Jak poznałem Jezusa
: 25-07-16, 12:10
O tym jak poznałem Jezusa.
Chciałbym tutaj opowiedzieć jak w swoim życiu poznałem Jezusa. Warto by to popularnie nazwać świadectwem, ale uważam że to wyrażenie jest nadużywane. O pełnym świadectwie nawrócenia będę mógł powiedzieć, jeżeli stanę na progu Królestwa Niebieskiego, a do tego jeszcze sporo mi brakuje. A wiec do rzeczy. Bóg zaczął działać w moim życiu jak jeszcze nie miałem pojęcia i przekonania, że w ogóle istnieje. Wiodłem zwykłe życie młodego chłopaka. Kościół i wiarę traktowałem jako "zło konieczne" bo rodzina, bo rodzice, bo ludzie będą gadać, chodziłem dla świętego spokoju. Gdy tylko miałem okazję unikałem chodzenia na Mszę Świętą, unikałem chodzenia do spowiedzi, często kłamałem że chodziłem do Kościoła, a faktycznie potrafiłem przez godzinę chodzić po mieście. Jako młody chłopak zaczęły pojawiać się problemy nazwijmy to "młodzież musi się wyszumieć" co teraz uważam za totalna głupotę. W tamtym momencie moja wiara była umarła a duchowość nie istniała. Szybko zacząłem wpadać w spiralę grzechów, nałogowo przeklinałem, pornografa na dobre zagościła w moim życiu, pojawił się grzech samogwałtu, powoli zaczynałem też wchodzić w świat używek. Oczywiście jak to u młodego chłopaka pojawiła się pierwsza miłość. Wszedłem w ten związek z tymi wszystkimi grzechami. I tutaj chciałbym przestrzec wszystkie pary które, są w związkach niesakramentalnych, że grzech nieczystości jednej bądź obojga partnerów jest destrukcyjny dla każdego związku. Oczywiście związek nie przetrwał co było powiązane z tym że zacząłem więcej i częściej spożywać alkohol i pojawiały się pierwsze wypalone papierosy. Bardzo przeżyłem ten rozpad i długo nie mogłem się otrząsnąć. Moja mama zaczęła zauważać moje częstsze powroty pod wpływem do domu czasem wyczuła jakiegoś papierosa co przenosiło się na kłótnie w domu. Czasami były takie sytuacje że potrafiłem przesiedzieć ledwo trzymający się na nogach w ubikacji i wymiotując. Tak minął czas liceum zdałem maturę i poszedłem na studia zaoczne. Na studiach totalnie popadłem w nałóg tytoniowy. I siedząc w tym wszystkim po uszy te wszystkie grzechy narastały. Zacząłem kurczowo szukać sobie nowej miłości. Byłem tak zdesperowany że pisałem i wygadywałem różne głupoty. Patrzyłem na dziewczyny jak na obiekty seksualne tak bardzo grzech nieczystości zniszczył sferę uczuć w moim życiu. I pewnego dnia a było to w Boże Ciało byłem jednak w Kościele a potem na procesji i wtedy to Bóg postanowił zacząć działać o czym wtedy nie miałem pojęcia. Na tej właśnie procesji zobaczyłem moja obecną dziewczynę. Pamiętam że cały dzień spędziłem szukając jej profilu na FB. I nie mam pojęcia jakim sposobem ale udało mi się. Działo się wtedy bardzo wiele dziwnych rzeczy, dziewczyna która w ogóle mnie nie znała była młodsza i nieśmiała nagle zaczęła ze mną rozmawiać i postanowiła się ze mną spotkać. Teraz wiem że to było Boże dzieło. Oczywiście wszedłem w ten związek z tymi wszystkim grzechami które miałem. I nadszedł kryzys szybkie rozstanie, powiedziałem że to nie ma sensu, wiem jak wiele bólu wtedy jej sprawiłem. Zły duch mocno trzymał mnie w swoich sidłach. Ale Bóg