Buddyzm i chrześcijaństwo

Tutaj są dyskusje na temat wiary. Masz jakieś pytania dotyczące nauki Kościoła, na temat chrześcijaństwa, sekt, wiary, a także komentarz na temat jakiegoś tekstu z mojej stronki? Tutaj możesz wyrazić swoje opinie i zadać pytania.

Moderator: Marek MRB

Niosący Światło

Re: Buddyzm i chrześcijaństwo

Post autor: Niosący Światło » 06-12-11, 11:50

Ja jestem oczywiście ateistą. To co Hiobie opisałeś to są mity buddyjskie, które niczym szczególnym się nie wyróżniają na tle innych mitów z innych religii. Jak się nie zawierzy bezwarunkowo w pewne dogmaty to są nieracjonalne. Nie będę mówił za wszystkich którzy w jakiś sposób utożsamiają się z tą filozofią, więc powiem za siebie. Nie wierze w żaden mit buddyjski w sposób dosłowny, bo to jest po prostu naiwne. Można oczywiście przymknąć oczy i próbować nawet je godzić z nauką, podobnie jak się godzi inne religie. Dalej wszystko będzie logiczne, bo dogmatów religii nie da się zweryfikować (patrz Czajniczek Russella). Ja tak nie potrafię, więc tego nie robię. Z buddyzmu czerpie pewną inspirację, głównie to aby się doskonalić i rozwijać. Nie ma w tym nic złego ani niebezpiecznego.

Wojciech_Domini
Przyjaciel forum
Posty: 317
Rejestracja: 27-12-08, 13:04
Lokalizacja: Kraków

Re: Buddyzm i chrześcijaństwo

Post autor: Wojciech_Domini » 06-12-11, 12:28

Ja jestem oczywiście ateistą. To co Hiobie opisałeś to są mity buddyjskie, które niczym szczególnym się nie wyróżniają na tle innych mitów z innych religii. Jak się nie zawierzy bezwarunkowo w pewne dogmaty to są nieracjonalne. Nie będę mówił za wszystkich którzy w jakiś sposób utożsamiają się z tą filozofią, więc powiem za siebie. Nie wierze w żaden mit buddyjski w sposób dosłowny, bo to jest po prostu naiwne. Można oczywiście przymknąć oczy i próbować nawet je godzić z nauką, podobnie jak się godzi inne religie. Dalej wszystko będzie logiczne, bo dogmatów religii nie da się zweryfikować (patrz Czajniczek Russella). Ja tak nie potrafię, więc tego nie robię. Z buddyzmu czerpie pewną inspirację, głównie to aby się doskonalić i rozwijać. Nie ma w tym nic złego ani niebezpiecznego.
Trudno porównywać Buddyzm i inne religię do Chrześcijaństwa zważywszy na sam fakt iż Jezus nie jest osobą mityczną a rzecywistą to raz.
Dwa. Chrześcijaństwo dało naszej cywilizacji najbardziej wartościowy kodeks moralny z czego korzysta cały świat(Humanitaryzm, racjonalizm[świat stworzony przez Boga można poznać rozumowo])
Trzy. To co ludzie na zachodzie słyszą o Buddyźmie to jakieś popłuczyny, jakieś filozofie i gadki które posiadają mnóstwo udogodnień a zero obowiązków. Są jak towar w hipermarkecie ale nawet gdy się porówna prawo Karmy i prawo Miłości dane przez Jezusa to nic dziwnego czemu coraz częściej słyszy się iż Kościół w Azji południowo - wschodniej się rozrasta. Ludzie nie chcą być non stop sądzeni przez swoje czyny z przeszłych żyć...

Pozdrawiam!

Niosący Światło

Re: Buddyzm i chrześcijaństwo

Post autor: Niosący Światło » 06-12-11, 20:42

Wojciech_Domini pisze: Trudno porównywać Buddyzm i inne religię do Chrześcijaństwa zważywszy na sam fakt iż Jezus nie jest osobą mityczną a rzecywistą to raz.
Budda też był postacią historyczną, zresztą według mnie nie ma sensu czy jeden czy drugi istniał. Ważniejsze jest to co głosili lub to co im się przypisuje, o tym jest ten temat.
Wojciech_Domini pisze: Dwa. Chrześcijaństwo dało naszej cywilizacji najbardziej wartościowy kodeks moralny z czego korzysta cały świat(Humanitaryzm, racjonalizm[świat stworzony przez Boga można poznać rozumowo])
To czy najlepszy, to jest kwestią dyskusyjną. Mówisz o racjonalizmie, ok świat można poznawać rozumem, ale Boga już nie i to według mnie dyskwalifikuje racjonalizm w Chrześcijaństwie. W Chrześcijaństwie trzeba przyjmować na wiarę bo za to są jakieś szczególne profity (nie wiem czy dobrze rozumiem ten cytat ale chodzi mi o to, "Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli"). Czy to nie jest łatwo wierność? Czy to nie jest "przekupstwo"? To tak jakby ktoś podszedł do nas na ulicy i powiedział, "Hej, mam w domu dwie tony złota, naprawdę, jak mi uwierzysz i pójdziesz za mną to ci dam połowę.".
W Buddyzmie podobnie jak w nauce nikomu nie każe się wierzyć w coś bo to jest oczywiste czy dlatego, że tak powiedział jakiś autorytet. Wiele wyjaśniają słowa samego Buddy:
Nie wierzcie w ani jedno słowo tylko dlatego, że wypowiedział je Budda, lecz sprawdzajcie rzeczy sami; bądźcie swoimi własnymi nauczycielami - przewodnikami.
W Buddyzmie mamy wątpić, pytać i myśleć.
Wojciech_Domini pisze: Trzy. To co ludzie na zachodzie słyszą o Buddyźmie to jakieś popłuczyny, jakieś filozofie i gadki które posiadają mnóstwo udogodnień a zero obowiązków. Są jak towar w hipermarkecie ale nawet gdy się porówna prawo Karmy i prawo Miłości dane przez Jezusa to nic dziwnego czemu coraz częściej słyszy się iż Kościół w Azji południowo - wschodniej się rozrasta. Ludzie nie chcą być non stop sądzeni przez swoje czyny z przeszłych żyć...
Zgadza się, Buddyzm zachodni i wschodni to dwie różne rzeczy. Ten nasz został zmodyfikowany aby pasował do naszych realiów. Nie ma w tym nic złego, na wschodzie też istnieje wiele szkół buddyjskich.

Muszę teraz powiedzieć coś szerzej o moralności. Ktoś kiedyś powiedział, że w Buddyzmie wszystko jest subiektywne i względne. To znaczy, że mogę uważać za dobre zabijanie np. czarnych albo Żydów, że w Chrześcijaństwie jest inaczej tam zasady są jedne dane od Boga i takich sztuczek nie można robić. Trochę w tym prawdy ale sugeruje to pewną rzecz, że moralność pochodzi zawsze od wiary. Nie zgodzę się z tym. Moralność powstała na drodze ewolucji, aby zmaksymalizować przetrwanie osobników z danej społeczności. Dlatego chociażby nie zabijamy. Jakimś dowodem na to może być to, że koty nie w nic nie wierzą i jakoś się nawzajem nie zabijają.

