Dlaczego mnie Bruno nie obudził

Teksty jakie zamieściłem w tym roku na swoich blogach: www.polonus.alleluja.pl, www.polon.us, www.hiob.us i www.jaskiernia.com
Awatar użytkownika
hiob
Administrator
Posty: 11193
Rejestracja: 24-10-07, 22:28
Lokalizacja: Północna Karolina, USA
Kontakt:

Dlaczego mnie Bruno nie obudził

Post autor: hiob » 14-12-04, 01:00

Gdy muszę pracować w niedzielę, zawsze staram się mimo wszystko iść na mszę świętą. Ostatnio jeżdżę po mniej-więcej stałych trasach, więc nie jest aż tak trudno zaplanować dzień, żeby było to możliwe. W ostatni weekend jechałem z Chicago do Atlanty i w Atlancie znam kościół niedaleko lotniska, gdzie mam zazwyczaj rozładunki i gdzie nie raz już byłem na mszy. Wiem, że jest tam msza o 8, 10 i 17:30 i dodatkowo o 12 po hiszpańsku. Myślałem, że zdążę na tą o 10, bo nie znam w ogóle hiszpańskiego, a o 17:30 już było po moim wyjeździe z Atlanty. Tymczasem okazało się, że nie zdążę. Rozładowałem się o 10:15 i już było za późno, żeby lecieć do kościoła. Nawet byłem zły na swojego anioła stróża, że nie obudził mnie wcześniej, jak drzemałem na kierownicy nad ranem. Jak zwykle przespałem budzik, ale zazwyczaj Bruno mnie budził na czas. No cóż, postanowiłem iść na hiszpańską mszę. Czytania i kazanie i tak słyszałem przez radio, z rozgłośni EWTN, więc mogłem iść na mszę hiszpańskojęzyczną. Dopiero jak się msza zaczęła, zobaczyłem, dlaczego Bruno mnie nie obudził. (Bruno, to rzecz jasna, mój anioł stróż.)

Msza hiszpańskojęzyczna jest głownie dla Meksykanów. A Meksykanie bardzo kochają Maryję z Guadalupe. Mimo, że w amerykańskim Kościele w niedzielę obchodzono po prostu trzecią niedzielę Adwentu, to na mszy dla Meksykanów była cała uroczystość związana z obchodami święta Maryi. Mali, paroletni chłopcy byli poprzebierani jak Juan Diego, z wymalowanymi wąsami i brodami i z wizerunkami Maryi na swych tilmach, czy też poncho, procesja na wejście była z wniesieniem posągu Maryi z Guadalupe, w asyście tańców Meksykanów w ludowych indiańskich strojach, przy wtórze ludowej meksykańskiej muzyki. Było przepięknie. Pewnie dlatego, że Bruno wiedział, że pisałem o Guadalupe, obudził mnie tak, że musiałem iść na tą mszę. Dzięki, Bruno!

Dodatkowo przed mszą rozmawiałem chwilkę z księdzem i powiedziałem mu to, co w księdze gości napisała Szara Mysz. Że jedynym obrazem na papieskim biurku jest ten z Guadalupe. Pod koniec mszy, wtedy, gdy są ogłoszenia, ksiądz wskazując na mnie ręką, powiedział chyba właśnie o tym. Ja nie znam w ogóle hiszpańskiego, ale zrozumiałem "papa" , "Polacco" , "Cracovia" , "Guadalupe", "camioneta" i "Totus Tuus". Jak coś tu z błędami popisałem, to przepraszam. Piszę tak, jak słyszałem i jak się domyślam, że mogłoby być po hiszpańsku. Jak Gucio to przeczyta, to na pewno poprawi. (Gucio to nie jest mój drugi anioł stróż, ale żona mojego siostrzeńca, tłumaczka z hiszpańskiego.) Camioneta to pewnie ciężarówka, Totus Tuus to napis nad przednią szybą, jaki na jest na mojej camionecie. Cokolwiek by to nie było, co ksiądz powiedział, cały kościół zaczął bić brawo. Domyślam się, że nie mnie, ale Papieżowi. Tak więc dzięki Bruno, Papieżowi i Szarej Myszy Meksykanie w Atlancie poczuli się tego dnia bardzo dumni. Tak jak Maryja sprawiła, że w czasach Juana Diego poczuli oni dumę z wyróżnienia, jakie ich spotkało, tak do dzisiaj są dumni ze swej patronki. I do dzisiaj, czy to na tylnych szybach swych samochodów, czy na swych ciężarówkach, często można zobaczyć nalepki z wizerunkiem cudownego obrazu Maryi z Guadalupe. Obrazu nienamalowanego ludzką ręką.

Jezus powiedział nam w Ewangelii świętego Mateusza: <br><br> Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. (Mt 10,32-33)

Myślę, że nasi bracia z Meksyku nie mają się czego obawiać. Bo nie tylko nie zapierają się naszego Pana, ale także publicznie głoszą cześć dla Jego Matki. Jakże to odmienne od "prywatnej wiary" tak wielu spośród nas. Zwłaszcza polityków, ale nie tylko. Nie wstydźmy się więc przyznawać do Jezusa w naszym codziennym życiu i nie wstydźmy się Maryi żeby i On się do nas przyznał przed Ojcem w niebie.

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. (1 J 3,1a)

ODPOWIEDZ