nie odpuszczał, nie mogłem się z tym pogodzić i znów zacząłem walczyć o ten związek. I znowu stała się rzecz niesłychana, po tym jak wiele bólu jej sprawiłem dała mi szansę. I jakoś powili nasz związek zaczął się "układać" ale zły duch mocno trzymał mnie dalej w tych samych grzechach. Przychodziły kolejne kryzysy, odkrywała moje słabości, jakie miałem kontakty z innymi dziewczynami, były bardzo trudne rozmowy, wiele bólu i łez wylanych. Ale wtedy coś mi mówiło walcz o to z całej siły. To też było Boże dzieło. Ale zły duch znalazł najsłabszy mój punkt i cały czas w niego uderzał grzech nieczystości niszczył to wszystko co udawało mi się wyprostować. I co jakiś czas pojawiał się ogromny kac moralny byłem w tym wszystkim po uszy i było mi strasznie ciężko. Ale mimo wszystko chodziłem do Kościoła, traktowałem to dalej jako "zło konieczne" byłem daleko od Boga daleko od wiary, ale Bóg był blisko mnie o czym wtedy nie miałem pojęcia. Pewnego dnia moja wspaniała dziewczyna zobaczyła że nie chodzę do spowiedzi, a nie byłem pewnie już ponad rok u kratek konfesjonału i powiedziała: "Paweł może poszedł byś do spowiedzi" Dopiero później dowiedziałem się jak bardzo bała mi się to powiedzieć. Znowu Boże dzieło. Ale ja to zignorowałem. Dostawałem tyle wskazówek tyle szans na to żeby się zmienić wejść lepszą drogę, ale żyłem tak mocno w grzechu że nie dostrzegałem tej Bożej dłoni. Bo Bóg szanuję naszą wolną wolę i nic nie robi jeżeli do Niego nie przyjdziemy, jakby ciągle pytał: Jeżeli tylko chcesz ale ja wtedy nie chciałem. Ale przyszły rekolekcję przed świętami Bożego Narodzenia i wtedy to Bóg postanowił narodzić się w moim sercu. Postanowiłem że w końcu muszę pójść do spowiedzi bo nie dadzą mi spokoju. I poszedłem, wybrałem sobie najstarszego księdza, pomyślałem że nie będzie słyszał i wszystko pójdzie szybko i gładko. Uklęknąłem do kratek konfesjonału i wtedy Bóg wszedł do mojego serca. Wstałem spod tego konfesjonału innym człowiekiem, zostałem w tamtej jednej chwili uwolniony z kilku największych moich grzechów. W jednej chwil zniknął grzech z samogwałtem, pornografią i całkowicie wyzbyłem się przeklinania. Jak za dotknięciem magicznej różdżki wszystko odeszło. I wtedy na mszy poczułem wielki głód Boga. Poczułem wielką ulgę i wewnętrzny spokój. Od tamtej chwili zaczęło się lepiej dziać w moim życiu. Oczywiście zły duch nie próżnował, cały czas wchodził z całą mocą w mój najsłabszy punkt czyli seksualność. Bóg zabrał pewne grzechy ale w naszym związku pojawiły się nowe odnośnie nieczystości. Ale w dalszym ciągu poznawałem Boga moja wiara rodziła się na nowo, zacząłem każdego dnia modlić się na różańcu w intencji uleczenia naszego związku z grzechu nieczystości. Walczyłem z tym bardzo mocno, i będę pewnie jeszcze długo toczył tą nierówną walkę i wiele razy upadał. Wiele razy zaniedbywał modlitwę, ale teraz jest łatwiej bo mogę z tym przyjść do Jezusa. Od tamtej spowiedzi Bóg prowadzi mnie jak po sznurku. Kiedy zacząłem Go szukać ulecza mnie z czasem z moich słabości, rzuciłem palenie, alkohol nie jest już dla mnie tym gdzie uciekam z moimi problemami teraz to Bóg jest moją ucieczką. Jezus stawia na mojej drodze