Modlitwa.

Tutaj są dyskusje na temat wiary. Masz jakieś pytania dotyczące nauki Kościoła, na temat chrześcijaństwa, sekt, wiary, a także komentarz na temat jakiegoś tekstu z mojej stronki? Tutaj możesz wyrazić swoje opinie i zadać pytania.

Moderator: Marek MRB

Zbyszek Michał
Przyjaciel forum
Posty: 964
Rejestracja: 14-10-08, 10:17
Lokalizacja: qq

Re:

Post autor: Zbyszek Michał » 22-10-08, 18:28

ajw pisze:prostu szczęśliwe przypadki
czyli wierzysz w przypadek :). A ja w Boga. Dobrze hiob napisał - każdy jest wierzący :mrgreen: . Swoją drogą takiej Twojej odpowiedzi się spodziewałem - osoby niewierzące w Boga mówią zawsze o przypadku
Jezu ufam Tobie!

Alex
Przyjaciel forum
Posty: 1424
Rejestracja: 24-10-07, 22:24
Lokalizacja: Gdynia

Re:

Post autor: Alex » 22-10-08, 19:02

kenworth pisze:Czy zawsze wierzyliście tak głęboko w Boga i byliście mu oddani modląc się ? Czy byliście też może tacy jak ja przez pewien czas błądzący .
Dobre pytanie. Często zastanawiam się jaka jest ta moja wiara, czy można ją w ogóle nazwać głęboką. Pan Bóg do każdego indywidualnie dobiera klucz, każdego prowadzi drogą przeznaczoną tylko dla niego, wie czego potrzebujemy, a czego byłoby dla nas za dużo, co pewnie zmarnowalibyśmy. Nie mam na przykład łaski pocieszenia na modlitwie, nie przeżywam wiary emocjonalnie, ciągle walczę z wątpliwościami, ze sceptycyzmem. Ale na pociechę otrzymałam inną łaskę - łaskę pragnienia Boga. I kiedy widzę, że ta moja wiara wisi już na włosku i wydaje mi się w danej chwili, że Go nie ma - to na pewno wiem, że chciałabym, żeby był....

A jednocześnie gdyby ktoś mnie zapytał czy Bóg istnieje, to bez żadnych wahań odpowiedziałabym, że na pewno tak, bo dał mi się dotknąć dwa razy w moim życiu - tak namacalnie, realnie, tak do szpiku kości. Często Bóg dopuszcza byśmy coś w życiu stracili (bardzo często jest to zdrowie i ja tu nie jestem wyjątkiem) tak, by to jakieś cenne dla nas dobro nie przysłaniało nam samego Boga, byśmy mieli okazję Go dostrzec. Ktoś traci swoje zdrowie lub zdrowie bliskich, ktoś pracę, a ktoś dziewczynę.... Ważne, by wiedzieć, że w którymś momencie czas otrzeć łzy i zacząć słuchać... Bóg na pewno da Ci poznać, że jest przy Tobie... tylko powiedz Mu, że tego chcesz, bo On jest dyskretny - czeka na nasze zaproszenie...
ajw pisze:Co byś powiedział jakby samochód nie odpalił w ogóle?
Ale odpalił i to jest fakt. Tu nie ma mowy, co by było gdyby tylko co się realnie wydarzyło. A kiedy coś takiego Ci się przytrafia to nie zastanawiasz się, co by było gdyby to przytrafiło się sąsiadowi, jak on by na to zareagował ale zadajesz sobie pytanie dlaczego mnie to się przytrafiło i co to oznacza konkretnie w moim życiu. Jeśli słyszysz od lekarza "widocznie mimo wszystko miała pani żyć", to nad tym nie da się przejść do porządku dziennego, nie da się tego zignorować i skwitować stwierdzeniem, że to przypadek. Musisz zadać sobie pytanie jaki to wszystko ma sens.

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11192
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re:

Post autor: hiob » 23-10-08, 03:58

ajw pisze:... takie podejście moim zdaniem jest swego rodzaju naciąganiem rzeczywistości. Dajmy na to przykład z zepsutym samochodem (ostatni). Co byś powiedział jakby samochód nie odpalił w ogóle? Zostalibyście na środku ulicy podczas zamieci? Wtedy, prawdopodobnie, mówiłbyś że taka była wola Pana albo że był to swego rodzaju test dla Ciebie i Twojej rodziny. Jeżeli się mylę to proszę o sprostowanie.
Oczywiście, że Bóg nie jest złotą rybką, ani dżinem spełniającym każde nasze życzenie. To nie jest "duchowy jednoręki bandyta", któremu wrzuca się parę modlitw, pociąga za wajchę i liczy na potrójne BARy. Bóg jest dobrym, kochającym ojcem i zawsze nam daje to, co jest dla nas dobre, a nie to, co my chcemy. Tak więc jak nam się psują samochody to jedziemy do warsztatu, nie do kościoła. Ale nie zmienia to faktu, że także otrzymujemy od Boga takie nadzwyczajne dary-jak niewytłumaczalne uruchomienie samochodu, czy odejście chuliganów którzy chcieli nas pobić, czy też uzdrowienie z choroby.

