Jak poznałem Jezusa

Moderator: Marek MRB

Kapson91
Przyjaciel forum
Posty: 2
Rejestracja: 16-12-14, 16:14
Lokalizacja: Terespol

Jak poznałem Jezusa

Post autor: Kapson91 » 25-07-16, 12:10

O tym jak poznałem Jezusa.

Chciałbym tutaj opowiedzieć jak w swoim życiu poznałem Jezusa. Warto by to popularnie nazwać świadectwem, ale uważam że to wyrażenie jest nadużywane. O pełnym świadectwie nawrócenia będę mógł powiedzieć, jeżeli stanę na progu Królestwa Niebieskiego, a do tego jeszcze sporo mi brakuje. A wiec do rzeczy. Bóg zaczął działać w moim życiu jak jeszcze nie miałem pojęcia i przekonania, że w ogóle istnieje. Wiodłem zwykłe życie młodego chłopaka. Kościół i wiarę traktowałem jako "zło konieczne" bo rodzina, bo rodzice, bo ludzie będą gadać, chodziłem dla świętego spokoju. Gdy tylko miałem okazję unikałem chodzenia na Mszę Świętą, unikałem chodzenia do spowiedzi, często kłamałem że chodziłem do Kościoła, a faktycznie potrafiłem przez godzinę chodzić po mieście. Jako młody chłopak zaczęły pojawiać się problemy nazwijmy to "młodzież musi się wyszumieć" co teraz uważam za totalna głupotę. W tamtym momencie moja wiara była umarła a duchowość nie istniała. Szybko zacząłem wpadać w spiralę grzechów, nałogowo przeklinałem, pornografa na dobre zagościła w moim życiu, pojawił się grzech samogwałtu, powoli zaczynałem też wchodzić w świat używek. Oczywiście jak to u młodego chłopaka pojawiła się pierwsza miłość. Wszedłem w ten związek z tymi wszystkimi grzechami. I tutaj chciałbym przestrzec wszystkie pary które, są w związkach niesakramentalnych, że grzech nieczystości jednej bądź obojga partnerów jest destrukcyjny dla każdego związku. Oczywiście związek nie przetrwał co było powiązane z tym że zacząłem więcej i częściej spożywać alkohol i pojawiały się pierwsze wypalone papierosy. Bardzo przeżyłem ten rozpad i długo nie mogłem się otrząsnąć. Moja mama zaczęła zauważać moje częstsze powroty pod wpływem do domu czasem wyczuła jakiegoś papierosa co przenosiło się na kłótnie w domu. Czasami były takie sytuacje że potrafiłem przesiedzieć ledwo trzymający się na nogach w ubikacji i wymiotując. Tak minął czas liceum zdałem maturę i poszedłem na studia zaoczne. Na studiach totalnie popadłem w nałóg tytoniowy. I siedząc w tym wszystkim po uszy te wszystkie grzechy narastały. Zacząłem kurczowo szukać sobie nowej miłości. Byłem tak zdesperowany że pisałem i wygadywałem różne głupoty. Patrzyłem na dziewczyny jak na obiekty seksualne tak bardzo grzech nieczystości zniszczył sferę uczuć w moim życiu. I pewnego dnia a było to w Boże Ciało byłem jednak w Kościele a potem na procesji i wtedy to Bóg postanowił zacząć działać o czym wtedy nie miałem pojęcia. Na tej właśnie procesji zobaczyłem moja obecną dziewczynę. Pamiętam że cały dzień spędziłem szukając jej profilu na FB. I nie mam pojęcia jakim sposobem ale udało mi się. Działo się wtedy bardzo wiele dziwnych rzeczy, dziewczyna która w ogóle mnie nie znała była młodsza i nieśmiała nagle zaczęła ze mną rozmawiać i postanowiła się ze mną spotkać. Teraz wiem że to było Boże dzieło. Oczywiście wszedłem w ten związek z tymi wszystkim grzechami które miałem. I nadszedł kryzys szybkie rozstanie, powiedziałem że to nie ma sensu, wiem jak wiele bólu wtedy jej sprawiłem. Zły duch mocno trzymał mnie w swoich sidłach. Ale Bóg nie odpuszczał, nie mogłem się z tym pogodzić i znów zacząłem walczyć o ten związek. I znowu stała się rzecz niesłychana, po tym jak wiele bólu jej sprawiłem dała mi szansę. I jakoś powili nasz związek zaczął się "układać" ale zły duch mocno trzymał mnie dalej w tych samych grzechach. Przychodziły kolejne kryzysy, odkrywała moje słabości, jakie miałem kontakty z innymi dziewczynami, były bardzo trudne rozmowy, wiele bólu i łez wylanych. Ale wtedy coś mi mówiło walcz o to z całej siły. To też było Boże dzieło. Ale zły duch znalazł najsłabszy mój punkt i cały czas w niego uderzał grzech nieczystości niszczył to wszystko co udawało mi się wyprostować. I co jakiś czas pojawiał się ogromny kac moralny byłem w tym wszystkim