Wojciech_Domini
Przyjaciel forum
Posty: 317
Rejestracja: 27-12-08, 13:04
Lokalizacja: Kraków

Re: Buddyzm i chrześcijaństwo

Post autor: Wojciech_Domini » 06-12-11, 22:15

Budda też był postacią historyczną, zresztą według mnie nie ma sensu czy jeden czy drugi istniał. Ważniejsze jest to co głosili lub to co im się przypisuje, o tym jest ten temat.
Tyle że Budda nigdy nie uważał się za bóstwo a mimo to zarówno we wschodniej Theravadzie jak i Mahayanie składa się mu ofiary w celu osiągnięcia dóbr także tych metafizycznych jak szczęście. To jest istotne czy dana osoba istniała czy też nie bo trudno tak się modlić do czegoś tylko dlatego że wydaje nam się to fajnym sposobem na życie(niestety mnóstwo europejczyków tak podchodzi do religii jak do hipermarketu). Jezus szczerze istniał a Pisma przed Nim dokładnie przepowiedziały czego dokona. Dla wielu Ateistów to szokujące ale "Zwykły Cieśla" podarował nam kodeks moralny który odmienił losy świata . Znajomy Ateista zajmujący się zawodowo różnymi ideologiami i systemami politycznymi stwierdza że odchodne jak socjalizm, konserwatyzm etc... Siłą rzeczy mają swoje źródła w Chrześcijaństwie, to co w tych systemach które wymieniłem jest nie tak to głównie zasługa ludzi którzy dostosowali je do własnych potrzeb.
To czy najlepszy, to jest kwestią dyskusyjną. Mówisz o racjonalizmie, ok świat można poznawać rozumem, ale Boga już nie i to według mnie dyskwalifikuje racjonalizm w Chrześcijaństwie. W Chrześcijaństwie trzeba przyjmować na wiarę bo za to są jakieś szczególne profity (nie wiem czy dobrze rozumiem ten cytat ale chodzi mi o to, "Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli"). Czy to nie jest łatwo wierność? Czy to nie jest "przekupstwo"? To tak jakby ktoś podszedł do nas na ulicy i powiedział, "Hej, mam w domu dwie tony złota, naprawdę, jak mi uwierzysz i pójdziesz za mną to ci dam połowę.".
Potwierdzasz hasło które powiedział kiedyś Fulton Sheen "Nie ma 100 ludzi nienawidzących Kościoła Katolickiego. Są za to miliony nienawidzące fałszywego wyobrażenia o Kościele". Tutaj też mogę się przyczepić do zdania "Mówisz o racjonalizmi, ok świat można poznawać rozumem ale Boga już nie i to według mnie dyskwalifikuje racjonalizm w Chrześcijaństwie". Otóż racjonalizm w przeciwieństwie do empiryzmu zakłada sąd a priori - czyli innymi słowy poznanie czegoś bez rzeczowych dowodów. Dokładnie tak, Boga nie da się przedstawić tak jak zwierze czy rośline ale da się logicznie uzasadnić(powstanie świata zbiorem przypadków? Czyż to wciąż "racjonalizm"?)... Poza tym kwestia iż Chrześcijaństwo należy wyłącznie przejmować na wiarę jest pozbawione rozsądku ponieważ zasady które wypływają z Chrześcijaństwa nie są regułą a wyjątkiem. Prosty przykład - wszystkie cywilizacje świata podbijały narody i posiadały sieć niewolnictwa choć jedynie gorliwi Chrześcijanie(Katolicy jak Bartolomeo De las Casas i Ewangelikalni jak William Wilberforce) robili wszystko by zniweczyć ten proceder. Jak jesteśmy przy Buddyzmie to Tajlandia pod wpływem zachodu bodajże w XIX w. zniosła niewolnictwo a w 1935 poligamię(choć do dzisiaj wiele Tajów posiada "Mia Noi" - młodszą żonę)... Wybór Chrześcijaństwa widząc owoce jest oczywisty, skoro wiele faktów z Chrześcijaństwem się zgadza na zdrowy rozum to i także przyjmujemy te które należy przyjąc na wiare(man tu na myśli np. Niepokalane Poczęcie).
W Buddyzmie podobnie jak w nauce nikomu nie każe się wierzyć w coś bo to jest oczywiste czy dlatego, że tak powiedział jakiś autorytet. Wiele wyjaśniają słowa samego Buddy:
Ja jako Chrześcijanin również pytam o logiczność tego w co wierzę, gdyby to było nie logiczne i pozbawione elementarnych zasad myślenia to porzucił bym to jak najszybciej.
Stwierdzenie iż posiadam wiarę ponieważ wpojono mi to od dziecka nie ma racji bytu, duża część mojej rodziny to Ateiści a pozostała część praktykuje tak powszechny "ateizm praktyczny" - katolicyzm wpisując jedynie w rubryke..

Zgadza się, Buddyzm zachodni i wschodni to dwie różne rzeczy. Ten nasz został zmodyfikowany aby pasował do naszych realiów. Nie ma w tym nic złego, na wschodzie też istnieje wiele szkół buddyjskich.
Został zmodyfikowany by dostosować się do mentalności ukształtowanej przez Chrześcijaństwo. Wiele Ateistów pomimo buntu przeciwko Chrześcijaństwu sami nie zdają sobie sprawy jak wiele z tej religii korzystają. Obecnie pod wpływem sekularyzacji(która z roku na rok odchodzi w przeszłość w skali globalnej) panuje "czasowa wierność" - gdzie partnerzy są sobie wierni 1-2 lata po czym następuje zmiana partnera. W Starożytnej Grecji naturalnym było posiadanie wiele partnerek(kobiet to nie dotyczyło gdyż cywilizacje są z natury patriarchalne), w tym też przygodne stosunki z innymi mężczyznami. Nawet w zlaicyzowanej Europie model poligamiczny wciąż jest zakazany choć obawiam się że to może się wkrótce zmienić.
Muszę teraz powiedzieć coś szerzej o moralności. Ktoś kiedyś powiedział, że w Buddyzmie wszystko jest subiektywne i względne. To znaczy, że mogę uważać za dobre zabijanie np. czarnych albo Żydów, że w Chrześcijaństwie jest inaczej tam zasady są jedne dane od Boga i takich sztuczek nie można robić. Trochę w tym prawdy ale sugeruje to pewną rzecz, że moralność pochodzi zawsze od wiary. Nie zgodzę się z tym. Moralność powstała na drodze ewolucji, aby zmaksymalizować przetrwanie osobników z danej społeczności. Dlatego chociażby nie zabijamy. Jakimś dowodem na to może być to, że koty nie w nic nie wierzą i jakoś się nawzajem nie zabijają.
Nie jest to prawdą. Plemiona oraz narody przetrwały nie dlatego iż wytworzyły moralność a raczej stały się bardziej cwane i bezwzględne. Popatrzmy na Azteków ze swoimi ofiarami ku czci bóstw czy Indie ze swoją kastowością(cały sukces gospodarczy Indie zawdzięczają paradoksalnie kolonialiście oraz Chrześcijaństwu negującym kastowe przesądy, Mahatma Gandhi jak i Jawarhal Nehru studiowali na Oksfordzie i w Cambridge). Popatrzmy także na Starożytną Sparte gdzię noworodki z defektami zrzucano ze skały, Czyżby to była ziemia wolnomyślicielstwa i humanizmu? Co z przypadkiem Sokratesa? Można zadawać wiele takich pytań a wszystko zsumuje się do Biblijnego zdania "Chrześcijanie są światłem świata" a tak na Miły Bóg. Dlaczego to w Europie doszło do wytworzenia Ateizmu a nie w żadnym innym regionie? Dlaczego to w Europie powstała demokracja, metodologia nauk oraz kapitalizm? No właśnie te czynniki wzbudzają zainteresowanie dziedzictwem Europy. Porównanie do zwierząt jest anty - argumentem ponieważ zwierzęta są w stanie dopuścić się z ludzkiego punktu widzenia najbardziej podłych czynów jak kanibalizm czy krzywda dla zabawy(przykład ze słodkimi zwierzakami jak koty czy psy które same nie zdają sobie sprawe tego że są w stanie skrzywdzić niemowlaka).

