List do Hioba

Moderator: Marek MRB

jpgosia
Przyjaciel forum
Posty: 13
Rejestracja: 19-11-10, 15:29
Lokalizacja: opole

List do Hioba

Post autor: jpgosia » 20-11-10, 20:25

Napisałam list do Hioba, ale niestety nie przeszedł. Zdecydowałam się w związku z tym zamieścić go na forum.


Drogi Bracie,

Trafiłam na Twoje forum szukając świadectw wiary, z ciekawości jak przeżywają swoje nawrócenia inni. Przechodzę również pewien proces, który trwa mniej więcej pół roku. Przedtem też były już pierwsze jego oznaki. Po bardzo trudnym okresie dla mojego małżeństwa zaczęliśmy z mężem terapię od uzależnienia ( On ) i współuzależnienia ( ja ). W czasie terapii naturalnie przyszła refleksja nad dotychczasowym życiem, dzieciństwem. Zaczęliśmy nasze małżeństwo jakby od nowa. Zamknęliśmy tamten etap, nie wracając do złych chwil. Jeżeli tamten czas był zły, naturalnym wydawało nam się, że "nowe" życie to też nowa jakość - moralna, etyczna. Mój ukochany Mąż jest bardzo silnym człowiekiem. Potrzeba mu było takiego przełomu, a kiedy już nastąpił, ani na jotę nie zszedł z wytyczonego celu, czyli trzeźwości. Zresztą On miał wpojone twarde zasady moralne, to dzieki temu mógł następować mój proces edukacyjny. Tak, tak. Ja w wieku 30 lat dopiero uczyłam się jak powinien żyć chrześcijanin. Dlatego myślę, że nie ma złych ludzi, tylko pogubieni, a ten świat wcale nie ułatwia normalnego życia. Wprost przeciwnie, zresztą co ci będę mówić. Jestem typem społecznika, gdzie moja energia zwróciła się najpierw na zainteresownie jakością życia bliźnich, potem buntem a potem dociekaniem, dlaczego niektórym ludziom tak ciężko się żyje. Mimo cywilizacji, postępu gospodarczego itd. W miedzyczasie zakupiliśmy łącze internetowe, no i zaczęło się :) . Odkrywałam świat polityki, mediów, ich manipulacji. Następnie był okropny bunt, złość, wszędzie widziałam zło, sprzedajnych ludzi, prawie nikomu spośród bogatych ludzi nie ufałam. Wydawało mi się, że kpią z biednych, zwłaszcza kiedy widziałam wyroki sądowe i przekręty chciwych ludzi, gdzie ofiara była niejednokrotnie "dobijana" niekorzystnym wyrokiem. Im więcej było manipulacji tym bardziej angażowałam sie w obronę tych resztek polityków, działaczy którzy próbowali coś zmienić, naprawić. Po następnych i następych przegranych przez nich wyborach byłam coraz wścieklejsza. Jedyną jeszcze ostoją wydawał mi się nasz ukochany prezydent Kaczyński, który był jak skała. W ogóle myślę teraz, że miał on właśnie z powodu swojej wiary taką siłę i pogodę ducha. Pani Maria również.
Moja wiara w człowieka chwiała sie porządnie. Ciągle pytałam siebie ( jeszcze wtedy tylko siebie :) ) jak można, jak to możliwe?
No i pół roku temu ten "wypadek"....
Wyobrażasz sobie Braciszku?
To była masakra, dla mnie koniec, serce mi pękło. Nie mogłam spać, jeść, ciągle chlipałam po kątach. W czasie tych nieprzespanych nocy przypomniałam sobie o Bogu, zaczęłam pytać Jego, jak to możliwe? Dlaczego nie zapobiegł? Dlaczego zabrał najlepszych?
Wtedy na szyi już miałam Krzyżyk zakupiony oczywiście na znak buntu, tego co sie działo we Włoszech.
Jeszcze wtedy nie dostałam odpowiedzi, ale zaczęło się coś dziać.
Córcia akurat szła do I Komunii Świętej. Więc była to dobra okazja do mojej pierwszej po latach Spowiedzi Świetej. Przy konfesjonale kompletnie się rozkleiłam. Ale osiągnęłam cel, którego od dawna zazdrościłam ludziom idącym do Stołu Pańskiego po Sakrament. Wreszcie mogłam przystąpić do Komunii Świętej. Byłam taka szczęśliwa...., poczułam wspólnotę. I choć nie znałam tych ludzi wydali mi sie tacy bliscy, kochani.
W pracy mam momentami dużo czasu. Jest to praca zmianowa, w której, choć czasem nic sie nie dzieje trzeba być. Nagle zamiast politycznych blogów zaczęły mnie pociągać portale wiary ( m. in. Twoje forum ). Strony katolickie, świadectwa nawróceń, a następnie Pismo Święte. To było dla mnie jak olśnienie. Myślę wtedy: tu przecież wszystko jest, WSZYSTKO. Przeczytałam Biblię tysiąclecia online jednym ciurkiem. Zaczęłam patrzeć całkiem inaczej na ludzi. Starałam sie nie oceniać ich. Złym współczułam, mając za przykład Judasza, który tak strasznie skończył. Zaczęłam przyglądać się twarzom, a im biedniejsza i spracowana tym bardziej mi się podobała. Pewnego wieczoru zapukał do naszych drzwi mężczyzna. Powiedział, że wyszedł z więzienia i chciałby napić się herbaty. U mnie zadziałał stary mechanizm. No, myślę, przecież go nie wpuszczę, jeszcze zrobi nam krzywdę. Wciskałam mu bułkę i jakiegoś banana. Uderzyło mnie, że wzgardził tym co mu dałam. Powiedział, że przecież nie prosił o jedzenie, ale chciał napić sie herbaty. Był przy tym tak stanowczy. No, pomyślałam, ale wybrzydza, bezczelny.
