogoś innego nigdy nie daje pewności pozytywnego efektu końcowego, którego częścią mimowolnie się staniesz.

Awatar użytkownika
brunatny
Przyjaciel forum
Posty: 637
Rejestracja: 12-07-09, 22:11
Lokalizacja: POLSKA
Kontakt:

Re: Droga Jerzego.

Post autor: brunatny » 05-01-12, 23:14

Jerzy idź drogą którą wybrałeś, drogą do Boga
Ja też kiedyś myślałem że słuchanie muzyki metalowej to nic złego , ale to jest tylko subtelny sposób by człowieka odwrócić od BOGA, będe się za was modlił
Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli.

Awatar użytkownika
konik
Przyjaciel forum
Posty: 2389
Rejestracja: 16-12-10, 21:14
Lokalizacja: neunkirchen

od konika

Post autor: konik » 05-01-12, 23:39

Niech Bog Cie prowadzi i obdarzy wszelkimi laskami. :angel:
konik

Awatar użytkownika
myschonok
Przyjaciel forum
Posty: 957
Rejestracja: 15-02-10, 00:29
Lokalizacja: Miedzy Erkelenz a Hückelhoven

Re: Droga Jerzego.

Post autor: myschonok » 06-01-12, 11:09

Jerzy, dziekuje za swiadectwo.
Jest piekne.
Porzuciles stary tryb zycia,i zauwazyles Boga.
Zauwazyles Twoich bliskich obok Ciebie i piekno swiata.
I niech juz tak pozostanie, kochany.
Ciesz sie obecnoscia Boga, ciesz sie rodzina, ciesz sie samym soba, dzielami Twoich rak.
Niech pokoj juz zawsze bedzie w Twoim sercu, i niech nie miotaja Toba zle moce i nawyki.
Z serca zycze, a mysle ze i niejeden , kto czytal Twoje swiadectwo zachowuje Cie w serdecznej pamieci.
+myscha
Czlowiek w czlowieku umiera, gdy zlo czynione- nie boli- a dobro- nie raduje....

1Jerzyk
Przyjaciel forum
Posty: 11
Rejestracja: 04-01-12, 16:57
Lokalizacja: Polska

Re: Droga Jerzego.

Post autor: 1Jerzyk » 06-01-12, 11:47

1Jerzyk pisze:Nie wiem czy opisana tutaj moja droga do nawrócenia ma sens.
To zdanie może być źle rozumiane. Chciałem przez to powiedzieć tyle że w wymiarze duchowym na pewno ma sens cały czas się oto modlę abym uzyskał wybaczenie. Chodziło mi mi sens całego tekstu pod względem składniowym, dającym się zrozumieć. Pewnie takich niewypałów jest więcej, ot choćby ilość obecnie spożywanego alkoholu. Co wieczór nie oznacza codziennie tylko od okazji okolicznościowej czyli bardzo rzadko.
brunatny pisze:Jerzy idź drogą którą wybrałeś, drogą do Boga
Codziennie się staram.
brunatny pisze:Ja też kiedyś myślałem że słuchanie muzyki metalowej to nic złego , ale to jest tylko subtelny sposób by człowieka odwrócić od BOGA, będe się za was modlił
Odwraca od Boga skutecznie siejąc wewnętrzne spustoszenie. To co mnie niepokoi obecnie to upowszechnianie jej przekazu. Dopuszczanie do mediów, które są opiniotwórcze osób jawnie niszczących wartości chrześcijańskie. Nie ukrywających się z tym że media są narzędziem za pomocą których trafią do szerszej grupy odbiorców. Dziwi i boli to że ludzie którzy na codzień uważający się za katolików bezkrytycznie patrzą na działania takich osób a wręcz je popierają. Pewnie taki znak czasów, w końcu mamy zapowiedziane "Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować" (J I5, 20) Bóg zapłać za modlitwę.
konik pisze:Niech Bog Cie prowadzi i obdarzy wszelkimi laskami.
Bóg zapłać. Dla Ciebie także koniku Bożego Błogosławieństwa
Żyj tak aby brać udział w kreowaniu rzeczy dobrych, pozostanie (najczęściej wygodne) na poziomie rzeczy kreowanych przez kogoś innego nigdy nie daje pewności pozytywnego efektu końcowego, którego częścią mimowolnie się staniesz.