Aha taka ciekawostka. Chrześcijaństwo wciąż jest najszybciej rosnącą religią świata(wbrew temu co nas propaganda karmi o Islamie) w takiej np. Indonezji zamieszkanej przez 7 milionową diasporę Chińska w większości buddyjską w 2000 roku Chrześcijan było pośród nich 30 % obecnie jest 80 %. To tylko 10 lat. Szok.
Ostatnio zmieniony 06-12-11, 22:19 przez Wojciech_Domini, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
eutych
Przyjaciel forum
Posty: 159
Rejestracja: 18-06-11, 23:07
Lokalizacja: Śląsk

Re: Buddyzm i chrześcijaństwo

Post autor: eutych » 07-12-11, 10:28

_Samuel_ pisze:Chrześcijaństwo nie wie, jaki jest Bóg - potrafi tylko stwierdzić, że "taki nie jest". Nie wie, jak powstał wszechswiat - potrafi tylko stwierdzić, że "tak nie mógł powstać".
To nieprawda.
Historia teologii to w dużej mierze historia mierzenia się z takimi właśnie pytaniami, niejednokrotnie z sukcesem, jak np. w przypadku Plantingi, czy św. Tomasza z Akwinu.
Niedawno wyszła po polsku wczesna praca św. Tomasza z Akwinu pt. "O wieczności świata".
Streszczenie jednego z ciekawszych fragmentów argumentacji:
1. Bóg jest odwieczny i niezmienny, więc teza o tym, że świat miał początek musi zakładać jakąś zewnętrzną wobec Boga przyczynę powodującą w pewnej chwili zmianę w Bogu, prowadzącą do woli stworzenia: ponieważ taka przyczyna jest niemożliwa, wszechświat więc musi być odwieczny, jak Bóg.
2. Bóg jest odwieczny i niezmienny, czas jest częścią stworzenia, nie Boga, który jest poza nim. Świat ma więc początek wyłącznie dla istot będących jego częścią, dla których czas jest istotnym parametrem. W Bogu, który jest poza czasem nie musiała nigdy zajść żadna zmiana.
Więc nie da się powiedzieć, że nie jesteśmy w stanie pojąć zupełnie nic. Jakieś – w moim przekonaniu – dość konkretne tezy, jesteśmy w sanie postawić.
I właśnie w tym różnimy się od buddystów, którzy przeważnie będą pływać w różnych nieokreślonościach.

Z tym, że cytaty z samych opowieści o Buddzie (np. przywołany przez hioba), nie wyczerpują tematu. W Polsce najwięcej jest buddystów linii Karma Kagyu.
Czytają np. Tybetańską Księgą Umarłych, która w dość malowniczy sposób przedstawia proces przechodzenia stąd TAM. Może zapoznaj się opisem owego TAM i rozstrzygnij sam, czy o niektórych wyobrażeniach nie jest czasem lepiej pomilczeć.
_Samuel_ pisze:W takim razie bardzo proszę, nie porównuj już nigdy więcej innych religii z własną. Takie porównania nie mają żadnej wartości, jeśli Twoja religia juz z założenia ma być tą lepszą.
Jeśli wierzysz serio, nie da się inaczej.

Bo jeśli wierzysz w Boga serio, ta wiara przypomina silne przekonanie, bądź nawet wiedzę i musi wykluczać jakąkolwiek skłonność do rewizji: po prostu wierzący serio nie może zakładać, że jego wiara może okazać się fałszywa.
No bo widziałeś kiedyś kogoś, kto by się modlił do hipotezy?
Dlatego taka rozmowa – niezależnie od wyznania - zawsze musi być prowadzona z pozycji "ja znam prawdę", jeśli dyskutujący są naprawdę wierzący.

Pozdrawiam
"Chodźcie i spór ze Mną wiedzcie! - mówi Pan" (IZ. 1,18)

Niosący Światło

Re: Buddyzm i chrześcijaństwo

Post autor: Niosący Światło » 07-12-11, 12:06

Wojciech_Domini pisze:Tyle że Budda nigdy nie uważał się za bóstwo a mimo to zarówno we wschodniej Theravadzie jak i Mahayanie składa się mu ofiary w celu osiągnięcia dóbr także tych metafizycznych jak szczęście.
Ci ludzie są prości i wyznają Buddyzm w prymitywny sposób podobnie jak wyznaje się inne religie.
Wojciech_Domini pisze:Dlaczego to w Europie doszło do wytworzenia Ateizmu a nie w żadnym innym regionie? Dlaczego to w Europie powstała demokracja, metodologia nauk oraz kapitalizm?
Przeceniasz trochę rolę Europy w świecie. Fakt byliśmy potęgą i rządziliśmy światem ale to nie tak, że inni niczego nie dokonali. Chińczycy nie byli dzikusami jak odkrywaliśmy Amerykę. Podobnie z Chrześcijaństwem. Religia ta jak wiele innych naucza pewnych prawd uniwersalnych, które są wspólne dla wszystkich ludzi. Dlatego nie uważam aby inni cokolwiek kopiowali od Chrześcijaństwa. Koła też ludzie od siebie nie kopiowali, każdy niezależnie je sobie wynalazł, bo to dobry wynalazek.

Wojciech_Domini
Przyjaciel forum
Posty: 317
Rejestracja: 27-12-08, 13:04
Lokalizacja: Kraków

