Ap3,16: A tak, skoro jesteś letni i ani zimny, ani gorący...

Teksty jakie zamieściłem w tym roku na swoich blogach: www.polonus.alleluja.pl, www.polon.us, www.hiob.us i www.jaskiernia.com
Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11189
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Ap3,16: A tak, skoro jesteś letni i ani zimny, ani gorący...

Post autor: hiob » 17-12-04, 01:00

Dzisiaj ostatni dzień szkoły moich dzieci przed świąteczną przerwą. Wiktoria ma jakiś test, kończący semestr, a Kuba ma imprezę. Wiktoria się bardzo denerwowała rano, bo test z religii, między innymi z postaci w Starym Testamencie, a trochę się jej mylą Sara z Rebeką i Rachelą, czy Jakub z Izaakiem. A wie, biedactwo, że dla taty religia to najważniejszy przedmiot. Kuba za to został w domu. Nie poszedł na imprezę z kilku powodów. Przede wszystkim impreza, czy też szkolna zabawa, tzw. "Christmas Party" ma polegać na jedzeniu słodyczy i przysmaków z grilla. Bardzo popularna rzecz u nas, ale ja mam w związku z tym wyborem pytanie: Dlaczego w katolickiej szkole wybrano smażenie kurczaków i hamburgerów jako formę zabawy w piątek? Nie można by tego jakoś inaczej zorganizować? Żeby było jasne: W USA post od mięsa w piątki obowiązuje tylko w okresie Wielkiego Postu. Formalnie więc nic się nie stało. Przynajmniej pozornie. Lecz gdy episkopat amerykański zniósł obowiązek wstrzymania się od spożywania mięsa w piątek, nie zrobił tego po to, żeby od tego czasu zacząć urządzać imprezy w piątki. Możliwość jedzenia mięsa w piątki musi być zastąpiona inną formą ofiary. Może to być dodatkowa modlitwa, inna forma postu, np. od telewizji, cokolwiek. Coś, co dyktuje serce. Ale trudno przecież zabawę nazwać formą postu. Myślę, że zorganizowanie jej w piątek nie jest najszczęśliwszym pomysłem. Poza tym nasze dzieci, dzięki temu, że babcia mieszka z nami, wiedzą już, że piątek to dzień naleśników, placków ziemniaczanych czy pierogów, a nie kotlecików i kurcząt. Episkopat episkopatem, a babcia babcią. A słodycze są i tak tradycyjną częścią naszego rodzinnego adwentowego ofiarowania. Dla Kuby więc pójście na tą szkolną zabawę byłoby raczej tylko dodatkowym umartwieniem.

Oczywiście może ktoś powiedzieć, że jestem nienormalny i czepiam się tego. W końcu nic wielkiego się nie stanie, jak dzieci zjedzą w piątek hot doga. Nie można tak podchodzić, Bóg jest miłosierny i nie wrzuci nas do piekła za kawałek kiełbasy. Kochający ojciec tak nie postępuje. To wszystko prawda. Ale problem nie polega na zjedzeniu kiełbaski, ale na tym, że jesteśmy letni. Ani zimni, ani gorący. Na tym, że nam wszystko zwisa. Poklepujemy Pana Boga po plecach, mrugamy do Niego porozumiewawczo okiem i udajemy, że się nic nie dzieje. A tymczasem Boży świat niepostrzeżenie zmienił się w świat bez Boga.

Moja prawie 15 letnia córka była niedawno na przyjęciu urodzinowym u przyjaciółki. Wróciła cała wzburzona i zdegustowana. Zabawy polegały głównie na grze w butelkę i tańcach, których nie będę tu opisywał, bo czasem dzieci czytają te teksty. Wszystkie dzieci były uczniami katolickiej szkoły i nikt nie widział nic złego w takiej zabawie. A zabawa w butelkę to już nie ta sama niewinna gra, w jaką my się bawiliśmy 30 lat temu. Teraz, z duchem czasu, jak wypadnie na osobę tej samej płci, trzeba ją pocałować i nie może to być pocałunek braterski, czy siostrzany. Hmmm…. A co z teorią, że skłonność do osób tej samej płci to genetyczne uwarunkowanie? Najwyraźniej ta teoria albo nie ma sensu, albo geny dzisiejszej młodzieży są zupełnie inne niż naszego pokolenia. Zresztą co tu mówić o uczuciach, czy skłonnościach. Sfera seksu dawno już wyszła poza tak określane granice. Teraz to coś, co trzeba spróbować, zaliczyć, opowiedzieć o tym w gronie rówieśników. Wygląda na to, że wszyscy tak robią. Stało się to "normalne". A moja córeczka, która była jedyna rzeczywiście normalna w tym towarzystwie, została uznana za dziwaka i odmieńca. Świat stanął na głowie.

