Spacerkiem po Biblii. od Adama do Jezusa. Przymierze.

Wszystko o Biblii

Moderator: Marek MRB

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Spacerkiem po Biblii. od Adama do Jezusa. Przymierze.

Post autor: hiob » 01-12-08, 06:40

Przymierze Boga z Adamem.

Biblia jest bardzo specyficzną Księgą, jest i bardzo prosta i bardzo głęboka, i jest tez bardzo zróżnicowana, napisana na przestrzeni wielu wieków, różnymi stylami i w różnych gatunkach literackich. Nie to ma być moim tematem, bardzo ciekawie o "technicznej" stronie Biblii pisała pani profesor Świderkówna w swych "Rozmowach o Biblii" i ja na pewno nic tu nowego nie mógłbym wnieść. Ja chciałbym napisać o jednym z aspektów przesłania biblijnego, mianowicie o historii zbawienia. O tym, jak Bóg nam się objawiał od Adama do Jezusa. I jak zaprzysiągł serię przymierzy z ludźmi.

Czym jest przymierze? Niektórzy porównują je do kontraktu, umowy. Ale nie jest to dobre porównanie, dlatego, ze zawierając umowę wymieniamy jakieś usługi i często pieniądze, natomiast zawierając przymierze wymieniamy siebie. Zawierając umowę mówimy: To jest twoje, a za to to będzie moje. Zawierając przymierze mówimy: Ja jestem twój, ale ty będziesz mój. Różnica, można by powiedzieć, jak miedzy niewolnictwem a synostwem, czy prostytucją a małżeństwem. Nie jest wiec to mała różnica, jest ona olbrzymia.

Bóg zawarł przymierze z ludźmi sześciokrotnie. Pierwsze przymierze było z Adamem. Było ono w pewnym sensie najwęższe, przymierze z małżeństwem, z Adamem i Ewą. Ale z drugiej strony było ono tak szerokie, ze obejmowało całą ludzkość. W języku hebrajskim adam znaczy ludzkość. Drugie przymierze było z Noem, ale Noe miał oprócz żony jeszcze synów z ich żonami, było to więc przymierze już z całą rodziną. Trzecie, wiele wieków później było z Abramem, któremu Bóg dał nowe imię, Abraham. Było to przymierze z całym klanem, całym szczepem, Abraham, nawet nie mając swych własnych dzieci, miał setki ludzi, niewolników, pracowników, najemników, dla których był on przywódcą i ojcem. Kolejne przymierze było z Mojżeszem. To przymierze było już z całym narodem. Abraham miał syna Izaaka, ten miał syna Jakuba, a Jakub miał dwunastu synów, których rodziny utworzyły dwanaście szczepów, dwanaście pokoleń Izraela, (Bóg zmienił imię Jakuba na Izrael), i te dwanaście szczepów utworzyło naród Izraelski, który pod wodzą Mojżesza wyszedł z Egiptu. Ostatnie, piąte przymierze starotestamentowe Bóg zawarł z Dawidem. Było to przymierze z całym Królestwem. Królestwo tym się różni od narodu, ze królestwo często zawiera wiele narodów, często jest to imperium, sprzymierzone z wieloma nacjami i wiele wskazuje na to, ze Królestwo Izraela w czasach Dawida i jego syna, Salomona było właśnie takim imperium. Potem Bóg zawarł już tylko Nowe Przymierze, przymierze z Jezusem, przymierze doskonale, przymierze z Nowym Adamem, z całą ludzkością.. Przyjrzyjmy się bliżej tym przymierzom Boga z ludźmi.

Jedną ze wspólnych cech, która od razu się rzuca w oczy jest ich rodzinny charakter. Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo, a On sam jest Rodziną, składającą się z Ojca i Syna i tej istoty każdej rodziny, miłości łączącej jej członków, Ducha Świętego. Jak już wcześniej pisałem, przymierza Boga z ludźmi nie są umowami, nie są nabywaniem niewolników, są one adoptowaniem dzieci.

Zajmijmy się wiec tymi przymierzami po kolei. Zacznijmy od Księgi Rodzaju, rozdział pierwszy. Od razu mamy mały problem. Opis stworzenia. Czy to są fakty, czy to jest legenda, mitologia? Jak pogodzić to, co podaje Biblia z teorią ewolucji Darwina? Czy mamy obowiązek Wierzyc w sześć dni stworzenia? Jeżeli nie, to czy Biblia się myli? Katolicy nie muszą wierzyć dosłownie w opis stworzenia, choć nie jest to nam zabronione. Kościół nas uczy, ze cala Biblia powstała pod natchnieniem Ducha Świętego i Bóg jest autorem Biblii, człowiek jest tylko autorem instrumentalnym, więc zawiera ona całą prawdę i tylko to, co Bóg chciał w niej umieścić i nic ponad to. Prawda ta dotyczy nie tylko teologii ale i historii. Ale musi być prawidłowo zinterpretowana. Dlaczego? Ponieważ my, współcześnie piszemy historie inaczej, niż antyczni Żydzi. My piszemy ja liniowo, podając suche fakty chronologicznie, ale dla Żydów taka historia nie bardzo byłaby zrozumiała. Ich taka historia nie interesowała, ich interesowała historia zbawienia. I pisząc ja używali wielu symboli i figur. Np. w Księdze Daniela, rozdział siódmy czterysta lat historii Izraela jest ukazanych jako cztery bestie gnębiące Naród Wybrany. Wszyscy się zgadzają, ze te bestie reprezentują Babilon,(dzisiejszy Irak), Medię albo Medopersję, czyli dzisiejszy Iran, Grecję i Rzym, cztery mocarstwa okupujące Izrael przez cztery wieki. Jest to jak najbardziej prawdziwa historia, choć współczesny historyk na pewno by jej tak nie opisał. W podobny sposób musimy interpretować opis stworzenia.

Dlaczego Bóg stworzył świat w sześć dni? Nie mógł tego zrobić szybciej? Albo wolniej? Czemu odpoczywał siódmego dnia? Zmęczył się? Wszyscy sobie zdajemy sprawę, ze te liczby musza mieć znaczenie symboliczne. Niektórzy starają się udowodnić, ze są one symbolem epok geologicznych, ale ja sadze, ze maja one raczej znaczenie teologiczne.

Przede wszystkim samo słowo używane w języku hebrajskim na określenie zaprzysiężenia przymierza jest zbudowane na siódemce, można by powiedzieć, ze Bóg zawierając przymierze z Adamem "zasiódemkował" się. Gdyby Bóg stworzył świat w sześć dni tylko, gdyby nie było siódmego dnia, bylibyśmy tylko Jego własnością, nie różnilibyśmy się od zwierząt, ale ponieważ stworzenie zajęło dni siedem, i Bóg nas zaprosił do świętowania siódmego dnia, zostaliśmy uznani przez Niego za rodzinę, zostaliśmy adoptowani. Biblia zawsze przedstawia świat jako albo dom, albo pałac, albo świątynię. Nie opisuje nam galaktyk, planet i gwiazd. Bóg stworzył świat jako miejsce, gdzie mógłby zamieszkać miedzy nami. Czy to jest opis w 38. rozdziale Księgi Hioba, czy Psalm 104, czy inne miejsca, świat ma komnaty, filary, kamień węgielny, drzwi i okna, dach, ogród i inne atrybuty związane z budynkiem, z domem. Także Świątynia Jerozolimska, dla Żydów była ona mikrokosmosem, miniaturką świata, a świat był jakby olbrzymią Świątynią.

Wróćmy wiec do Genesis. Biblia się zaczyna: Na początku Bóg stworzył niebo i ziemie. Jak ktoś z was się zastanawiał, co robił Bóg, zanim stworzył świat, to zapraszam do przeczytania "Czasu", gdzie się próbowałem zmierzyć z tym zagadnieniem. Ziemia była bezładem i pustkowiem. Mamy wiec problem braku struktury i braku mieszkańców. Bóg jak dobry budowniczy najpierw w trzy dni buduje strukturę, pierwszego dnia światło, które oddzielił od ciemności, drugiego dnia sklepienie, które oddzielił od wody i trzeciego dnia zgarnął wody w jedno miejsce, ukazując suchą powierzchnie. Rośliny wyrosły na ziemi i Bóg widział, ze wszystko było dobre. Projekt był zakończony, budynek powstał, ale nie był jeszcze zamieszkany. Czwartego dnia więc Bóg stworzył mieszkańców dla tego, co stworzył dnia pierwszego, słońce, żeby zamieszkiwało dzień i księżyc, żeby zamieszkiwał noc, piątego dnia ryby i ptaki, aby zamieszkały w wodach i na niebie, a szóstego dnia Bóg stworzył wszystkie zwierzęta. Na końcu stworzył człowieka, na swój obraz i podobieństwo. I Bóg widział, ze wszystko było bardzo dobre.

Kilka uwag, które mi się nasuwa tutaj. Po pierwsze, obraz Boga Trójjedynego, obraz Trójcy Świętej. Na początku opisu stworzenia Biblia podaje, ze "Duch Boży unosił się nad wodami", a "Bóg rzekł". To Słowo, Logos, to sam Jezus, tak to widzi Święty Jan w swojej Ewangelii, tak to widzi Św. Paweł ("bo w Nim zostało wszystko stworzone" Kol. 1:16) i tak to widział Kościół przez wieki. Po drugie, teoria ewolucji. Czy ten opis jej zaprzecza? Na pewno nie. Jak już mówiłem wcześniej, to jest symboliczny opis, co nie znaczy, ze nieprawdziwy, po prostu pokazujący inny aspekt. Nauka nawet nie próbuje wyjaśnić, skąd się wzięła pramateria, usiłuje tylko i to dość nieudolnie wytłumaczyć jak to się stało, ze z tej pramaterii powstał tak doskonały i tak skomplikowany świat. Ja nie będę się tym tutaj zajmował, jest to bardzo rozległy temat, ale wspomnę tylko, podając za książką "Stulecie kłamców" Waldemara Łysiaka jeden z aspektów trudności, jakie piętrzą się przed naukowcami. Szanse na przypadkowe powstanie życia na ziemi są praktycznie równe zeru. Łysiał pisze: "F. Hoyle (wybitny brytyjski astronom, gwiazda Uniwersytetu Cambridge) spytał: "Jakim cudem samo przypadkowe połączenie sięsubstancji chemicznych w owej pierwotnej zawiesinie organicznej miałoby wyprodukować 2 tysiące enzymów niezbędnych do życia? To absurd!" (1983) Szanse na to Hoyle określił niczym 1:10 do 40 000 potęgi, czyli << mniej więcej takie, jak szansa wyrzucenia 50 000 razy pod rząd szóstki zwykłą kostką do gry>>". Ja mogę tylko dodać: Powodzenia. Trzeba mieć na prawdę wielka wiarę, żeby uwierzyć w "naukową" teorie powstania życia i nic dziwnego, ze coraz więcej naukowców stwierdza, ze nadal nic nie wiedzą. Łysiak podaje i inne przykłady, ale zainteresowanych odsyłam do źródła, czyli do jego książki. Ja jeszcze się chciałem podzielić z inną opinią, jaką usłyszałem słuchając audycji w National Public Radio, amerykańskim, publicznym radiu, znanym ze swych lewicowych poglądów. Trudno by ich było posądzić o jakakolwiek stronniczość w kierunku uznania Biblii za Księgę ukazującą Prawdę, jeżeli już, to raczej okazują oni stronniczość i uprzedzenie przeciw Biblii i audycja, której słuchałem była zupełnie nie teologiczna, był to wywiad z jednym z naukowców, którzy rozpracowali genotyp człowieka. Powiedział on kilka ciekawych rzeczy, ale mnie uderzyły dwie. Jedno spostrzeżenie, to to, ze cala ludzkość jest bardziej spokrewniona, mniej zróżnicowana genetycznie niż jedno stado małp żyjących na pojedynczym wzgórzu w Afryce. Druga uwaga, to to, że mimo, iż on określił wiek ludzkości na 150 tys. lat, powiedział, ze nasze geny wskazują, ze wszyscy mamy jednego wspólnego przodka, który żył "kilka tysięcy lat temu". Więcej w tej audycji już nie rozwijali tego tematu, a szkoda, bo ciekawy byłem, jak by on to interpretował. Dla mnie jest to kolejne potwierdzenie historyczności Biblii.

Bóg stwarzając świat materialny, powiedział,ze wszystko jest dobre. Jest to fundament, na którym opiera się nasza wiara w sakramenty, Jezus sam przyjął materialną postać, czyli materia nie jest złą rzeczą. Niektórzy twierdza, że duch jest dobry, materia zła, ale opis stworzenia uczy nas czego innego, Bóg stworzył materię i powiedział, że jest dobra i to On jest jej Panem. To nie ekonomia, komputery, pieniądze i inne materialne rzeczy są złe, ale to, co my z nimi robimy.

Gdy Bóg stworzył człowieka, stworzył go "na swój obraz". Co to znaczy? Czy Bóg wygląda tak, jak Kowalski z sąsiedniego bloku? Gdzie jest takie sformułowanie jeszcze użyte, żeby nam wyjaśniło to podobieństwo? W Księdze Rodzaju, 5:3 Adamowi urodził się syn "jako jego obraz". Czyli to podobieństwo sugeruje, ze Bóg, stwarzając nas na swoje podobieństwo stal się naszym ojcem. Żadne inne zwierze nie jest obrazem Boga, tylko człowiek. Jest jeszcze jedno miejsce, w Nowym Testamencie, gdzie Jezus nawiązuje do obrazu. Pamiętacie jak faryzeusze chcieli "podchwycić Go w mowie" i zapytali, czy wolno płacić podatek Cezarowi. Jezus zapytał ich: "Czyj jest ten obraz i napis?" I potem rzekł: "Oddajcie Bogu to, co należy do Boga, a Cezarowi to, co należy do Cezara." Wiekszosc komentarzy, z jakimi się spotkałem, tłumaczy to tak, ze Jezus mówi, ze trzeba płacić podatki. Dla mnie jest to zupełne nieporozumienie. Podatki trzeba płacić, ale ten werset mówi o czymś zupełnie innym. Mówi, ze jak jesteśmy dziećmi Bożymi, jak jesteśmy obrazem Boga, to Jemu się mamy oddać. Gdyby w faryzeuszach pozostał obraz Boga, poszliby za Jezusem, zauważyliby w Nim Boga, a nie szukaliby pułapek, jak Go przyłapać, by mieć pretekst do wydania Go władzom Rzymskim. W przeciwnym razie stali się oni dziećmi szatana, jak Cezar. I myślę, ze właśnie tak to faryzeusze zrozumieli. Łukasz pisze dalej: "I nie mogli podchwycić Go w żadnym słowie wobec ludu. Zmieszani Jego odpowiedzią, zamilkli"

Rozdział Drugi. Nagle występuje zupełnie inny opis stworzenia. Od razu jest problem, czy jest to sprzeczność? Czy Biblia sama sobie zaprzecza? Oczywiście, że nie. Jak już starałem się wytłumaczyć, Biblia używa różnych symboli. Rozdział pierwszy ukazuje nam Boga Stworzyciela, Boga Elohim, rozdział drugi Boga Ojca, Boga Przymierza, Boga Jahwe. To właśnie w tym rozdziale Bóg zauważa, ze cos jest "nie jest dobrze". Do tej pory wszystko było dobrze. Ale Bóg zauważył, że nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam. Przyprowadził mu wiec wszystkie zwierzęta, ale żadne z nich nie było odpowiednią pomocą dla mężczyzny. Wtedy to, podczas głębokiego snu, z żebra Adama Bóg zbudował kobietę. I nieprawdą jest, że ile razy Adam wracał do domu, kobieta liczyła, czy ma wszystkie pozostałe żebra. To jest zwykła złośliwość.;-) Jeszcze jedno. Bóg umieścił człowieka w ogrodzie Eden, żeby go człowiek uprawiał i doglądał. Praca nie jest przekleństwem, praca jest błogosławieństwem, darem od Boga. Dopiero na skutek grzechu pot i zmęczenie i trud pracy stały się atrybutem związanym z pracą, ale sama praca jest na pewno rzeczą dobrą i błogosławioną.

Jak wiec było z tym grzechem pierworodnym? Czy polegał on na zjedzeniu jabłka? A raczej owocu, bo Biblia wcale nie mówi, że było to jabłko? Oczywiście, że nie. Bóg nie jest złośliwym starcem, który wymyśla bzdurne przepisy, żeby nam zatruwać życie. Prawa panujące w naszym życiu duchowym są tak realne jak te, które rządzą naszym życiem fizycznym. I tak, jak nie możemy ignorować np. prawa przyciągania, grawitacji i skoczyć z okna, bo to nie my udowodnimy, ze grawitacji nie ma, ale grawitacja nam udowodni, ze jest i to w bardzo bolesny sposób, tak samo jest z łamaniem praw moralnych, praw rządzących naszym duchowym życiem. Bóg dal nam nakazy i zakazy, żeby nas ustrzec od bolesnych upadków, które mogłyby nawet być śmiertelne. A grzech naszych prarodziców polegał nie na jedzeniu owoców, ale na odrzuceniu Boga. Na tym, ze postanowili oni, za namową szatana sami decydować, co jest dobre, a co złe. I nie bardzo możemy mieć do nich pretensje, bo jest to właśnie grzech nasz również, grzech ludzi z przełomu trzeciego tysiąclecia, my też nie wierzymy Bogu i sami wiemy lepiej, co dobre a co złe, więcej nawet, my często Boga w ogóle nie potrzebujemy.

Przypatrzmy się rozmowie Boga z Adamem i Ewą po zgrzeszeniu. Adam oczywiście zrzuca winę nie tylko na Ewę, ale i na samego Boga: Niewiasta, którą TY, Boże, mi dałeś, ona mnie namówiła. Niewiasta oczywiście oskarża węża, ale nikt nie ma wątpliwości, że jest on symbolem szatana. I teraz następują bardzo ważne słowa, słowa, które wyjaśniają wiele zdarzeń, jakie się spełnią w dziejach ludzkości: Bóg mówi, ze wprowadza nieprzyjaźń miedzy kobietą i wężem, miedzy potomstwem kobiety i węża. Oczywiście nie chodzi tu o wyjaśnienie naszego strachu przed żmijami, chodzi o walkę pomiędzy wiernymi Bogu, potomstwu kobiety, a "dziećmi szatana", tymi, którzy Boga odrzucają. Ten fragment Księgi Rodzaju,( Rdz 3:15), nazwany jest Protoewangelią, gdyż Bóg zapowiada tutaj, ze potomstwo kobiety zmiażdży głowę wężowi. Wypełnieniem tych słów oczywiście jest Jezus, nowy Adam, syn Maryi, nowej Ewy. Jeszcze ciekawostka, która jest niewidoczna dla czytelników Biblii Tysiąclecia. Tysiąclatka tłumaczy: "Wprowadzam nieprzyjaźń miedzy potomstwo twoje, a potomstwo jej" , podobnie Biblia Poznańska, ale lepsze tłumaczenie jest w Biblii Gdańskiej, która tłumaczy ten werset tak:"mię dzy nasieniem twoim, i miedzy nasieniem jej". Oficjalna wersja łacińska Biblii, Nowa Wulgata podaje: "et semen tuum et semen illius". Ja oczywiście łaciny nie znam, ale tyle wiem, że semen znaczy nasienie. Jest to o tyle ważne, ze nasienie to zawsze był i jest atrybut raczej związany z męskością, jeżeli Bóg tu mówi o "nasieniu kobiety" można to odczytać jako pierwszą zapowiedź dziewiczych narodzin Jezusa. Następne wieki historii ludzkości to nieustanna walka miedzy potomkami kobiety i potomkami szatana.

Adam i Ewa mieli dwóch synów, starszy, Kain, stal się dumny, jak to będzie widać często w całej historii zbawienia. Syn pierworodny jest wybranym dziedzicem, ale Bóg częściej musi wybierać młodszych synów, gdyż pierworodny syn okazuje się niewierny i arogancki. Jak zobaczymy to później także Izrael, pierworodny syn Boga spośród narodów też okazał się taki wielokrotnie. Kain jest nie tyle zazdrosny, ile zawistny. Zazdrość nie koniecznie musi być złym uczuciem. Biblia nam mówi, że Bóg jest Bogiem zazdrosnym. Zazdrość może prowadzić do tego, ze staramy się dorównać tym, którym zazdrościmy. Zawiść jest chyba najgorszym z uczuć. Zawiść jest jedynym uczuciem, które nigdy, w żadnym momencie nie przynosi nikomu nic dobrego. O ile z powodu zazdrości możemy cos zyskać, jeżeli uniesiemy się ambicją, to zawiść zawsze dąży do destrukcji. Zawsze mówi: Jak ja nie mam, to i ty nie będziesz miał. Taki grzech popełnił Kain, zamiast pozazdrościć bratu tego, ze Bóg przyjął jego dar, ofiarę, daną ze szczerego serca i postarać się brata przewyższyć w miłości do Boga, to z zawiści zabił go. Widzimy, jak nasienie węża zaczyna przenikać do historii ludzkości. Kain musi odejść, osiada w kraju Nod, na wschód od Edenu.