Przy okazji dowcip, który mi się przypomniał i który jest bardzo a propos. Siostry zakonne pracujące w szpitalu wracają do klasztoru po dniu pracy, ale zabrakło im benzyny i samochód się zatrzymał. Przypomniały sobie, że minęły niedawno stację benzynową, więc postanowiły na nogach podejść i kupić trochę benzyny. Nie miały co prawda kanistra, ale miały basen dla chorych, więc wlały do niego litr benzyny, bo tyle tylko im trzeba było, by wrócić na stację i dolać do pełna. A gdy wlewały ten płyn z basenu do baku, przejeżdżał akurat obok jakiś inny kierowca, zobaczył co siostry robią i pomyślał: "Tak. To się dopiero nazywa prawdziwa wiara!" :mrgreen:

Bóg sam najlepiej wie, co jest dla nas najlepsze. I prawda jest taka, że jakby w basenie nie było benzyny, to zapewne auto sióstr by nie zapaliło. Ale też prawdą jest, że jest wiele niewytłumaczalnych zjawisk i to nie takich, jak te nasze, opisane powyżej, ale zjawisk badanych przez naukę. Wystarczy wspomnieć Cud eucharystyczny z Lanciano, Całun Turyński, obraz Matki Bożej z Guadalupe, czy kobietę, która nie mając do dziś źrenic oczu odzyskała wzrok po modlitwie wstawienniczej Padre Pio. Przykładów zresztą są tysiące, ale też faktem jest, że wierzącemu żadne dowody nie są potrzebne, a niewierzącego żadne nie przekonają. Wiara jest darem od Boga. Można Go prosić o ten dar, ale nie można "udowodnić" istnienia Boga tak, jak się udowadnia twierdzenia matematyczne. Co zresztą nie zmienia w niczym faktu, że logika nam mówi jasno, że Bóg istnieje.
Sam nie wiem jak Świat powstał, z czego, w jaki sposób po co i dlaczego. Jestem "za cienki w uszach" by rozmyślać o takich rzeczach. Jestem jednak "zwolennikiem" teorii, że Świat powstał w wyniku swego rodzaju wybuchu, połączenia się czegoś z czymś. Nie będę się tu rozpisywał bo nie miałoby to większego sensu gdyż po prostu się na tym nie znam i szczerze mówiąc nie trapi mnie to pytanie. Jest tyle możliwości i jedna bardziej prawdopodobna od drugiej. ;-)
Widzisz, a ja przeciwnie. Mnie to bardzo interesuje, wręcz pasjonuje. Dlaczego w ogóle raczej jest "coś" niż "nic"? Dlaczego w ogóle cokolwiek powstało? Przecież świat nie musiał powstać? Jak to możliwe, że coś, co jest zupełnie nieprawdopodobne stało się faktem? I dlaczego jesteśmy my, rozumne istoty? Nasza obecność jest tu krytycznie ważna, bo jakby nas nie było, z praktycznego punktu widzenia świat nie istniałby w ogóle. Jakie bowiem ma znaczenie istnienie czegoś, gdy nie istnieje obserwator który może to coś zaobserwować?

"Big Bang" w zasadzie nie jest już nawet teorią, można go uznać za fakt. Wszystkie obserwowalne zjawiska, wszystkie badania potwierdzają tę teorię. Wiemy, że się wydarzyła 13,7 miliarda lat temu, wiemy co się działo od "progu Plancka". Nie wiemy co się działo wcześniej (o ile można mówić o "wcześniej" w tym przypadku, bo "przed" progiem Plancka nie istniał czas. Jednak ta "era Plancka" trwała zaledwie 1 x 10 do -43 sekundy, czyli 1/10000000000000000000000000000000000000000000 sekundy. Niemniej jednak najwybitniejsi fizycy i kosmologowie bardzo intensywnie starają się poznać co się działo w tamtym okresie. Kto to "wymyśli", kto to opisze, ma pewnego Nobla.

Najzabawniejsze jest to, że wśród najwybitniejszych fizyków, zarówno w historii, jak i współczesnych nie ma zbyt wielu ateistów. Może nie każdy jest chrześcijaninem, ale niemal każdy wierzy w jakiegoś Architekta wszechświata. Wręcz uważa się, że wszechświat bardziej przypomina "myśl", niż "maszynę". To biologowie są ateistami, bo im się wydaje, że wszystko wyewoluowało z prymitywnej komórki do skomplikowanego człowieka. Ale i komórka nie jest taka prymitywna, jak się np. wydawało Darwinowi i nauka też nie umie wytłumaczyć "dlaczego" powstały pierwsze, najprymitywniejsze, żywe i potrafiące się rozmnażać komórki. Nauka pewnie pozna jak to się dokładnie stało, ale nie pozna nigdy dlaczego. Bo nauka poznaje mechanizmy, nie poznaje przyczyn.

