Cukier nas zabije! - czyli gorzka prawda o cukrze.

Czyli co nam pomaga, a co nam szkodzi.
Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Cukier nas zabije! - czyli gorzka prawda o cukrze.

Post autor: hiob » 05-03-17, 20:52

Wpisałem w Google "Nadwaga w Polsce" i otwarłem kilka pierwszych stron, jakie mi wyszukiwarka zasugerowała. Pozwólcie, że zacytuję kilka fragmentów:

http://gosc.pl/doc/3036920.Nadwaga-to-w-Polsce-epidemia :

Ponad 60 proc. mężczyzn i blisko połowa kobiet w Polsce ma nadwagę lub otyłość. Ten sam problem dotyka co trzeciego chłopca w wieku szkolnym i co piątą dziewczynkę - wynika z badań Instytutu Żywności i Żywienia. [...] W Polsce otyłych jest około 18 proc. mężczyzn i 21 proc. kobiet.

Eksperci podkreślają, że latach 70. poprzedniego wieku nadmierną masę ciała notowano w Polsce u mniej niż 10 proc. uczniów. Winne temu są zmiany stylu życia, w tym głównie ograniczenie aktywności fizycznej i spożywanie zbyt dużej ilości wysokokalorycznych produktów.

IŻŻ podkreśla, że nadwaga i otyłość są obecnie największym zagrożeniem dla zdrowia publicznego w Polsce i na świecie. Otyłość jest główną przyczyną takich chorób przewlekłych, jak: cukrzyca typu 2, choroby układu krążenia (udar mózgu, nadciśnienie tętnicze), nowotwory złośliwe (rak jelita grubego, sutka, gruczołu krokowego), kamica żółciowa, niealkoholowe stłuszczenie wątroby, zaburzenia hormonalne, zmiany zwyrodnieniowe układu kostno-stawowego czy nocny bezdech.

Osoby z nadwagą i otyłością prędzej czy później - w wyniku związanych z nimi powikłań i chorób - stają się pacjentami diabetologów, kardiologów, onkologów, neurologów, ginekologów, ortopedów, endokrynologów, dermatologów, a także psychologów i psychiatrów

WHO ostrzega, że epidemia otyłości będzie w najbliższych dekadach narastać w całej Europie.

http://zdrowie.dziennik.pl/diety/artyku ... lekla.html :

Światowa Organizacja Zdrowia bije na alarm: każdego roku przybywa osób otyłych, także dzieci i młodzieży. W 2005 roku na świecie było 400 milionów osób otyłych, a ponad 1,5 miliarda miało nadwagę. Za rok będzie około 700 milionów ludzi otyłych i dwa miliardy 300 milionów z nadwagą.
Prowadzi do rozwoju chorób układu krążenia, miażdżycy, zaburzeń hormonalnych, a także zwiększa ryzyko zachorowań na niektóre nowotwory. Otyłość jest jedną z najgroźniejszych chorób przewlekłych.

W Polsce nadwagę lub otyłość ma już 50 procent kobiet i 62 procent mężczyzn. Nasze dzieci są w czołówce najbardziej otyłych. Aż 29 procent 11-latków ma nadwagę, a wśród 13-latków na otyłość cierpi co czwarty z nich.

Nieleczona otyłość prowadzi do licznych schorzeń, w tym chorób układu krążenia, cukrzycy typu 2., zaburzeń hormonalnych, a także zwiększa ryzyko zachorowań na niektóre nowotwory. Dodatkowo często wywołuje gorsze samopoczucie i obniżą naszą samoocenę. Sprawia, że jakość życia staje się mniej komfortowa.
Powody otyłości mogą być różne [...]

Jednak głównym powodem gromadzenia się nadmiernej ilości tkanki tłuszczowej jest przyjmowanie większych porcji pokarmów, niż organizm potrzebuje do normalnego działania. Takie zachowanie wynika zaś z odczuwania zwiększonego łaknienia. Przytyć jest łatwo, a każdy następny kilogram pojawia się po spożyciu 6-7 tysięcy dodatkowych kalorii.

https://potrafiszschudnac.pl/media/Potr ... Raport.pdf

Co się stało z nami, Polakami? Utyliśmy i tyjemy nadal.

I znowu widziałam w jednej z gazet zdjęcia z polskich plaż z lat 50-tych. Czy to my, Polacy? Panie z piękną talią, pewnie 65-70 cm, rozmiar 36, panowie szczupli, bez odstających brzuchów. Młodsi, starsi, całkiem mali – wszyscy szczupli, radośni, wyglądają naprawdę zdrowo. Na plaży piłka, badminton, skakanka…
Nie było siłowni na każdej ulicy ani rowerków stacjonarnych, w co drugim domu. Nie było rzeszy młodszych i starszych biegających po ulicach i parkach. Co się więc stało? Dlaczego teraz wyglądamy inaczej?

Nie było siłowni, ale nie było też fast foodów i takiej dostępności słodyczy oraz słonych przekąsek. Nie było w supermarketach kilometrów półek z produktami z pszenicy, nie było takiego wyboru słodkich napojów gazowanych, niegazowanych i piwa, olejów rafinowanych i margaryn - tak powszechnie używanych, dodatków funkcjonalnych do żywności, konserwantów, barwników, aromatów. Nie było olbrzymich wózków na zakupy i nie było takich sklepów, jakie mamy teraz.
Obecnie, poza przypadkami skrajnymi, żywność jest dla nas dostępna w nadmiernej ilości. Mamy bardzo dobrze zaopatrzone sklepy i to niezależnie od tego, czy jest to tańszy dyskont, czy droższe delikatesy. Wszędzie jest wszystko! Stać nas na to, by jeść, jeść i jeść, dogadzać sobie ponad miarę. Do tego ze wszystkich mediów krzyczą sugestywne reklamy bazujące na naszych emocjach. Poddajemy się im często bezwiednie!

Czego nam brakuje? Wiedzy? Rozsądku? Panowania nad pokusami? Moim zdaniem wszystkiego po trochu.
Nadwaga i otyłość nie są już tylko obrazkiem w telewizji z Ameryki. Osobę z otyłością (nierzadko olbrzymią) spotykamy w pracy, na ulicy, w autobusie, tramwaju, na spacerze. Nie jest to zjawisko rzadkie. Wystarczy stanąć na ulicy dużego, średniego czy nawet mniejszego miasta i rozejrzeć się dookoła – jest, widzimy osobę nadmiernie otyłą, czasem kilka. Panie i panowie. Znacznie trudniej znaleźć osobę dorosłą szczupłą, panią z talią z lat pięćdziesiątych i pana bez brzucha.

Wiemy, że otyłość to zagrożenie dla naszego zdrowia i życia. To nie tylko problem estetyki, komfortu poruszania się i sprawności. To również otłuszczone narządy wewnętrzne, insulinooporność, może już cukrzyca typu II, zespół metaboliczny, choroby układu krążenia i układu kostnego, itd… Jednym słowem równia pochyła…

Ludzie otyli mówią, że akceptują swoją figurę, że jest im tak dobrze. Ale… jak bardzo się cieszą, gdy uda im się schudnąć! Poza tym bądźmy szczerzy – otyłość nie jest zdrowa. [...]

Co będzie za kilka, kilkanaście lat? Czy chcemy być drugą Ameryką? Wygląda na to, że wcale nie jesteśmy lepsi, nasze dzieci już tyją najszybciej w Europie. Dobrobyt i nas dosięgnął. W sumie dobrobyt nic złego, ale brak wiedzy i rozsądku już tak.

Zacznijmy dbać o siebie i o nasze dzieci od już, od teraz, od dzisiaj. Jak nie teraz to, kiedy? Nie możemy czekać na dzień świętego Nigdy! Im dalej w las, tym więcej drzew - będzie co raz trudniej. Łatwiej przecież schudnąć 10 kg niż 30 czy 50!

Masz problem? Zrób badania, jeśli trzeba lecz się i radykalnie, bardzo konsekwentnie zmień swoją dietę. Żebyśmy nie skończyli jak ludzie w filmie "WALL-E" – na pewno oglądaliście. A jeśli nie, zróbcie to jak najszybciej.