Kain ma syna, którego nazywa Henoch. Nazwał on miasto imieniem swego syna. Ważne, bo imię, szem po hebrajsku, to nasza przynależność, rodzina, albo cos robimy w imię Boga, albo znowu Boga odrzucamy, Kain nazywając miasto imieniem syna, sam sobie stawał się panem, odrzucał znowu Boga. Minęło siedem pokoleń od Adama. Siedem jest liczbą wypełnienia, perfekcji i w Lemeku zło doszło do szczytu, zapowiedział on żonom (pierwszy przykład wielożeństwa w Biblii), ze za siniaka, które mu zrobiłoby dziecko, zabije je. Równocześnie Adam ma kolejnego syna, Seta, który z kolei ma syna Enosza. I teraz bardzo istotny werset, Rdz 4:26: "wtedy zaczęto wzywać imienia Pana." Zauważcie różnicę, potomkowie Kaina, nasienie szatana, nazwali miasto swoim imieniem, potomkowie Ewy, jej nasienie "zaczęli wzywać imienia Pana", narodziło się Miasto Boże.

Rozdział szósty jest bardzo ciekawym językiem napisany, synowie Boga brali córki człowiecze za żony, wiec niektórzy ludzie albo uważają, ze jest to jakaś zwykła mitologia, albo tez zaraz ktoś się tu dopatruje kosmitów, a ja jestem przekonany, ze wytłumaczenie tego jest bardzo proste. Synowie Boga to potomkowie Seta, Adam był stworzony na obraz Boga, a jego syn, Set podobny do niego jak jego obraz, Rdz 5:3; córki człowiecze są z pokolenia Kaina. Jak się spotykają dwie kultury, wierny Bogu Set ze swymi dziećmi i przewrotny Kain ze swym klanem, niestety najczęściej to Kain wygrywa. Im więcej się rzeczy zmieniają, tym bardziej pozostają takie same. Tak było wtedy i tak jest teraz. Jego córki były niewątpliwie atrakcyjne i sposób ich życia pewnie był również atrakcyjny dla potomków Seta, nic wiec dziwnego, ze po iluś pokoleniach nie zostało już nic, albo prawie nic z prawości Seta. Został tylko jeden człowiek, a raczej jedna rodzina. Noe z trzema synami i ich żonami, razem osiem osób. I Bóg postanowił z nimi zacząć wszystko jeszcze raz od początku. Ale Noem zajmiemy się w następnym rozdziale.
Ostatnio zmieniony 30-05-14, 16:14 przez hiob, łącznie zmieniany 2 razy.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Spacerkiem po Biblii. od Adama do Jezusa. Przymierze.

Post autor: hiob » 01-12-08, 06:42

Przymierze Boga z Noem.

Poprzedni rozdział zakończyliśmy tym, że cała ludzkość z wyjątkiem Noego i jego najbliższej rodziny odeszła od Boga. Bóg nie mógł dopuścić do tego, żeby potomkowie niewiasty całkiem ulegli potomkom węża, musiał coś zrobić drastycznego. Bóg często używa drastycznych środków. Nastąpił wiec potop. Wszyscy znamy te piękną opowieść i nie będę się nią tu zajmował. Potop przeminął i ludzkość zaczyna wszystko od początku. Bóg poprzysiągł Noemu, ze już nigdy nie zgładzi całej ludzkości i na znak tego przymierza dal nam tęczę.

W potopie zginęli może wszyscy grzeszni ludzie, ale potop nie zgładził szatana. Przyjrzyjmy się wiec bliżej epizodowi z winnicą i pijanym Noem.(Rdz 9:20-27).

Na pierwszy rzut oka jest to całkiem niezrozumiała historia. Cham "ujrzał nagość swojego ojca", poczym zawiadomił braci, a oni tyłem weszli do namiotu, żeby te nagość ojca ukryć i Noe przeklina Kanaana, syna Chama. Kilka rzeczy jest tu niezrozumiałych. Po pierwsze nie wydaje się, żeby nagość ojca była czymś niezwykłym dla dorosłych synów, nie myślę, żeby Cham aż szukał braci, żeby im to pokazać. Po drugie; dlaczego Noe przeklął Kanaana? Odpowiedzialność zbiorowa? Czemu syn miał cierpieć za grzechy ojca? Otóż ja jestem przekonany, ze w tym epizodzie stało się coś zupełnie innego, niż to widać na pierwszy rzut oka.

Najpierw drobna uwaga. Stosunki seksualne we wszystkich językach są zastępowane eufemizmami. Po polsku często mówimy kochać się, po angielsku make love. Podobnie tutaj, widzieć nagość swego ojca, znaczyło dopuścić się cudzołóstwa z jego żona, z własną matką. Porównajcie proszę to sformułowanie z rozdziałem 18. Księgi Kapłańskiej, np. werset 8 mówi: "Nie będziesz odsłaniać nagości swojej macochy, bo to jest nagość twojego ojca." Także Kpl 20:17. Są to idiomy hebrajskie mówiące o współżyciu seksualnym. Dlatego to właśnie Noe przeklął Kanaana. Kanaan był owocem tego stosunku. Zapamiętajcie to imię, Kanaanejczycy będą się przewijali przez Biblie wielokrotnie, przysparzając Izraelitom wiele kłopotów.

Przekleństwo Noego tez wymaga wyjaśnienia. Ja to tak rozumiem, ze Noe stwierdza fakt, a nie rzuca klątwę na Kanaana. Jak już wcześniej mówiłem, łamanie praw, czy to w sferze fizycznej, czy duchowej pociąga za sobą pewne konsekwencje i Noe moim zdaniem po prostu stwierdza, ze Kanaan będzie przeklęty, gdyż grzechy rodziców mają swe konsekwencje i nie są bez wpływu na życie dzieci i ich następców. Kanaanejczycy w kulcie płodności, który wyznawali praktykowali sakralne współżycie seksualne miedzy matkami i dziećmi i Biblia tłumaczy, skąd się to wzięło. Pierwsze 5 ksiąg Starego Testamentu nazywane jest Torą, czyli Prawem. Niektóre z tych ksiąg, jak np. Powtórzonego Prawa, czy Kapłańska, czy fragment Księgi Wyjścia, gdzie Mojżesz przekazuje 10 przykazań rzeczywiście przypominają prawne przepisy. Ale Księga rodzaju tez jest prawem i to może bardziej skutecznie działającym. Same przepisy często nie wiele nam mówią i nie rozumiejąc ich często buntujemy się przeciw nim. Natomiast jak Izraelici czytali historię Chama, jakie konsekwencje ponoszą w związku z tym, że przekroczył on Pańskie nakazy, prawo przestaje być teoretycznym zbiorem paragrafów, a staje się żywym przewodnikiem i nauczycielem.

Dlaczego jednak Cham dopuścił się takiego występku? Chodziło tu o odebranie ojcu przewodnictwa. Mając stosunek seksualny z matką Cham chciał nabrać praw do przewodzenia swej rodzinie. Podobna sytuacja zaistniała na przykład wiele wieków później, na dworze Dawida. Jego syn, Absalom, gdy chciał go pozbawić władzy, publicznie, na tarasie "wszedł do nałożnic swego ojca" (2 Sm 16:21). Także później, gdy chciał obalić Salomona, starał się o zezwolenie na poślubienie Szunemitki Abiszag, ostatniej nałożnicy króla Dawida, swego ojca.

Kanaanejczycy przejęli ziemię, która była przeznaczona dla potomków Sema, prawowiernego i prawowitego spadkobiercy Noego. Ziemia Kanaan zapewne należałaby do całej rodziny Noego gdyby grzech na nowo nie skłócił jej i rozbił. Co tłumaczy nakaz Boga dla Izraela, gdy opuścili Egipt, aby osiedlili się w Ziemi Kanaanejskiej. To miała być ich ojczyzna, nieprawnie im zabrana przez potomków Kanaana. Tak to rozumieli Żydzi w czasach Jezusa, jak to opisuje np. Księga Jubileuszów, apokryficzne opowiadanie popularne w Palestynie w pierwszym wieku. Nakaz Boga, aby Izraelici osiedlili się w ziemi Kanaan nie był wiec niemoralny. Tym jednak zajmę się omawiając przymierze Boga z Mojżeszem.

Rozdział 10 Księgi Rodzaju to genealogie, ale warto im się przyrzec. Z pewnością są one interesujące dla Izraelitów, gdyż jest to ich genealogia, a także tłumaczy skąd pochodzą inne współczesne im narody. Ale i my powinniśmy się przyrzec im, aby lepiej zrozumieć wydarzenia biblijne, zwłaszcza niekończący się konflikt potomków kobiety z potomkami szatana.

Cham miał czterech synów, przynajmniej dwóch z nich dało początek narodom próbującym w przyszłości eksterminować potomków Sema. O Kanaanie już pisałem, natomiast drugie imię warte wspomnienia to Mis raim. Misr aim znaczy Egipt, tak to imię jest przetłumaczone np. w Revise Standard Version, tzw. RSV Bible, Biblii używanej w Kościele Katolickim w Stanach Zjednoczonych. Egipcjanie pochodzą od syna Chama. Dalej czytamy o Nemrodzie, który był "pierwszym mocarzem na ziemi", co znaczy po prostu, ze był tyranem. On panował w Babelu i zbudował Niniwę, stolicę Asyrii. Od jego potomków pochodzą Filistyni. Do potomków Chama należą więc Filistyni, Asyryjczycy i Babilończycy. Babilon nawiasem mówiąc to dzisiejszy Irak. Są to narody przez wieki usiłujące unicestwić potomków Sema.

Wśród potomków Sema należy zauważyć Ebra. Werset 21 rozdziału 10. Księgi Rodzaju nazywa Sema praojcem wszystkich Hebrajczyków. My często nie bardzo rozróżniamy te pojęcia, Semici, Hebrajczycy, Izraelici czy Żydzi. Tymczasem są to dość istotne różnice, jeżeli chcemy dobrze zrozumieć Biblię. Każdy Żyd jest Hebrajczykiem i Semitą, także należał do Izraela, ale Izraelczycy to było 12 pokoleń, Żydzi to tylko jedno z nich, pochodzące od Judy. Św. Paweł często umyślnie rozróżnia te pojęcia w swych listach.W czasach Jezusa Izraelczycy już nie istnieli, rozproszeni po całym świecie, pomieszani z innymi narodami, lub, jak np. Samarytanie, w najlepszym układzie częściowo tylko mogący wykazać swe Izraelskie pochodzenie. Właśnie od Ebra (Heber po łacinie) pochodzi nazwa Hebrajczycy. Potomkiem Sema jest tez Abram, którego Bóg nazwał Abrahamem.

Teraz przyjrzyjmy się epizodowi z wieżą Babel. Księga Rodzaju 11:4 mówi: "zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób uczynimy sobie znak" Znowu uwaga, w hebrajskim oryginale nie jest znak, tylko szem, imię. Tak to też tłumaczy Biblia Gdańska i Biblia Warszawska. Czyli powinno być: "uczyńmy sobie imię". Jakie to ma znaczenie? Jest to znowu rebelia przeciw Semowi. Imię Sem to właśnie po hebrajsku Szem. Ludność ziemi znowu postanowiła zbudować sobie królestwo oparte na potędze militarnej i materialnej, przyjąć swoje własne imię i zbuntować się przeciw Szemowi i jego królestwu opartemu na oddaniu się prawdziwemu Bogu. Tak jak Cham chciał obalić władzę swego ojca i pierworodnego syna Sema i ustanowić swoje Imię, to samo ludzkość robi teraz. Znowu ludzkość osiągnęła podobny stan, jak przed potopem. Tylko, ze Bóg już nie może podjąć tak drastycznych środków jak wtedy, bo przysiągł, że tego nie uczyni. Cóż więc teraz zrobi? Pomieszał języki ludzi, aby nie mogli się już tak zjednoczyć w złym działaniu, i postanowił przez Abrahama przynieść zbawienie wszystkim ludziom.

Ja, nawiasem mówiąc, nie mogę się powstrzymać od porównania wieży Babel z Internetem. Znowu cały świat może się zjednoczyć w działaniu i niestety często to właśnie Internet jest środkiem używanym w złych celach. Wiem, ze internet może być i środkiem służącym do ewangelizacji i ja przecież pisze to, żeby zamieścić ten tekst na internecie, ale obawiam się, że internet jako całość przynosi więcej szkód niż pożytku. Ale to właśnie od nas zależy, czy tak być musi i co my z tym środkiem przekazu zrobimy, które strony będziemy odwiedzać, a które ignorować. Ewangelizować trzeba korzystając ze wszystkich dostępnych środków, św. Maksymilian już to zauważył i gdyby Internet był w jego czasach, na pewno korzystałby on z niego.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Od Adama i Ewy przez cały okres historii ludzkości aż po dzisiejszy dzień ludzkość popełnia ciągle ten sam grzech. Zamiast się oddać w opiekę naszemu Stworzycielowi, który wie najlepiej, co jest dla nas dobre i czego potrzebujemy, my, z uporem godnym lepszej sprawy, eksperymentujemy z naszym życiem i jak już dobrze narozrabiamy próbujemy się ratować przez organizacje międzynarodowe, które są same często odpowiedzialne za cały ten bałagan. A wystarczy po prostu oddać się w opiekę Bogu i zacząć postępować tak, jak On nam nakazuje, bo jego nakazy są tylko dla naszego dobra. My jednak ciągle sami sobie chcemy być bogami. Smutna jest ta głupota ludzkości.

Zobaczmy więc co następuje po epizodzie z wieżą Babel. Znowu genealogia, tym razem wiodąca wprost do Abrahama. I na początku rozdziału 12. obietnica Boga: Uczynię z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje IMIĘ rozsławię. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi. Ale Abraham bliżej zajmiemy się w trzecim rozdziale.
Ostatnio zmieniony 21-11-13, 20:28 przez hiob, łącznie zmieniany 2 razy.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Spacerkiem po Biblii. od Adama do Jezusa. Przymierze.

Post autor: hiob » 01-12-08, 06:43

Przymierze Boga z Abrahamem.

Pan powiedział do Abrama: Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej do kraju, który ci ukażę, rozsławię twoje imię, przez ciebie pobłogosławię ludy całej ziemi. Bóg dal Bramowi, potomkowi Sema trzy obietnice, które później poparł trzema przysięgami. Obiecał mu, że dostanie ziemię, obiecał,ze rozsławi jego IMIĘ, znaczenie tego jest takie, ze powstanie dynastia, królestwo i obiecał, że przez niego pobłogosławi wszystkie narody. Bóg wywiązał się z tych obietnic przez przymierza z Mojżeszem (ziemia), Dawidem (dynastia) i przez Nowe Przymierze, gdzie przez swego syna, Jezusa pobłogosławił wszystkie narody. Plan Boży teraz już nie obejmuje unicestwienia zła przez potop, ale podbicie serc ludzkich przez objawienie prawdy o sobie przez Abrama, któremu Bóg zmienił później imię na Abraham i przez jego potomków, którzy powinni, jak starszy brat pomagający ojcu, nauczyć wszystkie narody o prawdziwym Bogu. Tylko, że droga ta wcale nie była łatwa. Przyjrzyjmy się wiec, jak to wyglądało.

Abram mieszkał w Ur chaldejskim. Znany w antycznym świecie ośrodek, bardzo bogaty i Abram był bogatym człowiekiem. Ale Abram był wierny Bogu i zostawił ojczyznę i z żoną, siostrzeńcem i dobytkiem wybrał się, w wieku 75 lat, w nieznane. Przybyli do Kanaanu, ziemi, która przez prawowiernego syna Noego, Sema, miała być jego, ale przez bunt Chama przeszła w ręce Kanaana i jego potomków. Niestety na skutek głodu panującego w tym kraju musiał się udać do Egiptu. Potem następuje opis przygód Abrama, który jest jakąś zapowiedzią tego, co czeka jego potomków, teologowie widzą tu wiele analogii do późniejszych losów Izraela i Jezusa. Najpierw głód, ucieczka do Egiptu, plagi, wyjście z Egiptu z dużym dobytkiem.

Powrócili wiec, Abram i Lot do ziemi Kanaanejskiej. Tam powstał miedzy nimi konflikt, wiec się rozdzielili, Lot wybrał sobie najbogatsze pastwiska i opuścił wuja. Nawiasem mówiąc słowo, które w Tysiąclatce jest użyte w Rdz13:8 "krewni", w oryginale biblii i to hebrajskiej,w tłumaczeniu greckim i w łacińskiej wulgacie ("fratres enim sumus") jest słowem "braćmi". Są oni faktycznie wujem i siostrzeńcem, ale w hebrajskim nie ma słów innych na takie pokrewieństwo, wszyscy "ziomkowie", bracia, wujowie, kuzyni to "bracia". Dlatego to Nowy Testament mówi o "braciach Jezusa", którzy byli prawdopodobnie Jego kuzynami.

Rozdział 16. Abraham popełnia błąd. Być może myślał, ze Bóg pomaga tym, którzy sami sobie pomagają, a może jego wiara osłabła trochę, w końcu już minęło 10 lat od jego osiedlenia się w ziemi Kanaanejskiej, miał już 85 lat, a syna ciągle nie miał, tak czy inaczej zdecydował się, wraz z Saraj, swą żoną, ze to przez niewolnicę żony, Hagar, urodzi się im potomek. Duży błąd. Bóg od początku ustanowił jednego mężczyznę i jedna kobietę małżeństwem. Tak to podaje Księga Rodzaju opisując stworzenie prarodziców, tak to interpretuje Jezus, zapytany, czy wolno się rozwodzić. To nie jest małe wykroczenie i ma potężne konsekwencje. I tak, jak np. Kościół jest porównywany do Oblubienicy, dlatego właśnie w Credo mówimy w każdą niedzielę: Wierze w JEDEN Święty, Powszechny i Apostolski Kościół. I tak, jak rozłam w Kościele 500 lat temu doprowadził do tego, ze jest teraz kilkadziesiąt tysięcy różnych odłamów chrześcijaństwa, o różnych doktrynach i uczących często naprawdę dziwnych rzeczy, a wszystkie uważają ze "maja Ducha Świętego" i ze tylko one maja pełnię prawdy i jeszcze nie udało mi się spotkać protestanta, który by przyznał, ze to jego kościół, jego denominacja błądzi, a przecież z tych 38 tysięcy różnych denominacji tylko jedna uczy pełnej Prawdy. Bo tylko jedną Oblubienice ma Jezus, i tylko jedno Ciało. Tak samo niewierność Abrama nie była małą rzeczą i też przyniosła opłakane skutki, skutki, które do dziś odczuwają Izraelici. Gdyż owocem tego związku, związku Abrama z Egipcjanką Hagar był Izmael, praojciec wszystkich Arabów. Anioł Pański oświadczył: Będzie to człowiek dziki jak onager: będzie on walczył przeciwko wszystkim i wszyscy przeciwko niemu; będzie on utrapieniem swoich pobratymców. Co za prorocze słowa, czy to spojrzymy na nie z historycznego punktu widzenia, czy tez po prostu włączymy TV i obejrzymy wiadomości. Pisze te słowa 16. marca, być może na parę dni przed nowym konfliktem z potomkami Izmaela i wszystko wskazuje na to, że jeżeli sam Bóg naszych modlitw nie wysłucha i nie zapobiegnie konfliktowi, znów będziemy świadkami przelewu krwi.

Bóg miał jednak na myśli, obiecując Bramowi potomka syna, którego zrodzi Saraj. Gdy Abram miał 99 lat Bóg odnowił swe przymierze z Abramem i zmienił mu imię na Abraham, bo: "uczynię ciebie ojcem mnóstwa narodów i pochodzić będą od ciebie królowie". Znakiem tego przymierza było obrzezanie. Także Saraj otrzymała imię Sara, a ich syn miał być nazwany Izaak, co znaczy śmiech, bo ich rozśmieszyło to, ze Sara w wieku 90 lat ma zajść w ciążę, a stuletni Abraham będzie ojcem.

Aniołowie odwiedzili Abrahama w drodze do Sodomy i ogłosili mu, ze będzie za rok ojcem, potem Bóg powiadomił go, ze Sodoma będzie zniszczona. W Sodomie mieszkał Lot i Abraham zaczął się targować z Bogiem. Ale nawet dziesięciu sprawiedliwych w Sodomie nie było, gdyż gdyby było tylu, Bóg by ją oszczędził. Jest to, przynajmniej dla mnie, bardzo optymistyczny werset, gdyż kiedy myślę o dzisiejszych czasach, o tym, ze np. w mojej przybranej ojczyźnie, Stanach Zjednoczonych ponad milion nienarodzonych dzieci jest mordowanych co roku, boje się, ze Boża kara jest tylko kwestia czasu. Ale równocześnie w Stanach są miliony wspaniałych, głęboko wierzących ludzi. Może wiec ze względu na nich, na tych "dziesięciu sprawiedliwych" Bóg ocali ten kraj i może odmieni serca ludzi. Prawdę mówiąc to i rodzina Lota nie była bez skazy. Żona i córki miały swoje problemy, córki były zaręczone z grzesznymi mieszkańcami Sodomy i po wyjściu z miasta popełniły czyn, którym się zajmę za moment, wskazujący wyraźnie, ze nie były one odporne na wpływy kultury Kanaanejskiej. Żona natomiast, prawdopodobnie dlatego, ze żal jej było opuszczać materialne rzeczy zostawione w Sodomie, oglądnęła się za siebie, co przepłaciła życiem. Wcześniej powinienem wyjaśnić może incydent z dwoma podróżnymi- aniołami, którzy uzyskali gościnę u Lota. Gdy mieszkańcy Sodomy zadali wydania ich, Lot robi coś niezrozumiałego na pierwszy rzut oka. Proponuje im wydanie swych młodych córek, w zamian za zostawienie jego gości w spokoju. Są tu dwa aspekty tej sytuacji, jeden to gościnność, gość był osoba świętą, zwłaszcza w tamtej kulturze, gdzie wiele się podróżowało pieszo, przez pustynne tereny i odmówienie komuś gościnności równało się ze skazaniem go na śmierć. Ale to ciągle nie tłumaczy tego, co zrobił Lot. Jeżeli był on postacią pozytywna, przynajmniej na tyle, że Bóg zezwolił mu na opuszczenie Sodomy, czemu coś takiego proponował? Ja sam jestem ojcem, mam córkę i długo nie rozumiałem tego wersetu, aż spotkałem się z interpretacją, która chyba mnie satysfakcjonuje. Otóż Lot wiedział, ze są to mężczyźni zdeprawowani, szukający przeżyć seksualnych z innymi mężczyznami, zwłaszcza, jak zobaczyli nowe osoby. Córki tego świętoszka, który być może nie raz im zarzucał, że to, co robią jest grzeszne ich w ogóle nie interesowały i teraz też po usłyszeniu jego propozycji odpowiedzieli: Sam jest tu przybyszem i śmie nami rządzić. Oni te propozycje znowu odebrali, jako narzucanie im innej moralności. Aniołowie w końcu pomogli Lotowi, wciągając go do domu i ryglując drzwi, bo banda pod drzwiami już była gotowa jemu się dobrać do skory i porazili ich ślepotą, tak, że nie mogli oni odnaleźć drzwi do domu.