Re: Buddyzm i chrześcijaństwo

Post autor: Wojciech_Domini » 10-12-11, 18:38

Ci ludzie są prości i wyznają Buddyzm w prymitywny sposób podobnie jak wyznaje się inne religie.
Król Tajlandii Bhumipol Adulyadek przewodniczy wielu świętom i ceremonią np. Loy Krathong(ofiary dla bogini morza) czy ku samego Buddy(który nie jest bóstwem a mimo to otrzymuje ofiary). Buddyzm to niesamowity eklektyzm i gdziekolwiek nie zawitał tam zaraz przyjmował miejscowy panteon bóstw, w Europie przyjmuje za to ateizm co sprawia iż buddyzm oddala się od swoich korzeni(Siddharta Gautama nigdy nie zaprzeczał istnieniu hinduskiego panteonu).
Przeceniasz trochę rolę Europy w świecie. Fakt byliśmy potęgą i rządziliśmy światem ale to nie tak, że inni niczego nie dokonali. Chińczycy nie byli dzikusami jak odkrywaliśmy Amerykę. Podobnie z Chrześcijaństwem. Religia ta jak wiele innych naucza pewnych prawd uniwersalnych, które są wspólne dla wszystkich ludzi. Dlatego nie uważam aby inni cokolwiek kopiowali od Chrześcijaństwa. Koła też ludzie od siebie nie kopiowali, każdy niezależnie je sobie wynalazł, bo to dobry wynalazek
Nigdy tego nie powiedziałem by Arabowie czy Chińczycy byli dzikusami. Wręcz przeciwnie. Stwierdziłem iż Cywilizacja Łacińska powstająca po zdruzgotaniu Imperium Rzymskiego w roku 1500 była daleko w tyle za w/w cywilizacjami. Nie wątpie że Majowie posiadali wspaniały kalendarz, Chińczycy zajerestrowali zaćmienie natomiast Hindusi odkryli liczbę zero. etc... Jednak nauka – wymagająca eksperymentów, laboratoriów, indukcji, weryfikacji, a także tego, co pewien naukowiec określił jako "wynalezienie wynajdowania", metoda naukowa – wszystko stworzył Zachód. Podobnie uczestniczenie w życiu plemienia jest dość uniwersalne, ale demokracja – wymagająca wolnych wyborów, pokojowego przekazywania władzy i jej rozdziału – to idea wywodząca się z Zachodu. Wspólna jest wreszcie chęć prowadzenia handlu, nie ma nic specyficznie zachodniego w stosowaniu pieniędzy, ale kapitalizm, wymagający prawa własności, kontraktów, zabezpieczających je sądów, spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, wymiany walut, patentów, ubezpieczeń, systemu pełnego księgowania – cały ten zestaw został rozwinięty na Zachodzie.

Tym, co złożyło się na bogactwo, siłę i sukces cywilizacji Zachodu, jest dynamiczna interakcja, jaka zachodzi pomiędzy trzema wymienionymi wyżej tworami – nauką, demokracją i kapitalizmem. Przykładem tej interakcji jest rozwój technologii, który powstał z małżeństwa pomiędzy nauką a kapitalizmem. Nauka przekazuje swoją wiedzą, która prowadzi do wynalazków, zaś kapitalizm dostarcza mechanizmów umożliwiających przekazanie wynalazku szerszemu gronu odbiorców, ponadto motywacji ekonomicznej dla wynalazców, będącej bodźcem do tworzenia coraz to nowych rzeczy.

Wszystkie wymienione dobrodziejstwa cywilizacji zachodu wywodzi się z Chrześcijaństwa i prawdę mówiąc nie mogę się zgodzić by wszystkie cywilizacje posiadały jakieś "uniwersalne wartości". Wystarczy popatrzeć na Azteków.

Awatar użytkownika
GiE
Przyjaciel forum
Posty: 306
Rejestracja: 17-01-10, 21:53
Lokalizacja: Polska

Re: Buddyzm i chrześcijaństwo

Post autor: GiE » 21-12-11, 00:39

Wojciech_Domini, mam pytanie odnośnie Kryszny. Znalazłem pewien wątek na frondzie, który cytuję:

Duchowość Wschodu, którą propaguje się obecnie w Polsce to jest już tak zwany zeuropeizowany neohinduizm, który został opracowany w obecnym stuleciu przez wolnomyślicieli i jest przesiąknięty elementami chrześcijańskiej kultury. Dlatego przemilczane są w nim zabobonne poglądy z różnymi skandalicznymi dla europejczyka nieetycznymi postawami. Idealizowanie duchowości wschodniej sprawia, że wielu młodych ulega jej złudnemu urokowi i bezkrytycznie przyjmuje informacje dotyczące Wschodu i ślepo naśladuje tamtejsze praktyki. Nie zdają sobie sprawy z tego, że na przykład w świętych księgach hinduskich bóg Kryszna manifestował swoją boską wolność przez zabójstwa, kradzieże, uwodzenie dziewcząt i cudzych żon, urządzanie nieprzyzwoitych zabaw. We wszystkich dziełach poświęconych Krysznie nie było kobiety zdolnej oprzeć się jego urokowi, dlatego został nazwany Wszechmocnym Uwodzicielem. Kryszna według hinduskich wierzeń miał być ucieleśnieniem witalnej mocy Wisznu, bo posiadał 16000 żon i 180000 synów, a chociaż wszystkie jego żony mieszkały w osobnych pałacach, Kryszna u każdej z nich był o tej samej porze. Do dnia dzisiejszego Kryszna jest w Indiach czczony przez praktykę nierządu świątynnego jako władca seksu i płodności zwany "Radżagopalausami".

W Polsce nie mówi się jakie jest prawdziwe znaczenie Kryszny. Poleca się tylko wielogodzinne powtarzanie jego imienia jako sposób osiągnięcia czystości duszy. W taki oto podstępny sposób wprowadza się satanistyczną "świadomość Kryszyny" w środowisko chrześcijańskie. Niestety niektórzy młodzi ludzie w swojej niewiedzy i naiwności nie są często świadomi, że odmawiając mantrę przez powtarzanie imienia Kryszny oddają cześć bożkowi rozpusty i skrajnego egoizmu. S. Michaela podkreśla, że "wszystkie organizacje, sekty i ruchy antykatolickie pod pięknymi hasłami braterstwa, ekumenii, międzywyznaniowego dialogu itp., zachęcają do korzystania z kultury Wschodu jako drogi do duchowego rozwoju, stosując akomodację wschodnich poglądów i praktyk do mentalności słuchaczy.


Mógłbyś coś więcej dodać na ten temat? Mój znajomy, kręci się wokół tego ruchu i trochę się o niego niepokoję. A wiem, że masz wiedzę w sprawach duchowości wschodu.

Z góry dzięki.

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11192
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Buddyzm i chrześcijaństwo

Post autor: hiob » 21-12-11, 07:40

GiE, dobrze że mi przypomniałeś, ten artykuł zainspirował mnie do napisania o reinkarnacji.

Jezus, Eliasz i reinkarnacja, czyli katolicyzm po polsku.

Inspiracją do tego wpisu był <a href="http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/ ... 660">tekst księdza Mieczysława Piotrowskiego TChr</a> z czasopisma Miłujcie się, przedrukowany przez Frondę. Przeczytałem tam, że "aż 32 proc. Polek i Polaków wierzy w reinkarnację. I jest to najwyższy odsetek na kontynencie!"

Nie chcę powtarzać tego, co każdy może tam wyczytać, do czego zresztą serdecznie zachęcam. Artykuł księdza Piotrowskiego doskonale obnaża niebezpieczeństwa tej wiary. Pokazuje zagrożenia dla naszej duszy, związane z tą ideologią. Ja chciałbym tu jedynie zająć się nielogicznością wiary w reinkarnację. Dla mnie bowiem jest to totalnie bezsensowna idea.

Przede wszystkim mam problem z liczbami. Ja nie jestem politykiem, mnie cyferki muszą się zgadzać. Tymczasem wśród europejskich wyznawców tej wiary trudno spotkać takich, co wierzą, że kiedyś byli, albo że w kolejnym wcieleniu będą jakimiś zwierzętami. Oni zawsze w poprzednich wcieleniach byli ludźmi, i to najczęściej ludźmi znaczącymi.

Jednak... jeżeli każdy człowiek miał ileś poprzednich wcieleń, to nam brakuje ludzi. Nauka nam mówi, że wszyscy pochodzimy od jednej matki. Zatem... skąd się wzięły dusze jej dzieci? Kiedyś ludzkość całej Ziemi liczyła kilka milionów. Dzisiaj kilka miliardów. Zatem skąd się biorą te "nowe dusze"?