wielu ludzi a najbardziej jestem Mu wdzięczny że postawił na mojej drodze dziewczynę która odmieniła moje życie. Teraz wiem że mnie prowadzi, postawił na mojej drodze różnych ludzi, księdza dzięki któremu zacząłem poznawać Pismo Święte, które teraz jest w centrum mojego życia, podróż na pierwsze moje rekolekcje do Częstochowy które wiele zmieniły w moim życiu, dał mi kolejną wspólnotę w której jeszcze szuka dla mnie miejsca. Daje mi wiele świadectw swojej obecności w małych i dużych rzeczach. Wiem że każdego dnia jest obok mnie mimo że ja ciągle upadam. Ostatnio dostałem chyba największe świadectwo wiary w moim życiu. W parafii organizowana była Ekstremalna Droga Krzyżowa i z dziewczyną oczywiście chcieliśmy pójść a było do przejścia 22km. Pomyśleliśmy że chodziliśmy przez cały dzień po górach to i po płaskim 22km damy radę przejść. Ale co było dla mnie szokiem mój tata jak się o tym dowiedział powiedział że on też by poszedł. I doznałem szoku bo tata chodził do Kościoła w Niedziele rzadko na nabożeństwa i na drogę Krzyżową do Kościoła czasem nie chciało mu się pójść a tutaj ma przejść 22km i to z jego bolącymi stopami. Na początku myślałem że zrezygnuje, ale przyszedł dzień wyjścia i podjął się. Wszedł w jednej z pierwszych grup i doszedł godzinę przede mną. Walczył z bólem ale doszedł. W co sam jeszcze podczas drogi nie wierzyłem że mu się uda. Dostałem największe świadectwo wiary, którego nigdy bym się nie spodziewał. Tak właśnie działa Jezus w moim życiu, ciągle do mnie przychodzi i daje mi świadectwo swojej obecności.
Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus.
Chciałbym tutaj opowiedzieć jak w swoim życiu poznałem Jezusa. Warto by to popularnie nazwać świadectwem, ale uważam że to wyrażenie jest nadużywane. O pełnym świadectwie nawrócenia będę mógł powiedzieć, jeżeli stanę na progu Królestwa Niebieskiego, a do tego jeszcze sporo mi brakuje. A wiec do rzeczy. Bóg zaczął działać w moim życiu jak jeszcze nie miałem pojęcia i przekonania, że w ogóle istnieje. Wiodłem zwykłe życie młodego chłopaka. Kościół i wiarę traktowałem jako "zło konieczne" bo rodzina, bo rodzice, bo ludzie będą gadać, chodziłem dla świętego spokoju. Gdy tylko miałem okazję unikałem chodzenia na Mszę Świętą, unikałem chodzenia do spowiedzi, często kłamałem że chodziłem do Kościoła, a faktycznie potrafiłem przez godzinę chodzić po mieście. Jako młody chłopak zaczęły pojawiać się problemy nazwijmy to "młodzież musi się wyszumieć" co teraz uważam za totalna głupotę. W tamtym momencie moja wiara była umarła a duchowość nie istniała. Szybko zacząłem wpadać w spiralę grzechów, nałogowo przeklinałem, pornografa na dobre zagościła w moim życiu, pojawił się grzech samogwałtu, powoli zaczynałem też wchodzić w świat używek. Oczywiście jak to u młodego chłopaka pojawiła się pierwsza miłość. Wszedłem w ten związek z tymi wszystkimi grzechami. I tutaj chciałbym przestrzec wszystkie pary które, są w związkach niesakramentalnych, że grzech nieczystości jednej bądź obojga partnerów jest destrukcyjny dla każdego związku. Oczywiście związek nie przetrwał co było powiązane z tym że zacząłem więcej i częściej spożywać alkohol