Marek MBR napisał podczas pewnej rozmowy że cierpienie jest łaską. Jeśli tak, to wynikało by z tego że czym więcej cierpisz, tym więcej masz łaski. Gdyby popatrzeć wstecz na dzieje Kościoła, to jest całkiem logiczny pogląd.konik pisze:Przyznaje, ze musialem otrzymac ogromna laske,
Na przykład w dawnych dobrych czasach, jak Inkwizycja znalazła delikwenta który popełnił tak wielkie grzechy że nie można było poprzestać na samym tylko nawruceniu grzesznika na drogę prawdziwiej wiary, to po nawróceniu był oddawany w ręce świeckiej sprawiedliwości, która karała go za zbrodnie zdrady państwa (w średniowieczu herezja to była zdrada państwa, tak jak w starożytności) śmiercią na stosie. Z punktu widzenia teologii był to akt miłosierdzia, jak że heretyk po nawróceniu nie był już heretykiem tylko prawowiernym Chrześcijaninem, dzięki zaś wyjątkowo bolesnej (podobno) śmierci były mu darowane wszystkie kary czyśćcowe (bo się za życia wycierpiał) i szedł prosto do Nieba.
Ja sobie włosów nie wyrywałem, a łysina sama mi urosła. I miała gdzieś moją wolną wolę.konik pisze:ze po przeczytaniu Twego ostatniego wpisu zachowalem wszystkie wlosy na glowie, zamiast w rozpaczliwym gescie je sobie powyrywac az do golej glacy
Nie, choć czasem się zdarzy że się trochę zagalopuje. Zwłaszcza że mam tendencje do zbaczania z tematu. Zatem będę wdzięczny, jeśli mi ktoś da znać, nawet przez pw, gdy mi się zdarzy zagalopować.Hiob pisze:Myślę, że albo sobie z nas kpi, albo prowokuje.