Miłość, związki, wiara w drugiego człowieka,

Tutaj są dyskusje na temat wiary. Masz jakieś pytania dotyczące nauki Kościoła, na temat chrześcijaństwa, sekt, wiary, a także komentarz na temat jakiegoś tekstu z mojej stronki? Tutaj możesz wyrazić swoje opinie i zadać pytania.

Moderator: Marek MRB

Awatar użytkownika
fliper_nx
Przyjaciel forum
Posty: 104
Rejestracja: 09-01-08, 20:14
Lokalizacja: wroclaw.pl

Miłość, związki, wiara w drugiego człowieka,

Post autor: fliper_nx » 28-02-09, 04:23

Jeśli temat uważasz za niestosowny, nie potrzebny itp proszę usuń go bądź przenieś.

A więc życie Nas uczy, ostatnio nauczyło mnie cierpienia i przebaczenia. Po części rozumiem Hioba i jego podejście - nietolerancyjny. A więc cała historia w skrócie.
Byłem w związku z dziewczyną [ja 20, Ona 18 lat - obecnie] około półtora roku. Zostałem porzucony, obwiniać jej za to nie będę bo związek składa się z dwóch osób a nie jednej. Z jej relacji wynika że ma lepszy [między innymi inny] charakter ode mnie, ma samochód klasa maturalna, jest sportowcem. Ja niestety troszkę w życiu wtopiłem, nauka poszła w las [obecnie nadrabiam] nie wyglądam jakoś specjalnie, samochodu nie mam. Ale czy dobra materialne tu przeważają, jeśli ktoś na to leci owszem, czy znałem Kasie z tej strony... Nie, nie znałem ale jest to możliwe.
Wiem jakie błędy popełniłem, starałem się o Nią dbać, troszczyć czasem przesadzałem, ale jestem tylko człowiekiem. Pisze Wam abyście mi w pewnym sensie pomogli, wytłumaczyli. Już rozmawiałem z Hiobem o tym za co bardzo dziękuję. Wiele wtedy zrozumiałem. Na pewno dzięki Twoim [Hiobie] argumentom byłem w stanie jej przebaczyć, bo niestety nie myślałem wtedy trzeźwo.
Przepraszam z góry za chaotyczną postać postu ale jest późno, oraz chyba nie do końca ochłonąłem.
Wiem, że kolejny związek będzie lepszy, dzięki nauce jaką dał mi były ciekawy związek oraz Kasia. Popełniałem wiele błędów w życiu, może to jest co się stało ma jednak sens, ja w tym momencie go nie do końca widzę bądź nie chce widzieć.
Kasia stwierdziła że jej nie szanowałem, niestety coś w tym jest, jestem cholerykiem, ale po chwili mej słabości przychodziłem przepraszałem i starałem się coś zmienić, nie zawsze się udawało. Ale jak pisałem powyżej, być może to jest nauczka abym bardziej szanował moją mamę która w tym okresie smutku, żalu, wielkiego cierpienia mi pomogła.
Staram się myśleć pozytywnie , różnie z tym bywa, sami wiecie jak to jest. Staram się być między ludźmi, lecz nie da się 24h/7dni w tygodniu. np teraz mam chwilkę słabości, szczerze mówiąc płakać mi się chce jak małemu dziecku.... Jak to mówią co nas nie zniszczy to wzmocni. Owszem tylko czemu to wiążę się z taką dozą cierpienia?
Wiem że aby być szczęśliwym trzeba pocierpieć, zrozumieć wiele.