Natomiast fizycy widzą wyraźnie, że nic nie było proste. Nic nie było przypadkowe. Nie było nigdy żadnego chaosu. Od samego początku wszystkie parametry, wszystkie siły, masy, prędkości były doskonale skoordynowane ze sobą. Gdyby jakakolwiek z tych początkowych wielkości była nieznacznie inna, wszechświat by nie mógł powstać. A prawdopodobieństwo, że powstały one samoczynnie i przypadkowo jest praktycznie równe zeru. Dużo bardziej prawdopodobne jest, że tornado uderzy w składnicę złomu i przypadkiem zbuduje Boeinga.
Jeżeli chodzi o wiarę - może to trochę puste ale wierzę po prostu w człowieka. W to, że poprzez jego ciekawość, a czasem i lenistwo bo ono jest główną przyczyną wynalazków, może osiągnąć bardzo wiele. Jednak "wiara w człowieka" nie ogranicza się dla mnie tylko i wyłącznie do wynalazków. Jest to też pomoc innemu człowiekowi. Ile ludzi na Świecie żyje nadal tylko dla tego, że inni ludzie "oddali" bezinteresownie część siebie?
Wiara w Boga nie wyklucza w żaden sposób tego typu wiary w człowieka o której mówisz. To nie jest alternatywa: "albo Bóg, albo człowiek". A do tego sam podałeś bardzo ważki argument na to, że Bóg istnieje. Mianowicie głos sumienia, czy też potrzeba pomocy innym itp. Dlaczego to mamy? Dlaczego to odczuwamy? Dlaczego zachowanie nazistów było niemoralne? Dlaczego USA mając taką niesamowitą militarną przewagę "cacka się z wrogami", przestrzega (przynajmniej teoretycznie) jakiś międzynarodowych przepisów o traktowaniu jeńców wojennych itd, itp? Jeżeli bylibyśmy tylko wytworem bezmyślnej ewolucji, to te wszystkie rzeczy byłyby zupełnie niezrozumiałe. Nie jest niemoralną rzeczą dla drapieżników zabijać "niewinne sarenki". Ale ludzie pomagają słabszym i nawet okazują litość i traktują humanitarnie wrogów, jeńców wojennych. Dlaczego? Jedyne logiczne wytłumaczenie to ten głos, zaszczepiony każdemu w sercu przez Stworzyciela, który jest Miłością. Głos sumienia. Bo na pewno nie dała nam go ewolucja. Sumienie jest największym wrogiem ewolucji, bo nie pozwala przetrwać najmocniejszym, najbardziej przystosowanym niszcząc tych, którzy są "odpadami ewolucji". A naziści dlatego właśnie zostali potępieni,że zastąpili Boga Darwinem i uważali, że mają prawo, jako rasa wyższa niż Żydzi, Cyganie, czy Polacy, do unicestwienia tych "podludzi".
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Awatar użytkownika
Vul
Administrator
Posty: 1252
Rejestracja: 26-09-08, 09:26
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re:

Post autor: Vul » 23-10-08, 09:48

hiob pisze:Oczywiście, że Bóg nie jest złotą rybką, ani dżinem spełniającym każde nasze życzenie.
hiob pisze:Bóg jest dobrym, kochającym ojcem i zawsze nam daje to, co jest dla nas dobre, a nie to, co my chcemy.
Jestem zdania, że każda modlitwa jest przez Boga wysłuchiwana i Bóg spełnia prośby ale, tak jak pisał Hiob, spełnia z punktu widzenia kochającego ojca czyli daje nam to co jest dobre dla najważniejszej rzeczy, jaką jest nasze zbawienie. I w tym kontekście może Bóg dopuścić (ale nie zesłać) cierpienie, wtedy gdy może nas ono wprowadzić na drogę do zbawienia.

Ja też wysłuchuję próśb moich dzieci. ze 3 lata temu strasznie prosiły o pieska. Nie mamy warunków by trzymać w domu psa, poza tym żona nie lubi nieporządku. Ale wiem, że dziecko dobrze rozwija się gdy jest w domu zwierzę, którym trzeba się opiekować. Zatem kupiłem im świnkę morską Bezę za którą szaleją. Chodzi luzem po pokoju i przychodzi jak kogoś widzi. Nie dałem im tego o co prosiły ale spełniłem ich prośbę tak aby była zgoda w rodzinie i one były zadowolone.
Może przykład nie jest w 100% trafny ale pokazuje sposób działania dobrego Ojca.