Potem zapomniałam o tym zdarzeniu. Ale pewnego dnia mnie olśniło! Przecież to był Chrystus pod postacią tego mężczyzny. Pytałam sąsiadkę z piętra, czy u niej był. Nie był, był U MNIE. On mnie sprawdzał.
Następne zdarzenie. Wychodziłam z zakupami z Tesco. Miałam obie ręce zajęte. Przed sklepem stała staruszka i poprosiła mnie o jakiś grosz. Ominęłam ją. Ale oddalając się, czułam wyrzuty sumienia, które z każdym metrem potęgowały się. Czułam, że jak ją teraz zostawię to już nigdy tego nie naprawię. To było niesamowite, silne uczucie. Wróciłam do niej, a byłam już dość daleko. Dałam jej dwa złote, a ona mi tak pięknie podziękowała (Dziękuję ci dziecinko, Bóg zapłać ). Ale ja i tak miałam wyrzuty sumienia, bo miałam ogromną ochotę ją przytulić, ale wstydziałam sie ludzi. Szłam i ryczałam.
Żyłam w tym czasie w jakimś uduchowieniu. Miałam anielską cierpliwość, a jednocześnie niechęć do telewizji. Najchętniej wyrzuciłabym telewizor. Denerowało mnie, jak mojego Męża może angażować coś takiego. Przecież to jest takie miałkie. Czułam wręcz nieopisaną wrogość do tej skrzynki. Widziałam jak angażuje ludzi w płytkie sprawy, odciąga od życia. Żal mi było tych wszyskich ludzi zaangażowanych w te przyziemne sprawy. Myślałam: jak oni mogą zajmować sie tymi wszystkimi bzdurami, kiedy tu trzeba kochać Chrystusa, czcić Go, bo umarł na Krzyżu za nas. Modliłam się gorąco. Nauczyłam moją drugą córcię (ma 4 lata) pięknie się modlić. To takie słodkie widzieć ją jak składa rączki i z taką ufnością modli się " do Jezuska".
W tym stanie uduchowienia nie myślałam o moim Mężu. Trwało to dość długo. Wydawał mi sie jakiś obcy. Obraził się na mnie, bo ignorowałam jego zaloty. Było mi z tym bardzo ciężko. Chciałam, żeby mnie zrozumiał, ale czy może zrozumieć mój stan. Zaczęłam czuć straszny cieżar. Mąż obdarowywał mnie ogromnym chłodem. Pewnej nocy było mi już tak ciężko, płakałam. Wstałam aby się pomoglić w ulubionym miejscu, w kuchni. Modliłam się, aby Pan upewnił mnie, czy nie oszalałam, czy to wszystko nie jest jakimś zwidem. I nagle odczułam niesamowity spokój. Jakby ktoś mnie nim oblał. Tak pstryk. I dotarło do mnie coś w rodzaju odpowiedzi: Jak możesz Łaskę ode Mnie uważać za szaleństwo? No właśnie, pomyślałam, jak mogłam wątpić?
W domu dalej panowała zimna atmosfera. Nie wytrzymałam i napisałam list do Męża. Krótko o moim nawróceniu. Przez dwa dni był jeszcze bardziej oschły. Jak mnie to bolało. Pewnego wieczoru całkiem się rozkleiłam. Płacząc opowiedziałam wszystko co czuję. Nie wiem co wtedy myślał. Wysłuchał, ale nic nie chciał mówić. Wiem jak brzmi dla przeciętnego człowieka ( w końcu też kiedyś myślałam stereotypami ) to co mają do powiedzenia prawdziwie kochający Chrystusa. Tobie Hiobie nie mam żadnych oporów się zwierzać, bo wiem, że mnie zrozumiesz.
Zmienił się mój stosunek do Księży, siostrzyczki wprost uwielbiam i zazdroszczę im,że mogą całkowicie się Jemu poświęcić. Lubię chodzić do Kościoła, mogłabym nie wychodzić z niego. Zwłaszcza dobrze sie czuję w Kościele mojego dzieciństwa, ojców Jezuitów. To tam zobaczyłam obok obrazu Jezusa z promieniami portret Św. Siostry Faustyny i jestem w trakcie czytania Jej dzienniczka. Rozmawiam sobie z Panem Bogiem o wszystkim. Jestem taka szczęśliwa, że pozwoliłam Mu przyjść do mnie. Wiem, że jeszcze nie raz zejdę z Jego ścieżki, ale już zawsze będę wracać. Jeżeli raz się poczuło tę Miłość, już nigdy nie przestanie sie jej pragnać.
Mam jeszcze różne przemyślenia, ale można by książkę napisać.
Dziekuję Ci za stronę, którą prowadzisz i zaangażowanie w to dzieło.
Pragnę abyś opublikował moje świadectwo. Będę zaszczycona.

