Wszyscy jesteśmy gamoniami :-)

Tutaj są wszystkie tematy, które nigdzie nie pasują. Jednak ciągle proszę nie zaczynać wątków w żaden sposób nie związanych z generalnymi założeniami tego forum.
Dominik

Wszyscy jesteśmy gamoniami :-)

Post autor: Dominik » 24-11-16, 16:30

Słowo się rzekło, psiałem że założę temat o gamoniach, więc to robię :-)
Kto słuchał hioba wtedy, to wie o co chodzi. Każdy może tutaj napisać, co głupiego zrobił.

Zacznę od siebie, napiszę co takiego głupiego zrobiłem, choć byłem wtedy mały, więc może to się nie liczyć.

Był rok 1991, ja sam, pod opieką na wpół-obcej osoby, siedem stref czasowych od Polski na zachód, na lotnisku O'Hare w Chicago pod wielką fascynacją oglądania samolotów z za okien terminala na lotnisku, czekając już na wejście do samolotu na bramce, nie wytrzymałem, odtworzyłem sobie drzwi prowadzące na zewnątrz,,,, tak, włączył się alarm. Przyszedł jakiś pan, alarm wyłączył, i tak kończy się ta historia. Nie zamknęli mnie, nie zrobili kolonoskopii :-)

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Post autor: hiob » 24-11-16, 17:27

Skoro zostałem wyzwany to napiszę i ja. Co więcej, myślę, że ja to w ogóle powinienem zostać prezesem Klubu Gamoni, bo ja całe życie robię głupie rzeczy. Jest tego tyle, że nawet nie wiem od czego zacząć...

Na przykład historia z parasolem. Chodziłem do liceum. VIII LO na Grzegórzeckiej, jakieś 2 km od domu. Po szkole wstąpiłem do piekarni po bułkę i zauważyłem, że zapomniałem parasola. Wróciłem szybko zanim kupiłem bułkę, zabrałem go, wstąpiłem do piekarni jeszcze raz i gryząc bułeczkę poszedłem do Sądów na Rondzie, bo tam miałem wykupione obiady w stołówce. Gdy się rozbierałem w szatni zauważyłem, że nie mam parasola... Wróciłem do piekarni, wziąłem parasol, wróciłem do stołówki, zjadłem obiad, po obiedzie poszedłem do domu i... No jasne, nie miałem parasola. Wróciłem do sądów, odebrałem parasol i szczęśliwie, najedzony i z parasolem, choć trochę spóźniony, dotarłem do domku.

Gorzej się skończyła historia z moimi pierwszymi "prawdziwymi" jeansami. Miałem już z 18 lat. Udało się nam załatwić "przydział na dolary". Nie będę tu tłumaczył co to za cudo, ale w skrócie powiem, że umożliwiało to zakup 130 dolarów po państwowej cenie, czyli za 25% wartości rynkowej, a po przewiezieniu ich przez granicę z krajem "drugiego obiegu płatniczego" można było sobie założyć legalne dolarowe konto w banku PeKaO. Zatem pojechaliśmy do Wenecji, ja, Grażynka i mój tata, jedliśmy konserwy, sprzedaliśmy co się dało, by się zwróciła podróż, a jedyne, co przywiozłem to te 130 dolarów do wpłaty na konto i piękna para jeansów. Za kilka dni poszedłem w nich do pracy - dorabiałem sobie na stacji benzynowej myjąc szybki i pompując koła za "co łaska". W pracy się przebrałem, by ich nie niszczyć, a po pracy już mi się nie chciało, więc wracałem w dziadowskich, roboczych spodniach, a nowe jeansy miałem w "reklamówce'. Po drodze wstąpiłem do jakiegoś baru, na fasolkę po bretońsku... Reszty się domyślacie. Zauważyłem, że nie mam spodni (w plastikowej torbie, nie na tyłku) dosłownie parę minut później, ale już ich nie było... Zbyt łasy kąsek, by "uczciwy znalazca" oddał...