Iwona Słowińska,
główny dietetyk serwisu PotrafiszSchudnac.pl

http://www.newsweek.pl/polska/nadwaga-w ... 324,1.html :

W grupie 11-latków, jak podaje Światowa Organizacja Zdrowia, polskie dzieci są już najtęższe w Europie. Nie tylko dlatego, że fatalnie się odżywiają. Również dlatego, że coraz mniej się ruszają. W wielu szkołach zrezygnowano z popularnego kiedyś testu Coopera sprawdzającego sprawność i wytrzymałość. Bo dzieci odpadały już w przedbiegach, zdarzały się też przypadki zasłabnięć. A niedawno wyliczono, że już 30 proc. polskich nastolatków nie chodzi na WF.

Artur Mazur, specjalista chorób dzieci z Uniwersytetu Rzeszowskiego, badacz nadwagi i otyłości najmłodszych. Uważa, że w Polsce rośnie pierwsze pokolenie, które może żyć krócej od swoich rodziców.

http://www.newsweek.pl/nauka/wskaznik-b ... 825,1.html :

Jak wynika z badań opublikowanych w "International Journal of Obesity" ponad jedna trzecia otyłych nastolatków nie zdaje sobie sprawy ze swojego problemu. To samo dotyczy osób z podwyższonym wskaźnikiem BMI.

A otyłość i nadwaga zwiększają ryzyko wystąpienia 10 rodzajów nowotworów, w tym raka piersi i raka jelita. Szacuje się, że w Wielkiej Brytanii 18 tys. przypadków zachorowań na raka każdego roku jest spowodowanych właśnie nadmierną masą ciała.

http://www.odchudzanie-skorczewski.pl/e ... -otylosci/

Na podstawie badań NHANES (National Health nad Nutrition Examination Survey) zrealizowanych w latach 2007 – 2008 w USA, występowanie nadwagi stwierdzono u 64,1% kobiet i 72,3% u mężczyzn, a otyłości odpowiednio u 35,5% kobiet i 32,2% mężczyzn.

W latach 1976 – 1980 otyłość w społeczeństwie amerykańskim wynosiła około 15%. Jak widać na przestrzeni lat liczba osób dotkniętych tą chorobą uległa podwojeniu i nic nie wskazuje na to, żeby trend wzrostowy przestał się utrzymywać.

W państwach europejskich na przestrzeni ostatnich 10 lat częstotliwość występowania otyłości i nadwagi zwiększyła się o 10 – 40%. Szacuję się, że ludzie z nadwagą lub otyłością stanowią połowę europejskiego społeczeństwa, w tym otyłość występuję zależnie od kraju u 10 – 30% kobiet i od 10 do 25% u mężczyzn.
Problem otyłości i nadwagi nie dotyczy tylko osób dorosłych.

W Stanach Zjednoczonych 25% dzieci ma nadwagę lub otyłość, a w Europie około 10%. Otyłość w USA osiągnęła rozmiary epidemii, która corocznie zabija 280 tysięcy Amerykanów. Według statystyk najwięcej otyłych nastolatków mieszka w USA. W grupie wiekowej od 12 do 18 lat otyłość stwierdza się u 15,5%, a nadwagę u 30,4%.
Otyłość występuje, także w krajach Bliskiego Wschodu. Dane z Arabii Saudyjskiej, Jordanii, Bahrajnu, Egiptu, Libanu i Tunezji wskazują, że 40% populacji cierpi na tę chorobę.

http://wyborcza.pl/1,75398,17954018,Co_ ... __Jak.html

Polskie dzieci tyją najszybciej w Europie. - Ktokolwiek zostanie prezydentem RP, powinien dopilnować, by powstały programy edukacyjne i zostały jak najszybciej wprowadzone w życie - apelują eksperci. Inaczej zaleje nas fala chorób.

- Wciąż nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że otyłość jest główną przyczyną takich chorób przewlekłych, jak: cukrzyca typu 2., choroby układu krążenia (zawał serca, udar mózgu), nadciśnienie tętnicze, nowotwory złośliwe (rak jelita grubego, sutka, gruczołu krokowego), kamica żółciowa, niealkoholowe stłuszczenie wątroby, zaburzenia hormonalne, np. zespół policystycznych jajników, zmiany zwyrodnieniowe układu kostno-stawowego czy nocny bezdech - wylicza prof. Mirosław Jarosz, dyrektor Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie.

Osoby z nadwagą i otyłością prędzej czy później - w wyniku związanych z nimi powikłań i chorób - stają się pacjentami diabetologów, kardiologów, onkologów, neurologów, ginekologów, ortopedów, endokrynologów, dermatologów, a także psychologów i psychiatrów.

- Trzeba wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję do edukowania społeczeństwa na temat skutków nadmiernej masy ciała. Zwłaszcza że liczba osób z nadwagą i otyłością w Polsce systematycznie rośnie. [...] Aby zapobiec katastrofie i skrócić kolejki w służbie zdrowia, musimy zrobić wszystko, co tylko się da, aby zahamować epidemię otyłości, zwłaszcza w przypadku dzieci i młodzieży - mówi prof. Mirosław Jarosz.

64 proc. mężczyzn w Polsce ma nadwagę

- W latach 70. nadmierną masę ciała notowano w Polsce u mniej niż 10 proc. uczniów, podczas gdy obecnie już co piąte dziecko w wieku szkolnym boryka się z nadwagą lub otyłością. Winne są temu zmiany stylu życia, w tym głównie ograniczenie aktywności fizycznej i spożywanie zbyt dużej ilości wysokokalorycznych produktów. Jeśli tak dalej pójdzie, to niedługo dogonimy niechlubną czołówkę krajów europejskich, w której są m.in. Grecja, Węgry i Wielka Brytania - ostrzega prof. Jadwiga Charzewska z Instytutu Żywności i Żywienia, podkreślając, że otyłość nie tylko jest przyczyną innych chorób przewlekłych, lecz sama także jest chorobą.
Wśród dorosłych wcale nie jest lepiej. Szacuje się, że już 64 proc. mężczyzn w naszym kraju ma nadmierną masę ciała (wskaźnik BMI powyżej 25). W przypadku kobiet odsetek ten sięga już 49 proc.

[...] Specjalistom opadają ręce. Na konferencje poświęcone zdrowemu stylowi życia czy odpowiedniemu żywieniu przychodzi garstka dziennikarzy. Temat przebija się do mediów, ale z trudem. Więcej mówi się o nowych fantastycznych dietach czy superproduktach, które nagle "odtrują" i wzmocnią nam ciało, niż o codziennej racjonalnej diecie.
Powstają wprawdzie specjalne programy promujące prawidłowe żywienie wśród dzieci, ale rodzice wciąż mają problemy ze znalezieniem rzetelnej wiedzy na ten temat. Ich wysiłki, a także wysiłki nauczycieli i specjalistów od żywienia trzeba połączyć.

-----------------------------------------------------------------------------------------

To tyle cytatów. Artykuły głównie napisane z okazji Dnia Walki z Otyłością. Mamy takie dwa w roku: Światowy 14 Października, Europejski 18 Maja. A dziś jest dopiero Marzec, czemu więc o tym piszę? Bo o tym trzeba mówić nie z okazji jakiegoś święta, czy Dnia Walki, o tym trzeba mówić każdego dnia.

Co więcej, trzeba o tym mówić mądrze. Nasza wiedza na ten temat dzisiaj różni się znacznie od tej, jaką mieliśmy 30 lat temu. Problem jednak polega na tym, że społeczeństwo nie wie nic, albo prawie nic na ten temat, odżywiając się zazwyczaj bardzo niezdrowo, a jeśli już rzeczywiście chce zadbać o swe zdrowie, słucha dietetyków i lekarzy, którzy z uporem godnym lepszej sprawy promują idee i teorie, które się dawno już skompromitowały.

Wydawałoby się, że sprawa jest prosta: Jeśli coś nie działa, to trzeba ogłosić, że się popełniło błąd, znaleźć jego przyczynę, naprawić i spróbować innego scenariusza. Gdy założyliśmy, że obniżenie spożycia tłuszczu w naszej diecie spowoduje, że społeczeństwo schudnie i gdy to założenie udało nam się zrealizować, to czemu nie udało się nam zrealizować celu? Czemu Amerykanie, jedząc znacznie mniej tłuszczu stali się znacznie bardziej otyli?

