Dlaczego jestem nietolerancyjny?

Teksty jakie zamieściłem w tym roku na swoich blogach: www.polonus.alleluja.pl, www.polon.us, www.hiob.us i www.jaskiernia.com
Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Dlaczego jestem nietolerancyjny?

Post autor: hiob » 28-10-07, 11:13

Byś może nie każdy to wie, ale ja używam słowa "nietolerancyjny" jako mojego nicka - hasła w komunikatorach skype, AIM, czy yahoo. Zrobiłem tak już dawno, bo problem nietolerancji zajmuje mnie już od dawna. I im dłużej myślę o tym, tym bardziej jestem przekonany, że nie tylko jestem nietolerancyjny, ale, że jest to jedyna postawa, jaką powinien mieć każdy chrześcijanin. Każdy logicznie myślący człowiek.

Zanim zostanę tu odsądzony od czci i wiary i zanim zostaną mi przypomniane wyprawy krzyżowe, inkwizycja i palenie czarownic, (o czym zresztą pisałem częściowo w innym miejscu, (http://katolik.us/viewtopic.php?t=482) muszę coś wyjaśnić. To, że jestem nietolerancyjny, nie musi oznaczać, że gonię z obnażonym mieczem i obłędem w oczach, gotów ścinać głowy wszystkim, którzy mają odmienne poglądy od moich. Co więcej, ponieważ ja nie toleruję przemocy, to zarzut, że będąc nietolerancyjny przemoc pochwalam jest logicznie sprzeczny. Jest bez sensu. Jak cała ta tolerancja.

Myślę, że nadszedł czas na uściślenie definicji. Co ja rozumiem przez tolerancję. I czym jest wg mnie akceptacja. I konformizm. I logiczne myślenie.

Tolerancja (z języka łacińskiego tolerare - "znosić", "cierpieć"), świadoma zgoda na wyznawanie i głoszenie przez innych ludzi poglądów, z którymi się nie zgadzamy, oraz na wybór sposobu życia uważanego przez nich za właściwy, chociaż go nie aprobujemy. Tolerancja oznacza rezygnację ze stosowania przymusu wobec innych.

Cóż, od siebie muszę tu dodać tylko, że ostatnie zdanie jest nie bardzo logiczne, bo jeżeli ktoś toleruje przemoc, to dlaczego, w imię tolerancji, ma z niej rezygnować? Nie powinno się mieszać tych rzeczy, bo przemoc i tolerancja to zupełne różne zagadnienia. To prawda, że jak ktoś nie ma problemu z używaniem przemocy, to gdy do tego jest nietolerancyjny w innych dziedzinach, łatwo mu będzie pokazać swoją agresywność. Ale to nie nietolerancja jest przyczyną agresywności, nietolerancja daje mu tylko pretekst, żeby tą agresywność wykazać. I odwrotne, jeżeli ktoś toleruje przemoc, to nie zrezygnuje z jej stosowania. Przykład, który się tu narzuca, to tolerancja nazizmu w Niemczech w latach trzydziestych. Program tej partii zakładał eksterminację całych narodów i grup etnicznych i był tolerowany przez miliony Niemców. Łącznie z tolerancją obozów koncentracyjnych.

Ale wróćmy do definicji: "Zakres tolerancji jest historycznie zmienny. Występuje w dwóch formach:

1) jako tzw. tolerancja negatywna, klasyczna, określona przez takich myślicieli, jak Wolter i J. Locke, polega na uznaniu, mimo wewnętrznego sprzeciwu, że inne poglądy, postawy i działania są też uprawnione, chociaż nie powinny być takimi, jakie są, ponieważ nie wyrażają tradycyjnych wartości: prawdy, dobra, piękna itp., do których należy dążyć. Tolerancja negatywna nie zaprzecza istnieniu prawdy w sensie klasycznym, uznaje, że możliwe jest znalezienie poglądów właściwych, które należy przyjąć, i niewłaściwych, które należy odrzucić w wymiarze osobistym i społecznym.

2) jako tzw. tolerancja pozytywna, charakterystyczna dla założeń współczesnego nurtu filozofii - postmodernizmu. Polega na dopuszczeniu wszystkich innych postaw, działań i poglądów jako równouprawnionych. Wynika to z przeświadczenia, że nie istnieje prawda obiektywna ani inna wartość, za pomocą której można by ocenić jakiekolwiek poglądy, postawy i działania. Tolerancja pozytywna wyraża się w stwierdzeniu, że "ponieważ nie istnieje prawda, nie mogę uznawać swego stanowiska za obowiązujące".

Właśnie. Mam tu poważny problem. Zwłaszcza z drugą formą tolerancji. Pierwszy rodzaj tolerancji polega, wg tej definicji, na uznaniu, mimo wewnętrznego sprzeciwu, że inne poglądy, postawy i działania są też uprawnione, chociaż nie powinny być takimi, jakie są. Ale ponieważ nie zaprzecza ona istnieniu prawdy, to nie mam z taką tolerancją zbyt wielkiego problemu. Raczej nazwałbym taką tolerancję akceptacją.

Podam przykład. Gdy zobaczę młodego człowieka z kolczykiem w języku, burzy się we mnie poczucie piękna. Przeszkadza mi to. Nie wiem, jak rozmawiać z takim osobnikiem. Ale zachowuję te uwagi dla siebie. Chyba, że tym człowiekiem byłoby moje dziecko. Jestem w stanie zaaprobować ten kolczyk, zaakceptować taką formę ekspresji, ponieważ ona tylko się kłóci z moim poczuciem piękna, nie ma nic wspólnego z wartościami obiektywnymi, a odwieczną Prawdą. I ja walczyłem ze swoimi rodzicami o to, jakie długie mogę mieć włosy i jakie szerokie nogawki u spodni. I do dzisiaj mam dziurę w uchu po kolczyku, który nosiłem przez krotki czas. Więc nie jestem tu bez winy, jeżeli można by mówi c w ogóle o jakiejś winie. Wiec jeżeli chodzi o tolerancje negatywną, to w porządku. Możecie mnie nawet nazywać tolerancyjnym, choć bardzo tego nie lubię.

Poważniejszy problem jest z tolerancją pozytywną. Zwłaszcza z tym stwierdzeniem: "nie istnieje prawda obiektywna ani inna wartość, za pomocą której można by ocenić jakiekolwiek poglądy, postawy i działania. Tolerancja pozytywna wyraża się w stwierdzeniu, że "ponieważ nie istnieje prawda, nie mogę uznawać swego stanowiska za obowiązujące".

To okropne, taka tolerancja. Taka postawa nie tylko, że nie jest dobra, ale , moim zdaniem, jest grzeszna, jest niedopuszczalna. Jako chrześcijanin, jako katolik, wiem, powinienem wiedzieć, ze istnieje obiektywna prawda, i powinienem według tej prawdy żyć i starać się ją pokazać innym. Chodzi przecież o życie wieczne, o nasze zbawienie.

W całej Biblii nie ma ani raz użytego słowa "tolerancja". Pan Jezus z pewnością nie był tolerancyjny. Pouczał wszystkich, nakierowywał na właściwą drogę, tłumaczył. Powiecie mi, że przecież nie potępił cudzołożnej kobiety? To prawda. Ale nie powiedział jej: Rób, co chcesz. Powiedział: " Idź, a od tej chwili już nie grzesz."

