Witaj Ado.
Spróbuję chociaż na niektóre rzeczy odpowiedzieć.
Ada pisze:a ja zastanawiam się, jak to możliwe, że przez całą Biblię nikt, ale to nikt nie prosił o modlitwę świętych?
Postacie biblijne nie robiły również wielu innych rzeczy, i na co to jest dowód?
Zrezygnujesz z tego wszystkiego czego nie ma w Biblii?
Jak dla mnie jedynym wyznacznikiem jest to, czy coś mnie do Boga przybliża czy oddala. To nie musztra (jak pisał Konik) dla szeregowych (niewolników?) tylko miłość Boga do swoich dzieci ma nam być drogowskazem. Jeśli zwracanie się do świętych oddala Cię od Boga to nie rób tego, ale nie sądź innych według siebie. Świadomość i pamięć o tym, że z Jezusem Zmartwychwstałym są już nasi bracia i siostry, którzy nas wyprzedzili w drodze jest dla mnie bardzo pomocna i cieszy mnie to, że w łączności z nami oddają oni chwałę Bogu. Chcesz wierz w to, nie chcesz nie wierz, to nie mój problem i sam nie zamierzam sobie takich problemów stwarzać. Człowiek żyje po to żeby Boga chwalić a nie po to żeby dyskutować o chwaleniu.
Ada pisze:no właśnie... łączność ze świętymi..., bo ja wiem? czy nie musieli oni przyjść do Jezusa, żeby z nimi rozmawiał? przyszli. Nie byli gdzieś tam w Niebie. My natomiast mówimy do nich, kiedy ich nie ma.
A jakie są współrzędne Nieba? Chciałbym to wiedzieć, żeby ocenić gdzie to jest "gdzieś tam w Niebie" i czy to daleko
Ada pisze: My natomiast mówimy do nich, kiedy ich nie ma. I Jezus rozmawiał z nimi tylko wtedy. Nigdy indziej nie prosił ich wspomożenie w modlitwie. Nawet w Ogrójcu, gdy miał przed oczami cierpienie i gdy opadał z sił.
Ehh... robisz sobie sztuczne problemy.
Pierwsza sprawa, Jezus nie prosił w Ogrójcu o żadną pomoc i sam to wyjaśnia:
Mt. 26,53-54
Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów? Jakże więc spełnią się Pisma, że tak się stać musi?
Druga sprawa, już miał pomoc więc po co miałby jeszcze o nią prosić?
Łk. 22, 41-43
A sam oddalił się od nich na odległość jakby rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się tymi słowami: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie! Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go.
Ciekawa rzecz, że Jezusa umacniał anioł. My jesteśmy tacy herosi, że nie trzeba nam niczyjej pomocy a jeśli już to samego Boga.
Ada pisze: W czasie rozmowy Jezusa ze świętymi, to mógł być dowód na pochodzenie Syna. Na to, że rozmawiał z mieszkańcami Nieba. A skoro tak, to musi z Nieba pochodzić.
No nie bardzo rozmawiał z mieszkańcami nieba bo przecież wierzymy, że to Jezus dopiero otworzył bramy Nieba dla ludzi. Przed nim nikt do nieba nie wstąpił (J 3,13).
Ada pisze:Żeby sądzić, że nas słyszą, musielibyśmy przyjąć, że nie są ograniczeni czasem ani przestrzenią. Musielibyśmy założyć, że są wszechobecni. A czy nie Bóg jedynie jest wszechobecny? czy jakiekolwiek stworzenie może być wszechobecne? czy jakikolwiek człowiek może być w 1000-cu miejscach jednocześnie?
A są ograniczeni czasem lub przestrzenią? Jeśli tak to jaką?
Tak naprawdę to nie wiemy na 100% jak to jest z "tej drugiej strony" nie znamy szczegółów tego istnienia widzimy jakby w zwierciadle (1 Kor 13,12). Moim zdaniem zabawne są kategoryczne stwierdzenia o tym co mogą a czego nie mogą zmarli. Sam wierzę w to, że mogą tyle ile Bóg im pozwoli. Jeśli pozwoli im słyszeć modlitwy to je usłyszą, jeśli pozwoli im być w wielu miejscach jednocześnie to tak właśnie się stanie.
Ada pisze:W NT jest tyle modlitw do Boga, zwłaszcza na zakończeniu listów do świętych/wiernych. I apostołowie nigdy, ale to nigdy nie proszą o modlitwę świętych. Dlaczego?
Może z tej prostej przyczyny, że sami są pierwszymi świętymi Kościoła z tymczasowym zameldowaniem w Cesarstwie Rzymskim i jako żywych proszą siebie wzajemnie o modlitwę.
Ada pisze:...nie rozumiem różnicy
, czy uchodzić przed Bogiem za rozkaz, a być rozkazem to taka duża różnica? skoro uchodzi za rozkaz i w taki sposób Bóg to traktuje, to spełnia tę prośbę jak rozkaz, mimo, że jest ona pokorna.
Wydawało mi się, że dość jasno przekazałem moją myśli i nie bardzo wiem jak to można powiedzieć jeszcze prościej. Uchodzić za kogoś a być tym kimś to dwie różne rzeczy. Czasem mogą się pokrywać, np. ktoś może uchodzić za dobrego człowieka i być dobrym. Czasem jednak można uchodzić za kogoś kim się nie jest, np. Ted Bundy uchodził za bardzo miłego gościa wśród swoich znajomych.