Po ucieczce Lota z córkami, zamieszkali oni w jaskini, bo Lot obawiał się mieszkać wśród ludzi. Córki jego chciały mieć dzieci i z braku innych mężczyzn upiły ojca winem i podczas snu wykorzystały go, zachodząc w ciążę. Znowu grzech bardzo ciężki i grzech, który przyniósł potworne konsekwencje dla Izraelitów. Dwoje dzieci, które powstały z tego aktu dało początek dwom narodom, Moabitom i Amonitom, narody te były "nazistami Starego Testamentu", próbującymi eksterminować Izraelita kiedy tylko możliwe.

W końcu narodził się Izaak, ale nie skończyły się problemy Abrahama, zaczął się konflikt miedzy braćmi. Abraham wyprawił z domu Hagar z dzieckiem. Bóg tak nakazał Abrahamowi, gdyż to Izaaka dotyczyła obietnica Boga, Izmael był dzieckiem nieprawym, ale ponieważ był on tez synem Abrahama, Bóg obiecał, że uczyni go wielkim narodem. Opiekował się tez nim i jego matką na pustyni.

Po jakimś czasie Bóg wystawił Abrahama na próbę. Zażądał od niego złożenia ofiary ze swojego syna. Jest to jeden z piękniejszych, moim zdaniem, fragmentów Biblii. Niesamowity przykład wiary i zaufania Bogu. Nie wiem, czemu Bóg zażądał tego od Abrahama, może, żeby wzmocnić jego wiarę, może Abraham zbyt kochał swego syna i Bóg chciał się upewnić, ze jednak to Jego, Boga Abraham kocha najbardziej, albo nauczyć go dopiero tego, tej bezwarunkowej miłości i posłuszeństwa do Boga, jakkolwiek by nie było, Abraham zdał ten egzamin. Wziął swego syna na wzgórze w kraju Moria, zabrał drzewo na spalenie ofiary i na pytanie syna, gdzie jest ofiara, odpowiedział, ze Bóg dostarczy ofiary, transliterując z hebrajskiego, Elohim yra. Wzgórze, na którym miał Abraham ofiarować swego syna było, wg 2Kr3:1 miejscem, gdzie Salomon wybudował po latach Świątynię w Jerozolimie. Natomiast sama nazwa Jerozolimy, Jerusalem, Jeru- Salem. Salem znaczy Pokój, to królowi Salemu, Melchizedekowi, Abraham ofiarował ofiarę z chleba, gdy odniósł wcześniej zwycięstwo w wojnie walcząc o swego siostrzeńca, Lota, ( ten epizod opuściłem, musze jakieś wybory tu robić, gdyż ten tekst z założenia musi być skrótowy i tylko zachęcić do studiowania Biblii, ale epizod z Melchizedekiem jest bardzo istotny, wg wielu badaczy Melchizedek był nikim innym, jak samym Semem, synem Noego, który żył około 600 lat, przeżywając nawet Abrahama i zmarł jak Izaak miał około 50 lat. Żydowska tradycja podaje, że to on wybudował Salem i był królem tego miasta. Pamiętamy przecież wszyscy, ze przed potopem ludzie żyli dużo dłużej. Abraham złożył mu ofiarę, dziesięcinę i ofiarę z chleba i wina, takie ofiary miały być od początku, ofiary krwawe, całopalenia zwierząt dopiero Bóg nakazał po incydencie ze złotym cielcem, ale o tym będzie dopiero w następnym rozdziale. Chyba się musze streszczać, bo zdaje się to tylko dygresja, wewnątrz nawiasu, wiec wracam do tematu.) Salem, to pokój, natomiast Jerusalem to nic innego jak słowo, które powiedział Abraham, odpowiadając na pytanie Izaaka o Jagnie ofiarne, to hebrajskie yra- salem, Jerusalem, czyli miasto pokoju, gdzie Bóg da nam, dostarczy Ofiarę. Golgota jest oczywiście także jednym ze wzgórz tego łańcuchu pagórków, koło świątyni jerozolimskiej. Abraham mówiąc Izaakowi, ze Bóg dostarczy baranka na ofiarę, powiedział prorocze słowa, bo właśnie w tym samym miejscu Bóg dal nam swego ukochanego Syna i poświęcił Jego życie, żebyśmy my mogli życie odzyskać. Psalm 76:3 mówi nam, ze Jerozolima było nazywane Salem, tam powstał przybytek Boga, nazwa Jeruzalem powstała właśnie od tego, ze w Salem Bóg miał dać Baranka ofiarnego, swojego umiłowanego Syna. I Bóg wywiązał się ze swej przysięgi, dwa tysiące lat później.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Spacerkiem po Biblii. od Adama do Jezusa. Przymierze.

Post autor: hiob » 01-12-08, 06:45

Od Abrahama do Mojżesza

Zanim dojdziemy do następnego przymierza, przymierza z Mojżeszem, musimy poświęcić trochę czasu na to, skąd się wzięli Izraelici w Egipcie. Poprzedni rozdział kończy się na Abrahamie i jego synu Izaaku. Izaak ożenił się z Rebeką, która urodziła mu bliźniaki, starszy miał na imię Ezaw, a młodszy Jakub. To właśnie Jakub będzie kluczową postacią następnych rozdziałów Biblii, znowu Bóg "przekroczył" pierworodnego syna, pokazując nam, że, mimo, że to pierworodny powinien zostać dziedzicem i spadkobiercą, bardziej się liczy serce i wierność, niż naturalne prawa, wynikające z dziedzictwa. W całej Biblii tylko Sem był pierworodnym i wiernym synem, oczywiście pomijając Jezusa. Jest to symboliczny znak także dla narodu Izraelskiego, pierwszego miedzy narodami, jest to naród wybrany, ale jego pozycja zależy od wierności i prawości, sam fakt, że jest to naród wybrany nie gwarantuje niczego. Św. Paweł pisze w liście do Rzymian, rozdział 11 o naturalnych i wszczepionych gałązkach oliwnych. My jesteśmy nowym Izraelem, tymi wszczepionymi gałązkami, ale jeżeli my okażemy się niewierni, a Izrael się nawróci, to Bóg tym bardziej może nas odciąć, a ich wszczepić ponownie. Ale ja zdaje się pisałem o Jakubie.

Niewierność Ezawa m. in. polegała na tym, ze nie doceniał swego starszeństwa i związanego z tym zaszczytu i obowiązków i sprzedał ten przywilej Jakubowi za miskę soczewicy. Później, gdy Izaak był już starcem, oślepł i jak przed śmiercią chciał pobłogosławić Ezawa, Rebeka powiedziała Jakubowi, żeby się przebrał i podszył pod brata i Izaak nieświadomie pobłogosławił młodszego syna. Ta scena o tyle jest ciekawa, opisana jest w Rdz 27, że pokazuje, że takie błogosławieństwo nie było tylko jakąś bezwartościową formą, czy symbolem tylko. Jak Izaak zorientował się, ze pobłogosławił nie tego syna, którego zamierzał, nie powiedział: Więc i ciebie, Ezawie też błogosławię, był zrozpaczony i powiedział Ezawowi: Twój brat podstępnie zabrał twoje błogosławieństwo. Odmówił go wiec starszemu synowi, a ten postanowił się zemścić na bracie. Rebeka dowiedziała się o tym i wysłała Jakuba z domu do krewnego, Labana z Charanu..

U wuja Lebana Jakub sam doświadcza tego samego lekarstwa, które aplikował on swemu bratu. Leban miał dwie córki, Leę i Rachelę. Lea po hebrajsku znaczy "krowa", była ona starsza i ślepa, Rachela, po hebrajsku "Jagnie" była młoda i piękna, więc Jakub się zakochał w Racheli. Wujaszek odkrył, ze mu się natrafiła okazja, więc obiecał córeczkę krewniakowi za 7 lat pracy,; a po ich upływie, w noc poślubną podmienił córeczki i rano, jak wzeszło słońce, Jakub się zorientował, że został oszukany. Ale już było za późno, małżeństwo skonsumowane. Musiał jednak bardzo być zakochany, bo zgodził się tyrać u wuja następne 7 lat za rękę Racheli. Lea może była młoda i piękna, ale była bezpłodna. Tymczasem ta "ślepa krowa" Lea rodziła synów rok po roku. Tak myśląc o tym, to nie musiała ona być znowu aż tak bardzo niemiła Jakubowi, w końcu do tego, żeby mieć syna, potrzeba dwoje, chyba, ze robił on to z obowiązku tylko.

Rachela była potwornie zazdrosna i postanowiła zrobić to, co zrobiła babka jej męża, (a pewnie i jej, bo przecież była ona kuzynką Jakuba), Sara. Dala mu swoją niewolnicę, Bilhę, żeby ta urodziła mu syna, jej syna w pewnym sensie, bo to była jej niewolnica. Bilha urodziła Jakubowi dwóch synów, także Lea zrobiła to samo i dala mu swą niewolnicę, Zilpę i ta urodziła mu dwóch synów, Lea miała jeszcze dwójkę chłopaków, w końcu i nad Rachelą Bóg się zmiłował i ona tez urodziła dwóch synów, Józefa i Beniamina. Tych chłopaków Jakub kochał najbardziej, bo byli oni synami jego ukochanej Rebeki.

Od tego momentu Józef staje się główną postacią Biblii. Mimo, ze jest on dużo młodszy od braci, synów Lei, ojciec jego faworyzuje, do tego ma on sny, pokazujące, że to jemu bracia i nawet rodzice będą oddawać pokłon i braciom się to w ogóle nie podoba. Postanawiają go wiec zabić. Wrzucają go na razie do dołu i Rubena zaczyna gryźć sumienie, mówi, ze nie mogą go przecież zamordować, postanawiają go tylko sprzedać w niewolę, a ojcu powiedzieć, że pożarły go dzikie zwierzęta. Nawiasem mówiąc sprzedali go Madianitom i Izmaelitom, saga rodzinna trwa. Izmaelici to oczywiście potomkowie Izmaela, syna Abrahama z niewolnicy, ojca wszystkich Arabów, Madianici z kolei to potomkowie drugiej żony Abrahama, Ketury. Po śmierci Sary ożenił się on z cudzoziemką Keturą, i ona urodziła mu sześcioro synów, m. in. Medana. Nabywcy Józefa byli jego kuzynami, cieszącymi się z możliwości zemsty nad rodziną, z którą walczyli przez pokolenia.

Józef zostaje niewolnikiem Potifara, wysokiego urzędnika na dworze faraona. Józef miał nad sobą Boże błogosławieństwo i wszystko, co robił przynosiło obfite owoce, wkrótce stal się prawą ręką swego pana. Zastępował go we wszystkim... no, oprócz jednej rzeczy. Żona Potifara chciała, żeby i w obowiązkach małżeńskich zastępował swego pana, ale on był w stosunku do niego uczciwy i odmówił. Został wiec przez nią niesprawiedliwie oskarżony i wylądował w wiezieniu. Biedny Józef, bez przerwy go spotykają jakieś tragedie, niesprawiedliwe przygody, ale pokazują one nam, ze Bóg z najbardziej negatywnego przeżycia może wyprowadzić dobro. Bo i z tej opresji Jakub wyjdzie po jakimś czasie.

W wiezieniu interpretuje on prawidłowo sny współwięźniom i kiedy później faraon ma sen i nikt nie jest w stanie go zinterpretować, jeden z byłych współwięźniów przypomina sobie o Józefie. Posyłają po niego i on interpretuje dwa sny faraona, o siedmiu chudych i o siedmiu tłustych krowach, i sen o siedmiu kłosach, pełnych i pustych, jako zapowiedz siedmiu lat doskonałych urodzajów, po których nastąpi siedem lat głodu. Faraon jest bardzo zadowolony i daje Józefowi olbrzymią władzę, Józef faktycznie staje się premierem, prawą ręką faraona, odpowiedzialnym za zebranie zapasów i potem za rozdzielnictwo żywności w czasach głodu.

Sen faraona się sprawdził i głód zapanował na całym bliskim wschodzie. Także Jakub, który już miał teraz na imię Izrael, bo sam Bóg mu zmienił imię, i jego rodzina nie mieli co jeść. Posłał wiec on swych synów do Egiptu, aby kupili żywność. Józef nie tylko dal ja im za darmo, ale sprowadził swych braci i ojca i za zgodą faraona dal im w posiadanie najżyźniejsze tereny Egiptu, ziemię Goszen. Dzięki mądrości Józefa i Bożemu błogosławieństwu Izraelici byli wkrótce bardzo uprzywilejowaną grupą w Egipcie, mieli najlepsze ziemie, mając prawo do sprzedaży żywności prawdopodobnie weszli w posiadanie ziemi odbieranej Egipcjanom w zamian za jedzenie.

Księga wyjścia na samym początku, zaraz po tym, jak podaje nam, jak bardzo się powodziło Izraelitom, którzy tak się rozmnożyli, ze cały kraj się nimi napełnił, podaje, ze rządy w Egipcie objął nowy król, który nie znal Józefa. To oczywiście nie znaczy, ze ktoś zapomniał Józefa mu przedstawić, zwłaszcza, ze było to już po jego, tzn. Józefa śmierci. To wyrażenie, "znać kogoś" ukazuje bliski związek, nawet intymny, poprzedni faraon "znał" Józefa i Izraelitom się dobrze wiodło, ten, który być może nastał na drodze przewrotu i obalenia poprzedniej dynastii, nie chciał, żeby Izraelici mieli jakiekolwiek wpływy w państwie. Obmyślił więc on potworny plan, nakazał zabijać wszystkich nowonarodzonych chłopców Izraelskich. Dawało mu to dwie korzyści, po pierwsze mógł się bronić, ze nie prześladuje nikogo, zwłaszcza Izraelitów, a jak chłopcy się rodzą martwi, to on nie jest temu winien, po drugie, jak dziewczęta Izraelskie dorosną będą musiały wychodzić za mąż za Egipcjan i cale ziemie wróciłyby do rąk egipskich.

Plan nie bardzo się mu udał, bo położne nie chciały z nim współpracować, tłumacząc, ze Izraelskie kobiety są tak zdrowe, ze rodzą szybko, zanim położne zdążą dotrzeć do nich i wszyscy już widza, ze chłopaki się rodzą zdrowe i silne. Faraon wtedy nakazał wrzucać nowonarodzonych Izraelita płci męskiej do rzeki. Tak tez postąpiła pewna Izraelitka, z pokolenia Lewiego, ukrywała swego synka trzy miesiące, a potem, wymościwszy koszyk i uszczelniwszy go smołą, położyła go w nim i spuściła do wody, pewnie powyżej miejsca, gdzie byli nad rzeką Egipcjanie, w nadziei, że ktoś jej dziecko uratuje. Nadzieja jej się spełniła, bo Bóg miał wielkie plany związane z tym chłopcem, Bóg miał zamiar zawrzeć z nim swe kolejne przymierze. Córka faraona znalazła w sitowiu tego chłopca i zabrała go do pałacu i wychowywała jak swoje dziecko. Dala mu tez na imię Mojżesz.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Spacerkiem po Biblii. od Adama do Jezusa. Przymierze.

Post autor: hiob » 01-12-08, 06:48

Przymierze Boga z Mojżeszem

Mojżesz wychował się na dworze faraona, wśród jego dzieci, albo nawet jako jego adoptowane dziecko, czy wnuk. Ale na pewno też wiedział, ze jest Izraelitą, Hebrajczykiem. I pewnego razu zobaczył Egipcjanina bijącego niewolnika, swego współziomka. Zabił go wiec, broniąc rodaka, ale w ten sposób jakby opowiedział się za Hebrajczykami, zrezygnował ze swych przywilejów. Zwłaszcza, że czyn ten nie zachował się w tajemnicy, bo gdy następnego dnia chciał rozdzielić bijących się Izraelitów, zapytali, czy i ich chce zabić. Sprawa doszła do faraona i Mojżesz musiał uciekać. Schował się w kraju Madian. Ciekawy fakt, bo to właśnie kupcy Madianiccy sprzedali Józefa Izmaelitom, którzy go zabrali do Egiptu, pamiętacie?

Mojżesz ożenił się z Soforą, córką kapłana madianickiego i zamieszkał w tym kraju. Po pewnym czasie, gdy pasł stada teścia na górze Horeb, ukazał mu się Bóg w płonącym krzaku.. Bóg, który powiedział, ze jest Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba. Czyli nie Bogiem Madianitów, Izmaelitów, czy Edomitów, czyli potomków Ezawa, syna Izaaka. Mówiąc, ze jest Bogiem Jakuba, zawęził swój wybrany naród do Izraela, do dwunastu pokoleń, powstałych od dwunastu patriarchów, synów Jakuba, któremu Bóg zmienił imię na Izrael. To oczywiście nie znaczy, ze inne narody maja innego Boga, ale Bóg w swej mądrości wybrał jeden naród, jako swego pierworodnego syna, aby mu przekazać objawienie o sobie i żeby od niego inne narody poznały prawdę o Bogu. Bóg tez powiedział Mojżeszowi swe imię: JESTEM.

Dla mnie jednym z piękniejszych przykładów na to, ze Jezus jest Bogiem i ze jest równy ojcu, jest scena w Ogrodzie Oliwnym, jak banda pod przewodnikiem Judasza przychodzi Go schwytać, pyta On: Kogo szukacie? &#8211;Jezusa z Nazaretu. On odpowiedział: Ja JESTEM. I wtedy Jan pisze: "Skoro wiec rzekł do nich: Ja jestem, cofnęli się i upadli na ziemie." Pomyślcie o tym, cala zgraja uzbrojonych bandziorów, pozna noc, a z drugiej strony garstka przerażonych uczniów&#8230; i potęga Bożego imienia. Jezus dobrowolnie udał się na mękę, bo samo Jego imię mogło pokonać wszystkich jego wrogów.

Bóg nakazuje Mojżeszowi iść do Hebrajczyków i do faraona. Ale nie miał prosić o uwolnienie Izraela z niewoli. Prośba miała dotyczyć tylko trzydniowej przerwy, aby mogli oni udać się na pustynie i złożyć ofiary Bogu. Ale Bóg wiedział, że faraon się nie zgodzi. I ze Izraelici będą musieli uciec. Dlatego byłoby rzeczą wystarczającą, aby Izraelici tylko na kilka dni się oddalili, bo celem Boga było wyprowadzenie Egiptu z Izraela raczej, niż Izraela z Egiptu.

Po latach zamieszkania w Egipcie, Izraelczycy, zamiast uczyć o prawdziwym Bogu, powoli przesiąkali religiami miejscowej ludności. Dlatego to mieli złożyć w ofierze barana, koźlę i wołu, trzy zwierzęta czczone jako bóstwa. I dlatego tez nie mogli tego uczynić tam, gdzie mieszkali, tylko musieli odejść w pustynię, bo taka ofiara byłaby świętokradcza dla Egipcjan. To tak, jakbyśmy my pojechali do Indii i składali tam ofiary z krów. Nie sadze, żeby to było zbyt rozsądne, lub bezpieczne. Ale Hebrajczycy mieli to zrobić, żeby sobie uświadomić, ze jest tylko jeden, prawdziwy Bóg i ze zwierzęta nie mogą być czczone boską czcią. Gdyby to zrobili, mogliby i powinni wrócić do Egiptu, bo przecież Bóg nie miał na celu zbawienia tylko jednego narodu, On tylko wybrał Izraela, aby ten, jak starszy brat, nauczył wszystkie inne narody o Prawdziwym Bogu.

Mojżesz bronił się, jak tylko mógł. Miał on wadę wymowy, być może się jąkał, wiec Bóg wybiera Aarona, starszego brata Mojżesza, aby był jego "ustami". Dał także Bóg Aaronowi znaki, kazał mu rzucić laskę na ziemie i stała się wężem, poczym jak go chwycili za ogon, stała się ponownie laską. Potem Bóg kazał mu schować rękę pod ubraniem, gdy ją wyjął, była biała jak w zaawansowanym trądzie, po ponownym schowaniu i wyjęciu, była znów jak dłoń dziecka. Waz jest symbolem szatana, trąd symbolem grzechu, laska symbolem autorytetu, laskę tą przechowywali Izraelici potem w Arce Przymierza, wraz z manną i tablicami z dziesięcioma przykazaniami. Bóg pokazał Mojżeszowi, ze ma on władzę nad szatanem i że stal się, z Bożego wyboru, moralnym przywódcą i nauczycielem Hebrajczyków.