Jest jeszcze bardziej bolesna historia. Wymarzone wakacje z dziewczyną. Dziewczyna to oczywiście Grażynka, wakacje miały być nad Balatonem, nakłamaliśmy rodzicom, że jedziemy na obóz, 20 osób, a wybieraliśmy się we dwoje, pod namiot. Pod moim domem wsiedliśmy w taksówkę, a na dworcu zauważyłem, że zostawiłem torbę z pieniędzmi i wkładką paszportową na postoju. Oczywiście przepadło wszystko: Pieniądze, dokumenty i wakacje. Grażynka pojechała z przyjaciółką, ja się obszedłem smakiem.

Już nawet nie wspomnę tych przypadków, gdy wysiadłem z auta bez włączenia hamulców, gdy odpiąłem naczepę i zapomniałem spuścić nogi, czy odpiąć kable, nie mówiąc już o wygotowanej wodzie w czajniku, czy spalonej jajecznicy. Ja po prostu potrzebuję kogoś, by cały czas nade mną stał i patrzył mi na ręce. :-/
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

mamamondfa

Post autor: mamamondfa » 24-11-16, 18:12

Dominik :D to ja kiedyś wypłacałam pieniądze z bankomatu i pojawiła się informacja, żeby nacisnąć F5, a tam oczywiście nie ma takiego klawisza, więc zaczęłam spokojnie naciskać wszystkie po kolei w nadziei, że odzyskam kartę i też uruchomiłam alarm. Bardzo szybko pojawiła się ochrona i ja ze strachu, że mnie będą chcieli aresztować podniosłam ręce do góry i usiłowałam zasłonić ten bankomat całą sobą, jak małe dziecko które nabroiło:-? :D
Innym razem rozwiązał mi się but tuż przed szklanymi drzwiami, które już zdążyłam sobie otworzyć. Zawiązałam buta, wstałam i przydzwoniłam w tą szybę tak, że cała zadrżała, a ja się odbiłam, też ku uciesze wszystkich zebranych.
Ze schodów na klienta poleciałam też kiedyś w pracy, on się biedny poturbował a mi nic się nie stało... Bolesne wspomnienia... :mrgreen:

A i przypomniała mi się sytuacja z moją Mamą, która dowodzi, że gamoniowatość wyssałam z mlekiem matki. Był słoneczny dzień, Mama kupiła sobie pączka i w pewnym momencie usłyszałam OSA! spojrzałam na Mamę, a ona z przygryzionym językiem w panice pokazuje mi czubek tego swojego języka. Domyśliłam się, że ją użądliła. Mama chwyciła mnie za rękę i wbiegłyśmy do apteki - zaczęła z tym przygryzionym językiem próbować tłumaczyć coś pani magister, ale nic nie sposób było zrozumieć - kobieta zdumiona spoglądała to na mnie (ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu), to na mamę i nijak nie wiedziałam jak nam pomóc... Mama chwyciła mnie i pobiegłyśmy do supersamu - tam podbiegła do półki, chwyciła butelkę z octem i wypiła 1/3 butelki duszkiem, co mnie już w ogóle rozbroiło maksymalnie :D język jej nie spuchł wcale, nie jest uczulona. Rozumiem jej panikę wtedy, bo pewnie sama bym się tak bała, ale sytuacja dla mnie była przekomiczna wtedy, a miałam zaledwie parę lat.
Ostatnio zmieniony 24-11-16, 18:30 przez mamamondfa, łącznie zmieniany 1 raz.