Nie wiem czy wyrażam się jasno, ale chodzi mi o to, że nawet jeśli prośby Matki Bożej uchodzą za rozkazy to nie znaczy, że są rozkazami. Mogą za takie uchodzić ze względu na skutek, czyli że zawsze są spełniane przez Boga. Nie mogą uchodzić za rozkazy ze względu na relację jaka istnieje pomiędzy Bogiem a stworzeniem. Jeśli chcesz to rozważać to pomyśl o Eucharystii, Jezus przychodzi do nas w postaci Chleba i niektórzy zarzucają, że księża roszczą sobie prawo rozkazywania Jezusowi kiedy ma przychodzić. Traktują prośbę o przemianę "uświęć te dary mocą Twojego Ducha aby stały się Ciałem i Krwią..." jak rozkaz. W ich oczach uchodzi to za rozkazywanie Bogu, tylko czy to rozkazywanie czy działanie na mocy nakazu, który dał sam Bóg?
Mam nadzieję, że nie zamieszałem bardziej zamiast coś wyjaśnić.
Ada pisze:autor nazywa Maryję wszechpotężną, wszechmocną, ... czy to nie są dużo za dużo przesadne słowa?
to są przymioty Boże. Jak można nazywać w taki sposób człowieka?
To zależy jaki jest kontekst tych słów a kontekst już przytaczałem chyba w jednym z poprzednich postów. Nie mnie sądzić co jest przesadne a co nie, nie jestem teologiem i nie czuję się kompetentny w tej sprawie. Wierzę tak jak naucza Kościół a nie tak jak to się czasem zdarza w pobożności ludowej. Nie mam problemu z pobożnością maryjną bo traktuje ją chrystocentrycznie. Maryja i pobożność maryjna maja mnie prowadzić do Jezusa. Dopóki tak jest nie mam z tym problemu, nawet jeśli zdarza mi się rozmawiać z ludźmi, którzy lepiej ode mnie wiedza w co wierzę.
(ta ostatnia uwaga nie do Ciebie Ado, po prostu miałem takie "przypadki")
Ada pisze:Powiedz Twin, jak sobie z tym poradziłeś? przecież istniały przyczyny, dla których chciałeś opuścić KRK.
Ups... a chciałem opuszczać? Wiesz, jako młody człowiek miałem pewne wątpliwości co do samej wiary natomiast nigdy nie miałem wątpliwości co do tego, że jeśli będę chrześcijaninem to właśnie katolikiem. W tym Kościele odnalazłem Boga i nie zamierzam go opuszczać.
Co do samych wątpliwości to już pisałem jak sobie radzę. Staram się aby moja wiara była wiarą dziecka w Ojca. Przyjmuje to co mnie do Boga przybliża i odrzucam to co mnie oddala. Przy czym odrzucam to co MNIE ODDALA a nie to o czym inni uważają. że mnie oddali. Sam zdam przed Bogiem sprawę z własnego sumienia i staram się postępować tak uczciwie jak moja ludzka ułomność pozwala.
Nie wiem Ado jaki mógłby być sposób na poradzenie sobie z wątpliwościami, które Cię ogarniają. Może moje podejście jest niewłaściwe ale wychodzę z założenia, że lepiej jest aby ktoś był dobrym luteraninem niż złym katolikiem. Problem zaczyna się wtedy, kiedy takiemu delikwentowi wydaje się, że bycie dobrym członkiem nowego Kościoła polega na krytykowaniu starego. Szkoda, że często byli katolicy cały swój wysiłek kierują na udowadnianie błędów innym i udowadnianie samym sobie, że błędu nie popełnili opuszczając KRK. Moim zdaniem w takim przypadku lepiej jest po prostu błędu nie popełniać niż potem sobie i innym coś udowadniać.
Ada pisze:Ja miałam wiarę protestancką, ale wcale nie chciałam opuszczać KRK. Niestety, nauka KRK swoje, a wierni i ich modlitwy swoje. Nabożeństwa, pieśni, zwyczaje, słowa. To się kłóci z tą nauką, która wyraźnie odróżnia te rzeczy. I w tym problem. Bo wszyscy katolicy jednym tchem twierdzą, że nie czczą Maryi jak Boga, a jednocześnie modlą się do pani wszystkiego, Nieba i ziemi, jedynej nadziei grzeszników...
Skoro nauka Kościoła swoje, a wierni i ich modlitwy swoje to bądź tą, która postępuje według nauki Kościoła. Jeśli z Kościoła płoszy Cię postępowanie wiernych to może przemyśl ze względu na kogo jesteś w Kościele - ze względu na Boga czy ze względu na ludzi. Sam mogę powiedzieć tyle, że gdybym był w Kościele ze względu na ludzi to pewnie dawno nie byłbym katolikiem. Jestem w KRK ze względu na to, że w tym Kościele odnajduje Jezusa Chrystusa i nie wypłoszy mnie z niego nawet najgorszy człowiek.
Pora kończyć.
Życzę Ci Ado owocnych przemyśleń. Mniej szukania problemów, więcej poszukiwań Boga bo On rozwiązuje wszystkie nasze problemy.
Pozdrawiam.
Chrześcijanie to światło świata - pod warunkiem, że są podłączeni do sieci.