po uszy i było mi strasznie ciężko. Ale mimo wszystko chodziłem do Kościoła, traktowałem to dalej jako "zło konieczne" byłem daleko od Boga daleko od wiary, ale Bóg był blisko mnie o czym wtedy nie miałem pojęcia. Pewnego dnia moja wspaniała dziewczyna zobaczyła że nie chodzę do spowiedzi, a nie byłem pewnie już ponad rok u kratek konfesjonału i powiedziała: "Paweł może poszedł byś do spowiedzi" Dopiero później dowiedziałem się jak bardzo bała mi się to powiedzieć. Znowu Boże dzieło. Ale ja to zignorowałem. Dostawałem tyle wskazówek tyle szans na to żeby się zmienić wejść lepszą drogę, ale żyłem tak mocno w grzechu że nie dostrzegałem tej Bożej dłoni. Bo Bóg szanuję naszą wolną wolę i nic nie robi jeżeli do Niego nie przyjdziemy, jakby ciągle pytał: Jeżeli tylko chcesz ale ja wtedy nie chciałem. Ale przyszły rekolekcję przed świętami Bożego Narodzenia i wtedy to Bóg postanowił narodzić się w moim sercu. Postanowiłem że w końcu muszę pójść do spowiedzi bo nie dadzą mi spokoju. I poszedłem, wybrałem sobie najstarszego księdza, pomyślałem że nie będzie słyszał i wszystko pójdzie szybko i gładko. Uklęknąłem do kratek konfesjonału i wtedy Bóg wszedł do mojego serca. Wstałem spod tego konfesjonału innym człowiekiem, zostałem w tamtej jednej chwili uwolniony z kilku największych moich grzechów. W jednej chwil zniknął grzech z samogwałtem, pornografią i całkowicie wyzbyłem się przeklinania. Jak za dotknięciem magicznej różdżki wszystko odeszło. I wtedy na mszy poczułem wielki głód Boga. Poczułem wielką ulgę i wewnętrzny spokój. Od tamtej chwili zaczęło się lepiej dziać w moim życiu. Oczywiście zły duch nie próżnował, cały czas wchodził z całą mocą w mój najsłabszy punkt czyli seksualność. Bóg zabrał pewne grzechy ale w naszym związku pojawiły się nowe odnośnie nieczystości. Ale w dalszym ciągu poznawałem Boga moja wiara rodziła się na nowo, zacząłem każdego dnia modlić się na różańcu w intencji uleczenia naszego związku z grzechu nieczystości. Walczyłem z tym bardzo mocno, i będę pewnie jeszcze długo toczył tą nierówną walkę i wiele razy upadał. Wiele razy zaniedbywał modlitwę, ale teraz jest łatwiej bo mogę z tym przyjść do Jezusa. Od tamtej spowiedzi Bóg prowadzi mnie jak po sznurku. Kiedy zacząłem Go szukać ulecza mnie z czasem z moich słabości, rzuciłem palenie, alkohol nie jest już dla mnie tym gdzie uciekam z moimi problemami teraz to Bóg jest moją ucieczką. Jezus stawia na mojej drodze wielu ludzi a najbardziej jestem Mu wdzięczny że postawił na mojej drodze dziewczynę która odmieniła moje życie. Teraz wiem że mnie prowadzi, postawił na mojej drodze różnych ludzi, księdza dzięki któremu zacząłem poznawać Pismo Święte, które teraz jest w centrum mojego życia, podróż na pierwsze moje rekolekcje do Częstochowy które wiele zmieniły w moim życiu, dał mi kolejną wspólnotę w której jeszcze szuka dla mnie miejsca. Daje mi wiele świadectw swojej obecności w małych i dużych rzeczach. Wiem że każdego dnia jest obok mnie mimo że ja ciągle upadam. Ostatnio dostałem chyba największe świadectwo wiary w moim życiu. W parafii organizowana była Ekstremalna Droga Krzyżowa i z dziewczyną oczywiście chcieliśmy pójść a było do przejścia 22km. Pomyśleliśmy że chodziliśmy przez cały dzień po górach to i po płaskim 22km damy radę przejść. Ale co było dla mnie szokiem mój tata jak się o tym dowiedział powiedział że on też by poszedł. I doznałem szoku bo tata chodził do Kościoła w Niedziele rzadko na nabożeństwa i na drogę Krzyżową do Kościoła czasem nie chciało mu się pójść a tutaj ma przejść 22km i to z jego bolącymi stopami. Na początku myślałem że zrezygnuje, ale przyszedł dzień wyjścia i podjął się. Wszedł w jednej z pierwszych grup i doszedł godzinę przede mną. Walczył z bólem ale doszedł. W co sam jeszcze podczas drogi nie wierzyłem że mu się uda. Dostałem największe świadectwo wiary, którego nigdy bym się nie spodziewał. Tak właśnie działa Jezus w moim życiu, ciągle do mnie przychodzi i daje mi świadectwo swojej obecności.
Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus.

