Wielkopostne spotkania

Tutaj są dyskusje na temat wiary. Masz jakieś pytania dotyczące nauki Kościoła, na temat chrześcijaństwa, sekt, wiary, a także komentarz na temat jakiegoś tekstu z mojej stronki? Tutaj możesz wyrazić swoje opinie i zadać pytania.

Moderator: Marek MRB

Awatar użytkownika
o. Placyd Koń
Administrator
Posty: 374
Rejestracja: 11-04-08, 00:53
Lokalizacja: Neukirchen b. Hl. Blut, Niemcy
Kontakt:

Wielkopostne spotkania

Post autor: o. Placyd Koń » 14-03-15, 18:56

Wielkopostne spotkania – czyli spotkania Pana z… Dzisiaj z Judaszem. Mówiąc o spotkaniach Jezusa z różnymi osobami chcę zwrócić uwagę nie tyle na te osoby, ile raczej na ich postawy wobec Niego.

*****

W Ewangelii według św. Mateusza czytamy:

20 Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu uczniami.
21 A gdy jedli, rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was mnie zdradzi».
22 Bardzo tym zasmuceni zaczęli pytać jeden przez drugiego: «Chyba nie ja, Panie?»
23 On zaś odpowiedział: «Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi.
24 Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził».
25 Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, rzekł: «Czy nie ja, Rabbi?» Odpowiedział mu: «Tak jest, ty».
(Mt 26:20-25 BT)

Jest to relacja Ostatniej Wieczerzy. W opisanym przez Mateusza momencie spotkały się Największa Miłość, której wcieleniem jest Jezus Chrystus i zdrada tej miłości, która dokonała się w Judaszu. A przecież był jednym z Jego Apostołów, wybranym przez Niego, był jednym z Jego przyjaciół. Zdrada ucznia nie byłaby tak bolesna dla Pana, gdyby Judasz nie należał do grona wybranych Dwunastu; nie byłaby tak bolesna, gdyby nie zaliczał się do grona Jego przyjaciół. O bólu zdrady przez przyjaciela opowiada Psalmista w Psalmie 55:

13 Gdybyż to lżył mnie nieprzyjaciel, z pewnością bym to znosił; gdybyż przeciw mnie powstawał ten, który mnie nienawidzi, ukryłbym się przed nim.
14 Lecz jesteś nim ty, równy ze mną, przyjaciel, mój zaufany,
15 z którym żyłem w słodkiej zażyłości, chodziliśmy po domu Bożym w orszaku świątecznym.
(Ps 55:13-15 BT).
Jeżeli więc ktoś z nas doświadczył w swoim życiu zdrady dokonanej przez kogoś bliskiego: męża, żonę, przyjaciela, ten ma jakieś pojęcie o tym, co przeżył Pan.
Spotkanie Miłości ze zdradą ukazują wszyscy Ewangeliści, ale może najwyraźniej św. Jan. Bo na początku opisu wydarzeń w Wieczerniku zaznacza:

Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował.
2 W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty syna Szymona, aby Go wydać,
(J 13:1-2 BT).

Tak więc z jednej strony – Jezus, który umiłowawszy swoich – do końca ich umiłował, z drugiej Judasz, w którego sercu za podszeptem szatana dokonała się zdrada – ostateczna decyzja. Zewnętrzny czyn, który był jej skutkiem, był już tylko kwestią krótkiego czasu: minut najwyżej godzin.

To zderzenie się Miłości ze zdradą podkreślają jeszcze dodatkowo inne fakty. Było to podczas wieczerzy. Wspólne spożywanie posiłków oznacza zażyłość, bliskie więzi. Bo przecież najczęściej posiłki spożywamy w rodzinnym gronie. W przypadku Pana Jezusa i Jego Apostołów chodzi o wspólnotę religijną na wzór rodziny. A ten posiłek, o którym pisze św. Jana to przecież posiłek szczególny. Pascha spożywana przez żydów na pamiątkę wyjścia z Egiptu i Ostatnia Wieczerza Pana, w czasie której ustanowił Eucharystię.

Św. Jan nie podaje opisu ustanowienia Eucharystii. Czynią to inni Ewangeliści. Być może nie chciał powtarzać to, co inni już opisali, a może należy domyślać się tu milczenia szacunku. Umiłowany uczeń może najlepiej z wszystkich uczniów Pana zrozumiał wielkość Eucharystii i nie znajdując słów na jej opisanie – milczy. Jest to milczenie szacunku. Milczy wobec tajemnicy przekraczającej możliwość zrozumienia.

Za to umieszcza opis umywania nóg. Pan wiedział o zdradzie dokonanej w sercu Apostoła, wiedział, że Piotr się Go zaprze, wiedział, że inni uciekną zostawiając Go samego, a jednak świadomość tego nie przeszkadza Mu wykonać wobec nich tego gestu miłości – posługi niewolnika – umył im nogi. Umył każdemu. Jak wielka to lekcja miłości, która łączy się z pokorą. Ale to jeszcze nie wszystko, bo największym wyrazem miłości Pana było ustanowienie Eucharystii.

Eucharystia – znak największej miłości; Jej ustanowieniu towarzyszy zdrada wybranego apostoła. Bibliści dyskutują, czy Judasz przyjął Komunię św. Pomimo tych uczonych dyskusji, myślę, że odpowiedź na to pytanie jest oczywista. Bo u Łukasza, który we wstępie do swojej Ewangelii zaznacza, że postanowił opisać wydarzenia "po kolei" czyli w porządku chronologicznym, czytamy najpierw o ustanowieniu Eucharystii, a dopiero później o zapowiedzi zdrady. U Łukasza Pan Jezus podaje Apostołom swoje Ciało i Krew, a dopiero później mówi: "Lecz oto ręka mojego zdrajcy jest ze Mną na stole". Tak więc ostateczne podjęcie decyzji o zdradzie miało miejsce w czasie ustanowienia Eucharystii, a jej wykonanie po przyjęciu Komunii św.

Trzeba na krótko zatrzymać się w tym miejscu. Myślę, że to właśnie ten moment najbardziej ukazuje sedno spotkania się największej miłości ze zdradą.

Ale to nie wszystko na ten temat. U Mateusza, Marka i Łukasza czytamy na temat wskazania Jezusa przez Judasza. Znakiem miał być pocałunek. I znowu ten znak, jeszcze bardziej nawet niż wspólne spożywanie posiłku – wskazuje na zażyłość i wspólnotę, jest znakiem wyrażającym miłość. Dla Judasza pozornie służy do wyrażenia miłości i szacunku dla swojego Mistrza, ale tak naprawdę jest znakiem zdrady. Następuje tu odwrócenie znaczenia znaków. A Jezus odpowiada pytaniem: "Przyjacielu, po coś przyszedł?". "Pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego?".
Obrazek

Jakie były motywy Judasza?