Zanim przejdę do streszczenia wykładu doktora Roberta Lustiga, endokrynologa i pediatry, wykładowcy na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco, lekarzu specjalizującym się w leczeniu otyłości dzieci, przypomnę oczywistą prawdę: Jedzenie czegokolwiek z umiarem nie spowoduje nadmiaru wagi. Piszę tu o osobach zdrowych, pomińmy w tym opracowaniu osoby mające problemy hormonalne, genetyczne itp. Nie musimy sobie odmawiać ani tłuszczu, ani słodkich produktów, ani makaronów, chleba, ziemniaków, niczego - jeśli jemy "jak wróbelek", jeśli nie przekraczamy tych 2 tysięcy kalorii dziennie, jeśli jemy produkty naturalne, jak najmniej przetworzone.

Kostka czekolady na deser, czy jeden Tic-Tac nikogo nie zabije. Golonka na niedzielny obiad nikogo nie zabije. Problem jednak polega na tym, że nikt już prawie nie zadowala się dietą 2000 kalorii na dzień. Tyjemy, a więc jemy więcej, niż możemy spalić. Problem jednak jest dużo bardziej złożony, ale jest też nadzieja - bo rozwiązanie tego problemu może być rzeczą niezmiernie prostą. Oddajmy zatem głos doktorowi Lustigowi.

Jeszcze jedna tylko uwaga: Nie jest to dosłowne i dokładne tłumaczenie jego wykładu. Raczej parafraza, przekazanie faktów, nie cytowanie samego wykładowcy. Są tu też tylko wybrane fragmenty. Pomijam szczegóły reakcji chemicznych, które zachodzą w naszym organizmie, a o których dokładnie mówi dr. Lustig. Pomijam też niektóre fragmenty wykładu, który trwał półtorej godziny. Ten tekst i tak jest zbyt długi, więc musiałem go maksymalnie ograniczać. Starałem się przekazać tylko to, co, moim zdaniem, jest najważniejsze i może nam być najbardziej pomocne. A każdy, kto pragnie szczegółowo się zapoznać z tym wykładem, znajdzie go bez trudu na YT: https://www.youtube.com/watch?v=dBnniua6-oM I mówiąc o kaloriach mam na myśli, rzecz jasna, jednostkę znaną jako kcal, kilokaloria, ale ponieważ w potocznym języku często pomijamy ten przedrostek, to i ja, dla uproszczenia, tak uczyniłem.

My wszyscy, mówi dr. Lustig, a mówi to w 2009 roku, ważymy dziś o 25 funtów więcej niż 25 lat temu. Generalnie wszyscy wierzą, że kalorie spożyte muszą być zużyte, albo się odłożą w postaci tłuszczu. Ja też w to wierzyłem, ale teraz już w to nie wierzę. Nie chodzi tu bowiem o proste liczenie kalorii, ale o procesy chemiczne, jakie zachodzą w naszym organizmie. Kaloria nie jest równa kalorii i nie jest rzeczą bez znaczenia, czy te kalorie przyjmujemy w postaci węglowodanów, białek, tłuszczy, czy prostych cukrów, bo nasz organizm zupełnie inaczej sobie z nimi radzi.

W USA i wielu innych krajach świata mamy epidemię otyłych sześciomiesięcznych niemowląt. Jeśli ktoś uważa, że dieta i aktywność fizyczna rozwiąże problem otyłości społeczeństwa, że nasze lenistwo i obżarstwo powoduje ten problem, niech wytłumaczy skąd się on wziął u niemowląt?

Spójrzmy zatem najpierw na nasze zapotrzebowanie kaloryczne i ile ich spożywamy. Nastolatki jedzą dziś 275 kalorii dziennie więcej, niż 20 lat temu. Dorośli mężczyźni - 187 kalorii więcej, kobiety - 335 kcal więcej. Nikt nie neguje tego faktu. Pytanie tylko: Dlaczego? Czy dlatego, że to jedzenie po prostu jest? Ale i 20 lat temu było, tanie i powszechnie dostępne.

Nasz organizm produkuje białko, hormon zwany leptyną. Działa poprzez receptory leptynowe. Po związaniu leptyny z receptorami w podwzgórzu, neurony przestają wytwarzać stymulator głodu. Ale jeśli średnio jemy dziś 187, czy 335 kalorii więcej, niż 20 lat temu, to nasza leptyna nie działa. Gdyby działała, to byśmy nie jedli - mózg by otrzymywał sygnał, że jesteśmy najedzeni. Zatem jest coś nie tak z naszym biochemicznym systemem informacji, który jest odpowiedzialny za z balansowanie kalorii przyjmowanych i zużywanych przez nasz organizm. I my musimy dziś odkryć co jest tego przyczyną i jak to naprawić.

Z czego pochodzą te dodatkowe kalorie, jakie spożywają amerykańscy nastolatkowie? Z tłuszczu? Nie! Z tłuszczu to tylko 5 gramów, zaledwie 45 kalorii. Winę za dodatkowe kalorie ponoszą węglowodany. 57 gramów, 228 kalorii u statystycznego nastolatka.

W 1982 roku American Heart Association, American Medical Association i Ministerstwo Rolnictwa USA wydało wytyczne, w których stwierdzili, że zawartość kaloryczna z tłuszczu w pożywieniu Amerykanów powinna spaść z 40 do 30%. I co? I udało się. Tylko, że w tym samym czasie ilość otyłych Amerykanów wzrosła i to wzrosła w drastyczny sposób. Obniżono spożycie tłuszczy o 25%, a ilość otyłych osób, posiadających syndrom (zespół) metaboliczny, niealkoholowe stłuszczenie wątroby, choroby układu krążenia, wylewy, udary mózgu - poszła wysoko w górę.

To nie tłuszcz jest problemem! To nie tłuszcz... Zatem co? Węglowodany. A konkretnie...

Spożycie napoi. W latach 1990-1995 u dzieci w wieku 2-17 lat spożycie herbaty praktycznie się nie zmieniło, ale spożycie napoi typu cola, czy fanta wzrosło o 41%, a napoi owocowych o 35%. I pamiętajcie: Jedna puszka coli dziennie = 150 kalorii x 365 dni to 55 tys kalorii, a 7700 kalorii to 1 kg przyrostu wagi, więc 55000 / 7700 = 7 kg przyrostu wagi.

To nie jest żadne odkrycie. Pytanie jest inne: Dlaczego nasz organizm się przed tym nie broni? Dlaczego leptyna strajkuje? Dlaczego mechanizm obronny organizmu się wyłączył?

Standardowa butelka coca-coli w 1915 roku miała pojemność 6,5 uncji, czyli ok. 200 ml. W 55 roku 10 uncji - 300 ml. Puszka to 12 uncji, 360 ml. Dziś typowa butelka coli z automatu to 20 uncji, 0,6 litra, "dwie i pół porcji" - tylko, że nikt jej nie pije na trzy razy. Wypijamy całą do dna. A na stacjach benzynowych i restauracjach typu "fast food" oferowane są kubeczki o pojemności 44 uncji, czyli niemal półtora litra i dzielna młodzież też sobie z nimi poradzi. Na jednym posiedzeniu. Sami sobie to przeliczcie teraz na dodatkowe kalorie i kilogramy.

A co jest w napoju znanym nam jako coca-cola? Podobno wiedzą to tylko dwie osoby na świecie i nie wolno im latać tym samym samolotem. Ale tak na serio - to kofeina, która stymuluje, ale także działa moczopędnie, a więc odwadnia, czyli powoduje, że zwiększa się nam pragnienie. Także, uwaga! - sól. 55 mg sodium na puszkę. To tyle, ile jest w porcji pizzy. Co zatem się stanie, gdy przyjmiemy sól i wydalimy wodę? Jesteśmy spragnieni!

Dlaczego zatem jest tyle cukru w coli? Żeby ukryć smak soli.

Badania wykazały, że każdy dodatkowy napój słodzony cukrem spowodował po 19 miesiącach średnio wzrost indeksu BMI o 0,24. Inne badania wykazały, że w szkołach, w których zabrano automaty do sprzedaży coli, poziom otyłości po roku się nie zmienił, w tych, w których one pozostały, poziom ten się zdecydowanie zwiększył. Jeszcze inne badania wykazały, że napoje zawierające cukier, pite w ilości większej, niż jeden na dzień, dwukrotnie powiększają ryzyko zachorowań na cukrzycę typu 2.

Co jeszcze jest w coli? Oczywiście cukier. A konkretnie syrop glukozowo-fruktozowy. High Fructose Corn Syrup. Przez wielu oskarżany, posądzany o najgorsze, ale jeśli jest on czemuś szczególnie winny, to tylko temu, że jest tani i 20% słodszy od cukru z buraków, czy trzciny cukrowej. Średnie spożycie tego cukru w USA to 63 funty na rok, na osobę.