Tylko co to ma do jedzenia kiełbasek w piątek? Wydaje mi się, że bardzo dużo. Zobaczmy, jak się zachowywali pierwsi chrześcijanie. Dla obrony Prawdy, dla obrony swych wierzeń byli gotowi polec i to straszliwą śmiercią. Ukrzyżowanie, palenie żywcem, rzucenie dzikim zwierzętom na pożarcie. Nie było łatwo być chrześcijaninem, a mimo to, a raczej dlatego, chrześcijaństwo rozwijało się jak burza. Mimo, że chrześcijanie się nie reklamowali, raczej starali się ukryć, wszyscy wiedzieli, którzy to. Wiedzieli, bo widzieli. Widzieli jak się zachowują, jak żyją, jak sobie pomagają, jak miłują nieprzyjaciół, jak kochają Boga. I ten przykład był zaraźliwy, bo był autentyczny. Zresztą nie był to "wynalazek" chrześcijan. Żydzi tak samo podchodzili do wiary. Opisuje to Biblia w Księdze Machabejskiej. Przepiękny i wzruszający opis, jak można wierzyć i jak można kochać:

Siedmiu braci razem z matką również zostało schwytanych. Bito ich biczami i rzemieniami, gdyż król chciał ich zmusić, aby skosztowali wieprzowiny zakazanej przez Prawo. Jeden z nich, przemawiając w imieniu wszystkich, tak powiedział: O co pragniesz zapytać i czego dowiedzieć się od nas? Jesteśmy bowiem gotowi raczej zginąć, aniżeli przekroczyć ojczyste prawa.
Rozgniewał się na to król i kazał rozpalić patelnie i kotły. Skoro tylko się rozpaliły, rozkazał temu, który przemawiał w imieniu wszystkich, obciąć język, ściągnąć skórę z głowy i obciąć końce członków, na oczach innych braci i matki. Gdy był on już całkiem bezwładny , rozkazał go sprowadzić do ognia, bo jeszcze oddychał, i smażyć na patelni. Gdy zaś swąd z patelni szeroko się rozchodził, [pozostali bracia] wzajemnie razem z matką napominali się, aby mężnie złożyć życie.
Mówili w ten sposób: Pan Bóg widzi i naprawdę ma litość nad nami, zgodnie z tym, co Mojżesz przepowiedział w pieśni, która wyraźnie o tym świadczy w tych słowach: Będzie miał litość nad swymi sługami. Kiedy pierwszy w ten sposób zakończył życie, przyprowadzono drugiego na miejsce kaźni.
Gdy ściągnięto mu skórę z głowy razem z włosami, zapytano go: Czy będziesz jadł, zanim ciało, członek po członku, będzie poddane kaźni? On zaś odpowiedział ojczystą mową: Nie! Dlatego on także z kolei został poddany katuszom, jak pierwszy. W chwili, gdy oddawał ostatnie tchnienie, powiedział: Ty, zbrodniarzu, odbierasz nam to obecne życie. Król świata jednak nas, którzy umieramy za Jego prawa, wskrzesi i ożywi do życia wiecznego.
Po nim był męczony trzeci. Na żądanie natychmiast wysunął język, a ręce wyciągnął bez obawy i mężnie powiedział: Od Nieba je otrzymałem, ale dla Jego praw nimi gardzę, a spodziewam się, że od Niego ponownie je otrzymam. Nawet sam król i całe jego otoczenie zdumiewało się odwagą młodzieńca, jak za nic miał cierpienia.
Gdy ten już zakończył życie, takim samym katuszom poddano czwartego. Konając tak powiedział: Lepiej jest nam, którzy giniemy z ludzkich rąk, w Bogu pokładać nadzieję, że znów przez Niego będziemy wskrzeszeni. Dla ciebie bowiem nie ma wskrzeszenia do życia. Następnie przyprowadzono piątego i poddano katuszom. On zaś wpatrując się w niego powiedział: Śmiertelny jesteś, choć masz władzę nad ludźmi i czynisz to, co zechcesz. Nie myśl jednak, że nasz naród jest opuszczony przez Boga. Ty zaś zaczekaj, a zobaczysz wielką Jego moc, jak ciebie i twoje potomstwo podda katuszom.