i pojawiały się pierwsze wypalone papierosy. Bardzo przeżyłem ten rozpad i długo nie mogłem się otrząsnąć. Moja mama zaczęła zauważać moje częstsze powroty pod wpływem do domu czasem wyczuła jakiegoś papierosa co przenosiło się na kłótnie w domu. Czasami były takie sytuacje że potrafiłem przesiedzieć ledwo trzymający się na nogach w ubikacji i wymiotując. Tak minął czas liceum zdałem maturę i poszedłem na studia zaoczne. Na studiach totalnie popadłem w nałóg tytoniowy. I siedząc w tym wszystkim po uszy te wszystkie grzechy narastały. Zacząłem kurczowo szukać sobie nowej miłości. Byłem tak zdesperowany że pisałem i wygadywałem różne głupoty. Patrzyłem na dziewczyny jak na obiekty seksualne tak bardzo grzech nieczystości zniszczył sferę uczuć w moim życiu. I pewnego dnia a było to w Boże Ciało byłem jednak w Kościele a potem na procesji i wtedy to Bóg postanowił zacząć działać o czym wtedy nie miałem pojęcia. Na tej właśnie procesji zobaczyłem moja obecną dziewczynę. Pamiętam że cały dzień spędziłem szukając jej profilu na FB. I nie mam pojęcia jakim sposobem ale udało mi się. Działo się wtedy bardzo wiele dziwnych rzeczy, dziewczyna która w ogóle mnie nie znała była młodsza i nieśmiała nagle zaczęła ze mną rozmawiać i postanowiła się ze mną spotkać. Teraz wiem że to było Boże dzieło. Oczywiście wszedłem w ten związek z tymi wszystkim grzechami które miałem. I nadszedł kryzys szybkie rozstanie, powiedziałem że to nie ma sensu, wiem jak wiele bólu wtedy jej sprawiłem. Zły duch mocno trzymał mnie w swoich sidłach. Ale Bóg nie odpuszczał, nie mogłem się z tym pogodzić i znów zacząłem walczyć o ten związek. I znowu stała się rzecz niesłychana, po tym jak wiele bólu jej sprawiłem dała mi szansę. I jakoś powili nasz związek zaczął się "układać" ale zły duch mocno trzymał mnie dalej w tych samych grzechach. Przychodziły kolejne kryzysy, odkrywała moje słabości, jakie miałem kontakty z innymi dziewczynami, były bardzo trudne rozmowy, wiele bólu i łez wylanych. Ale wtedy coś mi mówiło walcz o to z całej siły. To też było Boże dzieło. Ale zły duch znalazł najsłabszy mój punkt i cały czas w niego uderzał grzech nieczystości niszczył to wszystko co udawało mi się wyprostować. I co jakiś czas pojawiał się ogromny kac moralny byłem w tym wszystkim po uszy i było mi strasznie ciężko. Ale mimo wszystko chodziłem do Kościoła, traktowałem to dalej jako "zło konieczne" byłem daleko od Boga daleko od wiary, ale Bóg był blisko mnie o czym wtedy nie miałem pojęcia. Pewnego dnia moja wspaniała dziewczyna zobaczyła że nie chodzę do spowiedzi, a nie byłem pewnie już ponad rok u kratek konfesjonału i powiedziała: "Paweł może poszedł byś do spowiedzi" Dopiero później dowiedziałem się jak bardzo bała mi się to powiedzieć. Znowu Boże dzieło. Ale ja to zignorowałem. Dostawałem tyle wskazówek tyle szans na to żeby się zmienić wejść lepszą drogę, ale żyłem tak mocno w grzechu że nie dostrzegałem tej Bożej dłoni. Bo Bóg szanuję naszą wolną wolę i nic nie robi jeżeli do Niego nie przyjdziemy, jakby ciągle pytał: Jeżeli tylko chcesz ale ja wtedy nie chciałem. Ale przyszły rekolekcję przed świętami Bożego Narodzenia i wtedy to Bóg