Widzę, że temat zboczył z głównej drogi,a pytania pozostają bez odpowiedzi.
To może ja postaram się na nie odpowiedzieć
1. Swiadkowie Jehowy na ogól przestrzegają zasad Bożych, tj. odrzucają rozpuste itp. natomiast ich nauki odrzucają praktycznie w sposób zupełny Jezusa Chrystusa, jeśli oni uważają, że ktoś taki istniał, ale odrzucają jego Boskość to można pod paroma względami porownac ich nawet z Żydami, którzy rowniez twierdzą, ze ktos taki jak Jezus był, dokładając do tego, że Żydzi się nawrocą (zgodnie z zapowiedziami Chrystusa - prawda?).
Więc pytanie brzmi: Jaka kara ich spotka za to, wiadomo, ze nie mozemy przypisywac im winy i decydowac gdzie pojdą, ale są szanse, że pójdą do Nieba? Wedlug mnie dla takich ludzi czyściec, aby "przeboleć" te wszystkie błędne nauki i zrozumiec, ze Chrystus jest Królem, Jezus jest Synem Boga... Jest jakas mozliwosc, ze zostaną skazani na piekło?
Tak samo odnośnie tzw. Mormonów, twierdzą, że mogą stać się Bogiem, jeszcze tego oficjalnie od nich nie uslyszalem - tylko z internetu - a oficjalnie powiedzieli mi tylko (narazie) same nauki związane z prawdziwym Chrześcijanizmem.
Sądzić będzie ich Bóg i to On zdecyduje gdzie trafią. Każdy z nich będzie osądzony indywidualnie. Nie ma co dywagować.
Ich sekta została powołana przez ludzi, przerobili pod swoją doktrynę Biblię i wciągają cały czas w to nowe osoby. Tam (jak i w innych sektach "protestanckich") ważna jest kasa. "Strażnica" się z powietrza nie bierze. Ktoś to musi drukować, a to kosztuje, tak samo jak kosztują ich "ośrodki szkoleniowe" i inne miejsca tego typu. Najczęściej w tego typu grupach płacą 10% swoich zarobków.
- 2 pytanie: Takie moze mniejszej wagi pytanie(troche odbiega jednak od działu, ale z tematem związane). Jest osoba "X", która żyła praktycznie bez grzechu, tj. nie doprowadziła sie nigdy do rozpusty, cudzołóstwa, spełniała każdą zasadę Boga i po śmierci poszła oczywiscie do Nieba.
Natomiast jest rownież osoba "Y", która też była dobra, natomiast pogrzeszyła trochę, m.in. doprowadzila sie do rozpusty i inne grzechy czyniła, ale na np. stare lata się nawrociła, żałowała itp i Chrystus przyjął ją do Królestwa Niebieskiego, bez czyśćca. Czy w takim wypadku jest jakaś różnica w nagrodzie pomiedzy osobą X, a Y? Czy chodzi tutaj o samą świadomość dobrych uczynków? Chrystus wspominał wiele razy o "nagrodzie". Czy w takim wypadku już najważniejsze jest dostanie się do Nieba, a o wszystkim się zapomina?
Na to pytanie odpowiedział sam Chrystus. Przeczytaj przypowieść o robotnikach w winnicy którzy pracowali różny czas.
Po za tym osoba bez grzechu to już idealny święty. Idealny, bo chyba każdy święty miał na koncie jakieś grzechy.
edit: Widzę, że jeszcze nikt sie nie odezwał, a mam kolejne pytanie nieco związane z tematem, a mianowicie - jako, ze ŚJ używają terminu "JEHOWA" odnośnie Boga Ojca, przekształcając "JHWH, JAHWE' w spolszczoną nazwę, to często ta nazwa "JEHOWA" troche negatywnie mi sie kojarzy, bo kojarzy mi się z negatywnymi naukami, a oni akurat w nazwie religii stosują tę nazwę. Powinienem się tym przejmować? Bo właściwie jest to "podobne imie" Boga Ojca, a przez nich do mojej podświadomości "wkradło" mi się takie negatywne odczucie do tej nazwy, powinienem coś z tym zrobić?
Imię Boga które sam nam podał to JHWH bez samogłosek bo tych nie znamy. Tak to zapisał Mojżesz któremu się Bóg przedstawił. Żydzi sami dodawali samogłoski i ich tradycja to normowała. My mamy przyjęte, że czyta się to jako JAHWE. Jehowici mają JEHOWA, nie wiem czemu, może żeby się wyróżnić?
A co do samego działania Świadków Jehowy to w konfrontacji z nimi żaden "katolik wierzący-niepraktykujacy" nie ma szans. Oni go rozjadą , zaorzą i kwiatki posadzą w temacie wiary. Ale to wynika z ich przygotowania.
Nowy członek ŚJ ma się uczyć. Dostaje kolejne tematy i teksty do ogarnięcia i ma z tego testy. Potem rusza w teren z opiekunem. Tam chodzą od drzwi do drzwi, a "nowy" zdobywa wiedzę praktyczną i teoretyczną, jak prowadzić takie rozmowy. Potem awansuje na takiego bardziej samodzielnego "zaczepiacza", a jeżeli jest dobry w tym co robi i do tego cały czas się rozwija pod względem znajomości pism to awansuje dalej.
Czyli tacy ŚJ którzy pukają do naszych drzwi to ludzie po wielomiesięcznych szkoleniach. Jeżeli ktoś nie ma wiedzy na temat swojej wiary większej niż ta ze szkoły podstawowej to powinien unikać z nimi dyskusji. Na szczęście tak robi większość osób. Ludzie którzy nie mają pojęcia po co do kościoła co niedziele chodzą, a ich edukacja skończył się na przygotowaniu do I Komunii i podejmą rozmowę z Jehowitami mają małą "szansę na sukces".
A ŚJ uderzą z grubej rury. Przede wszystkim najpierw zasieją wątpliwości. Choćby standardowym twierdzeniem, że Katolicy usunęli z Biblii imię Boga, zagmatwali w przykazaniach, są politeistami i w ogóle papież to "szatan wcielony". A na wszystko mają swoje cytaty z Biblii (często sprytnie zmienione, lub wyrwane z kontekstu).
Twój kolega miał pecha. Niestety przyszli do niego zanim postanowił zapoznać się z zasadami swojej wiary i zgłębić Pismo opatrzone odpowiednimi komentarzami teologów, historyków i językoznawców. A jak historia nas uczy, samodzielne studiowanie Pisma Świętego przez osoby nieposiadające podstaw wiedzy potrzebnej do zrozumienia sensu zapisów, kończy się źle.
Badając samodzielnie Pismo i posiłkując się tekstami ŚJ i innych sekt może dojść do różnych dziwnych wniosków i niestety nawet stać się niebezpieczny dla innych.
Łowca trolli internetowych, biczownik gimbo-ateistów, pogromca głupoty w internecie.