<iframe width="420" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/Cxp4lyWudLg" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało. Zapytał ich: Cóż takiego? Odpowiedzieli Mu: To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Tak, a po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. (Łk 24,18-23)
Pan Bóg ich zaskoczył swoim planem zbawienia.
Zaskoczył swoją męką i śmiercią.
Nie tego oczekiwali od Mesjasza.
Plan Boga okazał się zbyt trudny do zrozumienia i akceptacji.
A myśmy się spodziewali…
Jakże często troski tego świata,
Jakże często nasze “wyobrażenia" (a myśmy się spodziewali…)
przesłaniają nam słowa Pana Boga.
Jakże chcemy aby Bóg działał w taki sposób, w jaki nam będzie “odpowiadało".
“Ustawiamy" Pana Boga dzień po dniu…
Kreujemy swój własny plan zbawienia,
w którym nie ma miejsca na mękę i śmierć Jezusa.
Bo krzyż jest ciężki, a cierpienie trudne.
Boimy się cierpienia i śmierci.
W tym lęku zapominamy, że Pan Bóg jest źródłem życia.
Pomyśl, ile razy plan Boga okazał się nie po Twojej myśli.
Jak trudno było Ci zaakceptować Jego wolę.
Człowieku naszych czasów! Człowieku, który żyjesz zanurzony w świecie, wierząc, że nad nim panujesz, gdy jesteś raczej jego ofiarą, Chrystus wyzwala cię z wszelkiego zniewolenia i posyła cię, abyś zdobył samego siebie, abyś zdobył miłość, która buduje i szuka dobra, miłością wymagającą, która sprawi, że będziesz budował, a nie niszczył swoje jutro, własną rodzinę, swoje środowisko, całe społeczeństwo. Człowieku naszego czasu! Tylko zmartwychwstały Chrystus może w pełni zaspokoić twoje niezbywalne pragnienie wolności! (bł. Jan Paweł II, Orędzia Wielkanocne Urbi et Orbi, 1990)
Zapytaj Pana o Jego plan zbawienia przygotowany dla Ciebie.
Otwórz się Panem i mów do Niego. W modlitwie pomoże Ci Psalm.
Wyciągam ręce do Ciebie;
moja dusza pragnie Ciebie jak zeschła ziemia.
Prędko wysłuchaj mnie, Panie, albowiem duch mój omdlewa.
Nie ukrywaj przede mną swego oblicza,
bym się nie stał podobny do tych, co schodzą do grobu. (…)
Naucz mnie czynić Twą wolę,
bo Ty jesteś moim Bogiem.
Twój dobry duch niech mnie prowadzi po równej ziemi.
Przez wzgląd na Twoje imię, Panie,
zachowaj mię przy życiu;
w swej sprawiedliwości wyprowadź mnie z utrapień!
/Ps 143,6-7.10-11/
Łk 24,18-23 - A myśmy się spodziewali
Łk 24,18-23 - A myśmy się spodziewali
Z Bożym pozdrowieniem!
Agnieszka
--------
Odnowię bowiem moje przymierze z tobą i poznasz, że Ja jestem Pan,
abyś pamiętała i wstydziła się,
i abyś ze wstydu ust swoich nie otwarła wówczas,
gdy ci przebaczę wszystko, coś uczyniła. (Ez 16,62-63)
Agnieszka
--------
Odnowię bowiem moje przymierze z tobą i poznasz, że Ja jestem Pan,
abyś pamiętała i wstydziła się,
i abyś ze wstydu ust swoich nie otwarła wówczas,
gdy ci przebaczę wszystko, coś uczyniła. (Ez 16,62-63)
Re: Łk 24,18-23 - A myśmy się spodziewali
Nie tylko apostołowie. Ja też się spodziewałem że będę zdrowy, że urodzę się w bogatej rodzinie i będę bogaty, spodziewałem się że będę przystojny (myślicie że dla czego wykorzystuję uncie jako awatara? ). I spodziewałem się też, że gdy będę bogaty, zdrowy, przystojny, itd. i że będę szczęśliwy oczywiście.