Mojżesz udaje się wiec do faraona i przedstawia mu prośbę o wypuszczenie Izraelitów. Izrael jest pierworodnym synem, z tego wynika, ze inne narody są młodszymi braćmi, które Izrael ma pouczyć o prawdziwym Bogu, bo temu narodowi Bóg się w pełni objawił. Ale żeby Izrael to mógł uczynić, musi stać się święty, musi być narodem kapłanów, ale musi tez porzucić fałszywe religie Egipcjan i dlatego musi opuścić ich kraj.

Potem następuje bardzo ciekawy werset, Rdz.4:24."&#8230;w miejscu noclegu spotkał Pan Mojżesza i chciał go zabić". Uratowała go od śmierci żona, naprędce obrzezując ich syna. Otóż Mojżesz okazał się sam osobą niewierną przymierzu Boga z Abrahamem i nie obrzezał swego syna w ósmym dniu, i Bóg pokazał, mu, ze nie jest to mała rzecz i bez znaczenia, jest to bardzo poważne wykroczenie. Mojżesz niemalże stracił życie, ale nauczył się, ze przymierze z Bogiem nie jest czymś, co można lekko traktować.

Mojżesz dociera do faraona, ale jego prośba o wypuszczenie współbraci powoduje tylko dołożenie im pracy. Mojżesz wiec zaczyna pokazywać znaki, jakie mu Bóg nakazał. Są one bardzo głębokie w swoim symbolizmie, który tu postaram się wytłumaczyć w miarę możliwości. Nil był czczony w Egipcie jako bóg Hopi. Gdy Mojżesz zamienił wody Nilu w krew, było to symboliczne zabicie tego bożka. Także np. plaga żab, egipska bogini Hecht była czczona w formie żaby. Nawiasem mówiąc, Mojżesz ciągle prosi tylko o trzydniową przerwę, uzasadniając to tym, ze ofiarowanie Bogu ofiar Izraelita byłoby obrażaniem Egipcjan i zapewne ukamienowaliby ich oni.

Rozdział 9 to plaga, która dotknęła bydła, egipski bóg Apis był czczony w formie byka, bogini Hathor jako krowa, a Kanum jako baran. W następnym rozdziale plaga ciemności. I tu tez jest to symboliczne ofiarowanie boga-słońca Ra. I na końcu najcięższa plaga, ta, która spowodowała, ze faraon się ugiął, która doprowadziła do paschalnej nocy. Plaga śmierci pierworodnych synów. Faraon tez był czczony boską czcią w Egipcie, wiec i ta plaga ma znaczenie wykazania, ze jest tylko jeden prawdziwy Bóg. Pierworodny syn faraona był przecież także bóstwem, skoro miał być następcą tronu.

Następuje noc, podczas której Izraelici spotykają się na wieczerzy paschalnej, a faraon wreszcie zezwala na wyjście. Całą symbolikę tej wieczerzy starałem się opisać w "Czwartym Kielichu", to jest mój pierwszy tekst i jest na tej stronce, wiec zachęcam do przeczytania, jak ktoś tego jeszcze nie zrobił, nie będę tu powtarzał wszystkiego. Naród Izraelski uchodzi na pustynie, faraon zmienia zdanie po raz kolejny i zaczyna ich ścigać.

Podróż przez pustynię. Najpierw Ucieczka przez Morze Czerwone, symbol chrztu, i miejsce pogrzebu Egipcjan, którzy zginęli w otmętach morskich, cudowne nakarmienie Izraela manną i przepiórkami, napojenie wodą ze skały, która jest symbolem Jezusa, prowadzenie ich przez słup pyłu i ognia, symbol Ducha Świętego, wywyższony miedziany waz, który uzdrawiał, znowu symbol Jezusa. Ale ja chciałbym się bliżej zająć incydentem wokół Góry Synaj.

Najpierw rozdział 19:Bóg w wersecie piątym deklaruje wybranie narodu Izraela na swoją szczególną własność. Podnosi ten naród do rangi królestwa kapłanów i ludu świętego. Mieli oni być świadkiem, jak Bóg zejdzie w gęstym obłoku i będzie rozmawiał z Mojżeszem. W celu przygotowania się do tego mieli wyprać szaty i powstrzymać się od kontaktów seksualnych z kobietami przez trzy dni. I oczywiście nie uczynili tego. To znaczy szaty pewnie wyprali, ale powstrzymać się od seksu? Przez trzy dni? Jak jest to zakazany owoc? Nic dziwnego, że jak Bóg zszedł na Górę Synaj, i jak rozległ się glos potężnej trąby, cały lud przebywający w obozie drżał ze strachu. Rozdział 20,werset 19: Mów ty z nami, ale Bóg niech nie przemawia do nas, abyśmy nie pomarli!

Rozdział 24: Mojżesz z Nadabem, Abihu, Aaronem i siedemdziesięcioma starszymi Izraela wspina się na Górę i tam składają ofiarę Bogu, Mojżesz kropi lud krwią baranka złożonego w ofierze na znak przymierza Boga z Izraelem i wszyscy spożywają ucztę. Jest to przykład wielkiej zażyłości Boga z wybranym narodem, narodem kapłańskim, gdzie każdy dom, każdy namiot miał być Tabernakulum, każdy ojciec rodziny kapłanem, każdy stół ołtarzem i każda rodzina w pewnym sensie kościołem. Izraelici powinni tylko zaufać Bogu, porzucić bożki egipskie i to, co one reprezentowały: władzę, bogactwo i przyjemności seksualne. Rozdział 32 mówi nam, ze nie zrobili tego.

Mojżesz rozpoczął swój 40-dniowy post, a tymczasem lud na dole się niecierpliwił. Nie byli w stanie zaczekać, postanowili sami sobie sporządzić bożka, właśnie egipskiego boga płodności, Apisa, którego symbolizował byk. Zrobili go ze złota, z biżuterii pozbieranej wśród ludu i celebrowali święto, która to celebracja prawdopodobnie była czymś w rodzaju orgii, gdyż zawsze świętowanie boga płodności było związane z rytualnym uprawianiem seksu. Jak trudno było Izraelowi wyrzec się egipskich bożków i jak bardzo my czasem jesteśmy do nich podobni.

Bóg mówi do Mojżesza, aby on zszedł na dół do "swojego" ludu. Nagle to już nie jest lud Boży, teraz, jak się okazał takim niewiernym, nagle jest to lud Mojżesza. Bóg odcina się od Izraela. Co więcej, mówi, ze ich wyniszczy, a z Mojżesza wyprowadzi nowy naród. Ale Mojżesz zaczyna błagać Boga, aby tego nie robił. Ciekawy przypadek pokory i miłości Mojżesza do swych współbraci. Mógłby przecież powiedzieć: Tak, Panie, skończmy z tym niewiernym Izraelem, zaczniemy nowy naród, nazwiemy go Mojżeszem, ale nie czyni tego. Mojżesz prosi Boga, aby on wspomniał na patriarchów i Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud.

Tu jedna uwaga, Bóg nie zmienia się, nie wpada w nastroje, nie zastanawia się, co zrobić. Taka modlitwa wstawiennicza zmienia Mojżesza, nie Boga, to Mojżesz dojrzewa w takich chwilach i tak to trzeba rozumieć. Bóg doskonale wiedział od stworzenia świata co się stanie, to z kolei troszkę poruszyłem w tekście o czasie, Bóg jest niezmienny, co wynika z samej istoty Boga, Bóg jest doskonały, wiec gdyby się zmieniał, czyli ulepszał, lub pogarszał, nie byłby Bogiem. Ale ponieważ to człowiek jest współautorem Biblii, a nasze zrozumienie, nasze umysły, nawet nasz język nie są doskonale, czasem musimy używać takich słów, które nie oddają w sposób doskonały tego, co Bóg robi.

Mojżesz schodzi z góry, widząc co się dzieje rozbija kamienne tablice z dziesięcioma przykazaniami, miesza pył powstały z nich z wodą i każe ją wypić Izraelitom, i pyta, kto jest po stronie Boga. Tylko Lewici byli wiernie po stronie Boga i Mojżesz nakazał im wziąć miecze i pomścić Boga Jahwe. Zabili oni tego dnia 3000 mężczyzn. Czy Bóg był okrutny? Gdzie jego miłosierdzie? Właśnie Bóg nas za bardzo kocha, żeby nam pozwolił grzeszyć. Ja często prowokuje innych mówiąc, ze nie jestem tolerancyjny. Ale Bóg tez przecież nie jest tolerancyjny. Cala Biblia to historia nauczania nas, najpierw przez Izrael, potem bezpośrednio przez Jezusa, czym jest nasza wiara, kim jest Bóg, i Bóg jest gotów podjąć się drastycznych środków, żeby nam okazać prawdę. Łącznie z oddaniem za nas życia. Bóg nie objawił się ludziom, żeby im powiedzieć: Wszystko jest dobre, jak tylko takie intencje macie, róbta co chceta, jak tylko innym nie zamierzacie szkodzić, mnie to nie przeszkadza, bo ja jestem Bogiem tolerancyjnym. Bóg wyraźnie mówi, ze jest Bogiem zazdrosnym i raczej żąda od nas posłuszeństwa niż czegokolwiek innego. Jakże bowiem mamy wiedzieć, co jest dobre, jak odrzucimy jedynego Boga i sami będziemy "kombinować", co dobre znaczy? Czy to nie był dokładnie ten grzech, którzy nasi praojcowie popełnili i który ich i nas kosztował utratę raju?

Ciekawa jest tez symbolika picia wody zmieszanej z pyłem z rozbitych tablic. Księga Liczb 5:12-31 opisuje, co kapłani powinni robić, jak mąż podejrzewa kobietę o zdradę. Werset 17 mówi, ze kapłan weźmie pyl z podłogi świątyni i zmiesza go z wodą, którą to wodę kobieta musi wypić potem. Czyli i tutaj wyraźnie jest zdrada Izraela porównana do niewierności małżeńskiej, gdzie naród wybrany okazał się ponownie niewierną oblubienicą.

Epizod ze złotym cielcem nagle wszystko zmienił. Trudno przecenić jego znaczenie. Było to wydarzenie o takim znaczeniu dla Hebrajczykowi, jak epizod ze zjedzeniem owocu przez prarodziców dla Adama i Ewy. Nagle Izrael musi, dwa razy dziennie, składać ofiary ze zwierząt, wszystkie prawa dotyczące diety zaczynają obowiązywać, cala religia staje się bardzo skomplikowanym zbiorem zakazów i nakazów. Bóg musi ograniczyć Izrael gęstym zbiorem przepisów, aby ich wychować i aby im wykazać, ze sami nie są w stanie nic zdziałać, że te przepisy będą łamać od nowa i dopiero okres ten zakończy się wraz z przyjściem Mesjasza. Już nie każdy ojciec rodziny jest kapłanem, kapłaństwo przechodzi w ręce Lewitów, i Izrael otrzymuje dwa prawa, jedno dla Lewitów, które jest w Księdze Kapłańskiej i prawo dla pozostałych pokoleń Izraela, prawo z Księgi Powtórzonego Prawa, prawo, które dal Mojżesz, pełne kompromisów, bo Izrael był tak zepsuty, ze nie był w stanie zachowywać prawa Bożego. To tylko tam Bóg dopuszcza rozwody, procenty, wielożeństwo, niewolnictwo i wiele innych rzeczy. Ale są to tymczasowe ustępstwa, aż ludzkość dojrzeje do wypełniania Prawa Miłości, choć ta tymczasowość potrwa wiele setek lat.

Pierwsze prawo jest prawem moralnym, prawem kształtującym sumienia. Gdyby Izrael je wypełniał, drugie prawo, prawo karne i ceremonialne nie byłoby konieczne. Ale ponieważ odrzucili oni prawo moralne, Bóg musiał ich potraktować jak dobry ojciec traktowałby zbuntowanego syna, na równi z niewolnikami, dać mu całą masę ograniczeń i restrykcji. Zresztą w antycznych czasach nieletni synowie byli traktowani na równi z niewolnikami, dopóki nie dorośli do pełnoletności. Oczywiście to niewolnictwo różniło się zasadniczo od niewolnictwa jakie znamy z XIX wiecznej Ameryki.

Izraelici odrzucili przywilej bycia narodem kapłanów, ale Bóg nie zrezygnował ze swego planu i w czasach nowotestamentowych ta koncepcja wróciła, my jesteśmy teraz narodem kapłanów (1P2:9 , Ap1:6 i 5:10). Bóg nie opuścił Izraela, tyle tylko, ze teraz, przez ich nieposłuszeństwo musza oni się uczyć niejako wbrew sobie. Po prostu taka jest Boża miłość, On się nie obraza na nas, ale jest konsekwentny w tym, co robi. A my albo Mu się poddamy, albo poniesiemy konsekwencje własnej rebelii. Szczęśliwi są Ci, których Bóg wychowuje bez względu na ich bunt, gdyż największą karą jaka nas może spotkać często jest dosłowne wysłuchanie naszych próśb przez Boga. Jakże często nie wiemy sami o co prosimy i jak dobrze, ze Bóg daje nam to, co potrzebujemy, a nie to, co chcemy dostać.

Mojżesz jest archetypem Jezusa. Porównajmy te dwie postaci. Po narodzeniu, w wyniku królewskiego dekretu obaj omal nie postradali życia. Obaj zostali powołani z Egiptu. Obaj zaczęli swoja misje przejściem przez wodę, Mojżesz przez Może Czerwone, Jezus przez Jordan, obydwaj pościli przez 40 dni na pustyni, po czym weszli na gore i dali ludowi prawo&#8230;Mojżesz prawo Mojżeszowe i dziesięć przykazań, Jezus prawo miłości, osiem błogosławieństw, modlitwę Pańską, nowe prawo nowego przymierza w Kazaniu na Górze. Obaj wybrali 12 , i obaj wybrali 70, o Mojżeszu pisałem przed chwila, Jezus w Lk10. Jezus jest doskonałym wypełnieniem tego archetypu i już nie są nam potrzebne żadne kompromisy. Już tylko nas obowiązuje to prawo, które było "na początku", jak w przypadku pytania do Jezusa o legalność rozwodów. Jezus wraca do Genesis, do ekonomii stworzenia, nie do kompromisowego prawa Mojżeszowego i Księgi Powtórzonego Prawa, bo w Nowym Przymierzu otrzymaliśmy dość łaski, aby w Jezusie, przy pomocy sakramentów wypełnić to prawo. Św. Paweł mówi w liście do Filipian: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Spacerkiem po Biblii. od Adama do Jezusa. Przymierze.

Post autor: hiob » 01-12-08, 07:16

Przymierze Boga z Dawidem.

Poprzedni rozdział skończyłem na pustyni, podczas wyjścia Izraelitów z niewoli Egipskiej. Między czasami Mojżesza a Dawida wiele się wydarzyło. Przede wszystkim podbicie Ziemi Kanaaneńskiej. Najpotężniejszą twierdzą na tym terenie było Jerycho. Bóg jednak dał Izraelitom tą twierdzę: Joz 6:1-2

Jerycho było silnie umocnione i zamknięte przed Izraelitami. Nikt nie wychodził ani nie wchodził. I rzekł Pan do Jozuego: Spójrz, Ja daję w twoje ręce Jerycho wraz z jego królem i dzielnymi wojownikami.


Cały podbój polegał na&#8230; zresztą zobaczmy, co sama Biblia pisze:

Wy wszyscy, uzbrojeni mężowie, będziecie okrążali miasto codziennie jeden raz. Uczynisz tak przez sześć dni. Siedmiu kapłanów niech niesie przed Arką siedem trąb z rogów baranich. Siódmego dnia okrążycie miasto siedmiokrotnie, a kapłani zagrają na trąbach. Gdy więc zabrzmi przeciągle róg barani i usłyszycie głos trąby, niech cały lud wzniesie gromki okrzyk wojenny, a mur miasta rozpadnie się na miejscu i lud wkroczy, każdy wprost przed siebie. (Joz 6:3-5)

Tak też się stało. Znaczenie znowu symboliczne, siódemka jest znakiem przymierza, to dzięki przymierzu, jakie Bóg zawarł z ludźmi nie jesteśmy "bestiami", z którymi zostaliśmy stworzeni w szóstym dniu. Ale Bóg się "zasiódemkował", zaprzysiągł przymierze z człowiekiem im tu, pod murami Jerycha jeszcze raz to przypomniał. Po hebrajsku złożyć przysięgę dosłownie znaczy "zasiódemkować się", te słowa są oparte na tym samym rdzeniu.

Taki był plan Boży, gdyby tylko Izrael pozostał wierny&#8230; niestety, nie pozostał i dalsze zwycięstwa militarne polegać już musiały na sile wojska. Nigdy tez do końca nie podbili oni ziemi Kanaan i musieli ją współdzielić z jej mieszkańcami. Minęło ok. 200 lat od przekroczenia Jordanu pod wodzą Jozuego do zdobycia Jerozolimy przez Dawida. Nawiasem mówiąc, Jozue, "Jeshua" po hebrajsku to nic innego, niż polskie "Jezus". Nowy testament, jaki przetrwał do nas jest napisany po grecku, choć większość naukowców zgadza się, że przynajmniej Ewangelia Mateusza była napisana pierwotnie po hebrajsku lub aramejsku, dlatego przyjęło się imię Jezus, pochodzące z greckiej formy tego imienia.

Po opuszczeniu pustyni historia Izraela wkracza w okres sędziów, trwający blisko dwa stulecia, mówimy tu o okresie miedzy 1200-1025 lat przed Chrystusem. Był to okres kolejnych upadków Izraela, upomnień, kar i nawróceń. Sędziowie byli przywódcami duchowymi narodu, ciągle jakby "głową państwa" był sam Bóg. Ale i to nie trwało długo, Izrael chciał być taki, jak inne narody. Bóg przewidując to w Deuteronomy podał warunki, jakie musiały być spełnione. Ale zauważcie, że nigdzie indziej wcześniej nie było żadnej zgody, czy podstawy dla Izraela, aby mogli oni sobie obrać króla. Oni nie mieli być jak inne narody, oni mieli być narodem kapłańskim, wybranym, którego królem miał być sam Bóg. I Bóg w historii udowodnił niejednokrotnie, że lepiej by na tym wyszli, ale, cóż, historia jeżeli czegokolwiek uczy, to tego tylko, że jeszcze nikogo niczego nie nauczyła:

Gdy wejdziesz do kraju, który ci daje Pan, Bóg twój, gdy go posiądziesz i w nim zamieszkasz, jeśli powiesz sobie: Chcę ustanowić króla nad sobą, jak mają wszystkie okoliczne narody, tego tylko ustanowisz królem, kogo sobie Pan, Bóg twój, wybierze spośród twych braci - tego uczynisz królem. Nie możesz ogłosić królem nad sobą kogoś obcego, kto nie byłby twoim bratem. (Pwt 17:14-15)

Zauważcie dwie rzeczy. Przede wszystkim tryb warunkowy. Bóg nie nakazał Izraelowi wybrania króla, ale dopuścił taką możliwość. możliwość tym samym zestawie praw, praw danych drugiemu pokoleniu Izraela, tym, którzy się już urodzili na pustyni, tym, którzy nie pamiętali bożków egipskich ani incydentu ze złotym cielcem, którzy powinni być świętymi, ale którzy zdradzili jedynego Boga tak, jak go zdradzili ich rodzice pod górą Synaj. W tym samym prawie Bóg dopuszcza rozwody i ponowne małżeństwa, dopuszcza lichwę, wielożeństwo, konkubinat, czy ludobójcze wojny. Dodatkowo tylko w tym prawie Bóg ustanawia centralne sanktuarium, miejsce, w którym On zamieszka. Jest to wyraz słabości Izraela, którzy musieli mieć "cos namacalnego", aby wiary w jedynego Boga całkiem nie utracić. Wracając do warunków, jakie musiał spełniać król: Trzech rzeczy wymagał Bóg, aby król nie gromadził koni, żon i złota. Bóg nie ma nic przeciwko koniom, rzecz jasna, ale konie były synonimem armii w tamtych czasach, gdyż służyły za "pojazdy wojskowe", hummery i jeepy tamtych czasów, czyli chodziło o zawierzenie Bogu, a nie o opieranie się na potędze militarnej. W dalszym ciągu moich rozważań powrócę do tych warunków, mam nadzieje&#8230; chyba, ze się zapędzę w jakąś boczną ścieżkę.

Okres sędziów, którzy byli klerem ówczesnych czasów pokazuje, że skandale, jakie od czasu do czasu wstrząsają i dzisiejszym Kościołem, nie są niczym nowym, i akurat np. celibat tu nie ma nic do rzeczy, sędziowie mieli żony i nie ustrzegło ich to przed niczym.

Samuel był ostatnim sędzią, który przywiódł naród powrotem do Boga, ale mimo to był odrzucony, Izraelici nalegali, ze chcą króla, jak inne narody. Samuel czul się osobiście urażony i odrzucony, ale Bóg mu powiedział, żeby nie brał tego tak personalnie, bo to nie jego Izrael odrzuca, jako swego przywódcę, ale samego Boga.