Pozdrawiam,
Z Panem Bogiem,
Małgorzata

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11193
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: List do Hioba

Post autor: hiob » 30-11-10, 00:14

jpgosia, serdecznie Ci dziękuję za Twoje świadectwo. Nie wiem jak to się stało, że nie doszło do mnie mailem, ale może lepiej, że to Ty sama je tu zamieściłaś.

Trochę mnie zasmuciło to, że Twoje stosunki z mężem są chłodne. Twoim powołaniem jest małżeństwo. Miłość do Jezusa tego nie zmienia. To cudowne widzieć w obcym człowieku Jezusa, czasem trudniej go dostrzec we własnym mężu, czy żonie.

Oczywiście nie piszę tego by Ci coś nakazywać, czy nawet sugerować. No, może troszkę. Bo przecież sama wiesz, że nawet Biblia nas uczy, że małżeństwo to nie tylko wspólny dach nad głową. Święty Paweł pisze:

"Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby - wskutek niewstrzemięźliwości waszej - nie kusił was szatan." (1 Kor 7, 3-5)

To jest ważne, bo rodzina jest obrazem Trójcy Świętej, obrazem, ikoną samego Boga.

Pozdrawiam, zapewniam o modlitwach i także o nie proszę.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

jpgosia
Przyjaciel forum
Posty: 13
Rejestracja: 19-11-10, 15:29
Lokalizacja: opole

