Lira pisze:... Na moje sugestie że może to podkopywać jej wiarę odpowiada że przeżyła PRL i szykany na jakie narażały się osoby wierzące i skoro jej wiara przetrwała coś takiego to tym bardziej takie niewinne New Agowskie czasopisemka dla kobiet...
Nie pamiętam już gdzie to usłyszałem, ale ktoś powiedział w radiu, że był zaszokowany filmami, jakie wypożyczyła znajoma. Zwrócił jej uwagę, że chrześcijanie nie powinni oglądać takich filmów, na co usłyszał, że jej wiata jest mocna i takie filmy nie mają na nią żadnego wpływu. Tylko... Tylko, że, jak słusznie zauważyła osoba opowiadająca o tym wydarzeniu, te filmy już miały wpływ na tę znajomą. Sam fakt, że te filmy wypożyczyła, że ją nie szokują, że je może oglądać jest dowodem na to, że uległa ich destruktywnemu działaniu.
Podobnie z Twoją mamą,
Lira. Sam fakt, że czyta tego typu rzeczy dowodzi, że jej wiara nie przeżyła PRL-owskich turbulencji. Oczywiście nie oskarżam tu Felka Dzierżyńskiego (który w końcu brał ślub w moim kościele parafialnym, więc nie może być taki zły :evil:
), ani Gomółki o niczyją utratę wiary, ale chcę wskazać uwagę na fakt, że takie opinie jak "Ja czytam Kod da Vinci" tylko dla rozrywki i nie wierzę w to, co tam pisze" świadczą o tym, że jednak albo już wierzymy, nie zdając sobie z tego sprawy, albo nam jest wszystko jedno.
Jezus przestrzega kościół w Laodycei, by się zmienił, bo nie jest ani zimny, ani gorący. My też musimy to ostrzeżenie wziąć do naszych serc. Gdy nas nie szokuje Kod da Vinci, czy literatura New Age, czy eksperymenty z tarotem, to jest to dowód, że nasza wiara osiągnęła temperaturę pokojową i najwyższy czas ją rozgrzać do czerwoności.
Zbyszek Michał pisze:Liro,
rozumiem Twoje zdenerwowanie, ale zapominasz (sorki) o drugiej osobie, tej która grzeszy. Taka reakcja raczej grozi zamknięciem rozmowy. Człowiek ma wolną wolę i wolno mu grzeszyć. Frontalne ataki często kończą się odwrotnymi do zamierzonych rezultatów. Trzeba powiedzieć prawdę, ale z głęboką pokorą i zostawić furtkę na przyszłość....
Jednak gdy nie będziemy szczerze i zdecydowanie rozmawiać z rodzicami, czy z dziećmi, to z kim będziemy mogli szczerze porozmawiać? Twoje uwagi,
Zbyszku Michale, są wartościowe i prawdziwe w odniesieniu do kolegi w pracy. Ale w domu nic nam nie da "owijanie w bawełnę". Pewno, że czasem trzeba "wyczuć sytuację" i odejść w cień. czasem trzeba usłyszeć radę, jakiej udzielił święty Ambroży Monice: "Mów mniej Augustynowi o Bogu, a więcej Bogu o Augustynie". Ale też nie wątpię, że
Lira nie przestaje o swojej mamie mówić Bogu, a w domu sama najlepiej wie, jak do mamy dotrzeć.