Pierwszym królem Izraelitów zostaje Saul. Ponieważ jednak nie pozostaje on wierny Bogu, i najpierw w 1Sm 13 traci dynastię:

I rzekł Samuel do Saula: Popełniłeś błąd. Gdybyś zachował przykazanie Pana, Boga twego, które ci nałożył, niechybnie umocniłby Pan twoje panowanie nad Izraelem na wieki. A teraz panowanie twoje nie ostoi się. Pan wyszukał sobie człowieka według swego serca: ustanowił go Pan wodzem swego ludu, nie zachowałeś bowiem tego, co ci Pan polecił. (, 1 Sm 13:13-14)

Później, w rozdziale 15 traci prawo do tronu:

Lud zaś zabrał ze zdobyczy mniejsze i większe bydło, aby je w Gilgal ofiarować Panu, Bogu twemu, jako pierwociny rzeczy obłożonych klątwą. Samuel odrzekł: Czyż milsze są dla Pana całopalenia i ofiary krwawe od posłuszeństwa głosowi Pana? Właśnie, lepsze jest posłuszeństwo od ofiary, uległość - od tłuszczu baranów. Bo opór jest jak grzech wróżbiarstwa, a krnąbrność jak złość bałwochwalstwa. Ponieważ wzgardziłeś nakazem Pana, odrzucił cię On jako króla. Saul odrzekł na to Samuelowi: Popełniłem grzech: Przekroczyłem nakaz Pana i twoje wskazania, bałem się bowiem ludu i usłuchałem jego głosu. Ty jednak daruj moją winę i chodź ze mną, ażebym oddał pokłon Panu. Na to Samuel odrzekł Saulowi: Nie pójdę z tobą, gdyż odrzuciłeś słowo Pana i dlatego odrzucił cię Pan. Nie będziesz już królem nad Izraelem. Kiedy Samuel odwrócił się, by odejść, [Saul] chwycił kraj jego płaszcza, tak że go rozdarł. Wtedy rzekł do niego Samuel: Pan odebrał ci dziś królestwo izraelskie, a powierzył je komu innemu, lepszemu od ciebie.(1 Sm 15:21-28 )

Następcą Saula zostaje Dawid. Jego przyjaźń z synem Saula, Jonatanem, który byłby następcą tronu, gdyby nie grzechy ojca przypomina niemalże "Księcia i żebraka", gdyż Dawid był prostym pasterzem, niemniej jednak to właśnie on został królem.

Dawid zdobywa w jakiś sposób Jerozolimę, Biblia nie podaje jak, choć Jerozolima była miastem, którego "ślepi i kulawi" mogą bronić, tak doskonałe miała mury. Jedno z tłumaczeń, które mnie przekonuje, to była zdrada, a raczej jakiś układ króla Jerozolimy z Dawidem, pozwalający mu wyjść z twarzą. Dalej powrócę do tego. Następnie Dawid przenosi Arkę Przymierza do Jerozolimy, obierając to miasto za stolicę. Czemu akurat Jerozolima? Być może wiedział on jakie to miasto ma historycznie znaczenie. Pamiętacie króla Szalemu? Tego, co składał ofiarę z chleba i wina? Melchizedeka? Wielu badaczy, zarówno chrześcijańskich, jak żydowskich wierzy, że był to nikt inny jak Sem, pierworodny syn Noego, który pobłogosławił Abrahama, a jego miastem była właśnie Jerozolima, Jeruzalem, czyli Jeru-Salem, gdzie na górze Moria Abraham gotów był złożyć ofiarę ze swego syna, a gdzie złożył dary królowi Salem, który był być może wtedy uznawanym Kapłanem-Królem całej ówczesnej ludzkości. Przedrostek jeru znaczy po hebrajsku : dostarczyć i tak odpowiedział Abraham Izaakowi, gdy ten zapytał, skąd wezmą ofiarę, którą idą złożyć: Jahwe jeru.

Góra Moria, wzgórza na których zbudowana jest Jerozolima , Góra Oliwna i Golgota są częścią tego samego pasma górskiego.

W Deuteronomy, Powtórzonym Prawie, Bóg, jak już wcześniej napisałem, zgadza się na to, żeby Izraelici mieli centralną świątynię, miejsce, gdzie zamieszka Jego Imię:

lecz szukać będziecie miejsca, które sobie wybierze Pan, Bóg wasz, spomiędzy wszystkich pokoleń, by tam umieścić swe imię na mieszkanie, tam pójdziecie. (Pwt 12,5)

Znowu imię&#8230;imię po hebrajsku to szem, Melchizedek to Sem, syn Noego, po hebrajsku także Szem&#8230;i myślę, że Dawid widział tą zależność, dlatego właśnie ustanowił stolicę w Jerozolimie.

Podczas przenoszenia Arki do Jerozolimy wydarzył się ciekawy wypadek. Uzza chciał podtrzymać Arkę, gdy woły szarpnęły i przestraszył się, że Arka upadnie na ziemię. Arka była najświętszym obiektem w całym Izraelu, ponieważ zawierała Słowo Boże w sobie, czyli kamienne tablice z przykazaniami, laskę Aarona, która zakwitła i chleb z pustyni, mannę:

Posiadało ono złoty ołtarz kadzenia i Arkę Przymierza, pokrytą zewsząd złotem. Znajdowało się w niej naczynie złote z manną, laska Aarona, która zakwitła, i tablice Przymierza. ( Hbr 9:4)

Ojcowie Kościoła od pierwszych wieków nazywali Maryję Arką Przymierza, gdyż to właśnie Ona nosiła w sobie prawdziwe, wcielone Słowo Boże, prawdziwy Chleb Życia i prawdziwego kapłana, którego laska Aarona tylko symbolizowała.

Uzzę Bóg ukarał natychmiast śmiercią, gdyż nikt nie mógł dotykać Arki bezpośrednio.

I zapłonął gniew Pana przeciwko Uzzie i poraził go tam Bóg za ten postępek, tak że umarł przy Arce Bożej.
(2 Sm 6,7)

Bóg nigdzie nie powiedział, że Arka nie może spaść na ziemię, zabronił natomiast jej dotykania, pod karą śmierci:

Przy zwijaniu obozu, gdy Aaron i synowie jego skończą okrywać przedmioty święte i wszystkie przynależne do nich sprzęty, wtedy przystąpią Kehatyci, aby je ponieść. Nie wolno im jednak przedmiotów świętych dotykać; w przeciwnym razie umrą. Taką to służbę mają do spełnienia Kehatyci w Namiocie Spotkania. (Lb 4,15)

Sami jednak [Kehatyci] nie mogą przyjść, by choć przez chwilę popatrzeć na rzeczy święte; w przeciwnym razie umrą. (Lb 4,20)

Jest to dla mnie jeszcze jeden dowód na to, że Maryja pozostała Dziewicą całe życie. Jeżeli za dotknięcie drewnianej skrzyni Bóg karał tak szybko&#8230;to co by spotkało tego, kto by dotknął prawdziwej Arki Przymierza?

Wracamy do Dawida. Ponieważ Biblia jest serią przymierzy, jakie Bóg zawarł z nami, dlatego zajmijmy się teraz przymierzem Boga z Dawidem. Król Dawid chciał wybudować Bogu Świątynię. Ale prorok Natan otrzymał od Boga inne polecenie dla króla &#8230; Bóg miał cos lepszego dla Dawida niż rola budowniczego Świątyni.

Było to nic innego, niż kolejne przymierze. Bóg obiecał Dawidowi, że jego imię, "szem", uczyni wielkim, powód, dla którego cytuję Biblię Warszawską jest taki, że Tysiąclatka "zjadła" to słowo:

I byłem z tobą wszędzie, dokądkolwiek się wyprawiłeś, i wytępiłem wszystkich twoich nieprzyjaciół przed tobą, i uczynię wielkim imię twoje, jak imię wielkich na ziemi. (2 Sm 7,9)

Obiecał mu spokój od nieprzyjaciół i dom:

Wyznaczę miejsce mojemu ludowi, Izraelowi, i osadzę go tam, i będzie mieszkał na swoim miejscu, a nie poruszy się więcej, a ludzie nikczemni nie będą go już uciskać jak dawniej. Od czasu, kiedy ustanowiłem sędziów nad ludem moim izraelskim, obdarzyłem cię pokojem ze wszystkimi wrogami. Tobie też Pan zapowiedział, że ci zbuduje dom. ( 2 Sm 7:10-11)

Wątek imienia przewija się przez całą Biblię, od buntu ludzkości i próby zbudowania wieży Babel, do teraz, gdzie to Dawid ma otrzymać imię i dom od Boga. Dom po hebrajsku oznacza nie tylko budynek, ale i świątynię i dynastię, tak jak i w polskim języku mówimy czasem o domu Habsburgów, czy Jagiellonów. Można tu się łatwo doszukać podobieństwa tego przymierza z przymierzem z Abrahamem, z Rdz 12:1-3. Otrzymując imię od Boga stał się Dawid Jego synem, a zamiast samemu budować świątynię, otrzymał obietnicę, że jego syn tego dokona. Co, jak każdy ojciec rozumie, jest jeszcze większą radością, gdyż każdy ojciec wolałby, aby syn osiągną coś w życiu bardziej nawet, niż pragnąłby sukcesu dla siebie. Obietnica Boża była więc wspaniała, Dawid miał otrzymać syna, który byłby synem Bożym i który zbudowałby nową świątynię. Widzicie już tu typ i zapowiedź Nowego Przymierza? Przyjścia Syna Dawida, Syna Bożego, który zbudował Nową Świątynię?

Dawid osiąga tu chyba szczyt swego królowania. Zdaje on sobie sprawę z wagi tego wyniesienia. Bóg tu zapewne wynagradza wcześniejszą wiarę Dawida, gdy pokonał Goliata:

Saul odpowiedział Dawidowi: To niemożliwe, byś stawił czoło temu Filistynowi i walczył z nim. Ty jesteś jeszcze chłopcem, a on wojownikiem od młodości. Odrzekł Dawid Saulowi: Kiedy sługa twój pasał owce u swojego ojca, a przyszedł lew lub niedźwiedź i porwał owcę ze stada, wtedy biegłem za nim, uderzałem na niego i wyrywałem mu ją z paszczęki, a kiedy on na mnie napadał, chwytałem go za szczękę, biłem i uśmiercałem. Sługa twój kładł trupem lwy i niedźwiedzie, nieobrzezany Filistyn będzie jak jeden z nich, gdyż urągał wojskom Boga żywego. Powiedział jeszcze Dawid: Pan, który wyrwał mnie z łap lwów i niedźwiedzi, wybawi mnie również z ręki tego Filistyna. Rzekł więc Saul do Dawida: Idź, niech Pan będzie z tobą! (1 Sm 17:33-37)

Królestwo Izraela jest staje się centrum ówczesnego świata, i przez nich reszta świata poznać może prawdziwego Boga. Jego przymierze zawarte z Dawidem jest w swym założeniu dla całej ludzkości, nie tylko dla Hebrajczyków. Ale Dawid nie jest chodzącym świętym, ani ideałem, jest człowiekiem z krwi i kości i następuje też jego moralny upadek. Na szczęście przymierze z Dawidem nie było warunkowe, Bóg obiecał, że je bezwzględnie dotrzyma:

Lecz nie cofnę od niego mojej życzliwości, jak ją cofnąłem od Saula, twego poprzednika, tórego opuściłem. (2 Sm 7:15)

Niemniej jednak każdy grzech ma swoje konsekwencje.

Dawid będąc na dachu swego pałacu zobaczył kąpiącą się Batszebę. Od razu nasuwa się pytanie: (no, może się nie nasuwa mnie, nasunęło się mojemu nauczycielowi, Scottowi Hahnowi, z którego mądrości tu czerpię pełnymi garściami): Co Batszeba robiła kąpiąc się tak blisko pałacu królewskiego, że ją król widział? Pałace z reguły się różnią od naszych M-cośtam, czy nawet willi, trudno dostrzec z okna sąsiadów. Po drugie, co Dawid robił w pałacu, gdy wojska jego były w polu, walcząc? Otóż na drugie pytanie nie znam innej odpowiedzi jak ta, że Dawid miał moralny kryzys, co się potwierdza w stosunku do Batszeby, co zaś do bliskości jej miejsca kąpieli, uzasadnić to można tym, że być może była ona żoną króla Jerozolimy przed zdobyciem jej przez Dawida. Tłumaczyłoby to fakt, że Dawid posiadł Jerozolimę, mimo, że z ludzkiego punktu widzenia była ona twierdzą nie do zdobycia, możliwe więc, że zawarł jakiś układ z Uriaszem, dzięki czemu on został jednym z przywódców wojskowych:

Oto są imiona bohaterów Dawidowych: [ ...] Uriasz Chetyta. Razem trzydziestu siedmiu. (2 Sm 23, 8 i 39 )

&#8230;i mógł zamieszkać niedaleko, lub wprost na terenach pałacowych, a Dawid został zaakceptowany przez mieszkańców Jerozolimy. Wyjaśniałoby to także fakt, że to Salomon został następcą tronu, gdyż i jego łatwiej mieszkańcy Jerozolimy mogli zaakceptować, jako syna ich królowej, Batszeby. Ale rozpędziłem się trochę, Batszeba na razie się kąpie dopiero. Spodobała się ona Dawidowi, zaprosił ją na pokoje i co było dalej&#8230;sami rozumiecie. Dodatkowo Batszeba zaszła w ciążę, więc Dawid miał problem. I jak to zwykle bywa, od jednego grzechu zaczyna się cała spirala upadku. Dawid najpierw szybko wezwał Uriasza, żeby ten odwiedził żonę, a gdy ten odmówił odwiedzenia jej, gdyż uważał za niemoralne zażywanie rozkoszy z piękną żoną ,gdy jego żołnierze walczą na froncie, postanowił podstępnie go zgładzić. Gdy na jego rozkaz żołnierze zostawili Uriasza w ogniu walki i "dali tyły" i wiadomość ta dotarła do Jerozolimy, Batszeba została żoną Dawida. Prorok Natan pomógł zrozumieć Dawidowi na czym polegał jego grzech, opowiadając mu tę przypowieść:

Pan posłał do Dawida proroka Natana. Ten przybył do niego i powiedział: W pewnym mieście było dwóch ludzi, jeden był bogaczem, a drugi biedakiem. Bogacz miał owce i wielką liczbę bydła, biedak nie miał nic, prócz jednej małej owieczki, którą nabył. On ją karmił i wyrosła przy nim wraz z jego dziećmi, jadła jego chleb i piła z jego kubka, spała u jego boku i była dla niego jak córka. Raz przyszedł gość do bogacza, lecz jemu żal było brać coś z owiec i własnego bydła, czym mógłby posłużyć podróżnemu, który do niego zawitał. Więc zabrał owieczkę owemu biednemu mężowi i tę przygotował człowiekowi, co przybył do niego. Dawid oburzył się bardzo na tego człowieka i powiedział do Natana: Na życie Pana, człowiek, który tego dokonał, jest winien śmierci. Nagrodzi on za owieczkę w czwórnasób, gdyż dopuścił się czynu bez miłosierdzia. Natan oświadczył Dawidowi: Ty jesteś tym człowiekiem. [&#8230;]( 2 Sm 12:1-7)

Jego grzech był wielki, wielki też później był jego żal. Napisał on wtedy psalm 51, warto go przeczytać, jest on wspaniałym aktem żalu. Bóg wybaczył Dawidowi jego grzech, ale skutki grzechu zostały, dziecko zrodzone z tego związku zmarło. Jest to przykład m.in. na to, że czyściec istnieje, grzech każdy powoduje pewne skutki, które trwają nawet wtedy, jak otrzymamy odpuszczenie grzechów i dlatego niektórzy z nas wymagać będą oczyszczenia zanim będziemy się mogli zjednoczyć z Bogiem, mimo, że umrzemy w stanie łaski i osiągniemy zbawienie.

Życie Dawida jednak już do końca toczy się jak równi pochyłej. Amnon, syn Dawida zakochuje się w siostrze Absaloma, innego syna Dawida i gwałci ją. Absalom, nie mogąc się doczekać na jakąś reakcję ojca, w końcu wszyscy oni byli dziećmi Dawida, zabija Amnona, po czym zaczyna rewoltę przeciw ojcu, zdobywa Jerozolimę i publicznie śpi z żonami ojca, z jego królewskim haremem, żeby pokazać, kto faktycznie ma władzę:

Rozpięto więc Absalomowi namiot na tarasie. Absalom wszedł do nałożnic swego ojca na oczach całego Izraela. ( 2 Sm 16:22) Cała ta historia jest opisana w rozdziałach 13-18 Drugiej Księgi Samuela.

Król Salomon.



Doszliśmy do 1. Księgi Królewskiej, w pierwszych 10 rozdziałach opisuje ona, jak Salomon przywrócił spokój i władzę ojcu i sobie. Salomon był dzieckiem Batszeby, nie tym z grzesznego związku Dawid, to umarło, ale już zrodzonym w czasie jak Batszeba była jedną z żon Dawida. Dawid w swych podeszłych latach przekazuje władzę Salomonowi, wbrew protestowi Adoniasza, który był starszym synem, niż Salomon. Królowa-Matka, Batszeba była gwarantem ciągłości dynastii, a gdy prawdą jest, że Uriasz był królem Jerozolimy przed jej zdobyciem przez Dawida, jest też ona gwarantem, że ludność kanaanejska zamieszkująca to miasto także będzie usatysfakcjonowana, w końcu Salomon był pół krwi kanaanejczykiem. Tutaj może tylko wspomnę, że tekst: Maryja: Królowa i Pośredniczka, zajmuje się tym epizodem z innej strony, pokazując rolę urzędu Królowej-Matki na dworze Dawida, zapraszam do przeczytania, wystarczy kliknąć na link obok.

Bóg zapytał Salomona, co by chciał otrzymać, a ten poprosił o dar mądrości. I za to, że nie prosił o bogactwo, śmierć wrogów czy długie życie, Bóg obiecał mu, że wszystko to może dostać, gdy tylko będzie przestrzegał praw Bożych. Niestety, także Salomon nie pozostał do końca wierny Bogu.

Wieść o mądrości Salomona rozeszła się po całym świecie, przyjmował on przybyszów z odległych krain i mógł on w ten sposób przekazać im wiedzę o Jedynym Bogu, wszyscy pamiętamy o Królowej Saby, która odwiedziwszy Salomona i upewniwszy się, że opinie jakie słyszała nie tylko nie były przesadzone, zaczęła wychwalać Boga i złożyła dary Salomonowi. Salomon zawierał sojusze, głownie przez małżeństwa:

Salomon spowinowacił się z faraonem, królem egipskim, gdyż wziął za żonę córkę faraona i sprowadził ją do Miasta Dawidowego, zanim dokończył budowy swego pałacu oraz świątyni Pańskiej jako też murów okalających Jerozolimę.
(1 Krl 3:1)

Zbudował on też wspaniałą Świątynię. Niestety, mimo swej mądrości łamał on wszystkie zakazy z Księgi Powtórzonego Prawa, rozdz. 17, 16-17:

Tylko nie będzie on nabywał wielu koni i nie zaprowadzi ludu do Egiptu, aby mieć wiele koni. Powiedział bowiem wam Pan: Tą drogą nigdy wracać nie będziecie. Nie będzie miał zbyt wielu żon, aby nie odwróciło się jego serce. Nie będzie gromadził wielkiej ilości srebra i złota.

Nie wolno było mu gromadzić koni, czyli wielkiej armii, żon i złota. I cóż, najpierw w 1 Krl 10, 14 czytamy:

Waga złota, które co rok dostarczano Salomonowi, wynosiła sześćset sześćdziesiąt sześć talentów złota

Jest to jedyne miejsce w Biblii, gdzie ta liczba jest użyta, poza Apokalipsą św. Jana. Na dodatek w Apokalipsie w tym samym wersecie czytamy:

Tu jest [potrzebna] mądrość. Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba ta bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć. (Ap 13,18)

Mądrość jest potrzebna? Któż, jak nie sam Salomon, jest znany z mądrości? Może to właśnie o nim, lub o tym, co się z nim stało pod koniec życia ostrzega Apokalipsa? Filmy amerykańskie nie zawsze są najlepszym nauczycielem teologii.

Chodźmy dalej, Salomon mnoży ilość koni: 1 Krl 10:26

Salomon powiększył liczbę rydwanów oraz jezdnych tak, że miał tysiąc czterysta rydwanów dwanaście tysięcy jezdnych. Rozmieścił ich w miastach rydwanów i przy królu w Jerozolimie.

Czego jeszcze zabraniała Deuteronomy? Żon? Hmmm...

Król Salomon pokochał też wiele kobiet obcej narodowości, a mianowicie: córkę faraona, Moabitki, Ammonitki, Edomitki, Sydonitki i Chetytki, z narodów, co do których Pan nakazał Izraelitom: Nie łączcie się z nimi, i one niech nie łączą się z wami, bo na pewno zwrócą wasze serca ku swoim bogom. Jednak Salomon z miłości złączył się z nimi, tak że miał siedemset żon-księżniczek i trzysta żon drugorzędnych. Jego żony uwiodły więc jego serce. (1 Krl 11,1-3)

Każdy facet by upadł, nie tylko Salomon. Tym bardziej, że, tak jak ostrzegał Bóg, że się stanie, zaczyna on budować ołtarze dla bożków, których czczono w krajach, których pochodziły żony króla.:

Kiedy Salomon zestarzał się, żony zwróciły jego serce ku bogom obcym i wskutek tego serce jego nie pozostało tak szczere wobec Pana, Boga jego, jak serce jego ojca, Dawida. Zaczął bowiem czcić Asztartę, boginię Sydończyków, oraz Milkoma, ohydę Ammonitów. Salomon dopuścił się więc tego, co jest złe w oczach Pana, i nie okazał pełnego posłuszeństwa Panu, jak Dawid, jego ojciec. Salomon zbudował również posąg Kemoszowi, bożkowi moabskiemu, na górze na wschód od Jerozolimy, oraz Milkomowi, ohydzie Ammonitów. Tak samo uczynił wszystkim swoim żonom obcej narodowości, palącym kadzidła i składającym ofiary swoim bogom. (1 Krl 11:4-8)

Jako skutek takiego postępowania, traci on królestwo:

Wtedy Pan rzekł Salomonowi: Wobec tego, że tak postąpiłeś i nie zachowałeś mego przymierza oraz moich praw, które ci dałem, nieodwołalnie wyrwę ci królestwo i dam twojemu słudze. Choć nie uczynię tego za twego życia ze względu na twego ojca, Dawida, to wyrwę je z ręki twego syna. Jednak nie wyrwę całego królestwa. Dam twojemu synowi jedno pokolenie ze względu na Dawida, mego sługę, i ze względu na Jeruzalem, które wybrałem. (1 Krl 11:11-13)

Po śmierci Salomona jego syn, Roboam, postanowił jeszcze bardziej podnieść podatki, na skutek czego zaczęła się rewolta i 10 pokoleń się odłączyło, tworząc osobne królestwo. Tylko małe pokolenie Beniamina zostało z Judą, gdyż było za słabe i terytorialnie związane z Jerozolimą. Jak pamiętacie może, właśnie św. Paweł pochodził z tego pokolenia. Po pozostałych pokoleniach słuch zaginą, Samarytanie byli jakimiś pół krwi potomkami Izraelitan i w czasach Jezusa już nie bardzo możemy mówić o Izraelu, zostali już tylko Judejczycy, czyli Żydzi. Ale tym, co się stało między śmiercią Salomona, a Jezusem, zajmę się już w ostatnim rozdziale tych rozważań.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Spacerkiem po Biblii. od Adama do Jezusa. Przymierze.

