Lecz największa jest miłość.

Teksty jakie zamieściłem w tym roku na swoich blogach: www.polonus.alleluja.pl, www.polon.us, www.hiob.us i www.jaskiernia.com
Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Lecz największa jest miłość.

Post autor: hiob » 04-07-10, 17:54

Bóg jest Miłością. To nie slogan, to nie truizm, to nie puste hasło, to jest stwierdzenie faktu. Miłość to natura Boga.

Święty Paweł w Liście do Rzymian nas uczy:

Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo Albowiem przykazania: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj, i wszystkie inne – streszczają się w tym nakazie: Miłuj bliźniego swego jak siebie samego. Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa. (Rz 13, 8-10)

To oczywiście rozwinięcie myśli samego Jezusa, który nauczał:

Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy. (Mt 22:37b-40)

No dobrze, ale co z miłością skierowaną do szatana? Czy mamy kudłatego kochać, czy też nienawidzić?

Zawsze myślałem, że zły jest jedynym stworzeniem, którego nie tylko nie powinniśmy obdarzać żadnymi ciepłymi uczuciami, ale powinniśmy go wręcz nienawidzić. Nienawidzić za to, że porywa Dobremu Pasterzowi owieczki, że namawia nas, często bardzo skutecznie, do grzechu, przez co ranimy naszego Pana. Przez niego nasi najbliżsi, nasze dzieci, nasi krewni tracą zbawienie, więc za co mamy go kochać?

Dzisiaj jednak, w czasie modlitwy, zobaczyłem to zupełnie inaczej. I żeby nie było niedomówień, od razu wyjaśnię, że nie jestem w najmniejszym stopniu mistykiem. Nie słyszę głosów, nie widzę dusz czyśćcowych, nie objawiają mi się święci, a gdy mi ktoś mówi, że "usłyszał słowo", czy też, że "Bóg mu kazał…", to od razu nastawiam się do takiej osoby sceptycznie i patrzę na nią jak na nawiedzonego maniaka. Wiem, to też nie ma nic wspólnego z miłością i pewnie niektórzy rzeczywiście "otrzymują Słowo od Pana", ale ja i tak pozostanę sceptykiem.

Więc dzisiaj, w czasie modlitwy, mojej normalnej modlitwy, pełnej rozproszeń, błądzenia myśli i trudności w skupieniu, mimo, że było to w kościele, przez Tabernakulum, pomyślałem sobie, że nienawidząc szatana największą krzywdę wyrządzamy sobie. Nie jemu. Jemu nie zależy. On się wręcz cieszy, gdy nas ogarnia nienawiść. Nienawiść do kogokolwiek i czegokolwiek. Jemu jest zupełnie obojętne to, że jego nienawidzimy, ale z pewnością nie może zdzierżyć, gdy mu okazujemy miłość.

Nie chciałbym być tu źle zrozumiany i nie chciałbym głosić żadnych herezji. To, o czym mówię w żaden sposób nie przeczy powszechnie znanej zasadzie w naszym chrześcijańskim życiu, że należy kochać grzesznika, ale nienawidzić grzech. Grzech jednak to jest coś, co się robi, co się popełnia, (lub nie popełnia, jeżeli to grzech zaniedbania), a ja mówię o relacjach między osobami. I uważam, że w takich relacjach nie ma miejsca na nienawiść.

Męki piekielne polegają także na tym, że i tam sięga Boża Miłość, ale jest odrzucana i dlatego "pali". My sami czasem doświadczamy namiastki podobnego uczucia, gdy się pokłócimy z ukochaną osobą i gdy jeszcze jesteśmy pełni żalu, złości i goryczy, a ona nam się rzuca na szyję i chce nam okazać swe karesy. Taka manifestacja powoduje u nas jedynie dodatkową irytację i złość. Gdy sobie wyobrazimy taką sytuację zwielokrotnioną nieskończenie wiele razy, to mamy niewyobrażalnie wielki ból i frustrację.

Złemu przeszkadza każde okazywanie miłości. On tego nie może ścierpieć. To go pali, irytuje, złości. Nienawiść? Dlaczego nie. To jego żywioł. Ale nie miłość.