Re: List do Hioba

Post autor: jpgosia » 01-12-10, 15:25

Sczęść Boże Hiobie
Dziękuje za odpowiedź. Wszystko wiem, co napisałeś. Nawet w czasie tej trudnej rozmowy, (raczej mojego monologu) powiedziałam Mężowi, że będę zawsze przy Nim, choćby nie wiem co się stało, zawsze będę walczyć i służyć Mu. Napewno te słowa były szokiem dla Niego, bo kiedyś wykłócałam sie o każde słowo, moje musiało być na wierzchu, byłam złośliwa.
Czuję właśnie tak jak napisałeś, ale napisałam też, że jest to proces. Teraz między nami jest w porządku. Ale wiąże sie to z "powrotem na ziemię" i czuję, że oddalam sie od Jezusa, jakby codzienność zabierała mi kontakt z Nim, stawiała jakieś przeszkody. Tęsknię za tamtą więzią, choć było mi tak ciężko. Tłumaczę sobie to tak, że im jestem bliżej Chrystusa, tym bardziej wczuwam sie w bicie Jego Serca, a ono cierpi i krwawi widząc to co sie dzieje na ziemi. Z jednej strony to dla mnie taki ciężar, z drugiej tak tego pragnę... . Mam nadzieję na uspokojenie. Na razie obracam sie w okół mego odczuwania i myślę, że to egoistyczne. Coraz częściej zastanawiam się nad jakimś wolontariatem, albo czymś takim. Może wtedy choć trochę Go pocieszę.
Co do małżeństwa myślę, że i mojemu Mężowi też sie przydał taki prysznic, bo w pewnym momencie powiedział coś takiego, że może będzie musiał iść do agencji, co do niego niepodobne. Zachowywał się jak dziecko, któremu odebrano zabawkę. To było takie dziecinne. On żyje w takim ciepełku, samozadowoleniu. Napewno dałam mu do myślenia. Wiem, że mnie kocha i obrałam sobie za cel powolutkie, dzień po dniu, budzenie Jego duszyczki. Na szczęście jest On bliżej Boga niż większość mężczyzn których znam. Z powodu mego nawrócenia nie odczuwam złośliwości, szykan we własnym domu, tak jak to się niejednokrotnie zdarza. Ale... trzeba być czujnym.
Ufam Chrystusowi, że z Jego pomocą wszystko mi sie uda :-D.
Dziękuję za modlitwę i dobre Słowo, pozdrawiam wszystkich Czytelników.
Z Panem Bogiem.

Zbyszek Michał
Przyjaciel forum
Posty: 964
Rejestracja: 14-10-08, 10:17
Lokalizacja: qq

Re: List do Hioba

Post autor: Zbyszek Michał » 01-12-10, 19:20

jpgosia, polecam Ci książkę, o której pisałem na forum: "Jeśli chcesz zmiany, zacznij od swojego wnętrza" Larry'ego Crab'a ( http://wierzymy.pl/go/_info/?user_id=IS ... 07aba4aaa4 ). Choć to protestant, to wg mojego rozeznania jest dość bliski nauce Kościoła.
Jezu ufam Tobie!

jpgosia
Przyjaciel forum
Posty: 13
Rejestracja: 19-11-10, 15:29
Lokalizacja: opole

Re: List do Hioba

Post autor: jpgosia » 02-12-10, 20:21

Dziękuję serdecznie, napewno skorzystam.

Awatar użytkownika
Ksiaze Kaspian
Przyjaciel forum
Posty: 79
Rejestracja: 18-01-09, 23:20
Lokalizacja: Jarocin

