Ballada o świcie - 17.XI.1996 r.
Cisza opowiada balladę
o życiu pełnym niespodzianek...
Noc, niczym złodziej
paraliżuje lękiem ziemię.
Groźny szmer wiatru
wdziera się w głuchą ciszę.
Gdzieś w oddali słychać
stłumiony przez wichurę płacz dziecka,
którym przypieczętowany jest smutny seans.
Wpatrzona w bezgwiezdne niebo
oczekuję promyka nadziei,
który wskrzesi wiarę w nastanie poranka,
jutrzenki pokoju dla wylęknionej duszy
pragnącej spoczynku w Tobie - Wszechmocny.
Przywróć mi Ojcze radość
Daj dotknąć Twą doń wyciągniętą
w otchłań mego serca.
Uzdrów mnie hojny Dawco łask,
Nasyć mnie, bym więcej nie łaknęła.
Ucisz rozpętaną burzę mego życia.
O Dawco miłości - ostojo pokoju
uderz w struny mojego życia
i zanuć pień uzdrowienia.
Ucisz rozkołatane serce
rzucające się w przerażeniu w niemy wszechświat.
Oblubieńcu duszy
porwij mnie w taniec nadziei,
Zajaśniej Światłości świata.
Niech Twój świt ogarnie mnie na wieki.
Ballada o świcie - 17.XI.1996 r.
Ballada o świcie - 17.XI.1996 r.
Z Bożym pozdrowieniem!
Agnieszka
--------
Odnowię bowiem moje przymierze z tobą i poznasz, że Ja jestem Pan,
abyś pamiętała i wstydziła się,
i abyś ze wstydu ust swoich nie otwarła wówczas,
gdy ci przebaczę wszystko, coś uczyniła. (Ez 16,62-63)
Agnieszka
--------
Odnowię bowiem moje przymierze z tobą i poznasz, że Ja jestem Pan,
abyś pamiętała i wstydziła się,
i abyś ze wstydu ust swoich nie otwarła wówczas,
gdy ci przebaczę wszystko, coś uczyniła. (Ez 16,62-63)