Brak tolerancji nie jest oznaką braku miłości. Wprost przeciwnie. To właśnie miłość bliźniego nie pozwala nam być tolerancyjna. Całe życie w stosunkach z najbliższymi wykazujemy ten brak tolerancji. Nie tolerujemy tego, że nasze dzieci sikają w pieluchy i uczymy je używać nocnika. Nie tolerujemy, że nie potrafią czytać i pisać i sami im najpierw pomagamy, a gdy osiągną odpowiedni wiek, "zmuszamy", żeby chodziły do szkoły. Nie tolerujemy wagarów, ani nieodrobionych zadań. Nie tolerujemy jedynek i dwój w szkole.

Czego nie tolerujemy u współmałżonków, nie będę pisał może, moja żona jest wierną czytelniczką moich tekstów. Ale zauważmy, że dopóki istnieje miłość w małżeństwie, nie tolerujemy jakiejkolwiek niewierności, jesteśmy mniej lub bardziej zazdrośni, przeszkadza nam wiele rzeczy. Gdy ktoś ma nieszczęście osiągnąć taki etap rozkładu małżeństwa, że każde robi co chce, to nagle, zwłaszcza, gdy pozostało małżonkom trochę kultury osobistej, wszystko staje się nieważne, wszyscy stają się tolerancyjni. Sam niedawno miałem wątpliwe szczęście rozmawiać z facetem, który przyjechał do Stanów zostawiając w Polsce żonę i ona zasugerowała mu niedwuznacznie, że nie będzie miała problemu z tolerowaniem tego, że znajdzie sobie on jakąś inną towarzyszkę życia. Ta jej nagła tolerancja wynika zapewne z tego, że ona już takiego towarzysza znalazła. I zapewniam was, że nie jest on wcale zachwycony tą jej nagłą tolerancją. Wprost przeciwnie, jest on na granicy załamania psychicznego.

Myślę, że przyszedł czas na następną definicję.

Konformizm (z łaciny conformo – nadaję kształt), zachowanie lub postawa polegająca na przyjęciu i podporządkowaniu się wartościom, zasadom, poglądom i normom postępowania obowiązującym w danej grupie społecznej. Konformizm utożsamiany jest na ogół z nadmiernym, bezkrytycznym przyjmowaniem i stosowaniem się do owych norm, zbyt intensywnym identyfikowaniem swoich celów z celami grupy, mechaniczną akceptacją wszelkich zasad i wartości, biernej uległości, bezmyślnej aprobacie reguł głoszonych przez innych.

Postawa konformizmu w tej interpretacji wynika z obawy przed formułowaniem jakichkolwiek własnych poglądów, propozycji rozwiązań czy też prezentowania wzorów zachowań.

Osoby tolerancyjne są, niejako z definicji, konformistami. Gdy sobie to uświadomimy, od razu koncepcja tolerancji przestanie nam się tak podobać. Nawet, jak uważają, że tak nie jest, w praktyce nie ma wielkiej różnicy między konformistą a osobą tolerancyjną. Przykładem mogą być tu politycy pokroju Johna Kerry’ego, naszego kandydata na prezydenta z ramienia Partii Demokratów. To pierwszy przypadek od czasów Johna Kennedy'ego, że katolik ma duże szanse na to, żeby zostać prezydentem w USA. Ale ponieważ pan John Kerry jest konformistą, jest tak tolerancyjny, że zapomniał jakie ma własne poglądy. Jeżeli je kiedykolwiek miał. Aż mnie przeraża perspektywa tego, że może on zostać prezydentem. Nie boję się, że narobi on zbyt dużo złego w dziedzinie zamiany tego wspaniałego kraju na republikę socjalistyczną. Co prawda politykom w Massachusetts, na czele z innym senatorem z tego stanu, Edwardem Kennedym, bratem Johna, już się to w ich rodzinnym stanie udało, ale Stany Zjednoczone składają się nie tylko z lewicowych stanów wzdłuż obu wybrzeży, ale także z czegoś, co nazywane bywa czasem "Fly over country". W sercu Ameryki, na południu i na środkowym zachodzie, w stanach, nad którymi politycy zazwyczaj tylko przelatują z Kalifornii, Massachusetts czy Oregonu w drodze do stolicy, sporo ludzi myśli jeszcze normalnie.

Pan Bill Clinton też chciał na początku swej kariery prezydenckiej pozmieniać wszystko na podobieństwo Republiki Rad, ale na szczęście tak zaczęła spadać jego popularność, że wykręcił kota ogonem i zapomniał o swych planach. Jeden tylko niestety pozostał wyjątek. Tolerancja dla aborcji.

Powracamy więc znowu do naszego problemu. Nielogiczności tolerancji. Tolerowanie aborcji jest równocześnie nietolerowaniem prawa do życia nienarodzonego dziecka. Nie można byś zawsze tolerancyjnym, bo nie można równocześnie tolerować rzeczy przeciwstawnych sobie. Pan senator Kerry mówi, że prywatnie jest katolikiem, ale jako polityk musi byś przedstawicielem wszystkich wyborców. Także tych, którzy uważają, że każda kobieta powinna mieć prawo zabić swoje własne dziecko.

Ja nie mogę takiego poglądu tolerować. Trudno. Dla mnie jest to oznaka zupełnego braku jakichkolwiek zasad, braku moralnego kręgosłupa. Nie można być prywatnie kim innym, niż się jest "służbowo". Albo ktoś jest katolikiem zawsze, albo nigdy. Albo się w coś wierzy, albo nie. Albo się w Kogoś wierzy, albo nie. Pan Kerry udowodnił wielokrotnie, w co wierzy. Głosował przeciw prawom najsłabszych, przeciw nienarodzonym dzieciom zawsze i konsekwentnie. I ma do tego jeszcze czelność publicznie przystępować do Komunii Świętej, powodując skandal w Kościele. I pouczać biskupów, co im wolno, a czego nie w dziedzinie nauki w sprawach wiary i moralności. Cóż, zdaniem pana Kerry'ego biskupi powinni być bardziej tolerancyjni.

Moim natomiast zdaniem nie powinni. Moim zdaniem istnieje obiektywna Prawda. Tak obiektywna, że aż uosobioną w postaci naszego Zbawiciela. Jezus powiedział przecież: "Ja jestem drogą i prawdą i życiem." Nikt mnie nie przekona, że tolerancja pomyślana tak, jak ją widzą liberalni politycy jest zaletą. Wszyscy się zgadzamy, nawet najbardziej tolerancyjne osoby, że tolerancja ma swoje granice. Wystarczy zobaczyć ich reakcje na widok chuligana rysującego gwoździem ich samochód, albo malującego farbą w aerozolu na ścianie ich domu jakieś głupie slogany. A przecież jest różnica między porysowanym samochodem a zabitym niewinnym dzieckiem. Więc jeżeli możemy nietolerować chuligańskich wybryków, to czemu mamy tolerować zabijanie niemowląt? Czemu mamy tolerować te 4 tysiące dzieci zamordowanych każdego dnia w pełnym majestacie prawa w samych Stanach Zjednoczonych?