Re: List do Hioba

Post autor: Ksiaze Kaspian » 03-12-10, 13:02

Droga Małgorzato.
Pozwoliłem sobie na taki zwrot bo sama tym imieniem się podpisałaś w swoim świadectwie. Przeczytałem je z uwagą i mimo, że nie jestem tak święty jak nasz drogi Hiob, czesto brakuje mi wiedzy a czasami nawet wiary, to pragnę Tobie przekazać moje przemyslenia.
jpgosia pisze:Teraz między nami jest w porządku. Ale wiąże sie to z "powrotem na ziemię" i czuję, że oddalam sie od Jezusa, jakby codzienność zabierała mi kontakt z Nim, stawiała jakieś przeszkody. Tęsknię za tamtą więzią, choć było mi tak ciężko. Tłumaczę sobie to tak, że im jestem bliżej Chrystusa, tym bardziej wczuwam sie w bicie Jego Serca, a ono cierpi i krwawi widząc to co sie dzieje na ziemi. Z jednej strony to dla mnie taki ciężar, z drugiej tak tego pragnę... . Mam nadzieję na uspokojenie. Na razie obracam sie w okół mego odczuwania i myślę, że to egoistyczne. Coraz częściej zastanawiam się nad jakimś wolontariatem, albo czymś takim. Może wtedy choć trochę Go pocieszę.
Nie rozumiem jednej rzeczy. Co oznacza "powrót na ziemię"? Przecież możesz cały czasprzebywać z Jezusem, modlić się do Niego nie zaniedbując jednocześnie swoich obowiązków i domowych i małżeńskich. Istnieje coś takiego jak modlitwa bierna. Polega ona na tym, że wszystko co robisz w życiu codziennym, a więc prace domowe, pracę zawodową a nawet "służbę" wobec męża poświęcasz Panu Bogu. Wydawało by się to oczywiste ale tak często zapominamy choć w myslach powiedzieć przed każdym zajęciem: "Panie Boże racz przyjąć ten trud w ofierze. Racz mi błogosławić bym mógł/mogła sumiennie i z należytą starannością wykonać moją pracę. Mój trud pragnę ofiarować ...." Niewiele prawda? Jeśli podczas wykonywania codziennych czynności poświęcisz je Bogu będą one również modlitwą. Oczywiście modlitwa bierna nie może istnieć bez modlitwy czynnej czyli bezpośredniej rozmowie z Bogiem. Przemyśl to. Myślę, że kiedy zacznieszw ten sposób się modlić Twoje obawy co do oddalania się od Jezusa znikną a i codzienna praca zacznie być pewnego rodzaju radością, gdyż każdy podjęty trud w Imię Jezusa łączy nas jakby w Jego cierpieniu. Oczywiście nie jestem tu żadnym autorytetem. Nie mam również monopolu na wiedzę. Kiedyś o tym czytałem i sam zacząłem biernie się modlić. Sama zobaczysz jakie będą efekty.
jpgosia pisze:Co do małżeństwa myślę, że i mojemu Mężowi też sie przydał taki prysznic, bo w pewnym momencie powiedział coś takiego, że może będzie musiał iść do agencji, co do niego niepodobne. Zachowywał się jak dziecko, któremu odebrano zabawkę. To było takie dziecinne. On żyje w takim ciepełku, samozadowoleniu. Napewno dałam mu do myślenia. Wiem, że mnie kocha i obrałam sobie za cel powolutkie, dzień po dniu, budzenie Jego duszyczki
Widzisz nie znam Twojego męża i to Ty wiesz najlepiej jaki on jest. Ale postaw się w jego sytuacji. Ty doznałaś łaski poznania i uduchowienia. Zaczynasz zanurzać sie w tencudowny świat. A co czuje mąż? Nie dostał tyle łaski więc czuje się odrzucony. Jak myślisz dlaczego wspomniał o agencji? Skoro Ciebie kocha to zapewne nigdy by tam nie poszedł. Moim zdaniem to było jego desperackie wołąnie o pomoc. Powiedz czy Ty będąc szczęśliwą w swoim nawróceniu tak uczciwie i do końca starałaś się nim podzielić z mężem? Czy tak uczciwie i do końca zaczęłaś go uczyć tego czego sama doświadczyłaś? Mnie nie musisz odpowiadać. Odpowiedz samej sobie. Nie chcę tu gdybać ale zapewne gdyby małżonek czuł toco Ty nigdy w życiu nie zachował by się "jak dziecko". Nie piszę Tobie tego by Ciebie oskarżać czy napiętnować. Po prostu sam jestem mężem i staram się zrozumieć tak desperackie postępowanie.
Teraz trochę optym,izmu na koniec. Myślę, że trafiłaś we właściwe miejsce i dzięki modlitwom Twoim, męża i rodziny tego forum sprawy będą się tak układać jak Bóg poukładał je dla Waszego małżeństwa. Wierzę głeboko, że uda Wam się stworzyć rodzinę wyjątkową w swoim rodzaju, rodzinę która swoim przykładem zasieje ziarenko na innym gruncie. Wierzę, że mimo wszelkich trudności i trików kudłatego wybrniecie ztego obronną ręka czego Wam z całego serca życzę.
Mariusz.
Dopóki żyje na świecie chociaż jeden człowiek, który nie zna i nie kocha Chrystusa, nie wolno ci spocząć... Ojciec Franciszek Maria od Krzyża Jordan SDS

Awatar użytkownika
Lucy
Przyjaciel forum
Posty: 47
Rejestracja: 12-01-10, 13:54
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Re: List do Hioba

Post autor: Lucy » 03-12-10, 13:22

Może ten mąż w zalotach to też Chrystus którego odprawiasz z niczym?
Staraj się go nie oceniać bo nie znasz tajemnic jego serca.
Ja bym doradzała większe skoncentrowanie się na tym "co ja powinnam" a nie na tym jaka jest kondycja duchowa osób dookoła.

Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby - wskutek niewstrzemięźliwości waszej - nie kusił was szatan." (1 Kor 7, 3-5)

Czy to właśnie nie o tej sytuacji wypowiada się Św. Paweł, kiedy Ty sama piszesz że mąż zaczoł żartować o agencjach towarzyskich.
Nie ma w tym nic dziecinnego ani tym bardziej śmiesznego, że Twoja wstrzemięźliwość jest dla niego powodem pokuszenia.