Przypomnę tu, że piszę te słowa w oparciu o wykład, który miał miejsce niemal 10 lat temu. Sprawdziłem jak to dziś wygląda - i wygląda tak, że przynajmniej w USA spożycie cukru się nieznacznie obniża. Syropu glukozowo-fruktozowego z 63 do ok. 43 funtów, a całkowitego spożycia cukru ze 150 na 130 funtów na rok. Ale to ciągle jest 60 kg cukru na głowę na każdego obywatela USA, a wielu z tych, co zrezygnowało z picia słodzonych cukrem napoi zamieniło je na napoje słodzone słodzikami, którymi tu dziś nie będę się zajmował. Powiem jedynie tyle, że powodują one całą masę innych problemów, nie wyłączając tego, że wcale nie stają się przyczyną utraty wagi. Wręcz przeciwnie - pijący wszelkie napoje typu "diet" ciągle przybierają na wadze.

Z czego składa się ten słodki syrop z kukurydzy? Po połowie z glukozy i fruktozy. Jeśli przyjmiemy, że sacharoza, czyli nasz cukier z buraków, ma "wskaźnik słodkości" 100, to fruktoza ma 173, a glukoza 74. Zatem używając go powinniśmy dawać go mniej niż cukru - ale prawda jest taka, że dajemy go nawet nie tyle samo, co więcej.

Przemysł rolniczy, produkujący cukier z kukurydzy broni się, że wcale ich produkt nie jest bardziej szkodliwy od sacharozy - i mają rację. Nie jest, bo problemem jest fruktoza, węglowodan, który jest tak samo w jednym, jak i w drugim cukrze. Fruktoza, która jest tak samo groźna i trująca w syropie z kukurydzy, jak i w cukrze z buraków, czy nawet w sokach owocowych.

Jak spożycie fruktozy wyglądało w dawnych czasach? Sto i więcej lat temu, 15 gramów na dzień. Przypomnę, że mówimy o samej fruktozie, to jest "połowa cukru", a więc jest to 30 gramów cukru dziennie. Tuż przed wybuchem II Wojny Światowej wzrosło do ok. 20 gramów na dzień. Pod koniec lat siedemdziesiątych, gdy zaczęto produkować syrop glukozowo-fruktozowy, było to 37 gramów na dzień, czyli 8 % dziennego zapotrzebowania na kalorie. W 1994 roku - 55 gramów, 10 % kalorii. Dzisiaj, czyli w 2008 roku, nastolatki w USA spożywają 73 g fruktozy dziennie, co daje im 12 % kalorii, a jedna czwarta nastolatków co najmniej 15 % kalorii uzyskiwała ze spożywania fruktozy.

Jeszcze raz przypomnę - mówimy o fruktozie. Trzeba to pomnożyć przez dwa, by mieć ilość spożywanego cukru.

Dlaczego tak się dzieje? Bo cukier stał się tak tani, że opłaca się go dodawać do wszystkiego. Ktoś sprawdził w sklepie skład chleba i na 32 rodzaje pieczywa, tylko w jednym nie było wśród składników syropu kukurydzianego. Co więcej - dane powyższe nie obejmują naturalnych, niesłodzonych soków owocowych, które są tak samo niebezpieczne, jak cola. Dzieci w ubogich rejonach Nowego Jorku, na Harlemie, mają problemy z nadwagą, bo otrzymują darmowe soki owocowe w ramach programu walki z ubóstwem.

Badania wykazują, że spożywanie soków owocowych, i mówimy tu o sokach "stuprocentowych", nie o słodzonym ersatzu o smaku truskawkowym, powodują wzrost zachorowań na cukrzycę typu 2.

Na początku lat siedemdziesiątych odkryto LDL - lipoproteinę niskiej gęstości. W połowie lat siedemdziesiątych odkryto, że jedzenie tłuszczy podnosi poziom LDL we krwi. Pod koniec lat siedemdziesiątych odkryto związek między poziomem LDL, a chorobami układu krążenia. Zatem, stwierdzili naukowcy, lekarze, dietetycy, skoro pierwsze prowadzi do drugiego, a drugie do trzeciego, to jak wyeliminujemy pierwsze, to trzecie nie zaistnieje. Prawda?

Nieprawda! Gdzie tkwi błąd w tym rozumowaniu? Przede wszystkim założenie jest fałszywe. Poza tym to wcale nie jest takie proste, tym bardziej, że jak to dziś już wiemy, nie ma jednego rodzaju LDL i nie każde LDL jest szkodliwe.

W latach siedemdziesiątych w środowisku lekarskim toczyła się prawdziwa walka o to, która teoria przyczyn zwiększania się ilości chorób układu krążenia zwycięży. Bardzo dobrzy naukowcy stawali po obu stronach barykady.

W 1972 roku John Yudkin napisał książkę pod tytułem "Pure, White and Deadly". "Czysty, biały i śmiercionośny". Książka, która jest prawdziwym proroctwem. Wszystko, co on tam przewidywał, spełniło się. Książka dostępna zresztą dzisiaj w Necie jako plik pdf. Z drugiej strony mamy innego naukowca, imieniem Ancel Keys. W 1958 roku rozpoczął studia nad sposobem odżywiania się siedmiu krajów i doszedł do wniosku, że wysoko tłuszczowa dieta powoduje wzrost chorób układu krążenia. Wyniki stały się sławne, TIME zamieścił je na okładce i udało się mu wszystkich przekonać do swej teorii. Jemu tak, Yudkinowi, niestety, nie.

Co więc nam pokazują badania Keysa? W Japonii poniżej 10% kalorii pochodzi z tłuszczu i tylko jedna osoba na tysiąc umiera z powodu chorób układu krążenia. Włochy - 20 % i dwie osoby. Anglia? Ponad 30% i 4 osoby. USA? 40% kalorii z tłuszczu i umiera 7 osób na tysiąc. Wniosek oczywisty, nic dziwnego, że wszystkich przekonał. Zatem w USA przestaliśmy jeść aż tak tłusto. Dziś mamy 30% kalorii z tłuszczu. Śmiertelność powinna nam spaść niemal o połowę - ale nie spadła. Wzrosła.

Zatem gdzie tkwi błąd? I czemu np. w Norwegii, czy Holandii, gdzie ludzie spożywali dużo tłuszczy, zachorowań było mało, a np. w Chile, gdzie spożycie tłuszczu jest niskie, śmiertelność z powodu chorób układu krążenia jest wysoka?

W Japonii, w tamtych czasach, praktycznie nie spożywano fruktozy. We Włoszek jedzą wiele makaronów - to jest glukoza, ale spożycie fruktozy było bardzo małe. Jaki zatem na te wyniki ma tłuszcz, a jaki cukier? Cóż, nigdy się tego nie dowiemy, bo wygląda na to, że badania były tak dobrane, by udowodnić z góry założoną tezę, a nie tak, by znaleźć obiektywne przyczyny problemu.

Co prawda w swych badaniach Keys podał, w jednym paragrafie na kilkaset stron analiz, że związek chorób układu krążenia z ilością spożywanego cukru pokrywa się z ilością spożywanego tłuszczu, ale to, wg niego, wynika z faktu, że zwykle dieta wysokotłuszczowa jest dietą wysokocukrową. Częściowe analizy wykazują, pisze on dalej, że przy stałej ilości tłuszczu w diecie, zmiany ilości cukru nie mają wpływu na ilość chorób.

Zatem na czym polega problem? Jest on dwojaki. Przede wszystkim nie przeprowadził on analiz, nawet częściowych, co się stanie, gdy przy stałej ilości spożywanego cukru zmienia się ilość tłuszczy. Po drugie nie wiemy dziś, co to znaczy "partial correlation analisys", dlaczego wybrał akurat te, a nie inne kraje i czy rzeczywiście były to badania obiektywne, czy też dobierano dane do udowodnienia tezy założonej wstępnie przez tego naukowca. Nie wiemy i się nie dowiemy, bo mamy tylko końcowe opracowanie.

