J. pisze:po pierwsze nie jest to konieczne, morderców można łatwo izolować na całe życie,
I utrzymywać za pieniądze podatnika (między innymi poszkodowanej rodziny).
Niekoniecznie. Więźniowie mogą pracować na swój chleb. Nigdy Kościół nie nauczał, że trzeba ich utrzymywać.
Każdy ma prawo do obrony własnej. Innymi słowy jeżeli rzucę się z bronią na kogoś to muszę być przygotowany na to że moje życie też jest zagrożone, ale brak kary śmierci oznacza że jeżeli zabije go pierwszy to mojemu życiu już nic nie grozi. To aberracja...
Każdy ma prawo do obrony własnej, to prawda. Ale nie znaczy to, że człowiek ma prawo zabić, by nie oddać portfela, komórki, czy zegarka. KKK:
Uprawniona obrona
2263 Uprawniona obrona osób i społeczności nie jest wyjątkiem od zakazu zabijania niewinnego człowieka, czyli dobrowolnego zabójstwa. "Z samoobrony... może wyniknąć dwojaki skutek: zachowanie własnego życia oraz zabójstwo napastnika... Pierwszy zamierzony, a drugi nie zamierzony".
2264 Miłość samego siebie pozostaje podstawową zasadą moralności. Jest zatem uprawnione domaganie się przestrzegania własnego prawa do życia. Kto broni swojego życia, nie jest winny zabójstwa, nawet jeśli jest zmuszony zadać swemu napastnikowi śmiertelny cios:
Jeśli ktoś w obronie własnego życia używa większej siły, niż potrzeba, będzie to niegodziwe. Dozwolona jest natomiast samoobrona, w której ktoś w sposób umiarkowany odpiera przemoc... Nie jest natomiast konieczne do zbawienia, by ktoś celem uniknięcia śmierci napastnika zaniechał czynności potrzebnej do należnej samoobrony, gdyż człowiek powinien bardziej troszczyć się o własne życie niż o życie cudze.
2265 Uprawniona obrona może być nie tylko prawem, ale poważnym obowiązkiem tego, kto jest odpowiedzialny za życie drugiej osoby, za wspólne dobro rodziny lub państwa.
Jeżeli chodzi o opinię Kościoła to nigdy nie był przeciwny, jako pierwszy Jan Paweł II zanegował jej konieczność, ale nie była to wypowiedź zbyt wiążąca (audiencja generalna bodaj, albo kazanie).
Nie wiem skąd masz takie dane.
Wikipedia podaje trochę inne fakty:
"Kościół katolicki w minionych wiekach nie sprzeciwiał się karze śmierci, a od średniowiecza aprobował ją, i to zarówno za głoszenie poglądów sprzecznych z katolicyzmem (herezja), czynienie czarów, kontakty homoseksualne jak i inne czyny, za które prawo danego kraju przewidywało egzekucję. Trudno jednoznacznie określić w jakim stopniu dostosowywanie się do litery prawa zawartego w Biblii zaważyło o zgodzie na karę śmierci, a w jakim stopniu było to przyjęciem starych norm prawnych zawartych w prawie rzymskim i prawach plemiennych poprzedzających istnienie prawa krajowego. Należy jednak podkreślić, że sądy kościelne nie mogły wydawać wyroków śmierci. Prawo to zastrzeżone było jedynie dla sądów świeckich.[...]
Takie stanowisko Kościoła katolickiego obowiązywało aż do XVIII w. W latach następnych, pod wpływem prądów humanitarnych, jakkolwiek nadal aprobując karę śmierci, kładziono nacisk, by była ona orzekana tylko za ciężkie przestępstwa"
Jednak nie ma to większego znaczenia, bo to nauczanie nie jest dogmatem wiary, ale pastoralnym zastosowaniem nauczania Kościoła. Nigdy wcześniej nie było takich warunków, zarówno technicznych, jak i materialnych, by można było skutecznie izolować niebezpiecznych przestępców. Nic więc zatem dziwnego, że i nauka na ten temat się zmienia.
co do rzekomo częstych omyłek przy wydawaniu wyroku... zwykła bujda.
Chyba żartujesz. Nikt nie wie ilu niewinnych zabito w czasach, gdy nie wiedziano jeszcze jak badać DNA przestępców, ale w ostatnich latach statystyki są zatrważające. Od 1973 roku w 26 stanach uniewinniono 138 osób już wcześniej skazanych na karę śmierci, gdyż później okazało się, czy to przez nowoczesne metody badawcze, czy przez złapanie prawdziwego przestępcy, który się przyznał do jakiegoś występku, że skazane zostały nie te osoby, co trzeba.
To są przypadki udowodnione, powszechnie znane. Nikt nie wie ilu niewinnym nie udało się wykazać swojej niewinności. Ale przecież nawet, gdyby to był tylko jeden przypadek, to już jest to wystarczający powód, by zawiesić wykonywanie takich wyroków.
Często to giną na drogach niewinni kierowcy ;) A czy boisz się hiobie siadać za kółkiem?
Boję się. Dlatego zawsze się modlę o łaskę, bym nie stał się przyczyną tragedii innej osoby, czy rodziny. Jednak to nie ma nic wspólnego z naszymi rozważaniami. Nie mówimy o wypadkach, ale o celowym pozbawianiu życia innych osób.
I na koniec zagadka: czego bardziej boi się przestępca - tego, że zostanie posadzony na krzesełku/powieszony czy tego, że będzie sobie żył w przyzwoitych warunkach, jadł za darmo, spał w czystej pościeli etc? :mrgreen:
Nie wiem, czego się przestępca bardziej boi. Zazwyczaj w ogóle nie przewiduje on, że go złapią. Gdyby tak przypuszczał, nie popełniłby zbrodni. Badania pokazują, że to nie wysokość kary, ale jej nieuchronność odstręcza od zbrodni. Inaczej mówiąc nieważne, jak dotkliwa jest kara, ale ważne, jak nieuchronna.
A to, czy warunki w więzieniach są komfortowe, czy nie, czy pobyt tam jest darmowy, czy nie, to jest zupełnie inne zagadnienie. Kościół nie sprzeciwia się "kamieniołomom". Niech więźniowie pracują na swój chleb, niech śpią na piętrowych łóżkach w niewielkich celach, bez telewizji i luksusów. Minimum komfortu, należnego im z faktu, że są ludźmi powinno wystarczyć. Jakaś podstawowa dieta i opieka medyczna plus ciężka praca.