Pozostanie to na zawsze tajemnicą – "tajemnicą bezbożności". Opisuje ją św. Paweł w 2 Tes 2, 7 opisując pojawienie się antychrysta. Wydaje się, że najlepszą drogą do jej wyrażenia i zrozumienia jest odwołanie się do jej przeciwieństwa – do "tajemnicy pobożności". Apostoł Narodów pisze o niej w 1 Tm 3, 16: "A bez wątpienia wielka jest tajemnica pobożności. Ten, który objawił się w ciele, usprawiedliwiony został w Duchu, ukazał się aniołom, ogłoszony został poganom, znalazł wiarę w świecie, wzięty został w chwale". Owa tajemnica pobożności to objawienie się Jezusa Chrystusa, Jego wcielenie, całe Jego dzieło zbawcze począwszy od wcielenia, poprzez męką, śmierć i zmartwychwstanie, aż do uwielbienia w niebie. Kluczem do zrozumienia tajemnicy pobożności jest tylko miłość. Istotą tajemnicy nieprawości jest właśnie odrzucenie tej miłości, nawet jeśli takie postępowanie używa języka miłości i ubiera się w jej szaty. Dlaczego Judasz odrzucił miłość Chrystusa? Nie wiem. Pozostanie to na zawsze tajemnicą. Podobnie jak odrzucenie miłości Boga przez Lucyfera, innych aniołów, podobnie jak pozostaje tajemnicą, dlaczego człowiek wybiera grzech odrzucając Bożą miłość.

Jednak człowiek nawet wybierając grzech, wybiera coś, co jawi mu się jako dobro, dobro cząstkowe, które przesłania Dobro najwyższe. Jako było to dobro cząstkowe, które przesłoniło Judaszowi Dobro z wielkiej litery? Niektórzy mówiąc o bezpośrednich motywach Judasza wskazują na jego chciwość; za zdradę Pana wziął 30 srebrników. Osobiście widzę to trochę inaczej, i raczej dopatrywałbym się tu motywów religijnych pomieszanych z politycznymi. Ale więcej o tym przy innej okazji.

Czy grzech Judasza mógł być wybaczony?

Dając odpowiedź na to pytanie chcę przywołać pewną scenę z książki: "Poemat Boga-Człowieka" Marii Valtorty. Książka ta zawiera objawienia prywatne. Nie są one uznane przez Kościół. Co więcej, Kościół podchodzi do nich dosyć sceptycznie. Swoją wypowiedzią nie chcę się wypowiadać na temat nadprzyrodzonego charakteru tych objawień. Ta decyzja zarezerwowana jest Kościołowi. Jeśli jednak chcę przywołać pewną scenę opisaną przez Marię Valtortę, to tylko dlatego, że chcę użyć jej jako argumentu na uzasadnienie losu Judasz, a jedynie dlatego, że może być ona pomocna w zobrazowaniu odpowiedzi na to pytanie. Zatem chodzi nie o podanie racji, kryterium czy uzasadnienie odpowiedzi, ale jej plastyczne przedstawienie. Otóż Pan Jezus przyłapuje Judasza na wykradaniu pieniędzy ze wspólnej kasy. Sytuacja jest jednoznaczna. Judasz okazuje się złodziejem. Jezus mówi do niego: "Jeśli poprosisz Mnie o przebaczenie, zostanie ci przebaczone". Apostoł odwraca się i odchodzi. Jego usta pozostają zamknięte.

Czy taka scena zaistniała? Nie wiem. Ewangelia o niej nie wspomina. Ale jest pewne, że wyraża ona istotę grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, o którym mówi Pan Jezus:

31 Dlatego powiadam wam: Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone.
32 Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym.
(Mt 12:31-32 BTP).

Na czym polega grzech przeciwko Duchowi Świętemu? Pisze o tym Jan Paweł II w encyklice o Duchu Świętym. Stwierdza on, że grzech przeciwko Duchowi Świętemu "nie polega na słownym znieważeniu Ducha Świętego; polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego, działającego w mocy Chrystusowej ofiary Krzyża".

Zdrada Judasza to bardzo wielki grzech. A jednak także i ten grzech i każdy inny może być przebaczony, jeśli grzesznik z ufnością zwróci się do Pana o jego przebaczenie. Pan Jezus powiedział do św. Siostry Faustyny, że największe prawo do Jego miłosierdzia mają najwięksi grzesznicy. Gdyby Judasz z ufnością poprosił Pana o wybaczenie, to chociaż jego grzech był jak szkarłat, stałby się biały jak śnieg (por. Iz 1, 18).
Ostatnio zmieniony 14-03-15, 21:57 przez o. Placyd Koń, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
o. Placyd Koń
Administrator
Posty: 374
Rejestracja: 11-04-08, 00:53
Lokalizacja: Neukirchen b. Hl. Blut, Niemcy
Kontakt:

Post autor: o. Placyd Koń » 22-03-15, 09:36

Dzisiaj spotkanie z Piotrem. W Gorzkich Żalach jest o nim mowa:

"Jezu, pod przysięgą od Piotra
Po trzykroć z wielkiej bojaźni zaprzany,
Jezu mój kochany!"


Podobnie, jak Judasz Piotr dopuścił się zdrady Mistrza, tyle że nie z premedytacją, ale "z wielkiej bojaźni" zaparł się Go. Powiedział, że Go nie zna. I uczynił to nie raz, ale trzy razy. Pod przysięgą.

Dobrze jest porównać Piotra z Judaszem. Bo wtedy będziemy mogli zobaczyć więcej szczegółów z ich życia. Ale co najważniejsze: zobaczymy różnice w ich postawach. A właśnie o to chodzi, żebyśmy z rozważania Męki Pana, i zachowania różnych ludzi, których Pan spotkał w swoim życiu, a szczególnie w ostatnich godzinach Jego życia – wyciągnęli wnioski odnośnie naszych postaw. Niech te złe służą nam jako przestroga, inne jako zachęta do naśladowania.

Postawy Judasza i Piotra wykazuję i podobieństwa i różnice. Nie można więc powiedzieć, że mają się do siebie jak dzień i noc. Dlatego z jednej strony trzeba zauważyć podobieństwa, a z drugiej różnice. I dopiero wtedy przy wszystkich podobieństwach potrafimy dostrzec też istotną różnicę w czymś, co decyduje o powiedzeniu albo klęsce życiowej danego człowieka.

Pomimo wszelkich różnic temperamentu i charakterów, wychowania, pochodzenia, życia w rodzinie, pomimo ich indywidualnych historii życia, która poprzedziła ich spotkanie z Panem – łączą ich takie cechy podstawowe, jak:
- obydwaj byli chciani przez Boga, powołani do życia; Pan Bóg chciał nie tylko, żeby pojawili się na świecie, zaistnieli jako ludzie, ale co więcej – chciał, aby byli zbawieni.

Te wymienione przez mnie elementy są wspólne nie tylko dla Judasza i Piotra, ale w ten sposób można powiedzieć o każdym z nas: Pomimo indywidualnej historii życia, jaką każdy z nas ma za sobą, można powiedzieć o wszystkich i każdym z osobna: Każdy bez wyjątku człowiek jest chciany przez Boga, nawet jeśli nie zawsze był chciany przez rodziców. Nasze pojawienie się na świecie nie było dziełem przypadku, choć niektórym może się tak wydawać. Każdy z nas jest kochany przez Pana Boga, nawet jeśli nie każdy tej miłości doświadczył tak namacalnie. Wreszcie, łączy nas i to, że Pan Bóg chce zbawienia każdego z nas. Tu nie ma wyjątków od reguły. I Judasz też nie był wyjątkiem.

To można powiedzieć o każdym człowieku. Ale Piotra i Judasza łączyło jeszcze więcej: wspólne powołanie do grona apostołów. Wśród miliardów ludzi, którzy żyli, żyją i jeszcze się urodzą, to właśnie oni należeli do grona Dwunastu. Pan Jezus powołał ich na apostołów. Należeli do grona uczniów najbliższych Panu. Ale może najbardziej łączy ich to, że chociaż każdy przy innej okazji, to jednak obydwaj (i tylko oni) zostali nazwani przez Pana "szatanem".

Wydawać by się mogło, że cechą drogi Judasza było jego powolny upadek, stopniowe odchodzenie od Jezusa, a charakterystyczną cechą Piotra, że coraz bardziej postępował w dobrym, stawał się coraz lepszym, żył coraz bliżej Jezusa. Myślę, że ta pierwsza część tego przypuszczenia jest słuszna. Prawdopodobnie na początku był pełen gorliwości, ale z czasem zaczął się nudzić Panem. Jego odchodzenie dokonywało się powoli, przez niewierność w małych rzeczach. A ten, kto jest niewierny w małych rzeczach, i nie walczy z tym, z czasem stanie się niewierny w rzeczach wielkich. Jest to potwierdzone doświadczeniem świętych, którzy świadczą o tym, że ten, kto lekceważy grzechy powszednie, wpada niebezpieczeństwo, albo lepiej powiedzieć: przygotowuje się do popełnienia grzechu ciężkiego.

To jedna strona medalu czy tego zestawienia: Piotr – Judasz. Kiedy przygotowywałem się, aby ukazać spotkanie Pana z Piotrem, wydawało mi się na początku, że na podstawie Ewangelii i innych Pism Nowego Testamentu będę mógł ukazać Księcia Apostołów, jako tego, który z kolei nieustannie wzrastał. Sądziłem, że Piotr musi być przeciwieństwem Judasza. O ile ten pierwszy przechodził od rzeczy dobrych do złych, od złych do gorszych, to można by oczekiwać, że u Piotra było dokładnie odwrotnie: postępował od rzeczy złych do dobrych, a od dobrych do lepszych. Ale szybko się przekonałem, że to nie takie proste. Bo chociaż można zaobserwować u niego postęp, to nie jest to postęp, którego wykresem jest linia nieustannie wznosząca się w górę, bo przecież przydarzyły mu się upadki. A jego zaparcie się swego Mistrza nie było ostatnim z nich.

Przypatrzmy się najpierw okresowi publicznej działalności Pana Jezusa. Te trzy lata, w czasie których Apostołowie towarzyszyli Panu, było czymś w rodzaju seminarium. Słuchali nauk Mistrza, widzieli Jego czyny, a przede wszystkim byli z Nim wszędzie, gdzie On ich prowadził. Wyobrażam sobie ten czas jako czas błogosławiony dla Apostołów, którzy mogli być tak blisko Nauczyciela. Jak zachowywali się oni w tym czasie? Ewangelie ukazują ich jako ludzi bojaźliwych i małej wiary; często nie rozumieli słów Mistrza, gdy On mówił o kwasie faryzeuszów, oni myśleli, że mówi o chlebie, którego nie zabrali ze sobą; gdy On mówił, że będzie cierpiał, oni proszą o pierwsze miejsca w Jego królestwie lub kłócą się o to, który z nich jest największy. I tak przez trzy lat. A jednak w czasie ostatniej Wieczerzy Pan Jezus zwróci się do nich: "Wyście wytrwali ze Mną w Moich przeciwnościach". Wytrwali wszyscy z wyjątkiem Judasza, którego Pan nazwał "synem zatracenia".

"Wyście wytrwali ze Mną w Moich przeciwnościach". Uśmiechamy się na te słowa: "Panie – co to było za wytrwanie? Panie, czy nie wiesz, że za chwilę jeden z nich wyprze się tego, że Cię zna, i to aż trzykrotnie i to pod przysięgą, a pozostali uciekną zostawiając Cię samego?" A jednak słowa Pana są prawdziwe. I Bogu niech będą dzięki!, że Pan Jezus nie wybrał ludzi idealnych, ale właśnie takich jak my, słabych i grzesznych, niepojętnych, z licznymi wadami, niewytrwałych w dobrem, skłonnych do zła.

I chociaż Pan w Wieczerniku zapowiada zdradę Piotra, zapowiada, że inni się rozproszą zostawiając Go samego, to jednak słyszymy także: "Wyście wytrwali ze Mną w Moich przeciwnościach". Pan jest bardzo cierpliwy. Był taki wobec Apostołów; jest taki wobec nas. To bardzo ważna nauka dla nas: Trzeba więc, żebyśmy byli cierpliwi wobec innych, starając się zobaczyć w nich pomimo słabości – dobrą wolę; trzeba, żebyśmy byli cierpliwi także wobec samych siebie. Tak naprawdę TYLKO zniechęcenie wobec siebie jest przegraną. Jak długo walczymy, i powstajemy z upadków, wszystko jest w porządku. Byleśmy nie poddali się w walce o zbawienie, byleśmy nie zniechęcili się do siebie. Moc Boża w słabości się doskonali!

Wracając do Pana i jego apostołów. Widzimy, że nie tylko w Wieczerniku przed męką, ale także po zmartwychwstaniu Pan Jezus nie kieruje do Apostołów ani jednego słowa nagany. Na próżno szukać takich słów w Ewangelii. I jeśli słyszymy jakieś Jego upomnienie to jedno: Dlaczego nie uwierzyliście w Moje zmartwychwstanie? Dlaczego brak wam wiary?

Zestawienie Judasza z Piotrem, pokazuje, że Piotr nie uczynił wielkich postępów za życia ziemskiego Pana Jezusa. A później? Po wniebowstąpieniu Pana Apostołowie zebrani wraz z Matką Pana modlą się o Ducha Świętego. I po Zesłaniu Ducha Świętego dzieje się coś niesamowitego. Ci Apostołowie, tak dotąd tchórzliwi, że zamknęli drzwi z obawy przed żydami, oto teraz nie tylko otwierają drzwi, ale jeszcze wychodzą na ulice, i Piotr i inni głoszą pierwsze kazanie. W Dziejach Apostolskich czytamy:

"Wtedy stanął Piotr razem z Jedenastoma i przemówił do nich donośnym głosem: «Mężowie Judejczycy i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, przyjmijcie do wiadomości i posłuchajcie uważnie mych słów! (…) Niech więc cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego wyście ukrzyżowali, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem». Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: «Cóż mamy czynić, bracia?» - zapytali Piotra i pozostałych Apostołów. «Nawróćcie się - powiedział do nich Piotr - i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego". (Dz 2:14-38 BT)

Piotr i inni Apostołowie zostali napełnieni Duchem Świętym, z odwagą przemawiają do tłumów, przywódców, władz świeckich i religijnych. Wydaje się, że Piotr jest innym człowiekiem. A jednak, nawet i wtedy znowu objawia się brzydka cecha jego charakteru – tchórzostwo. O jednym takim przypadku napisał apostoł Paweł w Liście do Galatów:

"Gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył. Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba, brał udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę. Gdy więc spostrzegłem, że nie idą słuszną drogą, zgodną z prawdą Ewangelii, powiedziałem Kefasowi wobec wszystkich: «Jeżeli ty, choć jesteś Żydem, żyjesz według obyczajów przyjętych wśród pogan, a nie wśród Żydów, jak możesz zmuszać pogan do przyjmowania zwyczajów żydowskich?»" (Ga 2:11-14 BT)

I co Piotr na to upomnienie młodszego apostoła? Miał wystarczającą pokorę, żeby je przyjąć. Przyjął je z pokorą. A pokora jest znakiem jego wielkości.