I jeżeli karma determinuje w naszym życiu to, czy jesteśmy zdrowi i bogaci, czy też chorzy, biedni i nieszczęśliwi, to kto, albo co determinuje jakie będzie życie tych nowych osób, które w jakiś sposób "zaistniały" nie mając poprzedniego wcielenia?

Powiecie, że problem ten znika, gdy przyjmiemy, że nasze dusze mogą powrócić do życia w zwierzętach? Nie prawda. Nie tylko problem nie znika, ale staje się jeszcze poważniejszy. Zwierzęta bowiem nie mają wolnej woli, zatem nie mogą postępować "moralnie". Zwierzęta zawsze postępują instynktownie. Tygrys rozszarpujący antylopę nie zrobił nic złego, tak, jak pies, który zagryzł kota. Złem może być jedynie postępowanie właściciela psa, który go poszczuł, samo zwierze zawsze robi to, co mu zew krwi nakazuje.

Zatem w jaki sposób karma zwierząt może być dobra, albo zła? I nie mówię tu o obroku dla konia. Czy też może to my, ludzie, oceniamy, że krową to się zostaje w nagrodę, a szczurem za karę? I co dalej? I jak się "odwali szczurzą zmianę", to automatycznie w następnym wcieleniu stajemy się krową? Przecież to się nie trzyma kupy.

Jednak i tak nie ma to absolutnie żadnego znaczenia, ponieważ nie pamiętamy ani naszych poprzednich wcieleń, ani nie będziemy pamiętać w przyszłości naszego, aktualnie przeżywanego życia. Tak, tak, wiem, Shirley MacLaine podobno pamięta. I na co dzień rozmawia nie tylko ze swoimi poprzednimi wcieleniami, ale także ze swoimi przyjaciółmi z innych planet. Lecz ja nie mówię o ludziach, którzy się powinni leczyć u psychiatry, ale o sobie i o Tobie, drogi czytelniku. Ani ja, ani Ty nie pamiętamy żadnego poprzedniego wcielenia, prawda? Zatem... nawet, gdyby ono było, nie miałoby to dla nas żadnego znaczenia.

W praktyce wyznawca wiary w reinkarnację niczym się nie różni od ateisty. Dla jednego i dla drugiego koniec ziemskiego życia oznacza nicość. Ich pamięć, jestestwo, samoświadomość istnienia znika. To, czy się nasza dusza odradza w innym ciele, czy też nie istnieje w ogóle, z praktycznego punktu widzenia nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Dla umierającego wyznawcy New Age, czy hindusa, czy buddysty, czy też ateisty, śmierć oznacza koniec i pustkę.

Tymczasem prawda jest zupełnie inna. Prawda jest taka, że nasza dusza powstaje, stworzona przez Boga, w momencie naszego poczęcia. Powstaje z niczego, ale nigdy nie przestaje istnieć i istnieje wraz z pamięcią i ze świadomością tego, kim jesteśmy. W Liście do Hebrajczyków czytamy, że "postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd". Raz to znaczy raz. A jak sąd, to musimy mieć pamięć tego, za co nas Sędzia będzie sądził.

Święty Jan Chrzciciel nie był Eliaszem po reinkarnacji. Sam to potwierdził:

<span style="font-weight: bold; font-style: italic; color: rgb(204, 0, 0);">Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: Kto ty jesteś?, on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: Ja nie jestem Mesjaszem. Zapytali go: Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem? Odrzekł: Nie jestem. Czy ty jesteś prorokiem? Odparł: Nie! (J 1, 19-21)

Zatem gdy Jezus mówi, że

<span style="color: rgb(204, 0, 0); font-weight: bold; font-style: italic;">Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. (Mt 11, 13-14)

... to nie mówi, że św. Jan jest zmartwychwstałym Eliaszem, ale, że to św. Jan jest tym, kogo zapowiadał Malachiasz, mówiąc, że przyjdzie taki prorok jak Eliasz:

<span style="font-weight: bold; font-style: italic; color: rgb(204, 0, 0);">Oto Ja poślę wam proroka Eliasza przed nadejściem dnia Pańskiego, dnia wielkiego i strasznego. (Ml 4,5)

A skąd wiemy, że to nie sam Eliasz? Bo nam to wyjaśnia św. Mateusz:

<span style="font-style: italic; font-weight: bold; color: rgb(204, 0, 0);">Wtedy zapytali Go uczniowie: Czemu więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz? On odparł: Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu. (Mt 17, 10-13)

Eliasz został zabrany do Nieba i nie powraca tu w niekończącym się cyklu kolejnych reinkarnacji. Spotkanie z nim będzie możliwe dopiero wtedy, gdy i my będziemy w Niebie. Chyba, że Bóg da nam łaskę mistycznego przeżycia, podobnego do tego, jakiego świadkami byli wybrani apostołowie:

<span style="font-weight: bold; font-style: italic; color: rgb(204, 0, 0);">Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. (Mt 17, 1-3)

To jednak nie ma nic wspólnego z reinkarnacją.

Nie było też reinkarnacją Wcielenie Pana Jezusa. W momencie Poczęcia Jezus otrzymał ludzką duszę, ale to nie było nowe wcielenie istniejącej duszy. I po Jego śmierci Jego dusza nie powędrowała do innej osoby. Pan Jezus, prawdziwy i jedyny Bóg, JEST. JEST w momencie stworzenia świata, JEST w momencie wcielenia, JEST w dniu swych narodzin w Betlejem i JEST w dniu Sądu Ostatecznego. JEST poza czasem i ponad czasem. Ale na osi upływu czasu stał się On w pewnym momencie historii Świata człowiekiem. Otrzymał ciało i duszę jak każdy z nas. Nigdy jednak nie przestał być Bogiem, ani nigdy nie utracił świadomości, że JEST Bogiem. A dziś, będąc w Niebie, nadal pozostaje tym samym prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. Ze swą ludzką duszą, która nigdzie nie powędrowała.

Nie wiem jak 32% Polaków może pogodzić swą wiarę w reinkarnację z faktem, że, przynajmniej nominalnie, w większości są katolikami. Nie wiem, ale się domyślam. Jest to możliwe tylko dlatego, że dzisiaj myślenie sprawia zbyt wielki wysiłek. Ludzie powtarzają brednie po innych, nie zastanawiając się nad tym, czy to ma jakikolwiek sens, czy nie. Ważne, żeby to było "trendy" i "cool", żeby było "nowoczesne", a nie takie zacofane, jak "zwykłe chrześcijaństwo".

A że jest to bez sensu? Że naraża nas na utratę zbawienia? Że prowadzi do takiego życia, które konsekwentnie pozbawia nas łaski uświęcającej i prowadzi do potępienia? No przecież właśnie dlatego wierzymy w reinkarnację, żeby się takich przesądów jak sąd i piekło nie bać! Jakie potępienie, jak po śmierci żadnego sądu nie ma? Hulaj dusza, a jak coś zawalimy, to co najwyżej następny "wehikuł" naszej duszy pomęczy się troszkę. To już nie mój problem, tylko jego i mojej duszy z amnezją, która nie będzie pamiętać, że ja to ja.

