konik pisze:Witaj. Dzisiaj mam mozliwosc chwilke pogrzebac w necie ...
- Jak coś ciekawego tam wygrzebałeś, podawaj linki. Chętnie spojrzę, jeśli uda mi się znaleźć chwilkę czasu.
A wracając do tematu, pozwólcie, że ja ja wtrącę swoje trzy grosze.
Przede wszystkim myślę, że jednak nie powinniśmy się zbytnio oddalać w gąszcz spekulacji naukowców, bo tak do niczego nie dojdziemy. Jest dziś tak dużo hipotez i spekulacji, bez żadnych możliwości ich udowodnienia czy też obalenia, że dyskusje na ich temat są czysto akademickim doświadczeniem.
Jak na razie możemy chyba przyjąć, że teoria Wielkiego Wybuchu przed 13,7 miliardami lat jest najbardziej prawdopodobnym wytłumaczeniem naszej rzeczywistości. Nie mamy także żadnych podstaw do tego, by uznać, że Wszechświat "pulsuje" i że Big Bang był tylko wynikiem zapadnięcia się poprzedniego Wszechświata.
Taka spekulacja przypomina spekulacje o reinkarnacji. Też możemy sobie spekulować, że nasze dusze były na Ziemi w innym wcieleniu, ale my nie mamy żadnych możliwości zapamiętania tamtego faktu, udowodnienia tego faktu, czy udowodnienia, że nie mógł on zaistnieć.
Tu, rzecz jasna, pewne zastrzeżenia. Po pierwsze trzeba dodać, że takie spekulacje (te o reinkarnacji, nie Wszechświecie) są sprzeczne z nauką Kościoła. Ta bowiem nas uczy, że duszę naszą stworzył Bóg w momencie poczęcia i że tylko raz umieramy, a potem sąd. Po drugie z prostego wyliczenia arytmetycznego wynika że dusz w historii ludzkości przybywało, więc to potwierdza naukę Kościoła i zaprzecza teorii reinkarnacji - ale to zupełnie inny temat. Przypomniałem reinkarnację tylko dla zilustrowania teorii pulsujących Wszechświatów.
Teoria pulsujących Wszechświatów ma jeszcze jeden słaby punkt, o czym już wspominaliście. To znaczy dla mnie jest to słaby punkt, choć nie wątpię, że innym on zupełnie nie przeszkadza. Mianowicie sprawa początku istnienia materii.
Jeśliby te pulsujące Wszechświaty miały istnieć "zawsze" to mamy pewien filozoficzny problem. Co to znaczy "od zawsze"? Jeżeli to znaczy, że od początku minęło nieskończenie wiele dni, czy innych okresów czasu, to znaczy, że dzisiejszego dnia w ogóle nie ma, bo nigdy nie może minąć nieskończenie wiele dni. I co to znaczy "od początku", jak początku nie ma?
Bóg istnieje poza czasem. Bóg wyjawił swe Imię Mojżeszowi, co zresztą usłyszeliśmy w czasie pierwszego czytania na Mszy. rzekł: "JESTEM, KTÓRY JESTEM. I dodał: Tak powiesz synom Izraela: JESTEM posłał mnie do was." Bóg jest samym Istnieniem. Wszechświat - nie.
Dlatego chyba możemy się zgodzić, że najbardziej prawdopodobny, albo przynajmniej najbardziej do mnie przemawiający jest taki scenariusz: 13,7 miliarda lat temu Bóg stworzył Wszechświat z niczego.
Teraz zadaniem fizyków, kosmologów jest opisanie tego jak to się stało. Mnie bardzo się podoba teoria, która w uproszczeniu brzmi tak, że wystarczyło, by zaistniały pewne prawa fizyczne, a materia mogła powstać samoczynnie, z niczego. Myślę, że nasz Bóg właśnie tak stworzył świat.
Albo stwarza świat, bo przecież mówiąc o Bogu, że coś zrobił w czasie przeszłym też w jakimś sensie kłamiemy - On wszystko robi TERAZ. :mrgreen:
I jeszcze słówko o powstawaniu nowych gatunków. Oczywiście wiem, że nauka ma tu pewien problem - mamy zbyt mało wykopanych pośrednich ogniw i obserwacja otaczającego nas świata sugeruje na pierwszy rzut oka, że wszystkie istoty żyjące są częścią jakiś gatunków, a nie żadnymi pośrednimi ogniwami. Bardzo trudno nam zaobserwować tę "ewolucję w działaniu". Ale to nie znaczy, że jej nie ma.
Znane są nam takie przypadki, jak np. wiewiórka pospolita (ruda) i wiewiórka szara - podaję za książką Dawkinsa "Rzeka Genów", którą niedawno czytałem. Oddzielone od siebie Oceanem Atlantyckim wyewoluowały w oddzielne gatunki, choć nadal są do siebie bardzo podobne. Nawiasem mówiąc szara wiewiórka powróciła do Europy, robiąc potworne szkody w ekosystemie i wypierając rudą kuzynkę. W Anglii rude wiewiórki znikną jeszcze za naszego życia.
To ciągle nie tłumaczy jeszcze wszystkich trudności w teorii ewolucji, ale ilustruje, że jest ona możliwa.
Wielkim błędem, moim zdaniem, które mam dzięki naukom księdza profesora Hellera, jest uznawanie teorii "Boga od łatania dziur". Teoria ta, w uproszczeniu, mówi, że są pewne momenty w naszej historii naturalnej, jak np. powstanie pierwszej żywej komórki, czy pierwszej myślącej istoty, gdzie Bóg w sposób nadzwyczajny i cudowny interweniował w naturalny proces ewolucji. Takimi momentami, według niektórych, miałyby być także początki powstania każdego nowego gatunku zwierząt. Ja jednak myślę, że cały proces ewolucji był naturalny i kiedyś nauka nam to opisze, bo choć nie mam zbyt wygórowanego zdania o biologach, to mam całkiem dobre zdanie o umiejętnościach Pana Boga. :-P