Patrząc na ten przykład warto by się zastanowić, gdzie powinny być granice tolerancji. Prawo karne jest nietolerancyjne. Zabrania nam mordować, nakazuje płacić podatki pod groźbą kary więzienia, nawet nakazuje nam posyłać dzieci do szkoły. No, w Polsce przynajmniej, tu możemy je uczyć w domu, ale nakazuje nam je uczyć. Dlaczego nie możemy tolerować morderstw, rebelii podatkowej i nieuctwa naszych milusińskich? Kto ma określać, gdzie się musi kończyć tolerancja? Partie liberalne w wielu dziedzinach przesuwają tą granicę bardzo daleko. Ale ci, którzy najgłośniej krzyczą o tolerancji, socjaliści i komuniści, najbardziej ograniczaliby nasze życie przepisami i wprowadziliby najwyższe podatki, aby nie tolerować tego, że sami będziemy decydować, na co wydawać nasze pieniądze. Oni wiedzą lepiej. Więc? Gdzie tu logika?

Często w Stanach słyszę opinię: "We can't legislate morality." Nie można moralności ująć w karby ustaw. Zawsze mnie też zastanawiał bezsens tego stwierdzenia. Czy zakaz mordowania i bicia bliźnich nie jest zakazem moralnym? Nie wynika z dziesięciu przykazań? Powiecie, że to wynika z prawa naturalnego? Zapewne. Ale i to pochodzi od Boga. Gdyby nie było Boga, gdybyśmy byli przypadkową pulpą wyewoluowaną na skutek jakiegoś nieprawdopodobnego przypadku, nie byłoby i moralności. Ale wszyscy się zgadzamy, mam nadzieję przynajmniej, że są pewne obiektywnie złe czyny. Jak zabicie niewinnego człowieka bez żadnej przyczyny. Jak znęcanie się nad dziećmi czy współmałżonkami. Więc gdy zrobimy w takich przypadkach wyjątek, przyznajemy, że nie jesteśmy tolerancyjni. A przynajmniej przyznajemy, że nasza tolerancja ma granice. A więc jeżeli tak, to na jakiej podstawie ja jestem oceniany negatywnie gdy mówię, że jestem nietolerancyjny? I kto to mnie ocenia? Ten tolerancyjny, co toleruje wszystko naokoło? Wszystko oprócz mnie?

Do napisania tego tekstu sprowokował mnie wpis do księgi gości na mojej stronce. Ktoś mi napisał:

"W naszej kulturze pokutują różne mity, szerzone przez tych, co uważają, że "oni wiedzą lepiej" i "ludziom trzeba powiedzieć jak mają robić, bo są za głupi, by sami to wymyślić". Przecież nikt nie każe nikomu na siłę stać się homoseksualistą! Pozwólcie w imię tolerancji istnieć im obok nas. Ich agresywność wynika właśnie z tego, że się im utrudnia życie. Czy boicie się, że wasze dzieci zobaczą "zły przykład"? Złym przykładem jest nietolerancja i tabu jakie nakładacie na całą sferę seksu w imię religijnej poprawności."

Bardzo lubię takie teksty. Świadczą o tym, że ludzie już całkiem zapomnieli, do czego służy rozum. Podpowiem… rozum… rozumowanie...świta coś? Pójdźmy dalej tym tokiem rozumowania. Jeżeli musimy tolerować sposób życia homoseksualistów, związek mężczyzny z mężczyzną lub kobiety z kobietą to, myśląc logicznie, czemu nie mężczyzny z dwoma kobietami? Kto mi ma powiedzieć, że małżeństwo ma być związkiem dwojga ludzi? W USA w tych stanach, (jak Massachusetts, stan naszych kochanych senatorów, panów K, Kerry'ego i Kennedy'ego) gdzie sądy zadecydowały, że muszą być uznane związki ludzi jednej płci, już wpłynęły wnioski muzułmanów i mormonów o uznanie wielożeństwa. Ciekawe jak sądy uzasadnią odrzucenie tych wniosków? Czy nie będą musiały nic odrzucać?

A dlaczego zatrzymać się tutaj? Czemu małżeństwo nie mogłoby być związkiem trzech panów i siedmiu pań? Albo pana, pani, kozy, barana, dwóch suczek i telewizora? Czemu wszyscy się nie połączymy w jedno wielkie małżeństwo? To by nam rozwiązało wiele problemów. Zniknąłby problem niewierności małżeńskiej, gdybyśmy się wszyscy połączyli w jedno małżeństwo. Zniknąłby problem prostytucji, bo gdy każda prostytutka byłaby moją żoną, nie byłaby chyba tak bezczelna…

Sami widzicie, że tolerancja to jest idiotyczny koncept. Nie można być tolerancyjnym bez ograniczeń. Gdzieś zaczyna się absurd. Ale jak odrzucimy Boga, jak odrzucimy fakt, że to On dał nam Prawo jak odrzucimy moralne nauczanie Kościoła, Jego autorytet, to musimy dojść do koszmaru. Całe to mówienie o tolerancji okazuje się nie warte funta kłaków.

A ja kończę już i mam nadzieję, że udało mi się przynajmniej częściowo wytłumaczyć, dlaczego jestem nietolerancyjny i dumny z tego faktu.
Ostatnio zmieniony 15-07-09, 02:56 przez hiob, łącznie zmieniany 2 razy.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

mitch
Przyjaciel forum
Posty: 8
Rejestracja: 10-03-09, 01:50
Lokalizacja: Poznań

Re: Dlaczego jestem nietolerancyjny?

Post autor: mitch » 18-03-09, 03:22

Drogi Hiobie, temat tzw. "tolerancji" jest ostatnio bardzo modny i wzrost lobowania na jego rzecz jest wprost proporcjonalny do wzrostu ilości polityków o poglądach lewicowych u władzy.
Ty podobnie jak i ja przestajemy pasować do obecnego modelu poprawności politycznej. Obyśmy nie dożyli czasów, że to nas będą wieszać jako nienormalnych.