Szaweł79
Przyjaciel forum
Posty: 21
Rejestracja: 16-11-16, 17:10
Lokalizacja: Teraz pod Gliwicami

Post autor: Szaweł79 » 24-11-16, 19:21

Konkurs na gamonia jakiś?
No to się dołaczę.
Jak wspomniałem w poście powitalnym, jeżdżę na motocyklu i jest to mój sposób na zwiedzanie.
W Lipcu 2012 roku, wybrałem się do Wiednia na weekend. Wymyśliłem sobie, że wjadę motocyklem do wielopoziomowego garażu i po mieście będę się poruszał metrem. Podjechałem do bramki, pobrałem bilet, szlaban się otworzył i kiedy już chciałem ruszyć, usłuszałem głośne: HALT! Zamarłem w bezruchu, pewny że to jakaś policjantka i że mierzy mi w plecy z pistoletu, widząc we mnie groźnego przestępcę.
Okazało się jednak, że była to dozorczyni parkingowa. Nie bardzo rozumiejąc się nawzajem (Ona po niemiecku, ja po angielsku), głównie na migi, wytłumaczyła mi, że nie wolno motocyklem wjeżdżać do garaży, bo może tam być za nisko, mógłbym udeżyć głową w sufit. Poprostu nie zauważyłem, małego znaku informującego o tym. Ostatecznie zaparkowałem, na zewnątrz, obok jej stróżówki, nic nie płacąc za miejsce postojowe.

To taka, krótka historyjka, która jest niczym w porównaniu, z tym co wydarzyło się wiosną 2013.

Znajoma mojego młodszego brata, w ramach wymiany, studiowała na Węgrzech, w Debreczynie i zaprosiła nas do "siebie", nas to znaczy mojego kolegę, młodszego brata i mnie (każdy na swoim motocyklu) dołączyły się do nas na plecak, jeszcze dwie dziewczyny, (znajome brata jak sądzilem), jedną z nich wiozłem ja.
Pierwszego dnia rano podjechałem pod dom gdzie mieszka brat, wszyscy się przywitaliśmy i przedstawiliśmy, i ruszyliśmy w całodniową podróż do Debreczyna. W słońcu i w deszczu parliśmy naprzód, po drodze liczne postoje, odpoczynek i rozmowy, ostatecznie już w nocy dotarliśmy na miejsce. Po zakwaterowaniu i kolacji, w grupie 12 osób (nasza piątka, gospodyni plus inni studenci z Polski), ruszyliśmy na podbój nocnego życia żaków.
Siedzę przy stoliku, węgierskie napoje szumią w głowie, a na przeciw mnie siedzi moja pasażerka, co ją to wiozłem przez 14 godzin; i wtedy uśmiechnęła się... ni to do mnie, ni to tak...
Nastepnego ranka zapakowaliśmy się w samochody studentów i pojechaliśmy na dwa dni, pozwiedzać Budapeszt. Chodzimy, zwiedzamy a ja cały czas myślę o tym uśmiechu, skądś go znam?? Pytam się brata, czy znał wcześniej tą dziewczynę, a on na to, że nie, to znajoma od tej co nas zaprosiła na Węgry :shock: i dalej, chodzę z myślą, skąd ja znam ten uśmiech? Dopiero następnego dnia, po powrocie do Debreczyna, zmniejszenie intensywności zwiedzania pozwoliło na zadanie pytania dziewczynie:
-Czy my się znamy?
-No wreszczcie!
Okazało się , że oczywiście się znamy z widzenia. Mieszkamy w sąsiednich wioskach, a ona pracuje od ponad roku, w sklepie mięsnym, w którym często robię zakupy i zawsze wita klientów miłym uśmiechem :oops:
Ona rozpoznała mnie w pierwszej chwili jak mnie zobaczyła na początku naszej wycieczki, ale choć zdziwiona, że Jej nie rozpoznałem, nie zdradziła się ani słowem.

Taki to ze mnie gamoń. Ilekroć się potem spotkaliśmy w tym sklepie, to zanosiliśmy się śmiechem do łez. Teraz widzimy się rzadko, bo Edi wyemigrowała za chlebem.
Edyta, jeśli to czytasz to serdecznie Cię pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony 24-11-16, 19:33 przez Szaweł79, łącznie zmieniany 4 razy.