Cud wtedy ma sens gdy przyczynia się do czyjegoś zbawienia. Dlatego uważam, że moje uzdrowienie oznaczało, że mam konkretne zadanie do wykonania. Zadanie, które nieodłącznie związane jest z czyimś zbawieniem. Choćby poprzez mówienie, że Bóg mnie uleczył :)
hiob pisze:Przy okazji dowcip, który mi się przypomniał i który jest bardzo a propos.
To ja z kolei opowiem naszą rodzinną anegdotę, która jest jak najbardziej w temacie modlitwy.
Ksiądz, który mnie w podstawówce uczył religii (Zbyszek Rogatko), wspaniały nauczyciel, powiedział nam, że już, a był to koniec 4-tej klasy, powinniśmy się modlić o dobrą żonę i dzieci. I ja go posłuchałem. Od 5-tej klasy w mojej codziennej modlitwie wieczornej modliłem się bardzo szczegółowo :) o dobrą, mądrą, ładną, kochającą mnie, dbającą o dom, żonę. I taką dostałem! Ale...
Ja od dziecka, dopóki nie złamałem paskudnie ręki, grałem na gitarze i śpiewałem. A tutaj dostałem żonę, za którą chwalę Boga, która w ogóle (sic!) nie ma słuchu muzycznego. I teraz się śmieję, że tak szczegółowo moją przyszłą żonę Bogu opisałem a o słuchu muzycznym zapomniałem :)
Wspólnota Domowego Kościoła
天無絕人之路 (天无绝人之路)
Niebo nigdy nie zamyka wszystkich drzwi (chiń)

Artek

Re:

Post autor: Artek » 23-10-08, 10:37

ajw pisze:Z ciekawości zapytam - jakie to są zdarzenia? Co przez takie sformułowanie rozumiesz? Jestem ciekaw z tego względu iż jestem od jakieś 7 lat osobą niewierzącą.
ajw pisze:Dla mnie, podane przez Ciebie przykłady, są to po prostu szczęśliwe przypadki,

Witam. No tak, na pewno najlepiej jakby anioł sfrunął z chmurki i przeniósł zepsuty samochód na parking :-D. Wtedy byś uwierzył w istnienie Boga. Tylko jak by wyglądał świat, gdyby takie zdarzenia to by była "normalka" ?
Czy wiedziałbyś jak to jest jak się nie wierzy w Boga, tylko w przypadek 1:1(dużo zer) ? Czy nauczylibyśmy się tyle o sobie, o tym do czego jesteśmy zdolni ? Słowo Wiara by było puste w takim świecie, a Hitler by przeprowadzał staruszki przez pasy. Podejrzewam, że chciałbyś wierzyć w Boga (bo inaczej byś tu nie zaglądał :-) ), tylko potrzebujesz 100% dowodów na Jego istnienie. To jednak trochę jak zdawanie egzaminu bez nauki, z otrzymanymi wcześniej od egzaminatora- nauczyciela gotowymi odpowiedziami, a Bóg naprawdę chce nas nauczyć jacy powinniśmy być, by być gotowymi na spotkanie z Nim. Ja tak sobie tłumaczę sens istnienia ludzi i naszego świata i nie sadzę, że znaleźliśmy się tu, w tym świecie przypadkowo. No może się zdarzyć kilka przypadków, ale nie niezliczona seria, czego sami naukowcy już nie potrafią racjonalnie zanegować, gdy mówimy w ogóle o powstaniu wszechświata, i to takiego, który wygląda jak zaprojektowany dla ludzi, a nie, że przypadkowo powstała "tablica Mendelejewa" i przypadkowo powstało Życie.


A jeżeli chodzi o "nadzwyczajne zbiegi okoliczności" to ja też miałem takie nadzwyczajne w/g mnie wydarzenia, nawet zamieściłem na forum, a później skasowałem, bo byłem niestety na duchowych wagarach. Przypomnę je w dużym skrócie.

Warszawa w czasach schyłkowych stanu wojennego, środek nocy, w środku tygodnia, Węzeł komunikacyjny kilku ulic, parę przystanków tramwajowo-autobusowych, pętla tramwajowa, bloki i największy "SAM" w dzielnicy. Goni mnie dwóch bandziorów, żeby mnie być może nawet zabić (to wynikało z kontekstu wcześniejszej sytuacji). Kudłaty dodał pikanterii tej scenerii i opróżnił całkowicie okolice z ludzi, jeżdżących pojazdów. Gdy już mnie dopadli, leżąc usłyszałem hamującego "nocnego" (jeździły co godzinę) Ikarusa. Z autobusu wyskoczyło kilku zomowców po cywilnemu na przepustkach i mnie uratowali z opresji.