W Ameryce nie jest jeszcze tak źle ale w niektórych Europejskich krajach robi się już wręcz strasznie. Tu już nie chodzi tylko o to abyśmy coś zaakceptowali. Tu chodzi o to abyśmy zaczęli to otwarcie popierać. Wymagania rosną.
W tym tygodniu parlament w Danii zatwierdził iż pary homoseksualne mają prawo adoptować dzieci ! Jeden z przedstawicieli homoseksualistów stwierdził ,że do pełni szczęścia brakuje im jeszcze ustawy …wprowadzającej homoseksualne śluby w kościele ! Całkiem możliwe, że kościół pewnego dnia będzie musiał pod przymusem takie śluby wprowadzić, a jak socjalistyczny urzędnik zarządzi to może i Biblię zredagować od nowa, nie wiem, no w końcu to w ramach "tolerancji".
Cały problem polega na tym, że do tej "tolerancji" jesteśmy dość ostro przymuszani.
Nie tak dawno czytałem iż w Anglii kilkoro rodziców nie posłało swoich 8-letnich dzieci do szkoły w dzień gdy na zajęcia były zaproszone pary homoseksualne na tzw. "pogadanki". Efekt był natychmiastowy, zadziałało samo ministerstwo, poprzez dyrekcję szkoły. Rodzice zostali pouczeni, zagrożono im nawet nałożeniem kuratora rodzinnego !
Obecnie w parlamencie unijnym leżą ustawy zakazujące zwrotów Pan i Pani. Według socjalistycznych urzędników te zwroty są …zbyt seksistowskie ! Do stewardessy od teraz będzie należało mówić "opiekunie lotu" na wypadek gdyby to był transwestyta wyglądający jak pół kobieta, pół mężczyzna aby go nie urazić. Zresztą wtedy pozwałby linie lotnicze o wielomilionowe odszkodowanie i prawdopodobnie je uzyskał.
W Szwecji w szpitalach, nawet w położniczych nie wolno używać zwrotów mama, tata, mąż. Nie wiem jak często u nich mężczyźni rodzą, ale kobieta słyszy od lekarza "przyszedł Twój partner".
Nie będę już tutaj poruszał tematów religii gdzie np. we Francji dziecko nie zostanie wpuszczone do szkoły gdy przyjdzie z krzyżem na szyi. Z nożem tak, ale z krzyżykiem nie wejdzie.

Pytanie więc czym jest tzw. tolerancja. Jeśli oznacza to , tak jak mnie uczono, zaakceptowanie faktu istnienia odmienności , to jestem tolerancyjny. Jeśli jednak wymaga się ode mnie pod groźbą kary otwartego poparcia, jak to ma miejsce obecnie, jestem osobą nietolerancyjną.

Marcinek
Przyjaciel forum
Posty: 207
Rejestracja: 28-11-07, 04:21
Lokalizacja: Szczecin Swinoujscie

Granica tolerancji?

Post autor: Marcinek » 13-07-09, 16:32

Witam. Czytając najróżniejsze portale spotykam się z coraz większym "krzykiem" wołającym o tolerancję. Jeśli jednak ktoś nie uzna takowej tolerancji, zaraz znajduje się grupa osób, które niemal mieszają z błotem człowieka, który wyraża swoje zdanie i z pełną kulturą je uzasadnia.

Ostatnio przeczytałem bardzo poruszający mnie tekst:
"Dzisiaj pedały,
Jutro pedofile,
Co jeszcze w imię tolerancji?"

Wtedy zacząłem się coraz głębiej zastanawiać. Gdzie jest granica tolerancji? Jakie znaczenie jest ogółem przyjęte pod pojęciem "tolerancja"?
Teraz, gdy ktoś wyraża swoje zdanie, którym nie zgadza się z innym, jest od razu nazywany nietolerancyjnym, a nawet porównywanym do nazistów i tym podobnych "grup". Coraz częściej widać homoseksualistów "walczących" o swoje "prawa". Zastanawia mnie tylko, jakie prawa? Czy samowolna odmienność i walka ze wszystkimi w okół zasługuje na tolerancję? Jeśli tak, to dlaczego by nie akceptować pedofili, morderców, złodziei i innych? W końcu "akceptując" ich, również jesteśmy na swój sposób tolerancyjni. Przecież oni robią, co chcą, a my nie powinniśmy im przeszkadzać, bo wtedy próbujemy zaprzeczyć ich woli.
Wiele religii mówi o przebaczaniu bliźnim, ale czy aby na pewno mamy robić to bezgranicznie? Czy są jakieś wyjątki od tego przebaczania? Według mnie tak. A raczej nie są to wyjątki. Nie mógłbym o mordercy, pedofilu, czy homoseksualiście powiedzieć, że jest moim bliźnim. Owszem, są to ludzie, z biologicznego punktu widzenia, ale z punktu widzenia moralności są to bestie. Ludzie, którzy się gdzieś zagubili i nawet nie próbują się na nowo odnaleźć w rzeczywistości, przyzwoitości i moralności. Ostatnio nawet, oglądając MTV (a lubię czasem się rozerwać), natknąłem się na program "Next", czyli jedna osoba dostaje do "dyspozycji" 5 innych, i spędza czas z każdą z nich osobno. Idą na przykład na basen, na randkę i wtedy osoba "prowadząca" stwierdza, czy chce się spotkać z tą samą osobą na następnej randce, czy chce zobaczyć się z inną. Nie mam żadnych wątpliwości, że taki program to nieporozumienie oraz brak szacunku do samego siebie przez osoby tam występujące, ale co mnie jeszcze bardziej tknęło, to to, że występują tam również homoseksualiści. To jest dla mnie ogromne nieporozumienie i chamstwo ze strony producentów. Jawnie reklamują zgorszenie i obrzydzają innych ludzi.

Niektórzy mogą mnie nazwać homofobem. Jeśli homofobia oznacza oznajmianie swojego zdania przeciwko samowolnej odmienności, to jestem stuprocentowym homofobem. Nie miałbym nic przeciwko homoseksualistom, gdyby się tak nie afiszowali publicznie organizując parady, jakieś plakaty i inne kampanie. Nigdy nikomu nie "zaglądałem do łóżka" i nie mam zamiaru tego robić, ale jeśli takie osoby same rozpowiadają o tym na lewo i prawo, będę protestował.

Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że ten "trend" nie dotknie nikogo z mojej rodziny.
Pozdrawiam :)

Ziutomir
Przyjaciel forum
Posty: 7
Rejestracja: 29-01-08, 23:44

Re: Granica tolerancji?

Post autor: Ziutomir » 14-07-09, 02:40

Moim zdaniem przesadzasz. Wrzucanie części rowerowych i morderców do jednego worka z napisem "bestie" jest według mnie nie fair. Z moich obserwacji wynika że homo raczej nie krzywdzą innych... no przynajmniej mnie nie zaleźli specjalnie za skórę.
Marcinek pisze:Czy samowolna odmienność(...)zasługuje na tolerancję?
A nie zasługuje? Rozumiem że jako zatwardziały metalowiec nie mam prawa pokazać się na ulicy. A co do homoseksualizmu to różnie mówią. Jedni twierdzą że to wrodzone inni że samowolne, no ale skoro zakładasz tą drugą opcję to chyba jako ekspert, nie?
Mam nadzieję że kiedyś zrozumiesz że takie pierdoły jak "orientacja seksualna" nie mają większego znaczenia.
PS
A czy mógłbym wiedzieć ile masz lat?

Marcinek
Przyjaciel forum
Posty: 207
Rejestracja: 28-11-07, 04:21
Lokalizacja: Szczecin Swinoujscie

Re: Dlaczego jestem nietolerancyjny?

Post autor: Marcinek » 14-07-09, 19:39

Oczywiście, homo nie krzywdzą innych bezpośrednio. Krzywdzą pośrednio. Nie chciałbym w przyszłości, oglądając "Wiadomości", aby moje dziecko słuchało o kolejnych paradach homoseksualistów, kiedy kamera bez żadnych skrupułów kręci całujących się panów. Nie chciałbym, żeby moje dziecko to "wchłonęło" i ich naśladowało. Napisałem, że nie zaglądam nikomu do łóżka i zupełnie nie miałoby dla mnie znaczenia to, czy ktoś jest homo, gdyby tylko nie robili w okół siebie takiej nagonki.