Lecz jakie to ma dla nas znaczenie? Czy to nie wygląda na taką sytuację, że my będziemy się starali zamęczyć kudłatego miłością, by mu więcej dokopać? Czy nie wpadamy w sprzeczność, w logiczną pułapkę? Czy takie okazywanie miłości to nie jest inna droga, by okazać złemu naszą nienawiść?

Nie sądzę. Myślę, że tu nie ma niczego nielogicznego. Bo tu wcale nie chodzi o to, co my czujemy w odniesieniu do złego, ale chodzi o to, ile rzeczywiście jest w nas miłości.

Bóg jest Miłością. To jest Jego natura. Bóg, choć wszechmogący, nie może wszystkiego. Nie może wielu rzeczy. Na przykład "nie może zaprzeć się samego siebie." (2 Tm 2,13) Nie może przestać kochać, bo przestałby być Bogiem. A my powinniśmy, musimy Go naśladować.

Gdy nienawidzimy złego, nasza nienawiść często przenosi się na tych ludzi, którzy są w jego kosmatych łapach. Bardzo trudno nam rozgraniczyć naszą nienawiść do Szatana od uczuć, jakie mamy do ludzi, którzy, w naszych oczach, są tego szatana uosobieniem. Bardzo trudno nam pokochać grzeszników, którzy są narzędziem w ręku szatana. Bardzo trudno nam zobaczyć w nich zagubione dzieci Boże. Naszych braci, którzy są bardzo ciężko chorzy, którzy umierają.

Nie namawiam do miłości do szatana, namawiam do miłości. Kropka. Do miłości do każdego stworzenia. Namawiam, by miłość stała się naszą drugą naturą, tak, jak jest naturą Boga. Byśmy byli wolni od jakiejkolwiek nienawiści do jakiejkolwiek osoby. Bo wszystkie osoby, ludzie i anioły, stworzył Bóg. Stworzył i ukochał i nigdy kochać nie przestał.

Każdy rodzic, każda matka i każdy ojciec kocha swe dzieci. Nawet te, a może szczególnie te, które tej miłości nie odwzajemniają. Które odeszły, które się pokłóciły, z którymi się urwał kontakt. Nie jedna matka wypłakuje morze łez za synem, czy córką, błagając Boga o cud, o pogodzenie się, o nawrócenie dziecka. Błaga Boga, bo nie potrafi przestać kochać swoje dziecko. A przecież czytamy:

Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. (Iz 49,15)

Upadłe anioły nie mogą się już nawrócić. One nie zmienią swych decyzji, bo okoliczności ich decyzji i ich wiedza się nie zmieniają. Nie dowiedzą się niczego nowego, nie poznają nic, bo w duchowej rzeczywistości czas, jaki znamy na Ziemi, nie istnieje. Ale przecież tym bardziej Bóg się zmienić nie może. Gdy stworzył anioły, kochał je z całego serca. Gdy część z nich się zbuntowała, Bóg pozostał taki sam. Ten sam. Niezmienny, doskonały Bóg, który jest Miłością.

Jeżeli naprawdę chcemy być naśladowcami Chrystusa, musimy się stać tacy jak On. Jak On na Krzyżu, modlący się za swych prześladowców. Tak wiele jest wokół nas nienawiści, a przecież to teraz, dziś, w każdym momencie naszego życia wybieramy gdzie spędzimy naszą wieczność. To teraz już jesteśmy tam, gdzie będziemy zawsze. Niebo, albo piekło jest dziś w sercu każdego z nas.

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.
Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość.
(1 Kor 1-13)
Ostatnio zmieniony 04-07-10, 18:45 przez hiob, łącznie zmieniany 1 raz.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Agus
Przyjaciel forum
Posty: 5
Rejestracja: 20-02-10, 23:08
Lokalizacja: Kraków

Re: Lecz największa jest miłość.

Post autor: Agus » 04-07-10, 22:22

Amen, Piotrze, amen.
Ja przynajmniej nie potrafię nic do tego dodać.
Chcę tylko powiedzieć, że jak Bóg skrzyżował nasze drogi w rzeczywistości wirtualnej, tak skrzyżował je w fizycznej, dzisiaj ok. 8.50 na rondzie kotlarskim. Za późno Cię zauważyłem, żeby choć pomachać, jechałem, a ruch drogowy ma swoje prawa. Ale miło było Cię widzieć. Pozdrawiam. J.
"późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna, a tak nowa... ze mną byłaś, a ja nie byłem z Tobą" (Św. Augustyn)

marynia555
Przyjaciel forum
Posty: 149
Rejestracja: 23-02-10, 21:13
Lokalizacja: Polska

Re: Lecz największa jest miłość.