Z perspektywy kilku godzin, dni stwierdzam że grzech jaki chciałem popełnić związany z tym bólem nie był wart całej tej otoczki miłości [samobójstwo]. Gdyby nie to że mam dla kogo żyć [mama] zrobiłbym ten jeden krok w przepaść, ale udało się nie popełnić kolejnego błędu. Sądzę, że ta osobą nie była warta tych uczuć, tylko czy mi wolno to oceniać. Nie jest to tylko moje zdanie ale i znajomych którzy mnie wspierali. Nauczyłem się dzięki tej rozłące, aby słuchać ludzi a nie robić wszystko po swojemu. A mianowicie mogłem posłuchać dawno temu kumpla [przyjaciela], aby z Nią zerwać, miał rację. Nie było to widzi mi się jego osoby ale widział jak ja cierpię. Dałem Jej kilka szans, czy było warto sądzę, że nie. Nie było warte jakości tego związku i miłości. Ale być może jest warte nauki, co o tym sądzicie?
Boli mnie to że Ona nie dała mi szansy w ostatnim momencie, fakt okłamałem ją w jednej kwestii, a mianowicie , rozmawiałem przez komunikator z moją byłą dziewczyną Alicja oraz spotkałem się z 3 razy na przestrzeni hmm 3-5 miesięcy mimo zabronienia przez Kasie utrzymywania kontaktu. Może to jest trochę nie zrozumiałe ale byłem skory to poczynić, lecz niestety jak był problem zwróciłem się do Alicji, jest wartościowym człowiekiem, jest dobrą przyjaciółką. Pomogła mi oczywiście rozmową i okazała zrozumienie. Mogłem Kasi to powiedzieć od razu ałe bałem się, narastało to przez jakiś czas ale wkońcu przyznałem się , tylko do czego... Do tego że tylko rozmawiałem i byłem na spacerze z 3 razy ? Czy to jest aż taka zbrodnia? Miłość wiele wybaczy, sądzę że miłość już dawno się skończyła. Bardzo szybko pozbierała się owa Kasia i spotyka się z tym chłopakiem. Mówią też, że na zranione serce najlepsza jest miłość, sądze że nie już raz coś takiego przechodziłem w życiu i podejmowanie decyzji na skraju załamania nie jest najlepszym pomysłem, no chyba że od dawna nic nas już nie łączyło.
Zawsze byłem zaślepiony w miłość, starałem się głównie Nią kierować w związku, jak mi to już Hiob wytłumaczył, najpierw rozum, myślimy później bierzemy pod uwagę uczucia oraz ich próbę kierowania nas samych.
Jest mi smutno i przykro, ale czas leczy rany, rozglądam się za pannami na ulicy, ale po chwili dociera do mnie myśl o Kasi, nie potrafie tak tego zapomnieć, wyrzucić. Ale nie można też lamentować na swym życiem przez 10 lat.... Ja wiele rzeczy o życiu może wiem, bo się nauczyłem żyjąc, czy przez naukę jaką dali starsi , bliscy, koledzy koleżanki, przyjaciel.... Lecz mimo wiedzy czasem robię inaczej, czemu... Mozę chce być zbyt dużym indywidualistą ?! A może jestem głupim pustym człowiekiem.
W tym czasie "zrywania" rozmawiałem z Kasia na temat moich głupich myśli, stwierdziła że gdybym kochał popełniłbym samobójstwo , więc odrzekłem jaki sens by to miało jak już nie jesteśmy razem, rozumiem jak ktoś jest wpotrzebie może i byłbym zdolny aby kogoś uratować oddać zyćie, wiem trudne to jest ale może dałbym radę.
Ale w takim kontekście co by dała moją śmierć, stwierdziła owa Kasia że tego nie rozumiem... Tylko że fakt nie rozumiem, ale jej toku myślenia w takiej sytuacji.
Musiałem się tutaj wyżalić więc przepraszam, alę dziękuję Bogu że znalazłem dzieki modelarstwu to forum, poznałem w pewnym sensie Hioba i jego tok nauczania rozumienia i postrzegania świata który nas otacza.
Jak to też mówią, nic się nie dzieje bez przyczyny. Chciałbym być tą osobą która zrozumie przyczynę przed jej poznaniem po tym trudnym czasie. W wielu rzeczach doszukuję się sensu, czy to jest moja zguba?