Jako zatwardziały metalowiec nie masz prawa pokazać się na ulicy? Dlaczego? Chyba tego zdania nie zrozumiałem.

Nie jestem ekspertem. Po prostu "postęp ludzkości" chyba skierował się w inną stronę. Dawniej nie było takich problemów. Nikt nie krzyczał na ulicy, że czuje się dyskryminowany, bo jest homo. A może kiedyś nie było homo? :-o

Jeśli dla Ciebie takie "pierdoły" jak orientacja seksualna nie mają znaczenia, to chyba się nie zrozumiemy.

Lat mam 19.
Ostatnio zmieniony 14-07-09, 19:40 przez Marcinek, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam :)

Ziutomir
Przyjaciel forum
Posty: 7
Rejestracja: 29-01-08, 23:44

Re: Dlaczego jestem nietolerancyjny?

Post autor: Ziutomir » 14-07-09, 22:30

Marcinek pisze:Nie chciałbym, żeby moje dziecko to "wchłonęło" i ich naśladowało.
Nie zapominaj o tym że najbardziej przekonujący jest wzorzec wyniesiony z domu, a nie ten z telewizji czy podwórka.
Marcinek pisze:Napisałem, że nie zaglądam nikomu do łóżka i zupełnie nie miałoby dla mnie znaczenia to, czy ktoś jest homo, gdyby tylko nie robili w okół siebie takiej nagonki.
Jeśli chodzi ci o te o parady/koszulki z tekstami o tolerancji/plakaty to widziałem gorsze rzeczy np. stada kibiców dewastujących mienie, wykrzykujących wulgarne teksty, a czasem bijących osoby postronne. Według mnie robią nagonkę większą niż ktokolwiek inny.
Marcinek pisze:Jako zatwardziały metalowiec nie masz prawa pokazać się na ulicy? Dlaczego?
Bo obnoszę się z tym że lubię słuchać muzyki przez ogół uważanej za nieodpowiednią, przez co nie zasługuje na tolerancję.
Marcinek pisze:Dawniej nie było takich problemów. Nikt nie krzyczał na ulicy, że czuje się dyskryminowany, bo jest homo.
No tak. Gdyby wyraził swoje poglądy zostałby wyobcowany lub zabity przez sąsiadów. Nie ma co, piękne czasy.
Marcinek pisze:A może kiedyś nie było homo?
Może się to wydawać dosyć odległe ale w starożytnym Rzymie seks mężczyzny z mężczyzną był tak popularny, że uznawano go za coś znacznie szlachetniejszego niż seks hetero. Osobiście uważam że homoseksualizm jest obrzydliwy, ale na pewno nie jest wymysłem naszych czasów.
Marcinek pisze:Jeśli dla Ciebie takie "pierdoły" jak orientacja seksualna nie mają znaczenia,to chyba się nie zrozumiemy
Jeśli z większością ludzi znamy się na cześć, z widzenia lub służbowo to co mnie obchodzi to z kim żyją i sypiają. Jeśli natomiast ktoś staje się dla nas coraz bliższy i dowiadujemy się że jest homo to poprostu mówimy stop i nie dopuszczamy go do siebie. Jak nie popatrzeć, tak odmienna orientacja jest od nas daleko, więc według mnie nie ma większego znaczenia.
Marcinek pisze:Lat mam 19.
Czyli jesteśmy w tym samym wieku, dlatego dziwią mnie twoje poglądy i chęć do rozpowszechniania ich. Sam myślałem kiedyś podobnie, ale wygląda na to że jestem niekonsekwentny. Ogólnie rzecz biorąc uważam że homoseksualizm nie jest ani powszechny, ani groźny lub szkodliwy, przez co dziwię się ludziom którzy robią z tego jakiś problem. A jeśli jest to grzech, to osąd zostawiam jedynej nieskończonej mądrości i sprawiedliwości czyli Bogu.

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Granica tolerancji?

Post autor: hiob » 15-07-09, 04:50

Marcinek pisze:Witam. Czytając najróżniejsze portale spotykam się z coraz większym "krzykiem" wołającym o tolerancję. Jeśli jednak ktoś nie uzna takowej tolerancji, zaraz znajduje się grupa osób, które niemal mieszają z błotem człowieka, który wyraża swoje zdanie i z pełną kulturą je uzasadnia.
Pozwoliłem sobie przenieść Twoje pytanie do tego wątku. Jak widzisz z powyższych postów ja na pewno nie należę do osób tolerancyjnych. Co więcej, jestem z tego faktu dumny i uważam tolerancję (oczywiście odpowiednio zdefiniowaną) za potworną wadę.
Ostatnio przeczytałem bardzo poruszający mnie tekst:
"Dzisiaj pedały,
Jutro pedofile,
Co jeszcze w imię tolerancji?"
No właśnie. Jedna tylko uwaga. Ja także nie toleruję używania obraźliwych określeń pod adresem jakichkolwiek osób. Rozumiem, że tu coś cytujesz, ale określenie "pedał" jest obraźliwe i nie używajmy go tutaj.
Coraz częściej widać homoseksualistów "walczących" o swoje "prawa". Zastanawia mnie tylko, jakie prawa? Czy samowolna odmienność i walka ze wszystkimi w okół zasługuje na tolerancję? Jeśli tak, to dlaczego by nie akceptować pedofili, morderców, złodziei i innych? W końcu "akceptując" ich, również jesteśmy na swój sposób tolerancyjni. Przecież oni robią, co chcą, a my nie powinniśmy im przeszkadzać, bo wtedy próbujemy zaprzeczyć ich woli.
Zgadza się. Ważne jednak, by pamiętać, że np. seks przedmałżeński, czy pozamałżeński nie są wcale jakimś mniejszym grzechem, a są dużo szerzej tolerowane, czy wręcz akceptowane. Nie traćmy więc tej perspektywy. Grzech to jest grzech. Oczywiście jest pewien problem w tym, że środowisko gejowskie stara się nas przekonać w aktywny sposób, że ich zachowanie nie jest niemoralne i żądają powszechnej akceptacji, czego nie robią np. mężowie zdradzający żony, ale ludzie żyjący ze sobą bez ślubu, czy w niesakramentalnych związkach, od dawna cieszą się dość szeroką akceptacją społeczną. Zatem coś tu jest nie tak.
Wiele religii mówi o przebaczaniu bliźnim, ale czy aby na pewno mamy robić to bezgranicznie? Czy są jakieś wyjątki od tego przebaczania? Według mnie tak. A raczej nie są to wyjątki. Nie mógłbym o mordercy, pedofilu, czy homoseksualiście powiedzieć, że jest moim bliźnim. Owszem, są to ludzie, z biologicznego punktu widzenia, ale z punktu widzenia moralności są to bestie.
Nie można tak mówić. Każdy grzesznik jest naszym bratem i dzieckiem bożym. Zawsze musimy potrafić rozróżnić grzech od człowieka. Żaden człowiek nie jest naszym wrogiem. Wrogiem jest kudłaty. Każdy człowiek jest naszym bliźnim, a najwięksi grzesznicy potrzebują najwięcej naszej miłości. Jednak nie znaczy to wcale, że należy tolerować ich zachowanie. To właśnie miłość do nich nakazuje nam zrobić wszystko, by oni to zachowanie zmienili.
[...] To jest dla mnie ogromne nieporozumienie i chamstwo ze strony producentów. Jawnie reklamują zgorszenie i obrzydzają innych ludzi.
Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że pewne sieci telewizyjne, do których należy także MTV bardzo aktywnie promują homoseksualny model życia. Dlatego ja po prostu nie oglądam telewizji. Zwłaszcza takiego badziewia jak MTV.
Niektórzy mogą mnie nazwać homofobem. Jeśli homofobia oznacza oznajmianie swojego zdania przeciwko samowolnej odmienności, to jestem stuprocentowym homofobem. Nie miałbym nic przeciwko homoseksualistom, gdyby się tak nie afiszowali publicznie organizując parady, jakieś plakaty i inne kampanie. Nigdy nikomu nie "zaglądałem do łóżka" i nie mam zamiaru tego robić, ale jeśli takie osoby same rozpowiadają o tym na lewo i prawo, będę protestował.
Zgadzam się z Tobą, ale ja poszedłbym jednak dalej. Ja bym im zaglądał do sypialni. Uważam, że jest moim obowiązkiem uświadomić im to, że takie zachowanie uniemożliwia im zbawienie. To są moi bracia, moi bliźni. Za nich także Jezus umarł na Krzyżu. Nie powinniśmy być więc obojętni nawet wobec tych, którzy "robią to po cichu". Tak samo zresztą, jak nie powinniśmy być obojętni wobec tych, którzy żyją w związkach heteroseksualnych, a nie są małżeństwem w rozumieniu Kościoła. Im także powinniśmy pomóc w nawróceniu, robiąc to z miłością i wielkim taktem.
Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że ten "trend" nie dotknie nikogo z mojej rodziny.
Tak, jak należy mieć nadzieję, że inne grzechy nie nawiedzą naszych rodzin. Pijaństwo, plotkarstwo, niewierność małżeńska, czy wiele innych. Aktywny homoseksualny tryb życia nie jest czymś szczególnie gorszym, niż np. nadużywanie alkoholu. Święty Paweł jednym tchem wymienia:

Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego. (1 Kor 6, 9-10)

Jak widać oszczercy i pijacy są wymienieni razem z cudzołożnikami, rozwiązłymi i mężczyznami współżyjącymi ze sobą. Nawiasem mówiąc oba greckie słowa z dziewiątego wersetu, "rozwiązły" i "mężczyzna współżyjący z innym", czyli "μαλακοὶ", "malakoi" i "ἀρσενοκοῖται", "arsenokoitai" są określeniami na homoseksualistów, pierwsze na "żeńskiego" partnera, drugie na "męskiego". To, że grecki język posiadał osobne określenia na nich świadczy pośrednio o powszechności tego grzechu w tamtej kulturze. Jednak nawet, gdy było to tam bardzo powszechne, to nikomu nie przyszło tam nawet do głowy, by takie związki uznawać za małżeństwa.

Ja jednak chciałem tu oczywiście zwrócić uwagę na inny aspekt nauczania św. Pawła. Mianowicie taki, że pijaństwo i plotkarstwo, nie wspominając o chciwości i zdradzie małżeńskiej, są tak samo przeszkodą w osiągnięciu wiecznego życia.
Ziutomir pisze:Moim zdaniem przesadzasz. Wrzucanie części rowerowych i morderców do jednego worka z napisem "bestie" jest według mnie nie fair.
Daj spokój z określeniami "części rowerowe" na tym forum. Nawet, gdy miał to być żart, to nie był on śmieszny.
Z moich obserwacji wynika że homo raczej nie krzywdzą innych... no przynajmniej mnie nie zaleźli specjalnie za skórę.
To w jaki sposób środowisko to wpływa na innych, to temat na inną dyskusję. Mamy tu kilka wątków poświęconych homoseksualizmowi. Tu chciałbym tylko zauważyć, że nie ma wielkiego znaczenia, czy mają oni wpływ na Ciebie, czy nie. Istotne jest czego nas naucza Bóg. Nawet, gdyby nie krzywdzili innych, krzywdzą siebie. Jak wszyscy grzesznicy. I choćby dlatego należy im pomóc.

A gdyby ktoś chciał dalej prowadzić dyskusję właśnie o homoseksualizmie, a nie o samej tolerancji, zapraszam do tego wątku:

viewtopic.php?t=895
A co do homoseksualizmu to różnie mówią. Jedni twierdzą że to wrodzone inni że samowolne, no ale skoro zakładasz tą drugą opcję to chyba jako ekspert, nie?
Mam nadzieję że kiedyś zrozumiesz że takie pierdoły jak "orientacja seksualna" nie mają większego znaczenia.
Przede wszystkim ostrożnie z pouczaniem innych, co kiedyś zrozumieją, a czego nie. Mamy tu problemy z tolerowaniem takiego tonu na forum. Po drugie sprawy seksu nie są "pierdołami" i nie jest "pierdołą" żaden grzech. Orientacja homoseksualna, niezależnie od tego, czy jest spowodowana genetycznie, czy też jest to czyjś wybór, jest poważnym problemem i bardzo ciężkim krzyżem dla wielu osób. Dla nich ma to kolosalne znaczenie.
A czy mógłbym wiedzieć ile masz lat?


:shock: A jakie to ma niby znaczenie? Zaczniemy oceniać innych po wieku?
Ziutomir pisze: Nie zapominaj o tym że najbardziej przekonujący jest wzorzec wyniesiony z domu, a nie ten z telewizji czy podwórka.
To prawda, ale z drugiej strony wiemy z całą pewnością, że media mają olbrzymi wpływ na kulturę. Nie tyle ją odzwierciedlają, co coraz częściej ją tworzą. A dowodem na to są choćby wszechogarniające nas reklamy. Gdyby nie były skuteczne, nikt by nie wydawał na nie takich pieniędzy. Ale jeżeli 30-sekundowa reklama nas przekonuje do kupna jakiegoś produktu, czy zobaczenia jakiegoś filmu, to tym bardziej całe godziny programów promujących jakiś styl życia będą przekonywały pewną liczbę osób. Do tolerancji, do akceptacji, a nawet do wypróbowania czegoś takiego.

Dzisiaj w TV usłyszałem wiadomość, że chyba w Warszawie jakiś dziewiętnastolatek strzelał z okna domu z pneumatycznego pistoletu do przejeżdżających autobusów. Rozbił kilka okien i na szczęście nikogo nie ranił. Po zatrzymaniu go przez policję przyznał, że zainspirowały go do takiego zachowania filmy, które oglądał. Zatem nie można obronić tezy, że jak czegoś nie mamy w domu, to nas TV do tego nie przekona. Na niektórych TV i "ulica" ma znacznie większy wpływ, niż dom.
Jeśli chodzi ci o te o parady/koszulki z tekstami o tolerancji/plakaty to widziałem gorsze rzeczy np. stada kibiców dewastujących mienie, wykrzykujących wulgarne teksty, a czasem bijących osoby postronne. Według mnie robią nagonkę większą niż ktokolwiek inny.
Ale to nie jest kwestia "albo - albo". To, że nazwiemy homoseksualizm grzechem nie wyklucza wcale faktu, że niszczenie mienia innych także jest grzechem.
Może się to wydawać dosyć odległe ale w starożytnym Rzymie seks mężczyzny z mężczyzną był tak popularny, że uznawano go za coś znacznie szlachetniejszego niż seks hetero.
Możesz podać źródło takiej opinii? Na jakiej podstawie tak twierdzisz? I jak już wspomniałem wcześniej, nawet wtedy nikomu nie przyszło nawet do głowy, by takie związki uznawać za małżeństwa.