Andriej
Przyjaciel forum
Posty: 446
Rejestracja: 12-02-13, 16:05
Lokalizacja: Alpy

Post autor: Andriej » 25-07-16, 14:20

:-D :angel:

wybrana
Przyjaciel forum
Posty: 18
Rejestracja: 04-07-16, 10:39
Lokalizacja: Polska

Post autor: wybrana » 25-07-16, 19:01

Trzy lata temu byłam we Wilnie. Wilno słynie z dużej ilości kościołów. Wchodząc do każdego kościoła trzeba było w każdym przyklęknąć. Nie wiem czy klękanie na zimnej posadzce, czy to była inna przyczyna, ale po tym zwiedzaniu coś mi się stało w kolana. Miałam silne ciągłe bóle obydwu kolan. Najgorsze było schodzenie ze schodów. Siedzenie ze zgiętymi nogami też sprawiało wielki ból. Stosowałam różne sposoby leczenia, ale one nie pomagały. Około roku po tym zdarzeniu zupełnie przypadkowo w Internecie weszłam na stronę Kościoła, w którym jeden raz w miesiącu odprawiane są msze uzdrawiające. Postanowiłam również tam pojechać nie w celu doznania uzdrowienia, bo w to nie wierzyłam. Chciałam jechać, by zobaczyć jak wyglądają upadki ludzi po nałożeniu rąk. Jako, że byłam w tym okresie osobą poszukującą wiary, chciałam zaspokoić swoją ciekawość? Msza trwała 2 godziny. To był marzec, więc w kościele było zimno. Kolana mnie tak rwały, że nie mogłam się doczekać do końca mszy. Pod koniec mszy, ludzie wychodzili na środek i ksiądz nakładał na ich głowy ręce, mówiąc modlitwy. Dużo ludzi upadało, byli to ludzie młodzi jak również starsi. Ja również chciałam tego doświadczyć, więc również wyszłam. Gdy zbliżał się do mnie ksiądz-zastanawiałam się czy uklęknąć, bo przecież posadzka była tak zimna a ja miałam chore kolana. Uklękłam-ksiądz nałożył na moją głowę ręce. Nic nie poczułam, nie upadłam i wróciłam do ławki. Niedługo msza się skończyła i wsiedliśmy z synem do samochodu. Siedząc w samochodzie mówię do syna-nie wiem, co się dzieje ale ja nie czuję nóg, żadnego bólu i dodatkowo są takie lekkie . Myślałam, że to z wrażenia, że to podwyższony poziom adrenaliny sprawił takie moje odczucie. Od tego zdarzenia minął już ponad rok a mnie kolana w ogóle nie bolą. Jeszcze dwukrotnie byłam na tych uzdrawiających i dwukrotnie doświadczyłam upadku. Muszę przyznać, że za wszelką cenę chciałam zachować równowagę i nie upaść, ale była to taka siła, taka moc, że człowiek staje się słaby i bezwolny. To nie są żarty. Myślę, że jeżeli ktoś już tego doświadczył, to wie, o czym ja piszę.