postanowił narodzić się w moim sercu. Postanowiłem że w końcu muszę pójść do spowiedzi bo nie dadzą mi spokoju. I poszedłem, wybrałem sobie najstarszego księdza, pomyślałem że nie będzie słyszał i wszystko pójdzie szybko i gładko. Uklęknąłem do kratek konfesjonału i wtedy Bóg wszedł do mojego serca. Wstałem spod tego konfesjonału innym człowiekiem, zostałem w tamtej jednej chwili uwolniony z kilku największych moich grzechów. W jednej chwil zniknął grzech z samogwałtem, pornografią i całkowicie wyzbyłem się przeklinania. Jak za dotknięciem magicznej różdżki wszystko odeszło. I wtedy na mszy poczułem wielki głód Boga. Poczułem wielką ulgę i wewnętrzny spokój. Od tamtej chwili zaczęło się lepiej dziać w moim życiu. Oczywiście zły duch nie próżnował, cały czas wchodził z całą mocą w mój najsłabszy punkt czyli seksualność. Bóg zabrał pewne grzechy ale w naszym związku pojawiły się nowe odnośnie nieczystości. Ale w dalszym ciągu poznawałem Boga moja wiara rodziła się na nowo, zacząłem każdego dnia modlić się na różańcu w intencji uleczenia naszego związku z grzechu nieczystości. Walczyłem z tym bardzo mocno, i będę pewnie jeszcze długo toczył tą nierówną walkę i wiele razy upadał. Wiele razy zaniedbywał modlitwę, ale teraz jest łatwiej bo mogę z tym przyjść do Jezusa. Od tamtej spowiedzi Bóg prowadzi mnie jak po sznurku. Kiedy zacząłem Go szukać ulecza mnie z czasem z moich słabości, rzuciłem palenie, alkohol nie jest już dla mnie tym gdzie uciekam z moimi problemami teraz to Bóg jest moją ucieczką. Jezus stawia na mojej drodze wielu ludzi a najbardziej jestem Mu wdzięczny że postawił na mojej drodze dziewczynę która odmieniła moje życie. Teraz wiem że mnie prowadzi, postawił na mojej drodze różnych ludzi, księdza dzięki któremu zacząłem poznawać Pismo Święte, które teraz jest w centrum mojego życia, podróż na pierwsze moje rekolekcje do Częstochowy które wiele zmieniły w moim życiu, dał mi kolejną wspólnotę w której jeszcze szuka dla mnie miejsca. Daje mi wiele świadectw swojej obecności w małych i dużych rzeczach. Wiem że każdego dnia jest obok mnie mimo że ja ciągle upadam. Ostatnio dostałem chyba największe świadectwo wiary w moim życiu. W parafii organizowana była Ekstremalna Droga Krzyżowa i z dziewczyną oczywiście chcieliśmy pójść a było do przejścia 22km. Pomyśleliśmy że chodziliśmy przez cały dzień po górach to i po płaskim 22km damy radę przejść. Ale co było dla mnie szokiem mój tata jak się o tym dowiedział powiedział że on też by poszedł. I doznałem szoku bo tata chodził do Kościoła w Niedziele rzadko na nabożeństwa i na drogę Krzyżową do Kościoła czasem nie chciało mu się pójść a tutaj ma przejść 22km i to z jego bolącymi stopami. Na początku myślałem że zrezygnuje, ale przyszedł dzień wyjścia i podjął się. Wszedł w jednej z pierwszych grup i doszedł godzinę przede mną. Walczył z bólem ale doszedł. W co sam jeszcze podczas drogi nie wierzyłem że mu się uda. Dostałem największe świadectwo wiary, którego nigdy bym się nie spodziewał. Tak właśnie działa Jezus w moim życiu, ciągle do mnie przychodzi i daje mi świadectwo swojej obecności.
Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus.