Wolna wola nie może istnieć
: 14-01-17, 14:37
Wolna wola nie może istnieć z kilku powodów. Jednym z nich jest brak podmiotu, który mógłby być nią obdarzony. Nie istnieje żadne "ja" odrębne od fizycznego mózgu wytwarzającego umysł. Człowiek jest jednością wraz ze środowiskiem, w którym się znajduje. Gdy traktujemy świat jako całość, widzimy po prostu zmieniającą się przyczynową rzeczywistość. Nie wiemy jakie mechanizmy tym kierują. Nie wiemy też jakie mechanizmy kierują naszymi własnymi umysłami. Świadomość jest poddawana ciągłemu przekraczaniu siebie, ale nie można powiedzieć, że jakiś odrębny od mózgu "ja" tym kieruje. Zawsze przecież doświadczamy wyłaniania się naszych myśli jakby z przyszłości. Myśli, emocje, zdarzenia i decyzje po prostu przytrafiają się każdemu z nas.
Ludzie głoszący, że wolna wola istnieje, mają tylko jeden przykład na poparcie swojej wiary. Mówią np "to teraz mrugnę prawym okiem" i następnie mrugają. Tylko, że to przecież nadal pojawienie się jakby znikąd decyzji akurat o mrugnięciu prawym okiem, a następnie wykonanie tej myśli. Gdzie tu wolna wola?
Co to znaczy, że decyzja i myśli pojawiają się jakby znikąd, jakby z przyszłości? Względem obserwatorów, którymi jesteśmy my, na starcie dostaliśmy zestaw genów i wychowania, co złożyło się na to co było nami gdy byliśmy dziećmi. Wyłaniająca się z tego świadomość to efekt poprzednich doświadczeń, genów i mechanizmów natury, które "odczytują" te geny tak, a nie inaczej. Zawsze to kim jestem wynika z przeszłości, a moja przyszłość wynika z teraźniejszości, czyli też z przeszłości. Wynika to także z tego jakie jest moje środowisko, bo to ono mnie w pełni kształtuje.
To dlatego nie można nikogo winić za jego czyny. "Przebacz im bo nie wiedzą co czynią!". Każdy chce wybierać jak najlepiej i wierzy, że decyzja, którą podejmuje jest lepsza od innych możliwych decyzji, które przyszły mu do głowy. Oznacza to więc, że ludzie silni, świadomi i odpowiednio ukształtowani emocjonalnie podejmują lepsze jakościowo i etycznie decyzje, a ludzie słabsi, gorzej ukształtowani lub dotknięci jakąś chorobą psychiczną podejmują gorsze decyzje. Tu jednak należy wspomnieć o tym, że dobro i zło nie jest ściśle określone. Logicznie można usprawiedliwić niemal każde zło i zdewaluować niemal każde dobro. W ocenach moralnych kierujemy się sumieniem, a to jest wynikiem złożonych emocji, za które świadomie nie odpowiadamy.
Co sprawia, że jesteśmy sobą? To zależy od tego czy wszechświat działa deterministycznie, tzn przyszłość jest z góry ustalona, czy też działa indeterministycznie, czyli zdarzenia powstają losowo. Wydaje się, że częściowo po trochu obie te opcje są prawdą. Co ważne nie ma dla nich alternatywy, tzn wolna wola nie mogłaby istnieć, bo nie można oddzielić skutków od przyczyn (także gdy przyczyny są losowe), więc zawsze coś stoi za każdą ludzką decyzją, tak jak za kręcącymi się kołami samochodu stoi działanie silnika.
Z mojego punktu widzenia dodatkowo wygląda to tak, że ogranicza mnie zarówno wiedza, jak i niewiedza. Gdy o czymś wiem, wymusza to na mnie podjęcie decyzji zgodnie ze stanem wiedzy. Im więcej wiem, tym więcej rzeczy muszę pilnować. Można powiedzieć, że w ten sposób mam wpływ na więcej rzeczy, ale nie mogę mówić, że mam przez to więcej wolnej woli, bo w rzeczywistości tracę przez to przyjemność, komfort, marzenia, czas, siłę. Im mniej wiem, tym większy wpływ na mnie ma rzeczywistość, tym więcej popełniam zaniedbań, które odbierają przyjemność, komfort, marzenia. Życie na tym świecie polega na pogodzeniu się z tym, że jest źle i ciężko. Im człowiek ma mniej emocji, a tym samym stabilniejszy nastrój, tym racjonalniejsze decyzje jest w stanie podejmować. Jednak gdy wiadomo co muszę zrobić i jakie będą tego skutki, nie ma motywacji aby to robić. Życie staje się zaprogramowaną rutyną, której nie mam ochoty przeżyć. Jakakolwiek próba rozwikłania tych problemów na swoją korzyść kończy się odkrywaniem kolejnych problemów. Możemy być szczęśliwi, ale dopiero gdy odpuszczamy i godzimy się z marnością życia, brakiem dobrego Boga, brakiem szans na przeżycie tego tak jakbyśmy chcieli, brakiem realnie istniejących wartości i dobra, godzimy się ze swoją śmiertelnością. Jeśli ktoś nie jest w stanie się z tym pogodzić, próbuje się oszukać i wyprzeć niewygodne fakty, zracjonalizować je za pomocą wiary, odgrodzić się od świata za pomocą personalizmu, udowodnić sobie i innym swoją ważność, karmi się chwiejną nadzieją, jest wtedy skazany na skoki nastrojów, odgrodzenie od prawdy i swoich prawdziwych uczuć, które są zamknięte w kratach poprawności politycznej i próby dopasowania się do otoczenia.
