Zbyszek Michał pisze:Załóżmy więc, że zarówno p. Lech Kaczyński jak i p. Donald Tusk mają dobre intencje, chcą dobrze.
OK - no to mamy dobry początek. Ale jedźmy dalej.
Zbyszek Michał pisze: Abchazję w 1989 roku zamieszkiwało ponad 500 tyś. mieszkańców. W przybliżeniu 230 tyś Gruzinów i niecałe 100 tyś Abchazów. Cztery lata później Gruzinów zostało 46 tyś!!! Blisko 40% mieszkańców zostało wygnanych. Jest to zbrodnia, którą można tłumaczyć silnymi animozjami między tymi dwoma narodami, która jest jednak niezwykle skomplikowana. Tłumaczyć ale nie usprawiedliwiać.
No to zacznijmy od 1921 roku - od tego czasu Abchazja była republką autonomiczną. Najpierw w ramach Rosji, potem jako jedna z republik ZSRR, a od 1931 po dekrecie Stalina, w ramach Gruzji. I w 1989 roku Gruzini stanowili prawie 50% jej ludności, a Abchazowie - ok 20%. A potem, po rozpoczęciu walk z Gruzją zaczął się exodus wszystkich nacji z wyjątkiem Abchazów - bo wyjechali (nie wiem, czy zostali wygnani - podejrzewam, że raczej nie chcieli mieszkać w kraju ograniętym wojną) nie tylko Gruzini, ale i Ormianie, Grecy oraz sprzymierzeńcy Abchazów, czyli Rosjanie. W każdym razie - mimo, że konflikt był krwawy, a ludzie stracili domy, to nie mam pewności, czy było to tak, że to abchaska mniejszość wyrzuciła wszystkich innych ze swojego kraju. Tym bardziej, że przed 1931 rokiem Abchazja wcale nie była częścią Gruzji.
Teraz wrócmy do naszych relacji z Rosją - zacznijmy od wersji którą Ty nazywasz tchórzowską, a ja wolę określić jako odpowiedzialną.
Po pierwsze - nie zgadzam się, ze stwierdzeniem, że Rosja jest krajem nam wrogim. Z pewnością jest krajem nas przerażającym (bo o potencjale militarnym kilkakrotnie większym niż nasz i prawdopodobnie większym nawet od całej UE). Ale to, że Rosja prowadzi politykę umacniania swoich wpływów w krajach sąsiadujących wcale nie oznacza, że jest automatycznie "siedliskiem zła" - analogiczną politykę prowadzą wszystkie mocarstwa i jest to naturalne i zupełnie logiczne (USA też nie chciało rakiet na Kubie).
Druga sprawa to polityka Churchila vs. Chamberlain. Churchil odniósł sukces nie dlatego, że był zwolennikiem konfrontacji z Niemcami, ale dlatego, że byl premierem Imperium Brytyjskiego - w lata 40-tych najpotężniejszego gospodarczo i ludnościowo imperium na świecie. A tymczasem Polska Imperium nie jest i długo nie będzie - zwłaszcza jak będzie prowadzić politykę "machania szabelką" - bo prawda jest taka, że po pewnym czasie nikt takiego "machacza" nie bierze na poważnie - nasz sojusz z USA ostatnio mocno "przysiadł", z Chinami w ogóle nie mamy relacji (swoją drogą ciekawe dlaczego - moim zdaniem to jest kraj, który przez Rosjan postrzegany jest jako potencjalny wróg i powinniśmy to umieć wykorzystać).
Podsumowując - moim zdaniem "machanie szabelką" powoduje, że:
- Rosjanie nam się uważniej przyglądają i starają się nas bardziej kontrolować
- inne mocarstwa nie traktują nas poważnie (co można zobaczyć np. w niemieckiej prasie).
Z kolei polityka odpowiedzialnego budowania stosunków z Rosją (i innymi krajami) - poprzez właściwe rozpoznanie swojego miejsca i zachowywanie się tak, jak w tym miejscu zachowywać się należy, może doprowadzić do tego, że:
- Rosjanie przestaną nas traktować jak wroga nr 1 i ich czujność osłabnie
- pojawi się szansa na racjonalne budowanie stosunków z Niemcami (na razie blokowane skutecznie przez Rosję) oraz innymi mocarstwami
- mamy szansę budować swój potencjał gospodarczy w oparciu o współpracę z Rosją (bez tego trudno to robić - bo jakoś w okolicy nie mamy zbyt wielu konkurencyjnych źródeł surowców).
Podsumowując - moim zdaniem nie ma co "kopać się z koniem" bo może i dzięki temu koń się zmęczy, ale my będziemy mieli mnóstwo siniaków.
Zbyszek Michał pisze:Co zrobicie jak wygra p. Kaczyński wybory prezydenckie (a propos - ja na niego głosuję) i zdobędzie większość w parlamencie? Czy będziecie w stanie przyjąć wybór narodu?
Prawdę mówiąc nie wiem, co zrobię. Już jedne rządy PiSu przeżyłem, a przy zobaczyłem naoglądałem się sporo na temat tego, jak PiS rządzi (na codzień pracuję głównie dla administracji rządowej i dla służb). Nie wiem, czy wyborcy dadzą p. Kaczyńskiemu drugą szansę - liczę na to, że jednak nie, bo pamiętają co się działo w pierwszej i jak się skończyły "poszukiwania układu". Ale obawiam się, że jeśli rzeczywiście PiS wygra wybory parlamentarne (bo akurat prezydent to w Polsce funkcja niewiele znacząca i da się rządzić bez prezydenta - tyle, że reformować kraj trudno), to w Polsce rozpęta się piekło gorsze od czasów rządów koalicji PiS/SO/LPR, a ja po raz kolejny stanę się "wykształciuchem", "komuchem" i "członkiem układu". I prawdę mówiąc tym razem to pewnie szanując wolę narodu się z Polski wyniosę - bo w mojej dość wąskiej specjalizacji łatwiej mi będzie znaleźć pracę poza krajem niż tutaj.