PietroP

Post autor: PietroP » 26-11-16, 20:08

Hehe mnie i tak nikt nie przebije ;d

Cały czas uważałem, że nie ma wielkiej różnicy między jakością filmów 4K, a 1080 czy nawet 720 i się dziwiłem, że ludzie tak szaleją za tym k.
Dopiero ostatnio jak mowilem o tym kuzynowi to mi powiedział, że moj 5 letni laptop nie ma ekranu na ktorym mozna oglądać w jakości 4K :D

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Post autor: hiob » 27-11-16, 18:33

PietroP pisze:Hehe mnie i tak nikt nie przebije ;d

Cały czas uważałem, że nie ma wielkiej różnicy między jakością filmów 4K, a 1080 czy nawet 720 i się dziwiłem, że ludzie tak szaleją za tym k.
Dopiero ostatnio jak mowilem o tym kuzynowi to mi powiedział, że moj 5 letni laptop nie ma ekranu na ktorym mozna oglądać w jakości 4K :D
E, chyba jestem lepszy... Kupiłem pierwszego własnego PeCeta, wszystko podłączyłem, ekran się zapalił na niebiesko, lampki kontrolne mrugały, a ja siedzę i się na niego gapię. Chciałbym coś z nim zrobić, co chwilę ktoś się reklamuje, żeby pójść do "ejdź ti ti pi, kolen slasz, slasz, dablju dablju, dablju - i coś tam jeszcze - dot kom, a ja nie wiem co z tym mam zrobić... Zadzwoniłem do kilku mniej gamoniowatych kolegów, co już mieli komputery i pytam, jak kogo dobrego: "Stary, co ja mam z tym www zrobić?" - a oni się śmieją, że ja niby żartuję. A ja naprawdę nic nie wiedziałem o jakiś przeglądarkach, eksplorerach, czy innych modzillach i parę dni mi zeszlo zanim się ktoś zlitował i mi wytłumaczył gdzie to www się wpisuje.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Dominik

Post autor: Dominik » 29-11-16, 22:19

Ostatnio byłem w szpitalu, miałem okazję wybrać sobie łóżko, więc wybrałem je pod oknem. Łóżko było z bajerami, podnoszone na pilota oparcie, nogi, full wypas :-),,, a że stało przy kaloryferze to gałka od regulacji temperatury wlazła pomiędzy bajerkę przy łóżku. Podnosząc łóżko podnosiła się też owa bajerka z tym pokrętłem, które nieopacznie się tam zahaczyło, a że kaloryfer nie chciał się o dziwo podnieść to urwałem pokrętło od kaloryfera :-)
i tak naraziłem szpital na koszty :-)

Awatar użytkownika
piotr78
Administrator
Posty: 46
Rejestracja: 07-12-13, 14:29
Lokalizacja: Kraków Kurdwanów stary
Kontakt:

Post autor: piotr78 » 25-05-17, 00:15

Kupiłem dwa wyświetlacze do Sony Z 1 Compact jeden dla Hioba Drugi dla mojego Kolegi Córki . Wyświetlacz Kolegi wyleciał mi z koperty na podłogę i się rozbił straciłem 195 zł . I tak dołączyłem do grona Gamoni
Ostatnio zmieniony 25-05-17, 00:19 przez piotr78, łącznie zmieniany 2 razy.

Wiesiekeu
Przyjaciel forum
Posty: 30
Rejestracja: 15-09-14, 13:34
Lokalizacja: Polska

Post autor: Wiesiekeu » 26-05-17, 10:34

To pech a nie gamoniowatość. Gamoniem sie jest jak sie naprawdę fopa popelni. Ja kiedys tak sie zamyśliłem, że pilota z TV do lodówki wstawiłem a potem szukałem gdzie pilot jest :D

A nie ma to tez jak ubrać dwa rózne buty tj modele. Jeden czarny inny brązowy i tak wyjść z domu.

Macie lepsze propozycje ?

ODPOWIEDZ