Ostatni z jego "upadków" i ostateczne powstanie z niego przekazane zostały przez tradycję. Zaznaczyłem w cudzysłowie słowo "upadek", bo trudno to nawet nazwać upadkiem. Być może kierował się dobrymi intencjami, ale może pojawiło się tu tchórzostwo ubrane w piękne szaty troski o powierzoną mu Owczarnię – Kościół. W czasie prześladowań w Rzymie, Piotr decyduje się opuścić miasto. I wtedy spotyka Pana niosącego krzyż. "Quo vadis, Domine?" – "Dokąd idziesz, Panie?". "Idę do Rzymu, aby dać się ukrzyżować powtórnie". Wtedy Piotr zrozumiał, że teraz nadeszła jego godzina. Wraca do miasta, zostaje pojmany i umiera śmiercią męczeńską. Zostaje ukrzyżowany, ale prosi o ukrzyżowanie go głową do dołu, bo nie czuje się godny umierać tak, jak jego Pan, którego się zaparł. Choć umarł w pozycji odwrotnej niż jego Mistrz, to jednak stał się podobny do Niego w śmierci. I to podobieństwo jest decydujące. I ostatecznie tylko ono się liczy. I dzisiaj jest naszym szczególnym patronem od powstawania z powtarzających się upadków.

Na podstawie tego, co powiedziałem do tej pory, myślę, że można podsumować w ten sposób: Piotr był człowiekiem dobrej, choć czasem słabej woli. Może najpiękniejszą z jego cech była ta, że był wystarczająco pokorny, aby uznać swój grzech i poprosić o jego przebaczenie; był wystarczająco pokorny, aby przyjąć upomnienie nawet wtedy, jeśli było dane przez kogoś młodszego wiekiem i pozycją; a przede wszystkim był wystarczająco pokorny, aby przyjąć przebaczającą i miłosierną miłość Pana Boga. Piotr to przykład na to, że Pan Bóg jest cudowny w swoich świętych. To Jego moc i cierpliwa miłość przemieniła Piotra w świętego. To samo może stać się w naszym życiu, nie dlatego, że jesteśmy lepsi od innych, ale dlatego, że miłość Pana Boga jest wszechmocna, silniejsza od naszej słabości. Byleśmy chcieli ją przyjąć, a w razie upadków, przyjmować wciąż na nowo. Prośmy Pana, aby uczynił cuda swej miłości w każdym z nas, tak jak uczynił w św. Piotrze.

Awatar użytkownika
o. Placyd Koń
Administrator
Posty: 374
Rejestracja: 11-04-08, 00:53
Lokalizacja: Neukirchen b. Hl. Blut, Niemcy
Kontakt:

Post autor: o. Placyd Koń » 31-03-15, 22:10

Dzisiaj chcę mówić o Barabaszu i o jego roli w procesie Pana Jezusa. To, co powiem, to owoc osobistej lektury i przemyśleń. Od razu chcę zaznaczyć i podkreślić, że zgadzanie się z moimi przemyśleniami nie jest nikomu do zbawienia koniecznie potrzebne.

*****

U Mateusza czytamy: "A był zwyczaj, że na każde święto namiestnik uwalniał jednego więźnia, którego chcieli. Trzymano zaś wtedy znacznego więźnia, imieniem Barabasz. Gdy się więc zebrali, spytał ich Piłat: «Którego chcecie, żebym wam uwolnił, Barabasza czy Jezusa, zwanego Mesjaszem?» Wiedział bowiem, że przez zawiść Go wydali". (Mt 27:15-18 BT)

Ewangelista Marek dodaje pewne ważne informacje: "A był tam jeden, zwany Barabaszem, uwięziony z buntownikami, którzy w rozruchu popełnili zabójstwo". (Mk 15:7 BT).

Chodzi oczywiście o bunt przeciwko Rzymianom. Przypomnę, że byli oni okupantami. Żydzi w czasach Jezusa byli pod okupacją rzymską, tak jak my, Polacy długie lata byliśmy pod zaborami trzech mocarstw, a w czasie II wojny światowej byliśmy pod okupacją sowiecką i niemiecką. Św. Marek mówi, że członkowie tego ugrupowania, do której należał Barabasz, popełnili zabójstwo. A św. Piotr w Dziejach Apostolskich jednoznacznie właśnie Barabasza nazywa "zabójcą". W pierwszym kazaniu skierowanym do żydów powiedział: "Zaparliście się Świętego i Sprawiedliwego, a wyprosiliście ułaskawienie dla zabójcy". (Dz 3:14 BT).

Wróćmy do pytania Piłata: "Kogo chcecie, abym wam uwolnił?" Odpowiedź tłumu według Ewangelii Janowej: "Oni zaś powtórnie zawołali: «Nie tego [nie Jezusa], lecz Barabasza!» A Barabasz był zbrodniarzem". (J 18:40 BT).

"Zbrodniarzem" – ta nazwa może być myląca. Bo greckie słowo użyte przez Ewangelistę to "lestes". "Joseph Blinzler, niemiecki specjalista od Męki Jezusa, proponuje przetłumaczyć lestes jako 'podżegacz' lub wręcz 'wojownik ruchu oporu'" ("Umęczon pod Ponckim Piłatem?", str. 69). Podobnie pisze Ojciec św. Benedykt XVI w książce "Jezus z Nazaretu" przypominając, że greckie słowo przybrało także znaczenie: "terrorysta" lub "bojownik o wolność". Protestancka Biblia Gdańska tłumaczy to zdanie: "Barabasz był bandytą". Jest to dobre słowo, jeśli dodamy do tego kontekst, w jakim zostało użyte. Sytuacja żydów w czasach Pana Jezusa przypominała sytuację Polaków w czasie II wojny światowej. Jak Niemcy określali wojowników o wolność, członków ruchu oporu, którzy dokonywali aktów sabotażu lub zamachy na jakieś ważne osobistości? No właśnie: "Banditen". Spolszczona wersja tego słowa to "bandyci". Tak, Barabasz był "bandytą" – to znaczy bohaterem ludowym walczącym ze znienawidzonym okupantem. Był bojownikiem o wolność. Więcej, był swego rodzaju mesjaszem politycznym. I Piłat właśnie jego przedstawił ludowi jako alternatywę obok Jezusa. Postawienie obok siebie Pana Jezusa i Barabasza oznacza przeciwstawienie dwóch koncepcji mesjanizmu albo inaczej mówiąc: dwóch wizji zbawienia. Wniosek o dwóch wizjach zbawienia wydaje się jeszcze bardziej słuszny, jeśli weźmie się pod uwagę jeszcze jedną informację dotycząca Barabasza.