Wszystko się sprowadza do tego, co zrobili Ewa i Adam w rajskim ogrodzie:

<span style="font-weight: bold; font-style: italic; color: rgb(204, 0, 0);">Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło. Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. (Rdz 3, 4-6)

My wszyscy chcemy być jak Bóg. Nie chcemy, by On nam mówił, co jest dobrem, a co złem. My sami chcemy o tym decydować. Ale ta perspektywa Sądu Ostatecznego nam strasznie bruździ, więc lepiej pomieszać nasze chrześcijaństwo z New Age, dodać trochę buddyzmu, troszkę hinduizmu, jakąś medytację, jakieś wierzenia w cykl reinkarnacji kończący się rozpłynięciem się w niebycie nirwany i już można wszystko: Hulaj dusza, piekła nie ma. A że to sprzeczne z nauką Kościoła? "Ja wierzę w Boga, ale nie wierzę w Kościół". Yeah, right. W boga, którym jest mój własny brzuch.

Skoro jesteśmy przy 3 rozdziale Księgi Rodzaju, warto wspomnieć, że jest on nazywany protoewangelią, bo Bóg tu zapowiada to, co miało się stać tysiące lat później:

Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia. Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę. (Rdz 3, 14-15)

I tak doszliśmy do dzisiejszego dnia. Potomek Niewiasty narodził się w Betlejem i trzydzieści trzy lata później zmiażdżył głowę wężowi. Dał nam życie wieczne. Dał nam łaskę, umożliwiającą wieczne życie i okazał nam miłosierdzie. Zatem zamiast mydlenia sobie oczu bredniami o reinkarnacji może warto oddać pokłon Temu, na którego przyjście w Adwencie tak niecierpliwie czekamy? Może warto się zastanowić nad bezsensem reinkarnacji i przyjąć całym sercem to, co jest Prawdą?

Warto to zrobić, bo Prawda zawsze jest najpiękniejsza.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Wojciech_Domini
Przyjaciel forum
Posty: 317
Rejestracja: 27-12-08, 13:04
Lokalizacja: Kraków

Re: Buddyzm i chrześcijaństwo

Post autor: Wojciech_Domini » 22-12-11, 22:57

GiE- Odpowiadając na Twoje pytanie. To co przytoczyłeś jest w dużej mierze prawdą i wszelkie zmiany w religiach wschodu są wywołane pod wpływem Chrześcijaństwa, zachodu ewentualnie wpływów z naszego kręgu kulturowego. Odnośnie Kryszny miałem okazję zapytać dwójkę Hindusów, jednej dziewczyny z New Delhi i mężczyzny z Mumbai. Odpowiedzi są bardzo zaskakujące choć też pokazują stan ignorancji obecny także i w tamtejszym kręgu kulturowym.
Dziewczyna stwierdziła iż Kryszna nigdy nikogo nie uwodził jedynie "grał na flecie skupiając masę adoratorek" natomiast mężczyzna hindus powiedział coś co bardzo szokowało(mężczyzna w przeciwieństwie do tamtej dziewczyny nie był areligijny). "Bogowie żyli na ziemi w czasach gdy kobieta posiadała wiele mężów a męzczyzna wiele żon i nie było to widziane negatywnie jak obecnie. Kiedyś nowa era podobnie jak tamta nadejdzie". Jaki wniosek z powyższego twierdzenia? W religiach wschodu religijne przepisy reinterpretuje się wraz ze zmianami na świecie choć prawdę mówiąc każdy ma zupełnie inną opinię. Nie ma czegoś takiego jak ortodoksja i każdy weźmie sobie to co mu odpowiada. Osoba miłująca pokój jako orędzie miłości natomiast psychopata jako podstawę ku złym czynom. Poza tym wbrew twierdzeniom ze skrajnej lewicy iż "wszystkie kultury są równe" wydarzenia w Indiach(do czasów kolonialnych w XIX wieku na cześć Kali składano w ofierze ludzi zamiast zwierząt) pokazują, że Pięcioksiąg Mojżeszowy opisuję coś co wciąż ma miejsce&#8230;

Agnieszka Nowacka
Przyjaciel forum
Posty: 67
Rejestracja: 11-01-10, 10:48
Lokalizacja: Wrocław

Re: Buddyzm i chrześcijaństwo

Post autor: Agnieszka Nowacka » 22-08-12, 14:33

Wojciech_Domini pisze:GiE- Odpowiadając na Twoje pytanie. To co przytoczyłeś jest w dużej mierze prawdą i wszelkie zmiany w religiach wschodu są wywołane pod wpływem Chrześcijaństwa, zachodu ewentualnie wpływów z naszego kręgu kulturowego. Odnośnie Kryszny miałem okazję zapytać dwójkę Hindusów, jednej dziewczyny z New Delhi i mężczyzny z Mumbai. Odpowiedzi są bardzo zaskakujące choć też pokazują stan ignorancji obecny także i w tamtejszym kręgu kulturowym.
Dziewczyna stwierdziła iż Kryszna nigdy nikogo nie uwodził jedynie "grał na flecie skupiając masę adoratorek"
Hmmm...to dziwne, słuchałam kiedyś wykładów siostry Michaeli Pawlik, która prawie 20 lat mieszkała w Indiach,studiowała i miała dostęp do oryginalnych ksiąg Wedyjskich i stały kontakt z miejscową ludnością i kulturą. Otóż s.Michaela omawiała życie Kryszny,który jako dziecko był pasterzem bydła i okradał gospodynie z mleka, sera, jaj tak ją omamił,ze kobieta, w ogóle nie wiedziała jak to się dzieje- po prostu taki był "mądry",ze świetnie kradł. Dalej:Ów "posiadacz mądrości" był bardzo atrakcyjnym człowiekiem, dlatego bardzo pożądany przez kobiety, więc jako "bóg" współczuł im i ....kiedy była pełnia blisko osady przygrywał na fleciku. No i zwabiał kobiety, które wymykały się w nocy ze swoich domów i "uszczęśliwiał" je bardziej niż ich mężowie. I kobitki szczęśliwe wracały do swoich mężów. zapyta ktoś czy komuś się krzywda stała ? A mężowie,ojcowie nic nie wiedzieli a i kobitki szczęśliwe ;)
Wniosek: jest to nierząd świątynny, w kulcie Kryszny, który trwa tam do dnia dzisiejszego. Kryszna, Wisznu to pogański Baal.Kolejne zdarzenia z życia Kryszny można doczytać w Internecie : Kryszna min. pokonuje króla poprzez morderstwo.

Mnie dziwi to jak ludzie zachodu fascynują się pogańskimi religiami i śmieją porównywać Wisznu do Chrystusa. spotkałam się z taki stwierdzeniami. Jak można porównywać kogoś kto uwodzi, kradnie, morduje do Boga, który z miłości do człowieka umiera na krzyżu?

Agnieszka Nowacka
Przyjaciel forum
Posty: 67
Rejestracja: 11-01-10, 10:48
Lokalizacja: Wrocław

Re: Buddyzm i chrześcijaństwo

Post autor: Agnieszka Nowacka » 22-08-12, 15:01

GiE pisze:Wojciech_Domini, mam pytanie odnośnie Kryszny..

W Polsce nie mówi się jakie jest prawdziwe znaczenie Kryszny..... [/i]

Mógłbyś coś więcej dodać na ten temat? Mój znajomy, kręci się wokół tego ruchu i trochę się o niego niepokoję. A wiem, że masz wiedzę w sprawach duchowości wschodu.

