Andriej pisze:Sprawa limbusa (limbusu?) jako hipotezy/teorii , ale nie dogmatu.
Skoro tak, to w sumie ta teoria ma się nijak do tego, czego mnie uczono. Uczono mnie że koniec końców po śmierci każdy jeden człowiek trafia albo do Nieba, albo do Piekła. W zależności od werdyktu Sądu. Skoro może trafić tylko do Nieba lub Piekła, to nie ma takiej możliwości żeby trafił do miejsca innego niż te dwa wymienione.
Marek MRB pisze:I jesli ktoś nie wstepuja na nią świadomie, to po prostu odrzuca zbawienie boże, ze wszystkimi konsekwencjami.
A, że tak spytam, jak wstępuje na nią nieświadomie?
Marek MRB pisze:Tu należałoby omówić pojęcia "niewiara zawiniona" i "niewiara nie zawiniona"
Liznąłem teologii na tyle, że znam te pojęcia.
Marek MRB pisze:No cóż, chrzest jest też bramą do innych sakramentów - w tym sakramentu pokuty. I nie zapominajmy o grzechu pierworodnym.
No nie tak całkiem, wyspowiadać to się można i bez chrztu. Ba, nawet można po spowiedzi rozgrzeszenie dostać, też bez chrztu. Mam natomiast poważne wątpliwości co do oddziaływania chrztu na grzech pierworodny. Bo mówi się że chrzest maże grzech pierworodny, ale jaka z tego korzyść skoro skutki grzechu i tak zostają?
Marek MRB pisze:Przed chrztem nie było mozliwe byś nie grzeszył - po chrzcie masz dość łaski by nie grzeszyć.
Zdaje mi się, że już rozmawialiśmy na ten temat, niestety nie byłeś w stanie (o ile dobrze pamiętam) przedstawić żadnych dowodów na poparcie tego twierdzenia. Przedstawiłeś jeden tylko dowód poszlakowy, jedno zdanie z Pisma o treści; "wystarczy ci mojej łaski". Ale z kontekstu tego zdania nie wynika, aby mogło się ono odnosić do możliwości bezgrzesznego życia. Nawet powiem że na twojej stronie internetowej, jak ją ostatni raz odwiedziłem, stało jak byk stwierdzenie że każdy człowiek grzeszy. Skoro każdy człowiek grzeszy, nawet ten który grzeszyć nie chce (o tym też rzecze Pismo, jak chcesz to poszukam sigli) też grzeszy, zatem jestem zmuszony stwierdzić że czy to przed chrztem, czy też po chrzcie nie jest możliwym grzeszyć. Chyba że się jest P. Jezusem lub jego Matką, wtedy można nie grzeszyć nawet i bez chrztu.
Marek MRB pisze:A skąd mniemanie że zjedli jakieś jabłko ?
Coś tam zjedli, jak Ci jabłko nie odpowiada, to możemy uznać że była to gruszka, śliwka, morela, orzech kokosowy, czy cokolwiek sobie łaskawie zechcesz zażyczyć.
Marek MRB pisze:A tak, to jak po Adamie odziedziczyliśmy pewne uszkodzenie naszej natury (zwane potocznie "grzechem pierworodnym") ale jednocześnie po Chrystusie odziedziczyliśmy skutki Ofiary jaką złożył.
Przede wszystkim skutek jest taki, że być może nie zawrzemy bliższej znajomości o ogniem piekielnym za grzech którego żeśmy nie popełnili. Ale, jak wynika z wypowiedzi Hioba, nie jest to pewne.
Co do trzeciego i czwartego celu, to śpieszę powiedzieć Ci, że znam przytoczone przez Ciebie fragmenty Pisma. Jeden to nawet wygląda na pochwałę gender. Niestety jednak nie wyjaśniają one zbyt wiele, z pierwszego wynika że jestem potomkiem Abrahama, nie powiem żeby mi to nie pochlebiało, ale co to w praktyce oznacza? Bo przecież spadku w postaci odpowiedniej liczby wielbłądów, dromaderów, bydła różnego rodzaju i inszych dóbr raczej nie odziedziczę po nim. Z drugiego wynikało by, że nie jestem już w niewoli grzechu. Jednak nadal grzeszę i nadał do spowiedzi chodzę.
Rzekł bym nawet że w porównaniu z okresem życia przed przystąpieniem do Chrztu Świętego nastąpił regres. Przed chrztem nie grzeszyłem.
Marek MRB pisze:Ale jest też moc ewangelizacji i w każdej praktycznie sprawie bożej.
Czym różni się moc od niemocy i jak poznać że mam moc?
Marek MRB pisze:Masz na myśli to, że jesteś już ochrzczony?
Żeby to tylko raz...
Rozwinięcia wypowiedzi;
"Konieczność" istnienia Kościoła (kościołów). Zdecydowanie istnienie Kościoła nie jest niezbędnie konieczne. Gdyby było konieczne, to ludzi żyjący przed założeniem Kościoła byli by automatycznie skazani na potępienie. Zaś jeśli Bóg może zbawiać poza Kościołem, to istnienie Kościoła nie jest niezbędnie konieczne do zbawienia. A ponieważ zbawienie ludzi jest jedynym celem Kościoła (jak bym był wojującym to bym powiedział że cel Kościoła jest taki sam jak cel urzędu skarbowego
), zatem można go rozwiązać. Bóg zbawi ludzi innymi sposobami. Szczerze powiedziawszy nie ma niezbędnej konieczności istnienia czegokolwiek na tym świecie. Na przykład nie ma konieczności istnienia państw, przez całe tysiąclecia ludzie żyli w szczęści, zdrowiu i sile bez jakichkolwiek państw.
Zaś jeśli patrzymy nie na niezbędną konieczność, ale na względną, to dochodzimy do wniosku, że istnienie czegoś jest konieczne w sytuacji gdy pomaga nam to w osiągnięciu czegoś, lub jest w jakikolwiek inny sposób przydatne, a nie ma nic lepszego, co by je mogło zastąpić. Wtedy możemy znaleźć uzasadnienie ("konieczność") nie tylko dla istnienia Kościoła (lub innego związku wyznaniowego), państwa i wielu innych rzeczy.
"Rzeczywistość" Jako że to Ty użyłeś tego słowa, wolał bym, abyś Ty je zdefiniował. Bo mnie się rzeczywistość kojarzy z tym co istnieje w postaci materialnej, czyli we wszechświecie. Nie jakieś hipotezy czy insze wynalazki naukowców (czasem szalonych). Natomiast rzeczywistość niebieska, duchowa, to są istoty (rzeczy) niemające postaci materialnej. Przynajmniej z grubsza biorąc, nie jestem zbyt dobry w definiowaniu pojęć abstrakcyjnych. W każdym razie Kościół zdecydowanie nie jest tą samą "rzeczywistością" co duchy niebieskie. Zbyt wiele jest między nimi różnic. Na przykład niemożność rozmawiania z Bogiem. Normalnego rozmawiania.
Fajna rzecz, ale ja potrzebuje tłumaczenia bardziej łopatologicznego niż to umieszczone w wiki.