Otóż trzeba nam wiedzieć, że samo słowo "Barabasz" to nie tyle imię, ile połączenie dwóch aramejskich słów: "bar" i "abba". Tak się składa, że nie musimy znać aramejskiego, aby znać znaczenie tych dwóch słów. To drugie jest bardziej znane. Użył go sam Jezus w czasie modlitwy o Ogrójcu: «Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty niech się stanie!» (Mk 14:36 BT). A św. Paweł pisze w Liście do Galatów: "Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze!" (Ga 4:6 BT). Podobnie w Liście do Rzymian. Zatem "Abba" oznacza "ojciec". A co znaczy aramejskie słowo "bar"? Na pewno coś innego, niż w języku polskim. Także i to słowo jest w Ewangelii. Mateusz zapisał słowa Pana: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony". Mt 16:17 BT). "Syn Jony" w polskim tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia. A w greckim oryginale jest "Barjona". A zatem aramejski "bar" to tyle, co "syn".

Aramejskie "abba" znaczy "ojciec", a "bar" znaczy "syn". W takim razie Barabasz znaczy "syn ojca". Owo "Abba" w przypadku Barabasza oznacza albo imię własne jego ojca (pochodzący z roku ok. 75 tekst potwierdza, że "Abba" było używane jako imię własne) albo oznacza, że (Barabasz) został wychowany przez samotną matkę i nikt nie znał imienia jego ojca. Jeśli zatem "Barabasz" nie jest imieniem własnym, ale odnosi się do jego ojca, to logicznym pytaniem będzie: Jak Barabasz miał na imię?

Vittorio Messori w książce "Umęczon pod Ponckim Piłatem?" na stronie 72 napisał: "Informuje nas Orygenes, starożytny pisarz chrześcijański, że aż do jego czasów (mianowicie do połowy III wieku) wiele manuskryptów Ewangelii podawało całkowite imię ‘bandyty’: Jezus Barabasz. Potem przystąpiono do ‘oczyszczania’, które sam Orygenes uznaje, i imię ‘Jezus’ zostało usunięte; posiadamy jednak jeszcze wiarygodne manuskrypty, które przytaczają to kłopotliwe imię".

Biorąc tę informacje pod uwagę, pytanie jakie usłyszały tłumy brzmiało: "Kogo chcecie, żebym wam uwolnił: ‘Jezusa – Syna Abby (Ojca) czy Jezusa zwanego Mesjaszem?’". Czyli którego z dwóch Jezusów mam wam uwolnić? Dlaczego tłumy wybrały Jezusa Barabasza? Bo ci ludzie byli patriotami.

Czytamy w Ewangelii, że tłumy były podburzone przez faryzeuszów. Jednak zanim przejdziemy do motywów faryzeuszów i kapłanów zatrzymajmy się na chwilę tutaj. To pytanie postawione wobec tłumów przez Piłata oznacza, że nie chodziło tam o wybór pomiędzy dobrem a złem, ile raczej chodziło o wybór pomiędzy dwoma rodzajami dobra. Inaczej mówiąc: Tłumy nie miały do wyboru pomiędzy kimś o nieposzlakowanej opinii z jednej strony (białym charakterem) i zbrodniarzem z drugiej strony (czarnym charakterem). Nie wiemy zresztą, jaką wiedzą o Panu Jezusie dysponowały owe tłumy. Na pewno nie było to poznanie, które my mamy o Nim. W najlepszym wypadku chodziło tu o wybór między cudotwórcą i wędrownym kaznodzieją, kimś, kto uczył moralnego postępowania, stawiania miłości Boga na pierwszym miejscu z jednej strony, a z drugiej kimś, kto był patriotą gotowym do walki zbrojnej z wrogiem Ojczyzny. Postawmy siebie w sytuację ludzi stojących przed Piłatem. Jaka byłaby nasza decyzja? Kogo wybralibyśmy mając tą wiedzę, którą oni mieli? Czy kogoś, kto mówi o miłości Boga i uczy nadstawiania policzka czy też wybralibyśmy bojownika, który walczy z wrogiem narażając własne życie? Człowieka umiarkowanego czy radykała? Pytanie to stawiam w tym celu, żebyśmy nie śpieszyli się tak bardzo z wydawaniem pochopnych osądów, bo mogą one pośrednio zawierać potępienie naszych własnych postaw i wyborów.

Idźmy dalej: Powiedzieliśmy, że tłumy były podburzone przez arcykapłanów i starszych. Ale nie było to trudne. Wystarczyło, że tamci odwołali się do uczuć miłości do ojczyzny i świątyni oraz do nienawiści do okupanta.

Jak się wydaje, także Judasz wydał swojego Mistrza z tych samych powodów: był patriotą. Kochał swój naród, pragnął jego niepodległości. Prawdopodobnie należał do stronnictwa zelotów, gorliwców politycznych walczących zbrojnie o wolność narodu. Na to zdaje się wskazywać jego przydomek "Iskariota". Jednak niezależnie od tego, jakie było znaczenie tego przydomka, wydaje się, że motywy zdrady były polityczne. Przynajmniej tak to sobie wyobrażam. Dlaczego? Ponieważ trudno przyjąć, że Judasz zrobił to dla 30 srebrników. Judasz był chciwcem i złodziejem, ale gdyby wydawał swego Mistrza dla pieniędzy, targowałby się o większą sumę. Ponieważ jednak zgodził się na tę niewielką kwotę, sądzę, że możemy widzieć w tym inne motywy niż ekonomiczne. Wyobrażam sobie, że Judasz wydał swego Mistrza nie dlatego, że chciał Go usunąć, ale że uważając Go za mesjasza politycznego, który miał szansę pociągnięcia ludzi przeciwko Rzymianom w walce o niepodległość, chciał niejako "przymusić" Go do działania. Wydawało mu się, że stanie się tak, gdy wyda Go arcykapłanom. Gdy jednak przekonał się, że ci skazali Pana Jezusa i wydali Piłatowi, dopiero wtedy Judasz zrozumiał, że jego działanie nie przyniosło zamierzonego efektu. Żałował swego czynu, ale był to w pewnym sensie tylko "żal polityczny" - frustracja wobec tego, że jego działanie nie przyniosło oczekiwanego rozwoju wydarzeń, a było już za późno, aby to zmienić.

Wróćmy do faryzeuszów i arcykapłanów. Wspomnieliśmy, że podburzyli tłumy, aby żądały od Piłata Barabasza. Jakie były ich motywy? Jak wynika z Ewangelii według św. Jana, są to motywy polityczne pomieszane z religijnymi. Czytamy, że po wskrzeszeniu Łazarza:

"Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił. Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Wysoką Radę i rzekli: «Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród»." (J 11:46-48 BT).

Podsumowując: podobnie jak faryzeusze i arcykapłani, tłumy wybrały Barabasza z przyczyn polityczno-religijnych: Kochali swoją ojczyznę, pragnęli jej wolności; kochali świątynię i pragnęli jej zachowania. Czy to znaczy, że patriotyzm jest czymś złym? Nie, tego nie chcę powiedzieć. Miłość do Ojczyzny jest święta. Powinniśmy być patriotami, powinniśmy kochać naszą Ojczyznę, nawet aż do punktu gotowości oddania za nią życia. Miłość do Ojczyzny stałaby się grzechem jedynie wtedy, gdyby zajęła miejsce miłości do Boga. I właśnie tak stało się w procesie Pana Jezusa. I miało to miejsce u Judasza, arcykapłanów i faryzeuszów, i całego tłumu, który wybrał Barabasza zamiast Pana Jezusa.