Z góry dzięki.
Doskonałe wykłady dominikanki, siostry Michaeli Pawlik,która wyjechała do Indii jako świecka pielęgniarka nie znając ani angielskiego ani tamtejszego języka. W ten sposób bez tłumaczy, sama nauczyła się języka i rozmawiała z tamtejszymi ludźmi. Po "zderzeniu się " z hinduskim okrutnym światem, którym rządzi reinkarnacja, prawo karmy postanowiła studiować eksternistycznie na Uniwersytecie w Indiach. Miała dostęp do oryginalnych Ksiąg, które tłumacze na angielski tendencyjnie zmieniają lub pomijają pewne fakty. Ponadto s.Michaela wykryła jeszcze wiele innych ciekawych tematów, które zagrażają chrześcijaństwu.
Tego było za wiele. Wstapiła do zakonu, postanowiła uczyć katechezy i przeciwstawiać się neopogaństwu. Jest autorką kilku książek n/t magii,sekt, fałszywych kultów itd. Polecam doskonałe wykłady. Wystarczy wpisać na You Tube siostra Michaela Pawlik : Inwazja Neopogaństwa i wyskoczą filmiki.
Polecam także film pt. "bogowie New Age", tez krąży w necie.
Pozdr.

Damian907
Przyjaciel forum
Posty: 6
Rejestracja: 12-05-17, 08:13

Re: Buddyzm i chrześcijaństwo

Post autor: Damian907 » 15-05-17, 23:59

Dla człowieka z Zachodu, jest dla mnie fascynujące jak wiele nas łączy z innymi religiami. Stało się to dość dawno temu, gdy badałem zachodnią filozofię, czytając pewnego rodzaju stwierdzenia, zdaje się, że był to Pitagoras, który nie tylko rozwinął trygonometrię, ale był także filozofem i to on (i chyba jeszcze inny indyjski filozof) powiedział, że całą filozofię zawdzięczamy Indiom. Czytając takie stwierdzenia, które funkcjonują w świecie, bez szczegółowego wyjaśnienia, człowiek staje się zaintrygowany; co on miał na myśli, że mamy stamtąd całą filozofię? Jako człowiek Zachodu byłem edukowany, że nasza tradycja, nasze podstawy filozoficzne pochodzą z Grecji, że wynaleźli je tam z niczego. Czy może jednak był jakiś wcześniejszy zalążek?

Przez lata człowiek zbiera interesujące urywki informacji z badań naukowych. Przede wszystkim gdy mowa o faktach naukowych, należy wiedzieć kim był imperator Aśoka z Indii, około 3-2 wiek przed Chr., który kazał wykuć kamienne edykty, które przetrwały do dziś, w muzeach, a nawet na swych oryginalnych miejscach. Mamy tam dowody historyczne, nie są to żadne mity, co działo się w Indiach w tamtych czasach. Na edyktach jest wyraźnie napisane, że wysłał on mnichów do Egiptu rządzonego przez dynastię Ptolemeuszy. Wiemy więc, że ich wysłał, natomiast jakie są dowody po drugiej stronie?

W owym czasie panował tam Ptolemeusz II Filadelfos, od 285 p.n.e. Pochodził z dynastii Ptolemeuszy, był zręcznym administratorem, zbudował nowy port na morzu czerwonym, który przejął handel z Indiami. Znany był już morski szlak handlowy w tamtych czasach, zaczynający się w Soparaka, nieopodal dzisiejszego Bombaju, wiodący przez zatokę perską, jednym z portów na szlaku było miasto Aden &#8211; nie pamiętam jak brzmiała dawna nazwa tego portu [Eudaemon &#8211; dobry duch; nazwa kraju: Arabia Felix &#8211; Arabia szczęśliwa]. Był to ważny ośrodek handlowy, miejsce gdzie cumowały statki, sprzedające i kupujące niektóre towary, i kontynuując podróż na północ przez morze czerwone, aż do portu, który zbudował Ptolemeusz II Filadelfos. Stamtąd wiodła droga lądowa, prawdopodobnie używając wielbłądów, aż do Aleksandrii, która była stolicą Egiptu.

Istnieją dowody historyczne że w porcie, który obecnie znamy jako Aden była spora społeczność mieszkańców indyjskiego pochodzenia. Co więcej we wspomnianym porcie, na południu Egiptu odkryto nagrobki z tamtego okresu, należących do handlarzy indyjskich z tamtej okolicy. Na kamiennych nagrobkach wyryto koła Dhammy (Dhamma-cakkha), symbol buddyzmu oraz tekst przyjęcia Trzech Schronień. Byli to więc buddyści indyjscy, którzy w czasach Ptolemeusza II Filadelfosa przybyli tam z Indii, w znacznej liczbie. Grecy mieli w zwyczaju prowadzić spisy, w Indiach niczego raczej nie ewidencjonowano &#8211; więc zapisano, że gdy trwała jakaś uroczystość, społeczność indyjska przychodziła i tańczyła, wspomniano więc piękne indyjskie tancerki. Byli więc częścią społeczeństwa Egiptu.

Aśoka wysłał tam także swoich mnichów. Nie mamy wielu podań odnośnie tych konkretnych mnichów ale mamy wzmiankę z 4 roku po Chr., kiedy to Filon z Aleksandrii, autochton, zaczął opisywać życie i zwyczaje wspaniałego miasta jakim była stolica Egiptu. Wspomniał, że w mieście znajdował się wielki klasztor na brzegu jednego z jezior, w którym mieszkali mnisi i mniszki nazywani Terapeutami. Z tego słowa biorą się takie terminy jak terapia, terapeutyczny &#8211; od niesamowitych mnichów i mniszek, którzy przebywali w Aleksandrii ponad 2000 lat temu. Opisywał ten zakon, a musicie wiedzieć, że jest wiele tłumaczeń dzieł Filona z Aleksandrii, ale jak wiadomo, gdy ktoś tłumaczy tekst, zwykle dodaje coś od siebie, całkiem sporo zresztą. Gdy się tym zainteresowałem, spytałem o to mnicha w Tajlandii, który płynnie czytał starożytną grekę. Miał on odwiedzić swoją rodzinę w Bonn, ale spytałem czy miałby czas sprawdzić to dla mnie, co też uczynił. Poszedł do biblioteki i pożyczył kopię oryginalnej greki. Odpisał mi, pamiętam jego słowa: gdy poprosiłeś mnie bym to zrobił, uznałem to za głupią nieścisłość, ale gdy spojrzałem na oryginał, i są to jego słowa, jest to kropla w kroplę opis buddyjskich mnichów. Byli wegetarianami, byli łysi, mięli brązowe szaty i odprawiali ceremonie w fazach księżyca. Powiedział, że byli to mnisi buddyjscy. Wielu innych uczonych stwierdziło, że mogli być to mnisi buddyjscy. Działo się to w pewnych konkretnych czasach, 4 rok po Chr., jeszcze przed chrześcijaństwem i zarówno w religii żydowskiej czy jakiejkolwiek innej nie było tradycji monastycyzmu. Nawet w dzisiejszych czasach rabini mówią, że jeśli rabin nie ma żony, nie jest szanowany i nikt nie słucha jego nauk. Idea mnichów i mniszek w celibacie, zwłaszcza ogolonych na łyso poprzedzała kulturę europejską.