Poza tym... morderstwa są jeszcze starsze. Biblia nam mówi, że już drugie pokolenie ludzi, dzieci Adama i Ewy stały się mordercami (Kain) i ofiarami (Abel). Czy znaczy to, że takie zachowanie jest moralne, normalne i ma być tolerowane?
Jeśli z większością ludzi znamy się na cześć, z widzenia lub służbowo to co mnie obchodzi to z kim żyją i sypiają. Jeśli natomiast ktoś staje się dla nas coraz bliższy i dowiadujemy się że jest homo to poprostu mówimy stop i nie dopuszczamy go do siebie. Jak nie popatrzeć, tak odmienna orientacja jest od nas daleko, więc według mnie nie ma większego znaczenia.
Biblia nam nakazuje kochać każdego człowieka. Gdybyśmy widzieli tonącego obok nas i moglibyśmy mu rzucić koło ratunkowe, kto z nas by tego nie zrobił? A przecież śmierć fizyczna nie jest ani w części taką tragedią jak śmierć duszy, jak utrata łaski uświęcającej.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Awatar użytkownika
Nafteta
Przyjaciel forum
Posty: 1078
Rejestracja: 27-07-10, 13:24
Lokalizacja: Lublin

Re: Dlaczego jestem nietolerancyjny?

Post autor: Nafteta » 02-08-10, 13:18

Ja z pewnością jestem nietolerancyjna - nie toleruję tego, co prowadzi do zła. A do zła prowadzi właściwie wszystko. Chyba, że prosi się Boga, żeby nas od zła uchronił. Bo jeżeli to my będziemy decydowali, co jest bardziej złe i jak się od tego radykalnie odciąć, to bez Bożej opieki wyniknie z tego tylko zło, znam z doświadczenia.
Dlatego, zanim cokolwiek zrobimy, powinniśmy zawierzyć Bogu, że wyjdzie to nam i innym na dobre, takie luźne uwagi. Bez Boga nie jesteśmy w stanie pokierować nawet naszymi krokami..., pozdrawiam.

Awatar użytkownika
Nafteta
Przyjaciel forum
Posty: 1078
Rejestracja: 27-07-10, 13:24
Lokalizacja: Lublin

Re: Dlaczego jestem nietolerancyjny?

Post autor: Nafteta » 02-08-10, 13:20

czyli całkowite zawierzenie i ufność, a reszta będzie nam dodana.

Baboon

Re: Dlaczego jestem nietolerancyjny?

Post autor: Baboon » 03-08-10, 00:21

Też nie toleruję homoseksualistów. Hiob wspomniał, że termin ten pochodzi od łacińskiego "cierpieć", "znosić". Jako że istnienie homoseksualistów nie ma żadnego wpływu na moje życie, to nie mam czego tolerować (znosić) ;-)

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Dlaczego jestem nietolerancyjny?

Post autor: hiob » 03-08-10, 02:07

Baboon pisze:Też nie toleruję homoseksualistów. Hiob wspomniał, że termin ten pochodzi od łacińskiego "cierpieć", "znosić". Jako że istnienie homoseksualistów nie ma żadnego wpływu na moje życie, to nie mam czego tolerować (znosić) ;-)
Nie bardzo rozumiem. Nie tolerujesz ich jako ludzi, czy też tego, co robią? I to, że jakiś termin pochodzi od jakiegoś łacińskiego słowa, nie znaczy wcale, że go można w taki sposób rozumieć, jak to napisałeś. Twoja wypowiedź jest wewnętrznie sprzeczna. Nie można bowiem czegoś nie tolerować i równocześnie uważać, że się "nie ma czego tolerować".

Żeby to lepiej wyjaśnić, podam przykład. Określenie "nie mam czego tolerować" w moim życiu odnosi się, powiedzmy, do ludzi o innym kolorze skóry. Albo, by nie odchodzić od Twojego przykładu, do ludzi o skłonnościach homoseksualnych. "Nie mam czego tolerować", bo ja ich akceptuję, uważam ich za braci, za dzieci Boże, za takich samych ludzi, jak ja i Ty. Nie mogę zatem powiedzieć równocześnie, że ich nie toleruję. To nie miało by sensu.

Te stwierdzenia wzajemnie się wykluczają. Jak nie mamy czego tolerować, to nie możemy powiedzieć, czy to tolerujemy, czy nie. Jedynie gdy mamy co tolerować, możemy stwierdzić: "Ja to toleruję", albo "ja tego nie toleruję".
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Baboon

Re: Dlaczego jestem nietolerancyjny?

Post autor: Baboon » 03-08-10, 12:29

Masz rację, Hiobie. Niedopatrzenie językowe z mojej strony. Powinienem napisać: nie mam czego tolerować/znosić/cierpieć.

Smok
Przyjaciel forum
Posty: 112
Rejestracja: 10-03-11, 01:03
Lokalizacja: Oxenfurt

Re: Dlaczego jestem nietolerancyjny?

Post autor: Smok » 14-03-11, 17:10

A ja też jestem luminarzem nietolerancji.
http://debaty.tezeusz.pl/blog/201769.html
Główne tezy:
Wywód idzie w tym kierunku, żeby "tolerancję bezprzymiotnikową" zastąpić "tolerancją z przymiotnikiem", która niesie w sobie nieokreślone treści, a w praktyce przekreśla pierwotne znaczenie tego pojęcia. O wiele lepiej by było przeanalizować jakiś konkretny – modelowy – przykład. Wybrałem coś neutralnego moralnie, żadne rzezie czy tam coś. Ale dyskryminacja jest poważna:

1. Jak zapewnić tolerancję zwolennikom nowej ortografii: http://reforma.ortografi.w.interia.pl/ czy to w szkole czy w życiu codziennym?

2. (Pytanie tendencyjne) Dlaczego ta prześladowana mniejszość nie znajduje się w centrum uwagi obrońców mniejszości? Taki powinien być temat debaty, jeżeli miała by ona nie służyć propagandzie, a wypracowaniu konkretnych rozwiązań, pogłębieniu rozumienia zjawiska o innych rzeczach, o których się pisze w podsumowaniach.
Ostatnio zmieniony 01-01-70, 01:00 przez Smok, łącznie zmieniany 1 raz.

Cleaner

Re: Dlaczego jestem nietolerancyjny?

Post autor: Cleaner » 19-03-11, 11:37

"..."ponieważ nie istnieje prawda, nie mogę uznawać swego stanowiska za obowiązujące"..." - już samo to zdanie jest absurdalne bo mówiąc, że prawda nie istnieje zakładamy, iż ta wypowiedź jest prawdziwa.