Zatem wróćmy do LDL. Dlaczego jest on niekoniecznie zły? Bo nie mamy jednego LDL, mamy dwa. "Pattern A LDL", czy też duży, "buoyant", pływający LDL i "pattern B LDL", czyli mały i gęsty LDL. Nikt nie przeczy, że poziom LDL jest w prostej zależności od ilości chorób układu krążenia, ale to nie "A LDL" jest tu groźny. Ten w niczym nie przeszkadza. To "B LDL", gęsty i mały, osadza się na ściankach naczyń krwionośnych. Tymczasem rzadko kiedy w czasie badania krwi robimy także badanie ile mamy LDL-u małego, a ile niegroźnego, dużego, typu "A". W Polsce w ogóle takich badań się chyba nie robi.

Okazuje się, że tłusta dieta zwiększa ilość tego neutralnego LDL. Zgadnijcie co zwiększa ilość "złego LDL"? Brawo! Węglowodany. A co zrobiono w Ameryce w 1982 roku? Zmieniono dietę z wysokotłuszczowej na dietę o dużej zawartości węglowodanów. I np. "zdrowsze" ciasteczka Snackwells Oreos produkowane przez Nabisco mają mniej o 2 g tłuszczu, ale mają o 13 g węglowodanów więcej, z czego 4 gramy to cukier.

Problemem jest także i to, że usuwamy błonnik z naszego pożywienia. Dlaczego? Bo łatwiej produkt zamrozić, łatwiej go potem podgrzać, ma dłuższy okres przydatności do spożycia i można wręcz powiedzieć, że "fast food" to "fiberless food", pokarmy bezbłonnikowe.

Przed wiekami spożywaliśmy 100 do 300 gramów błonnika na dzień. Dziś spożywamy 12. Słownie: Dwanaście.

Wróćmy do fruktozy. Dlaczego fruktoza to nie jest to samo, co glukoza? Fruktoza ma siedmiokrotnie silniejsze działanie niż glukoza "brązowienia", glikacji białek. Coś, co jest przydatne, gdy grillujemy steka, nie jest korzystne, gdy zachodzi wewnątrz naszych żył i tętnic. Prowadzi to też do chorób takich, jak cukrzyca, arterioskleroza, przewlekłe zapalenie nerek, czy nawet, według Wiki, choroby Alzheimera.

Fruktoza nie powoduje zatrzymania wydzielania się greliny, hormonu informującego mózg, że jesteśmy głodni. Wstrzyknięcie fruktozy nie stymuluje wytworzenia insuliny, czy leptyny, a więc nasz mózg nie wie, że coś zjedliśmy. Co więcej, nasz organizm metabolizuje fruktozę zupełnie inaczej, niż glukozę i dlatego fruktoza sama z siebie, przyjmowana przed długi okres czasu, jest przyczyną syndromu metabolicznego: Otyłości, cukrzycy typu 2, wysokiego ciśnienie i chorób układu krążenia.

Co się dzieje, gdy zjemy 120 kalorii glukozy? Dwie kromki białego chleba? 80%, czyli 96 kalorii zużyją wszystkie organy naszego ciała. Mięśnie, komórki itd. Dlaczego? Bo każda komórka potrzebuje glukozy, by żyć. Każda bakteria potrzebuje glukozy, by żyć. Wszystko na Ziemi potrzebuje glukozy, by przeżyć, bo glukoza jest energią życia. Pozostałe 20%, 24 kalorie trafią do wątroby. W większości zostaną zamienione w glikogen, także cukier, zapas energii dla naszego ciała.

Wikipedia:

"Rozkład glikogenu (glikogenoliza) przebiega dwoma torami: fosforolitycznym i hydrolitycznym. Rozkład ten jest indukowany działaniem glukagonu (hormon produkowany przez komórki trzustki), a skutkiem tego procesu jest podniesienie poziomu cukru we krwi. Rozkład glikogenu w wątrobie spowodowany jest zapotrzebowaniem organizmu na cukier. Odwrotny proces zachodzi w momencie oddziaływania insuliny (antagonistycznego hormonu glukagonu), kiedy to zachodzi wiązanie glukozy z krwi w glikogen w wątrobie (→glikogenogeneza)."

Glikogen nie jest toksyczny, nie szkodzi w żaden sposób wątrobie. To, że glukoza zamienia się w glikogen jest zjawiskiem korzystnym, daje nam zapas energii, by przeżyć do następnego posiłku. Być może jakieś pół kalorii z tych 24, jakie trafiły do wątroby zamienia się, w procesie znanym jako "de novo lipogenesis" w VLDL - bardzo gęsty LDL, powodujący wszystkie możliwe nieszczęścia, ale jest to tylko minimalna ilość. Nic groźnego w takich ilościach dla naszego zdrowia. Co więcej, spożycie glukozy wysyła sygnał do naszego mózgu: "Zjadłem śniadanie i je trawię, nie potrzebuję jeszcze obiadu". Cały ten proces jest dobry dla naszego organizmu.

Co się dzieje, gdy spożyjemy inny węglowodan, ulubiony węglowodan wielu osób, znany chemikom jako C2H5OH, etanol, lub alkohol etylowy? Zobaczmy. Wypijmy teraz 120 kalorii w postaci etanolu. Pięćdziesiątka 40-procentowej wódki. Pierwsze 20% zużyje nam od razu nasz organizm: 10% przewód pokarmowy i 10 % nerki, mięśnie i mózg. Pozostałe 80%, 96 kalorii, trafia do wątroby. Tam jest przetworzony najpierw na aldehyd octowy, który wytwarza reaktywne formy tlenu, niszczące nam naszą wątrobę. Następnie jest on przetwarzany do kwasu octowego. Aldehyd octowy jest bardziej toksyczny zarówno od etanolu, jak i od kwasu octowego, i to on jest główną przyczyną kaca. W dalszym ciągu zachodzących tam procesów większość z tych kalorii zostaje przetworzona na VLDL. Dlatego alkoholicy, choć nie mają zwykle problemów z nadwagą, umierają często na choroby układu krążenia.

Pamiętacie? Jedząc glukozę, chleb, pół kalorii zostało przetworzonej na VLDL. Pijąc kieliszek wódki, 96 kalorii zamienia się na VLDL.

A co się stanie, gdy zjemy 120 kalorii sacharozy? Szklanka soku pomarańczowego. Mała, klasyczna puszka coca-coli. 30 gramów cukru. Sześć łyżeczek. Otóż sacharoza zaraz się rozpadnie na glukozę i fruktozę. Glukozę już przerabialiśmy - 20%, czyli 12 kalorii trafi do wątroby. Natomiast wszystkie 60 kalorii z fruktozy trafi do wątroby. Dlaczego? Bo tylko wątroba może "przetrawić" fruktozę.

Jak nazywamy substancję obcą naszemu organizmowi, którą tylko wątroba może zneutralizować, przy okazji powodując różne problemy dla naszego zdrowia? Takie substancje nazywane są truciznami.

Przy rozkładzie fruktozy powstaje kwas moczowy, który jest przyczyną dny moczanowej (podagry), a także wysokiego ciśnienia. W dalszym procesie przetwarzania dochodzimy ostatecznie do... zgadliście. Do przetworzenia tych kalorii na VLDL.

Gdy poziom glikogenu spadnie do zera, np. gdy przebiegliśmy maraton, to szybciej go odbudujemy spożywając sacharozę, niż glukozę. To prawda. Ale problem polega na tym, że epidemia otyłości nie dotyczy maratończyków. To nie oni wypijają po kilka puszek dziennie "napojów wysokoenergetycznych". To wypijają dzieciaki, których główną aktywnością fizyczną jest pisanie SMS-ów i oglądanie YouTuba, a kalorie, które spożyli, zamieniają się na najbardziej niezdrową formę tłuszczu w organizmie, VLDL.

Zatem spożywanie fruktozy to nie jest spożywanie cukru. To jest spożywanie tłuszczu, to jest wysokotłuszczowa dieta, bo to ze spożywanego cukru powstają nasze zapasy tłuszczu, nie z golonki i schabowego.

W czasie badań przeprowadzonych na studentach medycyny podawano im zwiększone dawki fruktozy. Trójglicerydy podniosły się dwukrotnie, de novo lipogenesis pięciokrotnie wyżej, wolne kwasy tłuszczowe, powodujące odporność na działanie insuliny, zwiększyły się dwukrotnie. Wszystko to po zaledwie sześciu dniach.

Fruktoza powoduje, ze insulina nie może spełniać swego zadania w wątrobie, zatem trzustka pracuje ze zwiększoną wydajnością, produkując dodatkowe ilości insuliny, co zwiększa poziom ciśnienia krwi, ilość odkładanego tłuszczu i powoduje blokadę leptyny, więc mózg myśli, ze organizm głoduje. Zatem jemy więcej, a mózg myśli, ze organizm głoduje.