Po nim przyprowadzono szóstego, ten zaś konając powiedział: Nie oszukuj na darmo sam siebie! My bowiem z własnej winy cierpimy, zgrzeszywszy przeciwko naszemu Bogu. Dlatego też przyszły na nas tak potworne nieszczęścia. Ty jednak nie przypuszczaj, że pozostaniesz bez kary, skoro odważyłeś się prowadzić wojnę z Bogiem.
Przede wszystkim zaś godna podziwu i trwałej pamięci była matka. Przyglądała się ona w ciągu jednego dnia śmierci siedmiu synów i zniosła to mężnie. Nadzieję bowiem pokładała w Panu. Pełna szlachetnych myśli, zagrzewając swoje kobiece usposobienie męską odwagą, każdego z nich upominała w ojczystym języku.
Mówiła do nich: Nie wiem, w jaki sposób znaleźliście się w moim łonie, nie ja wam dałam tchnienie i życie, a członki każdego z was nie ja ułożyłam. Stwórca świata bowiem, który ukształtował człowieka i wynalazł początek wszechrzeczy, w swojej litości ponownie odda wam tchnienie i życie, dlatego że wy gardzicie sobą teraz dla Jego praw.
Antioch był przekonany, że nim gardzono i dopatrywał się obelgi w tych słowach. Ponieważ zaś najmłodszy był jeszcze przy życiu, nie tylko dał mu ustną obietnicę, ale nawet pod przysięgą zapewnił go, że jeżeli odwróci się od ojczystych praw, uczyni go bogatym i szczęśliwym, a nawet zamianuje go przyjacielem i powierzy mu ważne zadanie. Kiedy zaś młodzieniec nie zwracał na to żadnej uwagi, król przywołał matkę i namawiał ją, aby chłopcu udzieliła zbawiennej rady. Po długich namowach zgodziła się nakłonić syna.
Kiedy jednak nachyliła się nad nim, wtedy wyśmiewając okrutnego tyrana, tak powiedziała w języku ojczystym: Synu, zlituj się nade mną! W łonie nosiłam cię przez dziewięć miesięcy, karmiłam cię mlekiem przez trzy lata, wyżywiłam cię i wychowałam aż do tych lat. Proszę cię, synu, spojrzyj na niebo i na ziemię, a mając na oku wszystko, co jest na nich, zwróć uwagę na to, że z niczego stworzył je Bóg i że ród ludzki powstał w ten sam sposób. Nie obawiaj się tego oprawcy, ale bądź godny braci swoich i przyjmij śmierć, abym w czasie zmiłowania odnalazła cię razem z braćmi.
Zaledwie ona skończyła mówić, młodzieniec powiedział: Na co czekacie? Jestem posłuszny nie nakazowi króla, ale słucham nakazu Prawa, które przez Mojżesza było dane naszym ojcom. Ty zaś, przyczyno wszystkich nieszczęść Hebrajczyków, nie uciekniesz z rąk Bożych. My bowiem cierpimy za nasze własne grzechy. Jeżeli zaś żyjący Król nasz zagniewał się na krótki czas, aby nas ukarać i poprawić, to znów pojedna się ze swoimi sługami. Ty zaś, bezbożny i pomiędzy wszystkimi ludźmi najbardziej nikczemny, nie wynoś się na próżno łudząc się zwodniczymi nadziejami. Nie podnoś ręki na niebieskie sługi. Jeszcze bowiem nie uciekłeś przed sądem wszechmocnego i wszystkowidzącego Boga. Teraz bowiem nasi bracia, którzy przetrwali krótkie cierpienia prowadzące do wiecznego życia, stali się uczestnikami [obietnic] przymierza Bożego. Ty zaś na sądzie Bożym poniesiesz sprawiedliwą karę za swoją pychę. Ja, tak samo jak moi bracia, i ciało, i duszę oddaję za ojczyste prawa. Proszę przy tym Boga, aby wnet zmiłował się nad narodem, a ciebie doświadczeniami i karami zmusił do wyznania, że On jest jedynym Bogiem. Na mnie i na braciach moich niech zatrzyma się gniew Wszechmocnego, który sprawiedliwie spadł na cały nasz naród.
Wtedy król rozgniewał się i kazał go poddać straszniejszym męczarniom niż innych. Gorzkie mu bowiem były wyrzuty. Tak więc i ten zakończył życie czysty i pełen ufności w Panu. Ostatnia po synach zmarła matka. (2Mch7,1-41)