Wszystkiego NIE DA SIĘ TOLEROWAĆ ANI NIE TOLEROWAĆ to oczywiste. Tolerujemy pracę w ogrodzie a nie tolerujemy np.kradzieży, więc wypowiedź "jestem {lub nie} tolerancyjny" nie ma żadnej wartości jeśli nie określi się w stosunku do czego się odnosimy.

Jeśli chodzi o Johna Kerry'ego to ja mu w głowie nie siedziałem, żeby się wypowiadać o tym jaki jest NAPRAWDĘ. Wiem tylko tyle, iż jako polityk chcący zaistnieć musi dogodzić jak największej grupie społecznej. Jeśli ktoś wierzy w "SZCZEREGO POLITYKA", który odnosi sukcesy... niech sobie powtórzy to 10x i dojdzie do braku logiki w takim rozumowaniu. Co do hańbiącego przyjmowania komunii przez pewnych polityków... to homoseksualni księża pedofile udzielali {i może gdzieś na świecie dalej udzielają} komunii więc kościół i to przetrzyma.

"...Kto ma określać, gdzie się musi kończyć tolerancja?..." - o ile wiem to już dawno są powołane organy tworzące prawo i to one określają, "gdzie kończy się tolerancja".

"...Bardzo lubię takie teksty. Świadczą o tym, że ludzie już całkiem zapomnieli, do czego służy rozum. Podpowiem… rozum… rozumowanie...świta coś?..." - a ja "bardzo lubię" ten protekcjonalny ton wypowiedzi.

"...Czemu wszyscy się nie połączymy w jedno wielkie małżeństwo?..." nie ma co przesadzać, wśród pogan i innowierców nie ma jakiś ścisłych zasad dotyczących kto z kim ma się wiązać i nie mają z tym problemów. Dziś np. w każdym państwie homoseksualiści mogą założyć spółkę "Małżeństwo" i nie ma problemu z dziedziczeniem majątku i innymi wydumanymi problemami. PS. moim zdaniem ta cała szopka z paradami itp. to sztucznie nadymany przez rządy balonik mający spełniać zasadę "dziel i rządź" tak samo jak w przypadku ciasteczkowych potworów z którymi walczą globalnym terroryzmem, globalnym ociepleniem klimatu, globalnym kryzysem... pic na wodę fotomontaż by móc dalej robić w jajo przeciętnego Kowalskiego.

"...Oczywiście, homo nie krzywdzą innych bezpośrednio. Krzywdzą pośrednio. Nie chciałbym w przyszłości, oglądając "Wiadomości", aby moje dziecko słuchało o kolejnych paradach homoseksualistów, kiedy kamera bez żadnych skrupułów kręci całujących się panów. Nie chciałbym, żeby moje dziecko to "wchłonęło" i ich naśladowało..."
- homoseksualistą albo się jest albo nie i jeśli Twoje dziecko nie jest to będzie odczuwało to samo co każdy normalny człowiek czyt. zniesmaczenie. Tak na marginesie to polecam ograniczać dziecku TV bo ani to mądre ani pouczające a 90% informacji w mediach publicznych to chała mająca kreować ludzkie poglądy zmieniając obywateli w bezmózgie marionetki krawaciarzy z rządu.

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Re: Dlaczego jestem nietolerancyjny?

Post autor: hiob » 22-03-11, 00:56

Cleaner pisze: Wszystkiego NIE DA SIĘ TOLEROWAĆ ANI NIE TOLEROWAĆ to oczywiste. Tolerujemy pracę w ogrodzie a nie tolerujemy np.kradzieży, więc wypowiedź "jestem {lub nie} tolerancyjny" nie ma żadnej wartości jeśli nie określi się w stosunku do czego się odnosimy.
Ale dlaczego niby "tolerujemy pracę w ogrodzie"? Co praca w ogrodzie ma do tolerancji? Pracę w ogrodzie albo lubimy, albo nie, albo ją robimy, albo nie, ale z tolerancją nie ma to nic wspólnego. Tolerancja to kategoria moralna, a praca w ogrodzie nie ma żadnego moralnego zabarwienia. Chyba, że w kontekście pracy w niedzielę.
Jeśli chodzi o Johna Kerry'ego to ja mu w głowie nie siedziałem, żeby się wypowiadać o tym jaki jest NAPRAWDĘ. Wiem tylko tyle, iż jako polityk chcący zaistnieć musi dogodzić jak największej grupie społecznej. Jeśli ktoś wierzy w "SZCZEREGO POLITYKA", który odnosi sukcesy... niech sobie powtórzy to 10x i dojdzie do braku logiki w takim rozumowaniu.
Nie rozumiem. Zakładasz, że polityk musi być hipokrytą? Że nie ma w polityce ludzi, którzy pozostają wierni swym ideałom? Zapewniam Cię, że się mylisz. Jest wielu takich, którzy nigdy nie idą na żadne kompromisy i zawsze kierują się moralnymi zasadami.
Co do hańbiącego przyjmowania komunii przez pewnych polityków... to homoseksualni księża pedofile udzielali {i może gdzieś na świecie dalej udzielają} komunii więc kościół i to przetrzyma.
Jeżeli piszesz o Kościele Katolickim, proszę, używaj wielkiej litery. Chyba, że miałeś na myśli budynek... I co to jest za argument? "A u was murzynów biją...". Nie jest to wątek o księżach i ich ewentualnych grzechach.
o ile wiem to już dawno są powołane organy tworzące prawo i to one określają, "gdzie kończy się tolerancja".
Tylko dlaczego inny człowiek ma mi narzucać, do jakiego stopnia ja muszę być tolerancyjny, a od jakiego już mi takim być nie wolno?
ja "bardzo lubię" ten protekcjonalny ton wypowiedzi.
Odrobina sarkazmu w felietonach nigdy nikomu nie zaszkodziła. Co najwyżej tym, przeciwko komu ostrze satyry zostało skierowane. ;-)
nie ma co przesadzać, wśród pogan i innowierców nie ma jakiś ścisłych zasad dotyczących kto z kim ma się wiązać i nie mają z tym problemów. Dziś np. w każdym państwie homoseksualiści mogą założyć spółkę "Małżeństwo" i nie ma problemu z dziedziczeniem majątku i innymi wydumanymi problemami.
Nie, nie w każdym. W 70 krajach homoseksualizm jest nielegalny, a za pełnoprawne małżeństwo związek partnerów tej samej płci uznawany jest w zaledwie dziesięciu państwach na świecie.
- homoseksualistą albo się jest albo nie i jeśli Twoje dziecko nie jest to będzie odczuwało to samo co każdy normalny człowiek czyt. zniesmaczenie.
Tu nie chodziło o to, czy się nim jest, czy nie, ale o promowanie pewnych zachowań.
Tak na marginesie to polecam ograniczać dziecku TV bo ani to mądre ani pouczające a 90% informacji w mediach publicznych to chała mająca kreować ludzkie poglądy zmieniając obywateli w bezmózgie marionetki krawaciarzy z rządu.
Po pierwsze już bardzo niewiele jest publicznych mediów. Media dawno zmonopolizowały prywatne osoby. Po drugie dziękuję za radę, u mnie w domu niemal nikt nie ogląda TV.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

ODPOWIEDZ