Powierz tą sprawę Panu Bogum mi to zawsze pomaga.

Pozdrawiam



Pozdrawiam Ewa

jpgosia
Przyjaciel forum
Posty: 13
Rejestracja: 19-11-10, 15:29
Lokalizacja: opole

Re: List do Hioba

Post autor: jpgosia » 04-12-10, 09:51

Witam,
Chciałabym podkreślić, że dopiero niedawno prawdziwie poznałam Jezusa. W głowie mojej kłębi się tyle myśli. Jedno jest pewne. Już nigdy nie przestanę chcieć się Jemu podobać. Wszystko co piszecie wiem i odgaduję z nauk Pisma Świętego. Tak jak napisałam wcześniej tam jest WSZYSTKO. I oddanie mężowi, dbanie o to by rodzina była silna i zdrowa. A wiesz Książe Kaspianie, że właśnie wtedy, w tym uduchowieniu czułam, że kocham wszystkich ludzi, bo są dziełem Boga i że każdy ma do spełnienia jakąś rolę. Każda, nawet najbardziej przyziemna czynność miała sens, On był przy niej ze mną. Nie umiem tego oddać słowami. Może to jest właśnie ta modlitwa bierna. Najważniejsze, że poznałam PRAWDĘ i chcę iść tą drogą. Może dlatego tak oddzielam tamten stan. Jestem pewna że to Łaska Ducha Świętego. Pozwolił mi dotknąć Boskości a potem odszedł, abym to ja Go szukała. Człowiek ma wolną wolę i to on powinien podążać za Chrystusem. Czasem gdy prosi o Łaskę nawrócenia ( w moim przypadku była to potrzeba zrozumienia zła )Pan Bóg daje mu siebie poznać naprawdę z bliska, ale to mija, pozostaje tęsknota i.... pokusy szatana. To tak jak w Ewangelii Św. Mateusza " Gdy duch nieczysty opuści człowieka błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku, ale nie znajduje. Wtedy mówi: Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem, a przyszedłszy zastaje go nie zajętym, wymiecionym i przyozdobionym . Wtedy idzie i bierze z sobą siedmiu innych duchów, złośliwszych niż on sam, wchodzą i mieszkają tam I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni. Dlatego każdy człowiek, który poprosi o nawrócenie otrzyma, jestem tego pewna, ale potem zostanie poddany próbie. Życie już nie jest takie łatwe, wprost przeciwnie wiara zostaje poddana nieraz najcięższej próbie. Ważne jest aby wytrwać.

A teraz, kiedy minął tamten stan tęsknię, poszukuję co by tu zrobić aby znów czuć tamtą silną więź z Bogiem i ludzmi. Teraz czuję, że błądzę a pod ręką jest kto? Najbliźsi. Wiem, że szatan może to wykorzystać i wiem, że muszę pilnować rodziny, to dla niego pierwszy cel, dlatego staram się aby moje relacje z Mężem były jak najlepsze. Są lepsze niż kiedykolwiek. Modlę sie o spkój, miłość do męża, cierpliwość.

Nie rozumiem jednej rzeczy. Co oznacza "powrót na ziemię"? Przecież możesz cały czasprzebywać z Jezusem, modlić się do Niego nie zaniedbując jednocześnie swoich obowiązków i domowych i małżeńskich.

Przecież mogę, ale myślę, że okres buntu to okres przejściowy. To szok po odkryciu PRAWDY i tego co świat wyprawia w tych czasach. Jak szatan triumfuje. Już nie wiem nawet, czy nie zawładnął większością. Wiem, że modlitwa to najlepsza broń. Broń dla siebie i innych, dlatego nie ustępuję. Zresztą nie ma pół godziny ( no chyba, że śpię ) abym się do Niego nie zwracała, albo o Nim myślała. Jestem totalnie zakochana.
Pozdrawiam Wszystkich

Awatar użytkownika
Lucy
Przyjaciel forum
Posty: 47
Rejestracja: 12-01-10, 13:54
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Re: List do Hioba

Post autor: Lucy » 04-12-10, 13:04

:)

Będzie dobrze.

jpgosia
Przyjaciel forum
Posty: 13
Rejestracja: 19-11-10, 15:29
Lokalizacja: opole

Re: List do Hioba

Post autor: jpgosia » 04-12-10, 16:35

Dziękuję Lucy :-D

ODPOWIEDZ