Ludzie głoszący, że wolna wola istnieje, mają tylko jeden przykład na poparcie swojej wiary. Mówią np "to teraz mrugnę prawym okiem" i następnie mrugają. Tylko, że to przecież nadal pojawienie się jakby znikąd decyzji akurat o mrugnięciu prawym okiem, a następnie wykonanie tej myśli. Gdzie tu wolna wola?
Co to znaczy, że decyzja i myśli pojawiają się jakby znikąd, jakby z przyszłości? Względem obserwatorów, którymi jesteśmy my, na starcie dostaliśmy zestaw genów i wychowania, co złożyło się na to co było nami gdy byliśmy dziećmi. Wyłaniająca się z tego świadomość to efekt poprzednich doświadczeń, genów i mechanizmów natury, które "odczytują" te geny tak, a nie inaczej. Zawsze to kim jestem wynika z przeszłości, a moja przyszłość wynika z teraźniejszości, czyli też z przeszłości. Wynika to także z tego jakie jest moje środowisko, bo to ono mnie w pełni kształtuje.
To dlatego nie można nikogo winić za jego czyny. "Przebacz im bo nie wiedzą co czynią!". Każdy chce wybierać jak najlepiej i wierzy, że decyzja, którą podejmuje jest lepsza od innych możliwych decyzji, które przyszły mu do głowy. Oznacza to więc, że ludzie silni, świadomi i odpowiednio ukształtowani emocjonalnie podejmują lepsze jakościowo i etycznie decyzje, a ludzie słabsi, gorzej ukształtowani lub dotknięci jakąś chorobą psychiczną podejmują gorsze decyzje. Tu jednak należy wspomnieć o tym, że dobro i zło nie jest ściśle określone. Logicznie można usprawiedliwić niemal każde zło i zdewaluować niemal każde dobro. W ocenach moralnych kierujemy się sumieniem, a to jest wynikiem złożonych emocji, za które świadomie nie odpowiadamy.
Co sprawia, że jesteśmy sobą? To zależy od tego czy wszechświat działa deterministycznie, tzn przyszłość jest z góry ustalona, czy też działa indeterministycznie, czyli zdarzenia powstają losowo. Wydaje się, że częściowo po trochu obie te opcje są prawdą. Co ważne nie ma dla nich alternatywy, tzn wolna wola nie mogłaby istnieć, bo nie można oddzielić skutków od przyczyn (także gdy przyczyny są losowe), więc zawsze coś stoi za każdą ludzką decyzją, tak jak za kręcącymi się kołami samochodu stoi działanie silnika.
Z mojego punktu widzenia dodatkowo wygląda to tak, że ogranicza mnie zarówno wiedza, jak i niewiedza. Gdy o czymś wiem, wymusza to na mnie podjęcie decyzji zgodnie ze stanem wiedzy. Im więcej wiem, tym więcej rzeczy muszę pilnować. Można powiedzieć, że w ten sposób mam wpływ na więcej rzeczy, ale nie mogę mówić, że mam przez to więcej wolnej woli, bo w rzeczywistości tracę przez to przyjemność, komfort, marzenia, czas, siłę. Im mniej wiem, tym większy wpływ na mnie ma rzeczywistość, tym więcej popełniam zaniedbań, które odbierają przyjemność, komfort, marzenia. Życie na tym świecie polega na pogodzeniu się z tym, że jest źle i ciężko. Im człowiek ma mniej emocji, a tym samym stabilniejszy nastrój, tym racjonalniejsze decyzje jest w stanie podejmować. Jednak gdy wiadomo co muszę zrobić i jakie będą tego skutki, nie ma motywacji aby to robić. Życie staje się zaprogramowaną rutyną, której nie mam ochoty przeżyć. Jakakolwiek próba rozwikłania tych problemów na swoją korzyść kończy się odkrywaniem kolejnych problemów. Możemy być szczęśliwi, ale dopiero gdy odpuszczamy i godzimy się z marnością życia, brakiem dobrego Boga, brakiem szans na przeżycie tego tak jakbyśmy chcieli, brakiem realnie istniejących wartości i dobra, godzimy się ze swoją śmiertelnością. Jeśli ktoś nie jest w stanie się z tym pogodzić, próbuje się oszukać i wyprzeć niewygodne fakty, zracjonalizować je za pomocą wiary, odgrodzić się od świata za pomocą personalizmu, udowodnić sobie i innym swoją ważność, karmi się chwiejną nadzieją, jest wtedy skazany na skoki nastrojów, odgrodzenie od prawdy i swoich prawdziwych uczuć, które są zamknięte w kratach poprawności politycznej i próby dopasowania się do otoczenia.