Mało tego, odprowadzili mnie w środku nocy parę kilometrów ( w kierunku z którego przyjechali) do domu, bo napastnicy najwyraźniej nie chcieli odpuścić. Gdy dotarliśmy do domu, mieszkałem sam, zacząłem mieć pewne obawy, czy to aby na pewno koniec kłopotów. Wcześniej bowiem powiedziałem swoim wybawcom, że mam "co nie co" w lodóweczce i chciałem się w ten sposób zrewanżować- taka polska tradycja :-D , a ja miałem lat naście, a może dwadzieścia, byłem głupi i naiwny. Jak przeczuwałem wcześniej moi nowi znajomi zaczęli się dziwnie zachowywać u mnie w domu, co przejawiało się nadmiernym zainteresowaniem tym co mam ciekawego w np. w jakiejś szafce. W pewnym momencie ich uwagę przykuło zdjęcie -fotokopia A4 z (chyba) "Paris Match", które dostałem wcześniej od kolegi, przedstawiające zomowców wymęczonych po akcji na warszawskiej starówce przed sklepem Veritasu z dużym obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej w tle. Zdjęcie dość teraz znane, czasami się pojawia w mediach (ja nie mogłem teraz znaleźć w sieci).
Myślałem, że zaraz dynamika wydarzeń nabierze tempa, ale "panowie" grzecznie się spytali czy mogą zatrzymać zdjęcie, powiedzieli "do widzenia" i wyszli.


Nie szczególna historia ? Być może, ale ja ją "odczuwam" jako ważne wydarzenie.

Drugi epizodzik, też z lat 80tych.

Po zadymie na Starym Mieście zostałem powieziony po 48h na kolegium, gdzie miałem do wyboru- grzywna z wpłatą natychmiastową, albo zamiana na 3 miechy w pudle. SB dezinformowała co do miejsc przebywania zatrzymanych. Więc ja i kilkudziesięciu innych czekaliśmy na korytarzu na transport do "kurortu" Po chwili zobaczyłem, że korytarzem przechodzi mój kolega z "podstawówki" Od czasów szkolnych się nie widzieliśmy, a gmaszysko urzędu dzielnicowego wielkie, a tu kolega jak z pod ziemi i dokładnie wyliczoną kwotą mojej grzywny. Nie był działaczem podziemia, tylko miał wpłacić pieniądze do kasy za jakąś harcerską wycieczkę o ile pamiętam.

Nie szczególne wydarzenie ? Przypadek ? Dla mnie nie, bo pamiętam jak się bałem. Nie potrafiłem się wtedy modlić i nie przyszło mi do głowy, żeby poprosić Boga o pomoc. A ON mi pomógł.
_________________________________________________________________________
Lepiej cierpieć z dobrymi i sprawiedliwymi, niż radować się ze złymi i fałszywymi - Artek 2008

kenworth2000
Przyjaciel forum
Posty: 54
Rejestracja: 24-10-07, 22:30
Lokalizacja: Murowana Goślina

Re:

Post autor: kenworth2000 » 24-10-08, 20:57

Dziękuje za modlitwy w mojej intencji im bardziej sie modliłem do Pana Boga i mówiłem do Boga prosząc go żeby się ułożyło to miałem tym więcej problemów i utrudnień . Lecz nie poddałem się i dziś pojechałem do ukochanej mojej i powiedziałem co myślę na temat wszystkiego , że im bardziej się modlę do Boga tym trudniej jest mi z nią rozmawiać bo nie chce itp. Jak usłyszała te słowa ode mnie odpowiedziała mi , że jak jestem dobry do siły złe wtedy mnie atakują bo mają kogo atakować i mają jak mi podkładać kłody pod nogi . Rozmawiało mi się z nią bardzo dobrze dziś może dla tego ze pokazałem się z kwiatami i nowym misiem do kolekcji :-D Ale mam nadzieje , że Bóg mi pomorze z moim życiem żeby mi się ułożyło wszytko po mojej myśli , zaczynając od miłości aż do sukcesów zawodowych. Układa mi się wszystko dobrze jak na razie ale i tak mam strach przed tym jak powie mi " Filip i tak nie chce być z tobą " to jest strach myśl o samotnym sylwestrze czy innych dniach ... jest mi ciężko o tym myśleć ale wierze ,że bóg mi pomoże nie zostawi mnie samego duchowo i fizycznie .

Panie ufam tobie i otwieram swoje serce zapraszając cię do niego Amen .

Zbyszek Michał
Przyjaciel forum
Posty: 964
Rejestracja: 14-10-08, 10:17
Lokalizacja: qq

Re:

Post autor: Zbyszek Michał » 24-10-08, 21:55

Ciesze się kenworth2000, że wszystko idzie w dobrą stronę. Zauważyłem to samo co Ty - w momencie gdy zaczynam się gorąco modlić zły się aktywizuje i bywa czasem ciężko. Swoją drogą wywołałeś ciekawą dyskusję :)

Dla mnie kluczem do wiary w Boga nie są cuda (których jak pisałem doświadczam), ale wiara w sens życia. Sens którego nie tworzę, ale który MOGĘ wypełnić. Mogę bo zostałem obdarzony wolną wolą. Codziennie po modlitwie powtarzam sobie (sobie, nie Bogu, to jest jakby moja obietnica przed Panem) "bądź wola Twoja"! Jakakolwiek. Nawet jeśli nagroda będzie w przyszłym życiu. Jestem biznesmenem i oznacza to że czasem muszę patrzeć jak ktoś to wykorzystuje i działa na moją szkodę. Prawdziwy cud zdarzy się gdy KAŻDY wyrok Pana przyjmę jako dobro.
Jezu ufam Tobie!