No a tu się okazało że bogaty wcale nie jestem, przystojny też niezbyt i włóczę się po lekarzach (nie żebym się żalił, nie odczytujcie tego tak). A czy jestem szczęśliwy? Jakoś się nigdy nie zastanawiałem nad tym. Najpierw to by trzeba było ustalić co to jest to szczęście, czym i w jaki sposób je zmierzyć, w jakich jednostkach miary, i od ilu jednostek w górę jest szczęście. To za trudne na moją głowę, jako że jestem człekiem prostym i nieuczonym, więc się nad tym nie zastanawiam, tylko ciągnę do przodu. W końcu trzeba żyć aż do śmierci. Można więc powiedzieć że nie jestem szczęśliwy, ale nieszczęśliwy też nie jestem. Jestem taki normalny. Ale gdybym były zdrowy, bogaty i przystojny, to był bym szczęśliwy? Nie wiem. Staram się swój życiowy krzyż nieść na tą swoją kalwarię, którą nas straszą teologowie.
A Pan Jezus zmartwychwstał Ale ja dalej nie jestem bogaty przystojny i zdrowy, i specjalnie szczęśliwy też nie jestem. Za to jestem zmęczony niesieniem swojego krzyża.
Jednak mimo to nie tracę nadziei, że ta modlitwa zostanie wysłuchana.
"Daj radość według [miary] dni, w których nas przygniotłeś,
i lat, w których zaznaliśmy niedoli."Ps 90;15
A skoro "jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy"(Rz 6;8) i ja też wierzę że po ziemskim niesieniu krzyża trafię tam gdzie jest tylko szczęście. Zatem spodziewam się że po ziemskim życiu i cierpliwym niesieniu krzyża, odziedziczę Królestwo Niebieskie.
________________
Spodziewam się też że będę miał aureolkę na głowie i skrzydła na plecach , bo IMHO dodają one męskiej urody Módlcie się natomiast abym nie dostał do ręki harfy, bo kompletnie nie umiem grać :mrgreen:
________________
Pokornie przepraszam że tak namieszałem w tym poście Bardzo ciężko czyta się moje wypociny?
No a tu się okazało że bogaty wcale nie jestem, przystojny też niezbyt i włóczę się po lekarzach (nie żebym się żalił, nie odczytujcie tego tak). A czy jestem szczęśliwy? Jakoś się nigdy nie zastanawiałem nad tym. Najpierw to by trzeba było ustalić co to jest to szczęście, czym i w jaki sposób je zmierzyć, w jakich jednostkach miary, i od ilu jednostek w górę jest szczęście. To za trudne na moją głowę, jako że jestem człekiem prostym i nieuczonym, więc się nad tym nie zastanawiam, tylko ciągnę do przodu. W końcu trzeba żyć aż do śmierci. Można więc powiedzieć że nie jestem szczęśliwy, ale nieszczęśliwy też nie jestem. Jestem taki normalny. Ale gdybym były zdrowy, bogaty i przystojny, to był bym szczęśliwy? Nie wiem. Staram się swój życiowy krzyż nieść na tą swoją kalwarię, którą nas straszą teologowie.
A Pan Jezus zmartwychwstał Ale ja dalej nie jestem bogaty przystojny i zdrowy, i specjalnie szczęśliwy też nie jestem. Za to jestem zmęczony niesieniem swojego krzyża.
Jednak mimo to nie tracę nadziei, że ta modlitwa zostanie wysłuchana.
"Daj radość według [miary] dni, w których nas przygniotłeś,
i lat, w których zaznaliśmy niedoli."Ps 90;15
A skoro "jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy"(Rz 6;8) i ja też wierzę że po ziemskim niesieniu krzyża trafię tam gdzie jest tylko szczęście. Zatem spodziewam się że po ziemskim życiu i cierpliwym niesieniu krzyża, odziedziczę Królestwo Niebieskie.