Post autor: hiob » 01-12-08, 07:18

Nowe Przymierze

Zaczynam ostatnią część moich rozważań biblijnych. Trochę się denerwuję, bo ta część będzie najważniejsza i najtrudniejsza zarazem. Bardzo dużo ludzi nie rozumie do końca, czym to ostatnie przymierze Boga z ludźmi było, dlaczego Jezus stał się człowiekiem i przyszedł do nas, i co tak naprawdę ustanowił on tutaj. Cóż, jedyne, co mogę zrobić, to polecić się opiece Ducha Świętego, żeby mnie prowadził.

Ale zanim popatrzymy na teologiczny aspekt Nowego Przymierza, prześledźmy historie narodu wybranego od czasów Zjednoczonego Królestwa do czasów Jezusa.

Po śmierci Salomona królem został Roboam. Jak już zaznaczyłem w poprzednim rozdziale, postanowił on podnieść podatki, do takiego stopnia, że 10 pokoleń Izraela się odłączyło od pokolenia Judy i malutkiego pokolenia Beniamina, które pewnie chętnie by tez podążyło z odłączonymi, ale było za małe i za blisko Judy, samo miasto Jerozolima jest na ich terenie, żeby mogło to uczynić. Nastąpiło to w roku 930 przed Chrystusem. Od tego czasu już nie ma wspólnego królestwa Izraela. Północne pokolenia utworzyły swą stolicę w Samarii. Jest to niezwykle ważne. Od tego czasu nie ma już jednego narodu wybranego. Królestwo Izraela nie ma już udziału w Świątyni i zaczyna uprawiać pogańskie religie, czcić od początku bożki, łączne ze złotym cielcem, nawet w dwóch miejscach, w Betel na południu i Dan na północy, a przy Jerozolimie pozostaje tylko plemię Judy z maleńkim plemieniem Beniamina, gdyż było ono i za słabe, żeby się odłączyć i terytorialnie związane z Jerozolimą. Czytając proroków ważne jest, do kogo się oni zwracają. Podobnie tez czytając listy Pawła. On nigdy nie zapominał o tym i doskonale wiedział o kim pisze, gdy mówił o Żydach i Izraelitach. My często w naszym codziennym języku używamy tych określeń zamiennie, ale Paweł je zawsze rozróżniał, a ważne jest to dlatego, ze w jego czasach Izraelici już nie istnieli, a raczej nie można było określić gdzie są.

Północne królestwo Izraela miało 9 kolejnych dynastii postępujących po sobie, dwudziestu różnych królów, gdzie południowe królestwo Judy miało tylko jedną dynastię, dziewiętnastu królów, dom Dawida, z którego także pochodzi Jezus.

W 722 roku Asyria podbiła królestwo Izraela. Od tego czasu Izrael przestaje istnieć. Nie da się już powiedzieć kto jest Izraelczykiem, dziesięć pokoleń Izraela roztapia się w innych narodach. Współczesny nam kraj i naród Izraelski jest tak naprawdę narodem Żydowskim, mieszkańcy tego kraju pochodzą głównie od Judy, na pewno część z nich jest potomkami czy to Beniamina, czy Lewiego, pewnie marginalnie i innych patriarchów, ale głównie są to Judejczycy. Asyryjczycy mieli metodę wynaradawiania polegającą na masowych przesiedleniach i zmuszaniu mieszkańców do mieszanych małżeństw, wiec pod ich okupacją ci mieszkańcy Izraela, których nie wysiedlono, wchodzili w związki małżeńskie z członkami innych narodów i tak powstali, tak znienawidzeni przez Żydów, Samarytanie.

W Judei nie działo się wiele lepiej i ona tez podzieliła do pewnego stopnia los Izraela. W 586 roku, najczarniejszym roku w historii Żydów, Jerozolima została podbita przez Babilon i króla Nabuchodonozora, Świątynia została zniszczona, miasto zburzone, przerwane kapłaństwo i składanie ofiar. Nastąpiło "przesiedlenie Babilońskie", wygnanie, które trwało niemalże 70 lat. Później Persowie podbili Babilończyków, król Cyrus zezwala Żydom na powrót do Jerozolimy i pod jego władzą Palestyna staje się perską prowincją. Następuje tez odbudowanie Świątyni. Ale te lata, do czasów Jezusa są politycznie okropnym okresem w historii. Palestyna przechodzi z rąk do rąk, Babilończycy, Medowie, Persowie, Grecy, Egipcjanie pod wodzą Ptolomeusza, Seleukos, Rzymianie&#8230;.Wszyscy niemalże po kolei rządzą Jerozolimą oprócz Żydów.

Ale okres ten, choć politycznie był takim, o jakim naród wybrany by najchętniej zapomniał, to duchowo był całkiem owocny. Ponieważ Żydzi nie mieli w tym czasie ani swych królów, ani proroków, ani państwa&#8230; wydawałoby się, ze nie mieli niczego, dlatego to tak blisko trzymali się swego Boga. Tylko On im pozostał, jako nadzieja i ostatnia szansa. W tym okresie rozwinęła się pięknie modlitwa, wierność Prawu, Torze, w tym okresie Żydzi nauczyli się umierać za swą wiarę. W 2.Mch, rozdział 7, jest wstrząsający opis martyrologii siedmiu braci i ich matki. Cały ten opis można znaleźć w moim felietonie pod tytułem: "A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust."

W takiej to atmosferze, politycznej porażki i upadku, ale głębokiej wiary, przynajmniej niektórych Żydów oczekiwano na Mesjasza. Spodziewano się go właśnie w tym okresie, kiedy on rzeczywiście nastąpił, gdyż na ten okres go przepowiedzieli prorocy, np. Daniel, który miał widzenie archanioła Gabriela i dowiedział się, że Mesjasz przybędzie po upływie siedemdziesięciu "tygodni" lat, a więc po 490 latach (Dn 9).

Przypomnę pokrótce dzieje przymierzy Boga w Starym Testamencie.

Pierwsze przymierze było z Adamem. Było ono i najwęższe i najszersze z pozostałych. Wąskie dlatego, że było a jedną rodziną tylko, z małżeństwem. Ponieważ jednak ta rodzina była całą ludzkością, to w tym sensie było ono najszersze. Następne było z Noem i jego "gospodarstwem", rodzina, ale już z dziećmi i ich współmałżonkami. Trzecie przymierze było z Abrahamem, tutaj już to gospodarstwo rozrasta się, być może, do setek osób. Abraham był bogatym człowiekiem i jego gospodarstwo domowe liczyło wielu najemników, niewolników, pracowników i wszyscy oni zostali współuczestnikami przymierza. Znakiem tego przymierza było obrzezanie, a Bóg nakazał obrzezać się wszystkim mężczyznom należącym do gospodarstwa Abrahama:

Rdz 17,10-13:

Przymierze, które będziecie zachowywali między Mną a wami, czyli twoim przyszłym potomstwem, polega na tym: wszyscy wasi mężczyźni mają być obrzezani; będziecie obrzezywali ciało napletka na znak przymierza waszego ze Mną. Z pokolenia w pokolenie każde wasze dziecko płci męskiej, gdy będzie miało osiem dni, ma być obrzezane - sługa urodzony w waszym domu lub nabyty za pieniądze - każdy obcy, który nie jest potomkiem twoim - ma być obrzezany; obrzezany ma być sługa urodzony w domu twoim lub nabyty za pieniądze. Przymierze moje, przymierze obrzezania, będzie przymierzem na zawsze.

Czwarte przymierze Bóg zawarł z Mojżeszem. Było to już przymierze z całym narodem. Jak pamiętacie, wnuk Abrahama, Jakub, któremu Bóg zmienił imię na Izrael miał 12 synów, którzy zostali patriarchami dwunastu pokoleń Izraela, zamieszkali w Egipcie i pod wodzą Mojżesza wyszli z egipskiej niewoli już jako jeden naród, wybrany naród Boga, pierworodny syn spośród wszystkich narodów. Piąte przymierze, ostatnie w Starym Testamencie już było nie z narodem, ale z królestwem. Jaka różnica? Otóż głównie taka, ze królestwo ma pod sobą inne narody. Należy tu rozumieć to królestwo jako imperium w skład którego wchodzi wiele narodów. W czasach króla Dawida i jego syna, Salomona Izrael był mocarstwem, przez swe małżeństwa Salomon wszedł w związki z wieloma plemionami, a miał tych żon-księżniczek, jak pamiętamy, 700 i jeszcze 300 "żon drugorzędnych" (1Krl, 11:3).

Wszystkie te przymierza prowadzą nas do Nowego Przymierza, tego doskonałego, w którym zawierają się te niedoskonale, starotestamentowe, i które jest wypełnieniem tych, które były tylko typami tego, co miało nastąpić. Jak to mówi dokument II Soboru Watykańskiego, Dei Verbum:

KO 16. Bóg, sprawca natchnienia i autor ksiąg obydwu Testamentów, mądrze postanowił, by Nowy Testament był ukryty w Starym, a Stary w Nowym znalazł wyjaśnienie. Bo choć Chrystus ustanowił Nowe Przymierze we krwi swojej (por. Łk 22,20, 1 Kor 11,25), wszakże księgi Starego Testamentu, przyjęte w całości do nauki ewangelicznej, w Nowym Testamencie uzyskują i ujawniają swój pełny sens (por. Mt 5,17, Łk 24,27, Rz 16,25-26, 2 Kor 3,14-16) i nawzajem oświetlają i wyjaśniają Nowy Testament.

Przejdźmy więc do Nowego Przymierza, Nowego Testamentu. I zacznijmy może od Ewangelii św. Jana. Zaczyna się ona słowami: "Na początku&#8230;"i nie jest to przypadkowe. Takimi samymi słowami zaczyna się Stary Testament, Księga Rodzaju. Jan specjalnie używa tu takich samych słów, żeby nam wskazać, ze nasz Zbawiciel jest naszym Stworzycielem, i odwrotnie, to nasz Stworzyciel nas zbawia. Ewangelia Jana jest pełna symboli sakramentalnych, ale najpełniejszym sakramentem jest sam Jezus.

Łukasz, który nie jest Izraelitą, na początku swej Ewangelii pokazuje, że Jezus jest zbawicielem wszystkich ludzi. Ukazuje jego genealogie aż do Adama, a nawet samego Boga. Łk 3,23,38:

Sam zaś Jezus rozpoczynając swoją działalność miał lat około trzydziestu. Był, jak mniemano, synem Józefa, syna Helego, [...] syna Enosa, syna Seta, syna Adama, syna Bożego.


Pokazuje nam więc, że Jego działanie, Jego śmierć ma znaczenie uniwersalne, dla wszystkich ludzi, "adam" to przecież po hebrajsku "człowiek", pokazuje nam tez, jak Jezus rozmawia z kobietami, i to na dodatek jedna z nich jest Kanaanejką, inna Samarytanką, dotyka trędowatych i odszukuje wszystkich "innych", wszystkich, których faryzeusze i saduceusze odrzucili. Łukasz pokazuje nam, że Jezus jest wypełnieniem przymierza zawartego z Adamem.

Ale tak naprawdę żeby poznać czym jest Nowe Przymierze, nie da się odejść od jego żydowskich korzeni. Dlatego musimy się skupić nad Ewangelią św. Mateusza, bo jest ona najbardziej żydowska. To do Hebrajczyków pisze Mateusz i zakłada on, że znają oni dobrze historię swego narodu, jego prawa i zwyczaje.

Zacznijmy od rodowodu. Przede wszystkim składa się on z grupy trzech "czternastek", a więc sześciu siódemek. Jezus zaczyna siódmą siódemkę. Jest doskonałym wypełnieniem przymierzy Boga z ludźmi, przymierzy które, gdy się je zawiera, zaprzysięga się, a hebrajskie słowo na "zaprzysiąc" dosłownie znaczy tez "zasiódemkować" się. Inną ciekawą rzeczą w rodowodzie Jezusa jest wspomnienie czterech kobiet. Żydów nie interesowały kobiety w rodowodach, dziedziczył zawsze syn, w ich kulturze tylko mężczyźni prawnie mieli znaczenie, kobieta nawet nie mogła być świadkiem w sądzie. Czemu więc Mateusz, Żyd piszący dla Żydów, wspomina te kobiety? I to wybiera na dodatek akurat takie, o których faryzeusze woleliby zapomnieć? Tamar, Rachab, Rut i żona Uriasza. Kim były te kobiety? Zobaczmy. Najpierw Tamar. Rdz 38,13-18:

A gdy powiedziano Tamar: Teść twój idzie do Timny, aby strzyc swe owce, zdjęła z siebie szaty wdowie i otuliwszy się szczelnie zasłoną usiadła przy bramie miasta Enaim, które leżało przy drodze do Timny. Wiedziała bowiem, że choć Szela już dorósł, nie ona będzie mu dana za żonę. Kiedy Juda ją ujrzał, pomyślał, że jest ona nierządnicą, gdyż miała twarz zasłoniętą. Skręciwszy ku niej przy drodze, rzekł: Pozwól mi zbliżyć się do ciebie - nie wiedział bowiem, że to jego synowa. A ona zapytała: Co mi dasz za to, że się zbliżysz do mnie? Powiedział: Przyślę ci koźlątko ze stada. Na to ona: Ale dasz jakiś zastaw, dopóki nie przyślesz. Zapytał: Jakiż zastaw mam ci dać? Rzekła: Twój sygnet z pieczęcią, sznur i laskę, którą masz w ręku. Dał jej więc, aby się zbliżyć do niej; ona zaś stała się przez niego brzemienną.

Rachab. Joz 2,1:

Jozue, syn Nuna, wysłał potajemnie z Szittim dwu wywiadowców, dając im polecenie: Idźcie i obejrzyjcie okolicę Jerycha. Poszli więc i przybyli do domu nierządnicy imieniem Rachab i udali się tam na spoczynek.

Rut. Rt 1,4:

Oni wzięli sobie za żony Moabitki: jedna nazywała się Orpa, druga nazywała się Rut. Mieszkali tam około dziesięciu lat.

Żona Uriasza. 2 Sm 11,2-5:

Pewnego wieczora Dawid, podniósłszy się z posłania i chodząc po tarasie swego królewskiego pałacu, zobaczył z tarasu kąpiącą się kobietę. Kobieta była bardzo piękna. Dawid zasięgnął wiadomości o tej kobiecie. Powiedziano mu: To jest Batszeba, córka Eliama, żona Uriasza Chetyty. Wysłał więc Dawid posłańców, by ją sprowadzili. A gdy przyszła do niego, spał z nią. A ona oczyściła się od swej nieczystości i wróciła do domu. Kobieta ta poczęła, posłała więc, by dać znać Dawidowi: Jestem brzemienna.

Dlaczego więc Mateusz uwypukla te cztery kobiety, które są cudzoziemkami, często o dość dwuznacznej moralności, a raczej nawet całkiem jednoznacznej niemoralności? Tamara podstępnie zaszła w ciążę ze swoim teściem, Rachab była prostytutką w Jerycho przed jego zdobyciem przez Izraelitan, Rut była Moabitki, poganką, a Batszeba nawet nie jest wymieniona z imienia, tylko wspomniana jako "żona Uriasza"&#8230; tylko, że to Dawid, nie Uriasz jest przodkiem Jezusa.

Otóż być może zrobił on to dlatego, żeby odrzucić zarzuty Żydów, że Jezus nie może być Mesjaszem, gdyż jego pochodzenie jest dość dwuznaczne. W końcu ta młoda dziewczyna, Miriam, zaszła w ciążę zanim zamieszkała z mężem&#8230; i Jezus był nazywany "synem Maryi", co wg niektórych egzegetów wskazuje na to, że był uważany za nieślubne dziecko, inaczej byłby nazwany "synem Józefa". Przecież ci, co Go tak nazwali, nie uznali Go za Mesjasza, który miał być zrodzony z dziewicy, jak to przepowiadał Izajasz. Iz 7,16:

Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel.


Mateusz więc za jednym razem pokazuje nam trzy rzeczy, że Jezus jest zrodzony z Dziewicy, że Mesjasz ma wśród swych przodków także nie-Izraelitan i że jeżeli syn Dawida, Salomon jest uznany przez wszystkich Żydów za króla, mimo takiej genealogii, jaką posiada, to nie ma powodów, żeby odrzucić genealogię Jezusa jako Króla.

Mateusz nazywa Jezusa synem Abrahama, synem Dawida. Jezus jest też nowym Mojżeszem. Mateusz ukazuje nam tu wiele analogii. Jezus jest powołany z Egiptu, gdzie schronił się ze swymi rodzicami przed Herodem, podobnie Mojżesz przyszedł z Egiptu. Jezus pościł przez czterdzieści dni, tak jak Mojżesz. Podczas Kazania na Górze, Mt 5-7, Jezus nam daje nowe prawo, tak jak Mojżesz dal Izraelitom prawo na Górze Synaj.

Nowe prawo Jezusa było jednak dość dziwne. Z takimi błogosławieństwami przekleństwa mogłyby nie istnieć. Błogosławieni którzy cierpią, łakną, którzy się smucą, ubodzy, prześladowani? Co to za błogosławieństwa? Co Jezus ma na myśli?

Otóż Jezus chce odbudować królestwo kapłanów, który odrzuci dobra ziemskie dla dóbr, skarbów, które tylko w niebie można znaleźć. Mt 6,19-21,24:

Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje.[...] Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie.

Dalej Jezus mówi o budowie domu na skale i piasku. Mt 7,24-27:

Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki.

Jest to dlatego ważne, że potem nam Mateusz mówi, kto jest tą skałą, na której Jezus zbuduje swój dom. Mt 16,18-19:

Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.

Symbol skały i symbol kluczy. Dwa niezwykle ważne symbole, bez zrozumienia których naprawdę trudno nam zrozumieć czym jest Kościół. To właśnie na Piotrze Jezus buduje swój Dom, swoje Królestwo i swój Kościół. Mimo, że Piotr niejednokrotnie udowodnił, że nie można na nim polegać. Niewiele wiemy o innych apostołach z Biblii, nie wiemy o nich tyle co o Piotrze, ale z tego co wiemy, on jest chyba człowiekiem o najsłabszym charakterze spośród apostołów. Na pewno ma on wiarę, w końcu tylko on odważa się chodzić po wodzie, ma tez cechy przywódcze, zawsze zabiera glos w imieniu apostołów, zawsze jest ukazany jako pierwszy spośród nich. Ale to także on zapiera się pod przysięgą i to przed służebną dziewką, że nie zna Jezusa, on upomina Jezusa, on został przez Jezusa nazwany szatanem, on był pierwszy w próżnym wychwalaniu się, ze choćby wszyscy zwątpili, on jeden nie zwątpi, to do niego Jezus się zwraca z wyrzutem, że jednej godziny nie mógł czuwać na Górze Oliwnej&#8230; i właśnie jego Jezus wybiera na fundament Kościoła. Czasem jest to używane jako argument, że Kościół nie jest tym, czym głosi, że jest, właśnie dlatego, że został zbudowany na tak chwiejnym fundamencie. Ale jest to błędne rozumowanie, bo siła tego fundamentu nie polega na sile Piotra, ale Jezusa. Myślę, że właśnie dlatego Piotr został wybrany, wraz ze swymi słabościami, żeby nam pokazać, że opieka Jezusa nad Kościołem jest opieką polegającą nie na mocy ludzkiej, lecz boskiej.

Wystarczy się przypatrzyć historii, każdej instytucji, czy to świeckiej, czy sakralnej, jak bardzo w krótkim czasie ewaluują. Na przykład Stany Zjednoczone ze swoją konstytucją, niezmienioną od 200 lat. Prawo, jakie tu obowiązuje jest, wg interpretacji Sądu Najwyższego, zgodne z nią od zawsze, a historia nas uczy, ze prawo dotyczące np. murzynów, kobiet, Indian, czy nienarodzonych dzieci zmieniało się radykalnie. Zawsze zresztą na mocy decyzji tego Sądu, który uważa się za nieomylnego interpretatora konstytucji. Podobnie jest, gdy się przypatrzymy np. kościołom i sektom niekatolickim, albo kultom takim jak Świadkowie Jehowy czy Mormoni. Nie tylko ich teologia i nauka zmienia się radykalnie co kilkadziesiąt lat, ale doszła do tego, że teraz prawdopodobnie założyciele poszczególnych denominacji czy kultów byli by ekskomunikowani ze swych kościołów za herezję.