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11192
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re:

Post autor: hiob » 25-10-08, 05:08

Zbyszek Michał pisze:... Codziennie po modlitwie powtarzam sobie (sobie, nie Bogu, to jest jakby moja obietnica przed Panem) "bądź wola Twoja"! ...
Ja oczywiście wiem, co masz na myśli, ale chciałbym trochę sprecyzować Twoją myśl. Mógłby bowiem ktoś pomyśleć, że to do siebie mówisz "Bądź wola twoja". Tymczasem nawet, jak to powtarzasz sobie, to jednak mówisz to do Boga, mówisz "Bądź wola Boga, nie moja", prawda?

Kiedyś usłyszałem bardzo dobre podsumowanie tego słowami, że na końcu, gdy staniemy twarzą w twarz z Jezusem, albo my Mu powiemy "Bądź wola Twoja", albo On nam powie dokładnie to samo, powie nam: "Bądź wola twoja". Bo wybór jest nasz i On go uszanuje. Albo poddamy się woli Boga, albo sami będziemy swoim bogiem i będziemy postępować według naszej woli.

Na tym zresztą polegał grzech naszych prarodziców, grzech pierworodny. Nie na tym, że zjedli zakazany owoc. Na tym, że chcieli sami decydować, co jest dobrem, a co złem i chcieli sami być jak Bóg. Tym właśnie ich skusił kudłaty. (Czy też raczej w tym przypadku pokręcony :evil:) :mrgreen: :

Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło. Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. (Rdz 3, 4-6)

Dużo się teraz mówi u nas o najbliższych wyborach. Bardzo wielu katolików będzie głosowało na Baracka Husseina Obamę Drugiego. Mimo,że Kościół wyraźnie uczy, że taki głos jest totalnie sprzeczny z nauczaniem Kościoła. Nie było w historii wyborów prezydenckich kandydata bardziej proaborcyjnego. Barack Hussein Obama zawsze głosował za aborcją, glosował za finansowaniem aborcji z budżetu państwa, za "late term abortion", czyli legalizacją mordowania na wpół urodzonych dzieci poprzez przebicie nożyczkami główki i wyssanie mózgu, aż do dziewiątego miesiąca ciąży włącznie i glosował przeciwko prawu zabraniającemu zabijanie dzieci, które przeżyły zabieg aborcji i urodziły się żywe.

Nie wiem, jak ktokolwiek, katolik, czy nie, może popierać takiego potwora. A jednak są ludzie, są "katolicy", którzy mówią: "Ale on poprawi ekonomię, zakończy wojnę w Iraku, da nam powszechne ubezpieczenia zdrowotne" itd. Ludzie sami sobie są bogami, sami decydują co jest ważne. To nic, że w samych Stanach Zjednoczonych zabija się ponad milion niewinnych dzieci każdego roku. ważne, żeby ekonomia się poprawiła i żeby konto mi w banku rosło.

Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. (Mt 6, 24)

Rozgadałem się nie na temat może, przepraszam. Wracając jednak do modlitwy, proszę Was także o modlitwę w intencji naszych wyborów. Ja swoje zrobiłem. Oddałem już swój głos. W Północnej Karolinie lokale wyborcze są otwarte od 16. października. W najbliższą niedzielę zaczynam nowennę w tej intencji. Poza moim normalnym różańcem, odmówię codziennie jedną z tajemnic w intencji najbliższych wyborów. Teraz mamy także okres 40-dniowego okresu postu i modlitw w intencji nienarodzonych dzieci. Ten okres, ta akcja kończy się w następną niedzielę, dwa dni przed wyborami. Ja ją "pociągnę" jeszcze te dwa dni, do zamknięcia urn wyborczych. I wierzę, że Bóg może zrobić cud. Inaczej raczej będzie z nami krucho. Bo jak Ameryka się nie nawróci, a Bóg jej nie ukarze, to będzie On winien Sodomie i Gomorze przeprosiny.
Ostatnio zmieniony 26-10-08, 15:11 przez hiob, łącznie zmieniany 1 raz.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Zbyszek Michał
Przyjaciel forum
Posty: 964
Rejestracja: 14-10-08, 10:17
Lokalizacja: qq

Re:

Post autor: Zbyszek Michał » 25-10-08, 13:37

hiob pisze:"Bądź wola Boga, nie moja", prawda?
oczywiście. Chciałem tu zaznaczyć że to nie jest moja zgoda (jak do dziecka: "zrób jak uważasz"), lecz moja deklaracja że przyjmę ją taką jaka będzie bo wiem że to jest dla mojego dobra. Moje myślenie o moim dobrze jest najczęściej błędne i chcę przyjąć wolę Pana. To też jest moja prośba: "Daj mi proszę Boże siłę bym przyjął KAŻDĄ Twoją wolę"
hiob pisze:Albo poddamy się woli Boga, albo sami będziemy swoim bogiem i będziemy postępować według naszej woli
Dokładnie tak! Bp Z.Kiernikowski napisał kiedyś że mamy do wyboru albo postępować wg własnej woli albo jej się ZRZEC i oddać się woli Pana. I to drugie jest trudne, ale w chwilach kiedy udaje mi się tak podporządkować jestem po prostu szczęśliwy i idzie mi wszystko lepiej!
hiob pisze:tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło
na jakiejś Mszy, dawno dawno temu, usłyszałem taką interpretację: człowiek "zyskał" możliwość oceniania co jest dobre a co złe (subiektywnie!), a stracił obiektywną wiedzę pochodzącą od Pana na ten temat.
Będę się modlił wraz z Tobą!
Jezu ufam Tobie!

Awatar użytkownika
Vul
Administrator
Posty: 1252
Rejestracja: 26-09-08, 09:26
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re:

Post autor: Vul » 25-10-08, 16:39

kenworth2000 pisze:Ale mam nadzieje , że Bóg mi pomorze z moim życiem żeby mi się ułożyło wszytko po mojej myśli
Zaufaj Bogu a wszystko ułoży się nie po Twojej myśli ale według woli Bożej, która (i tutaj musisz Bogu zaufać) będzie najlepsza dla Ciebie.

Jak miałem roczek zabili mojego prawdziwego tatę. Pił, bił moja mamę. Mama po moim urodzeniu ofiarowała mnie pod opiekę Maryi i oddała Jezusowi. Powiedziała: "jeżeli ma mój syn wyrosnąć na kogoś złego to zabierz mi go, proszę... ja przyjmę Twoją wolę". Czekała na mnie i modliła się przez 8 lat. Lekarze stwierdzili, że nic już z tego nie będzie. Rok po moim urodzeniu Bóg powołał do siebie mojego tatę, który bardzo mnie kochał... ale po roku wstrzemięźliwości nie wytrzymał i znów zaczął pić. Gdy wracał pijany zabili i obrabowali go bandyci.

Patrząc z mojej obecnej perspektywy mogę stwierdzić, że było to lepsze i dla niego (ofiarowałem za jego duszę odpust i wierzę, że dostąpi zbawienia) i dla mnie - miałem szansę nawrócić się a przy nim pewnie bym wyrósł na niezłego rozrabiakę albo może już nie żył nie mając szansy na zbawienie.

Także, gdy się o coś modlę, muszę pamiętać o "bądź wola Twoja" bo wiem, że Bóg mnie wysłucha ale wiem, że może zadziałać "po swojemu" i ja mogę nie od razu to zrozumieć chociaż będzie to dla mojego dobra :)
Wspólnota Domowego Kościoła
天無絕人之路 (天无绝人之路)
Niebo nigdy nie zamyka wszystkich drzwi (chiń)

Artek

Re:

Post autor: Artek » 25-10-08, 17:55

hiob pisze:Bo jak Ameryka się nawróci, a Bóg jej nie ukarze, to będzie On winien Sodomie i Gomorze przeprosiny.
Hiob, ja nie do końca rozumiem to zdanie :oops: :-)

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11192
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re:

Post autor: hiob » 25-10-08, 20:10

Artek pisze:
hiob pisze:Bo jak Ameryka się nawróci, a Bóg jej nie ukarze, to będzie On winien Sodomie i Gomorze przeprosiny.
Hiob, ja nie do końca rozumiem to zdanie :oops: :-)
Bóg ukarał Sodomę i Gomorę zniszczeniem i śmiercią wszystkich mieszkańców za grzechy, jakie popełniali. Ale jak się porówna dzisiejsze czasy, dzisiejszą Amerykę do tego, co się działo w Sodomie, to wcale Ameryka nie wygląda korzystnie na tym tle. Zwłaszcza w kontekście niesamowitej agresji aktywistów w dziedzinie "grzechu sodomii", homoseksualizmu itp. Moja jedyna nadzieja, to tych "dziesięciu sprawiedliwych", których wybłagał Abraham u Boga i dla których miasto mogłoby być ocalone, ale którzy się nie znaleźli. Ja wierzę, że w Stanach jest tych dziesięciu sprawiedliwych. Tu mamy wielu prawych, dobrych, głęboko wierzących chrześcijan. Może dla nich Bóg odwleka karę nad tym krajem. Ale Bóg nie pozwoli sobie kpić z siebie i jak coś się nie zmieni, jak Ameryka, która ma Boga na banknotach, ale nie ma Go w sercu, nie nawróci się, to jestem głęboko przekonany, Bóg ukarze ten naród tak, jak ukarał Sodomę. Może nie dosłownie w taki sposób, ale kara jakaś będzie.