Miłość do ojczyzny jest analogiczna do miłości do rodziców: jest święta. Ta ostatnia jest przedmiotem czwartego przykazania Bożego: "Czcij ojca i matkę swoją". Przykazaniu temu towarzyszy obietnica: "A będziesz długo żył". A jednak Pan Jezus mówi, jak czytamy w Ewangelii: "Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien" (Mt 10:37 BT).

Mamy kochać rodziców, dzieci, innych ludzi, tak jak mamy kochać ojczyznę i siebie samego: a jednak kto kocha ojczyznę, żonę, męża, rodziców, dzieci, siebie czy innych ludzi bardziej niż Boga, ten grzeszy. I jeśli miłość do ojczyzny, rodziców, siebie czy innych ludzi jest większa od miłości, jaką kochamy Boga, to taka "miłość" tam, gdzie nie ma Boga na pierwszym miejscu, ostatecznie przynosi zniszczenie innych i siebie.

I proces Pana Jezusa jest tego klinicznym przykładem. Judasz, który kochał Ojczyznę bardziej niż Boga, sam wymierzył sobie karę, targając się na swoje życie. Annasz i Kajfasz przestali być arcykapłanami wtedy, gdy Piłat wpadł w niełaski cesarza i usunięty z urzędu. Stało się to zaledwie kilka lat po ukrzyżowaniu Pana. Ale ostateczny akt, przynajmniej z naszej ziemskiej perspektywy, dokonał się 40 lat później. W roku 66 wybuchło powstanie przeciw Rzymianom. Było to w czasie Paschy. Jak pamiętamy, każdy dorosły żyd miał obowiązek przynajmniej trzy razy w roku ukazać się przed Panem. Ci, którzy mieszkali dalej, przynajmniej raz w roku, właśnie na święto Paschy. Ocenia się, że w Jerozolimie zgromadziło się wtedy około 1 200 000 żydów. Józef Flawiusz, żyd pochodzący z rodu kapłańskiego, urodzony w Jerozolimie, ocalał jako jeden z 97 000 jeńców, w swoim dziele "Wojna żydowska" napisał: "Cały naród jak gdyby zamknięty w więzieniu przeznaczenia, a wojna porwała w swoje szpony miasto przepełnione mieszkańcami. Było tak, że liczba ofiar okazała się wyższa od liczby ofiar jakiejkolwiek zagłady dokonanej ręką ludzką lub boską". Zginęło około 1 100 000 żydów. Józef Flawiusz pisze o okropnościach, a chyba największą z nich były matki zabijające i spożywające swoje niemowlęta.

Świątynia wraz z kapłaństwem żydowskim i codzienne składanymi ofiarami przestała istnieć. Nie pozostał z niej kamień na kamieniu. Jerozolima została zniszczona tak, że trudno było powiedzieć, że kiedyś w tym miejscu było miasto. Poza niewielką resztą, naród żydowski został unicestwiony. Nastąpił koniec tego, co arcykapłani i faryzeusze tak bardzo chcieli zachować. Za cenę wydania Jezusa.
Mamy tu do czynienia z dwoma wizjami, czy z dwoma sposobami postępowania. Pan Jezus mówi: "Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia" (Łk 19:43-44 BT). Pan Jezus zdaje się mówić: "Gdyby Jerozolima rozpoznała czas nawiedzenia i przyjęła Mnie – ocalałby."

Naprzeciw tych słów stoją inne, wypowiedziane przez arcykapłanów i faryzeuszów: "Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród". Program zupełnie przeciwny. Historia pokazała, jak złudne były ich obliczenia.

Czy sami uczniowie Pana Jezusa właściwie pojmowali misję Pana? Myślę, że nie. Przynajmniej nie od początku, kiedy zaczęli z Nim chodzić. Także oni uważali Go raczej za mesjasza politycznego czyli za kogoś, kto przyniesie wolność Jerozolimie i żydom. "A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela" (Łk 24:21 BT). Uczniowie Pana Jezusa nie różnili się tym, że mieli właściwe spostrzeganie Jego misji i osoby, ale jedynie tym, że skorygowali swoje błędne opinie na Jego temat. I to jest szansa i wezwanie dla nas, abyśmy kochając Ojczyznę, rodziców, dzieci, męża, żonę, bliźnich i siebie, jeszcze bardziej kochali Pana Boga, to znaczy: ze wszystkich sił, z całego serca, całą swoją istotą, a siebie i innych ludzi kochali w Nim i ze względu na Niego.

Awatar użytkownika
o. Placyd Koń
Administrator
Posty: 374
Rejestracja: 11-04-08, 00:53
Lokalizacja: Neukirchen b. Hl. Blut, Niemcy
Kontakt:

"U nikogo w Izraelu nie spotkałem tak wielkiej wiary&qu

Post autor: o. Placyd Koń » 01-04-15, 14:18

Dzisiaj chcę mówić o setniku. Do tego celu chcę wykorzystać pewną pomoc wizualną. Jest to krzyż z San Damiano.

Obrazek

To właśnie przed tym krzyżem modlił się młody Franciszek pytając Pana, co ma czynić. Modlitwa, którą wtedy odmówił zachowała się do naszych czasów:

Najwyższy, chwalebny Boże,
rozjaśnij ciemności mego serca
i daj mi, Panie, prawdziwą wiarę,
niezachwianą nadzieję
i doskonałą miłość,
zrozumienie i poznanie,
abym wypełniał Twoje święte i prawdziwe posłannictwo. Amen


I Pan Jezus z krzyża odpowiedział na tę modlitwę. Powiedział do niego: "Idź, odbuduj mój Kościół, bo jak widzisz popada w ruinę". Franciszek zrozumiał te słowa Pana jak najbardziej dosłownie. Zaczął odbudowywać z ruiny kościoły na obrzeżach Asyża. Dopiero później zrozumiał, że chodzi o inny Kościół, o mistyczne ciało Chrystusa, którego Głową jest On sam – Chrystus, a jego ciałem – żywymi kamieniami – ochrzczeni i wyznający wiarę w Jezusa jako Pana.

Wśród wielu postaci obecnych obok Ukrzyżowanego jest także setnik. Wiemy to na pewno, bo te postaci są podpisane. Podpis pod postacią pierwszą z prawej, mam na myśli stronę obserwatora, to brzmi centurion, co znaczy właśnie "setnik". Wcześniej jednak, zanim zacznę mówić o nim i jego spotkaniu z Jezusem, chcę powiedzieć chociaż trochę ogólnie o samym krzyżu.

Ten krzyż to zarazem ikona. Jej autor pościł i medytował w czasie rysowania. Każdy przedstawiony tu gest, każdy szczegół ma swoje znaczenie. Nie sposób w krótkim omówieniu powiedzieć wszystko na ten temat. Dlatego z konieczności tylko niektóre. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa nie przedstawiano Pana wiszącego na krzyżu. Dlaczego? Bo tą okrutną karę chrześcijanie znali z własnego doświadczenia. Dopiero gdzieś może od 6 wieku zaczęto ukazywać Pana wiszącego na krzyżu. Ale te obrazy czy krzyże różniły się od tych, które znamy dzisiaj. Czym? Pokazywały Chrystusa ubranego, wyprostowanego, nie ukazywały Jego cierpienia. Podobnie jest na tej ikonie. Wprawdzie Chrystus jest ukrzyżowany i z jego ran wypływa krew, to jednak na Jego twarzy nie widać cierpienia; jest to Jezus ukrzyżowany i zmartwychwstały.