To chyba tyle ode mnie , jeśli ktoś to przeczyta dziękuję, ajak doradzi i pomoże będę bardzo wdzięczny.

Pozdrawiam

Zbyszek Michał
Przyjaciel forum
Posty: 964
Rejestracja: 14-10-08, 10:17
Lokalizacja: qq

Re: Miłość, związki, wiara w drugiego człowieka,

Post autor: Zbyszek Michał » 28-02-09, 08:43

Trzymaj się fliper, będę się za Ciebie modlił! Człowieka spotyka wiele cierpienia, ale ważne by mimo tego pozostać Człowiekiem.
Jezu ufam Tobie!

Alex
Przyjaciel forum
Posty: 1424
Rejestracja: 24-10-07, 22:24
Lokalizacja: Gdynia

Re: Miłość, związki, wiara w drugiego człowieka,

Post autor: Alex » 28-02-09, 12:37

fliper_nx pisze:tylko czemu to wiążę się z taką dozą cierpienia?
Zapewne w tej chwili zabrzmi to dla Ciebie jak herezja, ale wszystkie Twoje trudne przeżycia to Twój skarb i Twoja inwestycja w przyszłość. To one pozwalają doświadczyć co jest dla człowieka ważne (wiedzieć a doświadczyć to dwie różne sprawy). Dzięki cierpieniu poznajemy siebie i dowiadujemy się o sobie często zaskakujących rzeczy, trudne doświadczenia uczą nas roztropności, odróżniania rzeczy ważnych od pozorów, uczą dokonywania mądrych, życiowyc wyborów. Potrafimy też lepiej zrozumieć drugiego człowieka, rozumieć słabości, dostrzegać dobro.

Wszystko zależy od tego jak potraktujemy te nasze ciężkie chwile: jeśli jak dopust Boży, to skończy się na rozgoryczeniu, gniewie i złości. Jeśli jednak przyjmiemy je jako Boży dar dla nas, element Bożego planu, to chociaż w tej chwili wszytsko przesłaniają emocje, to rozum nam mówi, że to minie, a wtedy będziemy mieli szansę dostrzec sens, naukę, Bożą opiekę, która być może uchroniła nas przed jeszcze większą biedą.

Jeśli w trudnych doświadczeniach dostrzeżemy Boży dar, to dojdziemy do wniosku, że nie jesteśmy pozostawieni sami sobie, że Ktoś o nas myśli, czuwa i troszczy się o nas, Kto wie co jest dla nas dobre. A jeśli tak jest - to jesteśmy bezpieczni, mamy Komu powierzyć swój ból, On tego nie zlekceważy, nie wykręci się tanim pocieszeniem. I choćby nam się wydawało, że nikogo nie obchodzi nasze cierpienie, to na pewno jest Ktoś, kto zawsze nam powie: "dla mnie się liczysz, dla mnie jesteś ważny".

Ja wiem, że w tej chwili to wszystko może brzmieć "sucho i teoretycznie", ale tak sobie myślę, że chciałabym, by w moich trudnych życiowych chwilach ktoś mi to powtórzył, bo może się zdarzyć, że wtedy nie będę o tym pamiętać...

Wszystkiego dobrego fliper, będę pamiętać w modlitwie.
Ostatnio zmieniony 01-01-70, 01:00 przez Alex, łącznie zmieniany 7 razy.

Awatar użytkownika
fliper_nx
Przyjaciel forum
Posty: 104
Rejestracja: 09-01-08, 20:14
Lokalizacja: wroclaw.pl

Re: Miłość, związki, wiara w drugiego człowieka,

Post autor: fliper_nx » 02-03-09, 04:58

Dziękuje, niestety róźnie z tym bywa wszystkim, Kasia okazuję się bezczelną, nie wychowaną osobą która uparcie twierdziła, że mnie kocha...

