A nie wiemy? Bo trzeba ustalić czy wiemy czy nie wiemy. Jeśli nie wiemy, to też trzeba ustalić dla czego nie wiemy. Czy mamy przesłanki pozwalające nam nie wiedzieć, czy też nie wiemy, bo nie wiemy.hiob pisze:A skąd wiemy, że ludzie ci "świadomie i dobrowolnie, można rzec że dla kaprysu żyją w grzechu ciężkim"?
Jednakże jeśli byśmy przeczytali post autorstwa Marka MRB z dnia dwunastego stycznia br. wtedy już byśmy coś wiedzieli. Mało tego, najprawdopodobniej nie moglibyśmy pozwolić sobie na luksus niewiedzy.
Nie rozumiem z jakiego powodu mielibyśmy szukać odpowiedzi na ten temat w dokumentach kościelnych. Do ksiąg parafialnych są wpisywani małżonkowie, a nie ludzie żyjący beż ślubu kościelnego.hiob pisze:Czy jakieś dokumenty Kościoła nas o tym informują?
Tak. Bo należało by podzielić grzechy ciężkie na takie które jeszcze nie są aż takie ciężkie żeby nie można było przystępować do Komunii Świętej, i na takie które są już tak ciężkie że nie można przystępować.hiob pisze:Jakieś podstawy do tego sarkazmu?
Czy można być w stanie łaski uświęcającej i grzechu ciężkiego jednocześnie?hiob pisze:A biskupi nie dyskutują o Komunii Świętej dla rozwodników - każda rozwiedziona osoba może do Komunii Świętej przystępować, jeśli jest w stanie łaski uświęcającej.
Skoro są Katolicy nie wierzący w obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie to skąd pewność że wykazują pragnienie przyjęcia żywego Jezusa?hiob pisze:Ojciec Święty naucza, więc mówi to, co być powinno. To nie jest myślenie życzeniowe, tylko stwierdzenie czym Sakrament Bierzmowania jest w swej istocie. Czy jeśliby powiedział on, że "każdy kto przyjmuje Najświętszy Sakrament wykazuje pragnienie przyjęcia żywego Jezusa" to też by myślał życzeniowo? Przecież wiadomo, że są katolicy nie do końca wierzący w to, że Eucharystia yo jest Żywy Bóg, a przyjęcie Jej jest spotkaniem z Bogiem.
Ja widzę różnice między;
"każdy kto przyjmuje Najświętszy Sakrament wykazuje pragnienie przyjęcia żywego Jezusa"
a
"każdy kto przyjmuje Najświętszy Sakrament powinien wykazywać pragnienie przyjęcia żywego Jezusa"
Jeśli nie o premiowanie to o wyróżnienie. Czy nie poczuł byś się wyróżniony, gdyby na przykład JŚ nawiedził Charlotte i osobiście ochrzcił kilkoro dzieci, w tym i twoje?Hiob pisze:Myślę, że tu nie chodzi o premiowanie tych ludzi, ale o pomoc dzieciom, które nie są winne temu, co robią ich rodzice.
Zatem powstaje pytanie co jest ważniejsze, to co Bóg Ojciec przekazał przez Mojżesza, Czy to co Bóg Syn powiedział osobiście. Drugie pytanie powstaje czy na pewno Ojciec i Syn są tego samego zdania? A gdyby się jeszcze przypadkiem okazało że Duch ma jeszcze inny pogląd w tej sprawie...Hiob pisze:Pamiętajmy też o jednej sprawie - Mojżesz zezwolił na rozwody, dopuścił je. Są one częścią prawa, które jest Prawem Bożym, a jednak Pan Jezus to zmienia, tłumacząc, że prawo to było dane ze względu na zatwardziałość serc ludzi.
A wracając do konkretów, to wydaje mi się, że jednak to słowa Jezusa nas obowiązują jako "znowelizowana ustawa" w stosunku do "ustawy pierwotnej" czyli słów Mojżesza. Zresztą w Starym Testamencie jest kilkaset przykazań które, zdaniem Kościoła nas nie obowiązują.
Dobrze żę te dwa przeciwstawne stwierdzenia nie znalazły się w jednym zdaniu, bo było by ono logicznie sprzeczne.Hiob pisze:A papież, w sprawach wiary, ma na pewno światło Ducha Świętego. Zatem, być może, to jest właśnie to, czego na dzisiejsze czasy Kościół potrzebuje. Choć jasne jest też i to, że nie zawsze papież wybiera to, co jest najlepsze - w sprawach tego typu praktyk jest on omylny jak każdy inny człowiek.
Wszystkie sakramenty mogą być zawierane nieważnie, czy tylko śluby. Wiem że spowiedź może być nieważna jeśli z powodu innych niż galopująca skleroza przyczyn nie wymienisz wszystkich grzechów ciężkich, które zdarzyło Ci się popełnić. W mojej książeczce do nabożeństwa piszę że w przypadku grzechów ciężkich należy podać ilość i rodzaj, zawsze zachodziłem głowę co znaczy rodzaj. Bo przecież nie mówię na spowiedzi, na przykład, zgrzeszyłem przeciwko piątemu i siódmemu przykazaniu, tylko mówię że zamordowałem staruszka i zabrałem mu dychę, bo potrzebowałem na piwko, a spowiednik sam już wie przeciwko któremu przykazaniu i jak ciężko zgrzeszyłem.Hiob pisze:Także argument, że "dziś jest wiele unieważnień" nie ma zbyt wielkiej wagi, bo jest ku temu dość istotna przyczyna: Dziś wiele małżeństw jest zawieranych nieważnie, czyli w oczach Boga nie są zawierane w ogóle - mimo zewnętrznej formy zawarcia tego związku.
Ale abstrahując od spowiedzi i książeczki, zastanawiam się czy prawidłowo udzielony chrzest, bierzmowanie, kapłaństwo, namaszczenie chorych mogą być z jakiegoś powodu nieważne, mimo iż udzielone zostały z zachowaniem wszystkich przepisów liturgicznych?
Jeśli zatem małżonkowie współżyją w nieważnym małżeństwie, to nie ą małżonkami tylko konkubentami i popełniają cudzołóstwo, a jeśli jeszcze przystępują do Komunii w trakcie nieważnego małżeństwa to jeszcze popełniają świętokradztwo. Wniosek z tego taki, że aby uniknąć grzechu, przed podjęciem pożycia należy się zwrócić do sądu kościelnego o stwierdzenie ważności małżeństwa, aby móc spokojnie i bez grzechu pożywać małżeńsko. Niestety, o ile mi wiadomo brak pożycia jest wystarczającym powodem do stwierdzenia nieważności, zatem i tak źle i tak niedobrze.Hiob pisze:Wystarczy, że narzeczeni z założenia wchodzą we wspólne życie z postanowieniem, że będą stosowali środki antykoncepcyjne - to już może być wystarczający powód o orzeczeniu nieważności małżeństwa, a o ile wiem, to dziś bardzo wielu młodych ludzi właśnie tak zaczyna.
A jeszcze takie pytanie; Czy jak w małżeństwie urodzi się dziecko, to czy można jeszcze małżeństwo unieważnić (czy też stwierdzić nieważność jeśli ktoś tak woli)? Czy też poczęcie dziecka uniemożliwia unieważnienie?