Dowody są dość mocne, że była tam grupa mnichów. Wiele osób zauważyło, że słowo Therapeutae można wywieźć od "thera" spółgłoski "p", "b" i "w" są zamienne gdy język wędruje ze wschodu na zachód &#8211; na przykład miasto Varanasi jest teraz Benares &#8211; "v" zmieniło się w "b", a także "t" i "d" mogą ulec zmianie. Wiele osób twierdzi, że Therapeutae pochodzi od Theravada. Może też być to od palijskiego słowa Theraputta, w sanskrycie putra, znaczące synów therów (starszych). Lingwistycznie, a raczej etymologicznie jest całkiem możliwe, że buddyjscy mnisi byli tam w tamtych czasach i byli bardzo szanowani.

Dla wszystkich z was, którzy mają wiedzę odnośnie chrześcijaństwa, co odnosi się do większości ludzi z Zachodu - chodziliśmy do szkoły, uczono nas biblii &#8211; biblia nigdy nie wspomina gdzie był Jezus gdy uciekł. Jest natomiast dość jasne, że uciekł do Aleksandrii. Kair był niewielką wioską, wszystko co ważne było w Aleksandrii. Zatem możliwe, że tam wyruszył, wraz ze swoimi rodzicami, którzy musieli przecież pracować. Jak dorastał w tym mieście, a miał wg podań dorastać w Egipcie i był zainteresowany wszystkim co duchowe, na pewno dotarł także do tego słynnego klasztoru Therapeutów w Aleksandrii. Buddyzm mógł więc wpłynąć na niego w pewnym stopniu.

Według innych legend mówi się, że na starość pojechał do Kaszmiru. Podania te wyjawił pewien hrabia, Niemiec, który podróżował po zachodnich Himalajach w prowincji Ladakh w 1948 lub 49 roku, nie jestem pewien co do konkretnych dat. Upadł na śniegu i złamał nogę, więc jedynym miejscem gdzie mógł wydobrzeć był miejscowy klasztor w mieście Leh. Będąc unieruchomiony przez wiele miesięcy w tym miejscu, gdy goiła się jego noga, spytał czy mógłby zobaczyć miejscową bibliotekę przyklasztorną. Potrafił czytać sanskryckie pisma, więc szukał czegoś interesującego i natknął się na starożytny dokument, który opisywał wydarzenie sprzed 2000 lat, o mnichu Issa, który przybył z Palestyny, przeszedł trening w Kaszmirze, by wrócić do Palestyny i zostać tam ukrzyżowanym, przeżyć to i wrócić do Kaszmiru, by przez następne lata nauczać i uzdrawiać (gdyż ponoć miał wielkie moce). Tak było napisane w manuskrypcie.

Jak tylko wyzdrowiał, hrabia wrócił do Europy i opublikował swoje dzieło i wybuchł skandal. Pomysł, że Jezus był w Kaszmirze, że inspirował się buddyzmem, było czystą herezją, co łatwo można zrozumieć. Kilka osób wróciło tam, do klasztoru, by sprawdzić czy w ogóle istniał rzekomy manuskrypt. Niestety było to po 1951 roku lub 53, wtedy gdy Chiny najechały na Tybet i opat uciekł z klasztoru, bezpowrotnie. Drugi mnich po opacie nie pozwolił na otwarcie biblioteki bez zgody głównego opata,tak więc sytuacja była patowa. Trwało to tak przez wiele lat, ponieważ pamiętam jak zostawałem mnichem, znałem tę historię i nadal nie sprawdzili czy był tam ten manuskrypt. W późnych latach 70tych zrozumiano, że opat nie wróci, najwidoczniej umarł, zabity przez Chińskie władze Tybetu, zdecydowano się więc mianować nowego opata, który otworzył bibliotekę. Uczeni mając dostęp znaleźli tekst &#8211; więc jest to prawda.

Czy jest to możliwe by coś takiego się zdarzyło? Gdyby Jezus lub Issa był zainteresowany buddyzmem, ponieważ odwiedzał klasztor w Aleksandrii, prawdopodobne by było że zostałby wysłany do centrum buddyzmu, a w tamtych czasach, 2 tysiące lat temu stolicą buddyzmu stał się Kaszmir, gdzie imperator Kaniszka, jeden z najsłynniejszych buddyjskich władców miał swoją stolicę &#8211; w Kaszmirze, które było centrum ówczesnych Indii. Tam by się z pewnością udał, do źródła buddyzmu 2000 lat temu, o czym wspomina tekst.

Ostatni element układanki &#8211; istnieje długa tradycja przekazu, że ciało Jezusa jest pochowane w Kaszmirze. Miejscem tym przez wieki opiekowali się muzułmanie i pogłoska mówi, że to tam pochowany został Jezus, w tym rejonie nazwany Yuzasaf, te same imiona, które zmieniają się w zależności od kraju. Yuzasaf był świętym &#8211; ta sama historia była opisana w tekście znalezionym w bibliotece w Leh.

Ostatnio BBC wyprodukowało o tym dokument, który widziałem na youtubie. Sfilmowano ekspedycję, która miała zobaczyć ten starożytny grobowiec i okazuje się, że nad grobem Jezusa pochowany został inny, muzułmański święty, więc nie można było zrobić wykopalisk by zdobyć dowodów archeologicznych z trumny, w której pochowane było ciało domniemanego Jezusa. Co interesujące jednak, w niewielkiej świątyni, stojącej na tym miejscu pochówku, jedyny pomnik dla uczczenia pamięci Jezusa symbolizuje wykonany z metalu odcisk stopy. Po pierwsze, badacze pracujący na zlecenie BBC zauważyli, że żadna inna tradycja, prócz buddyzmu, nie czci pamięci ludzi poprzez odcisk stopy, ponieważ w Azji stopy są najniższą częścią ciała, najbrudniejszą, zatem nic co wyrażać ma szacunek nie byłoby związane ze stopami. A w tym miejscu święty człowiek uczczony był odciskiem stóp. Jak dobrze wiemy, odciski stóp symbolizują Buddhę &#8211; możecie pojechać do wielu miejsc i sprawdzić sami, istnieje wiele takich odcisków stóp, prawdziwych, bądź nie, które są czczone przez buddystów. Jest to bardzo buddyjski styl pamiętania o kimś.

Drugą rzeczą, którą odkryli na odciskach były blizny &#8211; co również było dość dziwne. Z medycznego punktu widzenia zauważyli, że jeśli było się ukrzyżowanym i gwoździe przebiły stopy &#8211; tak mogłyby wyglądać na nich blizny. Jeszcze jeden dowód na to, że osoba tam pochowana mogła być ukrzyżowana. To pewne poszlaki, gdy dodać jedne do drugich, wtedy może istnieć szansa, że jest coś w tej historii. Być może Jezus był buddystą. Być może wszyscy ludzie, którzy wierzą w Jezusa, czczą po prawdzie wspaniałego buddyjskiego mnicha z dawnych czasów. Być może całe chrześcijaństwo to ludzie oddający cześć buddyjskiemu mnichowi.

http://sasana.wikidot.com/buddyzm-i-chrzescijanstwo
Ostatnio zmieniony 16-05-17, 00:00 przez Damian907, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