Awatar użytkownika
niebieski
Przyjaciel forum
Posty: 54
Rejestracja: 24-05-08, 14:42
Lokalizacja: USA
Kontakt:

Re: Miłość, związki, wiara w drugiego człowieka,

Post autor: niebieski » 02-03-09, 18:53

fliper_nx pisze:W tym czasie "zrywania" rozmawiałem z Kasia na temat moich głupich myśli, stwierdziła że gdybym kochał popełniłbym samobójstwo
Takie słowa mogą być tylko z natchnienia złego ducha. Jeśli dla niej samobójstwo byłoby dowodem miłości, to znaczy, że jest osobą skrajnie egoistyczną, wymaga ofiar dla siebie ze strony innych (dokładnie jak czyni to szatan domagając się ofiar krwawych). Na pewno nie są to słowa podyktowane przez miłość. Bo miłość chce ocalić kochanego, a nie pragnie jego zniszczenia.

Wniosek podobny jest do tego, który daje Alex. Wiem, że teraz będzie Ci to trudno przyjąć moje słowa, ale jestem o tym dogłębnie przekonany, że masz za co dziękować Bogu, iż uchronił Cię od związku z egoistką. Cierpisz, ale pewnie zostałeś uchroniony od większych cierpień.

Pozdrawiam. Będę pamiętał o Tobie w modlitwie

krokodyl
Przyjaciel forum
Posty: 79
Rejestracja: 12-03-08, 21:29

Re: Miłość, związki, wiara w drugiego człowieka,

Post autor: krokodyl » 02-03-09, 18:57

Po pierwsze dziękuj Bogu że tak się stało , teraz , nie po 10 czy 20 latach małżeństwa .

Po dwa to nieważne ( mniej ważne ) jest to co nam się przytrafia , naprawdę ważne jest to
jak na to reagujemy . Z reakcji będziemy rozliczani , to one kształtują rzeczywistość .

Po trzecie to myślę że masz doskonałą okazję by na podstawie tego zdarzenia przyjrzeć
się sobie , jak reagujesz , co zmienić , gdzie masz słabe punkty itd , itp .

Jest dokładnie jak powiedziałeś : co nas nie zabije to nas wzmocni .

Jeśli Ona naprawdę Ci przy rozstaniu tak powiedziała to wierz mi , jest guzik warta ,
księżniczka na ziarnku grochu a świat kręci się w koło , jak nie nadążasz , wylatujesz .

Jedynie nie wiem po jakiego grzyba pchałeś się na te spacery . Pamiętaj na przyszłość
że jak facetowi jest w głowie uprawa naraz kilku ogródków to zawsze , ale to zawsze ,
zle się to kończy .

Alex ma rację . Z perspektywy czasu sprawa przyniesie korzyści .

Pozdrawiam .

Awatar użytkownika
Vul
Administrator
Posty: 1252
Rejestracja: 26-09-08, 09:26
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Miłość, związki, wiara w drugiego człowieka,

Post autor: Vul » 03-03-09, 01:11

fliper_nx pisze:Byłem w związku z dziewczyną [ja 20, Ona 18 lat - obecnie]
Niezależnie czy ma się 14 lat jak moja najstarsza córka czy 18, czy 20 to w każdym z tych okresów uważa się, że na wszystko jest już za późno. Uważam, że Alex ma rację. Ja byłem zakochany na zabój w koleżance z liceum... teraz dziękuję Bogu, że mnie rzuciła i mogłem w wieku 26 lat poznać na pielgrzymce moja ukochaną żonę :)

Ufaj Bogu, oddaj mu cierpienie, bo wiem z doświadczenia, że nie jest ono małe. Ale niech się nie marnuje :) I aktywnie (sic!) czekaj na swoje przeznaczenie (powołanie) :)

Pomodlę się w Twojej intencji.

Z Panem Bogiem fliper_nx,
Wspólnota Domowego Kościoła
天無絕人之路 (天无绝人之路)
Niebo nigdy nie zamyka wszystkich drzwi (chiń)

ODPOWIEDZ