Narody bowiem są jak ludzie. Rodzą się, rozwijają, umierają. Niektóre żyją tysiąclecia, inne znacznie krócej. Czytając Biblię widzimy, że bardzo niewiele narodów tam wymienionych przetrwało do dzisiaj. Tym bardziej, że niektóre zachowały się tylko w postaci nazw, ale sami ludzie, sam naród zamieszkujący tamte tereny to już nie jest "ta sama krew". Amerykanie są pełni pychy, uważając się za naród wybrany i szczególnie wyróżniony przez Boga. (Skąd my to znamy? Pewnie dlatego Polacy tak dobrze się tu czują. :mrgreen: ) Ale Bóg, ale Jezus wyraźnie naucza na czym polega wybranie. Możemy to przeczytać choćby tutaj:

Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką. (Mt 12,50)

Obawiam się, że Ameryka, że Stany Zjednoczone dość daleko odeszły od wypełniania woli naszego Ojca i tylko w nawróceniu nas wszystkich, w odmianie serc jest nadzieja. Ale droga do tego jest tylko przez modlitwę i posty i dlatego piszę o tym tutaj, w tym wątku.

Mam nadzieję, że wyjaśniłem trochę to, co miałem na myśli.

Pozdrawiam.

PS. Zobacz dzisiejsze orędzie z Medjugorie. Szatan jest realną postacią i nie ustaje w swym działaniu. I wystarczy, że my nic nie będziemy robić, by mu oddać panowanie nad światem. Chrześcijanie wystarczająco długo spali, rozwadniając swą wiarę. Czas się obudzić i czas serio zabrać się do walki. Nie na miecze i pershingi, ale na modlitwy, wyrzeczenia, posty, adorację, studiowanie Pisma Świętego i zwrócenie się całkowite i bez zastrzeżeń do Boga. Jestem głęboko przekonany, że tylko to nam zostało, ale jak to zrobimy, bardzo szybko odmienimy losy świata.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Alex
Przyjaciel forum
Posty: 1424
Rejestracja: 24-10-07, 22:24
Lokalizacja: Gdynia

Re:

Post autor: Alex » 26-10-08, 10:21

Hiob pisze:(...) Bardzo wielu katolików będzie głosowało na Baracka Husseina Obamę Drugiego. Mimo,że Kościół wyraźnie uczy, że taki głos jest totalnie sprzeczny z nauczaniem Kościoła.
Podepnę się pod Twój, Hiobie, OT i podam link do wywiadu, w którym jakiś amerykański teolog próbuje udowodnić, że katolik może z czystym sumieniem głosować na Obamę. Może to będzie dla Ciebie ciekawe : http://wyborcza.pl/1,76498,5823842,Obam ... zieje.html
Artek pisze:
hiob pisze:Bo jak Ameryka się nawróci, a Bóg jej nie ukarze, to będzie On winien Sodomie i Gomorze przeprosiny.
Hiob, ja nie do końca rozumiem to zdanie :oops: :-)
Dzięki za wyjaśnienie, bo ja również zastanawiałam się nad tym zdaniem. Podejrzewam, że Artkowi chodziło o to, że tam brakuje słowa nie.

Bo jak Ameryka się nie nawróci, a Bóg jej nie ukarze, to będzie On winien Sodomie i Gomorze przeprosiny.

Pozdrawiam :-)

Awatar użytkownika
szymon
Przyjaciel forum
Posty: 60
Rejestracja: 19-04-08, 23:16
Lokalizacja: Kołobrzeg

Re:

Post autor: szymon » 26-10-08, 11:25

http://wyborcza.pl/1,7649...s_nadzieje.html

Do Hioba - to jest gazeta "szmata", przepraszam, że tak się wyrażam, ale mądrym ludziom nie przystoi jej czytać...

P. Obama jest członkiem jakiegoś kościoła, takiego dziwnego odłamu, co bardzo białych nie lubi... Zresztą wystarczy w google wpisać "lustracja Obamy".

Alex
Przyjaciel forum
Posty: 1424
Rejestracja: 24-10-07, 22:24
Lokalizacja: Gdynia

Re:

Post autor: Alex » 26-10-08, 11:52

Szymon, tu nie chodzi o gazetę ale o wywiad z teologiem. Ten teolog nie jest redaktorem tego pisma. Chodzi o rodzaj argumentacji, której używa, by uzasadnić swoje poglądy. Z tego, co Hiob pisał, można wywnioskować, że ten sposób myślenia podziela wielu Amerykanów i może dobrze jest go poznać i przemyśleć, choćby po to, by nie dać się zwieść diabłu wystrojonemu w ornat. Mądrym ludziom może nie przystoi czytać wszystkiego, jak leci ale na pewno przystoi myśleć samodzielnie - tak więc pozwól, proszę, i innym samodzielnie ocenić to, co czytają.

No tak, ale z tego zrobił się już taki off topic, że zasługuje na wywalenie :mrgreen: .

Pozdrawiam :-)

ODPOWIEDZ