Przy normalnej diecie leptyna informuje mózg, ze jesteśmy pojedzeni, ale przy diecie zawierającej dużo fruktozy, wytwarzająca się insulina blokuje leptynę i uniemożliwia organizmowi prawidłowe funkcjonowanie.

Dr. Lustig mówi, ze przewlekle spożywanie alkoholu powoduje hematologiczne problemy, zaburzenia w składzie elektrolitów organizmu, wysokie ciśnienie, choroby serca, zwiększony poziom lipidów, zapalenie trzustki, niedożywienie, otyłość, zaburzenia pracy wątroby, alkoholowy zespół płodowy i uzależnienie. Fruktoza - wysokie ciśnienie, choroby serca (zawały), zwiększony poziom lipidów, zapalenie trzustki, otyłość, zaburzenia pracy wątroby, płodowa odporność na działanie insuliny i uzależnienie. W ośmiu na dwanaście przypadków te same, lub bardzo podobne objawy. Dlaczego? Bo nasz organizm metabolizuje alkohol i fruktozę w ten sam sposób. Bo to jest to samo. Bo alkohol jest sfermentowanym cukrem i nasz organizm tak samo stara się tej trucizny, jaką jest fruktoza, pozbyć.

Jak w jego szpitalu radzą sobie z tym problemem? Przypomnę, ze lecza tam dzieci z problemem otyłości. Wszystko, co trzeba zrobić, to zastosować się do 4 punktów:

1. Pozbyć się z domu wszystkich napoi zawierających cukier - zostawić tylko wodę i mleko.

2. Spożywać węglowodany tylko z błonnikiem.

3. Odczekać 20 minut zanim się poprosi o dokładkę.

4. "Kupować" czas przed ekranem komputera, czy telewizora "płacąc" czasem aktywności fizycznej. Inaczej mówiąc - jeśli dziecko chce przez godzinę oglądać TV, musi przez godzinę być aktywnym fizycznie, np. pływając, grając w piłkę, czy jeżdżąc na rowerze.

Najtrudniej jest z tym czwartym punktem, ale gdy dzieci postępują według tej instrukcji, odnoszą sukces. Zrobiono tez badania co jest w tych punktach najważniejsze, inaczej mówiąc który z tych punktów jest niezbędnie konieczny, by uzyskać pozytywny wynik. Okazało się, ze krytyczne znaczenie ma punkt 1. Im więcej dzieci pija słodzonych napoi, tym gorsze wyniki osiągają.

A co z ćwiczeniami gimnastycznymi? Dlaczego są istotne? Nie dlatego, ze "spalają kalorie", bo musielibyśmy chyba codziennie przebiec 30 km, by spalić tyle kalorii, ile daje nam jeden Grand Mac z frytkami i dużą colą. Są nam jednak potrzebne, bo obniżają poziom kortyzolu, "hormonu stresowego", a stres powoduje wzrost apetytu, odczucie głodu. Często "zajadamy" złe samopoczucie czekoladkami, czy innym pożywieniem. Aktywność fizyczna powoduje też, ze obniża się nam poziom insuliny oraz to, ze zużyjemy energię przyjętą w pożywieniu zanim organizm zamieni ja na zapasy tłuszczu.

Dlaczego błonnik jest ważny? Błonnik jest "bezpiecznikiem". W naturze fruktoza zwykle występuje razem z błonnikiem, co powoduje, ze jej nie możemy spożyć zbyt wiele. Błonnik nas szybko napełnia, daje poczucie sytości, a do tego spowalnia wchłanianie fruktozy przez organizm. Dlatego owoce są zdrowe. Dają nam niezbędne składniki do życia, a fruktoza, jaką zawierają, jest "zapakowana" w błonnik. Powoduje też, że wolne kwasy tłuszczowe docierają do jelita grubego, gdzie są metabolizowane przez lotne kwasy tłuszczowe, co powoduje obniżenie poziomu insuliny.

Problem z otyłością niemowląt wynika często z tego, że po pierwsze mleko w proszku dla niemowląt często zawiera sacharozę, a do tego karmimy dzieci sokami owocowymi. Badania wykazują, że im wcześniej dzieci zaczynają spożywać słodycze, tym bardziej ich organizm ich pożąda w późniejszym wieku. Problemem nawet jest spożywanie cukru przez kobiety w ciąży, bo cukier z jej organizmu przedostaje się do organizmu nienarodzonego dziecka.

Puszka coli i puszka piwa. Węglowodany - w coli 10% - sacharoza, w piwie 3,6%, alkohol. W coli mamy 75 kalorii z fruktozy, 75 z glukozy, w piwie 60 z maltozy, 90 z alkoholu. W coli 90 z nich, a w piwie 92 z nich trafiają do wątroby, zamieniając się w tłuszcz. Jaki mamy wynik? Oponka piwosza i otyłe dzieci. Żaden odpowiedzialny rodzic nie da dziecku piwa, ale wielu kupuje im napoje pełne cukru i poi soczkami.

Dieta niskotłuszczowa, w której zastąpimy tłuszcz cukrem, nie jest wcale żadną dietą niskotłuszczową. Nasz organizm zamienia fruktozę w tłuszcz, więc po prostu wpadamy z deszczu pod rynnę i nasza sytuacja jest jeszcze gorsza, niż była na początku.

Reasumując:

1. Spożycie fruktozy zwiększyło się mocno w USA w ostatnich 30 latach. W tym samym okresie znacznie zwiększyła się ilość osób otyłych, mimo spadku spożycia tłuszczy.

2. Nie każda kaloria jest taka sama, glukoza to nie fruktoza - są one zupełnie inaczej trawione i przyswajane przez nasz organizm.

3. Metabolizm fruktozy w wątrobie prowadzi do powstania Zespołu Metabolitycznego, czyli nadciśnienia, dyslipidemii, zwiększonego poziomu VLDL i trójglicerydów, obniżenie poziomu "dobrego cholesterolu", nadwagi, odporności na leptynę, powodującą nadmierne odczuwanie głodu, wątrobową odporność na działanie insuliny itp.

4. Fruktoza jest chroniczną toksyną zatruwającą wątrobę - podobnie jak alkohol.

Ale skąd w naszej diecie tyle cukru? Przecież jedna łyżeczka ma tylko 5 gramów, a jeśli jemy rocznie średnio w Polsce 44 kg cukru, to dziennie na statystyczną głowę przypada 120 gramów, czyli 24 łyżeczki. Nikt tyle nie słodzi, prawda? Jasne, nikt tyle cukru nie sypie do kawy, czy herbaty, ale...

Puszka Coca Coli, czy Pepsi ma 7 łyżeczek cukru. Mirinda, czy Mountain Dew - 8 łyżeczek. Sok z marchwi, jabłek i brzoskwiń, 300 ml - 6 łyżeczek cukru. Napój herbaciany, niegazowany Nestea 500 ml - 4,5 łyżeczki. Jogurt Jogobella jabłko-mango 300 g - 8 łyżeczek cukru. Woda niegazowana smakowa, jedna szklanka - 3 łyżeczki cukru. Napoje energetyczne -mała puszka 250 ml - 5,5 łyżeczki cukru. Napój sojowy o smaku waniliowym, 1 szklanka - 4 łyżeczki cukru. Kakao dla dzieci Danone, kartonik 250 ml - 6 łyżeczek cukru. Naturalny napój kokosowy z cząstkami kokosa, 500 ml - 7 łyżeczek cukru. Red Bull - 7 łyżeczek. Stuprocentowy sok pomarańczowy - 6,5 łyżeczki na szklankę. Sok pomidorowy także często jest dosładzany, mając niemal dwie łyżeczki cukru na 250 ml. Kubuś Play - 7 łyżeczek. Frugo - 6 łyżeczek cukru. Itd, itp...

A przecież problem polega na tym, że my rzadko kiedy wypijamy jedną szklankę napoju. Co więcej, często napojem tym popijamy snickersa, to zjadamy dodatkowe 5 łyżeczek cukru. Tymczasem WHO, Światowa Organizacja Zdrowia, zaleca, byśmy dziennie nie jedli więcej, niż 25 gramów cukru. 5 łyżeczek. Jeden snickers - popity wodą. Źródlaną, nie smakową.