________________
Spodziewam się też że będę miał aureolkę na głowie i skrzydła na plecach , bo IMHO dodają one męskiej urody Módlcie się natomiast abym nie dostał do ręki harfy, bo kompletnie nie umiem grać :mrgreen:
________________
Pokornie przepraszam że tak namieszałem w tym poście Bardzo ciężko czyta się moje wypociny?
Ostatnio zmieniony 12-04-12, 20:40 przez Anteas, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Łk 24,18-23 - A myśmy się spodziewali
Kiedy uginamy się pod ciężarem krzyża najlepiej jest chyba zaprosić Tego, który uczynił krzyż znakiem zwycięstwa. Może dlatego bywa nam zbyt ciężko, że staramy się za bardzo nieść krzyż sami? A przecież Pan zaprosił nas, byśmy nieśli go wspólnie. Zaprosił, kiedy "podzielił" się swoim krzyżem.Anteas pisze: Ale ja dalej nie jestem bogaty przystojny i zdrowy, i specjalnie szczęśliwy też nie jestem. Za to jestem zmęczony niesieniem swojego krzyża.
Nasz Pan niósł na swoich ramionach całą ludzkość, byśmy wszyscy byli w stanie dotrzeć do celu naszej wędrówki: do zmartwychwstania właśnie. Pokazał nam jak iść tą drogą. I możemy mieć pewność, że krzyż jest drogą do szczęścia, do pełni radości.
Ze Zmartwychwstałym raźniej się idzie na Golgotę
Popatrz, dookoła Ciebie każdy niesie krzyż. W tej drodze nie jesteś sam
A w perspektywie wieczności ta droga jest taka krótka...
Ostatnio zmieniony 12-04-12, 19:36 przez Agunik, łącznie zmieniany 1 raz.
Z Bożym pozdrowieniem!
Agnieszka
--------
Odnowię bowiem moje przymierze z tobą i poznasz, że Ja jestem Pan,
abyś pamiętała i wstydziła się,
i abyś ze wstydu ust swoich nie otwarła wówczas,
gdy ci przebaczę wszystko, coś uczyniła. (Ez 16,62-63)
Agnieszka
--------
Odnowię bowiem moje przymierze z tobą i poznasz, że Ja jestem Pan,
abyś pamiętała i wstydziła się,
i abyś ze wstydu ust swoich nie otwarła wówczas,
gdy ci przebaczę wszystko, coś uczyniła. (Ez 16,62-63)
Re: Łk 24,18-23 - A myśmy się spodziewali
Staram się nieść krzyż sam, bo Pan Jezus razem ze swoim i naszym Ojcem, oraz Duchem Świętym ma na głowie cały wszechświat, a nie tylko moje trywialne problemy, które nawiasem mówiąc można całkiem łatwo rozwiązać Ale wierzę niezachwianie że jak będę upadał pod ciężarem swojego krzyża, to Pan mnie podtrzyma. Mówi o tym Pismo w kilku miejscach, nawet ten psalm śpiewany w niedzielę zmartwychwstania. Nie będę cytował tych fragmentów, bo Biblię to pewnie lepiej niż ja znaszAgunik pisze:Może dlatego bywa nam zbyt ciężko, że staramy się za bardzo nieść krzyż sami?
Ostatecznie droga jest nieważna, ważny jest cel. Gdy dojdziemy do celu, to droga i to co nas na niej spotkało, nie będzie miała żadnego znaczenia. Ale najpierw trzeba tam dojść. A droga jest wąska i po takich wertepach, że ludzkie pojęcie przechodzi A nie mamAgunik pisze:Pokazał nam jak iść tą drogą. I możemy mieć pewność, że krzyż jest drogą do szczęścia, do pełni radości
Och tak, na golgotę to się tak raźno chodzi... Z dwojga dobrego wolałbym iść przed pluton egzekucyjny. Ale mnie się nikt nie pytał, gdzie wolał bym iść.Agunik pisze:Ze Zmartwychwstałym raźniej się idzie na Golgotę
Droga Agunik, jestem prostym i nieuczonym człowiekiem. Ale to nie oznacza że jestem ślepyAgunik pisze:Popatrz, dookoła Ciebie każdy niesie krzyż