Bóg powiedział do Adama:Twin pisze:Nie odrzucam zupełnie tej tezy ale powiem szczerze, że musiałbym jeszcze sporo czasu poświęcić aby samego siebie do niej przekonać . Głównie dlatego, że jednak nie ma w Genesis mowy o śmierci duchowej ale jest po prostu stwierdzenie "umrzesz". Z drugiej strony aby być obiektywnym trzeba by pewnie zauważyć, że gdzieś ten Eden ze strzegącymi go aniołami u bram powinien nadal się znajdować. Jeśli nie tutaj, to gdzie? Być może to jest jakaś przesłanka co do rozważania skąd się tutaj wzięliśmy ale nie rozwijam tego bo nie wiem a kompletnych głupot pisać nie chcę.pilaster pisze:Po pierwsze, jak napisał MarekMRB, chodzi przecież o śmierć duchową, a nie fizyczną.
Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał. A przy tym Pan Bóg dał człowiekowi taki rozkaz: Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz. (Rdz 2, 15-17)
Na dwie rzeczy chciałem zwrócić uwagę w tym tekście. Pierwsza, to nakaz Boga, by Adam nie tylko uprawiał ogród, ale go także "doglądał". Kilka innych tłumaczeń, pozwalających lepiej zrozumieć to słowo:
"Wziął tedy Pan Bóg człowieka, i postawił go w sadzie Eden, aby go sprawował, i aby go strzegł." (BG)
"I wziął Pan Bóg człowieka i osadził go w ogrodzie Eden, aby go uprawiał i strzegł." (BW)
"I wziął Jahwe-Bóg człowieka, i osadził go w ogrodzie Edenu, aby go uprawiał i strzegł" (Katolicka Biblia św. Wojciecha, Poznań)
"Wziął więc PAN Bóg człowieka i dał mu odpocząć w ogrodzie Eden, aby go uprawiał i strzegł" (Biblia św. Pawła)
Czyli miał strzec ogrodu, ale przed czym? Czy przed kim? Jeśli wszystkie zwierzęta były roślinożerne i żyły w zgodzie i jeśli nie było śmierci, to co mogło zakłócić rajski spokój? Przecież to nakaz dany przed popełnieniem grzechu! Poza tym gdyby Adam nie znał fizycznej śmierci, to ostrzeżenie Boga byłoby dla niego niezrozumiałe. To tak, jak ja bym Ci powiedział: Nie jedz bananów, bo jak je zjesz to niechybnie furikonumzimo. Bardzo byś się przestraszył?
Najważniejsze jednak jest to, co się rzeczywiście stało po spożyciu owocu. Adam nie umarł fizycznie, poniósł śmierć duchową. A przecież to nie wąż miał rację, kłamca i ojciec wszystkich kłamstw, tylko Bóg. Zatem przestroga Boga musiała dotyczyć śmierci duchowej, nie fizycznej. Inaczej Bóg okazałby się kłamcą.
Widzisz, koniku, osły są niby podobne do komi, i jeśli wybaczysz moją śmiałość, słyszałem, że nawet mogą mieć z nimi wspólne potomstwo choć muły już nie mogą się dalej rozmnażać. Mamy tu więc, być może, do czynienia z pewnym krokiem ewolucji. A jeśli przyjrzymy się temu, co akurat widzę za oknem, to znaczy wiewiórkom amerykańskim, to widzimy, że ewolucja zrobiła już kolejny kroczek. Wiewiórka amerykańska wygląda jak nasza Basia z krakowskich parków, łazi po drzewach, ma kitkę, kradnie orzechy i je zakopuje, zapominając gdzie to zrobiła, ale jest trochę większa, bardziej agresywna, ma szary kolor - i genetycznie tak się już różni od europejskiej kuzynki, że nie można ich krzyżować. Z tej mąki bowiem żadnego chleba nie będzie.konik pisze:Dzieki pilaster, odpowiedzi sa wyczerpujace.
Nastepna trudnosc ( wedlug mnie) polega na tym, iz o zmianach jest mowa w obrebie rodziny gatunku - i chyba w tym zakresie nie ma wiekszych roznic w spojrzeniu na istnienie tego co skacze, plywa i fruwa pomiedzy trzonem ewolucjonistow a trzonem kreacjonistow ( umownie okreslilbym to kreacjonistow ewolucyjnych).
Gwoli pelnej informacji z konskiej strony - krewetki sa krewetkami, malpy sa malpami ... ludzie sa ludzmi ( homoidami, czlekopostaciowcami czy jak to inaczej jeszcze nazwac mozna).
Kiedy mozemy stwierdzic, ze wiemy, iz krewetka przestaje byc krewetka, a juz zaczyna byc np: wielorybem, a malpa nie jest juz malpa, i zaczyna sapac homo
Pozdrawiam serdecznie.
Inaczej mówiąc masz rację, że ewolucjoniści nie potrafią nam jeszcze nie tylko udowodnić ewolucji gatunków, ale nawet jej logicznie i przekonywająco wyjaśnić. Brakuje też doświadczalnego potwierdzenia hipotez, brakuje "brakujących ogniw", których powinny, wydaje się, być tysiące. Ale to, że nie mamy na coś dowodu, nie oznacza, że on nie istnieje. Istnieją za to takie małe poszlaki, wskazujące na to, że coś tu może być na rzeczy. Jak osły i konie, czy wiewiórki, które są innym gatunkiem niż ... wiewiórki.
To, że ja nie widziałem mojego syna z papierosem w ustach, nie znaczy, że on nie pali. A fakt, że w aucie ma wypalone siedzenie, że śmierdzi papierosami i pożycza ode mnie pieniądze na papierosy wskazuje raczej na to, że coś tu może być na rzeczy... :mrgreen:
Jeszcze inaczej mówiąc, ja wierzę, że Pan Bóg jest na tyle mądry, że jak mógł z Wielkiego Wybuchu powołać taki pięknie uporządkowany wszechświat, to mógł z jakiejś zupy aminokwasowej stworzyć mnie i Ciebie. Poprzez tej zupy ewolucję. Może to zbyt trudne do wytłumaczenia przez darwinistów, ale na pewno nie jest zbyt trudne dla Wszechmogącego. A to, że to jest rzeczywiście takie trudne jedynie potwierdza fakt, że samo to się nie zrobiło. Potwierdza jedynie fakt, że mamy tu do czynienia z Inteligentnym Projektem. Tylko, że Inteligencja to nie jest hokus pokus, to nie oszustwo i wyciąganie królika z kapelusza. Prawdziwa Inteligencja to właśnie wyjście od Słowa, stworzenie praw, które spowodowały to, że po zaledwie 13,7 miliarda lat my tu sobie rozmawiamy, jak nieparzystokopytny z nieparzystokopytnym.
Ja tak to w mojej oślej głowie widzę.
Myślę, że powyższa odpowiedź może być przeznaczona także dla ciebie.Andriej pisze:Tutaj widze ( task to odbieram) argument o przechodzeniu gatunku w inny gatunek za bardzo kiepski i mocno naciagany (dwa rozne gatunki, choc podobne) ... wyglada na to, ze mamy tu do czynienia z pogladem przyjetym od autorytetu bet zastanowienia.