Jeśli musimy jeść coś słodkiego, "opakujmy" to w błonnik. Owoce, nie soki. Figi i daktyle, nie pomadki i czekoladki. Próbowaliście jeść daktyle z orzechami? Naprawdę są pyszne i żaden snickers im w smaku nie dorówna. Mandarynki mogą zastąpić sok z pomarańcz, a i jedzenie jabłek pomoże i naszym rolnikom i naszym organizmom.

A co ze słodzikami różnego rodzaju? Czy w takim razie nie lepiej zastąpić cukier stewią, aspartamem, cukrem kokosowym, ksylitolem, erytrytolem, czy inną substancją? Pytanie to wymaga osobnego opracowania, ale najkrótsza odpowiedź brzmi: NIE! Wszystkie "zdrowe", "niskokaloryczne", "lite", "dietetyczne" itp. produkty prowadzą do problemów zdrowotnych, do zwiększonej otyłości, do "robienia wody z mózgu" naszemu organizmowi. Nie uciekajmy od prostej zasady: "Co najbardziej naturalne, najmniej przetworzone zwykle jest najzdrowsze".

Nie zastępujmy natury produktami, które powstały w laboratoriach, pracowniach i fabrykach chemicznych. Gaśmy pragnienie zwykłą wodą, bez bąbelków, nauczmy się pić niesłodzoną kawę i herbatę i zapewniam Was, że będziemy zdrowsi. I unikajmy za wszelką cenę cukru - bo nie wiem, czy już to kiedyś wspominałem, ale CUKIER NAS ZABIJE!

PS. Wykład dr. Lustiga jest już w polskiej wersji (napisy). Można też znaleźć sporo wartościowych filmów dokumentalnych na temat szkodliwości fruktozy. Niektóre zamieścili poniżej nasi przyjaciele i ja też dodam parę tytułów. Jednak od razu muszę uprzedzić, że nie każdy film mówiący o zabójczym cukrze jest automatycznie wart obejrzenia. Wiele z nich podaje też masę bredni, np. takich, że "nierafinowany cukier z trzciny jest zdrowy, bo zawiera witaminy pomagające go trawić". Tak więc - bądźmy czujni, nie dajmy się nabrać propagandzie. :D
Ostatnio zmieniony 18-03-17, 10:12 przez hiob, łącznie zmieniany 5 razy.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Post autor: hiob » 12-03-17, 14:58

Nie chce się Wam czytać? To posłuchajcie:

<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/IzTQ_ucvabU" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
Ostatnio zmieniony 19-03-17, 05:58 przez hiob, łącznie zmieniany 1 raz.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Awatar użytkownika
grzegorzw125
Przyjaciel forum
Posty: 339
Rejestracja: 06-05-12, 21:03
Lokalizacja: R-m
Kontakt:

Post autor: grzegorzw125 » 12-03-17, 22:21

A jak już obejrzycie jedno to możecie obejrzeć drugiej :)

https://youtu.be/ThxWdkYJHqA

Kiedyś przypadkiem natrafiłem i jakoś mi się od razu z hiobem skojarzyło :roll:
Ostatnio zmieniony 12-03-17, 22:22 przez grzegorzw125, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kto się w opiekę odda Panu Swemu,
A całym sercem szczerze ufa Jemu,
Śmiele rzec może: Mam obrońcę Boga,
Nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga."

"talitha kum
mówię Ci chłopcze wstań
wcale nie umarłeś lecz śpisz
jeszcze życie wyjdzie Ci..."

Twin
Przyjaciel forum
Posty: 1413
Rejestracja: 30-10-10, 06:48
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Twin » 14-03-17, 02:48

grzegorzw125 pisze: A jak już obejrzycie jedno to możecie obejrzeć drugie
Bardzo przystępnie zrobiony filmik.
Ja polecam coś dłuższego niż Hiob zaserwował :-), ale myślę, że warto obejrzeć. Jakiś czas temu w TV oglądałem ten film:
<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/HxwK7Vt-a9Y" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
Temat jest na czasie to i sporo można o nim znaleźć.
Chrześcijanie to światło świata - pod warunkiem, że są podłączeni do sieci.

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Post autor: hiob » 19-03-17, 06:14

grzegorzw125 pisze:A jak już obejrzycie jedno to możecie obejrzeć drugiej :)

https://youtu.be/ThxWdkYJHqA

Kiedyś przypadkiem natrafiłem i jakoś mi się od razu z hiobem skojarzyło :roll:
Dzięki. W ogóle fajny kanał, bardzo przystępnie opowiadają o naszym zdrowiu i organizmie. Dostali ode mnie suba.

<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/ThxWdkYJHqA" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
Twin pisze:
Ja polecam coś dłuższego niż Hiob zaserwował :-), ale myślę, że warto obejrzeć. Jakiś czas temu w TV oglądałem ten film: [...]
Temat jest na czasie to i sporo można o nim znaleźć.
Dzięki, dzięki. Na pewno warto. Poszukałem i ja i znalazłem sam kilka interesujących filmów, mówiących dokładnie o tym samym problemie: Otyłości powodowanej nadmiernym przyjmowaniem glukozy i chorobami, jakie to powoduje. Znalazłem też wykład doktora Lustiga z polskim tłumaczeniem (napisy):

<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/KGJL-jprgmc" frameborder="0" allowfullscreen></iframe> <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/6IXiqMbt1D8" frameborder="0" allowfullscreen></iframe> <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/Y3xzbzpHabM" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>

Jeśli ktoś ma konto na Netflix.com to może zobaczyć tam jeszcze jeden doskonały, pełnometrażowy dokument na ten temat, "Fed Up". Ma on wersję z polskim lektorem, więc pewnie polska telewizja też go już kiedyś nadawała.
Ostatnio zmieniony 19-03-17, 06:15 przez hiob, łącznie zmieniany 1 raz.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Awatar użytkownika
ferdek
Przyjaciel forum
Posty: 106
Rejestracja: 26-09-13, 12:38
Lokalizacja: Republika Czeska

Post autor: ferdek » 20-03-17, 20:50

Włączam sobie Radiostradę na YT i odcinek "Gorzka prawda o cukrze". Na początek reklama a w niej co? Zobaczcie sami, zrobiłem zrzut ekranu. YouTube to umie dopasować reklamy ;-)
Obrazek
Ostatnio zmieniony 20-03-17, 20:54 przez ferdek, łącznie zmieniany 1 raz.

MRC
Przyjaciel forum
Posty: 396
Rejestracja: 10-02-14, 20:57
Lokalizacja: Śląsk&okolica

Post autor: MRC » 20-03-17, 23:38

Hiob wspominał jeszcze o tym filmie, niestety tu po angielsku z południowymi napisami :D

<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/wPHvvP8Ih2g" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Post autor: hiob » 21-03-17, 04:43

MRC pisze:Hiob wspominał jeszcze o tym filmie, niestety tu po angielsku z południowymi napisami :D
Film jest dostępny w wersji polskojęzycznej na platformie Netflix, jeśli ma tam ktoś konto.
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

mamamondfa

Post autor: mamamondfa » 19-06-17, 22:28

Chyba temat cukru faktycznie stał się"niewygodny", bo filmy o nim znikają :shock:

JJacek
Administrator
Posty: 353
Rejestracja: 17-05-11, 17:46
Lokalizacja: Polska, Mazowieckie

Post autor: JJacek » 21-06-17, 22:02

Mon nie wygodny stał się dla producentów buraków czy trzciny cukrowej ale to w mniejszym stopniu, bo w większym dla globalnych (monopolistycznych) zakładów produkcji cukru

Dominik

Post autor: Dominik » 22-06-17, 18:01

hiob pisze:
MRC pisze:Hiob wspominał jeszcze o tym filmie, niestety tu po angielsku z południowymi napisami :D
Film jest dostępny w wersji polskojęzycznej na platformie Netflix, jeśli ma tam ktoś konto.
Ja mam go po polsku, i z polskimi napisami.
Wersje językowe zalezą od kraju, skąd się łączymy z Netflix.
Rozumiem, żeby była licencja filmu na dany kraj, ale z lektorem, przesadzają już.

Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11191
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Post autor: hiob » 23-06-17, 22:50

Kolejny dowód na to, że niezdrowy tryb życia :nie: powoduje, że żyjemy krócej. Co prawda niezupełnie jest tu mowa o cukrze, ale i tak warto zobaczyć. :hehe: tańczę

<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/rS0-kpU9tSA" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

Tom
Przyjaciel forum
Posty: 20
Rejestracja: 21-04-16, 11:26
Lokalizacja: Polska

Post autor: Tom » 21-07-17, 11:10

Cukier gorszy od tłuszczu (Is Sugar The New Fat).
Również z udziałem doktora Lustiga.

https://www.youtube.com/watch?v=jOhzL4onqwQ
Ostatnio zmieniony 21-07-17, 11:11 przez Tom, łącznie zmieniany 1 raz.

Dominik

Post autor: Dominik » 26-07-17, 18:39


Awatar użytkownika
ArtekER
Przyjaciel forum
Posty: 18
Rejestracja: 20-07-16, 18:44
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: ArtekER » 18-01-18, 08:26

Znalazłem taki tekst o coca-coli, cukrze i piciu wody:


"Co dzieje się w Twoim ciele przez 60 minut po wypiciu coli?

Szanowny Czytelniku,

słońce, upał, pragnienie... Bierzesz do ręki zimną aluminiową puszkę, pokrytą kropelkami wody. Podnosisz zawleczkę... Pssst!... co za ulga.

Gazowany napój spływa do gardła. Gaz uderza Ci do nosa i oczy zaczynają łzawić, ale to takie dobre! I kolejny łyk...

10 minut później
Jeżeli wypiłeś już całą puszkę coli, to właśnie dostarczyłeś do organizmu równowartość 7 dużych (5g) kostek cukru!1 W normalnych warunkach powinno to wywołać u Ciebie odruch wymiotny2, ale zawarty w coli kwas fosforowy zakwasza ją i stąd wrażenie orzeźwienia3.

Po 20 minutach
Stężenie cukru we krwi gwałtownie wzrasta, wystawiając organizm na pierwszą próbę. Trzustka zaczyna produkować ogromne ilości insuliny. Tylko w ten sposób Twoje ciało będzie mogło przetworzyć nadwyżkę cukru w tłuszcz, który jest łatwiej przyswajany przez organizm.

W wyniku tego procesu tłuszcz zostaje zmagazynowany w postaci kuleczek. Co prawda są one mało estetyczne, ale za to przez pewien czas nieszkodliwe &#8211; natomiast nadmiar glukozy we krwi jest jak śmiertelna trucizna. Jedynie wątroba jest w stanie magazynować glukozę, ale tylko w ograniczonym stopniu.

Po 40 minutach
Większość kofeiny zawartej w coli zostaje wchłonięta przez organizm. Kofeina powoduje rozszerzenie źrenic oraz podnosi ciśnienie krwi.

W tym samym momencie podnosi się stężenie cukru w wątrobie, co powoduje uwolnienie cukru do krwi.

Po trzech kwadransach
Organizm zaczyna produkować zwiększoną ilość dopaminy. Dopamina to hormon stymulujący "ośrodek przyjemności" w mózgu. Taka sama reakcja występuje po zażyciu heroiny.

To nie jedyna wspólna cecha łącząca narkotyki i cukier. Od cukru również można się uzależnić. I to do tego stopnia, że w jednym z badań wykazano, że cukier uzależnia silniej od kokainy4. Nic więc dziwnego, że osoba uzależniona od coli zachowuje się przed jej wypiciem jak narkoman na głodzie.

Po 60 minutach
Stężenie cukru we krwi znacznie się obniża (stan ten nazywamy hipoglikemią), a wraz z nim obniża się również poziom energii oraz koncentracji.

Aby tego wszystkiego uniknąć, najlepiej pić wodę.

"Nie jestem rośliną doniczkową!"
Tak, wiem, ciężko jest się przestawić na picie wody, kiedy od niepamiętnych czasów przyzwyczajony jesteś do picia słodzonych napojów gazowanych, kawy i herbaty, albo też wina czy piwa.

Wydaje Ci się wtedy, że woda po prostu nie ma smaku. "Nie jestem rośliną doniczkową!", "...w wodzie to się nogi moczy" &#8211; żartujesz, sięgając przy stole po butelkę czerwonego wina.

Tak naprawdę jednak problem wcale nie leży w smaku. Kto nie ma ochoty na wodę, pewnie wcale nie jest spragniony. A jeśli nie odczuwasz pragnienia, to znaczy, że brakuje Ci ruchu.

Po tym, jak porządnie się spocisz podczas pracy czy uprawiania sportu, wypicie kilku szklanek wody to nie tylko konieczność &#8211; to prawdziwa przyjemność.

Kiedy byłem mały, mama zapisała mnie i starszego brata na zajęcia judo. Zostaliśmy wtłoczeni do sali o powierzchni trzydziestu metrów kwadratowych, oświetlonej neonówkami, pokrytej tatami (tradycyjną matą japońską) i ze świetlikami zamiast okien. Po intensywnej rozgrzewce, podczas której musieliśmy skakać, biegać, robić pompki i brzuszki, trener kazał nam walczyć na stojąco i na matach, a na koniec (i to była najlepsza zabawa) walczyliśmy "na konikach", czyli, usadowieni na ramionach kolegów, próbowaliśmy zrzucać innych "rycerzy".

Pod koniec zajęć, czerwoni, zziajani, spoceni, rzucaliśmy się do szatni, gdzie, w pobliżu toalet, znajdowały się umywalki z ciepłą wodą &#8211; może i była ciepła, ale jaka smaczna! Nawet zapach rozchodzący się z toalet nie przeszkadzał nam w napełnianiu żołądków tą pyszną wodą. Najbardziej niecierpliwi pili ją prosto z kranów, a inni nabierali ją w dłonie i wypijali, starając się nie rozlewać cennego płynu. Wolę nie myśleć, ile przy okazji wymieniliśmy bakterii.

A mimo to nie pamiętam, żeby woda smakowała mi kiedykolwiek lepiej niż tam, w szatni naszego klubu.

Dlaczego warto przestać pić colę?
Zastanów się. Po wysiłku możesz mieć ochotę na colę lub schłodzone piwo, ale okazuje się, że napicie się wody daje więcej przyjemności. Woda jest najsmaczniejsza wtedy, kiedy naprawdę chce nam się pić; podobnie dzieje się, kiedy jesteśmy bardzo głodni. Po powrocie z wyprawy w góry nic nie smakuje tak dobrze jak zwykła kiełbasa i nic tak nie pomaga w powrocie do codziennych zajęć.

To jednak nie tylko przyjemność. Picie wody pomaga zmniejszyć spożycie szkodliwych substancji, takich jak:

kwas fosforowy, który zaburza metabolizm wapnia i powoduje osteoporozę oraz rozmiękanie kości i zębów,
cukier, który przyczynia się do zachorowania na cukrzycę, choroby układu krążenia, artretyzm i choroby nowotworowe oraz do powstawania przewlekłych stanów zapalnych,
aspartam, który powoduje aż 92 skutki uboczne, w tym guzy mózgu, epilepsję, nadwrażliwość emocjonalną i cukrzycę,
kofeina, która powoduje drgawki, bezsenność, bóle głowy, nadciśnienie, demineralizację kości i utratę witamin.
Ponadto kwaśny odczyn coli jest zabójczy dla zębów. Czy zauważyłeś, jak po wypiciu coli zgrzytają Ci zęby? Cola ma więcej kwasu niż sok z cytryny, można jej więc używać do odrdzewiania metalu (spróbuj zostawić zardzewiałą monetę w coli na pół godziny i zobacz, co się stanie). Jeżeli często pijesz colę, szkliwo Twoich zębów może stać się porowate, zżółknąć lub zszarzeć.

O wpływie coli na otyłość można mówić bez końca: u dzieci pijących colę ryzyko otyłości wzrasta o 60%. Oczywiście możesz dawać dzieciom słodkie napoje gazowane, jeśli tylko chcesz:

zwiększyć ryzyko ich zachorowania na cukrzycę,
zwiększyć ryzyko ich zachorowania na nowotwory,
uzależnić je od cukru.
Oto najlepszy sposób na oszczędzanie w trudnych czasach: nie pozwól, aby w Twoim domu zagościły słodkie napoje! Zacznij na nowo pić wodę: rozpoczynaj dzień szklanką wody wypijaną przed śniadaniem. Sprawisz tym radość swoim nerkom, które ciężko pracują cały dzień, aby oczyszczać Twoją krew. Będą one zdrowsze, czystsze, a Ty poczujesz się znacznie lepiej.

Na zdrowie!

Jean-Marc Dupuis

ODPOWIEDZ