KubaCh pisze:Pytanie trochę w stylu "po co mam być najlepszym uczniem w klasie"
otóż nie
, o czym niżej...
KubaCh pisze:na dłuższą metę takiemu "prymusowi" żyje się zwykle lepiej
czasem tak, często nie. Ośmielę się stwierdzić, że nasze przekonanie o potrzebie bycia liderem nie ma nic wspólnego z argumentami rozumowymi, więcej - jest z nimi sprzeczne. Decyzje o takim naszym losie bowiem nie podjęliśmy my, lecz 1000 lat temu Bolesław Chrobry. Było to doskonale widać w nastrojach społecznych czy to z okazji zamieszek w Rumunii, Litwie, Ukrainie, Gruzji, Czeczenii czy naszego zaangażowania na Białorusi. My, Polacy zgodnie z ambicjami pierwszego króla jak i jego następców uważamy, że Polska nie jest przedmiotem gry, ale jej podmiotem. Chcemy decydować o losach regionu, choćbyśmy mieli z tego powodu ginąć (i to właśnie doświadczenie jest argumentem przeciw takim ambicjom). I jestem z tym całym sercem - ktoś musi wziąć odpowiedzialność w tej cholernej Europie, a nie tylko myśleć o sobie. Pamiętajmy jednak, że to jest nasza decyzja a nie geopolityka czy opłacalny interes. Walka o liderowanie w tej części Europy nie toczy się z Czechami czy Ukrainą, ale z Rosją i Niemcami. Jeśli więc jesteś za przywództwem Polski, to OZNACZA to konflikt z wielkimi sąsiadami. Nie koniecznie militarny. Ale nie można i tego wykluczyć! Obiema rękoma głosuje za takimi polskimi ambicjami i jestem świadom konsekwencji oraz jestem na nie gotów!
KubaCh pisze:(np. sąsiedzi nas bardzo ładnie poparli przy wyborze p. Buzka na Przewodniczącego PE).
jest to zwycięstwo pozorne - wielkich to nie obchodzi, mogą odpalić prestiżowe stanowiska. Ważnych - ni rusz.
KubaCh pisze:im większy sprzymierzeniec w stosunku do "petenta", tym mniej "petent" dla niego atrakcyjny i tym większe ryzyko, że w niewygodnym momencie zapomni o przymierzu
nie znam przypadków potwierdzających tę tezę. Raczej im mniejszy tym jeszcze bardziej skłonny do zdrady.
KubaCh pisze:z Czechami - Zaolzie
rozumiem że piszesz tu o obu konfliktach o Zaolzie, w tym czeskim napadzie z 1920 roku?
KubaCh pisze:Ale miały też miejsce takie zdarzenia również zabijanie ukraińskich cywilów przez polskie oddziały,
to nie jest tak. Ukraińcy przeprowadzili celową kampanię eksterminacyjną, akcje odwetowe - choć haniebne nie mogą być nią porównywane. Nie usprawiedliwiam też na siłę Polaków - w latach trzydziestych zrobiono dużo w podsycaniu nienawiści (m.in.operacja zarządzona przez Piłsudskiego bodajże przeciw OUN). Mimo to pozostają przerażające dysproporcje liczb - Ukraińcy dopuścili się bestialskiej rzezi, my nie mamy takich przewinień. Jeńcy rosyjscy są jeszcze gorszym przykładem - nie było to celowe, straszne wydarzenie, żal każdego kto wtedy zmarł, ale winę ponoszą agresorzy. Niestety, nie wystarczy stwierdzenie że i my coś przeskrobaliśmy. Musimy pamiętać o skali, a ta naszych sąsiadów obciążą tragicznie
KubaCh pisze:słynny list polskich biskupów do biskupów niemieckich
dobry przykład - pamiętajmy jednak, że oficjalny ton polityki PRL (jak Rządu na Uchodźstwie) był jednoznacznie potępiający. Bez tego stanowiska list ten miałby zupełnie inne konsekwencje, niemożliwe do przewidzenia.
KubaCh pisze:A wypominając innym ich grzechy raczej dobrego rezultatu nie osiągniemy
udając zapomnienie może zyskamy przyjaciół (ile wartych?), ale stracimy szacunek do siebie. Nic z bycia liderem jeśli sami będziemy wiedzieć że jesteśmy prostytutkami.
KubaCh pisze:ale w chwili obecnej moim zdaniem możemy sporo ugrać co jakiś czas "nęcąc" Rosję lub Niemcy atrakcyjnymi ofertami
do tego nie potrzeba dobrego polityka, ale geniusza. To się skończy tragicznie!!! Rozjątrzymy obie strony bardziej niż otwarcie im się przeciwstawiając. Przypomina to koncepcję równowagi sił (polecam świetną analizę w "Dyplomacji" Kissingera) - grę z powodzeniem prowadzonej przez Bismarcka. Jego następcy jednak nie podołali i układanka rozleciała się I Wojną Światową. Nie tędy droga
Podsumowując - popieram ambicje bycia liderem, ale oznacza to stanięcie do walki z wielkimi. By to zrobić musimy wykroczyć daleko dalej poza geopolitykę i być gotowym na trudy. Pośród małych - musimy twardo oprzeć się na prawdzie choćby była nie do przyjęcia przez potencjalnych partnerów. Jeśli wykażemy siłę w konfrontacji z wielkimi (mam nadzieję że bezkrwawą), to i mali do nas dołączą. Jeśli nie - to wystawiać nam będą słone rachunki za puste zaszczyty, a w chwili próby - zdradzą. Oznacza to oczywiście, ze nasze stanowisko powinno być bardzo chrześcijańskie - przyznajemy się do naszych przewinień, choćby małych i niezamierzonych, ale mówimy konkretami.