Alex
Przyjaciel forum
Posty: 1424
Rejestracja: 24-10-07, 22:24
Lokalizacja: Gdynia

Re: Droga Jerzego.

Post autor: Alex » 06-01-12, 12:34

Po przeczytaniu Twojego świadectwa pierwsza myśl jaka mi się nasunęła to ta, że Bóg ciągle objawiał Ci swoją miłość - dał Ci "Anioła Stróża" w osobie Twojej żony.
Jeśli dobrze zrozumiałam żona nie podzielała Twoich metalowych fascynacji, a więc to cud prawdziwy, że wyszła za Ciebie za mąż ;-).
Teraz - kiedy już jesteś wolny - i Ty możesz być i najpewniej jesteś Jej aniołem opiekuńczym...

Wiem z własnego doświadczenia, że po okresie euforii spowodowanej nawróceniem przychodzi trudny czas szarej codzienności mniej radosnej i nie tak fascynującej.
I na te właśnie dni życzę Tobie i Twojej Żonie dużo sił i Bożego Błogosławieństwa potrzebnych do przetrwania.

A kiedy przyjdą te trudne chwile zawsze będziesz miał do czego wrócić - do wspomnień tego co się naprawdę wydarzyło - Bożej bliskości, ukojenia, poczucia bezpieczeństwa i nadziei, że oto zyskałeś Przyjaciela i Przewodnika, który Cię nigdy nie zawiedzie.
Niech Wam Bóg błogosławi, wszystkiego dobrego!
Dominus meus et Deus meus!

Twin
Przyjaciel forum
Posty: 1413
Rejestracja: 30-10-10, 06:48
Lokalizacja: Kraków

Re: Droga Jerzego.

Post autor: Twin » 06-01-12, 14:50

Ja również dziękuję za Twoje świadectwo. Przypomina ono, że nigdy nie należy "skreślać" żadnego człowieka. Nigdy nie wiadomo co Bóg dalej dla niego postanowił i czy ten dziś biedny człowiek w przyszłości nie stanie się naszym umiłowanym bratem w Panu. Trzeba nam się modlić aby tak właśnie się stało.
1Jerzyk pisze:Pewnie takich niewypałów jest więcej, ot choćby ilość obecnie spożywanego alkoholu. Co wieczór nie oznacza codziennie tylko od okazji okolicznościowej czyli bardzo rzadko.
Nie przejmuj się. Myślę, że jeśli już ktoś trafi do tematu świadectwa i jeszcze ma pragnienie te świadectwa przeczytać, to czyni to odczytując dobre intencje piszących a nie szukając do czego by się tu przyczepić.

Pozdrawiam
Chrześcijanie to światło świata - pod warunkiem, że są podłączeni do sieci.

Alex
Przyjaciel forum
Posty: 1424
Rejestracja: 24-10-07, 22:24
Lokalizacja: Gdynia

Re: Droga Jerzego.

Post autor: Alex » 06-01-12, 15:18

Twin pisze:Nie przejmuj się. Myślę, że jeśli już ktoś trafi do tematu świadectwa i jeszcze ma pragnienie te świadectwa przeczytać, to czyni to odczytując dobre intencje piszących a nie szukając do czego by się tu przyczepić.
Jest właśnie tak jak mówisz. Świadectwa się nie ocenia, nie dyskutuje, nie wartościuje. Świadectwo się przyjmuje.
Droga życiowa, droga do Boga każdego człowieka jest unikalna, jedyna i niepowtarzalna.
A jeśli wierzymy, że to sam Bóg nas nawraca i prowadzi to jak możemy mówić, że jedno świadectwo życia jest lepsze od drugiego. Poza tym trudno się spodziewać, że już nie upadniemy. Czasami jest to niezbędne byśmy nie popadli w pychę...
Ostatnio zmieniony 01-01-70, 01:00 przez Alex, łącznie zmieniany 1 raz.
Dominus meus et Deus meus!

1Jerzyk
Przyjaciel forum
Posty: 11
Rejestracja: 04-01-12, 16:57
Lokalizacja: Polska

Re: Droga Jerzego.

Post autor: 1Jerzyk » 07-01-12, 08:33

myschonok pisze:Jerzy, dziekuje za swiadectwo.
Jest piekne.
Porzuciles stary tryb zycia,i zauwazyles Boga.
Zauwazyles Twoich bliskich obok Ciebie i piekno swiata.
I niech juz tak pozostanie, kochany.
Ciesz sie obecnoscia Boga, ciesz sie rodzina, ciesz sie samym soba, dzielami Twoich rak.
Niech pokoj juz zawsze bedzie w Twoim sercu, i niech nie miotaja Toba zle moce i nawyki.
Z serca zycze, a mysle ze i niejeden , kto czytal Twoje swiadectwo zachowuje Cie w serdecznej pamieci.
+myscha
Nie było łatwo, mam nadzieję że wyniknie z tego samo dobro.
Alex pisze:Po przeczytaniu Twojego świadectwa pierwsza myśl jaka mi się nasunęła to ta, że Bóg ciągle objawiał Ci swoją miłość - dał Ci "Anioła Stróża" w osobie Twojej żony.
Jeśli dobrze zrozumiałam żona nie podzielała Twoich metalowych fascynacji, a więc to cud prawdziwy, że wyszła za Ciebie za mąż .
Teraz - kiedy już jesteś wolny - i Ty możesz być i najpewniej jesteś Jej aniołem opiekuńczym...
Tak też często ją nazywam:-). Sam zachodzę w głowę jak mogła się wiązać z takim cepem ;-)
Twin pisze:Nie przejmuj się. Myślę, że jeśli już ktoś trafi do tematu świadectwa i jeszcze ma pragnienie te świadectwa przeczytać, to czyni to odczytując dobre intencje piszących a nie szukając do czego by się tu przyczepić.
Macie rację!

Pozdrawiam Serdecznie! Szczęść Boże!
Ostatnio zmieniony 07-01-12, 08:34 przez 1Jerzyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Żyj tak aby brać udział w kreowaniu rzeczy dobrych, pozostanie (najczęściej wygodne) na poziomie rzeczy kreowanych przez kogoś innego nigdy nie daje pewności pozytywnego efektu końcowego, którego częścią mimowolnie się staniesz.

Alex
Przyjaciel forum
Posty: 1424
Rejestracja: 24-10-07, 22:24
Lokalizacja: Gdynia

Re: Droga Jerzego.

Post autor: Alex » 07-01-12, 12:08

1Jerzyk pisze:
Alex pisze: napisał/a:
Po przeczytaniu Twojego świadectwa pierwsza myśl jaka mi się nasunęła to ta, że Bóg ciągle objawiał Ci swoją miłość - dał Ci "Anioła Stróża" w osobie Twojej żony.
Jeśli dobrze zrozumiałam żona nie podzielała Twoich metalowych fascynacji, a więc to cud prawdziwy, że wyszła za Ciebie za mąż .
Teraz - kiedy już jesteś wolny - i Ty możesz być i najpewniej jesteś Jej aniołem opiekuńczym...
Tak też często ją nazywam:-). Sam zachodzę w głowę jak mogła się wiązać z takim cepem ;-)
Aj tam, zaraz cepem ;-) :mrgreen: . Po prostu wydaje mi się, że dla dziewczyny, która nie podziela takich zainteresowań ta metalowa otoczka mogła być odstraszająca. Widocznie jednak żona dostrzegła w Tobie coś co rokowało na przyszlość ;-). No i nie pomyliła się :-D
Pozdrawiam.
Dominus meus et Deus meus!

Awatar użytkownika
yaro21
Przyjaciel forum
Posty: 141
Rejestracja: 07-08-10, 19:22
Lokalizacja: Skoczów

Re: Droga Jerzego.

Post autor: yaro21 » 28-01-12, 07:31

Jeżyk, dzięki za to świadectwo i niech Cię Bóg prowadzi i umacnia.
Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii (1Kor 9, 16)

ODPOWIEDZ