To właśnie w czasach św. Franciszka zaczęto podkreślać człowieczeństwo Chrystusa. I św. Franciszek miał w tym swój udział. To on, jako pierwszy w historii zaczął organizować misteryjne przeżywanie Bożego Narodzenia, przez co dał początek budowaniu szopek, które dzisiaj jest tak popularne w Polsce. To on także rozważał, co Bóg uczynił dla człowieka przyjmując w Jezusie krzyż i śmierć i wołał: "Miłość nie jest kochana". Franciszek tak rozważał mękę Pana, że upodobnił się do Ukrzyżowanego także zewnętrznie, bo jako pierwszy w historii otrzymał dar stygmatów. Odtąd nie tylko w sercu, ale także na nogach i rękach i w boku nosił rany Chrystusowe.

Ale ikona krzyża, przed którą modlił się Franciszek pytając, pochodzi z czasów wcześniejszych – nie wyraża bólu. Twarz Chrystusa wyraża majestat, władzę, panowanie; emanuje pokojem, łagodnością, wręcz możemy powiedzieć, że jest pogodna. I ten pokój wraz z łagodnością i pogodą wewnętrzną udzielają się także stojącym obok krzyża postaciom.

Obrazek

Osoby stojące obok krzyża (chodzi o te większe postacie) to patrząc od lewej strony obserwatora: Maryja, Matka Jezusa, Jan umiłowany uczeń, Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba i setnik. Maryja wraz z Janem stoją po prawej stronie ukrzyżowanego Pana, pozostałe trzy postacie po lewej stronie Pana.

Setnik jest w tej grupie jedyną osobą bez aureoli. Ale jest też jedyną z tych pięciu osób, której wzrok skierowany jest na Jezusa.

Na początku trzeba postawić ogólne pytanie: Kim był setnik? Był rzymskim żołnierzem. Jak sama nazwa wskazuje, że był to dowódca stojący na czele setki żołnierzy. Ale sam też podlega rozkazom. To on otrzymał rozkaz wykonania wyroku Piłata. Zatem setnik, w odróżnieniu od wspomnianych czterech osób, nie znalazł się obok krzyża z własnej woli, ale z rozkazu.

Pod tym względem setnik podobny jest do Szymona Cyrenejczyka, który został przymuszony do dźwigania krzyża Pana. Mimo, że spotkanie z Panem nie było planowane, a pomoc zmęczonemu Panu wymuszona, stało się to spotkanie owocne dla Cyrenejczyka. Przemieniło go. I możemy się domyślać, że stał się chrześcijaninem. Na jakiej podstawie możemy tak myśleć? Bo Ewangelista Marek podaje, że Szymon był ojcem Aleksandra i Rufusa (15, 21), a ten ostatni wymieniony jest przez Apostoła Pawła w Liście do Rzymian. Apostoł przesyła mu pozdrowienia (16, 13). I mamy podstawy sądzić, że spotkanie setnika z Panem miało podobny skutek na żołnierza rzymskiego, jak miało na Szymona z Cyreny.

Spotkanie setnika z Panem, jakie dokonało się w godzinach Męki Chrystusa, nie było pierwszym. Ewangelie opisują jeszcze inne spotkanie Pana z setnikiem. Nie możemy być w stu procentach pewni, czy chodzi o tego samego setnika, czy o innego. I podobnie w Dziejach Apostolskich, w 10-tym rozdziale znowu spotykamy setnika, który z rąk Apostoła Piotra przyjmuje chrzest. W ten sposób staje się pierwszym chrześcijaninem spoza narodu żydowskiego. Nie wiemy z całą pewnością, czy chodzi tu o jednego i tego samego człowieka, czy o dwóch, a może o trzech różnych setników. Trudno to rozstrzygnąć na podstawie posiadanych informacji. Osobiście skłaniam się do tego, że chodzi tu o jedną i tą samą osobę. Można tak sądzić, bo pomimo zewnętrznych różnic, setnik przedstawiony przez różnych autorów, jest człowiekiem wiary. Podobne jest postrzeganie autora naszej ikony. On widzi tu jedną i tę samą osobę. I dlatego, pójdziemy tym tropem, przyjmując intuicję autora krzyż z San Damiano.

Przejdźmy zatem do poszczególnych scen ukazujących owe spotkania Pana z setnikiem rzymskim. U Mateusza 8, 5-10 czytamy:

"Gdy wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, mówiąc: «Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi» Rzekł mu Jezus: «Przyjdę i uzdrowię go». Lecz setnik odpowiedział: «Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: "Idź!" - a idzie; drugiemu: "Chodź tu!" - a przychodzi; a słudze: "Zrób to!" - a robi». Gdy Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: «Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary". (Mt 8:5-10 BT).

Ta sama scena ukazana jest przez Łukasza 7, 1-10[1]. Jednak Ewangeliści ukazują tą scenę każdy trochę inaczej. Najważniejsze różnice są następujące:

1. U Mateusza, jak słyszeliśmy, setnik jest sam tą osobą, która zwraca się do Jezusa z prośbą. U Łukasza pośrednikami są żydzi należący do starszych miejscu gminy. To oni w imieniu setnika wstawiają się u Jezusa za chorym sługą setnika.

2. Druga różnica jest ta, że u Mateusza nie słyszymy nic na temat wybudowania przez setnika synagogi. Natomiast u Łukasza, przedstawiciele starszyzny żydowskiej wymieniają także jego dobre czyny, dokładnie mówiąc jałmużny na rzecz gminy żydowskiej (co może być potwierdzeniem, że setnik z Dz 10 to ta sama osoba). To on z własnych środków wybudował dla nich synagogę, co jest ukazane na tej ikonie.

Obrazek

Setnik stojący pod krzyżem trzyma w lewej ręce kawałek drewna, może mający przedstawiać belkę użytą przy budowie synagogi. Ważnym szczegółem jest to, że nie widać lewej dłoni setnika. Żołnierz trzyma ten kawałek drewna przez czerwoną szatę zwierzchnią, którą jest on ubrany. Owa szata wierzchnia zasłania dłoń. To oznacza, że lewa ręką trzymająca belkę jest zakryta? Jest to nawiązanie do słów Pana Jezusa:

"Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie". (Mt 6:3-4 BT).

Setnik dawał wielkie jałmużny, ale robił to dyskretnie. I dlatego zasłużył na odpłatę od Boga, który widzi w ukryciu. Dlatego nie dziwi czerwony kolor szaty zwierzchniej oznaczający miłość.

I to jest pierwsza rzecz, której możemy się uczyć od setnika – jego skromności. Czynienia dobrych uczynków nie dla oka ludzkiego, ale dla Boga.

Idźmy dalej. Chociaż opisy spotkania setnika z Jezusem są różne u Mateusza i u Łukasza, to łączy je wiele elementów wspólnych. Najważniejsze są te:

W obu scenach setnik jest przedstawiony, jako człowiek, który nie uważał się za godnego, aby Jezus przyszedł do jego domu. Jest to znak pokory. I to właśnie jego słowa (trochę zmienione) powtarzamy w czasie każdej Mszy św. tuż przed Komunią św.: "Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie". Ale to nie koniec zdania. Bo w dalszych słowach ten poganin prosi, i te słowa mamy zapisane u obu wspomnianych Ewangelistów: "Ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie". (Mt 8:8 BT). I te słowa powtarzamy tylko, że zmieniamy je trochę, bo stosujemy ich znaczenie do siebie samych: "Ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja".