Nas nikt teraz nie prześladuje, jak pościmy w piątek, czy w inny sposób okazujemy swą wiarę. Jedyne "prześladowanie", to przezwisko, jakaś złośliwość. Ale też dzisiejszego chrześcijanina nie bardzo jest jak poznać. Nie wyróżnia się niczym. Nie żyje inaczej. Nie jest jak miasto na górze. Jezus nam powiedział:

Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. (Mt 5, 14-16)

Co się z nami stało? Czemu nie różnimy się niczym od osób, które się uważają za ateistów? Czemu żyjemy jak poganie, jeżeli się uważamy za chrześcijan? Kiedyś ludzie ginęli w strasznych mękach za odmowę jedzenia potraw zakazanych przez Prawo, teraz czasem nie stać nas nawet na tyle, żeby skasować bilet w tramwaju czy autobusie.

Ktoś kiedyś powiedział, że to nieprawda, że chrześcijaństwo zostało wypróbowane i się nie sprawdziło. Chrześcijaństwo nigdy jeszcze nie zostało tak naprawdę spróbowane. Ale to zależy tylko od nas. Jeżeli Polska jest najbardziej skorumpowanym krajem na świecie, to kto bierze? I kto daje? Czy to nie my, przypadkiem? Podobno 90 % populacji, to katolicy. Czemu więc nakłady gazet zajmujących się plotkami, urodą, horoskopami czy romansami są wielokrotnie wyższe niż nakłady czasopism o wierze? Podobnie w Internecie. Kilkadziesiąt stronek chrześcijańskich i tysiące pornograficznych. I to na tych drugich zawsze więcej ludzi. Czemu nas nie pasjonuje wiara, Biblia, Bóg?

Ja uważam, że jedną z przyczyn jest właśnie rozwadnianie chrześcijaństwa. Nie ma już postów, nie ma modlitw, nie ma pokuty. Wszystko jest OK. Nie ma Prawdy. Jest tolerancja, fałszywy ekumenizm i miłość rozumiana jako unikanie trudnych tematów. Żeby tylko kogoś nie obrazić. Żeby nie poczuł się źle. Ważne są uczucia, nie rozum. Ale uczucia nas zwodzą. I prawdziwa miłość nie na tym polega, żeby nikomu nic takiego nie powiedzieć, co go zaboli. Przykład prawdziwej miłości mamy patrząc na życie Jezusa. A On nie szedł przez życie tak, żeby wszystkich zadowolić. Wprost przeciwnie. Jego zjawienie się spowodowało szumek. On sam nam powiedział:

Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową. i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.(Mt 10,34-39)

Może więc, zanim będziemy gotowi oddać życie za wiarę, spróbujmy oddać jeden kotlet schabowy. I wiem, że nieraz nie jest to proste. Czasem mamy wrażenie, że łatwiej jest za wiarę umrzeć niż z nią żyć. Ale nie mamy za bardzo wyjścia. Przynajmniej spróbujmy. A jak się nam uda, będziemy mieli ogromną satysfakcję. I tu, na ziemi, i jak usłyszymy od Pana słowa:

Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana! (Mt 25,21)

Ostatnio zmieniony 30-10-09, 01:18 przez hiob, łącznie zmieniany 2 razy.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

ODPOWIEDZ