Zupełnie inaczej jest w Kościele Jezusa. Nauka Kościoła, choć, rzecz jasna, rozwija się na przestrzeni wieków, pewne doktryny są doskonalone i wyjaśniane w miarę jak Duch Święty je objawia Kościołowi, jest niezmienny w istocie swej nauki od 2000 lat. Każdemu, kto uważa inaczej rzucam wyzwanie: Niech przeczyta czego uczyli Ojcowie Kościoła. Ludzie, przywódcy, teologowie, biskupi, papieże żyjący w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Tylko uprzedzam tutaj. Jeżeli jesteś protestantem i szczerze szukasz prawdy, może takie zanurzenie się w historii spowodować, że tym protestantem być przestaniesz i powrócisz na łono Kościoła. G. K. Chesterton powiedział: "Zanurzyć się w historii to znaczy przestać być protestantem". Tak bardzo katolicki jest Kościół przez wieki. Kilka tych dokumentów można tu znaleźć:

http://www.apologetyka.katolik.net.pl/index.php

Na pewno jest więcej w sieci, wystarczy poszukać. Zachęcam naprawdę, np. czytając Didache, dokument który być może wyszedł spod ręki samych apostołów, w pierwszym wieku, aż dziw bierze, ze nie jest współczesnym nam dokumentem. No, może teraz Kościół nam nie daje tylu nakazów, nie musimy już pościć dwa razy w tygodniu, a szkoda, moim zdaniem byłoby to korzystne i dla ducha i dla ciała, przynajmniej mojego, ale np. nauka o sakramentach: chrzcie, Eucharystii, inne zalecenia, mogłyby wyjść dzisiaj z pod ręki współczesnych biskupów.

Jeszcze kwestia rozwoju doktryny. Jaka jest różnica miedzy wymyślaniem nowych doktryn, a rozwijaniem starych? Mnie najbardziej podoba się tu porównanie z nauką np. matematyki. Dziecko w pierwszej klasie uczy się dodawania i odejmowania i zapewne myśli po opanowaniu tej niezwykle trudnej sztuki, że poznało już cale rachunki. Ale potem przychodzi klasa druga i następne i okazuje się, że pani nauczycielka objawia mu nowe rewelacje: tabliczka mnożenia, dzielenie&#8230; czy to znaczy, że zaprzeczyła ona sobie, wymyśliła cos nowego, niezgodnego z tym, czego uczyła w pierwszej klasie? Oczywiście, że nie&#8230; w końcu mnożenie to tez jakaś forma dodawania&#8230; i nie jest ono z dodawaniem sprzeczne. W miarę upływu lat dochodzą coraz trudniejsze elementy, potęgi, pierwiastki, całki, różniczki, później inne jeszcze rzeczy, czasem całkiem abstrakcyjne, które tylko najwybitniejsze umysły są w stanie zrozumieć.

Bardzo podobnie jest w teologii. Bóg się nam objawiał przez stulecia stopniowo, musieliśmy, jako ludzkość, przyjąć najpierw jakieś podstawowe prawdy, żeby na nich budować następne. Pełnia objawienia nastąpiła z przyjściem Jezusa na ziemię, zakończyła się ze śmiercią ostatniego z Apostołów, ale ciągle trwa proces pełnego zrozumienia tego objawienia. Kościół potrzebował kilkuset lat na zrozumienie i ogłoszenie doktryny o Trójcy Świętej, czy o prawdziwej naturze Jezusa. Kościół wiec rozwijał doktryny, poznawał Boga lepiej przez wieki, ale nigdy sobie nie zaprzeczył, nigdy nie zmienił żadnego dogmatu, nie odwołał uroczystego nauczania, jak cos było niemoralne w czasach Jezusa, było i w średniowieczu i jest nadal. Nie mamy w Kościele takiej sytuacji, jaka jest w innych kościołach, łączne z ortodoksyjnym, że np. do 1930 roku we wszystkich kościołach antykoncepcja była niemoralna, minęło 50 lat i we wszystkich, zaczynając od anglikańskiego, który pierwszy zrobił wyjątek, we wszystkich oprócz Kościoła Katolickiego stała się ona moralna. Czy Bóg się zmienił? Czy to my mamy ulegać wpływowi kultury nas otaczającej, czy ją sami kształtować? Dobrze, że pierwsi chrześcijanie stali niezmiennie na gruncie nauki Jezusa i byli, nie tylko teoretycznie, gotowi za nią oddać życie.

Symbol kluczy. Co Jezus miał na myśli mówiąc o kluczach? Piotr i jemu współcześni doskonale wiedzieli, co. Chodziło o symbol urzędu pierwszego ministra w królestwie, premiera, któremu wszyscy inni ministrowie podlegają. Także klucze są symbolem dziedziczenia urzędu, gdy jeden premier odchodził, czy to oddalony, czy umierał, klucze przekazywano jego następcy. Jezus celowo używa w swej mowie słownictwa z proroka Izajasza. Iz 22,19-22:

Gdy strącę cię z twego urzędu i przepędzę cię z twojej posady, tegoż dnia powołam sługę mego, Eliakima, syna Chilkiasza. Oblokę go w twoją tunikę, przepaszę go twoim pasem, twoją władzę oddam w jego ręce: on będzie ojcem dla mieszkańców Jeruzalem oraz dla domu Judy. Położę klucz domu Dawidowego na jego ramieniu; gdy on otworzy, nikt nie zamknie, gdy on zamknie, nikt nie otworzy.

Eliakim został ministrem po wyrzuceniu Szebny, który nie spełniał tego, co mu pan nakazał, i dostał klucze odebrane Szebnie. Jezus dając klucze Królestwa Piotrowi, powołuje go na ministra w tym królestwie i ustala urząd, który ma być dziedziczny, klucze mają przechodzić na następców Piotra. Daje mu tez moc wiązania i rozwiązywania na ziemi i obietnice, że to, co Piotr uczyni będzie uznane przez Boga. Jak mógł Bóg być tak nierozsądny? Nie znał On Piotra? Nie wiedział, że nie można na nim w ogóle polegać? Przecież zaraz po daniu mu kluczy, nazywa go Jezus szatanem i mówi mu: Jesteś mi zawadą&#8230; Otóż właśnie, to jest dowód na to, ze i urząd Piotrowy i ten, kto na tym urzędzie zasiada, jest objęty specjalną protekcją Ducha Świętego. Nie da się inaczej tego wytłumaczyć. Nie jest możliwe, żeby jakaś instytucja istniała 2000 lat, nie jako skansen, skamieniałe wykopalisko sprzed wieków, Bractwo Kurkowe podtrzymujące swą tradycję, ale żywy, mocny organizm, pełen działania, wychowujący świętych, uczący nas o Prawdziwym Bogu, pełen życia i zapału w głoszeniu Ewangelii, odradzający się o nowa w każdej chwili, niezależnie od kultury, w jakiej mu idzie działać, od okoliczności, zwyczajów, czy kraju, w którym działa. Oczywiście, ze nie zawsze członkowie Kościoła byli święci. Na szczęście Kościół jest dla grzeszników, inaczej ja bym pierwszy wyleciał z hukiem, ale musimy odróżnić świętość Kościoła, który jest Ciałem Jezusa i Jego Oblubienicą, Czystą Dziewicą i Płodną Matką, od świętości nas, grzeszników, którzy tworzymy ten Kościół, jesteśmy Jego nieodłączną częścią, ale nasza grzeszność nie jest w stanie zaszkodzić czystości Kościoła, bo Jego czystość pochodzi od samego Boga. Podobnie jak było podczas fizycznej obecności Jezusa na ziemi. On sam nie stawał się nieczysty, dotykając trędowatych i zmarłych, raczej oni odzyskiwali życie i zdrowie. Taka jest też rola Kościoła, przez nasze w Nim uczestnictwo, przez sakramentalne działanie Kościoła, my odzyskujemy zdrowie i życie wieczne.

Dlaczego jednak upierać się, że to Kościół Katolicki, czy Rzymsko-Katolicki, jak to złośliwie dodają niektórzy nasi bracia, jakby przydomek "Rzymski" był obraźliwym słowem, jest jedynym i prawdziwym Kościołem? Czy nie jest napisane, ze tam, gdzie dwóch, albo trzech zbierze się w imię Jezusa, będzie On obecny wśród nich? Czy rzymski jest lepszy niż angielski, amerykański, holenderski, czy niezależny, mały kościół baptystów z jakiegoś miasteczka w Alabamie? Cóż, tak można twierdzić tylko wtedy, jak się nie rozumie, czym Kościół naprawdę jest.

Przede wszystkim wytłumaczmy, co znaczy katolicki. Jest to słowo pochodzące z greckiego, oznaczające "powszechny", "uniwersalny". Katolickość naszego Kościoła polega na tym, że jest On dostępny dla każdego, bez względu na kolor skory, miejsce zamieszkania, narodowość. Ponieważ jest jeden Bóg, niepodzielny, to oczywiste jest to, ze Kościół, który jest i Jego Ciałem i Jego Królestwem, Nowym Jeruzalem, musi być jeden. Przydomek "rzymski" akurat zestal mu nadany nie tak dawno, w XVI wieku, w Anglii, gdzie, po odłączeniu się kościoła anglikańskiego, który tez się wówczas uważał za katolicki, ten inny katolicki zaczęto nazywać "rzymskim".

Ale czy Bogu nie zależy na różnorodności? Stworzył przecież tyle ras ludzkich, tyle gatunków zwierząt, tyle rodzajów roślin&#8230;może katolicy są szczęśliwi tak wielbiąc Boga, jak to robią, ale innym Duch Święty podpowiada inną drogę do zbawienia? Cóż, nie sądzę. Po pierwsze w ramach Kościoła jest wiele dróg do Pana, są różne wspólnoty, ruchy charyzmatyczne, itd., po drugie sama Biblia nas uczy, że Kościół musi być jeden i chrześcijanie zjednoczeni. Przypatrzmy się niektórym wersetom na to wskazującym. Mt 18,15-17:

Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!

Jak ten werset mógłby mieć sens, gdyby było więcej niż jeden Kościół? Gdybym ja podążał za Kalwinem i jego kościołem, a mój brat byłby niezależnym baptystą, czy zielonoświątkowcem, do którego kościoła mielibyśmy nasz spór oddać? 1 Kor 1,11-13:

Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa. Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?

Święty Paweł tutaj wyraźnie ostrzega Koryntian przed podziałami i prosi o jedność. Podobnie prosi Efezjan. Ef 4,1-6:

A zatem zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który [jest i działa] ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich.

Ale najbardziej wstrząsająca jest modlitwa o jedność samego Jezusa. J 17,19-23:

A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie. Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.

&#8230;"jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, &#8230; aby świat uwierzył, żeś Ty mnie posłał". Wielkim skandalem jest podział chrześcijan i wszyscy powinniśmy robić wszystko, żeby ten stan się zakończył. Każdy z nas coś może zrobić w tym kierunku, czynem lub modlitwą. A jeżeli komuś jakiś duch coś innego podpowiada, warto się zastanowić, co to jest za duch&#8230; bo Duch Święty na pewno nie podpowiada niczego niezgodnego z nauką Biblii.

Wróćmy jednak do Ewangelii i do działania Jezusa. Konkretnie zajmę się teraz Eucharystią. Jest to niezwykle ważne, żeby zrozumieć, czym jest Kościół.

W szóstym rozdziale Ewangelii wg św. Jana znajdujemy najpierw opis rozmnożenia chleba, w kontekście święta Paschy, a później Jan opisuje zdumiewającą rzecz. Jezus, który zdobył serca tysięcy uczniów, wiadomo, do serca najłatwiej trafić przez żołądek, powiedział cos, wydawałoby się, głupiego, niezrozumiałego, i w rezultacie stracił większość swoich wyznawców. W ówczesnych czasach, gdzie nauczyciele mieli swe "szkoły", nie były to budynki, przynajmniej niekoniecznie, ale szkołą był sam nauczyciel, uczniowie za nim wszędzie podążali, tworzyli cos w rodzaju rodziny i wielkość nauczyciela często określano po tym ilu uczniów jest w stanie za sobą pociągnąć. Teraz wszyscy się zajmują marketingiem, marketingiem czasach wolnego rynku, bezrobocia, nadprodukcji każdy wie, jak ważna jest reklama, baza odbiorców, w sferze duchowej także, wszyscy prowadzą statystyki, walczą o dusze serca, partie polityczne, sekty, kościoły, organizacje, &#8230; Czemu Jezus tak postąpił, ze nagle z grupy kilkutysięcznej została mu garstka zaledwie i to niemalże tylko dlatego, ze nie wiedzieli, jak uciec? Piotr powiedział: Do kogóż pójdziemy? Niemalże można widzieć bezradność tego prawowiernego Żyda, który usłyszał dziwne słowa, wydawałoby się, że sprzeczne z tym, czego uczyli w synagodze, czego nauczał Mojżesz, ale wierzy, ze Jezus jest Mesjaszem, dodaje zaraz: Ty masz słowa życia wiecznego. Zacznijmy wiec od początku, co takiego powiedział On, czego nie zrozumieli Jemu współcześni i nie rozumieją nam współcześni. J 6,48-58:

Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata. Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: Jak On może nam dać /swoje/ ciało do spożycia? Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił - nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

Na czym wiec polega problem? Czemu to oburzyło Żydów? Może Jezus mówił tylko symbolicznie, jak uważa wielu naszych braci z odłączonych kościołów? Moim zdaniem, gdyby Jezus powiedział tylko "Jam jest chleb życia", moglibyśmy tak przyjąć, w końcu powiedział tez, że jest światłością świata, drogą, bramą, czy też krzewem winnym i te określenia wszyscy rozumiemy symbolicznie. Ale Jezus na tym nie skończył, wyjaśnia dalej, co ma na myśli, używając słownictwa, które nie może pozostawić żadnych wątpliwości. "Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem." To nie są słowa symboliczne. Przypatrzmy się tej rozmowie: 52. Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: Jak On może nam dać /swoje/ ciało do spożycia? 53. Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie.

Czy Jezus, widząc, że traci uczniów, Powiedział: Bracia, ja tylko mówiłem w przenośni? Nie, podkreśla to jeszcze bardziej, używa formuły przysięgi, "zaprawdę, zaprawdę", "amen, amen", to oświadczenie nie jest hiperbolą, nie jest przenośnią, tak samo słowo "jeść" użyte w oryginale greckim wskazuje na dosłowność oświadczenia Jezusa. Znaczy ono niemalże "żreć", może bez takiego negatywnego zabarwienia, jakie ma w polskim, ale takim słowem można by określić to, co robi drapieżnik jedzący swą zdobycz. Problem tego oświadczenia Jezusa nie tyle polegał na tym, że raczej zachęta do kanibalizmu nie jest zbyt pociągająca dla większości ludzi, ale był bardziej teologiczny. Żydom nie wolno było spożywać krwi, bo byliby wykluczeni z synagogi. Gdy więc zrozumieli, co im Jezus mówił, oburzali się nie na to, że On sugeruje jedzenie swego ciała, być może spodziewali się tego wyjaśnienia później, co nastąpiło w wieczerniku, ale oburzyło ich to, ze Jego nauka jest niezgodna z nauką Mojżesza. Kpł 3,17:

To jest ustawa wieczysta na wszystkie czasy i na wszystkie pokolenia, we wszystkich waszych siedzibach. Ani tłuszczu, ani krwi jeść nie będziecie!

Kpł 7,26-27:

Gdziekolwiek będziecie mieszkać, nie wolno wam spożywać żadnej krwi: ani krwi ptaków, ani krwi bydląt. Ktokolwiek spożywa jakąkolwiek krew, będzie wykluczony spośród swego ludu.

Kpł 17,14:

Bo życie wszelkiego ciała jest we krwi jego - dlatego dałem nakaz synom Izraela: nie będziecie spożywać krwi żadnego ciała, bo życie wszelkiego ciała jest w jego krwi. Ktokolwiek by ją spożywał, zostanie wyłączony.

Nie zrozumieli oni tylko jednego&#8230;. Jezusowi właśnie o to chodziło, o wykluczenie ze skorumpowanej synagogi, skorumpowanej Świątyni i wstąpienie do Świątyni, którą jest On sam. Samo ustanowienie Eucharystii nastąpiło w wieczerniku i nie będę tu wiele pisał na ten temat, na mojej stronce jest przecież tekst o Czwartym kielichu, tam szerzej to wytłumaczyłem i zapraszam do przeczytania.

Jezus nas całą swoją działalnością na ziemi przygotowuje do przyjścia "Nowego Jeruzalem". Świątynia była dla Żydów połączeniem Wall Street, Brukseli, Oxfordu, Moskwy, jednym zdaniem był mikrokosmosem, całym światem. Ale Świątynia wskazywała tylko na Jezusa. On stał się sam Świątynią. J 2,19-22:

Jezus dał im taką odpowiedź: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo. Powiedzieli do Niego Żydzi: Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni? On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus.

Jezus się nie pomylił, gdy powiedział, że to pokolenie nie przeminie jak wróci On na ziemię. Zapowiada to w "Małej Apokalipsie", np. w Mt 24, Mk 13 i Lk 21. Pokolenie to 40 lat, wg sposobu mierzenia czasu przez Żydów. Mała Apokalipsa przedstawia okropne rzeczy, które się mają wydarzyć, zanim Jezus powróci i historia nas uczy, ze okres przed rokiem 70. obfitował w okropne wydarzenia. Wrócił jednak do nas w postaci sakramentalnej, jest On wśród nas ukryty pod postacią Eucharystii. Jest też On wśród nas jako Kościół, który jest Jego Ciałem.

Jest to bardzo istotne, coś, czego nie spostrzega wielu współczesnych chrześcijan. Kościół nie jest jedna z tysięcy "denominacji", Kościół Katolicki jest Nowym Jeruzalem, jest Nową Świątynią, którą Jezus odbudował w trzy dni. W przeciwieństwie do innych kościołów, które można porównać do starotestamentowych synagog, gdzie pobożni Żydzi gromadzili się na modlitwach i czytaniu Pisma. Ale ofiary można było składać tylko w Świątyni. Jest wspaniałą rzeczą, że chrześcijanie spotykają się na niedzielnych nabożeństwach na całym świecie w swoich świątyniach, jest teraz, wg Oxford World Christian Encyclopaedia 38 tysięcy różnych odłamów, sekt i rodzajów kościołów chrześcijańskich na świecie, większość z nich to niewątpliwie małe, składające się z jednego zgromadzenia i jednego pastora trzódki, ale chrześcijaństwo nie może istnieć bez Świątyni. I Świątynia może być tylko jedna. Tak było przez całą historię, gdyż Bóg jest jeden. Inne religie miały dziesiątki świątyń, w których składano ofiary, ale nie wśród Żydów i później chrześcijan. Dlatego też Bóg dopuścił zniszczenie Świątyni w Jerozolimie. Musiała ona być zburzona, aby nowa świątynia, świątynia Ciała Jezusa, czyli Kościół mogła powstać.

Zobaczmy, co sama Biblia mówi na ten temat. Mt 24,1-2:

Gdy Jezus szedł po wyjściu ze świątyni, podeszli do Niego uczniowie, aby Mu pokazać budowle świątyni. Lecz On rzekł do nich: Widzicie to wszystko? Zaprawdę, powiadam wam, nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony.

To proroctwo wypełniło się w niesamowity sposób. Gdy Rzymianie zaatakowali świątynie w 70. roku, temperatura pożaru była tak wielka, ze złoto zgromadzona w dużej ilości w świątyni w postaci wielu dziel sztuki rozpłynęło się i po wystygnięciu złodzieje odwrócili każdy kamień w ruinach, aby je odzyskać i skraść.

Jezus wskazuje na siebie jako na Nową Świątynię. J 2,18-22:

W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz? Jezus dał im taką odpowiedź: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo. Powiedzieli do Niego Żydzi: Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni? On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus.

A Paweł pokazuje, że to my jesteśmy tą świątynią, zjednoczeni z Jezusem. 1 Kor 3,16-17:

Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście.

2 Kor 6,16:

Co wreszcie łączy świątynię Boga z bożkami? Bo my jesteśmy świątynią Boga żywego - według tego, co mówi Bóg: Zamieszkam z nimi i będę chodził wśród nich, i będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem.

Ef 2,19-22:

A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga - zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.

W tych wersetach św. Paweł wskazuje na to, że to my tworzymy Świątynię. Czyli Świątynia jest nie tylko Ciałem Jezusa, Kościołem, ale my nią także jesteśmy, to my, tworząc Kościół, (pamiętacie słowa Jezusa do Szawła na drodze do Damaszku: "Dlaczego mnie prześladujesz?") jesteśmy nową Świątynią, Nowym Jeruzalem, nową rzeczywistością, którą najpełniej można określić słowami "Królestwo Boże". Problemem człowieka z początku XXI wieku jest to, że już nie bardzo wiemy, czym było królestwo. Zwłaszcza jest to problem dla Amerykanów, wychowanych w kraju, który nigdy nie był królestwem, zawsze kładł nacisk na indywidualizm, gdzie każdy człowiek ma równe szanse startu, przynajmniej teoretycznie i gdzie ludziom naprawdę trudno przychodzi zginanie karku i uznanie swego poddaństwa. Nic dziwnego, że większość sekt chrześcijańskich z stamtąd pochodzi.