Napisałam swoją historię uzdrowienia-działania mocy Bożej. Myślę, że Bóg dał mi tą łaskę, aby mnie umocnić w wierze.
Bardzo proszę, aby ktoś, kto przeczyta moje świadectwo a również doświadczył coś również pięknego ja ja-doświadczył miłości i działania Boga, podzielił się swoją historią. Nie zawsze możemy taką historię komuś opowiedzieć, bo inni ludzie mogą różnie to ocenić. Tu na tym forum myślę, że możemy opowiedzieć swoją historię, aby inni wątpiący również ją poznali.

wybrana
Przyjaciel forum
Posty: 18
Rejestracja: 04-07-16, 10:39
Lokalizacja: Polska

Post autor: wybrana » 10-09-16, 14:50

Chciałabym również podzielić się swoją radością o szczególnym zdarzeniu w moim życiu.
Było to ok. niecały rok temu. Miałam napisać na komputerze bardzo ważne dla mnie pismo urzędowe w mojej sprawie. Trzymałam dokumenty w ręku i szłam do drugiego pokoju by zrobić ich ksero. Byłam bardzo zmartwiona i gdy szłam z tymi dokumentami, to na środku pokoju usłyszałam taki mocny wewnętrzny głos " nie bój się, jestem z tobą, twoja wiara cię obroni"
To był tak silny wewnętrzny głos, niesłyszalny uszami, ale był tak mocny, że słysząc go zostałam sparaliżowana na środku pokoju i nie byłam wstanie zrobić ani jednego kroku na przód.
Ten głos był wewnątrz mnie, w mojej głowie, ale jego moc była tak duża i wymowna. Problem urzędowy którym byłam zmartwiona, nie był już więcej dla mnie żadnym problemem.
Ale nie ten problem miał dla mnie znaczenie, tylko to, że dostałam pocieszenie, tak wymowne, tak odczuwalne, tak niewyobrażalne. Przez dwa dni po tym zdarzeniu można powiedzieć, że non stop płakałam. Były to łzy wielkiego szczęścia i radości. Słowa: Jestem przy tobie, twoja wiara cię obroni, były tak pięknymi słowami. Dały i dają mi wielką nadzieję, że dla Boga jestem wartościową osobą, że z moją wiarą nie jest tak źle. Często zadaję sobie pytanie: czym sobie na to zasłużyłam i dlaczego mnie spotkało tyle łask. O uzdrowieniu moim pisałam w swoim świadectwie. Zrozumiałam, że Bóg jest z nami, że nas widzi, że nas słyszy,m że zna nasze problemy, że nas wspomaga, że nas pociesza.
Wiem, że niewielu mi w to co napisałam uwierzy, ale ja to doświadczyłam. Otrzymałam tą łaskę. Jest ona niewyobrażalną dla mnie radością. Teraz wiem, że nie ma takiego problemu, takiego zmartwienia, którym mam się trwożyć. Cóż są warte nasze ziemskie, ludzkie problemy ?
Naszym pragnieniem ma być miłość i opieka Boża i to jest nasze największe bogactwo.
Życie przeminie a wieczność zostanie.

wybrana
Przyjaciel forum
Posty: 18
Rejestracja: 04-07-16, 10:39
Lokalizacja: Polska

Post autor: wybrana » 10-10-16, 19:54

Piękne świadectwa dotyku Boga możemy zobaczyć na stronie
szukajacBoga.pl w zakładce - MOJA HISTORIA.
Możemy tam obejrzeć ludzi, którzy opowiadają jak Bóg zmienił ich życie.
Gorąco polecam.

https://szukajacboga.pl/

ODPOWIEDZ