Tak mamy w Mszale polskim. Tak się modlimy przed Komunią św. Ale nie jest to dosłowne przetłumaczenie. Bo słowa setnika dosłownie przetłumaczone brzmią nie: "Ale powiedz słowo", tylko: "Ale powiedz SŁOWEM". Powiedz "Słowem"? Właśnie tak: "Powiedz słowem, a mój sługa odzyska zdrowie".

O co tu chodzi? O wyznanie wiary w bóstwo Jezusa. Bóg swoim słowem stworzył wszystko – rzekł: "Niech się stanie", i stało się. Tylko Bóg ma taką moc. Podobnie tylko Bóg ma moc uzdrawiania swoim słowem, jak czytamy w Ps. 107: "Posłał swe słowo, aby ich uleczyć i wyrwać z zagłady ich życie". (Ps 107:20 BT).

Setnik wyznaje, że słowo Jezusa ma moc uzdrawiania. Wystarczy, że wypowie je z daleka. Nie musi nawet przychodzić. "Powiedz słowem" to znaczy: Poślij swe słowo, i nie będzie trzeba nic więcej, aby mój sługa odzyskał zdrowie. Ty nie musisz przychodzić. Twoje słowo wysłane wypowiedziane wystarczy.

I to jest druga rzecz, której możemy uczyć się od poganina – wiary w Boga i w moc Jego słowa.

Zauważmy, że wiara poganina w moc Jezusa przewyższa wiarę siostrę Łazarza Marty, która po śmierci brata mówi do Jezusa: "Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga". (J 11:21-22 BT).

Marta wyraża wiarę w moc wstawiennictwa Jezusa u Boga Ojca, natomiast setnik wyznaje wiarę, że Jezus ma tę moc sam z siebie. Jezus nie musi prosić Ojca, wystarczy Jego słowo. I to jego słowo wypowiedzenie jego słowa jest rozkazem:

"Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: ‘Idź!’ - a idzie; drugiemu: ‘Chodź tu!’ - a przychodzi; a słudze: ‘Zrób to!’ - a robi".

I co na to Pan Jezus? Mateusz napisał, że Jezus zdziwił się. W istocie bowiem setnik wyznał wiarę w bóstwo Jezusa. Wiara setnika zdziwiła go, tak jak dziwiła go niewiara żydów. Wiara setnika zadziwiła Pana tak bardzo, że wypowiedział słowa: «Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary".

Trudno o większą pochwałę. Ponieważ setnik pod krzyżem również wyznał wiarę w Jezusa, jako Syna Bożego, dlatego jestem przekonany, że w obu przypadkach chodzi i tą samą osobę. Setnik z Kafarnaum proszący o uzdrowienie swojego sługi i ten pod krzyżem to ta sama osoba, która wyznaje bóstwo Jezusa.

Czytamy o tym u Marka: "Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzekł: ‘Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym’". (Mk 15:39 BT). Do tego wyznania nawiązuje gest jego prawej dłoni uwieczniony przez artystę. Palec mały i serdeczny są zgięte, a kciuk, palec wskazujący i środkowy są wyprostowane. Setnik pokazuje liczbę "trzy". Artysta zdaje się mówić, że setnik nie tylko wyznaje wiarę w Jezusa: "Prawdziwie ten człowiek jest Synem Bożym", ale wyznaje wiarę w Trójcę Świętą[2]. Jest to wiara już ściśle chrześcijańska. Chociaż setnik jest wciąż jeszcze poganinem, gest ten jest wyrazem jego gotowości do przyjęcia chrztu.

O przyjęciu chrztu przez setnika czytamy w Dziejach Apostolskich 10. Jest to pierwszy poganin przyjmujący wiarę w Pana i chrzest. Nie będę cytował tu całego rozdziału, a jedynie pierwszych pięć wersetów:

"W Cezarei mieszkał człowiek imieniem Korneliusz, setnik z kohorty zwanej Italską,pobożny i "bojący się Boga" wraz z całym swym domem. Dawał on wielkie jałmużny ludowi i zawsze modlił się do Boga.Około dziewiątej godziny dnia ujrzał wyraźnie w widzeniu anioła Pańskiego, który wszedł do niego i powiedział: «Korneliuszu!»On zaś wpatrując się w niego z lękiem zapytał: «Co, panie?» Odpowiedział mu: «Modlitwy twoje i jałmużny stały się ofiarą, która przypomniała ciebie Bogu.A teraz poślij ludzi do Jafy i sprowadź niejakiego Szymona, zwanego Piotrem!" (Dz 10:1-5 BT).

W dalszym ciągu jest mowa o Piotrze, że ma wizję zwierząt na wielkim przedmiocie podobnym do płótna opadającym z nieba. Są to zwierzęta nieczyste. I Piotr słysz rozkaz: Piotrze, zabijaj i jedz. "O nie, nigdy nie jadłem nic nieczystego". "Nie nazywaj nieczystym, co Bóg oczyścił". Powtórzyło się to trzy razy. I kiedy Piotr zastanawiał się, co to może znaczyć, przyszli wysłannicy od setnika Korneliusza. Piotr idzie z nimi. Pyta co, chcą od niego. Kiedy setnik wyjaśnia, Piotr głosi kazanie o Jezusie, w czasie którego Duch Święty zstępuje na nich. Zaczynają mówić w obcych językach. I wtedy każe ochrzcić setnika i wszystkich, którzy byli z nim w domu. I do tego właśnie zdaje się nawiązywać na naszej ikonie mała głowa tuż obok głowy setnika. On jest pierwszym chrześcijaninem z narodów pogańskim. Za nim przyszła nie tylko jego rodzina i domownicy, ale miliony i miliardy innych pogan przyjmujących wiarę w Jezusa, jako Pana, i wiarę w Trójcę Świętą.

Postać setnika odznacz się bardzo ciepłymi barwami na tle wszystkich innych, których spotkał Pan w swojej męce. I choć był tym, który wykonał rozkaz ukrzyżowania Pana, to jednak należy on do pierwocin tych, którzy skorzystali z owoców Odkupienia dokonanego przez Pana na krzyżu.
_________________________
[1] Również Ewangelia według św. Jana zawiera tę scenę (4, 45-54). Przy wszystkich różnicach do opisów tego wydarzenie podanych przez Mateusza i Łukasza, są wystarczające powody do tego, żeby uznać, że chodzi o to samo wydarzenie. Tak rozumie to autor ikony z San Damiano. W postaci setnika można dopatrzeć się aluzji do tekstów trzech Ewangelistów. Ze względu na charakter tego tekstu i pragnienie skrócenia tekstu pominąłem w powyższych rozważaniach Ewangelię Janową, ale jednak trzeba zauważyć, że autor ikony nawiązuje także do Janowego opisu. Głowy za plecami setnika zdają się wskazywać na to, że w Pana uwierzył nie tylko on sam, ale także cały jego dom.

[2] Tak widzi autor tego opracowania: http://www.franciscanfriarstor.com/arch ... _cross.htm Inni interpretują ten gest inaczej: http://www.francesco.katowice.opoka.org.pl/san1.html
Ostatnio zmieniony 01-04-15, 14:20 przez o. Placyd Koń, łącznie zmieniany 1 raz.

Zablokowany