Przyjrzyjmy się bliżej listowi do Hebrajczyków. Jest to być może homilia, kazanie i prawdopodobnie skierowane do kapłanów, całkiem możliwe, że nawet do lewitów, którzy byli kapłanami w Świątyni, a teraz przyjęli Jezusa za Mesjasza. Hbr 3,1-6:

Dlatego, bracia święci, uczestnicy powołania niebieskiego, zwróćcie uwagę na Apostoła i Arcykapłana naszego wyznania, Jezusa, bo On jest wierny Temu, który Go uczynił, jak i Mojżesz w całym Jego domu. O tyle nawet większej czci godzien jest od Mojżesza, o ile większą cześć od domu ma jego budowniczy. Każdy bowiem dom jest przez kogoś zbudowany, a Tym, który zbudował wszystko, jest Bóg. I Mojżesz wprawdzie był wierny w całym domu Jego, ale jako sługa na świadectwo tego, co miało być powiedziane; Chrystus zaś, jako Syn, był nad swoim domem. Jego domem my jesteśmy, jeśli ufność i chwalebną nadzieję aż do końca wytrwale zachowamy.

Autor listu wskazuje tu na fakt, ze Jezus jest nie tylko arcykapłanem, ale,że jest większy od samego Mojżesza, bo faktycznie jest On Bogiem. Hbr 5,1-6:

Każdy bowiem arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy. Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam podlega słabościom. I ze względu na nią powinien jak za lud, tak i za samego siebie składać ofiary za grzechy. I nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga jak Aaron. Podobnie i Chrystus nie sam siebie okrył sławą przez to, iż stał się arcykapłanem, ale /uczynił to/ Ten, który powiedział do Niego: Ty jesteś moim Synem, jam Cię dziś zrodził, jak i w innym /miejscu/: Tyś jest kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka.

Rdz 14,18-20:

Melchizedek zaś, król Szalemu, wyniósł chleb i wino; a [ponieważ] był on kapłanem Boga Najwyższego, błogosławił Abrama, mówiąc: Niech będzie błogosławiony Abram przez Boga Najwyższego, Stwórcę nieba i ziemi! Niech będzie błogosławiony Bóg Najwyższy, który w twe ręce wydał twoich wrogów! Abram dał mu dziesiątą część ze wszystkiego.

Jezus więc jest powołany przez Boga do składania ofiar na wzór Melchizedeka. Ten tajemniczy władca Szalemu, czyli Jerozolimy, jak pamiętamy, złożył ofiarę z chleba i wina, przyjął dziesięcinę od Abrahama i pobłogosławił go. Jezus powraca do tego kapłaństwa, wynikającego z prastarej tradycji, starszej od kapłaństwa Lewitów, starszej nawet od Hebrajczyków i od samego ojca Abrahama. Tradycja ta wywodzi się od samego Adama, syna Bożego, przez Noego i jego syna, Sema, którego to ta sama tradycja, zarówno żydowska jak i chrześcijańska utożsamia z Melchizedekiem. To właśnie przez niego, przez jego błogosławieństwo udzielone Abrahamowi łączy się jakby świat sprzed potopu ze światem istniejącym po potopie. Hbr 8,3:

Każdy bowiem arcykapłan ustanawiany jest do składania darów i ofiar, przeto potrzeba, aby Ten także miał coś, co by ofiarował.

Jezus, na wzór Melchizedeka, ofiaruje chleb i wino, ale ofiaruje przecież siebie, jak widać, nie da się tych symboli rozłączyć, a raczej obejść tej rzeczywistości, bo to nie jest symboliczna ofiara, jest ona jak najbardziej realna. Wszyscy chyba pamiętamy scenę z Wieczernika, ustanowienie sakramentu Eucharystii, w końcu słowa te słyszymy podczas każdej mszy świętej. Ciekawą rzeczą, moim zdaniem, jest to, że Jezus zmartwychwstały daje się poznać swym uczniom właśnie podczas Eucharystii, podczas łamania chleba. Łk 24,29-31:

Lecz przymusili Go, mówiąc: Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu.

Gdy tymczasem ten, który Go zdradził, nie uwierzył w tą naukę. J 6,68-71:

Odpowiedział Mu Szymon Piotr: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga. Na to rzekł do nich Jezus: Czyż nie wybrałem was dwunastu? A jeden z was jest diabłem. Mówił zaś o Judaszu, synu Szymona Iskarioty. Ten bowiem - jeden z Dwunastu - miał Go wydać.

Jak pamiętamy, to właśnie podczas Ostatniej Wieczerzy, gdy Jezus ustanowił Sakrament Eucharystii i wyjaśnił niejako, jak to będzie możliwe, żebyśmy spożywali Jego ciało, Judasz powziął decyzję zdrady swego Nauczyciela. Moim zdaniem wiara w prawdziwą obecność Jezusa w Eucharystii ma kluczowe znaczenie. Spotkałem się kiedyś z określeniem ludzi wychodzących natychmiast po otrzymaniu Jezusa z kościoła "Judaszami". Cóż, może to zbyt mocne i na pewno niesprawiedliwe w stosunku do tych, którzy mają czasem inne, ważne obowiązki i naprawdę nie mogą czekać, ale wiele osób przyjmuje Jezusa tylko zwyczajowo, nie zdając sobie sprawy, nie myśląc o tym, że to samego Boga przyjmują w gościnie swego serca. Ja teraz, jak mi już broda posiwiała, odkryłem piękno pieśni, których uczyli mnie bosi karmelici w dzieciństwie: "Pan Jezus już się zbliża, już puka do mych drzwi, pobiegnę Go przywitać, z radości serce drży&#8230; Nie jestem godzien, Panie, byś w sercu moim był, Tyś Królem wszego świata, a jam jest marny pył. O szczęście niepojęte, Bóg sam odwiedza mnie&#8230;" Zastanówcie się nad słowami tej piosenki, którą wszyscy w Polsce od dziecka znają&#8230; Często jednak, jak cos jest nam znane tak dobrze, przechodzimy nad tym obojętnie, tymczasem, jak się zastanowimy nad tymi pięknymi słowami, jak sobie je powtórzymy, mając Jezusa w sercu, trudno powstrzymać łzy radości.

Wróćmy do Listu do Hebrajczyków. Hbr 8,4-5:

Gdyby więc był na ziemi, to nie byłby kapłanem, gdyż są tu inni, którzy składają ofiary według postanowień Prawa. Usługują oni obrazowi i cieniowi rzeczywistości niebieskich. Gdy bowiem Mojżesz miał zbudować przybytek, to w ten sposób został pouczony przez Boga. Patrz zaś - mówi - abyś uczynił wszystko według wzoru, jaki ci został ukazany na górze.

Jezus więc jest naszym arcykapłanem w niebie i tam się znajduje nasza świątynia, nasze Nowe Jeruzalem, przybytek zbudowany na pustyni, czy później świątynia w Jerozolimie są tylko imitacją przybytku ukazanemu Mojżeszowi, a także później królowi Dawidowi i umiłowanemu uczniowi Janowi na wyspie Patmos. Hbr 9,13-16:

Jeśli bowiem krew kozłów i cielców oraz popiół z krowy, którymi skrapia się zanieczyszczonych, sprawiają oczyszczenie ciała, to o ile bardziej krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze sumienia z martwych uczynków, abyście służyć mogli Bogu żywemu. I dlatego jest pośrednikiem Nowego Przymierza, ażeby przez śmierć, poniesioną dla odkupienia przestępstw, popełnionych za pierwszego przymierza, ci, którzy są wezwani do wiecznego dziedzictwa, dostąpili spełnienia obietnicy. Gdzie bowiem jest testament, tam musi ponieść śmierć ten, który sporządza testament.

Jezus nie tylko jest arcykapłanem, ale i ofiarą składaną Bogu na przebłaganie za nasze grzechy. Będąc zaś sam Bogiem, gdy umarł, sprawi, że mógł się wypełnić testament, który nabiera mocy dopiero ze śmiercią Tego, który nam go zapisał. Hbr 9,24-28:

Chrystus bowiem wszedł nie do świątyni, zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej /świątyni/, ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga, nie po to, aby się często miał ofiarować jak arcykapłan, który co roku wchodzi do świątyni z krwią cudzą. Inaczej musiałby cierpieć wiele razy od stworzenia świata. A tymczasem raz jeden ukazał się teraz na końcu wieków na zgładzenie grzechów przez ofiarę z samego siebie. A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd, tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują.

Ofiara Jezusa jest doskonała i pełna i dlatego nie musi być powtarzana, ale też jest wieczna, tzn. nigdy się niekończąca. Ponieważ jest ona składana w niebie, jest ponadczasowa. O czasie pisałem w innym miejscu, zapraszam do przeczytania, my w każdym razie re-prezentując Ofiarę Jezusa podczas mszy świętej otwieramy jakby okno do nieba, łącząc się z wieczną ofiarą składaną przez naszego Arcykapłana z samego siebie, pod postacią Chleba i Wina, które są Ciałem i Krwią Baranka, ofiary za nasze grzechy. Hbr 10,25-27:

Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak się to stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem, i to tym bardziej, im wyraźniej widzicie, że zbliża się dzień. Jeśli bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu pełnego poznania prawdy, to już nie ma dla nas ofiary przebłagalnej za grzechy, ale jedynie jakieś przerażające oczekiwanie sądu i żar ognia, który ma trawić przeciwników.

Nie lekceważmy sobie obowiązku uczestniczenia we mszy świętej. Mógłbym tu powiedzieć, ze nie rozumiem ludzi, którzy z własnej, nieprzymuszonej woli opuszczają msze, ale było by to nie fair z mojej strony, bo i ja w swym życiu nie raz miałem "ciekawsze" rzeczy do robienia niż "marnowanie" czasu na msze. Ale na swoje usprawiedliwienie musze powiedzieć, że po prostu nie rozumiałem, czym msza święta jest. Dlatego tez teraz pisze o tym. Bo gdy raz sobie uświadomimy, że podczas mszy nie tylko jesteśmy u stop Krzyża, ale także z aniołami i wszystkimi świętymi w niebie, to naprawdę nie ma takiej rzeczy na świecie, która mogłaby konkurować z uczestniczeniem we mszy świętej. Wszyscy kochamy papieża i jak odwiedza naszą ojczyznę często w trudach i niewygodach, często wielkim kosztem, staramy się przybyć tam, gdzie on będzie, żeby choć z daleka go zobaczyć&#8230; Cóż, i ja kocham bardzo papieża i uważam go za chodzącego świętego, wielki autorytet moralny i wybrańca bożego, ale on jest tylko Jezusowym namiestnikiem, widzialną głową Kościoła na ziemi, a przecież w każdym kościele, na każdej mszy możemy się spotkać osobiście z samym Jezusem. I to nie tylko w niedzielę, może to dla niektórych będzie niespodzianką, ale msze w kościele są co dzień i nie ma jednej sekundy podczas doby, aby gdzieś, w jakimś zakątku świata nie odbywała się ofiara Eucharystii. Ofiara w niebie nie ma końca i nasze współofiarowanie na ziemi tez niema końca. Hbr 13,10-13:

Mamy ołtarz, z którego nie mają prawa spożywać ci, którzy służą przybytkowi. Ciała bowiem tych zwierząt, których krew arcykapłan wnosi do świątyni jako ofiarę przebłagalną, pali się za obozem. Dlatego i Jezus, aby krwią swoją uświęcić lud, poniósł mękę poza miastem. Również i my wyjdźmy do Niego poza obóz, dzieląc z Nim Jego urągania.


Tu autor ukazuje, ze musimy opuścić starą świątynię i stare przymierze, aby moc uczestniczyć w nowej ofierze Jezusa. Ta uwaga była bardzo istotna dla Żydów w pierwszym wieku, którzy mieli moralny dylemat co zrobić, gdy nadciągały wojska Rzymian. Z historycznych przekazów, zwłaszcza Józefa Flawiusza, naocznego świadka tamtych wydarzeń, historyka żydowskiego, który w czasie wojny w 70 roku służył Rzymianom wiemy, ze Żydzi, którzy przyjęli Jezusa za Mesjasza, uciekli w góry, do miejscowości Pella i żaden z nich nie zginął, równocześnie w Jerozolimie, w której przebywało wielu Żydów z diaspory, zginęło ich 1 200 000. Chrześcijanie uniknęli pogromu dzięki zrozumieniu ostrzeżeń z Ewangelii i Apokalipsy Jana i dzięki nauczaniu autora listu do Hebrajczyków. Świat musiał się skończyć, świat, jaki istniał do tej pory, który reprezentowała Świątynia, która była dla każdego Żyda mikrokosmosem, musiał ulec likwidacji, żeby nowy świat, nowa rzeczywistość mogły zaistnieć.

Historia nas uczy, że jeden z cesarzy Rzymskich w pierwszych wiekach, chcąc udowodnić chrześcijanom, ze taka interpretacja jest fałszywa, poświęcił wiele środków i czasu na odbudowanie Świątyni. Jednak niezwykle zjawiska, takie jak ogień wychodzący z ziemi, pochłaniający robotników i wiele innych, uniemożliwiły ten zamysł. Pomysłu musiano zaniechać, i jeżeli cos on udowodnił, to tylko to, ze taka interpretacja jest właśnie prawdziwa.

Nie będę już pisał o Apokalipsie, ale dla tych, którzy będą czytać tę księgę mam kilka uwag. Przypatrzcie się jej oczami osoby uczestniczącej w liturgii Eucharystycznej. Te wszystkie symbole, znane nam z kościoła, kadzidło, kapłan, szaty liturgiczne, ofiara, czytania itd. I to nie interpretacja Apokalipsy wywodzi się ze znajomości mszy, to msza nasza jest taka, bo jest wzorowana na wizji Jana, który miał widzenie ofiary eucharystycznej, składanej niekończąco się w niebie.

Podsumowując chciałbym jeszcze raz podkreślić, ze Kościół jest czymś znacznie większym, niż organizacją, zgromadzeniem wiernych, Kościół jest Królestwem Bożym i Jego mistycznym Ciałem. My tworzymy ten Kościół, jako Królestwo jesteśmy Jego członkami, królem jest sam Jezus, a Jego namiestnikiem, widzialnym przedstawicielem, tym, który otrzymał klucze jest Piotr i jego następcy, jako Ciało Chrystusa, On jest Głową, a my członkami Ciała, Kościół jest tez Nowym Jeruzalem, Nowym Izraelem, wybranym narodem, jest Dziewiczą Oblubienicą i Płodną Matką. W takim tekście, który z założenia jest prosty i krotki nie ma miejsca na rozwiniecie wszystkich tych wątków, dla tych, których to interesuje nie brakuje materiałów i w księgarniach i na necie, ja tylko miałem ambicje wykazać, ze plan Boży, od początku do dzisiejszego dnia jest spójny, logiczny i konsekwentny. Ze Kościół jest wypełnieniem religii i wiary naszych starszych braci w wierze, Izraelitów i Żydów, ze jest istotne to, że Kościół Katolicki istnieje i że nie jest wszystko jedno, czy jest się katolikiem, czy chrześcijaninem innej tradycji. Inna rzecz, czy choć w drobnej mierze udało mi się to osiągnąć.

Może jeszcze parę zdań na ten temat. Spotkałem się z dwoma przykładami, ukazującymi obrazowo inne kościoły, statek na oceanie i dom z ogrodem. Statek płynący na oceanie to nasz Kościół. W różnym okresie historii inne sekty i kościoły odłączały się, spuszczały łodzie ratunkowe i płynęły obok. Ale skąd one miały cokolwiek na swym pokładzie? Wszystko, co zabrały, zabrały ze statku. Albo dom z ogrodem. I osoby opuszczające dom, rozbijające namioty w ogrodzie. Czasem, patrząc z ulicy, wygląda na to, ze nawet mogą oni mieć lepszą zabawę w tych namiotach. Ale z czasem zaczyna im brakować jedzenia&#8230; u nich nie ma Chleba Życia, nie mają Eucharystii. Zaczyna trochę&#8230;no, nieładnie pachnieć&#8230;w namiotach nie ma sakramentu spowiedzi&#8230; Sola Scriptura? Tylko Biblia? A kto nam dał Biblię? Każdy odłam chrześcijaństwa ma część prawdy, często też, ponieważ nie maja tych darów wiele, potrafią doskonale wykorzystywać to, co mają. I czasem moglibyśmy się od nich nauczyć tego. My mamy sakramenty, oni mają "osobiste przyjęcie Jezusa za Pana i Zbawiciela". Ale to właśnie w sakramentach możemy Go najlepiej przyjąć, sam Jezus przecież jest Sakramentem, "widzialnym znakiem niewidzialnej Łaski"&#8230;Ale sakramenty nie są magicznymi sztuczkami, ani trickiem pozwalającym osiągnąć zbawienie. I każdy z nas tez powinien przyjąć Jezusa za swego Pana i Zbawiciela. Całym sercem, całą duszą i całym swoim rozumem.

Bądźmy dumni z naszego Kościoła. Jest On święty, nie dlatego, ze my tacy jesteśmy, raczej mimo tego. W końcu Jezus przyszedł, aby powołać grzeszników. Mk 2,17:

Jezus usłyszał to i rzekł do nich: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.

Ale Kościół jest Jego Ciałem i Jego Królestwem i z tego wynika świętość Kościoła. Brońmy Go, ale żeby Go bronić, trzeba Go poznać. A żeby Go poznać, trzeba się uczyć, czytać dokumenty soborowe, encykliki, a przede wszystkim Biblię i Katechizm Kościoła Katolickiego. I mam cichą nadzieje, ze ta stronka tez trochę się przyczyni do poznania naszej wiary, Biblii i naszego świętego Kościoła.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Zdaję sobie sprawę, że ten tekst jest trochę chaotyczny, że nie wszystkie ważne aspekty poruszyłem, nie mam wielkiego doświadczenia w pisaniu i nie mam ambicji zostania literatem, nie jestem też teologiem. Całe życie byłem i pewnie będę dalej kierowcą. Chciałem tylko przekazać to, co sam niedawno odkryłem, piękno Pisma Swiętego i naszego Świętego Kościoła, swoimi słowami, tak, jak ja to rozumiem. Na pewno napiszę jeszcze niejeden tekst o Biblii, na pewno nie jest to zamknięty temat i zapraszam wszystkich, zwłaszcza teologów i literatów do przysłania mi krytycznych uwag, przydadzą mi się na przyszłość. Co prawda trudno się uczy starego psa nowych sztuczek, ale nie jest to niemożliwe :). Dziękuję wszystkim za przebrnięcie do końca i zapraszam do czytania innych tekstów.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Krystyna
Przyjaciel forum
Posty: 19
Rejestracja: 15-02-09, 16:30
Lokalizacja: Krakow-Pl

Re: Spacerkiem po Biblii. od Adama do Jezusa. Przymierze.

Post autor: Krystyna » 21-02-09, 21:08

No super :mrgreen: Ileż to czasu trzeba mieć by co przeszłe nadrobić.Dziękuję Ci pięknie Hiob.Jesteś naprawdę WIELKI.

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Spacerkiem po Biblii. od Adama do Jezusa. Przymierze.

Post autor: hiob » 23-02-09, 22:26

Krystyna pisze:... Dziękuję Ci pięknie Hiob.Jesteś naprawdę WIELKI.
:oops: No ładnie. Ale żeby nie robić tu offtopu, przeniosłem dyskusję na temat mojego rozdmuchanego "ego" w inne miejsce. Zapraszam TUTAJ. "Pycha, chciwość, gniew, lenistwo... Czy mamy problem z "grzechami głównymi"?
Ostatnio zmieniony 04-09-10, 06:00 przez hiob, łącznie zmieniany 1 raz.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

porres
Przyjaciel forum
Posty: 10
Rejestracja: 01-10-10, 20:22
Lokalizacja: Podkarpacie

Re: Spacerkiem po Biblii. od Adama do Jezusa. Przymierze.

Post autor: porres » 15-08-11, 11:22

Witam Cię Hiobie a ja chciałabym zadać Ci pytanie może bardzo osobiste: Jak długo studiujesz BIBLIĘ bo to co piszesz widzę że to są przemyślenia. I z jakich komentarzy korzystasz. ??? Ile razy przeczytałeś już Biblię i jak często ją czytasz?? Pozdrawiam i życzę obfitości darów Ducha Św w prowadzeniu tak świetnej strony!!
z Panem Bogiem!!!
Najważniejsza jest MIŁOŚĆ!!!

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Spacerkiem po Biblii. od Adama do Jezusa. Przymierze.

Post autor: hiob » 09-03-15, 15:56

porres pisze:Witam Cię Hiobie a ja chciałabym zadać Ci pytanie może bardzo osobiste: Jak długo studiujesz BIBLIĘ bo to co piszesz widzę że to są przemyślenia. I z jakich komentarzy korzystasz. ???
Nie wiem czemu do tej pory nie zauważyłem Twoich pytań. Przepraszam. :oops:

Mój "głód Biblii" zaczął się po narodzeniu mojej córeczki, czyli gdzieś po roku 1990. Słuchałem sporo audycji radiowych będących komentarzami biblijnymi, na początku głównie protestanckich. Później największy wpływ na moją naukę miał Scott Hahn i inni katoliccy egzegeci i apologeci.
Ile razy przeczytałeś już Biblię i jak często ją czytasz?? Pozdrawiam i życzę obfitości darów Ducha Św w prowadzeniu tak świetnej strony!!
z Panem Bogiem!!!
"Od mapy do mapy" przeczytałem tylko raz. Słuchałem jej też całej, ale słuchając czasem, przyznaję, człowiekowi myśl ucieka w zaświaty i nie zwraca się uwagi na to, czego się słucha. Nowy Testament przeczytałem wielokrotnie, a do Starego po prostu powracam, czytając fragmenty, które mnie aktualnie interesują.

Także pozdrawiam i dziękuję.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

ODPOWIEDZ