Post autor: marynia555 » 04-07-10, 23:40

wciąż zastanawiam się na temat miłości , czy umiem kochać? , na czym polega miłość Pana Boga do nas ?, ...jesteśmy dziećmi i mamy dzieci ....MIŁOŚĆ PANA BOGA do swoich dzieci , a miłość moja do moich dzieci ?,czy też tych ,którzy mnie nienawidzą czy tez nie lubią,.....co nie uczynią moje dzieci , co nie powiedzą czy po prostu przeskrobią, zbłądzą , to nie podam kamienia zamiast chleba ,.... a kudłatemu? hmmm masz racje hiobie nakarmić go, kiedy mówi "nienawidzę cie" to dopiero ogarnia go szał....lub wykorzystuje podaną rękę Sprytny, przebiegły , czy mam być podobna lub lepsza aby go zwieść, bo nie jest do nawrócenia...itp. Ufam ,że Bóg ze mną , to któż przeciwko mnie? Panie Boże Ty wszytko możesz wyzwól nas od złego!

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Lecz największa jest miłość.

Post autor: hiob » 06-07-10, 01:41

Agus, super. Łapałem tam nowy tramwaj, nr boczny 3012 na linii 22, ale w niedzielę został w zajezdni. Może go złapię następnym razem. ;-)
marynia555 pisze:.... a kudłatemu? hmmm masz racje hiobie nakarmić go, kiedy mówi "nienawidzę cie" to dopiero ogarnia go szał....lub wykorzystuje podaną rękę Sprytny, przebiegły , czy mam być podobna lub lepsza aby go zwieść, bo nie jest do nawrócenia...
Mnie nawet nie chodziło o wyciąganie do niego ręki. My w ogóle nie powinniśmy z nim wchodzić w żadne relacje. Ale gdy zaczynamy go aktywnie nienawidzić, ta nienawiść przekłada się na ludzi, którzy są według naszej oceny uosobieniem zła.

Mnie raczej chodzi o to, byśmy w naszym życiu stali się miłością, jak Jezus jest Miłością. Nienawidząc krzywdzimy tylko siebie. Kudłatemu jest to zupełnie obojętne, że go nienawidzimy. Nienawidzą go wszystkie potępione dusze. On sam nienawidzi siebie i wszystkie stworzenia.

Nienawidząc stajemy się podobni do złego, kochając - do Jezusa.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

wheelbuilder
Przyjaciel forum
Posty: 21
Rejestracja: 27-02-10, 00:46
Lokalizacja: Polska

Re: Lecz największa jest miłość.

Post autor: wheelbuilder » 06-07-10, 06:57

hiob pisze:Nienawidząc stajemy się podobni do złego, kochając - do Jezusa.
Wszystko w jednym zdaniu. :-)

Hymn o miłości w wykonaniu Kasi Aszyk na Lednicy w 2008r
Pięknie :-) Kasia Aszyk - Hymn o miłości (Bo miłość jest największa) - Lednica 2008
Ostatnio zmieniony 06-07-10, 07:02 przez wheelbuilder, łącznie zmieniany 2 razy.

marynia555
Przyjaciel forum
Posty: 149
Rejestracja: 23-02-10, 21:13
Lokalizacja: Polska

Re: Lecz największa jest miłość.

Post autor: marynia555 » 06-07-10, 12:04

Oczywiście rozumiem przesłanie hiobie .Chce być miłością, również dla tych, którzy mnie nienawidzą . Być miłością tzn czynić i jednak podać rękę.Na widoczne działanie kudłatego chcę podać rękę , być pomocna , modlić się , bo "nie wiedzą co czynią", nie rozumieją, patrzą i nie widzą, słuchają i nie słyszą, a tym bardziej jeżeli chodzi o najbliższe mi osoby. ......

ODPOWIEDZ